Testy smartfonów:

  • Test smartfonu Infinix Note 40 Pro - to zestaw na bardzo bogato

    Infinix Note 40 Pro idzie pod prąd obecnym trendom – zamiast dostarczać w pudełku sam telefon, bez ładowarki czy nawet bez kabla USB, oferuje najbogatszy zestaw, jaki widzieliśmy od dawna. Wraz z telefonem dostajemy ładowarkę o mocy 70W, magnetyczne etui ochronne, szkło ochronne na wyświetlacz, słuchawki przewodowe, a w promocji, za symboliczną złotówkę, można dodatkowo dokupić magnetyczną stację dokującą z ładowaniem bezprzewodowym. Cały zestaw kosztuje 1496 zł. Brzmi ciekawie? Myślę, że tak i może przyciągnąć wiele osób mniej zainteresowanych wynikiem benchmarków, a bardziej tym jak telefonu używa się na co dzień. Infinix Note 40 Pro ma więcej godnych uwagi cech – szybkie ładowanie do 50% w zaledwie 16 minut, obsługa 20W ładowania bezprzewodowego oraz możliwość wybrania szybkości ładowania przy każdym podłączeniu ładowarki. Sprawdźmy zatem czy oprócz bogatego zestawu sprzedażowego Infinix Note 40 Pro dobrze sprawdza się w codziennym użytkowaniu.

    Design

    Na naszym rynku są dostępne dwie wersje Infinix Note 40 Pro: zielona, matowa z tyłem obudowy wykonanym z ekoskóry oraz złota, której tył wykonano z matowego tworzywa. Gdy przyjrzymy się obudowie złotej wersji pod kątem, można zobaczyć wzór naśladujący marmur widoczny tylko pod niektórymi kątami. Rama telefonu jest wykonana z tworzywa i chromowana.

    Infinix jest wyposażony w głośniki stereo, które mają odpowiednią głośność i pełne brzmienie. Kanały nie są całkowicie rozdzielone, więc nawet gdy aktywny jest tylko jeden z nich, drugi nadal odtwarza dźwięk, lecz ciszej.

    Note 40 Pro można odblokować twarzą oraz skanerem linii papilarnych umieszczonym pod wyświetlaczem. Obie metody działają szybko i powtarzalnie, co zawsze istotnie poprawia komfort korzystania z telefonu.

    Norma uszczelnienia obudowy Note’a to IP54 – jest odporny na zachlapania, jednak zanurzanie telefonu w wodzie, nawet na krótko, jest niewskazane.

    Wraz z telefonem otrzymujemy szkło ochronne, które możemy samodzielnie nakleić. Nie należy mylić szkła z ochronną folią, która zawsze jest niższej jakości. Również dołączone do zestawu etui ma skóropodobne wykończenie, jest matowe i nie brudzi się. Przede wszystkim jednak jest kompatybilne z magnetycznymi uchwytami i ładowarkami.

    Wyświetlacz

    Ekran Note 40 Pro ma przekątną 6,78 cala i jest wykonany w technologii AMOLED. Jego rozdzielczość to FHD+ 2436 x 1080 pikseli. Wyświetlacz obsługuje odświeżanie 120 Hz, a jego szczytowa jasność to 1300 nitów. Warto nadmienić, że ekran ma zakrzywione krawędzie oraz wąskie i symetryczne ramki.

    Ekran Infinixa spełnia wszystkie oczekiwania, jakie można mieć wobec smartfonu ze średniej półki. Jest jasny, ma nasycone kolory i dobre kąty widzenia. Przy oglądaniu ekranu pod kątem jasność nieco spada, jednak nie jest to na tyle znaczące, by stanowić problem. Poza tym znajdziemy w ustawieniach tryb ochrony wzroku, możliwość dostosowania kolorów oraz balansu bieli i opcje dotyczące odświeżania w 60 lub 120 Hz, z możliwością automatycznego przełączania.

    Specyfikacja i system

    Note 40 Pro jest wyposażony w ośmiordzeniowy procesor MediaTek Helio G99 Ultimate, 12 GB RAM LPDDR4x oraz 256 GB na system i pliki w standardzie UFS2.2.

    W teście wydajności Antutu, Infinix osiągnął wynik 430 tysięcy punktów. Wynik testu mógłby być trochę lepszy, ale telefon i tak działa bezproblemowo i płynnie w większości sytuacji. Wygląda na to, że to zasługa dużej ilości pamięci RAM i braku konieczności doczytywania danych podczas przełączania ekranów.

    Pakiet łączności Infinixa obejmuje LTE dual SIM, WiFi ac, Bluetooth w wersji niesprecyzowanej przez producenta, NFC i emiter podczerwieni. W Infinixie nie znajdziemy niestety 5G, która jest szczególnie istotna i promowana przez wielu operatorów.

    Pakiet czujników obejmuje akcelerometr, żyroskop, kompas cyfrowy, czujnik oświetlenia i czujnik zbliżeniowy. Jednak wideo 360 stanowiło dla Infinixa pewien problem i chociaż ruchy telefonem były odwzorowywane, to zwykle kąt nachylenia nie był właściwy.

    Producent nie podaje szczegółów dotyczących systemów lokalizacji, wspomina jedynie o wsparciu dla GPS.

    Infinix działa pod kontrolą najnowszej wersji systemu Android 14 z zabezpieczeniami z lutego i nakładką systemową XOS 14.0. Producent zdecydował się wycofać z niektórych dziwnych nazw ustawień w systemie. Po raz pierwszy zamiast „Maratonu energii” znajdziemy tu standardową pozycję „Bateria i oszczędzanie energii”. Myślę, że to dobra decyzja, bo dziwne nazwy wprowadzały tylko zamieszanie.

    Wciąż znajdziemy w systemie rzadko spotykane funkcje, takie jak ochrona przed podglądaniem czy powiadomienie o naładowaniu baterii do pełna. Jest także zestaw bardziej standardowych funkcji, jak pływające okna, możliwość klonowania aplikacji, aby zalogować się do różnych kont, tryb gry, tryb dziecięcy oraz inteligentny panel boczny. Podczas testów smartfon nie sprawiał żadnych problemów z działaniem.

    Zestaw aparatów

    Infinix Note 40 Pro ma z tyłu obudowy trzy obiektywy, ale tylko jeden z tych aparatów nadaje się do wykorzystania na co dzień. Dwa pozostałe aparaty mają rozdzielczość 2 megapikseli; jeden służy do fotografii makro, a drugi pełni funkcję „wspomagającą”.

    Specyfikacja aparatów:

    • 108 mpx, F/1.75, OIS, AF – główny aparat
    • 2 mpx F/2.4 – aparat do makro
    • 2 mpx F/2.4 – aparat wspomagający
    • 32 mpx F/2.2 – przedni aparat do selfie

    Główny aparat spełnia swoje zadanie – zapewnia dobrą jakość zdjęć w różnych warunkach oświetleniowych. Zdjęcia są kontrastowe, z dobrą rozpiętością tonalną i nasyconymi kolorami. Także zdjęcia nocne można ocenić pozytywnie. Nie są ani specjalnie zaszumione, ani nie mają problemu z pogodzeniem świateł i głębokich cieni. Zdjęcia nie są zbyt mocno wyostrzone i mogą sprawiać wrażenie mniej szczegółowych, ale sam uważam to za zaletę. Dobrej jakości obraz zawsze można dodatkowo wyostrzyć, jeśli jest taka potrzeba. Odwrócić tego procesu się nie da.

    Główną wadą Infinixa nie jest jakość zdjęć głównego aparatu, lecz brak obiektywu szerokokątnego, który w średniej półce cenowej stał się już standardem. Niestety nawet aparat do zdjęć makro stanowi tylko marketingowy wypełniacz i nie można go polecić do zdjęć.

    Infinix potrafi nagrywać wideo FullHD ze stabilizacją oraz wideo 2K bez stabilizacji. Zarówno szczegółowość jak i jakość stabilizowania obrazu są zadowalające. Dobrej jakości są również zdjęcia selfie z przedniego aparatu.

    Bateria

    Note 40 Pro ma baterię o pojemności 5000 mAh. Pozwala ona na oglądanie YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę przez około 18 – 19 godzin, co jest bardzo dobrym wynikiem.

    To co jednak najbardziej wyróżnia Infinixa na tle konkurencji to szybkie ładowanie i dodatkowe funkcje jakie opracował producent. Dostarczana w zestawie ładowarka o mocy aż 70W pozwala szybko naładować telefon:

    • 5 minut – 20%
    • 10 minut – 36%
    • 15 minut – 48%
    • 20 minut – 60%
    • 30 minut – 83%
    • 43 minuty – 100%

    Dodatkowo producent pozwala od razu po podłączeniu ładowarki wybrać na ekranie blokady jedną z trzech szybkości ładowania - inteligentną, hyper lub z niską temperaturą. Każdorazowo możemy zdecydować, czy zależy nam, aby telefon naładował się jak najszybciej czy ładował się dłużej i pozostał chłodny.

    Dodatkową możliwością jest zasilanie telefonu oryginalną ładowarką z pominięciem baterii podczas grania i oglądania filmów. Pozwoli to uniknąć nagrzewania telefonu i oszczędzi cykli ogniwom.

    Jest też możliwość ładowania telefonu bezprzewodowo mocą do 20W, co w średniej półce cenowej jest rzadko spotykaną opcją. Dodatkowo dołączone do zestawu etui jest kompatybilne z magnetycznymi ładowarkami bezprzewodowymi i bezprzewodowymi powerbankami.

    Na koniec producent oferuje promocję na małą, płaską ładowarkę bezprzewodową MagPad, którą możemy dokupić za złotówkę. Jej niewielkie wymiary są praktyczne, a magnesy ułatwiają umiejscowienie we właściwym miejscu. MgPad ładuje telefon z mocą 15W.

    Podsumowanie

    Infinix Note 40 Pro jest unikalną propozycją ze średniej półki z dwóch powodów. Po pierwsze obsługuje szybkie ładowanie 70W oraz 20W ładowanie bezprzewodowe i ma najbardziej rozbudowane funkcje powiązane z ładowaniem - nie tylko wśród średniej półki cenowej. Po drugie jest oferowany w wyjątkowo bogatym zestawie sprzedażowym zawierającym szkło ochronne, magnetyczne etui, słuchawki przewodowe i ładowarkę 70W oraz dodatkowo ładowarkę bezprzewodową MagPad za symboliczną złotówkę.

    Jeśli szybkość ładowania jest dla nas jednym z priorytetów, to trudno będzie znaleźć propozycję konkurencyjną dla Infinixa. Jest pod tym względem naprawdę wyjątkowy.

    Na plus można także ocenić jakość wyświetlacza, szybkość i powtarzalność odblokowania ekranu, głośniki stereo i jakość zdjęć z głównego aparatu.

    Wydajność, choć wystarczająca, nie wyróżnia się na tle konkurencji. Zdecydowanie zabrakło drugiego aparatu dobrej jakości np. ultraszerokokątnego. Inne telefony z tej półki cenowej go oferują. Poza tym jednak z Infinix Note 40 Pro korzysta się przyjemnie, a jego bogaty zestaw wyróżnia go w czasach, gdy z telefonem często nie dostaniemy nawet kabla USB C.

  • Test Samsunga Galaxy A35 5G - jest skazany na rynkowy sukces

    A35 5G to następca modelu A34 5G, który był w zeszłym roku jednym z trzech hitów sprzedaży Samsunga w Polsce. Pozostałe dwa to najtańszy A14 i nieco droższy A54.

    W zeszłym roku, A34 w porównaniu do swojego poprzednika otrzymał większy ekran, inny procesor i nowszy Bluetooth. Zestaw aparatów pozostał dokładnie taki sam. W tym roku zmian też jest niewiele. Ekran A35 jest chroniony szkłem Victus+, mamy nowego Androida 14 z nakładką One UI 6.1, jest WiFi 6. Dla użytkowników chyba najważniejszą zmianą jest nowa matryca głównego aparatu. Teraz ma 50 MP (zamiast 48). Zmienił się także design boków obudowy. Wszystkie te zmiany sprawiają, że A35 coraz mniej różni się od tegorocznego droższego modelu. Chyba największą różnicą pomiędzy tymi telefonami staje się metalowa rama zastosowana w modelu droższym. W A35 rama jest plastikowa. A35 ma też bardzo szerokie ramki wokół swojego ekranu. Mniej znaczącą różnicą jest zastosowany procesor (Exynos 1380 5 nm versus 1480 4 nm) - wyniki A55 w AnTuTu są tylko nieznacznie lepsze (o około 100 tys. punktów).

