Testy smartfonów:

  • Honor 90 lite - nasze pierwsze wrażenia – dziś jego polska premiera

    Honor wszedł do Polski kilka tygodni temu prezentując głównie drogie modele za kilka tysięcy złotych. Teraz jego portfolio zaczyna bardziej pasować do polskiego rynku. Klienci mogą zamawiać Honora Magic 5 Lite za około 1200 zł, a teraz w sprzedaży ma być dostępny także najnowszy Honor 90 lite. W ofercie będą także jeszcze tańsze modele X8a, X7a i X6. Czym wyróżnia się nasz testowy 90 lite? W sumie to niczym. Po prostu ma wszystko czego oczekujemy od średniaka z 2023 r. Jest 5G, duży ekran (choć nie AMOLED), w miarę mocny procesor, duży RAM i pamięć oraz w miarę szybkie ładowanie. Szkoda, że bateria ma tylko 4500 mAh, a nie 5000 mAh, co jest teraz rynkowym standardem. Nie ma też już ładowarki.

    HONOR 9 lite ma swoją polską premierę dziś w Warszawie. Miesiąc wcześniej był pokazywany w Paryżu. Jego cena nie jest jeszcze znana, ale we Francji kosztuje on 300 euro, czyli około 1200 zł. 

  • Play Box TV – znacznie lepszy od poprzednika, a system punktowy ma sens

    Play Box TV to nowy flagowy dekoder telewizyjny sieci PLAY i UPC. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że zastępuje on dwa wcześniejsze dekodery: Play Box i Horizon UPC. Okazuje się jednak, że PLAY BOX nadal jest dostępny w najtańszych taryfach, a dekodery Horizon zapewne również są oferowane klientom, którzy do tej pory z nich korzystali, a np. ich dekoder uległ awarii.

    Play Box TV jest podobny do dekodera Play Box oferowanego przez fioletowego operatora od 2019 r. Nowy dekoder ma jednak inny kształt, a korzystanie z niego jest o niebo przyjemniejsze od tego, co pamiętamy z testów Play Box 4 lata temu. To co łączy te dwa dekodery to system operacyjny – Android TV, wbudowany modem kablowy (ale wymagany jest dostęp do internetu) oraz wparcie dla jakości obrazu 4K.

    Nowy dekoder telewizyjny Play może na szczęście współpracować z dowolnym dostępem do internetu. Ja podczas testów korzystałem z kablówki Multimedia Polska. Wadą takiego rozwiązania jest to, że niewielka część kanałów (głównie Grupy Polsat Plus) nie będzie dostępna, bo zapewne umowa GPP z PLAY wymaga, aby użytkownik był zalogowany do sieci PLAY.

    Wraz z nowym dekoderem PLAY pokazał w maju także swoją nową ofertę telewizyjną. Jest ona złożona z dwóch ofert, które zastąpiły także dotychczasową ofertę telewizji UPC.

    Mamy do dyspozycji:

    • Telewizję MAX
    • Telewizję Nowej Generacji

    Nie należy tych ofert mylić z telewizją PLAY NOW (mobilną), którą część klientów PLAY ma w abonamencie i może z niej korzystać na urządzeniach mobilnych.

    Telewizja MAX to oferta dla klienta, który jest przyzwyczajony do standardowych ofert kablówek. W cenie abonamentu otrzymujemy 163 kanały (ta liczba rośnie) oraz dodatkowe prezenty (testowy Netflix, Viaplay na cały okres umowy). Przy wyborze tej oferty należy jednak pamiętać, że gdy wybierzemy jej najtańszą wersję za 60 zł to otrzymamy stary dekoder, a nie nasz testowy Play Box TV.

    Telewizja Nowej Generacji (oferta, którą testowałem) to zupełna nowość w porównaniu do tradycyjnych ofert. Klient otrzymuje na starcie tylko 79 kanałów (ta liczba rośnie) i dodatkowo w cenie abonamentu otrzymuje pakiet punktów – 25 lub 40 miesięcznie w zależności od abonamentu. Tutaj także należy uważać, bo w najtańszej wersji otrzymamy stary dekoder. Oprócz punktów, które otrzymujemy przez całą długość umowy (12 miesięcy) w promocji przez 3 miesiące otrzymujemy po 100 punktów.

    Oto pakiety i serwisy streamingowe, które możemy aktywować wydając na nie te punkty:

    Sam nowy dekoder Play Box TV wygląda bardzo dobrze, choć chyba w Apple TV zastosowano nieco lepsze plastiki. Dekoder jest podświetlony z dołu: czerwień to stan czuwania, a fiolet to oznaka, że dekoder jest włączony i działa. Jasność LED możemy regulować w menu, ale i tak nie da się tego podświetlenia całkowicie wyłączyć.

