Testy smartfonów:

  • iPad Mini 2021 to całkowity ewenement wśród ostatnio prezentowanych przez Apple produktów. Wyróżnia się tym, że w niczym nie przypomina swojej ostatniej, czyli 5 generacji. Zmieniło się wszystko. Oznacza to, że fani iPadów mini nie muszą szukać pretekstu do wymiany sprzętu na nowszy model. W nowym miniaczu mamy większy ekran, nowy procek, nową kamerę, nowe łącze USB-C, 5G, współpracę z nowym rysikiem, WiFi 6 oraz całkowicie zmieniony design. iPad mini przypomina teraz miniaturkę iPada Air 4 generacji. Niestety iPad mini nie ma mini ceny – kosztuje krocie – od 2500 do ponad 4200 zł w zależności od wersji pamięciowej i komunikacyjnej (WiFi lub WiFi/mobile).

  • Redmi 10

    Xiaomi Redmi 10 - test

    Klasa urządzenia B (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Redmi 10 to najnowsza propozycja Xiaomi w cenie 899 zł za wersję 4/64 GB lub 999 zł za wersję 4/128 GB. W segmencie około tysiąca złotych zrobiło się naprawdę tłoczno, bo samo Xiaomi ma w ofercie obecnie aż 6 innych modeli wycenionych podobnie do Redmi 10. Należałoby doliczyć też modele innych producentów. realme ma w sumie 4 modele z serii 8, w tym najnowszy 8i będący bezpośrednią konkurencją Redmi 10. Wydawałoby się, że przy takiej konkurencji koniecznie trzeba się czymś wyróżnić, ale jednocześnie w tym przedziale cenowym producenci nie mają dużego pola do manewru, bo najważniejsze jest cięcie kosztów. Sprawdźmy zatem, co takiego Redmi 10 ma do zaoferowania.

    Główne wady i zalety Redmi 10

    Zalety Redmi 10:

    • Matowa obudowa
    • Głośniki stereo są rzadkością w tym przedziale cenowym
    • Szybki czytnik linii papilarnych i odblokowanie twarzą
    • Pełnoprawny dual SIM nie wykluczający użycia karty pamięci
    • Ekran o odświeżaniu 90 Hz
    • Jest NFC i dioda podczerwieni zamieniająca smartfon w pilota
    • Rzadki w tym przedziale cenowym użyteczny aparat szerokokątny
    • Zadowalający czas działania na baterii

    Wady Redmi 10:

    • Niska wydajność – o połowę niższa od tak samo wycenionej konkurencji
    • Przestarzała, prawie trzykrotnie wolniejsza pamięć eMMC zamiast UFS
    • Wyraźnie spadająca jasność ekranu, gdy patrzymy pod kątem
    • Brak żyroskopu, który dziś jest standardem nawet w niedrogich telefonach
    • Aparat główny słabszy niż u konkurencji
    • Słabej jakości wideo 1080p bez stabilizacji
    • Wolne ładowanie

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    Obudowa Redmi 10 jest w całości wykonana tworzywa, co jest standardem wśród urządzeń z początku średniej półki. Telefon ma rozbudowaną, charakterystyczną wyspę aparatów, która dodaje mu charakteru i też sprawia wrażenie, jakby telefon miał do zaoferowania więcej w fotografii, niż ma to w rzeczywistości. Podoba mi się matowe wykończenie obudowy telefonu – ukrywa częściowo ślady dotyku i poprawia wygląd urządzenia. Zdecydowanie preferuję matową obudowę Redmi 10 w porównaniu do połyskliwej obudowy realme 8i. Na minus konstrukcji Redmi 10 należy policzyć "kanapkową" konstrukcję – ekran znajduje się w czarnej ramce, która znajduje ponad obudową i ramą telefonu.

    Telefon można odblokować za pomocą odcisku palca i twarzą. Skaner odcisku palca znajduje się w przycisku zasilania. Można wybudzić i odblokować telefon bez jego wciskania – jedynie dotknięciem. Odblokowywanie oboma sposobami działa pewnie. Skaner odcisku palca jest szybki, bo wystarcza krótkie dotknięcie, aby telefon się odblokował, jednak do wybudzenia ekranu Redmi 10 potrzebuje zauważalnej chwili.

    Redmi 10 jest jednym z nielicznych niedrogich smartfonów z głośnikami stereo. Co prawda nie są to głośniki wysokiej jakości, a lewy głośnik brzmi trochę ciszej  i ma mniej basu niż prawy, ale jednak oba kanały są rozdzielone i podczas oglądania multimediów efekt stereo jest wyraźnie słyszalny.

    Smartfon jest wyposażony w gniazdo słuchawkowe i emiter podczerwieni, pozwalający korzystać z Redmi 10 jak z uniwersalnego pilota. Smartfon nie ma oficjalnej normy uszczelnienia, choć na szufladce na dwie karty SIM i kartę pamięci można dopatrzeć się zastosowania uszczelki.

    Redmi 10

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 4-

    Ekran Redmi 10 ma przekątną 6,5 cala, rozdzielczość FHD+ 2400 x 1080 pikseli, proporcje 20:9 i gęstość pikseli wynoszącą 405 PPI. Znajdziemy tu także podwyższone odświeżanie 90 Hz, które zauważalnie poprawia płynność animacji. Warto jednak przypomnieć, że kosztujący dokładnie tyle samo realme 7i oferuje odświeżanie 120 Hz, a więc jeszcze wyższe.

    Wyświetlacz Redmi 10 oferuje ostry, czytelny obraz z wystarczająco nasyconymi kolorami, jednak spadek jasności podczas patrzenia pod kątem jest mocno zauważalny i kąt patrzenia nie musi być duży, aby efekt od razu był widoczny. Maksymalna jasność również nie jest wysoka. Może to utrudniać czytelność w ostrym świetle słonecznym.

    W ustawieniach znajdziemy tryb ciemny, tryb czytania, schemat kolorów, możliwość zmiany balansu bieli, a także możliwość wyboru częstotliwości odświeżania pomiędzy 60 i 90 Hz.

    Redmi 10

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 3-

    Redmi 10 został wyposażony w ośmiordzeniowy procesor MediaTek Helio G88 taktowany zegarami 2 x 2,0 GHz + 6 x 1,8 GHz. Procesor wspomaga 4 GB RAM i 64 GB na system i pliki. Pamięć można rozszerzyć kartą micro SD, której użycie nie wyklucza korzystania z dual SIM. Niestety pamięć zastosowana w Redmi 10 to przestarzała technologia eMMC 5.1, zamiast UFS.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 179393
    • Geekbench 5 – 366/1147
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 321/178 MB/s

    Redmi 10

    W wycenionym nawet trochę niżej realme 8i zastosowano mocniejszy i nowocześniejszy procesor Mediatek Helio G96 i pamięć w standardzie UFS 2.1 zamiast eMMC. Efekty widać wyraźnie w benchmarkach. Według Antutu Redmi 10 jest niemal o połowę mniej wydajny niż realme 8i, a zapis w pamięci telefonu jest wolniejszy prawie trzykrotnie. To bardzo wyraźna różnica, która tym razem jest też odczuwalna w praktyce. Aplikacje uruchamiają się zauważalnie dłużej, strony ładują się wolniej, a i animacje systemowe od czasu do czasu tracą na płynności. Prawdę mówiąc, już dość dawno nie miałem smartfonu w ręku, który sprawiałby wrażenie, że ma za słabą specyfikację, nawet w segmencie poniżej tysiąca złotych.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje LTE, WiFi ac, Bluetooth 5.1 oraz NFC. Lokalizacja jest realizowana za pomocą GPS, GLONASS, GALILEO i BDS. Zestaw czujników obejmuje akcelerometr, czujnik zbliżeniowy i czujnik siły oświetlenia. Niestety nie ma żyroskopu i widać to w trakcie odtwarzania wideo 360 – lokalizowanie położenia urządzenia jest niedokładne, obarczone dużym błędem i opóźnieniem. Ten problem w realme 8i nie występował, bo ten telefon jest w żyroskop wyposażony. To kolejny minus dla Redmi 10.

    Redmi 10 Redmi 10 

    Redmi 10 działa pod kontrolą Androida 11 z nakładką MIUI 12.5.9. Aktualizacja zabezpieczeń Androida pochodzi z 1 października 2021, a więc jest bieżąca.

    Nakładka otrzymała kilka istotnych wizualnych zmian w ostatnim czasie – powiadomienia zostały oddzielone od skrótów systemowych zależnie od tego czy przeciągniemy palcem z lewej czy prawej strony górnej krawędzi.

    W aplikacjach systemowych znajdziemy radio FM, dyktafon, skaner kodów QR, oraz Mi Pilot pozwalający sterować różnymi domowymi urządzeniami. Możliwe jest nagrywanie ekranu, jest funkcja Game Turbo, pływające okna i wszystko to co MIUI zwykle oferuje. Są też niestety reklamy w aplikacjach systemowych np. w panelu sterowania (które można wyłączyć) oraz sporo preinstalowanych aplikacji, takich jak Amazon, TikTok czy AliExpress. Co prawda możliwość odinstalowania nie została zablokowana, mimo to nie podoba mi się wciskanie takich programów na siłę, bez pytania użytkownika czy ich potrzebuje. Samo działanie systemu akurat w przypadku Redmi 10 mogłoby być lepsze, ale tutaj winny jest prawdopodobnie ze słaby sprzęt.

    Redmi 10

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 3

    Redmi 10 ma z tyłu obudowę wyspę aparatów w której znajdziemy aż 4 obiektywy i piątą diodę doświetlającą udającą jeden z obiektywów. W praktyce z tych czterech aparatów z tyłu użyteczne są dwa:

    • 50 MP, f/1.8, PDAF – główny aparat
    • 8 MP, f/2.2, 120˚ - aparat szerokokątny
    • 2 MP, f/2.4 – makro o nieużytecznie niskiej rozdzielczości kamerki internetowej
    • 2 MP, f/2.4 – aparat do pomiaru głębi sceny
    • 8 MP, f/2.0 – przedni aparat do selfie

    Dostępne tryby aparatu to: zdjęcie, wideo, portret, pro, krótkie wideo*, tryb poklatkowy, 50M, zwolnione tempo, noc, panorama* - z czego tryby oznaczone gwiazdką są widoczne na liście, a po kliknięciu dopiero zostaną pobrane i zainstalowane, co zajmuje dobrą chwilę. Można włączyć poprawienie zdjęć AI, HDR czy filtry z podglądem na żywo. Z niewiadomych względów aparat do makro jest ukryty w ustawieniach.

    Głównemu aparatowi zdarzało się zrobić nieostre zdjęcia bez wyraźnego powodu – nie były to ani zdjęcia ruchomych obiektów, ani zrobione np. pod światło czy w słabym oświetleniu. Nie było takich zdjęć wiele, ale wystarczająco sporo, aby zauważyć, że dziś raczej takie problemy nie powinny występować. Brakuje też trochę rozpiętości tonalnej. Przy odpowiednich, korzystnych warunkach można zrobić za pomocą Redmi 10 sensowne zdjęcie. Nie ma jednak gwarancji, że efekt będzie powtarzalny.

    Redmi 10

    Pewną zaletą Redmi 10 jest obecność aparatu szerokokątnego, który nie zawsze występuje w telefonach za mniej niż tysiąc złotych. Dla porównania realme 8i nie ma aparatu szerokokątnego, choć trzeba mu też przyznać, że główny aparat realme 8i daje jednak wyraźnie lepsze efekty od tego z Redmi 10.

    Zdjęcia z aparatu szerokokątnego z Redmi 10 nadają się do użycia, jeśli fotografujemy za dnia i scena nie jest zbyt kontrastowa. Można nawet powiedzieć, że biorąc inne cechy telefonu Redmi 10 pod uwagę jakość aparatu szerokokątnego pozytywnie mnie zaskoczyła.

    Niestety zdjęcia nocne są poniżej przeciętnej, nawet w porównaniu z innymi niedrogimi smartfonami bez stabilizacji optycznej.

    Redmi 10 nagrywa wideo w maksymalnej rozdzielczości Full HD 1080p i nie oferuje podczas nagrań żadnej stabilizacji. Dodatkowo wideo jest mało szczegółowe i nawet ze stabilizacją określiłbym je mianem poniżej przeciętnej, a tak jest po prostu bardzo słabo.

    Przykładowe zdjęcia:

    Redmi 10

    Redmi 10

    Redmi 10

    Redmi 10

    Redmi 10

    Redmi 10

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 4

    Redmi 10 ma baterię o pojemności 5000 mAh i ładowarkę o mocy 22,5W, ale producent podaje, że smartfon wspiera ładowanie 18W.

    Podczas testu strumieniowania wideo przez WiFi z jasnością ekranu ustawioną na połowę i odświeżaniem 90 Hz smartfon rozładował się do 4% baterii po upływie 15,5 godziny. To dobry, dający komfort użytkowania wynik. Przekłada się to na mniej więcej dwa dni umiarkowanego użytkowania telefonu.

    Ładowanie nie zalicza się do szybkich. Do naładowania telefonu do pełna potrzeba ponad dwóch godzin, a pół godzinne ładowanie da nam najwyżej jedną czwarta pojemności baterii.

    Redmi 10

    Nasza finalna ocena

    Konkurencja wśród smartfonów do tysiąca złotych jest tak duża, że Redmi 10 najlepiej ocenić w odniesieniu do innych urządzeń w podobnej cenie. Smartfon recenzowany przeze mnie niedawno i wyceniony podobnie to realme 8iRedmi 10 ma nad nim w zasadzie tylko dwie przewagi – głośniki stereo oraz dodatkowy aparat szerokokątny. Fajni wbudowanego pilota na podczerwień mogą doliczyć sobie trzeci bonus.

    Za to realme 8i ma prawie dwukrotnie lepszą wydajność, niemal trzykrotnie szybszy zapis wbudowanej pamięci, lepszą jakość zdjęć z głównego aparatu w dzień i w nocy oraz stabilizowane nagrania wideo. Ma też żyroskop, którego w Redmi 10 zabrakło, a odświeżanie ekranu to w realme 120 Hz (90 Hz w Redmi 10). Biorąc pod uwagę, że wersja 4/64 u realme jest o 50 zł tańsza, a wersja 4/128 jest o 100 zł tańsza, nie wygląda to dobrze dla Redmi 10. Ma on znacznie więcej kompromisów i braków, a oferuje niewiele w zamian. Zdecydowanie wybrałbym albo realme 8i albo o 100 zł droższy POCO X3. Sytuację może uratować jedynie dalsza obniżka ceny.

    Uwielbiamy: aparat szerokokątny

    Nie lubimy: o połowę gorszej wydajności od konkurencji

    Dla kogo jest Redmi 10:

    • Dla szukających głośników stereo w niedrogim urządzeniu
    • Dla poszukujących dodatkowego aparatu szerokokątnego
    • Dla mało wymagających użytkowników, którzy poczekają na przecenę

    Dla kogo nie jest Redmi 10:

    • Nie dla osób szukających rozsądnej wydajności i płynnego działania
    • Nie dla osób liczących na sensownej jakości nagrania wideo
    • Nie dla osób korzystających z żyroskopu, np. w wideo 360

    Alternatywy dla Redmi 10:

    Pozostałe informacje na temat smartfonu Redmi 10:

    •  
  • Pixel 6 Pro - recenzja i porównanie z iPhone 13 Pro Max

    Google w roli producenta smartfonów delikatnie mówiąc nie jest hegemonem. Ba, jeśliby istniał Gartner magic quadrant, gigant z Mountain View wylądowałby pewnie w części niche players (gracze niszowi), ocierając się o prawą stron wykresu, gdzie można znaleźć wizjonerów. Wizjonerów tylko ze względu na możliwości fotograficzne ich urządzeń. Google bez wątpienia przyczyniło się do rozwoju fotografii mobilnej wraz z wypuszczeniem na rynek pierwszego Pixela w 2016 roku. Urządzenie na owe czasu miało rewolucyjne możliwości w dziedzinie fotografii obliczeniowej. Tryb nocny, portretowy oraz agresywny HDR pokazały możliwości tego producenta oraz wskazały, jak ważne jest oprogramowanie aparatu. Od drugiego Pixela jednak Google nie zmieniło kamer pod względem hardware’u. Wciąż to ta sama 12 MP matryca, z której po prostu nie dało się wycisnąć nic więcej. Oprócz tego, urządzenia spod znaku Pixela miały wiele innych wad: słaba wydajność, nudny design, pogarszającą się żywotność baterii, żeby wspomnieć jedynie kilka. Nie sprzedawały się prawie wcale. To dość osobliwe, że urządzenia firmy, która jest motorem napędowym Androida nie potrafi na stałe zagościć w topie producentów sprzętu na tym systemie operacyjnym opartych. Telefony Google bardziej ciekawiły prawdziwych entuzjastów, ba, na początku miały służyć głównie deweloperom. Czasy linii Nexus już nie wrócą a Google po raz szósty stara się rzucić rękawicę gigantom. Samsung i Apple w tym roku stabilizują się na pozycji producentów dyktujących warunki rynkowe. Dlatego Pixela 6 Pro zdecydowałem się porównać właśnie z najnowszym dzieckiem Apple (wspominając również o S21 Ultra). Czy można mówić o Pixelu 6 Pro w kontekście flagowca? Przekonajmy się.

    Wykonanie i design

    Google Pixel 6 Pro

    Ocena: 8

    Przecieki o nowym Pixelu zaczęły się pojawiać już bodajże w okolicach kwietnia. Google zdecydowało się pokazać urządzenia jakoś 3 miesiące temu, więc nie było absolutnie żadnego zaskoczenia, jak 2 tygodnie temu oficjalnie zaprezentowano telefony i odkryto resztę kart. Projekt nowej linii na pewno jest ciekawy i wyróżniający się. Pasek z aparatami w bardzo ciekawy sposób dzieli obie części urządzenia, producent z tego tytułu pokusił się nawet o zastosowanie podwójnej kolorystyki. Mamy do wyboru 3 wersje kolorystyczne: Stormy Black, Cloudy White i Sorta Sunny. Wariant Stormy Black jest najnudniejszy - czarno szary, natomiast Sorta Sunny łączy barwę pastelowo - żółtą z kolorem brzoskwiniowym. Mi ta wersja właśnie podoba się najbardziej. Myślę, że Google odrobił lekcję w kwestii designu. Urządzenie na pewno wyróżnia się w tłumie, pasek aparatu jest symetryczny i nie powoduje, że telefon położony na plecach będzie niestabilnie i denerwująco przemieszczał się po powierzchni, gdy będzie trzeba coś na ekranie napisać.  Jakość wykonania, jest jak najbardziej w porządku. Urządzenie jest dobrze wyważone, ale sprawia wrażenie dość pustego w środku. Delikatne uderzenie palcem w ekran wywołuje dziwny dźwięk - jakby pod nim była pusta przestrzeń. Minus na pewno należy się za zastosowania szkła, które nie jest matowe i byle dotknięcie powoduje zabrudzenie pleców telefonu. Z przodu mamy zaoblony wyświetlacz, szkło Gorilla Glass Victus - z tyłu tak samo. Ramka aluminiowa również nie jest matowa. Jest za to certyfikat IP68. W Europie wersja 256 GB jest dostępna jedynie w kolorze Stormy Black. W USA Stormy Black można nabyć w opcji 512GB, Cloudy White w 256GB a Sorta Sunny 128GB. WTF Google?

    iPhone 13 Pro Max

    Ocena: 9,5 (wysoka waga i połyskliwa ramka)

    Jeśli widzieliście iPhone 11 Pro Max to w zasadzie widzieliście iPhone 13 Pro Max. W modelu 11 Pro zmianie uległ tył telefonu nieznacznie (pojawiło się matowe szkło) oraz aparaty (kwadratowy moduł w rogu). W modelu 12 Pro zmieniono ramkę urządzenia oraz ekran. W tym roku, trzynastka w wersji pro ma odrobinę wyższy moduł aparatu i większe obiektywy. Ekran ma 15% mniejszy notch. Dodano nowy kolor - błękitny Sierra Blue (zdaniem autora najpiękniejszy).  Urządzenie dostępne jest 4 wersjach kolorystycznych (Sierra Blue, Srebrny, Złoty i Grafit) w opcjach z pamięcią 128GB - 1TB w każdej wersji kolorystycznej (sic!).  Urządzenie może się podobać i na pewno jest rozpoznawalne. Jeśli chodzi o jakość wykonania, no cóż, Apple raczej wyznacza tu standardy. Ramka z hartowanej stali, wzmacniane ceramiką szkło wyświetlacza (Apple twierdzi, że najtwardsze na rynku) oraz ogólne wrażenie trzymania w ręku solidnego urządzenia. iPhone w wersji 13 Pro Max posiada certyfikat IP68.

    Wyświetlacz

    Google Pixel 6 Pro

    Ocena: 8

    Google dołączyło, tak jak Apple, do producentów oferujących odświeżanie ekranu na poziomie 120Hz. Pixel 6 Pro ma panel LTPO, potrafiący wejść “na obroty”, ale gdzie nie ma takiej potrzeby, częstotliwość odświeżania może spaść do 10 klatek na sekundę. Wyświetlacz posiada natywną rozdzielczość QHD+ (1440 x 3120) - nie możemy jej zmienić, o gęstości 512PPI w rozmiarze 6,7 cala po przekątnej. Producent podaje maksymalną jasność na poziomie 1000 nitów. Producentem panela jest Samsung i zastosowano tutaj model E5. Odwzorowanie kolorów i kalibracja moim zdaniem pozostawiają wiele do życzenia - wyświetlacz jest skalibrowany w stronę zimnych temperatur. Największym zastrzeżeniem jednak jest dla mnie maksymalna jasność. O ile byłbym w stanie zaakceptować 1000 nitów, gdyż jest to liczba na poziomie flagowców w 2021 roku, to jednak wymuszenie trybu wysokiego kontrastu jest praktycznie niemożliwe (przynajmniej mi się to nie udało w słoneczny dzień). Panel w porównaniu do konkurenta z Cuppertino wypada słabo - jest po prostu ciemny. Mój testowy Pixel nie miał jednak żadnych wad, o których donoszą różni użytkownicy jak light bleeding czy flickering. To panel poprawny, ale odstaje od konkurencji, niestety nieznacznie na minus. Sam nie jestem też zwolennikiem zaokrąglonych wyświetlaczy.

    iPhone 13 Pro Max

    Ocena: 10

    Apple również poszło za “niewidzialną ręką rynku” i zdecydowało się na zastosowanie panelu LTPO o maksymalnej częstotliwości wyświetlacza 120Hz. Panel jest kontrastowy, bardzo dobrze skalibrowany oraz jasny. W dniu słonecznym nie miałem absolutnie żadnych problemów z dostrzeżeniem zawartości ekranu. Warto wspomnieć, że jednak Pixel w porównaniu do iPhone ma tryb obniżonej jasności i potrafi ją obniżyć bardzo znacząco, więc jeśli korzystasz telefonu wieczorem, jest to bardzo przydatny „feature”. Jeśli chodzi o dane techniczne to wyświetlacz iPhone 13 Pro Max prezentuje się następująco: przekątna 6,7 cala, rozdzielczość 2778x1284 i gęstość 458 PPI.

    Wydajność i wygoda użytkowania

    Oceny:

    Google Pixel 6 Pro 8/10

    iPhone 13 Pro Max 10/10

    Postanowiłem połączyć te kategorie. Jako, że nie jestem graczem, nie będę Wam mógł w sposób jednoznaczny powiedzieć, jak radzi sobie w grach Pixel i iPhone. Natomiast odsyłam do testów, których w sieci jest mnóstwo w tym temacie. Ja smartfonów używam do przeglądania mediów społecznościowych (Twitter, FB, IG), robienia zdjęć, zarządzania stronami na FB, korzystania z korporacyjnej poczty w Google Workspace, zarządzaniem kanałem na YT przez YT Studio, wywoływaniem zdjęć w Lightroom. Oprócz tego nawigacja poprzez CarPlay i Android Auto. Przeciętnie “na telefonie” spędzam jakieś 6-8h dziennie.