    Design

    Smartfony z serii A3X różnią się od serii A5X głównie tym, że ich ramka jest wykonana z tworzywa sztucznego, a nie z aluminium. Z przodu ekran chroni szkło Gorilla Glass Victus+, czyli takie samo jak w modelu A55. Tył to także szkło Gorilla. Wszystkie modele z serii A3X i A5X spełniają normę IP67, czyli można je zanurzać w wodzie.

    A35 wygląda bardzo dobrze, szczególnie jego prawa krawędź oraz prosty tył bez wyspy aparatów, nawiązujący bezpośrednio do serii S. Nasz A35 miał bardzo odważny żółty kolor. W sklepach jest także jeszcze bardziej „odpalona” wersja w różu. Tradycjonaliści wybiorą granat lub bardzo jasny błękit. Przyjemnym bonusem jest mocny i dobrej jakości dźwięk z głośników stereo.

    Wyświetlacz

    Ekran w A35 to duży 6,6-calowy wyświetlacz FHD+ Super AMOLED Infinity-O. Odświeżanie może być adaptacyjne do 120 Hz lub ustawione na sztywno na 60. Maksymalna jasność do 1000 nitów (w trybie Vision Booster, który podbija jasność w świetle słonecznym). Ekran ma bardzo dobrą jakość, a jego chyba jedyną wadą są nieco archaiczne, grube ramki. A35 wspiera prosty tryb Always on Display.

    Wydajność i system operacyjny

    Smartfony Samsunga kupuje się teraz coraz częściej ze względu na długie wsparcie koreańskich smartfonów. Nie dotyczy to tylko drogich modeli. Seria A otrzymuje 4 kolejne generacje sytemu operacyjnego i 5 lat aktualizacji zabezpieczeń. A35 jest też zgodny ze standardem Samsung Knox, choć Samsung zaznacza, że jest to wsparcie ograniczone, nie takie jak w serii Galaxy S.

    W A35 działa najnowszy Android 14 z nakładką One UI 6.1. Pod koniec kwietnia zabezpieczenie Androida było z 1 lutego.

    Nakładka One UI jest dopracowana, czytelna i działa bardzo płynnie. Z dodatkowych funkcji znajdziemy m.in. Quick Share, Music Share, Łącze do Windows, Multi Control, Smart View. Są paski boczne, otwieranie aplikacji w oknach i obsługa gestów. Ustawień nie jest tak wiele jak w serii Galaxy S, ale gadżeciarze i tak powinni być zadowoleni.

    Jeśli chodzi o wydajność to A35 oferuje nam w AnTuTu powyżej 610K punktów. Benchmark był uruchomiony w wersji lite ze względu na niską moc smartfonu. W środku pracuje procesor Exynos 1380 wykonany w technologii 5 nm. W A55 jest układ 1480 wykonany w technologii 4 nm. Rok wcześniej, w A34 pracował układ Mediatek Dimencity 1080 6 nm. Procesor jest wspomagany przez 8 GB RAM oraz 256 GB pamięci na pliki. Jest WiFi 6 i 5G.

    Zestaw aparatów

    A35 5G ma nieco inny zestaw aparatów niż jego „rywale” z koreańskiej stajni. W porównaniu do modelu A34 mamy główny aparat z matrycą 50 MP (taki jak w A55) zamiast 48 MP (taki jest w A34). W porównaniu do droższego A55 mamy szeroki kąt z matrycą 8 MP zamiast 12 MP. Można uznać, że są to różnice bez większego znaczenia. A35 5G należy do średniej półki smartfonów, więc nie spodziewaliśmy się po nim fotograficznych wodotrysków. Okazuje się jednak, że zdjęcia z koreańskiego średniaka są naprawdę bardzo dobre – i to zarówno, w dzień jak i w nocy.  Jest wiele szczegółów, mają świetne kolory i przypominają jakością zdjęcia, jakie znamy z serii Galaxy S. Sprawnie działa także HDR. Oczywiście nie mamy do dyspozycji tak dużych powiększeń jak w „eskach” (jest tylko cyfrowy zoom 2X-10X). Telefon domyślnie zapisuje zdjęcia w jakości 12 MP. A35 nie oferuje jeszcze rozbudowanych usług AI znanych z najdroższych smartfonów Galaxy, ale w galerii bez najmniejszego problemu możemy usunąć niechciany fragment zdjęcia. W aparacie mamy też specjalne filtry dostarczone przez Snapchata. Bardzo sporą niespodzianką jest to, że A35 nagrywa doskonałej jakości filmy 4K. Są bardzo stabilne i szczegółowe. Jakość wideo na średniej półce zwykle kulała, a w A35 jest naprawdę znakomicie. Przy nagrywaniu wideo działają systemy Super HDR, OIS i cyfrowa stabilizacja nagrań VDIS.

    Oprócz głównego aparatu i szerokiego kąta mamy także aparat makro 5 MP oraz selfie 13 MP (niestety bez OIS i autofocusa).

    Bateria

    Bateria w A35 5G ma standardową pojemność 5000 mAh. Zapewnia to pracę smartfonu przez 1-2 doby, w zależności od tego jakim użytkownikiem smartfonu będziemy. Jeśli chodzi o proces ładowania to jak zwykle Samsung nie zasługuje na dodatkowe punkty. W pudełku nie znajdziemy ładowarki (jest tylko kabel USB-C), a maksymalna moc ładowania smartfonu to 25W. Po podłączeniu mocnej ładowarki OnePlus telefon wyświetlił, że naładuje się za ponad 2 godziny.

    Podsumowanie

    A35 kosztuje w wersji 128 GB około 1650 zł. A34 można teraz kupić za 1300 zł. A55 to już wydatek na poziomie 2100 zł. A54 kosztuje 1700 zł. Wybór jest więc trudny, ale chyba najmniej opłacalnym zakupem będzie A55, który naprawdę niewiele różni się od naszego testowego A35 5G. A35 to świetny smartfon, który zaskakuje swoją dobrą jakością i dopracowaniem. Przede wszystkim należy go docenić za design, dopieszczony system operacyjny, 5G i wyświetlacz. Wielkie brawa należą się za jakość zdjęć i nagrań wideo w jakości 4K. Lekka krytyka należy się za szerokie ramki wokół ekranu (mi one w ogóle nie przeszkadzają), a na wielką naganę Samsung zasłużył (jak zwykle od wielu lat) za super wolne ładowanie baterii. Samsunga Galaxy A35 5G polecamy z czystym sercem.

  • Samsung Galaxy A15 – test najtańszego smartfonu Samsunga serii A

    Samsung Galaxy A15 jest aktualnie najtańszym modelem koreańskiego producenta z serii A. Jego cena wynosi 899 zł. W tym roku smartfony z serii Galaxy A mają więcej nowości niż zazwyczaj. Po raz pierwszy najniższy model otrzymał wyświetlacz Super AMOLED z odświeżeniem 90 Hz zamiast ekranu IPS. Model A15 został wyposażony w bardziej wydajny procesor Helio 99 oraz oferuje szybsze ładowanie o mocy 25W zamiast standardowych 15W. Specyfikacja A15 odpowiada obecnie temu, co rok temu oferował wyższy model A24, co świadczy o znacznym postępie w rozwoju serii A.

    Design

    A15 ma obudowę w całości wykonaną z tworzywa. Design smartfonu silnie koresponduje z wyższymi modelami Samsunga. Mam tu na myśli przede wszystkim 3 obiektywy aparatów osobno wystające ponad obudowę oraz płaski design. Charakterystycznym elementem łączącym serię A jest zgrubienie na prawej krawędzi ramy w miejscu umieszczenia przycisków zasilania i regulacji głośności. Lepiej to wygląda w droższych modelach z ramą wykonaną z szczotkowanego aluminium, ale i tu dodaje charakterystyczny akcent.

    Tył obudowy jest wykonany z połyskliwego tworzywa i łatwo się brudzi. Obudowa nie ma normy uszczelnienia, która jest zarezerwowana dla wyższych modeli telefonów. Na dolnej krawędzi znajdziemy gniazdo słuchawkowe oraz pojedynczy monofoniczny głośnik, który dostarcza mocny dźwięk, jednak jego jakość, szczególnie na maksymalnym poziomie głośności, pozostawia wiele do życzenia. Głośnik bardziej nada się do prowadzenia rozmów głośnomówiących i słuchania audycji niż słuchania muzyki. Czytnik linii papilarnych został umieszczony na przycisku zasilania. Działanie czytnika jest wystarczająco szybkie i powtarzalne, aby proces odblokowania był komfortowy. Możliwe jest także odblokowanie telefonu za pomocą twarzy.

    Wyświetlacz

    A15 to pierwszy model od początku serii, który otrzymał ekran Super AMOLED i to od razu z podwyższonym odświeżaniem 90 Hz. Jest to więc kluczowa zmiana, która wnosi nową jakość. Ekran ma przekątną 6,5 cala, rozdzielczość FHD+ 2340 x 1080 pikseli oraz maksymalną jasność dochodzącą do 800 nitów. To dobre parametry wyświetlacza dla niedrogiego telefonu. Są też niezbędne ustawienia dla ochrony oczu, możliwość dostosowania kolorów i balansu bieli.

    Brakuje jednak wsparcia dla standardów wideo HDR oraz funkcji dostosowania odświeżania ekranu do wyświetlanej treści. Ustawienie 90 Hz spowoduje zablokowanie na takim odświeżaniu na stałe, nawet gdy wyświetlany jest tylko pulpit. Nie ma też funkcji always on display.

    Specyfikacja i system

    Galaxy A15 jest wyposażony w niemal dwuletni procesor Mediatek Helio G99, posiada 4 GB pamięci RAM oraz 128 GB przestrzeni na dane, z możliwością rozszerzenia za pomocą karty micro SD. Trudno oczekiwać, aby najniższy model w serii oferował coś wywołującego pozytywne zaskoczenie. W benchmarku Antutu A15 uzyskał 385 tysięcy punktów. To blisko końca stawki, ale pokonał podobnie wycenione modele realme C67, który uzyskał 312 tysięcy punktów oraz TCL 40 NXTPAPER 5G, który uzyskał 350 tysięcy punktów.

    Wydajność jest wystarczająca, aby zapewnić komfort użytkowania i umożliwić relaks przy grach mobilnych. Większość czasu animacje systemowe są płynne. Czasem zdarzy się spadek płynności, ale nie na długo.

    Pakiet komunikacyjny A15 obejmuje LTE, WiFi ac, Bluetooth 5.3 oraz NFC. Lokalizacja jest oparta o systemy GPS, GALILEO, GLONASS, BDS i QZSS.

    Zestaw czujników obejmuje akcelerometr, czujnik światła i kompas cyfrowy. Czujnik zbliżeniowy jest wirtualny, a żyroskopu nie ma w ogóle. Konsekwencją braku żyroskopu jest brak możliwości rozglądania się w wideo 360 za pomocą przechylania telefonu.

    Galaxy A15 działa pod kontrolą najnowszego Androida 14 i nakładki systemowej Samsunga OneUI 6.0. To najnowsza wersja OneUI przed wprowadzeniem funkcji AI, która nosi numer 6.1. Samsung jest obecnie liderem wspierania i aktualizowania oprogramowania. A15 nie ma aż tak długiego wsparcia jak droższe modele, ale producent obiecuje 4 nowe wersje systemu i 5 lat aktualizacji zabezpieczeń. W momencie pisania recenzji zabezpieczenia na A15 są zaktualizowane do wersji z marca, czyli są aktualne.

    Nakładka OneUI ma większość funkcji, które Samsung oferuje na innych swoich telefonach. Cięcia w najniższym modelu objęły funkcję AOD oraz brak DeX, co jest zrozumiałe, bo funkcja pracy desktopowej po podłączeniu monitora wymaga znacznie większej wydajności niż tradycyjny pulpit telefonu.

    Zestaw aparatów

    Samsung ma trzy obiektywy z tyłu obudowy, każdy oprawiony osobno niczym w S24 i choć każdym z tych trzech aparatów da się robić zdjęcia (nie ma tu aparatu do detekcji głębi sceny), to tylko jeden z nich oferuje zadowalającą jakość zdjęć.

    Specyfikacja:

    • 50 MP, f/1.8, AF – główny aparat
    • 5 MP, f/2.2 – aparat ultraszerokokątny
    • 2 MP, f/2.4 – aparat do makro
    • 13 MP, f/2.0 – przedni aparat do selfie

    Zdjęcia z głównego aparatu są zadowalające pod względem szczegółowości. Brakuje im trochę rozpiętości tonalnej w niektórych sytuacjach. W dobrych warunkach oświetleniowych zdjęcia są w porządku, w słabszym świetle pojawią się wyraźnie większa ilość szumu. Większa niż w wyższych modelach smartfonów. Zdjęcia zachodu są dla aparatu wymagające, aby pogodzić jasne niebo i cienie. Podobnie można ocenić przedni aparat do selfie, który również oferuje sensowną jakość.