    Specyfikacja nowego dekodera Play BOX TV:

    • DVB-T & C / IPTV / OTT
    • Procesor: AML S905X4-J
    • Android TV w wersji 11
    • Pamięć RAM: 3 GB (wcześniej 2 GB)
    • Standard Wi-Fi: 2x2, dual band, 802.11.ax (RTL8852)
    • Bluetooth: 5.0
    • Kodeki wideo: VP9, H.264, H.265 (HEVC)
    • Obsługiwane formaty: Dolby Vision, HDR10+, HDR10, HLG
    • Chromecast
    • Asystent Google
    • Porty: 1 x wejście antenowe, 1 x HDMI, 1 x czytnik kart micro SD, 1 x USB-A, 1 x LAN, 1 x SPDIF
    • Zawartość zestawu: BOX TV, kabel HDMI, zasilacz, pilot, baterie do pilota 2xAAA, Instrukcja obsługi
    • Wymiary: 123 mm x 29 mm

    Dekoder jest bardzo zgrabny i niewielki (ma rozmiar Apple TV) i niemal „ginie” na stoliku pod telewizorem. Dekoder jest produkowany w Chinach, ale za jego projekt i zapewne interfejs odpowiada koreański KAON, który od lat współpracuje z UPC.

    Pilot do dekodera jest w „starym” stylu, czyli ma wiele klawiszy i skrótów. Pilot jest bardzo „plastikowy” i trochę brakuje mu efektu premium. Szkoda, że nie jest metalowy i nie waży trochę więcej. To oczywiście zwiększyłoby koszty zakupu dekodera dla operatora, ale na pewno wpłynęłoby dobrze na wizerunek całej usługi.

    Na pilocie na pewno przydadzą się użytkownikom klawisze skrótów do Youtube, Netflixa, HBO, prime video i Canal+. Trochę mniej może przydać się skrót do Viaplay, który chyba powoli będzie zwijał się z naszego rynku. Jest też bardzo przydatny przycisk skrótu do programu telewizyjnego i skrót do Asystenta Google. Pilot potrafi obsługiwać także telewizor, więc będzie naszym głównym narzędziem do oglądania telewizji.

    Wraz z premierą nowej oferty telewizyjnej i nowego dekodera PLAY zaprezentował także nowy interfejs/nakładkę na Androida TV. Jest on przystosowany do obsługi systemu punktowego, czyli do zakupu nowych pakietów w zależności od naszych preferencji.

    Przez pierwsze trzy miesiące punktów nam na pewno nie zabraknie (bo mamy promocyjne 100 punktów), ale w kolejnych miesiącach być może będziemy musieli je dokupić.

    W ofercie są następujące dodatkowe pakiety:

    Interfejs jest bardzo ładny, czytelny, przejrzysty, choć liczba dostępnych w dekoderze usług jest tak duża, że mniej doświadczony użytkownik może się pogubić. Na szczęście bardzo czytelnie przygotowano proces zakupu pakietów za punkty. Cała procedura jest zrozumiała i szybka.

    Po podłączeniu dekodera możemy sprawdzić jakość naszego łącza i obecność serwerów CDN (content delivery network), które szybciej serwują treści wideo.

    Główne menu dekodera jest podzielone na następujące działy:

    • Aplikacje, czyli programy i gry z Google PLAY
    • Moje - lista programów, które oglądamy lub mamy nagrane
    • Punkty – aktualny status wykorzystanych i dostępnych punktów
    • Telewizja – czyli kanały telewizyjne
    • Wideo – baza materiałów wideo, do których mamy bezpośredni dostęp o dowolnej porze
    • HBO
    • Netflix
    • Top Selling Movies, czyli wypożyczalnia filmów Google
    • Viaplay
    • Prime Video
    • Youtube
    • Pakiety – lista aktywowanych i dostępnych do aktywacji pakietów

    Menu i cały interfejs na początku nieco przytłacza, ale już po chwili można się do tego rozkładu przyzwyczaić. Trochę szkoda, że w menu nie ma bezpośredniego skrótu do programu telewizyjnego.

    Za jakość obrazu i szybkość działania interfejsu na pewno należą się brawa. Nie wiem jak nowy dekoder działał na początku dwa miesiące temu, ale teraz korzysta się z niego bardzo przyjemnie, a szybkość działania nie odstaje od tego co oferuje na końcu swojej kariery Horizon. W czasie testów tylko jeden wyświetlany ekran wyglądał na błąd w oprogramowaniu. Programy przełączają się szybko i od razu mają dobrą jakość, a należy pamiętać, że nie korzystaliśmy ze światłowodu PLAY, a z kablówki konkurencji. Szkoda tylko, że kilka programów nie jest dostępnych przy wykorzystywaniu łączy konkurencji. Takie sztuczne ograniczenia już niedługo pewnie pójdą w niepamięć, ale na razie trzeba mieć to na uwadze.