    Światy reprezentowane przez Pixela i Pro Max są inne. Obaj reprezentanci prezentują bardzo mocne strony swoich systemów. Google wypuszcza pierwsze urządzenie z autorskim (przeprojektowany układ Exynos) SoC Tensor wraz z Titan M2 - procesorem odpowiadającym za bezpieczeństwo. GPU to 20-rdzeniowy układ Mali-G78. Apple od lat instaluje na pokładzie swoich mobilnych urządzeń (i nie tylko) układy projektowane przez siebie. W tym wypadku mowa o A15 bionic, 6 rdzeniowym mobilnym monstrum. Oba procesory są wykonane w procesie litograficznym 5 nm. Dla Apple ten układ dostarcza TSMC, dla Google Samsung. Doświadczenie pokazuje, że Apple i optymalizacja oraz wydajność wypowiadamy jednym tchem bez zastanowienia. Jak to wygląda w przypadku Pixela?

    Wydajność smartfona z Mountain View jest bardzo dobra. Nie napotkałem absolutnie żadnych problemów z eksportem zdjęć, nie odnotowałem żadnych przycinek, aplikacje pozostają w pamięci RAM i nie są ubijane. Sprzęt jest bardzo wydajny i wygodny w użytkowanie. Nawigacja gestami działa znakomicie i intuicyjnie. W zasadzie pomiędzy tymi telefonami, jeśli chodzi o wygodę obsługi, można pozostawić znak równości. Obsługa jedną ręką Pixela i sposób jej włączenia jest praktycznie tożsamy z tym co znamy z urządzeń napędzanych iOS. W czym Pixel wygrywa i to o kilka długości, to możliwość personalizacji telefonu oraz sposób z nim interakcji. Google położyło nacisk na mechanizmy ML oraz integrację z Ai Google. W Pixelu widać to wszędzie. Możliwość tłumaczenia tekstu w tle w wiadomościach, integracja z asystentem Google, czy nowo wprowadzony Material You, pozwala użytkownikowi przypuszczać, że Pixel jest jego, że dostosowuje się do jego potrzeb. Użytkowanie telefonu to czysta przyjemność. Niestety nie można wystawić mu laurki i pełnej noty. Czytnik linii papilarnych zdaje się być z innej epoki, jest wolny i nie zawsze działa. Poza tym, telefon nie rozpoznaje transkrypcji języka polskiego w aplikacji Recorder. Tap to wake nie działa w 5 na 10 przypadków i ja miałem problem ze słuchawkami BT Sony WF-1000XM4 - jedna bardzo często po prostu przestawała wydawać z siebie jakikolwiek dźwięk i musiałem włożyć ją do obudowy i wyjąć ponownie. Jest to jedyne urządzenie, z jakim miałem problem w przypadku tych słuchawek, a są sparowane z 4 urządzeniami.

    iPhone: co by tu napisać, żeby nie wymyślać koła na nowo… Na stabilnej wersji iOS 15.1 wszystko działa, linki są otwierane w natywnych aplikacjach i integracja z Google Workspace jest na przyzwoitym poziomie. iPhone działa wybitnie szybko i bez zacięć. Face ID jest na tyle dojrzały, że rozpoznaje moją twarz w 10/10 przypadków o ile nie mam założonej maski, telefon nie zawiesza się - to prawdziwe „love story”.

    Bateria

    Oceny:

    Google Pixel 6 Pro 5/10

    iPhone 13 Pro Max 10/10

    To znowu dwa światy. O ile iPhone w tym roku po prostu niszczy konkurencję, o tyle Pixel z niewiadomych przyczyn po prostu ponosi klęskę. Wielkość baterii przemawia tu na niekorzyść iPhone i mogłoby się wydawać, sądząc po specyfikacji, że ten nie wytrzyma walki z Pixelem: 4352 do 5000 mAh. Moje doświadczenie z tymi dwoma smartfonami mówi zupełnie co innego. iPhone potrafi mi dostarczyć około 8-10h SOT, czuwać bez użytkowania spokojnie 3-4 dni. Pixel? Cóż. Ani razu nie uzyskałem 5h SOT. Przy stanie baterii 7% podłączyłem telefon do ładowania, kiedy SOT był na poziomie 4:40h. Mam nadzieję, że aktualizacja oprogramowania rozwiąże ten problem. Czas ładowania akurat w wypadku Pixela jest lepszy, gdyż ten ładuje się ładowarką o mocy 30W, a iPhone niestety jedynie 25W. Ale gdy używałem iPhone to zapominałem o ładowarce zupełnie, to w przypadku telefonu od Google raczej starałem się zawsze mieć ją przy sobie.

    Aparat

    Oceny:

    Google Pixel 6 Pro 9/10

    iPhone 13 Pro Max 9/10

    Na razie wygląda na to, że iPhone miażdży Pixela pod każdym względem. Cóż, można tak pomyśleć. Pora zatem na najważniejszą z kategorii, czyli aparat. Z tego znany jest Pixel, bo wyznaczał trendy w tej dziedzinie od lat.

    Jestem fotografem, użytkuję system Sony, ale w ostatnim tygodniu korzystałem z tych 2 smartfonów, aby je dla Was porównać.

    Pixel ma 3 kamery: obiektyw ultra szerokokątny (112st, 12MP, f/2.2), standardowy  (26mm, 50MP, f/1.9) oraz 4 krotny teleobiektyw (48MP, 104mm, f/3.5).

    Używanie tego systemu to czysta przyjemność. Czasami dostajemy rezultaty, które są po prostu doskonałe, niedostępne w przypadku korzystania z czegokolwiek innego out of the box (tryb portretowy, astro). Zdarza się jednak, że algorytmy Pixela przesadzają z obróbką i upiększaniem zdjęcia. Jako fotograf, chcę mieć swobodę obróbki i ocenienia stopnia ingerencji. Pixel może wygrać z iPhonem liczbą dodatkowych funkcji takich jak np. tryb motion. Ta kamera przeszła długą drogę od czasów prezentacji Pixela pierwszej generacji. Mamy do dyspozycji zapis RAW, motion mode, 4 rodzaje stabilizacji, możliwość regulacji temperatury barwowej na ekranie itp. Mnogość funkcji a jednocześnie prostota powodują, że jest to według mnie topowy system, jeśli chodzi o fotografię mobilną. Google trochę za bardzo się stara tylko o to, żeby z cieni wyciągnąć szczegóły, przez co często fotografia traci głębię, a noc zamienia się w dzień.

    iPhone znowu pokazuje, że nie odda pola łatwo. Z generacji na generację, urządzenia z Cupertino było coraz bardziej skupione na tym aspekcie. W tym roku dołożono tryby kreatywne, które mogą podkreślić kontrast, wraz z poprzednią generacją wprowadzono tryb Apple ProRaw, zapisujący zdjęcia z 12 bitowym profilem kolorów w formacie DNG. System w iPhone wygląda następująco: obiektyw ultraszerokokątny (12st, 12MP, f/1.8), szerokokątny (12MP, 26mm, f/1.5) oraz 3 krotny teleobiektyw (77mm, 12MP, f/2.8). Obiektywy są jaśniejsze od Pixela, jednak o mniejszej natywnej rozdzielczości. System jest prostszy, nie tak obfity w mnogość personalizacji w aplikacji aparatu. Więcej ustawień znajdziemy w ustawieniach samego urządzenia. Jeśli miałbym wybierać, którym systemem zrobię lepsze jedno zdjęcie, wybrałbym bez zastanawiania się Pixela. Jeśli jednak mowa byłaby o 100 zdjęciach plus wideo? Wybieram iPhone. MKBHD ma rację -  wolę mieć system, który zrobi zdjęcia, które ocenię 9/10 za każdym razem, niż kamerę, która zrobi raz na jakiś czas fotkę 10/10, aby potem serwować mi takie 7-8/10, które są źle obrobione. Wideo? Tutaj akurat Pixel trochę odrobił lekcję, stabilizacja działa bardzo dobrze, zwłaszcza w trybie Cinematic Pan. Filmy nagrywam bardzo rzadko, więc wolę się o nich nie wypowiadać.

    Przykładowe zdjęcia Google Pixel 6 Pro:

    Przykładowe zdjęcia iPhone 13 Pro Max:

    Podsumowanie

    Pixel to świetny telefon. Ma znakomity aparat, bardzo dobry wyświetlacz i rewelacyjnie zoptymalizowany system. SoC zaprojektowany przez Google gwarantuje integrację i rozwój technologii Google. Usługi transkrypcji, tłumaczenia, odbywają się offline z poziomu telefonu. To najbardziej “googley” telefon jaki miałem okazję używać, a jestem użytkownikiem Pixela od pierwszej generacji. Biorąc jeszcze pod uwagę jego cenę za wariant 128GB oferta wydaje się bardzo atrakcyjna. Czy są lepsze urządzenia na rynku? Bez dwóch zdań - jest przecież wspomniany iPhone 13 Pro Max, który test po prostu wygrał w praktycznie każdym aspekcie. Jest również Samsung S21 Ultra, który ma te same przewagi nad Pixelem jak iPhone (dużo lepszy wyświetlacz, dużo lepsza bateria, bardziej przewidywalny aparat, szybsze ładowanie, lepszą bio metrykę i dopracowaną nakładkę). Jego cena jednak jest również o 300 euro wyższa.

    Pixel jednak jest najciekawszym telefonem jaki miałem okazję użytkować w tym roku. Posiada kilka chorób wieku niemowlęcego, kilka z nich będzie można rozwiązać aktualizacjami oprogramowania. Są one gwarantowane bezpośrednio od producenta przez najbliższe 3 lata (5 lat na uaktualnienia zabezpieczeń). Najbardziej ekscytującym wydaje się jednak fakt, że Google ma zamiar rozwijać tę platformę i w przyszłym roku Tensor2 może okazać się realnym killerem flagowców. Na ten moment odstaje, ale budzi wiele nadziei. Jeśli ktoś jest w stanie przeboleć pewne niedociągnięcia, na pewno będzie miał dużo radości z użytkowania tego telefonu. Ten zakup jest bardzo opłacalny, a można jeszcze skusić się na tańszą wersję bez Pro.

    Pozostałe informacje na temat smartfonu Google Pixel 6 Pro:

  • Huawei Nova 9 - nasza recenzja

    Huawei Nova 9 - test

    Klasa smartfonu C (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Smartfonowy biznes Huaweia po ograniczeniach nałożonych przez amerykańską administrację w Europie się załamał. Firma, która była jednym z najpotężniejszych graczy na rynku i która wyznaczała trendy, zwłaszcza w dziedzinie fotografii, teraz ma symboliczny udział w rynku. A trzeba pamiętać też o tym, że producent musi się borykać nie tylko z banem USA, ale i kłopotami z dostępnością części jaki dotknął wszystkich producentów.

    Przez rynkowe problemy Huawei nie jest też w stanie produkować swoich procesorów – skądinąd świetnych Kirinów. Nova 9 pracuje więc na średniopółkowym Snapdragonie 778 z wyłączonym modułem 5G. Tylko pod takim warunkiem producent z USA może sprzedawać chipy Chińczykom.  

    Jeśli chodzi o oprogramowanie to jakiś czas temu Huawei dumnie ogłosił powstanie swojego systemu operacyjnego Harmony OS, na którym miały pracować jego wszystkie urządzenia. Tymczasem w Nova 9 mamy stare, dobre EMUI, czyli nakładkę na Androida, w tym wypadku w wersji 11 bez dostępu do usług Google. A oprogramowanie to coś, co w tym telefonie przeszkadzało mi najbardziej. Jest w nim cała masa preinstalowanych aplikacji domagających się udzielenia im zezwoleń plus wyskakujące reklamy. Do tego apki instalujemy z App Galery Huawei bądź z innych źródeł, przez wyszukiwarkę Petal. I sam Huawei ostrzega, że instalujemy je na własną odpowiedzialność. Choć trzeba oddać firmie, że w ten sposób jesteśmy już w stanie zainstalować bardzo dużo popularnych aplikacji. 

    Oczywiście Nova 9 ma też zalety, jak np. doskonałej jakości wyświetlacz, niezłe działanie i szybkie ładowanie. Ale poza oprogramowaniem znajdzie się jeszcze kilka sprzętowych wad i słabości. A za to wszystko trzeba zapłacić 2299 zł. Więcej niż za inne smartfony z tym samym procesorem, ale z obsługą 5G i usługami Googla. 

    Wisienką na torcie jest zaś… Honor 50, który niedawno zadebiutował w Europie. Wygląda jeden do jednego jak Nova 9, pracuje na tym samym procesorze, ma identyczny zestaw kamer. Ale ponieważ Honor to od jakiegoś czasu oficjalnie firma, która nie ma żadnych biznesowych powiązań z Huawei, ma pełny dostęp do usług Googla. Jestem niezmiernie ciekawy, czy okrojony do granic możliwości oddział Honora w Polsce zajmujący się sprzedażą głównie zegarków i opasek będzie w stanie wprowadzić ten telefon do Polski. I czy kolejne smartfony Honora będą też kopią urządzeń Huawei, ale z dostępem do Googla.

    Huawei Nova 9

    Główne wady i zalety Huawei Nova 9

    Zalety Huawei Nova 9:

    • Świetny ekran AMOLED
    • Odświeżanie do 120 Hz
    • Doskonała jakość zdjęć nocnych
    • Szybkie ładowanie 66W
    • Dobre działanie

    Wady Huawei Nova 9:

    • Brak usług Google
    • Brak 5G
    • Wysoka cena
    • Głośnik mono
    • Brak wodoszczelności na poziomie IP 68
    • Brak ładowanie indukcyjnego
    • Bardzo skomplikowane oprogramowanie
    • Obsługa Netflix czy Amazon Prime tylko w jakości SD

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    Tylny panel ma bardzo ciekawe wykończenie. Plecki są matowe i minimalnie chropowate. Ładnie się mienią w świetle i nie zbierają odcisków palców. Na stronie producenta na próżno jednak szukać rodzaju materiału z jakiego zostały wykonane. Podobno tył jest szklany, a rama plastikowa. Inne źródła pomijają ten aspekt. Ja stawiałbym raczej na tworzywo niezłej jakości. W każdym razie są estetyczne, nie rysują się, ja używałem Novy 9 bez etui. Dla chętnych – znajdziemy je w pudełku.

    Wyspa z obiektywami jest oryginalna (oczywiście nie biorąc pod uwagę Honora 50). Składa się z dwóch okręgów – pojedynczego z obiektywem głównym i drugiego z trzema pozostałymi obiektywami i diodą doświetlającą.

    Na dolnej krawędzi mamy slot na dwie karty SIM, nie ma niestety możliwości zainstalowania karty pamięci. Obok jest USB-C i głośnik. Jeden, grający donośnie. Ale konkurencja w tej cenie bardzo często oferuje już dźwięk stereo.

    Prawa strona to przycisk włączania i regulacji głośności.

    Nova 9 jest lekka – waży 175 g, jej wymiary to 160 x 73.7 x 7.8 mm. Dzięki zaokrąglonym bokom świetnie leży w dłoni.

    Huawei Nova 9

     

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5

    Przód to zaoblony na bokach panel OLED o przekątnej 6.57 cala. Rozdzielczość to FHD+ 1080 x 2340 pikseli, 392 PPI. Proporcje – 19.5:9. Obsługuje HDR10 i odświeżanie do 120 Hz. Od startu mamy na niego naklejoną folię ochronną.

    W ustawieniach możemy zmniejszyć rozdzielczość do HD w celu oszczędzania energii, wybrać częstotliwość odświeżania (60 Hz, 120 Hz bądź ustawienia dynamiczne), ustawić tryb kolorów i temperaturę barwową.

    Jakość wyświetlanego obrazu jest doskonała. Nie miałem żadnych problemów z korzystaniem z telefonu w pełnym słońcu. Nova 9 ewidentnie musi podbijać w takich sytuacjach jasność maksymalną, bo czerń nieco szarzeje, ale jest to typowe zjawisko występujące również u innych producentów. Jasność minimalna też jest komfortowa i telefon nie męczy oczu.

    Dyskusyjne jest zakrzywienie ekranu. Wygląda to ładnie, ale czasem odbijają się refleksy światła. Wszystko jest więc tu kwestią indywidualnych preferencji użytkownika. Bo jakichś wymiernych, prócz estetycznymi, korzyści z takiego rozwiązania nie mamy.  

    Czytnik linii papilarnych ulokowano pod ekranem, działa dobrze, podobnie jak odblokowywanie twarzą.

     

    Specyfikacja, system operacyjny – ocena 4/2

    Huawei Nova 9 mamy Snapdragona 778G 4G (4x2.4 GHz Kryo 670; 4x1.8 GHz Kryo 670) z układem graficznym Adreno 642L, 8 GB RAM i 128 bądź 256 GB ROM.

    W AnTuTu Benchmark telefon uzyskał 466444 pkt. Działa szybko, płynnie i pod tym względem trudno mu coś zarzucić. Oprócz tego, że ma zablokowane 5G.

    Jakość rozmów głosowych jest bardzo dobra. Nawigacja działa również bardzo dobrze. Miłym zaskoczeniem były dla mnie preinstalowane mapy Petal, za które odpowiada TomTom. Prowadziły mnie w trasie nieraz lepiej niż mapy Googla, są oczywiście dostępne z językiem polskim i nie mam do nich żadnych uwag. Mamy również NFC, ale o płatnościach za chwilę. 

    Pakiet łączności obejmuje: LTE, Wi-Fi 6, Bluetooth 5.2, NFC. Zestaw czujników to: akcelerometr, zbliżeniowy, światła, magnetometr, żyroskop, grawitacyjny, czytnik linii papilarnych. Lokalizacja odbywa się za pomocą: GPS, A-GPS, GLONASS, Beidou, Galileo, QZSS, NavIC.

    Problem robi się w oprogramowaniu. EMUI 12 przykrywa Androida 11. Sklep z aplikacjami to AppGallery. Ale jest też wyszukiwarka Petal, która prowadzi nas do alternatywnych źródeł, np. APKPure. Przy instalowaniu aplikacji telefon sprawdza plik i zanim zdecydujemy się go ostatecznie zainstalować informuje o tym czy znaleziono jakieś zagrożenia.

    Huawei Nova 9

    W ten sposób można pobrać np. Spotify, Facebook, Messenger, Instagram, WhatsApp. Dostępnych aplikacji jest naprawdę sporo. Gmaila można podłączyć jako klienta poczty Huawei, tu więc też nie ma problemu.

    W AppGallery mamy sporo aplikacji bankowych, jest również Curve do której można podłączyć kartę dowolnego banku dzięki czemu można płacić telefonem. I tak odpada jedna z największych do tej pory wad smartfonów Huawei bez usług Googla.

    To oczywiście nie oznacza, że będzie tam każda aplikacja. Nie ma np. popularnego Slacka czy wielu, wielu innych. Lepiej więc przed zakupem sprawdzić czy w ekosystemie Huawei plus Google poza sklepem Play znajdziemy to, co jest nam potrzebne i do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Huawei stara się też by instalowanie aplikacji było jak najprostsze, ale do prostoty sklepu Play nie ma jednak porównania.

    Do tego bardzo przeszkadzała mi ilość różnych aplikacji zainstalowanych na telefonie. Mamy moje Centrum, Filmy, Książki, Link Now, Klipy Petal, My Huawei, Portfel, Porady. Każda z nich wymaga logowania, w większości pojawiają się oferty zakupowe, jakieś reklamy. Moim zdaniem jest po prostu bałagan. Dla mnie za duży, ale oczywiście komuś może on zupełnie nie przeszkadzać.     

    Huawei Nova 9Huawei Nova 9

    Huawei Nova 9

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4

    Zestaw kamer obejmuje:

    • obiektyw główny 50 MP, f/1.9, 23mm, PDAF, układ RYYB;
    • szeroki kąt 8 MP, f/2.2;
    • sensor głębi 2 MP, f/2.4;
    • makro 2 MP, f/2.4;
    • selfie 32 MP, f/2.0.

    Huawei parę lat temu tchnął nowe życie w nieco skostniały świat mobilnej fotografii. Dzięki niemu inni producenci musieli się bardziej postarać i dziś w zasadzie każdy topowy czy średniopółkowy smartfon robi zdjęcia bardzo dobrej jakości. Dlatego poprzeczka moich oczekiwań była zawieszona bardzo wysoko. Realia są jednak takie, że Nova 9 do czołówki smartfonowej fotografii ma bardzo daleko. To po prostu klasa średnia i to bynajmniej nie jej top.

    Huawei Nova 9

    To w czym wciąż Huawei jest mocny to zdjęcia nocne. Wszystko za sprawą filtru kolorów RYYB (czerwony, żółty, żółty, niebieski) zamiast tradycyjnego RGGB (czerwony, zielony, zielony, niebieski). Huawei jako pierwszy zastosowało to rozwiązanie lata temu. W dużym uproszczeniu – dzięki niemu obiektyw przechwytuje więcej światła i fotografie nocne są jaśniejsze. Tak też jest w Nova 9 – do zdjęć nocnych nie można się przyczepić. Szkoda jednak, że ten tryb jest dostępny tylko dla głównego obiektywu (także zdjęć zoom) a nie szerokiego kąta.

    Uwagę zwraca też bardzo mocne przetwarzanie zdjęć. Często widać to już po zapisaniu fotografii w galerii, gdzie staje się ona nagle bardziej kontrastowa i zmieniają się nieco kolory. Tak jakby procesor nie wyrabiał z pracą na bieżąco. To oczywiście nie znaczy, że zdjęcia są złe, ale ich ostateczny wygląd może się różnić od tego co widzieliśmy pierwotnie. To oznacza też, że aparat bardzo dużo dodaje „od siebie” i to niezależnie czy z włączoną czy wyłączoną AI i z naturalnością nie mają one wiele wspólnego. Za to ci którzy namiętnie obrabiają potem fotki w edytorach tu nie będą mieli wiele do roboty.

    Kolejną rzeczą która rzuciła mi się w oczy jest kolosalna wręcz różnica między zdjęciami z obiektywu głównego i szerokiego kąta. Te pierwsze są mocne i nasycone, podczas gdy te drugie bywają wyprane z kolorów. Bywają, bo efekt nie jest powtarzalny. Czyli raz zdjęcia z obu obiektywów są podobna, raz zupełnie różne i trudno doszukać się tu jakiejś reguły.

    2 MP makro jest raczej kiepskie, dla równowagi selfie jest dobrej jakości. Nieźle wypada też tryb portretowy z ładnym rozmyciem tła i dokładnie wyciętym pierwszym planem.

    Filmy nagramy w najwyższej rozdzielczości 4K 30 FPS z przodu i z tyłu. Elektroniczna stabilizacja radzi sobie doskonale z rozdzielczością FHD, z 4K nieco gorzej, ale i tak wciąż jest nieźle. Głos jest dobrze zbierany.

    Przykładowe zdjęcia:

    Huawei Nova 9

    Huawei Nova 9

    Huawei Nova 9

    Huawei Nova 9

    Huawei Nova 9

    Huawei Nova 9

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 4

    Bateria ma pojemność 4300 mAh. Wystarcza na dzień intensywnej lub dwa dni lekkiej pracy przy adaptacyjnym odświeżaniu ekranu. Ładowarką o mocy 66W naładujemy ją w bardzo szybko, bo w około pół godziny od 10 proc. i 38 min od zera. Nie ma niestety ładowania indukcyjnego.