    Zdecydowanie gorzej wypadają pozostałe dwa aparaty – ultraszerokokątny i do zdjęć makro. Oba mają niską rozdzielczość, niedużą szczegółowość i są bardzo wrażliwe na słabsze warunki oświetleniowe. W idealnych warunkach mają coś do zaoferowania, ale i tak będzie widać po nich ziarnistość i mniej nasycone kolory. Gdy światła jest mniej oba aparaty stają się po prostu bezużyteczne.

    A15 umożliwia nagrywanie wideo w jakości 1080p przy 30 klatkach na sekundę. Galaxy oferuje dobrą jakość dźwięku i na tym kończą się zalety. Wideo pozbawione jest stabilizacji. Nie ma możliwości przełączania się podczas nagrywania pomiędzy aparatami. Jakość nagrań z szerokiego kąta przypomina kamery do monitoringu, na dodatek nie z najwyższej półki.

    Bateria

    Samsung A15 w tym roku dostał ładowanie większej mocy 25W, zamiast 15W jak było w starszych modelach z tej serii. Chociaż 25W w skali rynku mobilnego nikogo nie zaskakuje, to wśród telefonów Samsunga to prawie najszybsze ładowanie jakie jest dostępne. Taką samą moc obsługuje S24 czy S23 FE. Trudno więc było oczekiwać więcej. Trzeba jednak pamiętać, że ładowarki nie ma w zestawie.

    Bateria ma pojemność 5000 mAh, w więc całkiem dużo jak na niewielki model smartfonu. Ponownie, S24 ma mniejszą pojemność 4000 mAh.

    W naszym teście strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawiona na połowę po 15 godzinach A15 miał jeszcze 16% baterii. Można się więc spodziewać blisko 18 godzin strumieniowania wideo. Biorąc pod uwagę, że starszy i nisko pozycjonowany procesor nie jest tak dobrze zoptymalizowany pod kątem dekodowania mediów jak nowsze konstrukcje, to naprawdę dobry wynik, jeden z lepszych w tej klasie smartfonów.

    Gdy podłączymy telefon do kompatybilnej ładowarki w pół godziny naładujemy niecałą połowę baterii, a do naładowania do pełna potrzeba około jednej godziny i 20 minut.

    Podsumowanie

    Samsung Galaxy A15 to niedrogi smartfon, który dobrze spełnia podstawowe zadania. Oferuje zwykle płynne działanie, sensowne zdjęcia z głównego aparatu i przede wszystkim pewne i dość długie wsparcie oprogramowania przez producenta. W tym roku podstawowy model z serii A dostał dwie ważne dla użytkownika nowości, niedostępne w A14 i wcześniejszych odsłonach – ekran Super AMOLED z odświeżaniem 90 Hz oraz ładowanie 25W. Zrównał się w ten sposób specyfikacją z wyższym modelem z ubiegłego roku – A24. Oba elementy w znaczący sposób podnoszą komfort korzystania z telefonu.

    Wśród najważniejszych braków należy wymienić: brak always on display, brak żyroskopu umożliwiającego pełną obsługę filmów 360, brak stabilizacji wideo i przeciętny monofoniczny głośnik. Brak uszczelnienia obudowy to bardziej cecha tej półki cenowej.

    Cieszy natomiast, że nie zabrakło NFC i możemy za pomocą A15 zapłacić zbliżeniowo. Zaletą A15 jest także design spójny z wyższymi modelami tego producenta. Jeśli nie mamy wygórowanych wymagań, A15 powinien sprawdzić się bez problemu.

    Standardowa wersja Galaxy A15, oferująca tylko LTE (bez 5G), jest dostępna w sprzedaży detalicznej za 899 zł. Istnieje również wersja Galaxy A15 5G przeznaczona dla operatorów komórkowych, różniąca się jedynie procesorem wspierającym 5G, który jest nieznacznie mniej wydajny. A15 5G ma procesor Mediatek Dimensity 6100+ zamiast Mediateka Helio G99. Wsparcie dla 5G jest teraz bardzo ważne - szczególnie dla operatorów.

    Smartfon otrzymaliśmy do testów od firmy Samsung Polska.

  • Takie zdjęcia robi Samsung Galaxy A35 5G

    A35 5G ma nieco inny zestaw aparatów, jak jego „rywale” z koreańskiej stajni.

    W porównaniu do modelu A34 mamy główny aparat z matrycą 50 MP (taki jak w A55) zamiast 48 MP (taki jest w A34). W porównaniu do droższego A55 mamy szeroki kąt z matrycą 8 MP zamiast 12 MP. Można więc powiedzieć, że są to różnice bez większego znaczenia.

    A35 5G należy do średniej półki smartfonów, więc nie spodziewaliśmy się po nim fotograficznych wodotrysków. Okazuje się jednak, że zdjęcia z koreańskiego średniaka są naprawdę bardzo dobre – i to zarówno, w dzień jak i w nocy. 

    Jest wiele szczegółów, mają świetne kolory i przypominają jakością zdjęcia, jakie znamy z serii Galaxy S. Oczywiście nie mamy do dyspozycji tak dużych powiększeń jak w „eskach” (jest tylko cyfrowy zoom 2X).

    Telefon domyślnie zapisuje zdjęcia w jakości 12 MP.

    A35 nie oferuje jeszcze rozbudowanych usług AI znanych z najdroższych smartfonów Galaxy, ale w galerii bez najmniejszego problemu możemy usunąć niechciany fragment zdjęcia. W aparacie mamy też specjalne filtry dostarczone przez Snapchata.

    Bardzo sporą niespodzianką jest to, że A35 nagrywa doskonałej jakości filmy 4K. Są bardzo stabilne i szczegółowe. Jakość wideo na średniej półce zwykle kulała, a w A35 jest naprawdę znakomicie.

    Przy nagrywaniu wideo działają systemy Super HDR, OIS i cyfrowa stabilizacja nagrań VDIS.

    Oprócz głównego aparatu i szerokiego kąta mamy także aparat makro 5 MP oraz selfie 13 MP (niestety bez OIS i autofocusa).

    Smartfon otrzymaliśmy do testów od firmy Samsung Polska.

    Przykładowe zdjęcia:

  • Test realme Note 50 - to smartfon za 299 złotych – szkoda, że nie ma NFC

    Jak tani może być smartfon, aby nadal można było z niego komfortowo korzystać? Odpowiedź na to pytanie może dostarczyć bohater dzisiejszego testu - realme Note 50, który w dniu premiery kosztuje jedynie 299 zł. To najtańszy smartfon, jaki trafił w moje ręce, a przedział cenowy poniżej 300 zł kojarzył mi się dotąd raczej z klasycznymi telefonami z klawiaturą. Wystarczy przypomnieć, że nowa Nokia 3310 z 2017 roku debiutowała z ceną 269 zł, raptem 30 zł taniej niż realme Note 50. Chociaż początkowo sceptycznie podchodziłem do tak taniego telefonu to realme jest zdecydowanie bliższy kilkakrotnie droższym modelom niż sądziłem.

    Design

    Szczerze mówiąc, nie rozróżniłbym realme od smartfonów trzykrotnie od niego droższych bazując na samym wyglądzie i materiałach. Note 50 wygląda tak samo, jak telefony za 1000 zł. Ma nawet normę uszczelnienia obudowy IP54, która gwarantuje zabezpieczenie przed zachlapaniem.

    Note 50 ma wbudowany w przycisk zasilania czytnik linii papilarnych, który działa szybko i niezawodnie. Jest też gniazdo słuchawkowe. Głośnik jest monofoniczny i umieszczony na dolnej krawędzi. Trudno mieć jednak pretensje do telefonu za 299 zł, że nie ma głośników stereo podczas gdy debiutujący z ceną 1899 zł Honor Magic 6 Lite ma bardzo podobnej jakości monofoniczny głośnik.

    Tył obudowy ma dwutonowe wykończenie - trzy czwarte powierzchni jest matowe, a jedna czwarta połyskliwa, z brokatem zatopionym w tworzywie. Realme celowo chce sprawiać wrażenie, że ma trzy obiektywy aparatów, co w tej cenie nie mogłoby być prawdą.

    Wyświetlacz

    Jakiś czas temu, tak tani smartfon miałby ekran TN o tragicznej jakości, który dramatycznie zmieniał kolory i jasność, gdy patrzyliśmy na niego pod kątem. Realme Note 50 nie tylko ma wyświetlacz IPS, ale oferuje także podwyższone odświeżanie 90 Hz. Co prawda jego rozdzielczość jest niższa niż standardowe FHD. Note 50 ma rozdzielczość HD+ 1600 x 720 pikseli. Przy przekątnej 6,74 cala przekłada się to na gęstość pikseli na poziomie 260 PPI. Na pierwszy rzut oka nie da się jednak tego zauważyć, że rozdzielczość jest niższa. Nawet ramki są zaskakująco wąskie, poza tzw. brodą, która jest faktycznie szersza niż dzisiejszy standard. Za to pozostałe trzy boki mają cieńsze ramki niż niektóre modele ze średniej półki.

    Głównym ograniczeniem realme będzie maksymalna jasność 560 nitów. To nie jest zły wynik dla najniższej półki cenowej. W pomieszczeniach i pochmurny dzień jasność jest zupełnie wystarczająca. Za to w słoneczny, letni dzień będziemy mieć czasem poczucie obniżonego komfortu spowodowanego gorszą czytelnością w bezpośrednim świetle słonecznym.

    Warto również zaznaczyć, że wydajność telefonu nie pozwala w pełni wykorzystać odświeżania 90 Hz, aby osiągnąć wrażenie wyjątkowo płynnego działania. Często wczytywanie przewijanej listy powoduje gubienie klatek animacji. Po chwili wszystko wraca do płynnego działania.

    Specyfikacja

    Realme Note 50 wyposażono w ośmiordzeniowy procesor Unisoc Tiger T612, który został wykonany w archaicznym procesie technologicznym 12 nm. Procesor wspomaga zaledwie 3 GB RAM oraz 64 GB na system i pliki w standardzie еMMC 5.1. Pamięć można rozszerzyć dedykowanym slotem na kartę micro SD.

    W teście wydajności Antutu realme Note 50 osiąga całkiem przyzwoity wynik 235 tysięcy punktów. Dla porównania prawie trzykrotnie droższy realme C67 jest tylko o 30% wydajniejszy osiągając 312 tysięcy punktów w Antutu. Natomiast C67 jest dostępny z 6 lub 8 GB RAM, podczas gdy Note 50 oferuje w najlepszym wypadku połowę tej ilości pamięci. To jest moim zdaniem kluczowe ograniczenie tego telefonu - 3 GB RAM na dzisiejsze standardy to naprawdę niedużo i sądzę, że właśnie RAM stanowi wąskie gardło przy uruchamianiu aplikacji i przełączaniu ekranów. Prawie wszystko co uruchomimy potrzebuje sekundy albo dwóch, aby osiągnąć płynność, wtedy dane są dopiero wczytywane do RAMu. Gdyby wąskim gardłem był procesor, płynność nie poprawiłaby się po chwili, tylko zostawała na tym samym poziomie. W praktyce wydajność procesora pozwala nawet bez poważniejszych problemów cieszyć się większością gier mobilnych. Nawet PUBG Mobile da się uruchomić całkiem płynnie na najniższych ustawieniach graficznych.

    W telefonie nie ma 5G. Pakiet łączności obejmuje LTE, WiFi ac i Bluetooth 5.0. Jednym z kluczowych braków Note 50 jest NFC – niestety tym telefonem nie zapłacimy zbliżeniowo. Lokalizacja jest ustalana za pomocą systemów GPS, GLONASS i GALILEO. Zestaw czujników obejmuje akcelerometr, czujnik zbliżeniowy i kompas cyfrowy. Brak żyroskopu sprawia, że nawigacja w wideo 360° jest bardzo nieprecyzyjna.

    System

    Realme działa na systemie Android 13, czyli na wersji o jeden numer starszej niż najnowsza. Zabezpieczenia są za to aktualne i pochodzą z marca. Mimo wszystko w przypadku tak taniego telefonu nie spodziewałbym się priorytetowego ani długiego wsparcia producenta.

    Jak wspomniałem, system nie działa całkiem płynnie i głównej przyczyny dopatruje się nie w wydajności procesora, tylko 3 GB RAM.