    Play Box TV zaskoczył mnie swoją dojrzałością. Jest to nowy produkt, ale przy jego wdrażaniu wykorzystano wcześniejsze doświadczenie ze starym modelem dekodera. Google TV było dosyć kapryśną platformą, która działała koszmarnie na wolnych chińskich urządzeniach. Teraz się to zmieniło i korzystanie z Android TV i telewizji PLAY jest równie przyjemne, co korzystanie z Apple TV (mojej domyślnej platformy do obsługi streamingu). Brawa należą się także za odwagę przy wdrożeniu systemu punktowego. Nie wiemy, czy mniej zaawansowani telewidzowie będą z niego korzystali, ale konfigurowanie i zmiana pakietów jest naprawdę wygodna i ma sens, co w przypadku większości usług naszych operatorów zdarza się niestety stosunkowo rzadko.

  • Infinix Note 30 VIP - nasze pierwsze wrażenia – ten telefon sprawi, że będziesz miał jędrne pośladki i długie nogi

    Infinix w Polsce jest już od roku, ale zapewne niewielu Polaków wie, że taka marka jest w naszym kraju. Infinix Mobile należy do dużego chińskiego koncernu Transsion, który kilka tygodni temu do Polski wprowadził także kolejną markę (Tecno), która garściami korzysta z rozwiązań znanych już z Infinixów.

    Infinix na rynku chce wyróżniać się przede wszystkim szybkim ładowaniem. Tak jest w przypadku smartfonu, który teraz testujemy. Jest to średniak Note 30 w wersji VIP. Można go kupić za 1899 zł. Jego podstawowym wyróżnikiem jest niesamowita zawartość jego ogromnego pudełka. W komplecie otrzymujemy ładowarkę kablową, ładowarkę bezprzewodową, szkło na ekran, słuchawki oraz plastikowe etui. Takiego zestawu nie miał chyba żaden inny smartfon w historii.

  • Nasze pierwsze dni z OPPO Reno10 Pro 5G – to udany średniak z ambicjami

    Mamy za sobą polską premierę dwóch nowych modeli z serii OPPO Reno10 5G. Przez ostatnie dni sprawdzałem, jak sprawuje się wyższy model Reno10 5G, który kosztuje 2999 zł. Droższa wersja ma mocniejszy procesor Snapdragon zamiast Mediateka, więcej pamięci, główny aparat ze stabilizacją optyczną, aparat do selfie z autofocusem oraz szybsze 80W ładowanie.

    OPPO Reno10 Pro 5G to taki ekonomiczny flagowiec – pod względem jakości wykonania i wrażeń z użytkowania bardzo zbliża się do tego co oferują najwyższe modele smartfonów na rynku. Skupia się na tym co widać i czuć, czyli na jakości obudowy, wyświetlaczu i aparatach. Jednocześnie procesor oferuje około połowy wydajności najdroższych flagowych smartfonów. Wydaje się, że OPPO zakłada, że niewielu użytkowników będzie w stanie zauważyć różnicę wydajności, ale od razu dostrzeże inne pozytywy.

  • Nokia G42 5G – pierwsze wrażenia

    Nokia przedstawiła drugi smartfon zaprojektowany tak, aby użytkownik mógł go sam naprawić. Po modelu Nokia G22 z niższej półki, o którym pisaliśmy wcześniej, teraz na rynku pojawił się telefon ze średniej półki z 5G – Nokia G42Nokia współpracuje z firmą iFixit, która oferuje szczegółowe instrukcje krok po kroku i zestawy specjalnych narzędzi do naprawy telefonów. Na ich stronie można również zamówić oryginalne części zamienne: wyświetlacz, baterię, obudowę i gniazdo ładowania. Ponieważ telefon nie jest jeszcze dostępny w sprzedaży (premiera zaplanowana jest na 24 lipca), ceny części dla modelu G42 nie są jeszcze ustalone. Telefon kosztuje 1199 zł w wersji 6/128 GB i jest dostarczany w opakowaniu z recyklingowanych materiałów, z kablem i narzędziem do wysuwania tacki SIM, ale bez ładowarki. Przyjrzyjmy mu się bliżej.

  • Porównaliśmy realme 11 pro 5G i 11 pro+ 5G

    realme 11 Pro 5G i 11 Pro+ 5G to dwa smartfony ze średniej półki, które wyglądają identycznie i mają bardzo podobne specyfikacje. Różnią się od siebie tylko trzema kluczowymi parametrami - zestawem aparatów, pojemnością pamięci i szybkością ładowania. Tańsza wersja kosztuje 1999 złotych, a droższa 2399 złotych. Oba modele wzbudziły moje zainteresowanie i udowodniły, że z wielu powodów warto je rozważyć. Porównując je ze sobą, postaram się pomóc w dokonaniu wyboru pomiędzy nimi, odnosząc się także do POCO F5, który kosztuje tyle samo i również jest mocnym graczem w tej samej kategorii cenowej.