    Huawei Nova 9

    Nasza finalna ocena

    Gdyby Huawei Nova 9 miał usługi Googla, byłby niezłym średniakiem. W tej cenie nieco za drogim, bo spokojnie można znaleźć tańsze konkurencyjne smartfony z takim samym bądź nawet wydajniejszym procesorem, ale wciąż wartym zainteresowania. Jednak kupowanie tego urządzenia za 2299 zł bez usług Googla moim zdaniem mija się z celem. Telefon nie ma nawet argumentów w postać ponadprzeciętnej jakości zdjęć, które zawsze były wizytówką firmy. Gdyby Huawei wycenił go o tysiąc złotych taniej – można by się zastanawiać. W tej cenie – moim zdaniem nie ma sensu i trzeba poczekać na bardzo głęboką redukcję ceny.

    Uwielbiamy: ekran

    Nie lubimy: braku usług Googla

    Dla kogo jest Huawei Nova 9:

    • Osób które nie chcą/nie potrzebują usług Googla
    • Zatwardziałych miłośników marki

    Dla kogo nie jest Huawei Nova 9:

    • Osób korzystających z ekosystemu Googla
    • Osób potrzebujących głośników stereo
    • Osób potrzebujących bardzo dobrej jakości zdjęć
    • Osób potrzebujących ładowania indukcyjnego
    • Wymagających wodoszczelności

    Alternatywy dla Huawei Nova 9:

    • Samsung Galaxy A52
    • Samsung Galaxy A 52S
    • Xaiomi 11 Lite 5G
    • OnePlus Nord 2 5G
    • Oneplus Nord CE 5g
    • POCO F3 5G
    • Motorola Edge 20 5G

    Pozostałe informacje na temat smartfonu Huawei Nova 9:

    •  
  • iPhone 13 Pro

    iPhone 13 Pro - test

    Klasa smartfonu S (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    iPhone 13 Pro to drugi w kolejności pod względem „prestiżu” i ceny tegoroczny model. W testowanej przez nas wersji 128 GB kosztuje 5199 zł. Wersja 256 GB to wydatek 5699 zł. Od Maxa, o którym pisaliśmy tu13 Pro różni się przede wszystkim wielkością, a co za tym idzie pojemnością baterii i wagą. Identyczny jest za to zestaw aparatów, procesor oraz wyświetlacz. Moim zdaniem to dobrze, bo kupno mniejszego modelu zazwyczaj wiązało się z jakimiś wyrzeczeniami. Tu żadnych dylematów mieć nie będziemy, a jedynym kryterium będzie grubość naszego portfela oraz to, czy chcemy telefon większy, czy mniejszy.

    Drugą ważną kwestią są zmiany w stosunku do poprzednika, czyli modelu 12 Pro. Jest ich niewiele, ale do tego użytkownicy urządzeń Appla zdążyli się już przyzwyczaić. Producent bardzo oszczędnie dawkuje wszelkie nowości. W tym roku wizualna zmiana to przede wszystkim zmniejszenie notcha, a techniczna – ProMotion - dynamiczne odświeżanie wyświetlacza do 120 Hz.

    Smartfon pożyczył nam do testów Komputronik. Wielkie dzięki!

    Główne wady i zalety iPhone 13 Pro

    Zalety iPhone 13 Pro:

    • Topowa jakość wykonania
    • Świetne działanie
    • Spójny ekosystem
    • Bezpieczny FaceID
    • Doskonały wyświetlacz
    • Odświeżanie 120 Hz
    • Wodoszczelność na poziomie IP 68
    • Długi czas pracy na baterii
    • Głośniki stereo

    Wady iPhone 13 Pro:

    • Wysoka cena
    • Niewielki zmiany w stosunku do poprzedniej wersji
    • Notch
    • Smartfon jest ciężki
    • Brak USB-C
    • Uboga zawartość pudełka

    iPhone 13 Pro

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    iPhone 13 Pro tak jak cała tegoroczna seria niemal nie różni się od ubiegłorocznej linii 12. Minimalnie większa wyspa z minimalnie bardziej wystającymi aparatami – to cała kosmetyka. Dostępne kolory to Graphite, Gold, Silver i Sierra Blue. Wykończenie jest najwyższej klasy, co oznacza szkło z przodu i z tyłu oraz stalową ramę. Tył jest matowy, odporny na zadrapania i nie zbiera odcisków palców. Tego samego nie można powiedzieć o ramie, która jest błyszcząca – być może matowa nie wyglądałaby tak premium, ale byłaby z pewnością praktyczniejsza. Wyspa tradycyjnie już bardzo wystaje nad powierzchnię urządzenia.

    Dolna krawędź to miejsce na złącze Lightning do ładowania. Ciekawe, kiedy w końcu UE zmusi Apple do zastosowania USC-C. Głośniki mamy dwa – na dolnej krawędzi i nad ekranem. Grają, tradycyjnie dla Apple, doskonale, dźwięk jest mięsisty, donośny i przestrzenny. Prawy bok to przycisk włączania, lewy – suwak do wyciszania urządzenia, dwa przyciski do regulacji głośności i slot na kartę Nano SIM. 

    13 Pro spełnia normę IP68. Wymiary to 146.7 x 71.5 x 7.7 mm. Nie jest więc przesadnie duży i leży w ręce wygodnie, nawet mimo kanciastych boków. Jest za to dość ciężki – waży 204 g.   

    iPhone 13 Pro

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5

    Płaski wyświetlacz ma przekątną 6.1 cala, rozdzielczość 1170 x 2532 pikseli, 460 ppi i proporcje 19.5:9. Wykonany jest w technologii Super Retina XDR OLED z HDR10 i Dolby Vision. Standardowa jasność wynosi 1000 nitów, w szczycie może być podbita do 1200 nitów. Jakość wyświetlanego obrazu jest doskonała. Mamy rewelacyjne kolory i doskonałe kąty widzenia. Nowością jest odświeżanie 120Hz. I mówiąc szczerze, ciężko mi powiedzieć, bym był w stanie je dostrzec. iPhony zawsze były niesłychanie płynne, tak jest również w tym przypadku, a moim zdaniem to właśnie płynność działania zapewnia wysoki komfort użytkowania. W każdym razie w tym roku w wyścigu na cyferki Apple doszlusowało do androidowej konkurencji.  

    Miłą zmianą jest zmniejszenie gigantycznego, bardzo już olsdkulowego notcha. Ale zmiana jest ewolucyjna a nie rewolucyjna, dokładnie wynosi 20 proc. wcięcia mniej.

    Do dyspozycji mamy funkcję True Tone. To dynamiczne dostosowywanie temperatury barwowej wyświetlanej bieli do oświetlenia zewnętrznego.

    Nie zmienił się za to brak informacji wyświetlanych na wygaszonym ekranie, czyli popularnego w świecie Androida Always on Display. Szkoda, bo przy większej baterii i świetnym zarządzaniu energią Apple mógł sobie moim zdaniem pozwolić na odrobinę szaleństwa. Może w którymś kolejnym modelu.  

    iPhone 13 Pro

    Specyfikacja – ocena 6

    Procesor to 5nm Apple A14 Bionic (2x3.1 GHz Firestorm + 4x1.8 GHz Icestorm) z GPU Apple.  Do tego mamy 6 GB RAM, wersje pamięciowe to 128 GB, 256 GB, 512 GB i 1T.

    W AnTuTu Benchmark telefon osiągnął 788430 pkt. iPhone 13 Pro pracuje perfekcyjnie. Podczas codziennej pracy nie ma mowy o najmniejszych przycięciach czy spowolnieniach. Płynność jest świetna, w świecie Androida podobną można spotkać jedynie w Pixelach Google.

    Pakiet łączności obejmuje: 5G, LTE, WiFi 6, Bluetooth 5.0, NFC. Zestaw czujników to: akcelerometr, zbliżeniowy, światła, magnetometr, żyroskop, barometr, grawitacyjny. Lokalizacja odbywa się za pomocą: A-GPS, GLONASS, GALILEO, BDS, QZSS.

    GPS działa bezproblemowo, podobnie NFC za pomocą którego można realizować płatności, jakość rozmów telefonicznych jest doskonała.      

    Jak działa system operacyjny? – ocena 6

    iPhone 13 Pro działa na najnowszej wersji IOS 15Apple słynie ze integrowania swoich wszystkich usług. Mamy więc do dyspozycji chmurę iCloudiMessageFaceTimeHandoff, Apple TV+Apple Music, iCloud Drive, Mapy. Oczywiście to wszystko nie wyklucza korzystania z usług Googla czy narzędzi innych firm. Ważną nowością jest możliwość rozmowy przez FaceTime, po wysłaniu zaproszenia do rozmowy, z użytkownikami Androida Windowsa.

    Ciekawymi opcjami jest niestandardowa domena e-mail oraz ukrywanie adresu e-mail. Dzięki tej pierwszej nie musimy się martwić, że naszą główną skrzynkę zaleje spam. Rejestrując się bowiem na jakiejś stronie korzystamy z domeny tymczasowej, którą w każdej chwili możemy zlikwidować bez wpływu na główny adres. Ukrywanie adresu to nic innego jak szyfrowanie ruchu z przeglądarki. 

    Wciąż nie ma możliwości podzielenia ekranu czy pływających okien.

    Odblokowywanie telefonu jest realizowane przez Face ID które bez wątpienia jest najbezpieczniejsze na rynku, ale też kłopotliwe jeśli nosimy maseczkę. Jesteśmy wtedy zmuszeni do wbijania kodu, chyba, że korzystamy z Apple Watcha.

    iPhone 13 Pro

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 5

    Zestaw kamer wygląda następująco:

    • obiektyw główny 12 MP, f/1.5, 26mm, 1.9µm, dual pixel PDAF, sensor-shift OIS;
    • obiektyw tele 12 MP, f/2.8, 77mm, PDAF, OIS, 3x zoom optyczny;
    • szeroki kąt 12 MP, f/1.8, 13mm, 120˚, PDAF;
    • sensor TOF 3D LiDAR odpowiedzialny za głębię;
    • selfie 12 MP, f/2.2, 23mm, 1/3.6.

    Nie mamy więc żadnych ustępstw względem modelu Max – zestaw obiektywów jest identyczny. To cieszy, bo do tej pory decydując się na mniejszą wersję, musieliśmy iść również na kompromisy pod względem jakości bądź możliwości foto.

    Nowości jest kilka. Pierwszą jest możliwość wyboru stylu fotografii. Do dyspozycji mamy: standardowy, bardzo kontrastowy, żywy, ciepły i chłodny. Drugą – tryb filmowy czyli nagrywanie z rozmyciem tła i późniejszą możliwością zmiany punktu ostrości. Trzecią – większy teleobiektyw pozwalający tym razem na 3x a nie 2x zbliżenie optyczne które jest doskonałej jakości. Czwartą – tryb makro realizowany szerokim kątem i pozwalający zbliżyć się na około 2 cm do fotografowanego obiektu.

    iPhone 13 Pro

    Doskonale sprawdza się szeroki kąt, który ma zadowalającą ilość szczegółów i identyczną do obiektywu głównego kolorystykę fotografii. Zdjęcia z obiektywu głównego są bardzo naturalne, mają świetną rozpiętość tonalną i szczegółowość. Również obiektyw selfie sprawdza się bardzo dobrze.

    Generalnie widać zmianę w filozofii fotografii która zmierza w stronę Androida i sprowadza się do dania użytkownikowi większej ilości różnych możliwości. Ortodoksyjni miłośnicy iPhonów którzy lubią, gdy to Apple decyduje za nich, mogą na to narzekać. Mi jednak takie rozwiązania się podobają.

    Filmowanie odbywa się w najwyższej rozdzielczości 4K 60 FPS z przodu i tyłu. Filmy są doskonałe, nie ma najmniejszych problemów z ostrością, dźwiękiem czy stabilizacją i ogląda się je bardzo przyjemnie.  

    iPhone 13 Pro

    Przykładowe zdjęcia:

    iPhone 13 Pro

    iPhone 13 Pro

    iPhone 13 Pro

    iPhone 13 Pro

    iPhone 13 Pro

    iPhone 13 Pro

    iPhone 13 Pro

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5

    Ogniwo ma pojemność 3095 mAh. Maksymalna moc ładowania to 20W a cały proces trwa około godziny. Pod warunkiem oczywiście, że taką ładowarkę sobie dokupimy. Bo w malutkim pudełku jej nie znajdziemy. Telefon można również ładować indukcyjnie za pomocą Apple MagSafe z mocą 15W i 7,5W korzystając z ładowarek zgodnych z Qi.

    Mimo wciąż mniejszego niż w urządzeniach z Androidem ogniwa, czas pracy jest doskonały. W moim przypadku były to dwa do trzech dni z typowym działaniem, czyli rozmowami telefonicznymi, przeglądaniem Internetu, Spotify, komunikatorami i wieczorną godziną sesją YouTube. Jeśli robiłem dużo zdjęć, czas skracał się do półtora dnia.    

    Nasza finalna ocena

    iPhone 13 Pro jest bez wątpienia urządzeniem Premium. Lepszym od iPhone 12 Pro. Nowości niby są niewielkie ale na tyle atrakcyjne, że zupełnie nie zdziwi mnie chęć przejścia ze starszego na nowszy model. Natomiast – z punktu widzenia użytkownika Androida – nie widziałbym powodu zmiany jakiegoś topowego, flagowego urządzenia na iPhone. Różnice między nimi nie są duże i nie zawsze na korzyść iPhone. Znajdziemy telefony z lepszą jakością zdjęć czy nawet filmów. Choć często wybór będzie kwestią gustu.

    Sens zmiany pojawia się dopiero w momencie, gdy decydujemy się przesiąść na cały ekosystem AppleMacbookApple Watch i iPad sprawiają, że wszystko łączy się w jeden świetnie działający organizm. A jeśli ktoś już w tym ekosystemie tkwi, to z pewnością cieszy się właśnie ze swojego nowego iPhone 1313 Pro bądź Pro Max

    Smartfon pożyczył nam do testów Komputronik. Wielkie dzięki!

    Uwielbiamy: płynne działanie

    Nie lubimy: notcha i braku ładowarki

    Dla kogo jest iPhone 13 Pro:

    • dla miłośników marki
    • dla miłośników mobilnej fotografii i filmowania
    • dla osób tkwiących w ekosystemie Apple
    • dla rozrzutnych

    Dla kogo nie jest iPhone 13 Pro:

    • dla szukających najlepszego stosunku cena/jakość
    • dla zagorzałych fanów Androida

    Alternatywy dla iPhone 13 Pro:

  • Apple Watch 7 – nasze pierwsze wrażenia

    Klasa zegarka S (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    W tym roku nowy zegarek Apple, zresztą podobnie jak iPhone 13, był mocno krytykowany za to, że tak niewiele różni się od edycji z poprzedniego roku. Szczególnie, że wcześniej internet plotkował, że design będzie zupełnie inny. Trzeba przyznać, że rzeczywiście zmiany są kosmetyczne i na pewno użytkownicy urządzeń kupionych w dwóch ostatnich latach nie powinni wymieniać swoich zegarków i telefonów na nowe modele. Nie powinni, ale i tak część z nich to zrobi. Jest grupa największych fanów, którzy kupują nowe modele co roku. Tak też jest w moim przypadku. W dniu premiery niebieski Watch 7 zastąpił dzięki pomocy sieci Orange mojego „wysłużonego” czerwonego Watch 6. Gdyby nie zmiana koloru to ciężko byłoby je rozróżnić. Podkreślany przez Apple większy ekran jest naprawdę tylko symbolicznie większy i te dwa zegarki wyglądają niemal identycznie. Inaczej zaprojektowany został bok zegarka – dwa otwory głośnika zostały zastąpione przez jedną szczelinę. Nieco inaczej wygląda także ładowarka. Nowy Watch nieco szybciej się ładuje, ma klawiaturę QWERTY (gdy wybierzemy język angielski) plus specjalnie dla siódemki stworzono 2 nowe wirtualne  tarcze.

    Główne wady i zalety Apple Watch 7

    Zalety zegarka Apple Watch 7:

    • Bardzo dopracowany design
    • Minimalnie większy ekran
    • Pomiar natlenienia krwi
    • EKG
    • Funkcje SOS
    • eSIM
    • Dwie wersje materiału koperty: aluminium (5 kolorów), stal (3 kolory) – wersji tytanowej w Polsce na razie nie ma
    • Dwie wersje różniące się wielkością koperty i wyświetlacza
    • Apple Pay
    • Bardzo szybki procesor i system operacyjny WatchOS 8
    • Bardzo wiele niezależnych aplikacji
    • Odporność na kurz IP6X (nowość)
    • Odporność na wodę - do 50 m
    • Zwiększona odporność szkła chroniącego ekran
    • Bardzo szybkie ładowanie
    • Nowe tarcze Contour i Modular Duo
    • Miniaturowa klawiatura QWERTY
    • Always on Display
    • Wsparcie dla Family Setup (dziecko ma zegarek, ale nie ma iPhona)
    • Wsparcie dla BLIK w najnowszej aplikacji Millennium
    • Spotify w wersji offline
    • Obsługa urządzeń HomeKit
    • Współpraca z Siri

    Wady zegarka Apple Watch 7:

    • Brak ważnych zmian w porównaniu do Watch 6
    • Wysoka cena
    • Zegarkowy eSIM w sieci Orange nie działa w roamingu
    • Brak klawiatury QWERTY dla języka polskiego
    • Brak obsługi 5G
    • Brak współpracy z Apple Fitness+ w Polsce
    • Brak Siri w polskiej wersji
    • Brak zasilacza w pudełku
    • Działanie na baterii od 1 do 1.5 doby

    Jak oceniamy design? – ocena 6

    Design nie zmienił się prawie wcale, ale w serii 7 zegarki są dostępne w 2 wersjach (41 mm i 45 mm). W szóstce było to odpowiednio o 1 mm mniej. Ekran bardziej opływa boki, a z lewej strony mamy jedną szparę zamiast dwóch mniejszych. Drobne zmiany pozwoliły na wprowadzenie certyfikowanej odporności na kurz – IPX6. Telefon ma też bardziej odporne na zarysowanie szkło chroniące ekran. Już poprzednia wersja po roku użytkowania wygląda zupełnie jak nowa, więc ciężko chyba będzie coś w temacie odporności ulepszyć. Obudowę nadal można zanurzać aż do 50 metrów. Zegarek w najpopularniejszej aluminiowej wersji ma 5 kolorów koperty do wyboru. Liczba pasków jest niemal nieograniczona, bo są też dostępne na rynku chińskie paski, dużo tańsze od tych applowych. Watch 7, podobnie jak Watch 6, jest subiektywnie najładniejszym zegarkiem dostępnym na rynku smartwatchy. Oczywiście nie przypomina on szwajcarskich cacek za grube tysiące, ale jest to chyba jego zaleta, bo nie udaje „prawdziwych” czasomierzy. Jakość jego wykonania i trwałość jest nadal na genialnym poziomie. Trochę smutne jest to, że chińscy producenci tak bezpośrednio i często inspirują się designem Apple Watch.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 6

    Wyświetlacz w nowej siódemce jest minimalnie większy i wyraźniej „spływa” na boki zegarka. Jego fachowa nazwa to “Always-On Retina LTPO OLED display”. Jasność ekranu to 1000 nitów. Do dyspozycji klientów są 2 wersje: 396 na 484 pikseli oraz 352 na 430 pikseli. Nawet dziewczynom zalecam korzystanie z większego zegarka, który może będzie wyglądał nieco mniej elegancko, ale na pewno będzie się z niego znacznie wygodniej korzystało. Ekran w Watch 7 ma doskonałą jakość i naprawdę ciężko wymyślić choć jedną jego wadę. Doskonale reaguje na dotyk, ma świetne kolory (także czerń) i jest jasny, czytelny nawet na zewnątrz pomieszczeń. Ekran jest doskonale chroniony ulepszoną wersją szkła Ion-X glass.

     

    Specyfikacja – ocena 6

    Nowy Watch 7 pracuje najprawdopodobniej na tym samym procesorze co szóstka. Nazwa procesora jednak uległa zmianie i teraz jest to S7 SiP 64-bit dual-core. Na płycie głównej zegarka znajdziemy także układy W3 (do łączności bezprzewodowej) oraz U1 (Ultra Wideband). Pamięć to nadal 32 GB, czyli całkiem sporo jak na zegarek.

    Zegarek w czasie treningów poza domem używa lokalizacji dzięki GPS, GLONASS, Galileo, QZSS i BeiDou. W Watch 7 działa także kompas, wysokościomierz, czujnik natlenienia krwi, czujnik pracy serca, optyczny czujnik tętna trzeciej generacji, przyspieszeniomierz z wykrywaniem upadku, żyroskop oraz czujnik oświetlenia zewnętrznego. Pomimo tak wielu czujników i wielu zainstalowanych domyślnie aplikacji zegarek działa niesamowicie szybko i płynnie. Żadnych zmian w stosunku do Watch 6 nie da się dostrzec.

    Zegarek wspiera także eSIM (w droższych wersjach), choć należy pamiętać, że nie będzie on działał w roamingu (przynajmniej w wersji Orange).

     

    Jak działa system operacyjny? – ocena 6

    WatchOS 8 nie różni się prawie wcale od poprzedniej swojej wersji. Watch 7 otrzymał natomiast dwie tarcze, które nie są dostępne w poprzedniej edycji - Contour i Modular Duo. Wykorzystują one głównie specyfikę nowego wyświetlacza, czyli jego minimalnie większy rozmiar i zakrzywienie na bokach. Pojawiła się także pełna klawiatura QWERTY, ale ginie ona przy wyborze języka polskiego. Raczej nie należy się spodziewać, że szybko to się zmieni. Aplikacje nadal możemy wyświetlać jako chmurę ikon lub jako listę. Ta druga opcja jest chyba wygodniejsza. Osoby, które wahają się, czy dokupić zegarek do iPhona, często nie do końca wiedzą, co może nam zaoferować smartwatch. Oto kilkanaście wybranych funkcji Apple Watch 7, które wydają mi się bardziej przydatne od pozostałych:

    • Funkcja monitorowania treningu – biegu, pływania, jazdy na rowerze treningowym itd.
    • Pokazywanie godziny J
    • Obsługa powiadomień z niemal dowolnych aplikacji
    • Obsługa aplikacji bankowych - Millennium
    • Odblokowywanie telefonu i komputera
    • Odtwarzacz i pilot do streamingu muzyki
    • Otwieranie zamków w drzwiach - tedee
    • Podgląd statusu naszego samochodu - MySKODA
    • Motywowanie nas do ruchu – Activity
    • Sprawdzanie stanu natlenienia krwi
    • EKG
    • Pomiar pulsu
    • Pomiar hałasu
    • Obsługa najwygodniejszych płatności mobilnych Apple Pay
    • Rozmowy głosowe w trybie głośnomówiącym
    • Spotify i Apple Music w wersji online
    • Prosta nawigacja

    Wszystkie te wymienione funkcje działają szybko, niezawodnie i rzeczywiście są przydatnym uzupełnieniem naszego smartfona. Ważne jest także to, że zegarek jest „otwarty” i potrafi wysyłać i synchronizować dane z innymi popularnymi platformami, co różni go od większości produktów chińskich producentów.

     

    Jak długo działa bateria? – ocena 4+

    Jeśli chodzi o ładowanie to zmiany są kosmetyczne. Szóstka ładowała się bardzo szybko i wytrzymywała bez gniazdka 1-1.5 doby (bez monitorowania treningu, ale z AOD i siecią komórkową). Producent podaje, że jest to oficjalnie 18h. Teoretycznie nowością w siódemce jest wsparcie dla szybszego ładowania. Ma to być ładowanie szybsze aż o 33%, ale jest jeden warunek – do naszej dyspozycji musi być adapter 20W, którego nie ma w komplecie i musimy go dokupić do naszego zegarka za około 100 zł – ekologia kosztuje. Sama ładowarka magnetyczna wygląda niemal identycznie jak w Watch 6.