    Poza tą umiarkowaną niedogodnością, wszystko działa w realme wystarczająco dobrze, aby móc w pełni wykorzystać wszystkie funkcje współczesnego smartfonu. Nie znajdziemy tu jednak wielu wartych wymienienia dodatków. Główną funkcją przyciągającą uwagę jest minikapsuła, będąca odpowiednikiem dynamicznej wyspy znanej z urządzeń Apple. Część powiadomień wyświetlana jest w taki sposób, jakby rozwijały się z wycięcia na przedni aparat. Ma to znaczenie tylko estetyczne, ale jest miłym dodatkiem. Minikapsuła może informować o stanie baterii, odtwarzanych utworach muzycznych, pogodzie, wykorzystaniu danych i statystyce zrobionych kroków.

    Aparat

    Pomimo obecności trzech obiektywów na obudowie, realme Note 50 posiada tylko jeden funkcjonalny aparat. Drugi ‘obiektyw’ to w rzeczywistości atrapa, a nie aparat do makro czy inny użyteczny dodatek. W miejscu trzeciego obiektywu znajduje się doświetlająca dioda LED.

    Tylny aparat ma rozdzielczość 13 megapikseli, jasność obiektywu F/2.2 i ustawia ostrość za pomocą detekcji fazy PDAF. Potrafi nagrywać wideo 1080p w 30 klatkach na sekundę.

    Przedni aparat ma rozdzielczość 5 megapikseli i jasność obiektywu F/2.2.

    Jakość zdjęć wykonanych realme Note 50 nie jest zachwycająca. Aby zdjęcia były dobrej jakości, wymagane są naprawdę dobre warunki oświetleniowe – nie może być ani za ciemno, rozpiętość tonalna sceny nie może być zbyt duża, ani balans bieli nie może zbyt odbiegać od światła dziennego. Dość łatwo jest zrobić poruszone zdjęcie, niekoniecznie w nocy. Obrazom brakuje klarowności i nasyconych kolorów. Są bardziej na potrzeby archiwizacji niż zaspokojenia potrzeb estetycznych.

    Z drugiej strony, aparat spełnia swoją funkcję. Dzięki detekcji fazy nie ma problemów z ustawianiem ostrości, co kiedyś w najtańszych smartfonach było standardem. A nie ma nic bardziej frustrującego niż nieudane próby zrobienia zwykłego zdjęcia. Tego problemu realme unika.

    Nagrywane wideo w rozdzielczości 1080p nie jest wystarczająco szczegółowe i brakuje mu stabilizacji - choć nie zachwyca, to również spełnia swoją podstawową funkcję.

    Bateria

    Realme Note 50 jest wyposażony w baterię o pojemności 5000 mAh. Do zestawu dołączona jest ładowarka o podstawowych parametrach, oferująca ładowanie o mocy 10W.

    W naszym teście strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na 50% telefon rozładował się do 10% po upływie 18 godzin. Można więc liczyć na blisko 20 godzin odtwarzania wideo z sieci. Jest to dobry wynik, niezależnie od półki cenowej. Trzeba tylko pamiętać, że połowa jasności ekranu realme to bardziej ¼ jasności wyświetlacza modelu ze średniej półki.

    Podsumowanie

    Chociaż realme Note 50 ma pewne braki i kompromisy, to w ogólnym rozrachunku pozytywnie mnie zaskoczył. W cenie 299 zł spodziewałem się problemów na każdym polu, a okazało się, że nie ma ich wcale tak dużo. Jakość wykonania i wyświetlacz, a nawet grubość jego ramek są nie do odróżnienia w porównaniu do kilkakrotnie droższych smartfonów. Przy czym kilkakrotnie droższy to smartfon za około 1000 złotych. Czas działania na baterii również jest dobry. Pozytywnie zaskakuje oficjalna norma uszczelnienia IP54 oraz szybki czytnik linii papilarnych.

    Głośnik monofoniczny to nie wada, lecz cecha, której należało się w tym przedziale cenowym spodziewać. Największe minusy realme to brak NFC oraz ograniczona ilość pamięci RAM wynosząca zaledwie 3 GB. Nie da się tym telefonem płacić zbliżeniowo i uruchamianie nowych aplikacji gubi klatki animacji przez pierwsze sekundy działania. Trzeba też pamiętać, że aparat spełnia podstawową funkcję archiwizacji i zdjęcia raczej nikogo nie zachwycą. Poza tymi aspektami z Note 50 da się korzystać w bardzo podobny sposób do droższych modeli smartfonów, co w cenie 299 zł uważam za duże osiągnięcie producenta. Szczególnie zaskakująca okazała się jakość wyświetlacza. Doświadczenia sprzed lat kazały mi oczekiwać czegoś znacznie gorszego i miło się rozczarowałem.

    Realme zapewne dokłada do tego modelu, ale za wszelką cenę chce zwiększyć ilościowy udział w polskim rynku. Zapewne konkurenci za chwilę również prowadzą do swojej oferty taki „socialny” smartfon.

    Smartfon otrzymaliśmy do testów od firmy realme Polska.

  • Baseus Blade HD 100W – test mocnego powerbanka do laptopa i nie tylko

    Szybki rozwój rynku mobilnego stawia przed powerbankami nowe wymagania. Dziś możemy już nie tylko nimi szybciej naładować swój telefon, ale także zasilić z USB C mobilną konsolę taka jak Nintendo Switch lub Steam Deck, a nawet naładować w ten sposób laptopa.

    Powerbank Baseus Blade HD 100W został stworzony z myślą o takich urządzeniach. Skrót HD oznacza wysoką gęstość energii (ang. high density), co pozwoliło na zmniejszenie rozmiaru o 17% i wagi o 10% w porównaniu do poprzedniego modelu Baseus Blade 100W. Sprawdźmy czy powerbank Baseus podoła wymaganiom jakie stawiają przed nim najnowsze urządzenia mobilne.

    Design

    Baseus Blade HD 100W ma niestandardowy wśród powerbanków kształt – jest płaski i smukły. Proporcjami przypomina raczej książkę, podczas gdy inne tego typu urządzenia mają kształt bardziej przypominający pudełko z telefonem. Baseus Blade HD 100W ma wymiary 134 x 134 x 20 mm, a jego waga to 443 gramy. Proporcje Blade HD bardziej sprzyjają noszeniu go w plecaku niż w kieszeni. W moich dżinsach mieści się na styk.

    Na jednej z krawędzi znajdują się 4 złącza USB: 2 x USB-A i 2 x USB-C. Jest także przycisk zasilania. Na spodzie powerbanku znajdują się gumowe nóżki, które zabezpieczają przed rysowaniem się obudowy i powodują, że Baseus nie ześlizguje się z gładkich powierzchni.

    Na wierzchniej stronie znajduje się wyświetlacz. Na nim można znaleźć następujące informacje:

    • Procent naładowania
    • Napięcie ładowania
    • Natężenie prądu
    • Czas do naładowania lub rozładowania

    Gdy włączymy Blade HD i nie są do niego podłączone żadne kable, wyświetli się tylko procent naładowania wbudowanego akumulatora. Gdy podłączymy Baseusa do ładowarki wyświetli parametry z jakimi się ładuje i szacowany czas do pełnego naładowania bazując na bieżących parametrach. Gdy z kolei podłączymy do powerbanka urządzenie do naładowania wyświetlone zostaną parametry ładowania i czas do pełnego rozładowania (nie do naładowania urządzenia).

    Wyświetlacz jest ciemny i trudny do odczytania w świetle słonecznym. Jest to element, który można byłoby poprawić. Informacje wyświetlane przez Baseusa są pomocne i praktyczne. Łatwo zweryfikować, czy ładujemy telefon lub sam powerbank z optymalną mocą.

    Producentowi należy się zdecydowana pochwała za precyzyjne opisanie standardów i parametrów na obudowie. Każde gniazdo ma obok szczegółowe informacje, a od spodu znajdziemy dane uwzględniające takie dane jak pojemność 74 Wh oraz sprawność konwersji energii wynoszącą 75%. Większość producentów nie dostarcza kompletnych informacji o parametrach swoich powerbanków.

    Parametry ładowania

    Powerbank Baseus Blade HD 100W można ładować z mocą do 60W, co jest odzwierciedlone na wyświetlaczu parametrami 20V i 3A. Wyświetlacz wskaże, że czas potrzebny do pełnego naładowania powerbanku wynosi 59 minut. Należy jednak pamiętać, że szacowany czas nie uwzględnia wolniejszego ładowania, które ma miejsce w miarę zbliżania się do 100% pojemności. Faktyczny czas ładowania do pełna to około 1,5 godziny. W godzinę uzyskamy około 80% pojemności.

    Oba gniazda USB C obsługują do 100W mocy ładowania, gdy jest podłączone tylko jedno z nich. Gdy podłączymy oba, jedno oferuje 65W a drugie 30W. Każde gniazdo USB ma moc 30W. Możemy też ładować powerbank z maksymalną mocą i wówczas drugie USB C będzie przekazywać energię dalej z mocą 30W.

    Zgodnie z deklaracją producenta, Blade HD wspiera następujące protokoły szybkiego ładowania:

    • Quick Charge
    • Power Delivery
    • Samsung AFC Adaptive Fast Charge
    • Huawei SCP Super Charge Protocol
    • Huawei FCP Fast Charge Protocol

    Zweryfikowaliśmy to naszym testerem USB:

    Jak widać na zdjęciu wszystkie zadeklarowane przez producenta standardy zostały wykryte. Baseus Blade HD 100W nie wspiera jednak standardów VOOC i Super VOOC, stosowanych przez OPPO, OnePlus i realme. Niewspierane jest też Quick Charge 4.0+ i 5.0 oraz bardzo rzadko spotykane u nas PumpExpress opracowane przez Mediateka i używane w egzotycznych u nas telefonach Meizu.

    Przetestowaliśmy także kabel dostarczany przez Baseusa w zestawie z powerbankiem:

    Jest to pełnoprawny przewód Power Delivery z wbudowanym chipem, obsługujący 100W ładowanie.

    Zwracamy jednocześnie uwagę, że gniazda USB A nie obsługują standardu PD, co jest zgodne ze specyfikacją - to standard zarezerwowany dla kabli USB C. Duże gniazdo USB w powerbanku nie obsługuje także Quick Charge 4.0.

    Na koniec warto wspomnieć, że Blade HD ma specjalny tryb małego obciążenia, który blokuje funkcje automatycznego wyłączania, gdy powerbank nie wykryje odpowiednio dużego obciążenia. Tryb ten może być przydatny do naładowania urządzeń pobierających bardzo mało prądu albo podłączenia niewielkiego światła LED zasilanego z USB. Należy tylko pamiętać, że w tym trybie powerbank będzie aktywny aż do całkowitego rozładowania, nawet jeśli nie będzie w użyciu. Trzeba więc pamiętać, aby go ręcznie wyłączyć.

    Jak to jest z tym 100W mocy?

    Powerbank Baseus Blade HD 100W jest reklamowany jako obsługujący dostarczanie mocy do 100W włącznie. Ma ten parametry w nazwie i na wierzchu obudowy. Jak z tym jest w praktyce?

    Niestety nie mamsztucznego obciążenia zdolnego wygenerować zapotrzebowanie na 100W ani urządzenia z USB C wymagającego takiej mocy do ładowania. Można jednak znaleźć w sieci testy wykonane na profesjonalnym sprzęcie serwisowym, które mówią, że Baseus nie jest w stanie rozładować się do zera zapewniając 100W mocy. Po kilkunastu minutach pracy pod takim obciążeniem wyłącza się, prawdopodobnie z powodu zadziałania zabezpieczenia termicznego.

    Tę kwestię można rozpatrywać z dwóch perspektyw. Z jednej produkt nie dowozi kluczowego parametru, który ma w nazwie, co jest niewątpliwe poważnym problemem. Ponadto, zamiast zmniejszyć prąd ładowania, urządzenie po prostu się wyłącza, co można uznać za mało eleganckie rozwiązanie. Aby go ponownie uruchomić trzeba odłączyć wtyczkę USB i ponownie ją podłączyć.

    Z drugiej strony, jeśli odstawić na bok obietnice producenta i skupić się na porównaniu z konkurencją, to Baseus się wciąż broni. Oferuje wysoką sprawność, niewielkie w stosunku do możliwości i pojemności rozmiary i doskonale ładuje każde urządzenie do 70W zapotrzebowania na energię. Nawet wśród laptopów z USB C wiele nie wymaga mocy 100W. Wówczas Baseus sprawdzi się doskonale.