  • realme C53 - zapowiada się kolejny hit po C55

    realme C53 to jeden z najtańszych smartfonów w Polsce, ale wygląda tak jakby kosztował przynajmniej 2 tysiące. Jego design (wyspa z kamerami) to kopia iPhone'a 14 Pro Max. Także sam kształt obudowy przypomina najnowsze smartfony Apple. Tylna opalizująca klapka jest już autorskim projektem realme. Telefon jest tańszą wersją realme C55, który zasłyną tym, że był pierwszym Androidem ze skopiowaną magiczną wyspą Apple. Wyspa realme jest także dostępna w C53C55 był podobno hitem w Polsce i zapowiada się, że C53 może powtórzyć jego sukces. Na razie na starcie sprzedaży w Polsce C53 kosztuje 800 zł. Oto nasze pierwsze wrażenia po kilku dniach korzystania z tego smartfonu z niemal najniższej półki cenowej.

  • Huawei Band 8 – pierwsze wrażenia

    Nie każdy potrzebuje drogiego, zaawansowanego zegarka do ekstremalnego treningu, bo nie każdy z nas chce być profesjonalnym sportowcem. Dla większości wystarczą prostsze urządzenia, skupiające się na powiadomieniach oraz podstawowych pomiarach, takich jak tętno, kroki i sen. W tej kategorii znajdują się sportowe opaski, które są znacznie tańsze, mniejsze i lżejsze niż zegarki wykonane z kosmicznych materiałów. Do tej grupy docelowej adresowany jest Band 8, dostępny w cenie 249 zł. Główną zmianą w porównaniu do starszej wersji jest nowy design oraz niższa waga. Jest to również jeden z głównych rywali Xiaomi Mi Band 8 oraz jego poprzednich wersji. Huawei Band 8 zachwyca lekkością i prostotą, jednak ma również pewne braki i kompromisy - zobaczmy jakie.

  • Tecno Spark 10 Pro – atak na początek średniej półki

    Tecno to nowy chiński producent smartfonów, który wszedł na polski rynek w czerwcu. Należy on do tej samej grupy co Infinix, czyli do Transsion. Tecno Spark 10 Pro to pierwszy model producenta, który trafił do nas na testy. Jest pozycjonowany na samym początku średniej półki i można go kupić w dwóch wersjach: za 899 zł w konfiguracji 8/128 GB lub 8/256 GB za 999 zł.

    Spark 10 Pro jest bezpośrednim konkurentem dla realme C55 – ma tyle samo pamięci, ten sam procesor, pojedynczy (w praktyce) aparat i baterię tej samej pojemności. Kosztuje też tyle samo.

  • OnePlus Nord 3 5G - nasze pierwsze wrażenia

    Nord 3 5G to oczekiwany następca smartfonów Nord 2T sprzed roku oraz Nord 2 sprzed 2 lat. Jest to średnia półka, która nie ma bardzo wyśrubowanej specyfikacji, ale ma być tańszą alternatywą dla flagowców. Nord 3 ma na szczęście nadal unikatowe DNA OnePlusa. Składa się na to parę elementów: design, sławny suwak Alert Slider, ta sama nakładka OxygenOS 13 (tutaj po raz pierwszy w wersji 13.1), mocna ładowarka z kultowym czerwonym przewodem oraz wyższa od rynkowej średniej dbałość o drobne szczegóły. Mogliśmy go testować już kilka dni przed premierą i oto nasze pierwsze wrażenia na gorąco.

  • POCO F5 – test lidera średniej półki

    Marka POCO od początku koncentrowała się na atrakcyjnym stosunku możliwości do ceny. Od pierwszego modelu POCOPHONE F1 przyciągała uwagę pozwalając doświadczyć wydajności flagowca w cenie bliskiej początku średniej półki. Najbardziej udanym smartfonem był model F3, który poleciłem wielu znajomym. Oferował niemal flagową wydajność i szybkie ładowanie za 1700 zł. Jego następca POCO F4 okazał się dla mnie rozczarowaniem, bo oferował ten sam procesor, ekran i baterię w wyższej cenie, a do tego został pozbawiony dobrego aparatu do makro na rzecz marketingowej atrapy - otrzymaliśmy mniej za więcej. POCO F5 w większości naprawia te błędy, bo oferuje nowy, udany procesor, pojemniejszą baterię i więcej RAM w tej samej cenie co F4. Niestety aparat makro o rozdzielczości 5 megapikseli już nie wrócił, a obudowa jest z tworzywa.