    Nasza finalna ocena

    Apple Watch 7 to nadal najlepszy smartfon jaki możemy teraz kupić. Oczywiście, gdy poważnie trenujemy biegi lub triatlon to lepszym wyborem będzie jeden z modeli Garmina, a jak korzystamy z telefonu z Androidem to najlepiej teraz kupić Samsunga Galaxy Watch 4. Gdy jednak przesiedliśmy się na iPhona, to od Watch 7 nic lepszego nie kupimy. Jego największym konkurentem będzie wersja SE, która jest sporo tańsza, a oferuje nam większość zalet WatchOS 8, Apple Pay i rozwiązań będących fragmentami ekosystemu Apple. Apple Watch 7 można teraz kupić za 2000 zł w najtańszej wersji. To tyle, co mocne smartfony z Androidem z wyższej średniej półki. Nie jest to więc sprzęt dla przesadnie oszczędnych. Mi służy on głównie do odczytywania powiadomień, odblokowywania telefonu i komputera, otwieranie drzwi, płacenia i rozmów w trybie głośnomówiącym, gdy nie mogą w danej chwili znaleźć swojego telefonu. Cały czas staram się także zamykać motywacyjne kręgi, które informują nas, czy przypadkiem nie spędziliśmy całego dnia bez ruchu przed komputerem. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez zestawu iPhone plus Apple Watch, ale wyobrażam sobie, że dla znacznej części osób jego zakup może być tylko fanaberią i kolejnym gadżetem, który będzie nam zabierał czas i stale nas „monitorował”.

    Uwielbiamy: niemal wszystko

    Nie lubimy: niewielu zmian w stosunku do Watch 6

    Dla kogo jest zegarek Apple Watch 7:

    • Dla użytkowników smartfonów iPhone, którzy w ogóle nie używali do tej pory zegarka
    • Dla użytkowników serii 3
    • Dla osób, które chcą mieć dostęp do najwygodniejszych mobilnych płatności
    • Dla osób, które chcą bardziej zadbać o swoją kondycję

    Dla kogo nie jest zegarek Apple Watch 7:

    • Dla oszczędnych
    • Dla fanów Androida
    • Dla fanów zegarków Garmin

    Alternatywy dla Apple Watch 7:

    Pozostałe informacje na temat zegarka Apple Watch 7:

     

  • Samsung Galaxy Tab S7 FE 5G w naszych rękach - wideo

    Na filmie rozpakowaliśmy i sprawdziliśmy, jak działa najnowszy tablet Samsung Galaxy Tab S7 FE 5G:

    Pozostałe informacje na temat smartfonu Samsung Galaxy Tab S7 FE 5G:

  • Redmi 10 w naszych rękach - wideo

    Na filmie rozpakowaliśmy i sprawdziliśmy, jak działa najnowszy smartfon Xiaomi Redmi 10:

    Pozostałe informacje na temat smartfonu Xiaomi Redmi 10:

  • Fitbit Charge 5

    Klasa urządzenia C (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Produkty Fitbit mają swoich zwolenników, którzy wybierają je zamiast oferty bardziej masowych marek. Google najwyraźniej dostrzegł potencjał i postanowił przejąć Fitbit na początku 2021 roku. Do testów trafiła piąta generacja opaski sportowej Fitbit Charge 5. To pierwsze urządzenie wydane od czasu przejęcia Fitbit przez giganta, ale cykl produkcyjny podpowiada, że na ostateczny wygląd urządzenia Google miał jeszcze niewielki wpływ. Fitbit Charge 5 to rozwiązanie pośrednie pomiędzy prostymi opaskami z samym pulsometrem, a rozbudowanymi smartwatchami.  Charge 5 ma wbudowany GPS i po raz pierwszy w serii kolorowy wyświetlacz AMOLED. Kosztuje sporo, bo aż 869 złFitbit Charge 5 różni się od innych testowanych przeze mnie opasek i nie zawsze wychodzi to Fitbitowi na dobre.

    Główne wady i zalety Fitbit Charge 5

    Zalety Fitbit Charge 5:

    • Super lekka i wygodna
    • Wodoszczelna
    • Mierzy puls, natlenienie i stres, a w przyszłości ma mierzyć EKG
    • GPS
    • Obsługuje płatności z NFC
    • Ekran jest jasny, czytelny i atrakcyjny
    • Czytelne powiadomienia i możliwość prostej interakcji
    • Dopracowana aplikacja Fitbit na smartfony
    • Dobrze wyważona komunikacja z użytkownikiem na temat jego aktywności
    • Dobry czas działania na baterii mimo małych rozmiarów

    Wady Fitbit Charge 5:

    • Nie ma już przycisków fizycznych, które poprawiłby obsługę w niektórych sytuacjach
    • Interfejs dotykowy nieintuicyjny i nie zawsze konsekwentny, czasami nie reaguje na dotyk
    • Duże opóźnienie zanim wyświetli się podsumowanie snu
    • GPS znacznie mniej dokładny niż w smartfonie i zegarku Garmin
    • Nie obsługuje sterowania muzyką, nie można jej wgrać do opaski
    • Subskrypcja funkcji premium w aplikacji Fitbit po darmowych 6 miesiącach kosztuje 47,99 miesięcznie

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    Design to jedna z bezdyskusyjnych zalet Fitbit Charge 5, przynajmniej w kwestii komfortu i wyglądu. Opaska jest lekka – waży 30 gramów z krótszym paskiem i 32 gramy z dłuższym – ma też obłą konstrukcję pozbawioną wystających elementów. Pasek z tworzywa łączy się z metalową kopertą, tak aby stanowiły jedną zwartą całość bez widocznej przerwy. Pasek z tworzywa jest wysokiej jakości i ma satynowe wykończenie. Fitbit Charge 5 przylega do ręki i nie zaczepia się o elementy ubrania, a węższa niż w przypadku smartwatch’a obudowa powoduje mniejsze pocenie się ręki podczas wysiłku.

    Fitbit Charge 5 jest wodoodporny do 50 metrów zanurzenia. Wymiana pasków jest super szybka i wygodna – jedna z najłatwiejszych z jaką się spotkałem, ale wymaga pasków dedykowanych do tego modelu z specjalnym uchwytem wpinającym się w zatrzask. W zestawie z urządzeniem dostarczane są paski o dwóch długościach. Jeden odpowiedni dla nadgarstków o obwodzie od 130 do 170 mm, a drugi do 170 do 210 mm.

    Producent podjął decyzję, że Fitbit Charge 5 będzie pozbawiony wszelkich fizycznych przycisków. Upraszcza to konstrukcję, ułatwia uszczelnienie obudowy, ale oznacza to również, że wszystkie interakcje muszą odbywać się za sprawą ekranu dotykowego. Oznacza to utrudnioną obsługę w rękawiczkach, a także brak wykonania prostych czynności bez patrzenia na ekran.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 4+

    Fitbit Charge 5 to pierwsza opaska z serii Charge z kolorowym wyświetlaczem AMOLED. Ekran ma przekątną 1,04 cala, jest jasny i kontrastowy, czytelny także w ostrym świetle słonecznym. Ekran ma tylko trzy ustawienia jasności – ciemny, normalny i maksymalną jasność. W ustawieniach można włączyć opcję „Zawsze na ekranie”, czyli AOD. Po czasie, po którym ekran normalnie by się wygasił, wyświetlacz przyciemnia się, ale pozostaje czytelny. Dużym plusem jest możliwość włączenia zawsze podświetlonego ekranu, ale tylko podczas wykonywania ćwiczeń. Jest też opcja blokady ekranu przed wejściem do wody, aby uniknąć niechcianych interakcji.

    Domyślny czas podświetlenia ekranu jest krótki i wynosi niecałe 3 sekundy. Jeśli na ekranie wyświetlone zostanie powiadomienie to czas podświetlenia zostanie wydłużony, aby można było je odczytać. Ekran może wybudzać się automatycznie podczas wykonania gestu nachylenia nadgarstka, ale może też być wybudzany ręcznie podwójnym dotknięciem.

    Pod względem wyświetlanego obrazu i funkcji wyświetlacz Fitbit Charge 5 mi odpowiada. Jednocześnie w trakcie testów odniosłem wrażenie, że ekran nie zawsze reaguje na gest wybudzania ekranu i dotyk. Nie dzieje się tak za każdym razem, a jedynie od czasu do czasu. Nie jest to więc problem z rejestracją dotyku, a raczej z działaniem samego systemu i trudno określić od czego konkretnie zależy.

    Obsługa i funkcje– ocena 4

    Obsługa Fitbit Charge 5 opiera się na gestach. Podwójne dotknięcie wybudza ekran i przechodzi z każdego miejsca w systemie do ekranu głównego – spełnia więc funkcje przycisku Home. Przesunięcie od lewej krawędzi spełnia funkcję przycisku wstecz i powraca do poprzedniego ekranu. Pewne zamieszanie pojawia się wówczas, gdy zdamy sobie sprawę, że z głównego ekranu możemy wyświetlić też aplikacje przewijając ekran na boki, w tym od lewej krawędzi, co jest powieleniem gestu „wstecz”, który w tym wypadku tak nie zadziała. Przewijanie ekranu we wszystkich kierunkach łatwo opanować, podobnie jak sam gest cofnięcia, gdy jednak w niektórych sytuacjach działa to jak przewijanie, a w innych jak cofanie powoduje to zamieszanie i odbiera użytkownikowi poczucie kontroli. Jeśli dodamy do tego wspomniany wcześniej nie zawsze działający dotyk i brak choćby jednego fizycznego przycisku obsługa Fitbit Charge 5 może powodować zmęczenie dotykowym interfejsem. Być może reakcje na dotyk zostaną poprawione aktualizacją usprawniającą działanie systemu, ale nieprzemyślany interfejs trudno jest usprawiedliwić. Zwłaszcza, że zwyczajowo przyjęły się już rozwiązania, które się w takich urządzeniach sprawdzają.

    Wracając do funkcji, główna tarcza domyślnie wyświetla datę oraz godzinę i jeden z wybranych parametrów, który możemy przewinąć pojedynczym dotknięciem. Są to: kroki, plus, spalone kalorie, pokonany dystans, czas aktywnego wysiłku w minutach. Przesunięcie ekranu głównego na boki daje nam dostęp do „aplikacji” (tak są sklasyfikowane przez producenta): powiadomienia, ćwiczenie, alarmy, timery, oraz pomiar EDA, czyli stresu. Do tych funkcji możemy dojść w odwrotnej kolejności, gdy zaczniemy przewijać od lewej krawędzi.

    Przewijanie od dolnej krawędzi wyświetli ekran podsumowania z poziomem naładowania baterii, datą, krokami, dystansem i czasem aktywności na jednym ekranie. Dalej jest aktywność godzinowa, tętno, sen, SpO2 i liczba aktywnych dni z ostatnich pięciu dni. Z tymi elementami nie można wejść w interakcję, a jedynie je wyświetlić. Niektóre z nich są aktualizowane ze sporym opóźnieniem. Dla przykładu czas snu i jego ocena zostanie wyświetlona na opasce po około 20 – 30 minutach po obudzeniu. Wcześniej zwyczajnie się nie wyświetla, ani nie da się go z wyprzedzeniem sprawdzić na smartfonie. Jeśli więc zaraz po przebudzeniu chcemy sprawdzić ile godzin przespaliśmy i czy powinniśmy jeszcze dospać w przypadku Fitbit Charge 5 nie da się tego zrobić, choć nie miałem z tym problemu w przypadku żadnego innego smartwatcha czy opaski sportowej, które czas snu wyświetlają albo od razu. Przesuwając ekran od góry w pierwszej kolejności wyświetlimy płatności, tryb nie przeszkadzać, tryb uśpienia, sposób wybudzania ekranu, blokadę wody i ustawienia. Fitbit ma wbudowane NFC i obsługuje następujące polskie banki:

    • Alior Bank (Mastercard)
    •  Bank Pekao (Mastercard)
    •  bunq (Mastercard)
    •  Crédit Agricole
    •  Curve (Mastercard)
    •  mBank
    •  Nest Bank (Visa)
    •  Revolut
    •  Santander Bank Poland
    •  SGB
    •  T-Mobile Usługi Finansowe(Mastercard)
    •  TransferWise (Mastercard)

    Jako, że Fitbit Charge 5 jest dedykowany przede wszystkim do sportu, istotną funkcją opaski jest wbudowany GPS, który podczas treningu ze smartfonem pozwala nie rozładowywać jego baterii, jak i wyjść na trening bez smartfona. Użytkownik może w ustawieniach określić czy opaska ma korzystać z GPS wbudowanego w telefon (jeśli mamy go przy sobie), w opaskę, czy dynamicznie zdecydować o tym, który będzie lepszy lub dostępny.

    Chcąc przetestować działanie GPS ruszając na przejażdżkę rowerową wziąłem zegarek Garmin z GPS i włączyłem rejestrację śladu w smartfonie. Niestety okazało się, że zapis GPS z Fitbit Charge 5 był najmniej dokładny, podczas gdy zegarek i smartfon zapisały ślady zarówno bardzo do siebie zbliżone i pokrywające się ze ścieżkami na mapie, po których się poruszałem. Na obrazach mapy z nałożonymi śladami GPS widać to wyraźnie – niebieski to ślad zapisany przez Fitbit Charge 5, a czerwony to ślad Garmin. Widać wyraźnie, że Fitbit często mocno odbiega od przebiegu trasy. W efekcie na trasie długości 8 km różnica pomiędzy Fitbit a resztą pomiarów wyniosła 200 metrów. Średnie tętno było podobne – na Garminie wyniosło 127 bpm, a na Fitbit 129 bpm, za to maksymalne tętno na Garminie wyniosło 140, a na Fitbit 181. Tutaj też pierwsza wartość była o wiele bardziej wiarygodna podczas spokojnej jazdy rowerem miejskim.

    W praktyce te różnice dla pomiaru efektywności treningu mają niewielkie znaczenie – błąd dystansu to zaledwie 2,5%, nie sposób jednak nie zauważyć, że smartfon i zegarek Garmin były zgodne ze sobą i mapą dużo bardziej, a Fitbit odstawał.

    Fitbit Charge 5 nie oferuje w momencie premiery także wszystkich funkcji, które producent obiecuje. Fitbit Charge 5 ma elektryczne czujniki, które wykorzystuje do pomiarów EDA i monitorowania stresu, ale funkcja pomiaru EKG, która była już dostępna w testowanym przez nas zegarku Fitbit Sense, na razie wciąż nie została uruchomiona dla Fitbit Charge 5. W dalszym ciągu opaska mierzy natlenienie krwi podczas snu i podobnie jak w zegarku Fitbit Sense nie można tej funkcji wywołać na żądanie, co jest standardem w innych urządzeniach.

    Mimo pewnych niedociągnięć Fitbit Charge 5 sprawdza się dobrze w monitorowaniu codziennej aktywności, automatycznie śledzi podstawowe rodzaje treningów, informuje gdy tętno się podniesie i wejdzie w strefę wysiłku pozwalającą na spalanie tłuszczu nawet podczas intensywniejszego spaceru po mieście.

    Fitbit Charge 5 pozwala na wyświetlanie powiadomień z różnych aplikacji. Mimo stosunkowo niedużego ekranu powiadomienia są czytelne i umożliwiają odczytanie dłuższej treści. W przypadku Messengera możemy odpowiedzieć emotikoną albo predefiniowaną odpowiedzią. W przypadku maila można odczytać pierwszych kilka zdań i wybrać aby otworzyć mail na ekranie smartfonu bądź go zarchiwizować. Funkcja odpowiedzi na wiadomość jest dostępna tylko na Androidzie, nie na iOS, co wynika z ograniczeń wprowadzonych do systemu przez Apple. Ponieważ Fitbit Charge 5 nie ma mikrofonu ani głośnika nie można odbierać połączeń głosowych. Niestety nie można też sterować odtwarzaniem muzyki, ani tym bardziej odtwarzać jej prosto z opaski.

    Częścią ekosystemu jest aplikacja Fitbit na smartfonie, która generuje czytelne podsumowania dla 7, 30 i 90 dni uwzględniając częstość oddechów, zmienność rytmu serca, temperaturę skóry podczas snu, nasycenie tlenem i tętno spoczynkowe. Sposób i częstotliwość podawania informacji o naszym zdrowiu, wyświetlanie ile dni z ostatnich 5 było aktywnych jest dobrze skalibrowane – ani nie przytłacza, jak niekiedy przypominanie aby się ruszyć u niektórych innych producentów, ani nie jest za rzadkie i zbyt mało mobilizujące. Tu właśnie tkwi siła Fitbit – w odpowiedniej komunikacji z użytkownikiem, co dla finalnego efektu będzie miało większe znaczenie niż dokładność GPS.

    Trzeba jednak pamiętać, że część funkcji jest zarezerwowana dla Fitbit premium – między innymi zaawansowane analizy snu, raporty dotyczące dobrego samopoczucia, oraz programy treningowe i różnego rodzaju wyzwania. Wraz z zakupem Fitbit Charge 5 otrzymujemy pół roku premium za darmo, ale później każdy kolejny miesiąc będzie nas kosztował 47,99 – to sporo jak na polskie warunki. Nie sądzę, aby polski klient był gotowy na taką cenę.

     

     

    Jak długo działa bateria? – ocena 5-

    Producent obiecuje, że Fitbit Charge 5 działa 7 dni na baterii. Jeśli nie trenujemy, a jedynie monitorujemy puls i sen to jest to wynik bez problemu osiągalny. Jeśli jednak korzystamy z opaski intensywnie także do treningów z GPS to 5 dni jest bardziej prawdopodobne. Włącznie AOD jeszcze ten czas skróci do dwóch dni, wiele zależy więc od tego jak w danym momencie z opaski korzystamy. Fitbit Charge 5 można naładować magnetyczną przystawką z kablem USB A.

    Nasza finalna ocena

    Na opaskę Fitbit Charge 5 można spojrzeć z dwóch różnych perspektyw – czysto technicznej oraz "motywacyjnej" do utrzymywania aktywności i sprawności.

    Czysto technicznie Fitbit Charge 5 wypada tak sobie. Ma swoje mocne strony takie jak NFC ze wsparciem płatności, czytelny ekran, dobry czas działania na baterii, wbudowany czujnik do mierzenia aktywności elektrycznej organizmu i GPS. Z drugiej strony interfejs jest pozbawiony fizycznych przycisków i nie najlepiej zaprojektowany, sporadyczne nie reaguje na dotyk, GPS jest słabszej dokładności niż w innych urządzeniach. Brak jest także obsługi sterowania muzyką czy odbierania połączeń. W momencie premiery nieobsługiwane jest EKG, a aplikacja Fitbit w wersji premium kosztuje dodatkowo 47,99 zł.

    Z drugiej strony mimo tych niewątpliwych niedociągnięć z Fitbit Charge 5 korzysta się dość przyjemnie pod kątem monitorowania zdrowia. Producentowi udało się wyważyć komunikację dotyczącą treningu i aktywności tak, że ma się poczucie, że Fitbit Charge 5 faktycznie lepiej sprawdza się w motywowaniu nas do zdrowszego trybu życia. Zamiast zarzucać nas komunikatami, które nas tylko zniechęcą, ta opaska robi to tak jak należy. Fitbit Charge 5 ma na pewno swoją grupę odbiorców, dla których się sprawdzi, może nawet lepiej niż inne, bardziej dopracowane i tańsze urządzenia. Doradzam jednak pewną ostrożność, bo można znaleźć sporo takich niedociągnięć, które jednak nie powinny mieć miejsca.

    Uwielbiamy: dobrze wyważoną komunikację dotyczącą aktywności

    Nie lubimy: niedopracowanego interfejsu dotykowego

    Dla kogo jest Fitbit Charge 5:

    • Dla tych, którzy chcą lekkie urządzenie
    • Dla fanów marki Fitbit
    • Dla tych, którzy chcą płacić opaską
    • Dla najbogatszych

    Dla kogo nie jest Fitbit Charge 5:

    • Nie dla tych, którzy preferują fizyczne przyciski
    • Nie dla osób, dla których precyzja zapisanej trasy GPS ma duże znaczenie
    • Nie dla osób, które chcą odtwarzać muzykę z opaski
    • Nie dla osób chcących odbierać połączenia wprost z opaski

    Alternatywy dla Fitbit Charge 5:

    •  
  • Redmi Buds 3 Pro - recenzja

    Redmi Buds 3 Pro - test

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Xiaomi zaprezentowało nowe słuchawki true wireless Redmi Buds 3 ProMają one podobny rozmiar i funkcje jak recenzowane niedawno Samsung Galaxy Buds 2, ale są o ponad połowę od nich tańsze, bo kosztują 299, a nie 649 zł. Podobnie jak w smartfonach, chiński producent chce zaoferować produkt wystarczająco dobry i ostatecznie przekonać klienta ceną. Rozbudowanymi funkcjami Redmi Buds 3 Pro słuchawkom Samsunga nie dorównują, ale są najtańszymi słuchawkami z multipoint pairing jakie znam. Poza tym są wystarczająco wygodne i dobrze brzmią, co uzasadnia ich zakup. Przejdźmy zatem do szczegółów.

    Główne wady i zalety Redmi Buds 3 Pro

    Zalety Redmi Buds 3 Pro:

    • Multipoint pairing – aktywne połączenie z dwoma urządzeniami jednocześnie
    • Każda słuchawka to tylko 5 gramów
    • Uszczelnienie IPX4
    • Ładowanie przewodowe i bezprzewodowe
    • Zatrzymywanie odtwarzania po wyjęciu z ucha, wznowienie po włożeniu z powrotem
    • Intuicyjna obsługa bez niechcianych interakcji
    • Jest redukcja szumu i tryb transparentności
    • Dobre brzmienie i zadowalającą ilością basu
    • Niewielkie przesunięcie dźwięku względem obrazu
    • Dobry czas działania na baterii

    Wady Redmi Buds 3 Pro:

    • Nie można regulować głośności i cofnąć utworu za pomocą słuchawek
    • Tryb redukcji szumu jak i transparentny działają lepiej w droższej konkurencji
    • Wiele obiecanych funkcji zarezerwowana dla (na razie) bardzo nielicznych urządzeń
    • Brak jasnego komunikatu kiedy i jakie urządzenia będą wspierały dodatkowe funkcje
    • Szczegółowość dźwięku mogłaby być lepsza

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    Trudno odkryć koło na nowo i pod względem konstrukcji słuchawki Redmi Buds 3 Pro pod wieloma względami przypominają rozwiązania konkurencyjne. Mamy etui, które ma wbudowana baterię, gniazdo USB C, pojedyncza diodę i przycisk. Dioda sygnalizuje podłączenie zasilania podczas ładowania, a także zapala się po otworzeniu etui. Przycisk umożliwia ręczne zainicjowanie parowania.

    Wewnątrz znajdziemy dwie słuchawki, które przytrzymywane są na swoich miejscach magnetycznie. Wyjęcie słuchawki z etui od razu ją uaktywnia. Każda słuchawka ma wbudowane trzy mikrofony – dwa na zewnątrz i jeden wewnątrz elementu wkładanego do ucha. Zewnętrzna część słuchawki, ta najbardziej widoczna, jest wykonana z polerowanego tworzywa i daje efekt jakby perłowego wypełnienia.

    Konstrukcja słuchawek i etui powoduje, że Redmi Buds 3 Pro można łatwo i pewnie chwycić i wyjąć, trochę łatwiej niż w przypadku zaokrąglonych słuchawek Samsunga. Waga pojedynczej słuchawki to 5 gramów, samego etui to 42 gramy, a całego kompletu to 52 gramy. To dokładnie takie same wartości jak w przypadku Samsung Galaxy Buds 2, a z kolei Samsung chwalił się, że to najmniejsze i najlżejsze słuchawki jakie stworzył. Można więc śmiało powiedzieć, że także słuchawki Redmi Buds 3 Pro są bardzo lekkie i nieduże.