    Podsumowanie

    Baseus Blade HD 100W to powerbank dla wymagających użytkowników. Nie tylko szybko naładuje smartfony, ale także bardziej wymagające urządzenia jak konsole mobilne i laptopy. Jego wyświetlacz powie nam z jakim prądem ładuje dane urządzenie oraz ile czasu zostało do pełnego rozładowania - lub odwrotnie, z jaką mocą ładowany jest sam Blade HD i ile czasu zostało do pełnego naładowania. Cztery gniazda USB pozwalają na wiele kombinacji zasilania. W zestawie dostajemy 100W kabel zgodny ze standardem Power Delivery oraz woreczek do przenoszenia, który zabezpieczy obudowę przed zarysowaniem. Płaska obudowa sprzyja przenoszeniu w torbie lub plecaku.

    Są dwie grupy użytkowników, którym nie można polecić Baseusa Blade HD 100W. Pierwsza to użytkownicy smartfonów OPPO, OnePlus i realme, bo powerbank nie obsługuje standardów ładowania VOOC i Super VOOC. Są inne powerbanki, które go obsługują - jeden z nich pojawi się w kolejnym naszym teście. Druga grupa to ta, która faktycznie potrzebuje mocy 100W nie przez kilkanaście minut, tylko do pełnego rozładowania. Tego niestety ten produkt nie oferuje, mimo obietnic producenta.

    Rekomendowana cena detaliczna Blade HD wynosi 369 zł. To niemało, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie może on sprostać kluczowej specyfikacji, którą ma w nazwie, chociaż wciąż mniej niż produkty najbardziej uznanych producentów. Natomiast w czasie pisania tego testu znalazłem ten powerbank w jednym z największych sklepów z elektroniką w Polsce za 279 zł. W tej cenie uważam, że Baseus jest zdecydowanie warty zakupu, choćby ze względu na wyświetlacz, 4 gniazda USB i możliwość zasilenia najbardziej wymagających konsol mobilnych.

    Urządzenie otrzymaliśmy do testów od firmy Baseus.

  • Takie zdjęcia robi Magic6 Pro – najnowszy flagowiec marki Honor – od dziś w Polsce

    Poprzedni flagowiec Honora zajmował przez jakiś czas pierwsze miejsce w rankingu DXOMARK. Nic więc dziwnego, że oczekiwania wobec następcy są duże. Główny aparat otrzymał nowszą matrycę o nazwie Super Dynamic Falcon Camera H9000 oraz zmienną przysłonę o jasności F/1.4-2.0. W Magic5 Pro przysłona była stała, o wartości F/1.6. Teleobiektyw to zupełnie nowa i jedyna tego typu konstrukcja. Samo powiększenie optyczne nie jest imponujące, bo zostało zmniejszone z 3,5x do 2,5x, za to matryca ma zawrotną rozdzielczość 180 megapikseli. To trzykrotnie więcej niż w teleobiektywach konkurencji. Siłą rzeczy crop i powiększenie cyfrowe musi tutaj grać istotną rolę. Jest też nowy tryb wykrywający ruch i mogący automatycznie wyzwolić migawkę. Producent podaje, że został wytrenowany na 8 milionach zdjęć różnych sportów. Automatyczne wykrywanie najlepszych momentów podczas fotografowania jest możliwe w przypadku siatkówki, deskorolki, koszykówki, skoku w dal, gimnastyki, pchnięcia kulą, tenisa, podnoszenia ciężarów, piłki nożnej, taekwondo oraz niektórych ruchów rozciągających.

    Pełna specyfikacja aparatów:

    • 50 MP, f/1.4-2.0, 27mm, Laser AF, PDAF, OIS – główny aparat
    • 180 MP, f/2.6, PDAF, OIS, 2.5x powiększenie optyczne – aparat peryskopowy z teleobiektywem
    • 50 MP, f/2.0, 13mm, 122˚, AF – aparat ultraszerokokątny robiący także zdjęcia marko
    • 50 MP, f/2.0, 22mm, AF, TOF 3D – przedni aparat do selfie

    Moją uwagę w Honorze zwróciły dwie rzeczy. Po pierwsze kąt widzenia głównego aparatu jest węższy niż w innych smartfonach. Wiele dzisiejszych modeli ma ekwiwalent ogniskowej 23 mm, a Honor ma 27 mm. Nie jest to ani zaletą, ani wadą - to cecha i kwestia preferencji użytkownika.

    Po drugie Honor wyjątkowo dobrze poradził sobie z bardzo dużą rozpiętością tonalną. Podczas fotografowania slajdów wyświetlanych podczas premiery na ogromnym ekranie częstą sytuacją było czarne tło i nieduży jasny punkt. We wszystkich innych smartfonach z którymi miałem do czynienia ten jasny punkt na automatycznym ustawieniu ekspozycji jest wypalony, całkiem biały i pozbawiony szczegółów. Dotyczy to nawet najnowszego S24 Ultra. Aby tego uniknąć konieczne jest ręczne zmniejszenie ekspozycji po dotknięciu ekranu na każdym zdjęciu o -2EV, albo przejście na tryb ręczny. Honor wszystkie te zdjęcia zrobił bezbłędnie w pełnym trybie automatycznym (bez dotykania do ekranu), zachowując nierozjaśnione czarne tło i poprawnie ustawiając ekspozycję w jasnym miejscu. Osiągał to dzięki algorytmom, bo na podglądzie kadru wszystko było wypalone, dopiero w galerii obrazy wyglądały tak jak powinny. Podkreślam również, że to nie było związane z wykrywaniem twarzy i na ponad 50 zdjęciach slajdów nie trafił się ani jeden z wypalonym fragmentem. To prawdziwa skokowa zmiana.

    Poza tym zestaw aparatów Honora jest wszechstronny i elastyczny. Proponowany przez aplikację zakres powiększeń od 0,5x do 5x sprawdza się w większości codziennych sytuacji, oferując bardzo dobrą jakość. Aparat reaguje szybko, zdjęcia są szczegółowe i jak wspomniałem mają dobrą rozpiętość tonalną. Moje odczucie jest takie, że algorytmy Samsunga w odpowiednich warunkach dają bardziej wyraziste i czystsze kolory, jednocześnie Honor radzi sobie lepiej w wielu sytuacjach, gdzie Samsung już nie daje rady, zwłaszcza w przypadku zdjęć z aparatu szerokokątnego oraz pośredniego powiększenia, gdzie Honor ma po prostu znacznie wyższą rozdzielczość.

    Teleobiektyw Honora mimo wysokiej rozdzielczości i obsługi 100x powiększenia nie da tak dobrych rezultatów w zakresach 20x-30x jak Samsung S24 Ultra. Za to w zakresie od 2,5x do x5 jest zauważalnie lepszy, szczególnie w słabszym oświetleniu.

    Magic6 Pro wyróżnia się także jakością i powiększeniem trybu makro. Zdjęcia są szczegółowe dzięki 50 megapikselowej matrycy aparatu szerokokątnego, który dzięki funkcji ustawiania ostrości może fotografować z bardzo bliska.

    Za to tryb automatycznego rejestrowania sportu i dynamicznych scen z pewnością nie nadaje do wszystkiego. Z jednej strony pozwala łatwo zarejestrować bez pomocy osób trzecich nasz podskok, jeśli ustawimy telefon na statywie. Nie uda się to jednak za każdym razem, a w przypadku kropli wpadającej do wody w moim wypadku aparat nie zareagował automatycznie ani razu. Podejrzewam, że w wymienionych przez producenta sportach, na których został wytrenowany sprawdza się lepiej.

    Magic6 Pro jest jednym z nielicznych smartfonów obok Samsunga, który pozwala przełączać obiektywy aparatów podczas nagrywania wideo 4K/60p. Ma też doskonałą stabilizację i wysoką jakość obrazu. Miałem okazję sprawdzić również edytor wideo będący częścią aplikacji Galeria i wyjątkowo przypadł mi do gustu. Jedyne czego w nagrywaniu wideo brakuje to rozdzielczości 8K, która w ogóle nie jest w tym modelu dostępna.

  • Honor Magic6 Pro – nasz test flagowca z największą baterią

    Podczas targów MWC w Barcelonie swoją premierę miał najnowszy flagowiec marki Honor. Chociaż smartfon mieliśmy w rękach jeszcze w lutym, aby opublikować pełną recenzję musieliśmy zaczekać aż do dziś. To zamieszanie jest spowodowane późną datą premiery tego telefonu w Polsce. Z niektórych regionów recenzje można było publikować już w marcu, tuż po premierze na MWC. Nasza recenzja powstała po pełnych dwóch tygodniach testów, ale ponieważ telefon musiałem zwrócić, odzwierciedla on stan oprogramowania i wiedzy z początku marca.

    Honor Magic6 Pro to jeden z najbardziej wyróżniających się flagowców tego roku. Ma baterię o największej pojemności, rzadkie w świecie Androida skanowanie twarzy w 3D oraz peryskopowy teleobiektyw o rozdzielczości aż 180 megapikseli. Według DXOMARK smartfon ma też pierwsze miejsce w aż trzech kategoriach – wyświetlacza, baterii i zdjęć selfie. Drugie miejsce zajął w teście jakości dźwięku. Przede wszystkim jednak jest numerem jeden w głównym rankingu fotograficznym DXOMARK. Honor Magic6 Pro jest tak odmienny od propozycji konkurencji, że warto przyjrzeć mu się znacznie bliżej.

    Design

    Z jednej strony Honor Magic6 Pro jest na tyle podobny do swojego poprzednika, aby nie było wątpliwości, że to kontynuacja tej samej linii. Trzy obiektywy aparatów w trójkątnym układzie znajdują się pośrodku ogromnej, okrągłej wyspy aparatów umieszczonej centralnie na obudowie. Z drugiej strony wyspa nie wtapia się w szklaną obudowę jak w Honor Magic5 Pro, lecz ma metalową oprawę, która wygląda jak zaokrąglony kwadrat. Są więc różnice, które wyraźnie odróżniają poszczególne generacje flagowej linii Honor.

    Magic6 Pro nie podążył za trendem płaskich ekranów oraz krawędzi i wciąż ma wyraźne zaokrąglenia. Ma to swoje zalety i wady. Smartfon nie wygląda tak nowocześnie, ale zaokrąglone krawędzie w przypadku dużych smartfonów są wygodniejsze podczas trzymania telefonu w dłoni. Jednocześnie chwytanie za same krawędzie podczas fotografowania nie jest równie pewne jak wtedy, gdy są płaskie. Honor waży 229 gramów i jest jednym z cięższych smartfonów, chociaż S24 Ultra jest jeszcze o 5 gramów cięższy.

    Magic6 Pro ma głośne i dobrze brzmiące głośniki stereo. Co prawda nie mają w pełni rozdzielonych kanałów, ale za to mają pełne brzmienie, z dość dużą ilością basu jak na telefon. Pod tym względem jest to liga mniej więcej Asusa ROG Phone 8 Pro.

    Optyczny czytnik linii papilarnych pod ekranem jest bardzo szybki i powtarzalny, chociaż szybkością działania ustępuje ultradźwiękowym czytnikom w najnowszych Samsungach z serii S24. Honor ma jednak asa w rękawie w postaci bezpiecznego odblokowania twarzą za pomocą skanera TOF 3D. Oprócz tego, że jest to jedyny bezpieczny sposób odblokowania przednią kamerą, niepodatny na oszukanie np. zdjęciem, to przede wszystkim działa powtarzalnie. Można tak odblokować telefon nawet w całkowitej ciemności. Jeśli połączymy to z funkcją wybudzania przez podniesienie, to gdy weźmiemy Honora do ręki będzie on od razu odblokowany – to bardzo wygodne i godne zaufania rozwiązanie. Jedynym minusem jest tu większe wycięcie w wyświetlaczu.

    Obudowa Honora ma najwyższa normę uszczelnienia IP68.

    Wyświetlacz

    Magic6 Pro ma ekran o największej przekątnej jaką obecnie stosuje się w smartfonach - 6,8 cala. Ekran jest wykonany w technologii LTPO OLED, obsługuje odświeżanie 120 Hz i ma rozdzielczość 2800 x 1280 pikseli. Maksymalna jasność całego panelu to 1600 nitów, ale punktowa jasność podczas odtwarzania materiałów HDR sięga aż 5000 nitów. Ekran jest zgodny ze standardami Dolby Vision oraz HDR Vivid. Ma też trzy certyfikaty TÜV Rheinland oraz przyciemnianie PWM o częstotliwości aż 4320 Hz, co powinno całkowicie zapobiegać widocznemu i męczącemu oczy migotaniu.