  • Motorola razr 40 ultra – nasz test najlepszego składaka

    Test najlepszego składaka

    Motorola zaprezentowała w Madrycie najlepszy składany smartfon typu flip jaki dotąd widzieliśmy. Widać, że należący do Lenovo producent nabiera wiatru w żagle i dobrze wykorzystuje swoją markę telefonu z klapką. Samsungowi powinno być trochę wstyd, że jako prekursor składanych smartfonów został trochę z tyłu (choć podobno zaraz ma się poprawić). Jest wiele rzeczy, za które można Motorolę razr 40 ultra docenić. Wciąż trzeba jednak pamiętać, że kompromisy techniczne w składakach nadal są znaczące. Za część tych kompromisów odpowiada sama Motorola, ale większość wynika wprost z ograniczeń technologicznych składanych smartfonów, które dodatkowo są też wciąż bardzo drogie – razr 40 ultra kosztuje 5499 zł.

  • Xperia 1 V – sprawdziliśmy fotograficznego flagowca Sony

    Sony jest nadal wierne klasycznemu designowi, a swoje telefony, zwłaszcza flagowe modele, tworzy z myślą o użytkownikach aparatów Sony Alpha. W czasach, gdy telefony praktycznie zastąpiły aparaty jest to jednak bardzo wąska grupa docelowa. To czyni jednak telefony Xperia wyjątkowymi na tle konkurencji. Osobną kwestią jest czy taka oryginalna i odważna strategia pozwoli Sony przetrwać na rynku smartfonów. Japoński producent z pewnością nie próbuje konkurować ceną, bo Xperia 1 V kosztuje 6499 zł, a więc tyle co najlepsze flagowce na rynku. Jako użytkownik fotograficznego ekosystemu Sony nie umiem jednak nie darzyć tego telefonu sympatią.

  • Xiaomi 13 Ultra versus iPhone 14 Pro Max

    Polski oddział Xiaomi ściągnął do Polski swojego fotograficznego flagowca, czyli model 13 Ultra.

    Dziś w Warszawie udało nam się nim zrobić kilka zdjęć podczas zamkniętego pokazu dla prasy.

    Porównaliśmy je z kadrami z najpopularniejszego aparatu dla mobilnych fotografów, czyli z iPhone'a 14 Pro Max.

    Ultra to obecnie jeden z nielicznych modeli smartfonów mający dwa teleobiektywy i jedyny na świecie łączący calową matrycę głównego aparatu z tak bogatym zestawem obiektywów.

    12 czerwca odbyła się europejska premiera smartfona Xiaomi 13 Ultra. Niestety jest już niemal pewne, że nie trafi do Polski.

    Niemiecki oddział firmy, gdzie miała miejsce premiera, wycenił ten smartfon w wersji z pamięcią 12 GB RAM i 512 GB na 1499,90 euro (ok. 6660 zł). W ramach przedsprzedaży otrzymujemy drukarkę Xiaomi Instant Photo Printer 1S oraz zwrot 100 euro w formie cashbacku za oddanie starego smartfonu (promocja trwa do 30 czerwca).

    Więcej o smartfonie można przeczytać tutaj.

  • Huawei Watch 4 Pro – pierwsze wrażenia

    Trudno znaleźć innego producenta, który ma w swoim portfolio tyle różnych modeli zegarków co Huawei. W ofercie jest tani Watch GT 3 SE, Watch D, który mierzy ciśnienie za pomocą pompowanego rękawa oraz Watch Buds ze słuchawkami schowanymi pod wyświetlaczem. Jest też seria zegarków dla kobiet Watch GT 3 Pro Ceramic oraz luksusowy Watch Ultimate. Teraz do tego grona dołącza nowa odsłona serii Watch, obejmująca model podstawowy oraz Watch 4 Pro, który jest bohaterem tego materiału. To, co wyróżnia serię Watch spośród innych modeli to przede wszystkim obsługa eSIM. Nie możemy jeszcze podać jego polskiej ceny, ale możemy podzielić się naszymi pierwszymi wrażeniami.

  • Huawei MateBook 16s i Huawei MateBook X Pro – nasze pierwsze wrażenia i porównanie

    Huawei zaprezentował najnowsze wersje swoich dwóch flagowych laptopów. Pierwszy z nich to 14 calowy MateBook X Pro. To propozycja dla tych, którzy chcą nosić komputer zawsze przy sobie i jednocześnie poszukują rozwiązań z najwyższej półki. Drugi to 16 calowy MateBook 16s, który oferuje najwyższą wydajność za sprawą procesora Intel i9. Jego przeznaczeniem jest produktywność w wymagających zastosowaniach, np. obróbki grafiki i montażu wideo.

    Ceny pomimo inflacji nie zwiększyły się, ale podobnie jak w poprzednikach nie są niskie. Huawei uprościł swoją ofertę oferując jedynie najlepiej wyposażone wersje. Huawei MateBook X Pro kosztuje 9999 zł, a Huawei MateBook 16s 7999 zł. W obu wypadkach mowa o konfiguracjach z 16 GB RAM i 1 TB dysku SSD. Oba komputery zostały wyposażone w trzynasta generację procesorów Intel i Windows 11.