    W mojej ocenie słuchawki Redmi Buds 3 Pro pewnie siedzą w uchu, są komfortowe i nie wypadają nawet podczas intensywnego ruchu. Nie trzeba ich poprawiać, aby właściwie wypełniły kanał słuchowy. Trzeba jednak pamiętać, że każde ucho jest inne i najlepiej samemu dopasować odpowiednie słuchawki do swoich potrzeb. Sądzę jednak, że Redmi Buds 3 Pro częściej okażą się wygodne i dopasowane niż nie - zwłaszcza, że w zestawie dostajemy dodatkowe 3 pary końcówek o innych rozmiarach. Jest też kabelek USB C do podłączenia do ładowania.

    Warto zwrócić uwagę, że Redmi Buds 3 Pro mają normę szczelności IPX4, a więc nie powinien być im straszny pot i deszcz. To również wyższa norma uszczelnienia niż w przypadku Samsung Galaxy Buds 2, które mają jedynie IPX2.

    Funkcje inteligentne, aplikacja, parowanie – ocena 4

    Parowanie ze słuchawkami jest proponowane automatycznie na urządzeniach z nakładką MIUI. Jeśli mamy telefon bądź tablet Xiaomi, to miniatura Redmi Buds 3 Pro pojawi się na ekranie automatycznie i nie trzeba będzie wchodzić do menu Bluetooth. Przy ponownym podłączeniu słuchawek wyświetlona zostanie animacja oraz stan baterii dla każdej słuchawki z osobna i etui.

    Dużą zaletą Redmi Buds 3 Pro  jest tzw. multipoint pairing, czyli możliwość sparowania i utrzymywania łączności z dwoma urządzeniami jednocześnie. Oznacza to, że możemy oglądać film na tablecie, a następnie odebrać przychodzące połączenie na telefonie bez konieczności wchodzenia do menu Bluetooth. Redmi Buds 3 Pro są najtańszymi słuchawkami jakie znam, które obsługują tę funkcję. Nie zawsze jest ona też wspierana przez nawet najdroższe modele.  Jest to istotna zaleta recenzowanych słuchawek.

    Słuchawki mają dotykowy interfejs. Możliwe są trzy rodzaje interakcji. Podwójne dotknięcie odbiera i wstrzymuje połączenia oraz wstrzymuje i wznawia odtwarzanie muzyki. Dotknięcie i przytrzymanie przełącza tryby słuchawek pomiędzy aktywną redukcją szumu otoczenia oraz trybem przejrzystości. Potrójne dotknięcie przełącza na następny utwór lub kończy połączenie głosowe.

    Nie ma możliwości zmiany głośności oraz cofnięcia się do poprzedniego utworu prosto ze słuchawek. Uproszczony interfejs ułatwia zapamiętanie gestów i wyklucza niechciane interakcje, ale też ogranicza to co mamy do dyspozycji.

    Redmi Buds 3 Pro wykrywają, czy są włożone do ucha. Gdy wyjmiemy jedną słuchawkę z ucha odtwarzanie zostanie automatycznie zatrzymane. Gdy ją ponownie włożymy odtwarzanie zostanie wznowione również automatycznie. Działa to tak samo gdy jedną słuchawkę zostawimy w etui i korzystamy tylko z pojedynczej słuchawki.

    Producent obiecuje o wiele więcej funkcji, między innymi automatyczne dostosowanie redukcji szumu zależnie od otoczenia za pomocą SI, oraz tryb podwójnej przejrzystości. Są to jednak funkcje zarezerwowane dla wybranych telefonów z nakładką MIUI, które z tego co rozumiem pojawią się automatycznie na belce powiadomień. Nie można tych funkcji uzyskać np. przez zainstalowanie dedykowanej aplikacji do obsługi słuchawek.

    Redmi Note 10 Pro z wersją MIUI 12.5.3 oraz Xiaomi Tab 5 z MIUI 12.5.2 te funkcje nie były dostępne. Z tego co widziałem w sieci, to jedynie Mi 11 Ultra, ewentualnie Mi 11 je wspierały. Xiaomi informuje, że wsparcie dla kolejnych modeli będzie dodawane stopniowo w aktualizacjach, ale nie mam informacji ani kiedy to nastąpi, ani jaki konkretnie modele będą wspierane. Dlatego uważam, że najrozsądniej jest spojrzeć na te słuchawki bez tych dodatkowych bajerów. Gdy połączymy słuchawki z telefonem innego producenta z funkcji wspomnianych w recenzji stracimy tylko automatyczną propozycję połączenia podczas pierwszego parowania. Reszta wszędzie działa tak samo.

    Co sądzimy o dźwięku? – ocena 4-

    Brzmienie Redmi Buds 3 Pro jest satysfakcjonujące. Słuchawki nie męczą, mają zrównoważone brzmienie, oferują całkiem nisko schodzący bas. W moim wypadku mogłem na nich z przyjemnością słuchać muzyki elektronicznej, akustycznej, muzyki, w której wokal grał pierwsze skrzypce, jak i metalu. Jeśli gdziekolwiek dopatrywał bym się słabości to w rozdzielczości, gdy jest naprawdę duży nawał dźwięków – wówczas słyszalność detali nie jest tak dobra jak w droższych modelach. W mojej ocenie słuchawki brzmią po prostu dobrze, zwłaszcza jak na swoją formę i cenę.

    Trochę mniej pozytywnie oceniam tryb redukcji szumów i tryb przejrzystości otoczenia. Redukcja szumu jest skuteczna wobec np. szumu samolotu, ale różnorodne odgłosy miasta i tramwaje zagłusza mniej skutecznie niż droższa konkurencja. Za to tryb przejrzystości nie wzmacniał dźwięków otoczenia tak dobrze jak choćby Samsung Galaxy Buds 2. Być może dodatkowe funkcje zarezerwowane dla wybranych telefonów z nakładką MIUI coś tutaj usprawniają, ale nie sądzę aby różnica mogła być zbyt duża.

    Opóźnienie dźwięku względem odtwarzanego filmu jest niewielkie. 

    Czas działania na baterii – ocena 4-

    Producent obiecuje, że Redmi Buds 3 Pro działają do 6 godzin, jeśli chodzi o same słuchawki i do 28 godzin gdy będziemy je wkładać do etui, które je podładuje. Naładowane słuchawki pozwalają także na 3 godziny rozmów głosowych. Dodatkowo zaledwie 10 minut ładowania ma pozwolić na 3 godziny słuchania muzyki. To wszystko w sytuacji gdy nie korzystamy z redukcji szumu. Etui można ładować kablem z USB C lub bezprzewodowo.

    Należy pamiętać, że bez wbudowanej obsługi dodatkowych funkcji zarezerwowanych dla niektórych modeli nie mamy opcji wyłączenia redukcji szumu, a jedynie możemy się przełączyć między redukcją a trybem transparentności – oba zwiększają zużycie energii. Dlatego osiągany czas działania będzie krótszy i będzie wynosił około 5 godzin odtwarzania muzyki z redukcją szumu.

    Nasza finalna ocena

    Redmi Buds 3 Pro są z pewnością opłacalnym wyborem. Za 299 zł otrzymujemy dobrze brzmiące słuchawki, które możemy sparować z dwoma urządzeniami jednocześnie. Są małe i lekkie, dość długo działają na baterii i mają intuicyjną obsługę. Zatrzymanie muzyki po wyjęciu słuchawki działa powtarzalnie i nie sprawiają one żadnych problemów. Z urządzeniami Xiaomi chcą parować się automatycznie.

    Trzeba jednak pamiętać, że zarówno redukcja szumów jak i tryb transparentności nie są na poziomie droższych konkurentów. Jeśli więc kładziemy szczególny nacisk na te funkcje, bo na przykład dużo podróżujemy, trzeba będzie zdecydować się na droższy model. Producent zapowiada też wiele zaawansowanych funkcji, włącznie z wsparciem sztucznej inteligencji, ale są one zarezerwowane dla niektórych urządzeń z nakładką MIUI i w momencie recenzji nie wspierał ich ani najnowszy tablet Xiaomi Pad 5, ani popularny Redmi Note 10 Pro.

    Ja uważam, że i bez tych dodatkowych funkcji słuchawki są godne polecenia i działają dobrze nie tylko z urządzeniami Xiaomi. Ich możliwości są więcej niż adekwatne do ceny, dopóki nie zaczniemy wymagać od nich, aby konkurowały ze słuchawkami wielokrotnie od nich droższymi.

    Uwielbiamy: multipoint pairing

    Nie lubimy: niedostępność obiecanych funkcji na większości urządzeń Xiaomi

    Dla kogo są Redmi Buds 3 Pro:

    • Dla chcących sparować słuchawki z dwoma urządzeniami
    • Dla osób poszukujących wyjątkowo lekkich i niedużych słuchawek
    • Dla użytkowników sprzętów Xiaomi

    Komu nie polecamy Redmi Buds 3 Pro:

    • Nie dla tych, którzy już dziś chcą wypróbować zaawansowane funkcje i mają inny telefon niż Mi 11/Mi11 Pro
    • Nie dla tych, dla których jakość trybu usuwającego szum i trybu transparentnego jest kluczowa i ma być z najwyższej półki
    • Nie dla najbardziej wymagających melomanów szukających najwyższej szczegółowości

    Alternatywy dla Redmi Buds 3 Pro:

    Pozostałe informacje na temat słuchawek Redmi Buds 3 Pro:

    •  
  • Xiaomi Pad 5 - recenzja

    Test tabletu Xiaomi Pad 5

    Klasa urządzenia C (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Tablety przeżywają swój mały renesans. Można się było dziwić czemu Xiaomi, które ma tyle modeli smartfonów w swojej ofercie i regularnie wypuszcza nowe, nie sprzedawało do tej pory tabletu. Sytuacja właśnie uległa zmianie, bo na rynek trafił Xiaomi Pad 5. Tablet wyróżnia się ekranem z odświeżaniem 120 Hz i całkiem mocną specyfikacją. Obecnie rynek zdominowany jest przez dwie skrajności – tablety super tanie i bardzo podstawowe, oraz super drogie, z cenami w przedziale 3-5 tys. Dobrym przykładem jest recenzowany przeze mnie ostatnio tablet Samsung Galaxy Tab S7+, który jest świetny, ale dla wielu zbyt drogi. Wygląda na to, że Xiaomi udało się zaproponować produkt z dobrą specyfikacją i w dobrej cenie. W tym segmencie oprócz najtańszego iPada nie ma żadnej sensownej konkurencji. Propozycja jest tym lepsza, że przez 48 godzin od premiery tablet można kupić o 300 zł taniej, za 1399 zł. Warto jednak przyjrzeć się szczegółom, bowiem producent podjął kilka niespodziewanych decyzji dotyczących wyposażenia.

    Główne wady i zalety Xiaomi Pad 5

    Zalety Xiaomi Pad 5:

    • Wysoka jakość wykonania, elegancki wygląd
    • Rewelacyjne głośniki Dolby Atmos – cztery
    • Ekran 11 cali z odświeżaniem 120 Hz
    • Mocny procesor Snapdragon 860, który nie grzeje się i nie zwalnia pod obciążeniem
    • 6 GB RAM
    • WiFi ac i Bluetooth 5.0
    • Android 11 z dopracowaną nakładką MIUI z przydatnymi funkcjami
    • Zaskakująco dobry aparat z tyłu i z przodu
    • Wideo 4K ze stabilizacją cyfrową
    • Super długi czas działania na baterii nawet z odświeżaniem 120 Hz
    • Bezkonkurencyjna propozycja w swoim przedziale cenowym
    • Bardzo dobra promocja na start

    Wady Xiaomi Pad 5:

    • Brak gniazda słuchawkowego
    • Brak czytnika linii papilarnych
    • Brak wsparcia dla kart microSD
    • Brak GPS
    • Brak wersji z LTE (jest inna wersja Pro)
    • Stosunkowo wolne ładowanie

    Jak oceniamy design? – ocena 5-

    Wizualnie Xiaomi Pad 5 prezentuje się bardzo dobrze. Tablet wiele zyskał na zastosowaniu metalowej ramy, która ma całkowicie płaską powierzchnię. Rama jest także widoczna z tyłu, ponieważ dochodzi do powierzchni tylnej obudowy. Dodaje to szlachetności i solidności konstrukcji. Tworzywo, które stanowi tył urządzenia jest w tym wypadku jedynie wypełnieniem dochodzącym do metalowych krawędzi. Biała wersja tabletu mieni się delikatnie na perłowo i jest lekko matowa, co pozwala w znacznym stopniu ukryć ślady dotyku. Wyspa aparatu wystaje w niewielkim stopniu i nie powoduje chybotania się tabletu na płaskich powierzchniach.

    Na lewej dłuższej krawędzi znajdziemy styki do podłączenia opcjonalnej klawiatury, na prawej długiej krawędzi znajduje się magnetyczny uchwyt na pióro, które można dokupić osobno. Włącznik znajduje się na górnej krawędzi. Niestety tablet nie jest wyposażony w czytnik linii papilarnych, na co moim zdaniem bez problemu znalazłoby się miejsce na krawędzi. Xiaomi Pad 5 można zabezpieczyć jedynie za pomocą odblokowania twarzą lub standardowym PINem. Nie ma też gniazda słuchawkowego, które w przypadku tabletu może być dla niektórych bardziej kluczowe niż w przypadku telefonu.

    Za to Xiaomi Pad 5 ma 4 świetne głośniki sygnowane logo Dolby Atmos, które bardzo dobrze sprawdzają się podczas oglądania filmów i słuchania audycji. Dźwięk jest przestrzenny, zrównoważony i dość głęboki jak na wymiary urządzenia. Co prawda poczwórna konfiguracja głośników w tabletach to nie nowość, ale dotąd można je było znaleźć w urządzeniach dwukrotnie od Xiaomi Pad 5 droższych. Główny konkurent czyli podstawowy iPad zamiast 4 głośników ma jedynie dwa i co gorsze oba na tej samej, dolnej krawędzi. Xiaomi pod względem przestrzeni i immersyjności dźwięku w swoim przedziale cenowym nie ma sobie równych.

    Wymiary Xiaomi Pad 5 to 254,7 x 166,3 x 6,9 mm przy 511 gramach wagi. Tablet jest cięższy od podstawowego iPada o 24 gramy, ale ma od niego większa przekątną ekranu.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5+

    Ekran to kolejna zaleta Xiaomi Pad 5. Ma przekątną 11 cali, wysoką rozdzielczość QHD+ 2560 x 1600 pikseli, co przekłada się także na bardziej praktyczne proporcje 16:10. Gęstość pikseli to 274 PPI. Odświeżanie panelu to coraz popularniejsze dziś 120 Hz. Wyświetlacz wspiera HDR10 i Dolby Vision. Ekran wykonany jest w technologii IPS.

    W zasadzie jedyne co można by jeszcze w tym wyświetlaczu poprawić to zastosować technologię AMOLED, ale przy większych przekątnych jest ona wciąż zarezerwowana dla zdecydowanie droższych urządzeń. W mojej ocenie wyświetlacz Xiaomi Pad 5 spełnia wszystkie pokładane w nim oczekiwania. Podczas oglądania filmów cieszy oczy. Oferuje wysoką maksymalną jasność i bardzo dobre kąty widzenia – podczas patrzenia z boku nie pogarsza się nawet jasność, co jest częstą przypadłością ekranów IPS. Różnica względem AMOLED byłaby widoczna dopiero przy bezpośrednim porównaniu jeden obok drugiego.

    W ustawieniach znajdziemy tryb ciemny, tryb czytania oraz możliwość wyboru częstotliwości odświeżania pomiędzy 60 a 120 Hz. Można też wybrać schemat kolorów spośród żywych, nasyconych i standardowych kolorów. Jest adaptacyjny kolor, dostosowujący się do oświetlenia otoczenia oraz możliwość ręcznej korekcji balansu bieli.

    W stosunku do większości tabletów na rynku w zbliżonej cenie, Xiaomi Pad 5 oferuje węższe ramki, które są dodatkowo w pełni symetryczne.

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 4+

    Z niezrozumiałych dla mnie powodów większość tabletów (z wyłączeniem tych najdroższych) ma słabą specyfikację, znacznie słabszą od o połowę tańszych od nich smartfonów. Xiaomi Pad 5 przełamuje ten impas i za połowę ceny mocnych tabletów oferuje procesor Snapdragon 860 1 x 2,96 GHz +3 x 2,42 GHz + 4 x 1,78. Procesor wspomaga 6 GB RAM oraz 128 GB na system i pliki użytkownika. Pamięć jest w najnowszej technologii UFS 3.1. Zabrakło niestety wsparcia dla kart pamięci, jesteśmy więc skazani na taką ilość pamięci jaką kupimy.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 582007
    • Geekbench 5 – 779/2783
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 1450/528 MB/s

    Jak widać wyniki benchmarków są bardzo dobre. Co prawda ponad Snapdragonem 860 są jeszcze dwa wyższe modele – 870 i 888, ale ten najmocniejszy mocno się grzeje i szybciej rozładowuje baterię, więc jeśli jego pominiemy, to pozostaje tylko jedna mocniejsza opcja. Dla większości użytkowników taka moc wystarczy spokojnie do grania i pracy. Co bardzo istotne, mimo wielokrotnego uruchamiania benchmarków nie zauważyłem throttlingu. Nie ma więc obaw, że po jakimś czasie rozgrywki tablet niespodziewanie zacznie mulić.

    Pakiet komunikacyjny składa się wyłącznie z WiFi ac oraz Bluetooth 5.0. Xiaomi Pad 5 nie występuje w wersji z LTE, nie ma też NFC. Co znacznie bardziej zaskakujące, nie ma też GPS. Jeśli więc ktoś planował wykorzystać Xiaomi Pad 5 jako nawigację samochodową, to w tym wypadku nie będzie miał takiej możliwości.

    W skład czujników wchodzą akcelerometr, żyroskop, czujnik siły oświetlenia i kompas cyfrowy.

    Xiaomi Pad 5 działa pod kontrolą systemu Android 11 z zabezpieczeniami na dzień 1 lipca 2021 z nakładką MIUI 12.5.2. Jest to pierwszy tablet z nakładką MIUI jaki trafił na rynek i można dostrzec pewne modyfikacje względem MIUI na telefonach. 

      

    W ustawieniach jest dodatkowy dział dotyczący opcjonalnej klawiatury i stylusa. Nie miałem możliwości przetestowania tych akcesoriów i trzeba je dokupić osobno, niezależnie od tabletu.

    Nakładka MIUI dojrzała i jest zarówno czytelna jak i atrakcyjna wizualnie. Podczas testów tabletu wszystko działało bezproblemowo, stabilnie i całkowicie płynnie.

     

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 5-

    Podczas gdy większość tabletów oferuje aparaty znacznie słabsze od smartfonów z tej samej półki cenowej, to muszę przyznać, że Xiaomi Pad 5 oferuje podstawowy zestaw tylnego i przedniego aparatu o zaskakująco dobrej jakości. Jedyne kompromisy dotyczą tu pewnych uproszczeń – mniejszej liczby trybów i braku dodatków w postaci aparatu szerokokątnego czy makro.

    Dostępne aparaty:

    • 13 MP, f/2.0 – aparat tylny z diodą doświetlającą
    • 8 MP, f/2.0 – aparat przedni

    Co ciekawe, główny aparat ma diodę doświetlającą, co nie jest często spotykane w tabletach. Można więc robić zdjęcia z doświetleniem, jak i włączyć latarkę na belce skrótów i sobie poświecić.

    Zdjęcia mają nasycone i czyste kolory, dobrą rozpiętość tonalną i wyglądają atrakcyjnie. Są lepsze jakościowo niż w niejednym smartfonie za 1000 – 1200 zł. Główny aparat może też nagrywać wideo zarówno 1080p jak i 4K 2160p, w obu przypadkach stabilizowane cyfrowo, choć w niższej rozdzielczości stabilizacja jest trochę skuteczniejsza.

    W aplikacji aparatu znajdziemy tryb nocny, krótkie wideo i dokumenty. Aplikacja wspiera tryb HDR, filtry i AI.

    W tablecie równie istotna jest przednia kamera, którą wykorzystujemy do wideokonferencji. W  Xiaomi Pad 5 ma również dobrą jakość, daleko lepszą niż kamery internetowe kupowane do komputerów stacjonarnych. Jedyne co chciałbym w niej zmienić to układ – zamiast jak w telefonie u góry w trybie portretowym wygodniej byłoby gdyby znalazła się na środku dłuższego boku, podobnie jak w Samsung Galaxy Tab S7+ - to o wiele wygodniejsze, a symetryczne ramki i tak oferują tyle samo miejsca z każdej strony tabletu. Gdy podłączymy do tabletu klawiaturę to i tak tablet zawsze będzie stał na biurku w układzie horyzontalnym. Wówczas wygodniej byłoby gdyby kamera znajdowała się po środku, a nie z boku.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5+

    Xiaomi Pad 5 ma baterię o pojemności 8720 mAh. W zestawie otrzymujemy ładowarkę o mocy 22,5W.

    Podczas testu odtwarzania wideo z YouTube z jasnością ustawioną na połowę i odświeżaniem ustawionym na 120 Hz tablet rozładował się do 6% po upływie 18 i pół godziny. To rewelacyjny wynik. To ekran odpowiada najczęściej za szybkość rozładowania baterii, dlatego przy przekątnej 11 cali uzyskanie wyniku jak w nielicznych smartfonach jest nie lada osiągnięciem.

    Ładowanie dla odmiany jest przeciętnej szybkości i podczas ładowania przez pół godziny nie osiągniemy nawet pełnych 30% baterii, a do pełnego naładowania potrzeba dwóch godzin. Tablet obsługuje ładowanie do 33W, więc jeśli mamy w domu szybszą, kompatybilną ładowarkę naładujemy go do pełna w trochę ponad półtorej godziny, a w 30 minut osiągniemy maksymalnie niecałe 40% baterii. Takie wyniki nie są jednak osiągalne „prosto z pudełka”.

    Nasza finalna ocena

    Xiaomi Pad 5 to obecnie unikatowa propozycja na rynku. Specyfikacja i jakość jest znacznie bliższa topowym urządzeniom, za sprawą świetnego ekranu o odświeżaniu 120 Hz, prawie najmocniejszemu procesorowi, pamięci UFS 3.1 i czterem głośnikom sygnowanym logo Dolby Atmos, a cena to teraz 1699 zł. To w zasadzie połowa tego ile kosztują najtańsze topowe modele. Innymi słowy Xiaomi Pad 5 zaspokaja większość potrzeb i jednocześnie jest atrakcyjny cenowo. Bezpośredniej konkurencji wśród tabletów z Androidem na razie nie ma żadnej. Jedną bezpośrednią konkurencją jest kosztujący dokładnie tyle samo podstawowy Apple iPad 2021. Dla użytkowników ekosystemu Apple iPad wciąż jest lepszym wyborem, jeśli jednak dotąd mieliśmy styczność głównie z Androidem to Xiaomi Pad 5 będzie dla nas lepszy. Jeśli dodamy do tego, że przez 48h od premiery Xiaomi Pad 5 będzie o 300 zł tańszy i jego cena wówczas wynosi 1399 zł to już w ogóle nie miałbym żadnego dylematu co wybrać.

    Warto jednak pamiętać, że Xiaomi Pad 5 niestety nie ma GPS, gniazda słuchawkowego i nie pozwala rozszerzyć pamięci za pomocą kart microSD. Jeśli używamy tabletu głównie do przeglądania internetu, grania i oglądania filmów to nie ma zasadniczego znaczenia, ale jeśli planowaliśmy przeznaczyć tablet do określonych zastosowań takich jak nawigacja, magazynowanie większej ilości danych, to w tych konkretnych przypadkach może się on do końca nie sprawdzić.