    Honor chwalił się na konferencji nowym szkłem z marketingową nazwą NanoCrystal Shield, które ma być o wiele wytrzymalsze na stłuczenie. Odtworzono film pokazujący zderzenia S24 Ultra i iPhone 15 Pro Max z Magic6 Pro, z których Honor wychodził zwycięsko, a konkurencja ze zbitym ekranem. Nie możemy tych obietnic zweryfikować, ale jeśli faktycznie trudniej zbić ekran, będzie to bardzo istotna zaleta dla użytkownika.

    W ustawieniach oprócz standardowego trybu ciemnego, ochrony wzroku i dostosowania kolorów oraz balansu bieli jest kilka ustawień dodatkowych. Jednym z nich jest automatyczne dostosowanie temperatury barwowej do temperatury oświetlenia otoczenia, drugim jest tryb e-książki, który wyświetla czarno-biały obraz. Jest też możliwość ręcznego wybrania częstotliwości odświeżania a także możliwość automatycznego dostosowania go do wyświetlanej treści.

    Jakość wyświetlacza Magic6 Pro jest z najwyższej półki i technicznie nie sposób się do czegoś przyczepić. Mimo wszystko gdybym miał wybór, wolałbym całkowicie płaski ekran.

    Specyfikacja

    Honor Magic6 Pro może pochwalić się najmocniejszymi podzespołami. Podobnie jak inne tegoroczne flagowce jest wyposażony w procesor Snapdragon 8 Gen 3, ma 12 GB RAM oraz 512 GB na system i pliki. Podzespoły są takie same, ale już ich chłodzenie mające wpływ na wydajność już nie.  W benchmarku Antutu Honor zdobył ponad 2 miliony punktów. Jest to zatem kolejny smartfon, który w temperaturze pokojowej osiągnął wynik lepszy od Samsunga S24 Ultra. Nie zauważyłem również, aby Honor miał problemy z throttlingiem i nadmiernym nagrzewaniem się obudowy.

    Pakiet komunikacyjny Honora obejmuje 5G, WiFi 6e oraz 7, Bluetooth 5.3, NFC, emiter podczerwieni oraz USB C z kontrolerem 3.2 i obsługą standardu transmisji obrazu DisplayPort 1.2. Magic6 Pro obsługuje następujące standardy lokalizacji: GPS (L1+L5), GLONASS, BDS (B1I+B1c+B2a), GALILEO (E1+E5a). Jest również wyposażony w komplet czujników, w tym również czujnik spektrum kolorów.

    System

    Honor działał pod kontrolą systemu Android 14 z zabezpieczeniami z lutego – to stan z początku marca, kiedy powstawał ten tekst. Nakładka systemowa to MagicOS 8.0. System działający na Magic6 Pro sprawia wrażenie dobrze zoptymalizowanego i dopracowanego. Ma kilka dodatków, w tym Magic Capsule, naśladujący dynamiczną wyspę od Apple. Gdy odtwarzamy multimedia dookoła wycięcia pokazuje się miniatura okładki albumu i fala dźwiękowa. Po dotknięciu magiczna kapsuła rozwinie się do wielkości standardowego powiadomienia z belki skrótów i pozwala sterować muzyką. Podobne powiadomienia w kapsule pojawią się podczas nagrywania dyktafonem, nastawionego budzika czy rozmowy głosowej.

    W systemie znajdziemy też wiele innych udogodnień. Ekran może się nie wygaszać, gdy na niego patrzymy i dopasować się do orientacji twarzy, gdy patrzymy na niego leżąc na boku. Telefonem można też sterować gestami dłoni wykonywanymi w powietrzu dzięki TOF 3D i w ten sposób przewijać ekran. W moim wypadku działało to niezbyt dobrze. Aktualizacja pod koniec testów dodała funkcję Magiczny Portal, która pozwala przeciągnąć zaznaczony tekst wprost do jednej z aplikacji i np. wysłać go komunikatorem, sprawdzić adres na mapie, czy dodać do notatki.

     

    Duża część prezentacji podczas premiery Honora była poświęcona możliwościom sztucznej inteligencji. Pokazano rozumienie przez AI kontekstu i automatyczne otwieranie właściwej aplikacji np. mapy po podświetleniu adresu. Był także asystent generujący odpowiedzi lokalnie na urządzeniu. Honor ogłosił też współpracę z Microsoftem i Nvidią. Niestety funkcje AI nie są na polskim rynku dostępne w żadnym języku, nawet po angielsku. Być może przyszłe aktualizacje to zmienią, ale nic na ten temat dzisiaj nie wiadomo. Czyli Honor goni konkurencję i kładzie duży nacisk na AI, ale dla naszego rynku to na razie bez znaczenia i nie dostaniemy nic związanego z AI. Widać tu duży kontrast w porównaniu z funkcjami AI w Samsungu, które od dnia premiery są dostępne na naszym rynku i w języku polskim.

    Zestaw aparatów

    Poprzedni flagowiec Honora zajmował przez jakiś czas pierwsze miejsce w rankingu DXOMARK. Nic więc dziwnego, że oczekiwania wobec następcy są duże. Dziś już wiadomo, że jego następca, recenzowany Magic6 Pro, ponownie jest na pierwszym miejscu w rankingu DXO. Główny aparat otrzymał nowszą matrycę o nazwie Super Dynamic Falcon Camera H9000 oraz zmienną przysłonę o jasności F/1.4-2.0. W Magic5 Pro przysłona była stała, o wartości F/1.6. Teleobiektyw to zupełnie nowa i jedyna tego typu konstrukcja. Samo powiększenie optyczne nie jest imponujące, bo zostało zmniejszone z 3,5x do 2,5x, za to matryca ma zawrotną rozdzielczość 180 megapikseli. To trzykrotnie więcej niż w teleobiektywach konkurencji. Siłą rzeczy crop i powiększenie cyfrowe musi tutaj grać istotną rolę. Jest też nowy tryb wykrywający ruch i mogący automatycznie wyzwolić migawkę. Producent podaje, że został wytrenowany na 8 milionach zdjęć różnych sportów. Automatyczne wykrywanie najlepszych momentów podczas fotografowania jest możliwe w przypadku siatkówki, deskorolki, koszykówki, skoku w dal, gimnastyki, pchnięcia kulą, tenisa, podnoszenia ciężarów, piłki nożnej, taekwondo oraz niektórych ruchów rozciągających.

    Pełna specyfikacja aparatów:

    • 50 MP, f/1.4-2.0, 27mm, Laser AF, PDAF, OIS – główny aparat
    • 180 MP, f/2.6, PDAF, OIS, 2.5x powiększenie optyczne – aparat peryskopowy z teleobiektywem
    • 50 MP, f/2.0, 13mm, 122˚, AF – aparat ultraszerokokątny robiący także zdjęcia marko
    • 50 MP, f/2.0, 22mm, AF, TOF 3D – przedni aparat do selfie

    Moją uwagę w Honorze zwróciły dwie rzeczy. Po pierwsze kąt widzenia głównego aparatu jest węższy niż w innych smartfonach. Wiele dzisiejszych modeli ma ekwiwalent ogniskowej 23 mm, a Honor ma 27 mm. Nie jest to ani zaletą, ani wadą - to cecha i kwestia preferencji użytkownika.

    Po drugie Honor wyjątkowo dobrze poradził sobie z bardzo dużą rozpiętością tonalną. Podczas fotografowania slajdów wyświetlanych podczas premiery na ogromnym ekranie częstą sytuacją było czarne tło i nieduży jasny punkt. We wszystkich innych smartfonach z którymi miałem do czynienia ten jasny punkt na automatycznym ustawieniu ekspozycji jest wypalony, całkiem biały i pozbawiony szczegółów. Dotyczy to nawet najnowszego S24 Ultra. Aby tego uniknąć konieczne jest ręczne zmniejszenie ekspozycji po dotknięciu ekranu na każdym zdjęciu o -2EV, albo przejście na tryb ręczny. Honor wszystkie te zdjęcia zrobił bezbłędnie w pełnym trybie automatycznym (bez dotykania do ekranu), zachowując nierozjaśnione czarne tło i poprawnie ustawiając ekspozycję w jasnym miejscu. Osiągał to dzięki algorytmom, bo na podglądzie kadru wszystko było wypalone, dopiero w galerii obrazy wyglądały tak jak powinny. Podkreślam również, że to nie było związane z wykrywaniem twarzy i na ponad 50 zdjęciach slajdów nie trafił się ani jeden z wypalonym fragmentem. To prawdziwa skokowa zmiana.

    Poza tym zestaw aparatów Honora jest wszechstronny i elastyczny. Proponowany przez aplikację zakres powiększeń od 0,5x do 5x sprawdza się w większości codziennych sytuacji, oferując bardzo dobrą jakość. Aparat reaguje szybko, zdjęcia są szczegółowe i jak wspomniałem mają dobrą rozpiętość tonalną. Moje odczucie jest takie, że algorytmy Samsunga w odpowiednich warunkach dają bardziej wyraziste i czystsze kolory, jednocześnie Honor radzi sobie lepiej w wielu sytuacjach, gdzie Samsung już nie daje rady, zwłaszcza w przypadku zdjęć z aparatu szerokokątnego oraz pośredniego powiększenia, gdzie Honor ma po prostu znacznie wyższą rozdzielczość.

    Teleobiektyw Honora mimo wysokiej rozdzielczości i obsługi 100x powiększenia nie da tak dobrych rezultatów w zakresach 20x-30x jak Samsung S24 Ultra. Za to w zakresie od 2,5x do x5 jest zauważalnie lepszy, szczególnie w słabszym oświetleniu.

    Magic6 Pro wyróżnia się także jakością i powiększeniem trybu makro. Zdjęcia są szczegółowe dzięki 50 megapikselowej matrycy aparatu szerokokątnego, który dzięki funkcji ustawiania ostrości może fotografować z bardzo bliska.

    Za to tryb automatycznego rejestrowania sportu i dynamicznych scen z pewnością nie nadaje do wszystkiego. Z jednej strony pozwala łatwo zarejestrować bez pomocy osób trzecich nasz podskok, jeśli ustawimy telefon na statywie. Nie uda się to jednak za każdym razem, a w przypadku kropli wpadającej do wody w moim wypadku aparat nie zareagował automatycznie ani razu. Podejrzewam, że w wymienionych przez producenta sportach, na których został wytrenowany sprawdza się lepiej.

    Magic6 Pro jest jednym z nielicznych smartfonów obok Samsunga, który pozwala przełączać obiektywy aparatów podczas nagrywania wideo 4K/60p. Ma też doskonałą stabilizację i wysoką jakość obrazu. Miałem okazję sprawdzić również edytor wideo będący częścią aplikacji Galeria i wyjątkowo przypadł mi do gustu. Jedyne czego w nagrywaniu wideo brakuje to rozdzielczości 8K, która w ogóle nie jest w tym modelu dostępna.

    Bateria

    Honor Magic6 Pro ma najpojemniejszą baterię niemal ze wszystkich tegorocznych flagowców – 5600 mAh. Jest ona też znacznie większa niż w ubiegłorocznym modelu, który miał 5100 mAh. Dodatkowo jest to bateria nowego typu w technologii krzemowo-węglowej, która powinna lepiej sprawdzać się podczas mrozu i dłużej zachować sprawność. Jedyny telefon z większą baterią od Honora to Redmagic 9 Pro, który ma aż 6500 mAh.

    Honor obsługuje 80W ładowanie przewodowe i 66W ładowanie bezprzewodowe. Mocna ładowarka powinna naładować telefon w 45 minut. Niestety Honor Magic6 Pro jest jednym z pierwszych chińskich smartfonów bez ładowarki w zestawie. W pudełku znajdziemy jedynie sam kabel.

    Honor faktycznie wyjątkowo długo działa na baterii. Standardowy, umiarkowany dzień kończę z niemal połową baterii w zapasie. Nawet w najbardziej intensywny dzień wyjazdu na MWC, gdy wstałem o 3 nad ranem, oglądałem w samolocie film, fotografowałem cały dzień w Barcelonie i korzystałem z komunikatorów, nie musiałem martwić się o baterię, która wytrzymała do późnego wieczora. To chyba pierwszy raz, kiedy smartfon używany tak intensywnie wytrzymał taki maraton.