  • Motorola razr 40 ultra i Motorola razr 40 – nadajemy prosto z Madrytu

    Motorola zaprosiła nas do Madrytu na premierę swoich nowych składanych smartfonów. Przy okazji producent wyjaśnił strategię jaką realizował w ostatnich latach. Pierwszym etapem po przejęciu Motoroli przez Lenovo była redukcja kosztów i walka o przeżycie na rynku. Wówczas obserwowaliśmy przerwę w premierze topowych urządzeń. Potem nastąpiła faza rozwoju i ponownie wróciły topowe modele z serii edge i rozpoczął się proces kreślenia przyszłości marki Motorola.  Kolejnym krokiem było rozwijanie kategorii sprzętowych wymagających większych inwestycji w R&D. W Madrycie dowiedzieliśmy się o rozpoczęciu kolejnej (po Pantone) współpracy z dużą marką, tym razem odpowiedzialną za dźwięk. Najnowszym partnerem Motoroli okazał się BOSE. Efekty tej współpracy zobaczymy w przyszłych modelach.

    Motorola zaprezentowała w Madrycie dwa składane modele z segmentu premium. Najwięcej ciekawych rozwiązań trafiło do droższego modelu Motorola razr 40 ultra. Oba telefony mają konstrukcję typową dla kategorii flip. Całe szczęście, że Motorola oparła się pokusie umieszczenia marki flip w nazwie.

  • Motorola edge 40 – nasz test

    Edge 40 to średniopółkowiec kosztujący 2999 zł. W porównaniu do wersji Pro zaoszczędzimy 1600 złotych rezygnując z trzeciego aparatu, topowego procesora i superszybkiego ładowania 125W. Za to wciąż pozostaje nam świetny design, wydajność flagowca sprzed 2 lat, całkiem udane aparaty i np. gesty Moto. To ciekawa propozycja, która jest adresowana do wymagających użytkowników, którzy jednak nie chcą wydać na telefon tyle, ile kosztują sztandarowe modele. To bezpośrednia konkurencja dla udanego Samsunga Galaxy S21 FE.

    Design

    Telefony z logo M na obudowie są najczęściej atrakcyjne i mają miłą dla oka kolorystykę. Podobnie jest w przypadku edge 40. Są dwie wersje, jedna z ekoskóry, w kolorach czarnym lub zielonym i druga z tworzywa, w kolorze niebieskofioletowym. Ta ostatnia trafiła do naszej redakcji. Część osób może narzekać, że w tej cenie dostajemy plastik a nie szkło. Warto jednak podkreślić, że rama urządzenia jest metalowa, czyli taka jak w S21 FE. Skutkiem ubocznym jest niska waga telefonu – 167 gramów to o 10 gramów mniej niż Samsung S21 FE i to z większa przekątną ekranu w Motoroli. Myślę, że można edge 40 określić mianem jednego z najporęczniejszych średniopółkowych telefonów na rynku. Jest to również zasługa zakrzywionych krawędzi.

    Motorola ma dobrej klasy głośniki stereo i działający bez zarzutu czytnik linii papilarnych. Telefon jest też uszczelniony i spełnia oficjalną normę IP68, co nie tak dawno nie było u Motoroli często spotykane.

    Wąskie ramki ekranu i zakrzywione krawędzie czasem powodują wykrywanie dotyku na wyświetlaczu, gdy telefon po prostu trzymamy w ręku – to jest jedyna uwaga dotycząca konstrukcji i nie jest to specjalnie uciążliwy problem.

    Wyświetlacz

    Ekran to także mocna strona edge 40. Jest wykonany w technologii OLED, ma rozdzielczość FHD+ 2400 x 1080 pikseli, oferuje bardzo wysokie odświeżanie 144 Hz oraz maksymalną jasność 1200 nitów. Jego przekątną 6,55 cala w połączeniu z bardzo wąskimi ramkami powoduje, że to rozmiar w sam raz.

    Połączenie wyjątkowej płynności, zakrzywienia i starannie dobranej domyślnej kolorystyki systemowej powoduje, że edge 40 z włączonym ekranem prezentuje się atrakcyjnie. Pod względem kątów widzenia, kontrastu i kolorów nie ustępuje telefonom z najwyższej półki.

    W opcjach wyświetlacza można włączyć ciemny motyw, tryb ochrony oczu, zmienić odcień bieli, a także wybrać automatyczne odświeżanie lub na stałe zablokować je na 60, 120 lub 144 Hz.