    Uwielbiamy: ekran 11 cali o odświeżaniu 120 Hz

    Nie lubimy: braku GPS

    Dla kogo jest Xiaomi Pad 5:

    • Dla osób lubiących oglądać filmy na tablecie
    • Dla mobilnych graczy szukających większego ekranu
    • Dla poszukujących świetnego tabletu ze średniej półki, w rozsądnej cenie

    Dla kogo nie jest Xiaomi Pad 5:

    • Nie dla osób potrzebujących GPS lub obsługi kart pamięci
    • Nie dla osób, które chcą korzystać ze skanera linii papilarnych

    Alternatywy dla Xiaomi Pad 5:

    Pozostałe informacje na temat tabletu Xiaomi Pad 5:

  • Xiaomi 11T Pro – nasz test

    Klasa smartfonu E (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Xiaomi postanowiło w tym roku nieco poprawić swoją linię flagowców "kategorii B". Zeszłoroczny 10T Pro miał ekran IPS-TFT odświeżany aż w 144 Hz, w 11T Pro zastosowano już znakomitej jakości AMOLED, odświeżany do 120 Hz. Mamy też topowy procesor Snapdragon 888, głośniki stereo i potężną baterię, ale zabrakło ładowania indukcyjnego i pełnej wodoszczelności na poziomie IP 68. Także zestaw kamer jest co najmniej półkę niżej od flagowców, choć to właśnie na możliwości foto i wideo producent kładzie największy nacisk w przekazie marketingowym. Drugim wyróżnikiem jest ładowanie ładowarką o rekordowej mocy 120W. To daje wyniki od zera do 100 proc w 20 min, a od 1 czy 2 proc. – w 17 min. I po testach telefonu muszę przyznać, że jest to gigantyczna zaleta, inne topowe smartfony muszą trafiać do ładowarki nawet na godzinę. Tu wystarczy chwila w ciągu dnia, by mieć znów półtorej dnia spokoju. Pierwszorzędna sprawa. Czy to jednak wystarczy, by za telefon w testowanej przez nas wersji 8/256 zapłacić 2999 zł?    

    Główne wady i zalety Xiaomi 11T Pro

    Zalety Xiaomi 11T Pro:

    • Błyskawiczne ładowanie 120W
    • Bardzo dobra jakość wykonania
    • Doskonały, płaski ekran AMOLED
    • Odświeżanie do 120 Hz
    • Topowe działanie
    • Dioda podczerwieni do sterowania domowymi urządzeniami
    • Bardzo dobry dźwięk na głośnikach zewnętrznych stereo
    • Brak błędów w oprogramowaniu

    Wady Xiaomi 11T Pro:

    • Duży i ciężki
    • Brak pełnej wodoszczelności na poziomie IP68
    • Brak ładowania indukcyjnego
    • Brak OIS

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    Telefon jest duży i ciężki. 204g zdecydowanie czuć w ręku. 11T Pro tłumaczyć mogą spore rozmiary – 164.1 x 76.9 x 8.8 mm oraz bezkompromisowa jakość wykonania. Mamy szkło z przodu i z tyłu (Gorilla Glass Victus) oraz aluminiową, a nie plastikową ramę. Dla ochrony producent tradycyjnie dorzuca silikonowe przeźroczyste etui. Niezależnie jednak od tego czy będziemy go używać czy też nie, smartfon i tak będzie się kołysał na równej powierzchni – dwustopniowa wyspa z aparatami wystaje dość mocno.

    W naszej wersji Meteorite Gray plecki wyglądają bardzo efektownie, są stylizowane na szczotkowane aluminium. Szkoda jednak że fakturę przykryto cienką powierzchnią szkła które bardzo zbiera odciski palców, jest śliskie i narażone na rozbicie.

    Na dole urządzenia mamy slot na dwie karty SIM, wejście USB-C i jeden z dwóch głośników. Drugi jest na górnej krawędzi, ale dźwięk wydobywa się również przez głośnik do rozmów. Są sygnowane marką Harman-Kardon i wspierają Dolby Atmos. Grają bardzo dobrze, czysto, głęboko i bez zniekształceń dźwięku na najwyższej głośności. Sprawdzą się doskonale i przy oglądaniu filmów, i przy grach, i przy odtwarzaniu muzyki. Dźwięk na słuchawkach również jest wzorowy, telefon obsługuje m.in. kodeki aptX HD i aptX Adaptive.

    Na prawym boku umieszczono czytnik linii papilarnych. Jest bezbłędny i szybki. Podobnie jest z odblokowywaniem telefonu twarzą – ekran podświetla się po podniesieniu. Do wygaszania zamiast przycisku możemy użyć specjalnego widżetu.

    Na górnej krawędzi oprócz głośnika umieszczono diodę na podczerwień, a w aplikacjach znajdziemy Mi Pilota.

    Nie mamy pełnej wodoodporności na poziomie IP65 i 68 a jedynie odporność na zachlapania i pył czyli IP53.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5

    Ekran jest bez wątpienia bardzo mocną stroną 11T Pro. To AMOLED o przekątnej 6.67 cala, rozdzielczości FHD+ 1080 x 2400 pikseli, 395 PPI, proporcjach 20:9 i odświeżaniu do 120 Hz z obsługą HDR10+ i certyfikatem Dolby Vision. Jasność maksymalna wg. deklaracji producenta ma wynosić 1000 nitów, typowa to 800 nitów. 

    Widoczność jest doskonała w każdych warunkach, czy to w pełnym słońcu, czy dzięki niskiej jasności minimalnej w ciemności. Kąty widzenia są świetne, a kolory mocne i nasycone. W ustawieniach mamy całą masę możliwości dostosowania ekranu pod nasze upodobania. Jest schemat kolorów, kolory adaptacyjne i ich temperatura. Są również ustawienia zaawansowane – z gamą kolorów (oryginalne, P3 i sRGB oraz przestrzenią kolorów, odcieniem, kontrastem i gammą).

    Jest też silnik obrazu SI z super rozdzielczością, ulepszaniem obrazu, HDR i MEMC. Bardzo dobrze działa automatyczna regulacja jasności. Kamerka do selfie umieszczona jest centralnie, w średnich rozmiarów otworze. Na ekranie mamy przyklejoną warstwę ochronną (najprawdopodobniej folia) dobrej jakości, która nie zbiera odcisków palców.

    Bardzo dużym plusem Xiaomi 11T Pro jest możliwość kompletnego dostosowania wyglądu. Mamy 5 efektownych Super tapet (Zaśnieżone szczyty, Geometria, Pierścienie Saturna, Dom i Czerwona planeta), a po zalogowaniu na konto Xiaomi tapety online i mnóstwo przeróżnych motywów.

    Oczywiście do tego jest Always on Display czyli Ekran zawsze włączony z wieloma stylami i możliwością ustawienia przedziału czasowego oraz pokazujący powiadomienia ze wszystkich aplikacji. 

    Czujnik zbliżeniowy odpowiedzialny za wygaszanie ekranu podczas rozmów działał idealnie (niektóre urządzenia Xiaomi mają z nim spory problem).    

    Specyfikacja, system operacyjny – ocena 5

    Xiaomi 11T Pro jest napędzany Snapdragonem 888 z układem graficznym Adreno 660 (1x2.84 GHz Kryo 680; 3x2.42 GHz Kryo 680; 4x1.80 GHz Kryo 680), w naszej wersji testowej z 8 GB RAM i 256 GB pamięci wbudowanej z pamięcią UFS 3.1.

    Podstawowe pytanie brzmi – czy Snapdragon 888 się nagrzewa i czy skutkuje to szybkim spadkiem wydajności. Tak dzieje się w przypadku większości telefonów, które używają tego procesora.

    W AnTuTu V9 Xiaomi 11T Pro wypada dosyć słabo - być może potrzeba jest dodatkowa optymalizacja oprogramowania pod ten benchmark lub procek został sztucznie zwolniony, aby się nie grzał.

    Po kilku testach 3DMark telefon zrobił się wyraźnie cieplejszy w okolicach aparatu. Cały czas pracował jednak doskonale. Również podczas grania (PUBG, Wiedźmin) pomimo wyraźnego wzrostu temperatury nie zauważyłem spadku wydajności. 

    Generalnie do pracy Xiaomi 11T Pro trudno mieć jakieś zastrzeżenia. Wszystko dzieje się w nim błyskawicznie, aplikacje i programy wczytują się bardzo szybko. Od czasu do czasu można go jednak przyłapać na niewielkim klatkowaniu animacji, nawet przy włączonym 120 Hz odświeżaniu. 

    Pakiet komunikacyjny obejmuje: LTE, 5G, WiFi 6, Bluetooth 5.2, NFC. Lokalizacja jest realizowana za pomocą: GPS, A-GPS, GLONASS, GALILEO, BDS, NAVIC. Zestaw czujników obejmuje: akcelerometr, zbliżeniowy, światła, magnetometr, żyroskop, grawitacyjny, efektu Halla, czytnik linii papilarnych.

    Xiaomi 11T Pro działa pod kontrolą Androida 11 z nakładką MIUI Global. Aktualizacja zabezpieczeń w chwili testu była z lipca.

     

    To czym urzekł mnie 11T Pro to… brak błędów w oprogramowaniu. Niestety za nakładką MIUI ciągnie się opinia może i funkcjonalnej, ale bardzo zabałaganionej. Liczba urządzeń wypuszczanych przez Xiaomi jest tak duża, że najwyraźniej programiści nie nadążają z dopracowaniem jej pod każdy model i stąd zdarzają się błędy. Tu jednak spotkało mnie przyjemne zaskoczenie. Wszystko działało idealnie, nie miałem opóźnień w schodzeniu powiadomień czy problemów np. z otwieraniem Messengera, jakie trapiły mnie w POCO F3.

    W nakładce znajdziemy znaną z innych urządzeń Xiaomi całą masę usprawnień: Mi Pilot, Panel Sterowania (m.in. z nadawaniem uprawnień aplikacjom), Game Turbo czyli strefę gier, dyktafon, skaner kodów QR. Możemy nagrać ekran, wyczyścić głośnik, używać różnych gestów dla wybranych czynności czy nawet użyć upiększania dla rozmów wideo. Mamy również drugą przestrzeń i tryb firmowy. Jest też klika przeinstalowanych aplikacji np. Linkedin, Ebay, TikTok, które, jeśli ich nie używamy, można odinstalować.      

      

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 5

    Zestaw kamer w Xiaomi 11T Pro wygląda następująco:

    • obiektyw główny 108 MP, f/1.8, 26mm, 1/1.52", 0.7µm, PDAF;
    • szeroki kąt 8 MP, f/2.2, 120˚, 1/4", 1.12µm;
    • makro 5 MP, f/2.4, 50mm, 1/5.0", 1.12µm, AF;
    • selfie 16 MP, f/2.5, 1/3.06", 1.0µm.

    W oczy rzuca się brak OIS czyli optycznej stabilizacji obrazu. Xiaomi dość oszczędnie używa tego modułu, nie ma go również w bliźniaczym Mi 11i. Konkurencja potrafi wyposażyć w OIS smartfony w okolicach 2 tys zł.

    Aplikacja do robienia zdjęć jest znana z innych urządzeń firmy. Mnie nieustająco dziwi ukrycie opcji super makro (i dla zdjęć i dla filmów) na górnej belce, bez możliwości wstawienia jej na dół. Zwłaszcza że tym razem mamy do czynienia nie z bezsensownymi 2 ale z 5 MP, z których przy dobrym świetle da się wycisnąć ciekawe zdjęcie z zadawalającą ilością szczegółów. W wyborze najlepszych ustawień wspomaga nas AI czyli sztuczna inteligencja, którą można wyłączyć. Jest również automatyczny tryb HDR, mnóstwo filtrów oraz możliwości upiększania. Są oczywiście efekty filmowe czy klonowanie dla zdjęć i filmów, na co firma kładzie szczególny nacisk w swoim przekazie marketingowym.    

    Jeśli chodzi o same zdjęcia, to jest pole na którym Xiaomi zrobiło największy postęp na przestrzeni ostatnich lat. Zdjęcia z głównej matrycy są na bardzo dobrym poziomie. Są ostre i szczegółowe, mają bardzo dobrą rozpiętość tonalną, świetnie radzi sobie HDR w trybie auto. Mamy mocne kolory, lekko podbite przy włączonej AI, w nieco „samsungowym” stylu ale patrząc na zdjęcia nie ma wrażenia sztuczności. Jeśli zależy nam na detalach, fotografie zrobione w 108 MP mają dużo więcej szczegółów. Zoom jest oczywiście cyfrowy, wartość 2x jest bardzo dobra, 5x wciąż akceptowalna. Szeroki kąt ma podobną kolorystykę co zdjęcia z głównego obiektywu – to na plus i dużo mniej szczegółów na bokach kadrów – to na minus. W tej klasie telefonu 16 MP zamiast 8 byłoby bardziej wskazane.

    Zdjęcia nocne oczywiście najlepiej wypadają z głównego obiektywu. Są dość jasne, ale ilość szczegółów pozostawia wiele do życzenia. Szeroki kąt jest już bardzo słaby, w zasadzie bez różnicy czy robimy nim zdjęcia z włączonym trybem nocnym, czy bez. Jest ciemno, praktycznie bez detali. Ujęcia z oświetleniem wychodzą już lepiej z obu obiektywów. Generalnie jednak widać brak optycznej stabilizacji obrazu która bez dwóch zdań pomaga w tego typu fotografiach.

    Bardzo ładnie radzi sobie za to tryb portretowy, rozmycie tła jest dokładne, można je zmienić już po zrobieniu zdjęcia.

    Filmy nagramy w 8K, 4K 30 i 60 FPS, jest HDR i  dodatkowa Stabilizacja wideo, ale wtedy nagrania są osiągalne tylko w 4K 30 FPS w przypadku wybrania pierwszego wariantu i FHD 30 FPS – drugiego. Dostępny jest również Audio zoom.  

    Jakość nagrań jest różna. W przypadku 8K mamy mnóstwo szczegółów ale brak jakiejkolwiek stabilizacji, więc najlepiej użyć do tej rozdzielczości statywu. W niższych rozdzielczościach jest już lepiej, jak dla mnie najlepiej w FHD do obraz jest dobrze stabilizowany, choć i 4K można pochwalić.  

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5/6

    Bateria ma pojemność 5000 mAh. Jest więc duża, a przy włączonym 120 Hz odświeżaniu starczała mi zazwyczaj na półtora dnia. Tyle, że 120W ładowarka sprawia że w zasadzie nie trzeba się o energię wcale martwić. Bardziej o to, czy będziemy mieli dostęp do gniazdka choć na krótką chwilę. Okolice kwadransa wystarczą, by naładować 11T Pro do 100 proc. Co zrozumiałe, telefon nieco się nagrzewa, ale myślałem że będzie o wiele bardziej ciepły. Nagrzewa się za to… ładowarka. Xiaomi zapewnia, że bateria nie ucierpi na tak szybkim ładowaniu i jej żywotność jest na takim samym poziomie jak innych baterii. To jednak będzie można sprawdzić dopiero po jakimś czasie. Nie ma ładowania indukcyjnego.     

    Nasza finalna ocena

    Xiaomi 11T Pro jest bardzo dobrym telefonem. To będzie wybór dla osób, które lubią duże, solidne konstrukcje z topowym działaniem, doskonałym wyświetlaczem, świetnymi multimediami i bardzo dobrą jakością zdjęć. Cieszy też w końcu dopracowane oprogramowanie. Jak dla mnie prawdziwym „game changerem” jest jednak ultraszybkie ładowanie. Dzięki niemu ani razu przez ponad dwa tygodnie nie zastanawiałem się, ile jeszcze zostało mi w telefonie energii. Podczas gdy inne smartfony zatrzymują mnie przy gniazdku godzinę bądź dłużej, tu wystarczała chwila. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się że jest to tak duża jakościowa zmiana. Za to należą się Xiaomi wielkie brawa, z zastrzeżeniem, że ogniwo przetrzyma trudy szybkiego ładowania w dłuższej perspektywie. Co zrozumiałe, w tej sytuacji trudno narzekać na brak ładowania indukcyjnego. Można – na brak pełnej wodoszczelności i optycznej stabilizacji obrazu. Xiaomi 11T Pro można jednak śmiało polecić.

    Uwielbiamy: ultraszybkie ładowanie

    Nie lubimy: braku wodoszczelności

    Dla kogo jest Xiaomi 11T Pro:

    • aktywnych
    • potrzebujących wszechstronnego urządzenia
    • ceniących świetną jakość wykonania
    • miłośników ekranów AMOLED
    • osób które odtwarzają dużo muzyki i filmów

    Dla kogo nie jest Xiaomi 11T Pro:

    • osób które nie lubią dużych urządzeń
    • wymagających normy IP 68
    • wymagających ładowania indukcyjnego
    • potrzebujących najwyższej jakości zdjęć nocnych

    Alternatywy dla Xiaomi 11T Pro:

    Pozostałe informacje na temat smartfonu Xiaomi 11T Pro:

  • realme 8i - nasza recenzja

    Test smartfonu realme 8i

    Klasa urządzenia B (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    realme bardzo zależy na dominacji w segmencie niższej półki. Producent czuje się szczególnie mocny właśnie w tym fragmencie rynku smartfonów i właśnie zaprezentował nowy model realme 8i kosztujący 849 zł za wersję 4/64 GB oraz 899 zł za wersję 4/128 GB. W porównaniu do konkurencji realme 8i wyróżnia się przede wszystkim ekranem 120 Hz – to chyba najtańszy smartfon z ekranem o tak wysokim odświeżaniu. Jest też mocniejszy niż w  realme 7i procesor. Mogłem używać realme 8i przed premierą i sprawdzić dla Was, czy można polecić ten telefon osobom z budżetem w granicach 800-900 zł.

    Główne wady i zalety realme 8i

    Zalety realme 8i:

    • Super szybkie odblokowywanie palcem i twarzą
    • Gniazdo słuchawkowe
    • Większy ekran względem realme 7i bez powiększenia rozmiarów telefonu
    • Ekran o wyższej rozdzielczości i wyższym odświeżanie niż w poprzedniku – duża zmiana
    • Aż 120 Hz odświeżania ekranu
    • Pełny dual SIM
    • Specyfikacja zapewnia komfort i płynność działania
    • Kompletne wyposażenie – jest NFC i żyroskop
    • Bluetooth 5.2
    • Android 11 z obiecaną aktualizacją do wersji 12
    • Dobra jakość zdjęć dziennych z głównego aparatu
    • Wystarczająco dobra jakość zdjęć nocnych
    • Długi czas pracy na baterii

    Wady realme 8i:

    • Nieuszczelniona obudowa z tworzywa, która łatwo się brudzi
    • Zauważalny spadek jasności, gdy patrzymy na ekran pod kątem
    • Tylko jeden aparat ma dobrą jakość
    • Jakość filmów poniżej przeciętnej
    • Wolne ładowanie – prawie 2,5 godziny

    realme 8i

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    Design realme 8i został ujednolicony z pozostałymi smartfonami producenta z serii 8. Dotyczy to przede wszystkim wyspy aparatów oraz czytnika linii papilarnych, który został przeniesiony z tyłu obudowy na przycisk zasilania. Rama oraz tył obudowy są wykonane z tworzywa. W Polsce dostępne są dwa kolory obudowy: czarny i fioletowy. Kolor nie jest jednolity, lecz ma charakterystyczny gradient od bardziej nasyconego koloru do srebrnego. Połyskliwa obudowa uwidacznia smugi i ślady dotyku.

    Smartfon można odblokować odciskiem palca oraz twarzą i obie metody działają super szybko i praktycznie za każdym razem. Ma to duży wpływ na wygodę korzystania z realme 8i.

    Na dolnej krawędzi oprócz USB C znajdziemy także gniazdo słuchawkowe oraz monofoniczny głośnik. Dźwięk trybu głośnomówiącego jest donośny i pozwala bez problemu słuchać podcastów nawet w głośnym otoczeniu. Słabiej wypada podczas odtwarzania muzyki z wysokimi poziomami głośności, wówczas jego brzmienie jest mniej przyjemne dla ucha – część dźwięków zlewa się, a wysokie tony mają ostry i jazgotliwy charakter.

    Obudowa nie jest uszczelniona i producent nie zapewnił żadnej normy odporności na wodę i kurz. Na plus należy policzyć, że względem realme 7i nowszy model realme 8i pomimo większej przekątnej ekranu nie zwiększył swoich wymiarów, a nawet zmniejszył grubość obudowy.

    realme 8i

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5-

    Ekran to największa zmiana względem starszego modelu realme 7i, który miał panel zaledwie 720p i odświeżany w 60 Hz, na dodatek o mniejszej przekątnej 6,5 cala i o większych ramkach. Recenzowany realme 8i ma wyświetlacz o przekątnej 6,6 cala o rozdzielczości FHD+ 2412 x 1080 pikseli i odświeżaniu 120 Hz. Gęstość pikseli wzrosła z 270 do 400 PPI. Węższe są także ramki, a centralnie umieszczony notch w kształcie kropli wody został zastąpiony okrągłym otworem z lewej strony ekranu. Można więc śmiało powiedzieć, że wyświetlacz jest wyraźnie lepszy, zarówno na papierze, jak i w praktyce. Zarówno wyższa rozdzielczość, jak i wysokie odświeżanie są dla użytkownika łatwo zauważalne. Obecnie realme 8i jest najtańszym smartfonem z odświeżaniem 120 Hz. realme 8i ma jednak panel IPS, a nie AMOLED, jak w droższych telefonach.

    W ustawieniach znajdziemy ciemny motyw, komfort oczu redukujący światło niebieskie, dwa tryby kolorów, regulację temperatury kolorów, oraz możliwość wyboru częstotliwości odświeżania ekranu.

    Wyświetlacz realme 8i jest dobrej jakości, zwłaszcza w swojej półce cenowej poniżej 900  zł. Chociaż ekran AMOLED oferuje nam lepszy kontrast, to jasność, kąty widzenia i nasycenie kolorów w przypadku recenzowanego telefonu są zadowalające. Jedynie jasność panelu spada zauważalnie, gdy patrzymy na niego pod kątem.

    realme 8i

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 4

    realme 8i jest wyposażony w 8 rdzeniowy procesor Mediatek Helio G96 taktowany zegarami 2 x 2,05 + 6 x 2,0 GHz. To właśnie zmiana procesora umożliwia zastosowanie ekranu 120 Hz i nowszej pamięci UFS 2.2. W Polsce dostępne są dwa warianty pamięci 4 GB RAM oraz 64 GB na system i pliki, oraz 4 GB RAM oraz 128 GB na system i pliki. Do redakcji na test trafiła wersja 6/128, która na naszym rynku nie będzie dostępna, nie powinno to jednak w zasadniczy sposób wpłynąć na wyniki testów. Dodatkowo realme 8i wspiera karty pamięci microSD i niehybrydowy dual SIM. Można więc jednocześnie korzystać z dwóch kart nano SIM i karty pamięci.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 341177
    • Geekbench 5 – 532/1888
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 520/485 MB/s

    Nie ma żadnego zaskoczenia, że telefon poniżej tysiąca złotych nie jest mistrzem wydajności i zajmuje dolne pozycje w rankingu Antutu. Nie przeszkadza to jednak w jego użytkowaniu, bo budżetowce już jakiś czas temu osiągnęły wystarczający poziom wydajności dla zachowania komfortu. Telefon działa płynnie i bezproblemowo, a wrażenie płynności dodatkowo potęguje wysokie odświeżanie ekranu - każda animacja wydaje się płynniejsza. Wydajność można określić jako wystarczająco dobrą. 

      

    Pakiet łączności obejmuje LTE, WiFi ac, najnowszy Bluetooth 5.2 oraz NFC. Brakuje tylko 5G i WiFi 6.

    Zestaw czujników obejmuje akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, czujnik siły oświetlenia i kompas cyfrowy. Lokalizacja jest realizowana za pomocą GPS, Beidou, Glonass i Galileo.

    W przeszłości najczęstszymi brakami w segmencie budżetowych telefonów był NFC oraz żyroskop, tutaj jednak są obie funkcje - filmy 360 działają bezproblemowo i precyzyjnie można się rozglądać za pomocą nachylania telefonu.

    W momencie pisania recenzji realme 8i działa pod kontrolą systemu Android 11 z aktualizacjami zabezpieczeń na dzień 5 sierpnia 2021. Za interfejs użytkownika odpowiada nakładka realme UI 2.0.