    Podsumowanie

    Honor mocno wyróżnia się na tle pozostałych flagowców. Ma charakterystyczny design, największą baterię i jako jedyny obsługuje bezpieczne odblokowanie twarzą skanerem TOF 3D, który działa doskonale w każdych warunkach, także w ciemności. Ma też komplet cech charakterystycznych dla flagowców: doskonały, bardzo jasny wyświetlacz, topową wydajność, wysokiej klasy zestaw aparatów robiących doskonałe zdjęcia i filmy. Aparat wyróżnia się rozpiętością tonalną, doskonałą stabilizacją wideo i możliwością przełączania się pomiędzy aparatami w trakcie nagrywania wideo 4K/60p. Honor jest więc naprawdę solidną propozycją dla najbardziej wymagających użytkowników.

    Wśród minusów można wyliczyć brak niemal wszystkich funkcji AI, które są dostępne na innych rynkach i w innych językach. Długość wsparcia i częstość aktualizacji nie są do końca określone, ani nie są na poziomie oferowanym przez Samsunga. Szkoda również, że brak ładowarki w zestawie zaczyna dotyczyć nawet chińskich producentów. Zakrzywione krawędzie to kwestia gustu, ale też jest to odstępstwo od głównego nurtu designu smartfonów. Chociaż polski oddział Honor nie ma na to wielkiego wpływu, to nie podoba mi się również, że zarówno na premierę jak i publikację recenzji musieliśmy zaczekać aż do kwietnia, podczas gdy na niektórych rynkach pierwsze recenzje pojawiły się zaraz po targach MWC na samym początku marca.

    Mając te minusy na uwadze muszę przyznać, że Honor Magic6 Pro jest dopracowanym i unikalnym smartfonem, mającym istotne zalety niedostępne u konkurencji. Taka rywalizacja mocno napędza rynek smartfonów.

    Smartfon otrzymaliśmy do testów od firmy Honor Polska.

  • Roborock S8 MaxV Ultra – nasze pierwsze wrażenia

    Roborock S8 MaxV Ultra to flagowy model tej chińskiej marki, która na rynku odkurzaczy jest jednym z jego potentatów. Roboty Roborock cieszą się zasłużoną renomą wśród klientów, a S8 MaxV Ultra zaoferuje im wszystko co najnowsze, najlepsze i najnowocześniejsze.

    Ile kosztuje?

    Roborock S8 MaxV Ultra jest następcą modelu S7 Max Ultra, który teraz można kupić teraz za około 4 tysiące złotych. S8 MaxV Ultra jest aktualnie jednym z najdroższych odkurzaczy dostępnych w ogóle w Polsce i w promocji kosztuje 6000 zł. Bez promocji jego cena ma urosnąć o kolejne 500 zł.

    Za co płacimy tak dużo i czym różni się od Roborock S7 Max Ultra?

    Roborock S8 MaxV Ultra jest drogi, ale mniej więcej tyle kosztują flagowe produkty konkurencji. Dreame L20 Ultra (zaraz będzie jego następca) kosztuje 4500-5000 zł. Najwięcej osób będzie się zapewne zastanawiać czy warto kupić S7 Max Ultra, czy dopłacić już do nowego modelu wchodzącego na rynek. Czym więc nasz S8 MaxV Ultra różni się od poprzednika:

    • Moc ssania w nowym modelu urosła do rekordowej wartości 10000 Pa – w S7 jest to 5500 Pa – skok jest więc niemal dwukrotny
    • Mamy dwie (świetne) gumowe szczotki zamiast jednej
    • Pojawił się mały obrotowy „mopik”, który czyści podłogę bliżej ściany – to według Roborock pozwala na zmniejszenie marginesu powierzchni, która nie jest czyszczona do 1.68 mm. Ten mały mop obraca się z prędkością 185 obrotów na minutę
    • Jest specjalny asystent głosowy Rocky, który niestety nie jest dostępny w języku polskim, ale w języku angielskim działa bardzo dobrze
    • W aplikacji jest dostępny komunikator wideo, który ma służyć głównie do poglądu domu i do rozmowy ze zwierzakami pozostawionymi bez opieki
    • Główna obrotowa „zamiatarka” jest zamontowana na wysuwanym ramieniu, które rozkłada się, gdy robot sprząta w rogach – takiego rozwiązania nie ma chyba na razie żaden konkurent
    • Główny mop drga teraz z częstotliwością 4000 ruchów na minutę – w S7 drgał 3000 razy na minutę
    • Jest automatyczne dozowanie środka myjącego – to musi być specjalny detergent, a nie „Ludwik”.
    • Mop teraz może być unoszony na 2 cm – w S7 MaxV Ultra było to tylko 5mm
    • Mop jest czyszczony w temperaturze 60 stopni – wcześniej był myty w temperaturze pokojowej – suszenie odbywa się także w podobnej temperaturze (wcześniej w ogóle go nie było)
    • Nowy odkurzacz ma tę samą głośność – 67dB, tę samą maksymalną powierzchnię czyszczenia – 300 metrów kwadratowych, tę samą pobieraną moc 60W, mniejszy pojemnik na kurz – 270 ml zamiast 350 ml, mniejszy pojemnik na wodę – 100 zamiast 200 ml (to nieco dziwne) i taką samą baterię 5200 mAh

    Czy flagowy (czytaj drogi) robot odkurzający jest nam potrzebny w domu?

    Tak zaawansowany robot zapewne nie trafi do domów, które nigdy wcześniej nie miały robota sprzątającego. Klientami będą osoby, które mają już pewne doświadczenie z automatycznymi odkurzaczami poprzednich generacji. Osoby takie mogą się zastanawiać po co wymieniać robota na nowszy, flagowy model, jak nasz obecny odkurzacz „daje radę”. Wbrew pozorom odpowiedz nie jest trudna. W tej branży jest bardzo duży postęp technologiczny. Ja korzystając z pierwszych robotów, w których stacja dokująca służyła tylko do ładowania, obserwuje ten postęp od wielu lat. Co się zmieni na lepsze, gdy wybierzemy flagowy model odkurzacza:

    • Roborock S8 MaxV Ultra bardzo szybko i precyzyjnie zeskanuje nasz lokal, bez konieczności pierwszego sprzątania
    • Flagowiec będzie sam czyścił i suszył swojego mopa – i zrobi to bardzo dobrze
    • Flagowy odkurzacz sam opróżni swój pojemnik na kurz
    • Nowy robot będzie precyzyjniej omijał przeszkody (nie będzie w nie 10 razy stukał – tak jak robiły to roboty sprzed paru lat) i nie będzie się gubił
    • Nowe roboty dokładniej sprzątają i dokładniej mopują, ale nadal nawet flagowiec nie zmyje z podłogi zaschniętych plam
    • Kamera w robocie może być naprawdę przydatna dla osób, które mają w domu zwierzęta
    • Gumowe szczotki sprzątające są znacznie wygodniejsze w czyszczeniu i nakręcają na siebie mniej włosów
    • Nawigacja laserowa LiDAR działa znacznie lepiej od wcześniejszych rozwiązań
    • Odkurzacz podniesie mopa na 2 cm, gdy będzie sprzątał dywan – tego nie mogłem przetestować z powodu braku dywanów w domu
    • Nowoczesny Roborock S8 MaxV Ultra potrafi jeździć wzdłuż drewnianej podłogi, a nie w jej poprzek, aby nie rysować jej na połączeniach
    • Będzie go można obsługiwać głosowo poprzez Asystenta Google (Google Home), Alexę i skróty Siri
    • Odkurzacz może przejechać po dywanie z uniesionym mopem, ominąć dywan lub wyczyścić go z uniesionym mopem – jest także opcja, aby dywany były czyszczone najpierw z suchym mopem.
    • Gdy odkurzacz wykryje dywan to automatycznie zwiększy moc ssania
    • Mop będzie myty w podwyższonej temperaturze wody (około 60 stopni)
    • Robot ma specjalne diody pomagające mu w pracy w ciemności
    • Odkurzacz potrafi sam wykryć miejsce z dużym zabrudzeniem i do niego wrócić – w czasie testów zdarzyło się to raz
    • Odkurzacz sam zrobić zdjęcie psa lub kota i będzie je można zapisać w galerii (nie testowaliśmy – nie mam zwierzaka)
    • Search for the pet – odkurzacz potrafi znaleźć zwierzę w domu (nie testowaliśmy – nie mam zwierzaka)
    • Są widżety dla iOS i aplikacja na Apple Watch (nie testowaliśmy, bo przesiadłem się na Garmina)
    • Odkurzacz wspiera nowy standard Matter do współpracy urządzeń IOT (nie wiem do czego ten standard w przypadku odkurzacza jest wykorzystywany)

    Jak widać funkcji, których nie miały poprzednie generacje robotów jest wiele. Po zakupie nowego robota będziemy bardzo zadowoleni i będziemy doceniać to, że większość tych nowości rzeczywiście jest przydatnych podczas codziennej eksploatacji.

    Nasze pierwsze wrażenia po używaniu Roborock S8 MaxV Ultra przez tydzień

    Przez ostatni tydzień Roborock S8 MaxV Ultra dostał ode mnie mocno w kość. Sprzątał mieszkanie po kilka razy dziennie. Robot po tygodniu był niemal sterylny – dotyczy to zarówno szczotek (zero włosów), jak i samego mopa. W pobliżu stacji bazowej nie było żadnych dziwnych zapachów. Odkurzacz sprzątał świetnie i genialnie dobierał trasy. Bardzo dobrze omijał także przeszkody (np. ustawione w domu rowery). Raz zdarzyło mu się wkręcić w sznurówkę adidasa, który leżał pod łóżkiem. Wymagało to już ręcznej interwencji użytkownika. Testowaliśmy uruchamianie sprzątania przez aplikację Roborock i asystentem głosowym Rocky, który działa bardzo dobrze, ale tylko po angielsku. Robot długo suszy swojego mopa, co dla niektórych może być uciążliwe, bo słychać ze stacji bazowej szum. Stacja bazowa wygląda przepięknie, choć jest ogromna. Pojemniki na wodę są spore, ale nadal dosyć często trzeba czystą wodę dolewać i wylewać brudną (3.5l brudna woda, 4l czysta). Bardzo przydatna jest duża dioda na obudowie stacji, której kolor informuje nas np., że trzeba do zbiornika dolać czystej wody. To wygodne uzupełnienie powiadomień w aplikacji. Odkurzacz sprząta bardzo dobrze, dokładnie, także w rogach i przy krawędziach, ale nadal robot nie będzie w stanie usunąć starszych, przyschniętych plam, które ręcznie musimy niemal skrobać. Często jest to zarzut wobec robotów sprzątających, ale nie ma on większego sensu. Roboty i tak sprawiają, że nasze domy są o 80% - 90% czystsze niż bez nich.

    Wady Roborock S8 MaxV Ultra

    Roborock S8 MaxV Ultra jest flagowym odkurzaczem, więc wad w nim trzeba się trochę doszukiwać. Oto kilka kwestii, które mogą być dla niektórych użytkowników problematyczne:

    • Soniczne mopy mają swoich fanów, ale większość osób twierdzi, że mopy obrotowe sprzątają jednak trochę lepiej
    • Z tej pierwszej wady wynika trochę druga - brak „kultowego” mopowania w jodełkę
    • Szczotka obrotowa jest nadal przykręcana niewielką śrubą – to rozwiązanie ma swoich hejterów w internecie :)
    • Robot jest dosyć wysoki, a stacja bazowa bardzo duża
    • Proces suszenia mopa trwa długo
    • Asystent głosowy nie jest dostępny w języku polskim
    • Trzeba stosować specjalny płyn do mopowania – jest trudno dostępny w sprzedaży
    • Wysuwaną szczotkę boczną należy aktywować w aplikacji – domyślnie nie działa
    • Najbardziej w S8 MaxV Ultra nie podobało mi się to, że będę go musiał za chwilę zwrócić po testach :)

    Co mi się w Roborock S8 MaxV Ultra podobało najbardziej?

    Roborock S8 MaxV Ultra to klasa premium wśród robotów sprzątających. Dotyczy to wielu aspektów – po pierwsze wyglądu i jakości wykonania, po drugie zastosowanych rozwiązań i technologii, po trzecie jakości aplikacji, a po czwarte – to chyba najważniejsze jakości odkurzania i mopowania. Na stałe korzystamy w domu z robota, który kosztuje około 3-4 tysięcy złotych i po przesiadce na Roborocka nie było może wielkiego skoku jakościowego, ale gdy mamy w domu prostszą maszynę, to na pewno zdziwimy się jak bardzo technologia automatycznego odkurzania się przez ostatnie lata rozwinęła. W S8 MaxV Ultra doskonale sprawdza się czyszczenie mopa gorącą wodą, wbudowana kamera, świetna nawigacja w oparciu o LiDAR i szczotka, która potrafi wysunąć się, aby posprzątać rogi. Asystent Rocky naprawdę jest przydatny, ale szkoda, że nie jest dostępny po polsku. Brawa należą się także za dojrzałość i zaawansowanie aplikacji, która ma tyle funkcji, że gadżeciarze będą ją „rozkminiać” przez wiele godzin. Gdy jednak zależy tam tylko na prostocie korzystania z odkurzacza, a nie na ustawianiu scenariuszy, harmonogramów, trybów to Roborock S8 MaxV Ultra też nas w pełni zadowoli. W ogóle robot sprzątający to jeden z bardziej udanych domowych gadżetów i to nie tylko dla posiadaczy zwierząt i alergików.