    Specyfikacja

    Motorola jest wyposażona w ośmiordzeniowy procesor Mediatek Dimensity 8020, 8 GB RAM oraz 256 GB na system i pliki użytkownika w technologii UFS 3.1. Wynik benchmarku Antutu jaki osiągnęła Motorola to 781755 punktów. To mniej więcej połowa pierwszej setki rankingu tego testu i wydajność Snapdragona 888. To więcej niż potrzeba do zachowania płynności działania w każdej sytuacji. Ważne jest natomiast, że Mediatek wnosi nowsze standardy niż Snapdragon 888, między innymi WiFi 6e, zamiast zwykłego 6, Bluetooth 5.2, zamiast 5.0. Różnice może nie są duże, ale to Mediatek jest tutaj nowocześniejszym rozwiązaniem. Komplet czujników i sposobów lokalizacji jest zbliżony i nie wybiega poza przyjęte standardy. Szkoda jedynie, że gniazdo USB jest w standardzie kontrolera 2.0.

    System

    Motorola działa pod kontrolą Androida w najnowszej trzynastej wersji, z aktualizacjami z kwietnia bieżącego roku. Odświeżenie nakładki systemowej, a zwłaszcza możliwości jej personalizacji zaprezentowane w Mediolanie we wrześniu ubiegłego roku uważam za bardzo udane. Teraz do ogólnego wyglądu systemu dołączyła odświeżona aplikacja Moto, która zbiera wszystkie dodatkowe funkcje opracowane przez producenta w jednym miejscu. Jej układ jest czytelny i atrakcyjny, pojawiły się też nowe funkcje takie jak Moto Secure, którą po raz pierwszy wiedzieliśmy w Motorola ThinkPhone. Moto Secure oferuje użytkownikowi bezpieczny folder, zabezpieczenia sieci, mieszanie klawiatury PIN i pozostałe funkcje związane z bezpieczeństwem np. menedżer uprawnień.

    Nie mogło zabraknąć gestów Moto uruchamiających latarkę i aparat oraz kilka innych funkcji. W przeciwieństwie do bajerów innych producentów np. bocznych pasków, z gestów Moto faktycznie korzysta się regularnie i z przyjemnością. Ogólnie wygląd i funkcje Androida na Motoroli mogą naprawdę się podobać. Pozostaje jedynie zaczekać aż producent wydłuży wsparcie aktualizacji do poziomu oferowanego przez Samsunga.

    Aparat

    Motorola edge 40 nie ma trzech aparatów jak wersja pro, tylko dwa. W tym roku Motorola zdecydowała się zrezygnować z dodawania na siłę mało użytecznych aparatów, aby zwiększyć liczbę obiektywów z tyłu obudowy i został sam konkret – aparat główny i szerokokątny. Doceniam ten ruch i czekam aż inni pójdą w ślad Motoroli.

    Parametry aparatów wyglądają następująco:

    • 50 MP, f/1.4, multi-directional PDAF, OIS – główny aparat
    • 13 MP, f/2.2, 120˚, AF – aparat szerokokątny
    • 32 MP, f/2.4 – aparat do selfie

    Zwraca uwagę brak teleobiektywu, ale nie dla każdego jest to niezbędny dodatek. Warto za to docenić wyjątkowo jasny obiektyw głównego aparatu – F/1.4. Nawet wśród flagowców jasność obiektywu to zazwyczaj F1/.8 - tyle ma choćby flagowa Motorola edge 40 Pro.

    Motorola zmodyfikowała swoje algorytmy i położyła znacznie większy nacisk na podkręcone, soczyste kolory. Teraz są one nawet bardziej wyraziste niż w Samsungach. Chociaż taka interpretacja kolorów jest dość odległa od wiernego odwzorowania, to trzeba przyznać, że zdjęcia prezentują się atrakcyjniej niż w starszych modelach tego producenta. Wreszcie są jakieś, mają swój charakter i mimo pewnej przesady powinny podobać się większości użytkowników. Zdjęcia z aparatu szerokokątnego są wyraźnie słabsze od głównego, ale mają spójną kolorystykę i są wystarczająco dobre.

    Najbardziej zaskoczyły zdjęcia nocne, które mocno zbliżyły się do ścisłej czołówki najlepszych smartfonów. To zasługa jasnego obiektywu połączonego ze stabilizacją optyczną. Efekty są naprawdę świetne i wciąż wyglądają naturalnie. Tutaj duże ukłony dla Motoroli.

    Telefon nagrywa wideo 4K wszystkimi trzema aparatami, nie można się jednak przełączać pomiędzy aparatem szerokokątnym i głównym nie przerywając nagrywania. To dziwne ograniczenie, które u wielu producentów nie występuje od lat. Jakość nagrań 4K jest dobra, a skuteczność stabilizacji jest przeciętna.

    Bateria

    Smukła obudowa edge 40 wymusiła mniejszą pojemność baterii, która wynosi 4400 mAh. Telefon jest dostarczany z ładowarką o mocy 68W w zestawie. Kabel z obu stron ma wtyczkę USB C.