    Wśród aplikacji systemowych znajdziemy dyktafon, kompas, menedżer telefonu oraz Soloop do edycji filmów. Jest możliwość nagrywania ekranu, inteligentny pasek boczny ze skrótami do aplikacji i funkcji. Podczas testów system nie sprawił mi problemów z wydajnością oraz stabilnością działania.

     

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4

    Mimo, że realme 8i ma tak naprawdę jeden aparat, którym robimy zdjęcia. Design celowo sugeruje, że aparatów jest więcej – trzy lub nawet cztery jeśli nie przyjrzymy się uważnie, że zamiast jednego z obiektywów mamy diodę doświetlającą. To bardzo "tania" zagrywka producenta i takie działania powinny być piętnowane przez klientów.

    „Zestaw” aparatów wygląda następująco:

    • 50 MP, f/1.8, 26mm, PDAF – główny i jedyny użyteczny aparat z tyłu obudowy
    • 2 MP, f/2.4 - makro
    • 2 MP, f/2.4 – pomiar głębi sceny
    • 16 MP, f/2.1 – aparat do selfie

    realme 8i

    Bardziej od liczby aparatów interesuje mnie jakość zapisywanych obrazów. A tutaj realme 8i nie ma się czego wstydzić. Rozpiętość tonalna jest wystarczająca, kolory są nasycone i czyste. Właśnie kolorystyka jest w przypadku aparatu realme 8i udana. Często zdjęcia z niedrogich smartfonów nie są złe technicznie tylko "nijakie". Tutaj realme 8i wypada całkiem dobrze. Biorąc pod uwagę, że aparat nie ma stabilizacji optycznej nocne zdjęcia też są w porządku. Dlatego główny aparat uważam za naprawdę dobry. Głównym kompromisem jest brak aparatu szerokokątnego, ale wole jeden dobry aparat niż dwa średnie, albo dodawanie kolejnych na siłę. Tego realme nie uniknęło, ale też aparat do pomiaru głębi czy makro nie traktujemy przy zakupie równie serio jak aparat szerokokątny, więc łatwiej taki zabieg wybaczyć.

    Jakość selfie jest dobra i wspiera tryb portretowy z rozmyciem tła. Nagrania wideo są ograniczone do rozdzielczości 1080p i ich szczegółowość jest mocno przeciętna. Wideo jest stabilizowane cyfrowo i podczas filmowania stacjonarnego dosyć skutecznie, ale podczas chodzenia pojawiają się artefakty.

    Aplikacja aparatu zachęca do stosowania powiększeń x2 i x5, które znajdują się pod ręką, ale jest to powiększenie wyłącznie cyfrowe i spadek jakości jest wyraźnie widoczny. Oprócz zdjęcia i wideo znajdziemy tu tryb ultra night, portret, 50M, dual view wideo, zwolnione tempo, film poklatkowy, film, ekspert, panorama, skaner tekstu i ultra makro.

    Przykładowe zdjęcia:

    realme 8i

    realme 8i

    realme 8i

    realme 8i

    realme 8i

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 4+

    realme 8i ma baterię o pojemności 5000 mAh, a w zestawie z telefonem dostajemy ładowarkę o mocy standardowych 18 watów. Czasy ładowania nie są imponujące – pół godziny ładowania to 30% baterii, a ładowanie do pełna wymaga prawie dwóch i pół godziny.

    Podczas odtwarzania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę i odświeżaniem 120 Hz telefon działał przez blisko 19 godzin. To bardzo dobry wynik.

    Podsumowując, realme 8i działa długo na baterii i można spokojnie liczyć na dwa dni umiarkowanego użytkowania, jednocześnie gdy będziemy potrzebowali naładować telefon to będziemy potrzebowali na to dużo czasu i podłączenie ładowarki na kilka minut nie zrobi zauważalnej różnicy.

    realme 8i

    Nasza finalna ocena

    Na tle konkurentów realme 8i wyróżnia się przede wszystkim ekranem. Wyświetlacz 120 Hz o rozdzielczość FHD to duży przeskok z 720p i 60 Hz oferowanych przez realme 7i w zeszłym roku. To też prawdopodobnie najtańszy smartfon na rynku z tak wysokim odświeżaniem ekranu. Nie zabrakło też żadnych istotnych elementów wyposażenia – można płacić przy użyciu NFC, czy oglądać wideo 360 przy wykorzystaniu żyroskopu. Główny aparat oferuje dobrej jakości obrazy, a telefon działa długo na baterii oferując komfortową wydajność - działa dobrze i bezproblemowo. Telefon mógłby oczywiście ładować się szybciej, oferować wyższa wydajność czy więcej aparatów – to znajdziemy jednak w droższych urządzeniach. Przesiadka z realme 7i na 8i sprawia, że nie mamy już poczucia korzystania z budżetowca, lecz mamy do czynienia z telefonem przypominającym znacznie droższe smartfony. Jeśli szukamy urządzenia poniżej tysiąca złotych to realme 8i będzie dobrym wyborem.

    Uwielbiamy: ekran 120 Hz

    Nie lubimy: wolnego ładowania

    Dla kogo jest realme 8i:

    • Dla szukających niedrogiego, ale komfortowego w użyciu telefonu
    • Dla osób ceniących wysoką płynność wyświetlacza
    • Dla osób szukających długiego działania na baterii
    • Dla fotografujących przede wszystkim głównym aparatem

    Dla kogo nie jest realme 8i:

    • Nie dla tych, którzy chcą fotografować innym niż głównym aparatem np. szerokokątnym
    • Nie dla szukających szybkiego ładowania

    Alternatywy dla realme 8i:

  • iPad 9 generacji z 2021 r. - nasze pierwsze wrażenia

    Klasa tabletu C (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    iPad 9 generacji, iPhone SE, Apple Watch 3 to najtańsze sposoby na wejście do ekosystemu Apple. Wszystkie te trzy produkty odstają znacznie od droższych urządzeń ekosystemowych, ale jednocześnie zapewniają nam wydajność i bezpieczeństwo na poziomie niedostępnym dla nawet bardzo drogich urządzeń z konkurencyjnego ekosystemu Google. iPad 9 generacji to nadal doskonały tablet dla ucznia, studenta i osoby, która nie ma wyśrubowanych wymagań, co do elektronicznych gadżetów. To, że nowy iPad jest już na starcie nieco „stary” zauważą głównie użytkownicy najnowszych iPadów Air i Pro. Nowi klienci będą nim na pewno zachwyceni. Budżetowy iPad nie mógł być „za dobry” także z innych kilku prozaicznych powodów – wówczas byłby droższy, ale także stałby się konkurencją dla swoich droższych braci. Apple wie co robi i utrzymuje podstawowego iPada z dala od serii MiniAir i Pro. Nam najbardziej żal w nim braku USB-C oraz tego, że głośniki są tylko na dole obudowy.

    Tablet do testów otrzymaliśmy od sieci Orange. Wielkie dzięki!

    iPad 9 generacji

    Główne wady i zalety iPada 9 generacji z 2021 r. - nasze pierwsze wrażenia

    Zalety iPada 9 generacji:

    • W miarę atrakcyjna cena (tablet w wersji WiFi only)
    • Genialny system operacyjny iPadOS 15
    • Współpraca z całym ekosystemem
    • Współpraca z rysikiem
    • Ładowarka 20W w komplecie
    • Opcja podłączenia klawiatury
    • Bardzo dobra bateria
    • Wydajny chipset A13 Bionic (choć najnowszy to A15 Bionic)
    • eSIM i nanoSIM w wersji WiFi + Cellular
    • gniazdo słuchawkowe
    • poprawiona przednia kamera 12 MP Ultra Wide
    • opcja korzystania z takich aplikacji jak Adobe Fresco, Goodnotes, Procreate w budżetowym tablecie
    • bardzo poręczny rozmiar, szczególnie w porównaniu do większej wersji iPada Pro
    • Funkcja Center Stage – śledzenie osób podczas rozmowy wideo
    • Obsługa 2 aplikacji na jednym ekranie

    Wady iPada 9 generacji:

    • Ogromne ramki
    • Czytnik TouchID nie działa przy wilgotnym palcu
    • Głośniki tylko na dole obudowy
    • Brak USB-C
    • Rysik trzeba dokupić
    • Prawie bez zmian w porównaniu do edycji 8
    • Brak wsparcia dla 5G
    • Już tylko 2 kolory do wyboru (nie ma złotego)
    • Brak WiFi 6
    • Brak Bluetooth 5.0 – jest 4.2
    • Ekran nie jest laminowany i nie ma powłoki antyrefleksyjnej
    • Kosmiczne ceny rysika i klawiatury
    • brak profili użytkowników

    iPad 9 generacji

    Jak oceniamy design? – ocena 3

    Design tegorocznego iPada nie zmienił się w ogóle, czyli można go już chyba określić jako archaiczny. Ekran jest otoczony ogromnymi ramkami, a pod wyświetlaczem znajdziemy czytnik linii papilarnych Touch ID (w nowym mini jest w przycisku power). Ma on swoje zalety (działa w miarę szybko), ale także swoje wady – gdy nasz palec jest wilgotny  to naszego iPada w ten sposób już  nie odblokujemy. Na górze jest nadal gniazdo słuchawkowe! Głośniki są tylko na dole, więc gdy oglądamy na iPadzie filmy to dźwięk słyszymy tylko po prawej stronie od ekranu – to jedna z większych wad całej konstrukcji. Warto wówczas podłączyć do tabletu jakiekolwiek słuchawki. iPad waży około 0.5 kg. W porównaniu do mojego dużego iPada Pro jest tabletem zgrabnym, poręcznym i wygodnym. Oczywiście, gdy zależy nam na jeszcze większej wygodzie trzymania tabletu w ręku, to można zastanowić się nad zakupem wersji mini, która niestety jest sporo droższa.

    iPad 9 generacji

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 4

    Wyświetlacz w tegorocznej edycji jest taki sam, jak wcześniej. Jego przekątna to 10.2 cala z rozdzielczością 2160 na 1620 pikseli, co daje gęstość 264 ppi. Retina IPS nadal nie jest laminowana (czyli bardziej odkłada się na niej tłuszcz z naszych palców) i nie ma powłoki antyrefleksyjnej. Jedyną nowością jest tryb True Tone. Maksymalna jasność ekranu w nowym iPadzie to 500 nitów – to tyle samo, co w iPadzie Air. Oczywiście wyświetlacz nie ma także trybu ProMotion 120 Hz, który na razie jest dostępny tylko w iPadzie Pro – nawet najnowszy Mini jeszcze go nie ma. Ekran nowego iPada „nie urywa”, ale pamiętajmy, że jest to urządzenie „budżetowe” i takie właśnie są jego komponenty.

    iPad 9 generacji

    Specyfikacja – ocena 4

    Wbrew pozorom w specyfikacji nowego iPada znajdziemy kilka ważnych nowości. Przede wszystkim jest to nowy chipset A13 Bionic. Nowy w tym przypadku nie oznacza najnowszy, bo iPhone 13 ma już procesor Bionic w wersji 15. W nowym iPadzie mamy także opcję zakupu wersji z pamięcią 256 GB (wcześniej maksem było 128). Przednia kamera zwiększyła swoją matrycę z 1.2 MP do 12 MP. Największe braki w specyfikacji to nadal brak łącza USB-C (to standard w nowych iPadach) oraz brak głośników po obu stronach obudowy. Nowy iPad w wersji Cellular nie wspiera także jeszcze 5G, ale na szczęście jest wsparcie dla eSIM (i nano SIM też).

    iPad 9 generacji

    Jak działa system operacyjny? – ocena 6

    iPadOS 15 to kilka zmian, które mają sprawić, że iPad będzie jeszcze wygodniejszym narzędziem. Nadal jednak trzeba podkreślić to, że iPad nie zastąpi nam laptopa, gdy nasze zadania są bardziej skomplikowane. Dotyczy to zarówno zaawansowanej edycji tekstów, tworzenia wideo oraz obróbki zdjęć. iPad jest coraz wygodniejszy, jest genialnie szybki, ale to nadal nie jest laptop. Gdy jednak chcemy coś zanotować, poszukać w necie, obejrzeć film, pograć, pogadać z kumplami to wówczas tablet jest narzędziem znacznie szybszym i wygodniejszym od komputera.

    Wybrane nowości w iPadOS 15 to:

    • Znacznie zmodyfikowany sposób obsługi wyświetlania 2 aplikacji na jednym ekranie
    • Nowe i zmodyfikowane widżety
    • App Library na iPadzie
    • Notatki Quick Note
    • SharePlay – FaceTime dostępny np. podczas oglądania filmu w serwisie Apple TV lub słuchania muzyki w Apple Music – ta funkcja na razie jeszcze nie działa
    • Udostępnianie ekranu przy połączeniu FaceTime
    • Portrait Mode przy połączeniu FaceTime
    • Linki do połączeń FaceTime dla użytkowników Androida i Windowsa
    • Funkcja Focus
    • Zmienione powiadomienia
    • Nowa przeglądarka Safarii
    • W przyszłości wsparcie dla funkcji Universal Control
    • Większe bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni – ukrywanie naszego IP, adresu e-mail itd.

    iOS 15 jest dostępny dla większości iPadów. Także jego kolejne wersje zostaną udostępnione nawet dla najtańszych i bardzo już wiekowych tabletów. Powinien być to jeden z ważniejszych argumentów przy zastanawianiu się nad zakupem nowego tabletu. Tablety z Androidem zwykle nie mogą liczyć na tak długie i profesjonalne wsparcie producenta.

    iPad 9 generacji

    Kamery – ocena 4

    W nowym iPadzie ważniejsza jest kamera przednia. To ona została wymieniona na bardzo dobrą kamerę Ultra Wide z matrycą 12 MP. Kamera zapewnia dobrą jakość połączeń w czasie połączeń wideo. W FaceTime możemy skorzystać także z nowej funkcji Center Stage (tablet będzie nas „śledził”) oraz z trybu Portrait, w którym nasze tło zostanie ładnie rozmazane. Jakość z głównej kamery pogarsza się, gdy wyłączymy w niej tryb Ultra Wide i będziemy korzystać z cyfrowego wycięcia kadru (rodzaj zoomu). Tylna kamera pozostała bez zmian – to 8 MP z HDR i ciemnym obiektywem f/2.4. Nie spodziewajmy się po niej cudów, ale w awaryjnych sytuacjach zrobimy nią poprawne zdjęcie.

    Przykładowe zdjęcia:

    iPad 9 generacji

    iPad 9 generacji

    iPad 9 generacji

    iPad 9 generacji

    Jak długo działa bateria? – ocena 6

    iPada 9 generacji używam od soboty zamiast mojego iPada Pro 12.9 z procesorem M1. Teoretycznie są to urządzenia, których nie powinno się porównywać, ale tak naprawdę to te tablety mają wiele cech wspólnych i nie ma między nimi tzw. „przepaści”. Dotyczy to także porównania baterii, która pozwala na pracę przez kilka dni bez ładowania przy niewielkim obciążeniu lub 1-2 doby, gdy naprawdę mocno dociążymy nasz tablet. Apple dla swoich urządzeń standardowo obiecuje około 10h streamingu wideo w sieci WiFi. Tablet ładujemy wolno ładowarką o mocy 20W. Jej główną zaletą jest to, że jest w komplecie. Można ją później także wykorzystywać do ładowania naszego iPhona, który w pudełku ładowarki już niestety nie ma.

    iPad 9 generacji

    Nasza finalna ocena iPada 9 generacji

    Zakup iPada 9 generacji jest bardzo dobrym pomysłem – szczególnie dla uczniów szkół średnich, dla studentów i do użytku domowego, gdy brakuje nam dodatkowego ekranu do przeglądania internetu lub do telekonferencji. Nowy iPad świetnie sprawdzi się do grania, do Netflixa (choć te głośniki z jednej strony wkurzają), do rysowania i notatek. Do tabletu można dokupić rysik (choć kosztuje prawie 500 zł!) – posłuży nam głównie do notatek, chyba, że drzemie w nas ukryty talent plastyczny. iPad ma szybki, świeży i bezpieczny serwis operacyjny. Dostanie też jego kolejne aktualizacje. Tablet Apple jest lepszym pomysłem od zakupu urządzeń z Androidem, które mogą mieć zauważalnie mocniejszą specyfikację, ale także zwykle wyższą cenę. Jeśli chodzi o jego wady to na pewno są to: brak USB-C, głośniki tylko na dole obudowy oraz ogromne ramki nad i pod ekranem, który nie jest laminowany. Nowy iPad 9 generacji oczywiście nieco blado wypada, gdy porównujemy go z najnowszymi tabletami Apple z wyższej półki, ale nadal jest to genialne urządzenie „na start”.

    Uwielbiamy: system iPadOS i cenę tabletu

    Nie lubimy: głośników z jednej strony

    Dla kogo jest iPad 9 generacji:

    • Dla uczniów i studentów
    • Dla osób, które chcą mieć najlepszy tablet w dobrej cenie

    Dla kogo nie jest iPad 9 generacji:

    • Fani Androida
    • Najbardziej wymagający

    Alternatywy dla iPada 9 generacji:

     

  • iPhone 13 Pro Max

    Klasa smartfonu S (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Od kilku już lat premiera nowych iPhonów ma ten sam scenariusz. Apple organizuje prezentację (od 2 lat online), na której podkreśla nowości w swoich nowych modelach. Po kalifornijskim evencie w internecie pojawia się milion artykułów i komentarzy, że to nie są żadne nowości i Android ma to od lat. Tydzień później rozpoczyna się globalna przedsprzedaż. Po kilkudziesięciu minutach okazuje się, że terminy dostaw wydłużają się do kilku tygodni, co oznacza, że cała pierwsza partia sprzedała się na pniu. Tak było i w tym roku po premierze iPhona 13. Mi udało się go zamówić trochę po znajomości w sieci Orange, bo tylko przez chwilowe problemy z płatnością kartą w internecie termin dostawy w sklepie internetowym Apple wydłużył się aż do połowy października. Takiego prawdziwego szaleństwa z zamawianiem kolejnych wersji iPhona nie zrozumie zapewne większość użytkowników telefonów komórkowych. Można to porównać jednak do tego, co kręci fanów butów sportowych, rowerów szosowych, audiofili, czy np. fanów smart home. Według portalu the Verge, jest grupa osób, klientów, użytkowników smartfonów dla których ważny jest szczegół, drobna zmiana. iPhone 13 Pro Max to właśnie kilka drobnych zmian, nieznacznych innowacji. Teoretycznie nie powinni go więc kupować użytkownicy modelu 12 Pro Max, ale zapewne część z nich już rozpakowała dziś rano swoje nowe trzynastki. Ja ich rozumiem ;-)

    Główne wady i zalety iPhona 13 Pro Max

    Zalety iPhona 13 Pro Max:

    • Wspaniały design, ale bez zmian w porównaniu do zeszłego roku
    • Wspaniałe materiały
    • Najlepszy system mobilny iOS
    • Najbezpieczniejszy system operacyjny
    • Bardzo dobra współpraca z ekosystemem Apple
    • Bardzo dobre zdjęcia
    • Bardzo dobre wideo
    • Bardzo dobra bateria
    • Odporność IP68 – 6 metrów zanurzenia na 30 minut
    • 5G
    • Dual eSIM
    • Dual SIM w wersji nano-SIM i eSIM
    • jedyny bezpieczny FaceID
    • 4 opcje pamięci - maks to teraz 1TB
    • Bardzo szybki procesor A15 Bionic (6 rdzeni)
    • Wyświetlacz OLED z odświeżaniem 120 Hz ProMotion
    • Zapis zdjęć w formacie Apple ProRAW
    • Zapis wideo w formacie ProRes 4K (FULL HD dla modelu 128 GB)
    • WiFi 6
    • Bluetooth 5.0
    • Apple Pay
    • Dolby Vision i HDR10
    • Nowy kolor Blue Sierra
    • Nowa funkcja FaceTime link
    • Live Text - automatyczny OCR w galerii zdjęć i kamerze
    • Macro Mode
    • Bardzo dobre głośniki stereo
    • Większe powiększenie 3X vs 2X

    Wady iPhona 13 Pro Max:

    • Nadal ogromny notch
    • Brak USB-C
    • Wysoka cena
    • Wolne ładowanie baterii
    • Jest bardzo ciężki 240 g
    • Tryb wideo Cinematic tylko w FULL HD
    • Niewiele zmian w porównaniu do iPhona 12 Pro Max
    • Brak ładowarki i słuchawek w pudełku
    • SharePlay nie działa jeszcze, a jak zacznie to będzie ograniczony do kilku aplikacji Apple
    • Powiększenie nadal tylko 3X
    • Wyspa z kamerami bardzo wystaje z obudowy i jest ogromna – większa niż w 12 Pro Max
    • Bardzo długie przegrywanie danych z poprzedniego iPhona na nowego
    • Brak promocyjnej rocznej darmowej subskrybcji AppleTV+

    iPhone 13 Pro Max

    Jak oceniamy design iPhona 13 Pro Max? – ocena 5

    Nowy iPhone 13 Pro Max wygląda identycznie jak model z zeszłego roku. Gdy położymy je obok siebie to dostrzeżemy, że wyspa z kamerami jest jeszcze większa i bardziej wystaje z obudowy. W moim przypadku radykalnie zmienił się także kolor – z niebieskiego na niebieski ;-) Nowy Sierra Blue jest jaśniejszy od Pacific Blue z zeszłego roku. Telefon jest tak samo doskonale wykonany, zastosowane materiały to najwyższej jakości szkło i stal. Ekran jest chroniony szkłem nazwanym przez Apple tak jak rok wcześniej – Ceramic Shield. Wersja Pro Max jest bardzo ciężka – waży 240g (rok wcześniej 228 g).

    iPhone 13 Pro Max

    Co sądzimy o wyświetlaczu iPhona 13 Pro Max? – ocena 5

    iPhone 13 Pro Max ma taki sam rozmiar wyświetlacza jak zeszłoroczny model, czyli 6.7 cala. Wersja 11 Pro Max miała ekran minimalnie mniejszy – 6.5 calowy.  Od 2 lat ekran ten jest opisywany jako Super Retina XDR, ale w tym roku pojawił się kolejny człon, który znamy już z  iPada Pro. Jest to ProMotion, czyli odświeżanie dynamiczne do 120 Hz. Ekran OLED ma też nieco większą jasność (1000 nitów w porównaniu do 800 z zeszłego roku) oraz węższy notch, który nadal jest ogromny. Rozdzielczość pozostała bez zmian – to 2778x1284 pikseli (458 ppi). Ekran w iPhonie nadal pozostaje jednym z najlepszych ekranów w smartfonach – sprawdza się w dowolnych warunkach, nawet przy bardzo ostrym świetle słonecznym. Samo odświeżanie 120 Hz nie robi wielkiej różnicy (ale można ją dostrzec), bo sam system, procesor i inne komponenty zapewniały już wcześniej dużą płynność.

    iPhone 13 Pro Max

    Specyfikacja iPhona 13 Pro Max – ocena 6

    Nowy iPhone jest wyposażony w procesor A15 Bionic. Ma on być jeszcze szybszy od wersji A14, ale w codziennym użytkowaniu nie da się tego łatwo ocenić i porównać. W benchmarkach rzeczywiście nowy procek pobił kolejne rekordy, ale do tego Apple zdążyło nas już przyzwyczaić. Procesor ma 6 rdzeni – tyle co w zeszłym roku. Jednostka GPU ma o jeden rdzeń więcej (teraz 5). Z nowości w konfiguracji pojawił się dual eSIM – to wbrew pozorom bardzo ważna usługa dla osób, które dużo podróżują. Do tej pory jedna z zestawu dual SIM musiała być kartą fizyczną. Reszta zaimplementowanych technologii to znane już z modelu 12 Pro Max  5G, WiFi 6, Bluetooth 5.0 oraz chip Ultra Wideband.