  • Samsung Galaxy A55 5G – test hitu średniej półki

    Smartfony z serii Samsung Galaxy A cieszą się dużym zainteresowaniem ze względu na ich przystępną cenę. To ta seria jest prawdziwym hitem sprzedaży. Najtańszy model A15 można kupić już za 599 zł. Z kolei A55 jest najwyższym i najdroższym modelem z tej serii. Smartfon kosztuje 2099 zł za wersję 8/128 GB i 2299 zł za opcję 8/256 GB.

    W porównaniu do zeszłorocznego modelu A54, nowszy A55 jest już na starcie o 300 zł tańszy, ma też większy wyświetlacz, nowszy procesor oraz nowe szkło chroniące ekran. A55 jest o prawie tysiąc złotych tańszy od modelu S23 FE, oferując bardzo zbliżoną jakość wykonania oraz większą przekątną ekranu.

    W przypadku Samsunga szczególną wartość stanowi dopracowana nakładka OneUI 6.1, 5 lat aktualizacji bezpieczeństwa oraz gwarancja 4 kolejnych wydań systemu. Choćby tylko z tych względów warto rozważyć model A55. Przyjrzyjmy mu się bliżej i sprawdźmy co jeszcze ma do zaoferowania.

  • Redmi Buds 5 Pro - nasze pierwsze wrażenia

    Niedawno testowaliśmy tanie słuchawki Redmi Buds 5, które kosztują około 150 zł. Były to jedne z najtańszych słuchawek wyposażonych w system TWS. System tłumienia szumów nie działał w nich najlepiej. Teraz do nas trafiły Redmi Buds 5 w wersji Pro. Choć nazwa wskazuje, że powinny to być bliźniacze produkty, to jednak Buds 5 Pro różnią się od tańszych Budsów 5 niemal wszystkim. Przede wszystkim zupełnie inaczej wyglądają (są kopią Airprodsów Pro), a także zupełnie inaczej wygląda ich etui. Są to słuchawki znacznie lepsze, ale też dwa razy droższe.

  • Test Xiaomi Watch S3 – dobry na start przygody ze sportem

    Xiaomi Watch S3 to zegarek, który już od dawna jest obecny na rynku. W październiku zeszłego roku trafił do sprzedaży w Chinach. Pod koniec lutego S3 pojawił się także na premierze w Barcelonie i od tego momentu był już dostępny na naszym rynku. S3 europejską premierę miał w tym samym momencie, co Watch 2, który korzysta z systemu Google Wear OS. W Watch S3 mamy autorską platformę Xiaomi. Wszystkie systemy i nakładki tego producenta mają teraz tę samą markę – Xiaomi HyperOS. Ten sam brand wykorzystuje prosty zegarek, flagowy smartfon i samochód elektryczny tego producenta. Zegarek kosztuje 649 zł, więc jego cena jest dosyć atrakcyjna. Zamknięty system ma jednak swoje ograniczenia.

  • Test Nubii Redmagic 9 Pro - bardzo tania i bardzo mocna

    Mamy na rynku niewiele flagowych smartfonów zaprojektowanych z myślą o graczach, a Nubia Redmagic 9 Pro jest jednym z nich. Jest bezpośrednią konkurencją dla Asusa ROG Phone 8 Pro. Redmagic jest od Asusa znacznie tańszy i ma własne unikalne rozwiązania takie jak wbudowany w telefon wentylator chłodzący procesor. Jednak Redmagic 9 Pro może być interesujący nie tylko dla graczy. Jeśli zamówimy ten telefon z europejskiej strony z darmową wysyłką jest najtańszym smartfonem ze Snapdragonem 8 Gen 3 i kosztuje tylko 2800 zł w konfiguracji 12/256. Drugi powód, dla którego Nubia może zainteresować szersze grono użytkowników to rekordowo duża bateria o pojemności aż 6500 mAh. To aż o 1500 mAh więcej niż w innych tegorocznych flagowcach. Nubia to marka dla graczy, która należy do chińskiego ZTE.

  • Test Honor Magic 6 Lite - mniej udany od swojego większego brata

    Honor Magic 6 Lite to przedstawiciel mocniejszej średniej półki. W tym zakresie cenowym możemy już liczyć na część wrażeń znanych z flagowców, a Honor ma coraz więcej udanych smartfonów na koncie. Najnowszy flagowiec Honor Magic 6 Pro może rywalizować z najlepszymi smartfonami na rynku, zajmuje pierwsze miejsce w rankingu DXOMARK. Można więc było wiązać spore nadzieje z wersją Lite, która leżąc na stole prezentuje się świetnie. Niestety dla Honora, okazuje się, że jego konkurenci to mocni gracze. Mają więcej do zaoferowania i mniej kosztują. Przejdźmy do szczegółów.

  • Test Infinix HOT 40 Pro – jest niedrogi i całkiem dobry

    Infinix dąży do zdobycia polskiego rynku poprzez konkurencyjne ceny, co jest prawdopodobnie najlepszą, bo najszybszą strategią. Po modelu Infinix HOT 30, którego cena spadła do 549 zł, teraz na rynek wchodzi HOT 40 Pro za 866 zł. W porównaniu do tańszej wersji oferuje on wyższe odświeżanie ekranu, mocniejszy procesor i dwukrotnie wyższą rozdzielczość głównego aparatu. Kluczowe jest więc pytanie, czy Infinix jest wystarczająco dobry, aby przekonać użytkowników i uzasadnić cenę? W tym przypadku wiele wskazuje na to, że tak właśnie jest.

  • Samsung Galaxy Fit3 kontra Xiaomi Smart Band 8 Pro – recenzja i porównanie opasek sportowych

    Galaxy Fit3 jest najnowszą i jednocześnie najtańszą propozycją opaski sportowej Samsunga. Kosztujący 279 zł, Fit3 ma umożliwiać użytkownikowi odbieranie powiadomień oraz monitorowanie zdrowia i aktywności fizycznej. W porównaniu do pełnoprawnego zegarka Galaxy WatchFit3 pozbawiony jest samodzielnego systemu pozycjonowania GPS, płatności zbliżeniowych oraz rozmów głosowych. Podobne ograniczenia występują w większości opasek sportowych.

    Xiaomi Smart Band 8 Pro kosztuje 319 zł i mimo że jest nieznacznie droższy od opaski Samsunga, nie należy do najtańszych propozycji tego producenta. W ofercie chińskiego producenta dostępne są także: standardowy Smart Band 8 za 199 zł, Smart Band 7 za 159 zł, a nawet bardziej ekonomiczny Mi Band 8 Active, kosztujący jedynie 119 zł. Smart Band 8 Pro wyróżnia się wbudowanym systemem pozycjonowania, co stanowi główną przewagę nad propozycją Samsunga. Pozostałe ograniczenia, takie jak brak płatności zbliżeniowych czy rozmów głosowych, są wspólne dla obu modeli. Warto również zauważyć, że w porównaniu do tańszych propozycji od XiaomiSmart Band 8 Pro charakteryzuje się znacznie większym wyświetlaczem.

    Obie opaski stanowią interesującą opcję dla użytkowników, którzy nie chcą inwestować w smartwatch, ale zależy im na większym ekranie niż ten dostępny w tradycyjnych opaskach. Są również atrakcyjną propozycją dla osób, dla których klasyczny zegarek jest zbyt duży i ciężki na czas aktywności fizycznej czy snu.

  • realme 12 Pro+ - nasze pierwsze wrażenia

    realme 12 Pro+ to następca modelu 11 Pro+ z zeszłego roku. Te telefony mają podobny design, ale różnią się znacząco. W jedenastce mamy MediaTeka. W tegorocznym modelu jest Snapdragon. W zeszłym roku w zestawie aparatów była jedna sensowna matryca 200 MP. W tym roku mamy dwa przydatne aparaty: 64 i 50 MP.

    Na starcie sprzedaży z całej serii będą trzy wersje:

    • realme 12 Pro 5G 12/256GB - 1 999,00 zł - w promocji za 1799 zł
    • realme 12 Pro+ 5G 8/256GB - 2 299,00 zł - w promocji za 1999 zł
    • realme 12 Pro+ 5G 12/512GB - 2 499,00 zł - w promocji za 2299 zł

     

  • realme 12 Pro+ 5G – takie robi zdjęcia w dzień i w nocy

    realme 12 Pro+ 5G jest już dostępny w Polsce. Od dziś oficjalnie można kupić trzy wersje z serii 12 Pro:

    • realme 12 Pro 5G 12/256GB - 1 999,00 zł - w promocji za 1799 zł
    • realme 12 Pro+ 5G 8/256GB - 2 299,00 zł - w promocji za 1999 zł
    • realme 12 Pro+ 5G 12/512GB - 2 499,00 zł - w promocji za 2299 zł

    Poniżej prezentujemy kilkanaście zdjęć wykonanych smartfonem realme 12 Pro+ 5G.

    Jest to tzw. mocna średnia półka. Telefon działa na platformie Snapdragon 7s Gen 2 5G.

    Ma 12 GB RAM i 512 GB pamięcią na aplikacje i multimedia.

    Wyróżnia się także ciekawą konfiguracją aparatów:

    Teleobiektyw:

    • Matryca OmniVision OV64B
    • Rozdzielczość: 4624x3472
    • Ogniskowa: 71mm
    • Pole widzenia: 33°
    • Przysłona: f/2,8
    • Obiektyw: 4P
    • Czujnik: 1/2”
    • Obsługuje OIS

    Aparat główny:

    • Matryca Sony IMX890 OIS 50 MP
    • Rozdzielczość 4096x3072
    • Ogniskowa: 24 mm
    • Pole widzenia:84°
    • Przysłona: f/1,8
    • Obiektyw: 6P

    Ultraszerokokątny:

    • Matryca 8 MP
    • Ogniskowa: 16 mm
    • Pole widzenia:112°
    • Przysłona: f/2,2
    • Obiektyw: 5P

    Przykładowe zdjęcia:

  • Realme 12 pro - nasz test fotograficznego smartfonu ze średniej półki

    realme uaktualniło swoją serię smartfonów ze średniej półki i podobnie jak niecały rok temu pokazało dwa nowe modele: 12 Pro i 12 Pro+. Oba smartfony mają podobną specyfikację poza trzema aspektami: procesorem, pamięcią oraz parametrami dwóch z trzech aparatów. A to znaczy, że takie elementy jak wyświetlacz, bateria, ładowanie są dokładnie takie same w obu modelach. Ceny zaczynają się od 1999 zł za realme 12 pro i dochodzą do 2499 za wersję z plusem i większa pamięcią.

    Znacznie ciekawsze są różnice pomiędzy generacjami. Ubiegłoroczny realme 11 Pro miał tylko pojedynczy aparat do robienia zdjęć i drugi do detekcji głębi sceny. Jego następca ma już pełnoprawny komplet trzech aparatów. Dodano aparat szerokokątny wcześniej zarezerwowany wyłącznie dla wersji z plusem oraz teleobiektyw, którego nie miał żaden ze starszych modeli. Tegoroczna dwunastka w tej samej cenie co starszy model daje użytkownikowi znaczne większe możliwości fotograficzne. Sprawdźmy, co jeszcze ma do zaoferowania użytkownikowi.

  • Test Samsung Galaxy S24 - maluch ze sztuczną inteligencją

    Samsung Galaxy S24 należy do segmentu, który można określić jako zgrabne, niewielkie flagowce. Takich telefonów jest w sklepach coraz mniej, bo producenci lubują się ogromnych ekranach. Samsung daje nam wybór. Mamy wyświetlacz 6.8 cala w Ultrze, 6.7 cala w „plusie” i 6.2 cala w naszym testowym S24. Mniejszy rozmiar telefonu nie oznacza w tym przypadku słabszej specyfikacji. S24 ma wszystko, co najlepsze. Ma 10 rdzeniowy procesor Exynos, tę samą konfigurację kamer, co model z „plusem”, te same materiały obudowy i tę samą jakość wyświetlacza. Chyba jedyną „wadą” flagowców Samsunga są ich ceny.