    W teście strumieniowania wideo z serwisu YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę telefon rozładował się do 60% baterii po upływie 8 godzin i 8 minut. Można więc liczyć na około 20 godzin ciągłego odtwarzania. To całkiem dobry wynik, ale współczesne telefony z bateriami 5000 mAh zwykle oferują dodatkowe kilka godzin działania więcej. W efekcie edge 40 pro trzeba zazwyczaj ładować codziennie.

    Podsumowanie

    Niewiele można Motoroli edge 40 zarzucić. To ładny telefon, który trzyma wysoki poziom na wszystkich płaszczyznach. Ma trochę mniejszą od konkurencji baterię, nie ma teleobiektywu, ale poza tym reszta to same zalety. Wyświetlacz jest po prostu bardzo dobry, wydajność w sam raz na średnią półkę, nawet aparat pozytywnie zaskoczył, z czym Motorola ma zwykle największy problem. Zdjęcia nocne są rewelacyjne.

    W porównaniu do takiego Samsunga S21 FE Motorola ma wyższe odświeżanie ekranu, nowsze standardy łączności, szybsze ładowanie baterii, lepsze zdjęcia nocne, jest też lżejsza i poręczniejsza. Nie ma za to teleobiektywu, który jest w Samsungu, ma krótsze wsparcie aktualizacji producenta i jest od S21 FE trochę droższa.

    Jedynie dość wysoka cena 2999 zł powstrzymuje mnie, aby edge 40 polecać w ciemno. Gdy pojawi się promocja, albo cena zostanie na stałe obniżona, to edge 40 stanie się jedną z ciekawszych propozycji na przełomie końca średniej półki i początku wyższej. To dobry kompromis dla wymagającego użytkownika, który jednak nie chce wydać tyle ile kosztują współczesne flagowce.

  • Honor Magic 5 lite z usługami Google i 5G – nasze pierwsze wrażenia

    Pod koniec 2020 roku Huawei potwierdził sprzedaż działu, marki, biznesu Honor. Nabywcą była nieznana firma z Shenzhen i równie mało znana grupa dystrybutorów smartfonów. Oficjalnie Huawei od tamtej pory nie uczestniczy w zarządzaniu Honorem i nie podejmuje jakichkolwiek decyzji. Gdy jednak marka wróciła do Europy to okazało się, że wśród kadry zarządzającej są głównie pracownicy Huawei. Tak samo wygląda to w Polsce. Honor wrócił na nasz lokalny rynek i dwa pierwsze smartfony tej marki można już kupić w Orange. Honor trafia na dobry moment. Operatorzy obawiają się dominacji Samsunga i Apple. Xiaomi podnosi ceny i boryka się z różnymi problemami. Honor może nie namiesza mocno na naszym rynku, ale zapewne napsuje trochę krwi negocjatorom z najmocniejszych brandów.

    Na razie w oficjalnej polskiej dystrybucji są Magic 5 lite i Honor 70. Ten pierwszy kosztuje 1800 zł, a ten drugi prawie 2500 zł. Na polskiej stronie Honora jest też seria N oraz X. Do testów dostaliśmy Magica w wersji lite. Lite to tania wersja Magica 5, który jest jednym z najszybszych smartfonów na świecie. Lite niestety pod tym względem nie ma z nim zbyt wiele wspólnego.

    Co jest najważniejszą informacją w przypadku naszego testowego Magica? Honor ma normalne 5G i usługi Google. Jest też ekran AMOLED 120 Hz oraz akumulator 5100 mAh. Jest wyposażony w Snapdragona 695 oraz kamerę 64 MP. Premierowy honorek jest też lekki, bo waży tylko 175 g. Powinien to być więc dopracowany smartfon ze średniej półki. Przez ostatnie kilka dni mogliśmy to sprawdzić.

  • Garmin Instinct 2X Solar – nasz test

    Garmin Instinct 2X Solar to jeden z najciekawszych zegarków na rynku. Ma niewiarygodnie dobry czas pracy na baterii, jest lekki i wygodny, ma czytelny i zawsze włączony wyświetlacz oraz wbudowaną latarkę, która okazuje się bardzo przydatna. Jak na urządzenie pozbawione kolorowego wyświetlacza nie jest tani - kosztuje 2149 zł, ale to i tak o połowę mniej niż serie Fenix 7, Epix 2 i Enduro 2 z którymi współdzieli większość funkcji. Warto też zauważyć, że Garmin pomimo wprowadzenia nowszej, bogatszej i większej wersji nie podniósł ceny względem mniejszego poprzednika - Instinct 2 Solar. Z pewnością nie jest to bezpośredni zamiennik dla zegarków Apple czy Samsunga. A jednak jest to najbliższy moim potrzebom zegarek, jaki kiedykolwiek testowałem. Jestem przekonany, że po kontakcie z nim wiele osób nie zdecydowałoby się na inny model niż Instinct.