    System iPhona 13 Pro Max? – ocena 6

    iOS 15 był zapowiadany już w czerwcu. Wraz z premierą serii 13 został udostępniony prawie wszystkim użytkownikom iPhonów, bo w teorii działa nawet na iPhonie 6s.  Nowości w systemie jest wiele, ale raczej są to drobne modyfikacje przydatne grupom użytkowników, a nie rewolucyjne zmiany dla wszystkich. Część z nich na razie będzie dostępna tylko dla Amerykanów (prawo jazdy w aplikacji Wallet). Wszyscy dostrzeżemy natomiast inny wygląd powiadomień, zmienioną aplikację pogody, w kamerze usługę Live Text do OCR oraz lepsze zabezpieczenie informacji o naszym IP przy korzystaniu z maila. Duże zmiany są także w natywnej przeglądarce. Za nasz spokój odpowiada teraz funkcja Focus, która konfiguruje powiadomienia w zależności od miejsca i czasu. Przez FaceTime od teraz możemy rozmawiać także z użytkownikami Androida i Windowsa – musimy im tylko wysłać specjalne zaproszenie do rozmowy.

    iPhone 13 Pro Max

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy iPhona 13 Pro Max? – ocena 6

    W nowych kamerach rewolucji także nie znajdziemy. Tak jak w zeszłym roku mamy zestaw 3 kamer 12 MP (tele, wide i ultra wide). Wyspa z kamerami, jak i same obiektywy są większe. Obiektyw tele jest teraz ciemniejszy, bo powiększa 3X (rok temu 2X). Różnica w jasności jest spora, bo teraz jest to f/2.8, a rok wcześniej f/2.2 - optyki się jednak nie oszuka. Główny aparat jest minimalnie jaśniejszy (1.5 vs 1.6). Znacznie jaśniejsza jest kamera ultra wide – nastąpił skok z 2.4 do jasnego 1.8. Tak jak w zeszłym roku nasze zdjęcia możemy zapisywać w formacie ProRAW. Nowością są natomiast style fotograficzne, czyli nasze własne „presety” ustawień. Pozwala to na wykonywanie wszystkich zdjęć iPhonem w naszym własnym, ulubionym, wypracowanym stylu. Wydaje się jednak, że z tej funkcji skorzysta promil największych fanów mobilnej fotografii. Apple idzie drogą Google i zaczyna komplikować aplikację aparatu, a to właśnie jej prostota plus jakość zdjęć była do tej pory największą przewagą iPhonów. Nowością, która mi się bardzo podoba jest prawdziwy tryb makro, który pozwala wykonywać fotki z naprawdę niewielkiej odległości. To oczywiście znamy już z flagowych Androidów, ale dla tegorocznego iPhone to jedna z bardziej przydatnych nowych funkcji.

    Przednia kamera się nie zmieniła – nadal ma 12 MP i światło 2.2. Podobnie jak w zestawie z tyłu znajdziemy w niej nowe funkcje: Photographic Styles, zapis w ProRes i Cinematic Mode.

    Jeśli chodzi o jakość zdjęć to jak zwykle jest bardzo dobrze – zarówno w dzień, jak i w nocy. iPhone zachwyca kolorami, szczegółami, działaniem HDR. Zawodzi natomiast tryb portret, przy którym Apple chyba coś „grzebało” przy okazji wdrażania trybu Cinematic Mode dla wideo.

    W przypadku wideo również jest bardzo dobrze (i też jak zwykle). iPhone nadal wygrywa z konkurencją cudownie działającą stabilizacją, płynnością nagrań i świetnie działającym HDR (Dolby Vision). Wyjątkiem jest nowy tryb Cinematic Mode, z którego nagrania FULL HD wyglądają sztucznie. Niedługo w iPhonach ma pojawić się także format zapisu ProRes, ale na razie ten format nie jest jeszcze dostępny.

    Przykładowe zdjęcia:

    iPhona 13 Pro Max

    iPhona 13 Pro Max

    iPhona 13 Pro Max

    iPhona 13 Pro Max

    iPhona 13 Pro Max

    iPhona 13 Pro Max

    iPhona 13 Pro Max

    iPhona 13 Pro Max

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria iPhona 13 Pro Max? – ocena 6+ za czas działania/ocena 2 za wszystko inne

    13 pro Max używam dopiero od piątku – nie da się w tym czasie sprawdzić obietnicy Apple, że nowa seria ma dłużej działać na baterii i to pomimo tego, że ma szybszy procesor i odświeżanie ekranu do 120 Hz. Po naładowaniu telefonu po zakupie w piątek działał do niedzieli rano - był bardzo "dociążony", ale też przez około kilkadziesiąt minut ładowany przez słabą ładowarkę w samochodzie podczas korzystania z przewodowego CarPlay.

    Na pewno można mieć pretensje do Apple, że na razie nie próbuje w żaden sposób konkurować z Chińczykami w szybkim ładowaniu. Nasz testowy Xiaomi ma ładowarkę 120W. Taki zasilacz ładuje 11T Pro w 17 minut. Nowy iPhone po pierwsze nie ma żadnej ładowarki w komplecie. Samodzielnie możemy dokupić sobie „szybką ładowarkę” o mocy 20W. Ładowanie bezprzewodowe ma moc od 7.5 do 15W. Trzeba jednak podkreślić to, że jeśli szukamy smartfona z bardzo dobrą baterią to iPhone 12 Pro Max lub najnowszy 13 Pro Max będą doskonałym wyborem.

    iPhone 13 Pro Max

    Nasza finalna ocena iPhona 13 Pro Max

    iPhone 13 Pro Max to chyba nadal najlepszy flagowy smartfon. Wygrywa dzięki temu, że iOS>Android. System mobilny Apple jest bardziej dojrzały, rozbudowany, bezpieczny i dopieszczony. Tworzy lepszy ekosystem. Lepiej działa na nim chmura, płatności, kopiowanie itd. Bardziej stabilne i dopracowane są aplikacje firm trzecich. Aktualizacje systemu otrzymują także smartfony sprzed kilku lat. Natomiast sam 13 Pro Max na pewno nie jest żadną rewolucją. Ma szybszy procesor, trochę lepsze kamery, dłużej działa bateria (to jeszcze dokładnie sprawdzimy), a ekran ma wyższe odświeżanie. iOS 15 ma kilka nowych ciekawych funkcji, ale otrzymały je także poprzednie modele. Nowy iPhone 13 nadal dobrze wygląda, robi świetne zdjęcia i nadal nagrywa genialne filmy. Oczywiście ma swoje wady: wolno się ładuje, jest ogromny i ciężki, nie ma USB-C, ma duży notch, nie ma takiego teleobiektywu jak nasze ulubione Ultry Xiaomi Samsunga. No i nadal kosztuje maksymalnie dużo. Bilans jest jednak jednoznaczny – warto go kupić, gdy smartfon jest dla nas bardzo ważny i oczywiście dysponujemy wolnymi środkami na jego zakup. Gdy tych środków nie mamy to pozostają raty w sieci Orange ;-)

    Uwielbiamy: współpracę w ramach ekosystemu Apple

    Nie lubimy: ceny

    Dla kogo jest iPhone 13 Pro Max:

    • dla użytkowników poprzednich iPhonów
    • dla fanów dużych smartfonów
    • dla fanów mobilnych zdjęć
    • dla fanów mobilnego wideo
    • dla rozrzutnych
    • dla korzystających z innych urządzeń ekosystemu Apple

    Dla kogo nie jest iPhone 13 Pro Max:

    • Dla oszczędnych
    • Dla fanów Androida
    • Dla fanów małych i lekkich telefonów

    Alternatywy dla iPhone 13 Pro Max:

     

  • Sony Xperia 5 III – test

    Sony Xperia 5 III – test

    Klasa urządzenia E (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Sony Xperia 5 III to niespodziewanie udany smartfon, który prawdopodobnie przez wielu pozostanie niezauważony. Sony straciło popularność jako producent smartfonów przez kilka nietrafionych decyzji. Mimo to japoński producent się nie poddaje i niepostrzeżenie znowu zaczął produkować naprawdę udane smartfony. Sony Xperia 5 III to jeden z najmniejszych i lżejszych smartfonów na rynku ze Snapdragonem 888 – wymiarami konkuruje z Asusem Zenfone 8 i Samsungiem Galaxy S21Xperia oferuje głośniki stereo, gniazdo słuchawkowe, diodę powiadomień, czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania i aparat z aż czterema ogniskowymi. Jest to idealna propozycja dla tych, którym obecne trendy w smartfonach nie odpowiadają. Jest to telefon, który także mi bardzo przypadł do gustu i oprócz kilku minusów główną przeszkodą w jego ciepłym przyjęciu na rynku jest cena wynosząca 4499 zł. Zdecydowanie warto jednak przyjrzeć się nowej Xperii z bliska.

    Główne wady i zalety Sony Xperia 5 III

    Zalety Sony Xperia 5 III:

    • Klasyczny design bez kompromisów – bez wycięcia w ekranie, zaokrąglonych rogów etc.
    • Jest dioda powiadomień i gniazdo słuchawkowe
    • Dobrej jakości głośniki stereo
    • Szybki czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania
    • Najwyżej jakości ekran OLED z odświeżaniem 120 Hz
    • Topowy procesor i reszta specyfikacji
    • Android 11 i dobra optymalizacja
    • Trzy wysokiej jakości aparaty i aż 4 różne ogniskowe obiektywów
    • Fenomenalne działanie autofocus, śledzenie obiektu i wykrywania twarzy oraz oka, także u zwierząt
    • Zdjęcia są szczegółowe z atrakcyjną kolorystyką, jak z dużego aparatu
    • Obsługa przeniesiona z aparatów Sony
    • Dobra jakość wideo z wysoką szczegółowością i dobrą stabilizacją
    • Cinema Pro dla najbardziej wymagających miłośników nagrywania wideo
    • Długi czas działania na baterii – lepszy od konkurencji
    • Xperia ma swój charakter odróżniający ją od każdego innego smartfonu na rynku

    Wady Sony Xperia 5 III:

    • Na obudowie widać zabrudzenia i odciski
    • Telefon zsuwa się z każdej pochyłej powierzchni
    • Brak możliwości odblokowania twarzą
    • Ekran ma mniejszą jasność od konkurencji – mniej czytelny w ostrym świetle słonecznym
    • Grzeje się i pojawia się throttling – do 37% spadku wydajności
    • Dwie duże gry fabrycznie zainstalowane i zajmujące 6 GB, których nie da się usunąć
    • Aparat ma bardzo mocną flarę i duży spadek kontrastu pod światło
    • Aparat nie robi zdjęć makro
    • Przeciętna jakość zdjęć nocnych
    • Nie można przełączać aparatów podczas nagrywania wideo
    • Brak ładowania bezprzewodowego
    • Ładowanie do pełna wymaga prawie dwóch godzin

    Sony Xperia 5 III

    Jak oceniamy design? – ocena 6-

    To co od razu zwraca na siebie uwagę w przypadku Sony Xperia 5 III to niespotykane małe rozmiary. Xperia 5 III ma wymiary 157 x 68 x 8,2 mm przy wadze 168 gramów. Czuć tę różnicę bardzo wyraźnie i Xperia 5 III zdecydowanie przypadnie do gustu osobom lubiącym nieduże i poręczne telefony. Jedyne smartfony z topowym procesorem, który znajdują się obecnie w tej samej kategorii wagowej i wielkościowej to Asus Zenfone 8, ale on ma tylko dwa aparaty oraz Samsung Galaxy S21.

    Xperia 5 III ma też płaską obudowę i prawie nie chybocze się na stole. Obiektywy nieznacznie wystają ponad obudowę. Jest też pewną ironią losu, że jeden z najmniejszych telefonów na rynku oprócz większej liczby ogniskowych aparatu zmieścił także głośniki stereo, gniazdo słuchawkowe i diodę powiadomień – rzeczy rzadko spotykane dziś w dowolnej wielkości telefonach i w dowolnym przedziale cenowym. Głośniki stereo grają wystarczająco pełnym dźwiękiem i są głośniejsze niż w innych modelach Xperia. Czytnik linii papilarnych znajduje się w przycisku zasilania na prawej krawędzi telefonu. Działa szybko i pewnie, a sam przycisk nie wystaje ponad obudowę, co ułatwia korzystanie z dowolnego uchwytu samochodowego ściskającego telefon za krawędzie. Oprócz regulacji głośności znajdziemy też dwa inne fizyczne przyciski. Jeden to przycisk asystenta Google, a drugi to charakterystyczny dla Xperii fizyczny, dwustopniowy spust migawki aparatu.

    Xperia 5 III jest wodoszczelna według normy IP68.

    Sony Xperia 5 III

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5+

    Ekran Xperia 5 III to OLED o przekątnej 6,1 cala, rozdzielczości FHD+ 2520 x 1080 pikseli i proporcjach 21:9. Panel wspiera odświeżanie 120 Hz i jest przykryty szkłem Corning Gorilla Glass 6. Wyświetlacz jest prostokątny z niemal niezaokrąglonymi rogami, bez wycięć, płaski, a więc możliwie klasyczny. Mimo, że Sony nie ugiął się presji i nadal dolna i górna ramka są symetryczne i muszą zmieścić przednią kamerę, to obecnie ramki są na tyle nieduże, że zupełnie to nie przeszkadza. Zasługą niedużej przekątnej oraz proporcji 21:9 jest poręczny rozmiar telefonu.

    Jakość obrazu jest rewelacyjna. Mimo, że OLED to dzisiaj już w zasadzie standard, ekran Xperii wygląda atrakcyjniej w moich oczach niż w innych urządzeniach, które mam pod ręką. Prezentuje się naprawdę świetnie o ile nie patrzymy na niego w ostrym świetle słonecznym. Wówczas jest mniej czytelny od innych smartfonów, które ostatnio używałem. Jest to efekt niższej jasności maksymalnej oraz bardziej refleksyjnej powierzchni ekranu.

    Liczba ustawień obrazu w Xperia 5 III jest imponująca. Oprócz trybu standardowego, mamy tryb twórcy sygnowany logo CineAlta, zgodny z gamą kolorów BT.2020 oraz 10 bitową paletą kolorów HDR. Jest standardowy tryb ciemny oraz podświetlenie nocne. W ustawieniach balansu bieli oprócz pozycji ciepłych czy chłodnych barw możemy mieć kontrolę nad barwami składowymi i skalą w stopniach kelwina.

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 5-

    Xperia 5 III mimo, że nie jest najwyższym i najdroższym modelem, ma flagową specyfikację. Jest wyposażona w topowy procesor Snapdragon 888 taktowany zegarami 1 x 2,84 GHz + 3 x 2,42 GHz+ 4 x 1 ,80 GHz. Procesor wspomaga 8 GB RAM oraz 128 GB na system i pliki użytkownika. Pamięć można rozszerzyć kartą micro SDXC o ile zrezygnujemy z drugiej karty SIM. Jest też dostępna wersja z 256 GB wbudowanej pamięci, ale przy cenie 4499 zł oczekiwałbym 256 GB jako podstawy.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 651291
    • Geekbench 5 – 1129/3489
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 1789/743 MB/s

    Wyniki pomiarów odpowiadają topowej specyfikacji, choć widziałem już wyższe rezultaty z tym samym procesorem. Wydajności nie brakuje w żadnym zastosowaniu i przy standardowym, zróżnicowanym użyciu telefonu nie grzeje się on zbyt mocno. Inaczej sprawa wygląda gdy mówimy o ciągłym i mocnym obciążeniu telefonu. Wówczas Xperia 5 III nagrzewa się mocno i jej wydajność spada zauważalnie także w pomiarach. Throttling powoduje spadek wydajności pojedynczego rdzenia o około 12%, a sumy wszystkich rdzeni o aż 37%. To dużo – więcej niż różnica wydajności pomiędzy słabszym, ale mniej grzejącym się i oszczędniejszym energetycznie procesorem Snapdragon 870. Zaznaczam jednak,  że nie odczuwałem spowolnienia telefonu podczas jego użytkowania, a jedynie w wynikach benchmarków.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje LTE, 5G, WiFi 6 ax, Bluetooth 5.2, oraz NFC.  W tym miejscu warto zaznaczyć, że Sony oferuje LDAC, a więc kodek audio Bluetooth, który ma niemal dwukrotnie większą przepustowość od najlepszego rozwiązania konkurencji i trzykrotnie większy transfer niż standard. LDAC występuje w niektórych smartfonach innych producentów, ale jako standard opracowany przez Sony w Xperii możemy liczyć na jego bezproblemowe wsparcie.

    Lokalizacja jest realizowana za pomocą standardów GPS, GLONASS, BDS, GALILEO i QZSS. Zestaw czujników obejmuje akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, czujnik siły oświetlenia, barometr, kompas cyfrowy oraz czujnik spektrum kolorów.

    Sony Xperia 5 III działa pod kontrolą systemu Android 11 z aktualizacjami zabezpieczeń z dnia 1 lipca 2021. Liczba aplikacji od Sony zmniejszyła się, a te które są rozwijane możemy wybrać podczas procesu pierwszej konfiguracji - czy mają zostać zainstalowane. Pozwala to uniknąć niepotrzebnego zaśmiecania menu telefonu. Mimo to fabrycznie są zainstalowane dwie duże gry – Asphalt 9 zajmujący 2,41 GB oraz Call Of Duty zajmujący 3,82 GB, których nie można odinstalować, a jedynie wyłączyć. To decyzja, którą trudno obronić z punktu widzenia użytkownika.

    Sony od zawsze było oszczędne w przypadku modyfikacji Androida. Poza dostosowaniem się do potrzeb graczy, Sony kieruje swoje produkty do osób które preferują domyślny układ Androida i przejrzystość. Jeśli ktoś szuka nakładki bogatej w niestandardowe funkcje, to tutaj jej nie znajdzie.

    Sony Xperia 5 III Sony Xperia 5 III  Sony Xperia 5 III  Sony Xperia 5 III

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 5-

    Sony Xperia 5 III ma trzy aparaty, ale dzięki swojemu unikalnemu rozwiązaniu obiektywu o zmiennej ogniskowej oferuje 4 różne ogniskowe.

    • 12 MP, f/1.7, 24mm, Dual Pixel PDAF, OIS – główny aparat
    • 12 MP, f/2.3, 70mm, f/2.8, 105mm, Dual Pixel PDAF, OIS – jeden aparat oferuje dwa powiększenia optyczne 2,9x oraz 4,4x
    • 12 MP, f/2.2, 124˚, 16mm, Dual Pixel PDAF – aparat ultra szerokokątny
    • 8 MP, f/2.0, 24mm – aparat do selfie

    Już patrząc na specyfikację można stwierdzić, że Sony się postarało. Dwa z trzech aparatów mają stabilizację optyczną, wszystkie trzy, nawet ten szerokokątny mają super szybkie ustawianie ostrości. Podwójna ogniskowa to unikalna cecha na całym rynku smartfonów. Jedynie aparat do selfie jest standardowy, choć wciąż oferuje dobrą jakość. Przy tak małym telefonie taki zestaw robi wrażenie sam w sobie.

    Po uruchomieniu aparatu dla każdego, kto korzystał z nowych aparatów Sony rzuci się w oczy znajomy układ i takie samo jak w aparatach działanie autofokusa. Po raz pierwszy zobaczyłem korzyści z faktu, że Sony jest zarówno producentem świetnych aparatów fotograficznych jak i smartfonów. Chociaż wiele smartfonów oferuje wykrywanie twarzy i śledzenie obiektu, to w tym zakresie Sony Xperia 5 III deklasuje całą konkurencję. Kwadrat oznaczający punkt ostrości po prostu przykleja się do wybranego obiektu bez względu co będziemy robili z kadrem. Wykrywanie nie tylko twarzy, ale nawet oka i to także u zwierząt działa niewiarygodnie dobrze. To jest inna klasa działania niż u konkurencji.

    Dodatkowo jak ktoś jest zaznajomiony z manualną obsługą aparatów Sony, może przełączyć kółko trybów na jeden z trybów manualnych i od razu poczuje się jak w domu. Cały układ funkcji i poszczególne symbole są dokładnym odwzorowaniem z aparatu. Można wybrać zdjęcia seryjne, ustawić sposób pomiaru światła, wyłączyć śledzenie twarzy, jak i zapisywać zdjęcia w RAW. Jest po prostu pełna kontrola każdego z parametrów i funkcji. Prosto z aparatów Sony musiał też przenieść swoją tzw. color science, bo kolorystyka jest bardzo dobra i przypomina aparaty bardziej niż smartfony.

    Sony Xperia 5 III

    Jak zatem wypadają zdjęcia w praktyce? Sony bardzo dobrze radzi sobie z przejściami tonalnymi i ma dobrą rozpiętość tonalną. Zdjęcia są ostre i szczegółowe ze wszystkich 4 ogniskowych, a powiększenie optyczne jedno z większych wśród smartfonów, choć są rekordziści którzy oferują jeszcze więcej. Można powiedzieć, że zdjęcia są bardzo dobrej jakości z trzema wyjątkami:

    Po pierwsze Sony Xperia 5 III w zasadzie nie potrafi robić zdjęć makro. Nie tylko nie ma aparatu dedykowanego do tego celu, ale nie potrafi ostrzyć z bliska tymi aparatami, które ma. Po drugie podczas zdjęć pod światło w słoneczny zdjęć zaobserwowałem bardzo agresywną flarę i duży spadek kontrastu – największy jaki dotąd spotkałem w smartfonie. Po trzecie telefon nie ma dedykowanego trybu do zdjęć nocnych, a ponieważ fotografuje się nim jak pełnoprawnym aparatem, który także zwykle takich trybów nie oferuje, to trzeba się liczyć z podobnymi ograniczeniami. Nie ma ani rozbudowanego HDR łączącego ostre światła i czerń nocy, ani zaawansowanej redukcji szumów bazujących na wielu klatkach, ani super długiego naświetlania z ręki.

    Jeśli chodzi o wideo to bardzo podoba mi się jakość nagrań, zarówno pod kątem kolorystyki, jak i szczegółowości. Nagrania 4K prezentują się rewelacyjnie i równie wiele dobrego można powiedzieć o stabilizacji podczas nagrywania wideo. Moim jedynym zastrzeżeniem jest brak możliwości przełączania się pomiędzy aparatami podczas nagrywania wideo. Najpierw wybieramy aparat, a gdy zaczniemy nagrywać możemy posługiwać się jedynie zoomem cyfrowym.

    Osobnym tematem jest aplikacja Cinema Pro, która umożliwia naprawdę zaawansowane nagrywanie smartfonem. Można ręcznie ustawić ekspozycję, precyzyjnie określić klatkarz oraz kolorystykę obrazu, określić w stopniach kąt otwarcia migawki i wówczas migawka 180 stopni dla nagrywania w 24 klatkach będzie wynosiła dokładnie 1/48 sekundy. Najwięcej kreatywnej kontroli daje ręczne ustawienie ostrości. Można zawczasu ustalić punkty ostrości między którymi przełączymy się ręcznie i zrobić płynny rack focus, czyli przejście od jednego planu ostrości na drugi. Podczas nagrywania mamy podgląd na stan baterii oraz ilość pozostałej pamięci. Nagrania można porządkować w projekty. Dla każdego kto chce mieć w kieszeni urządzenie, które pozwoli mu zrealizować jego artystyczne fantazje to będzie bajka. Zdziwiłbym się jednak, gdyby choć 1% użytkowników smartfonów Sony korzystało z tego trybu regularnie.

    Przykładowe zdjęcia:

    Sony Xperia 5 III

    Sony Xperia 5 III

    Sony Xperia 5 III

    Sony Xperia 5 III

    Sony Xperia 5 III

    Sony Xperia 5 III

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5-

    Sony Xperia 5 III ma baterię o pojemności 4500 mAh. To niby nie tak dużo, ale podobne wielkościowo Samsung Galaxy S21 oraz Asus Zenfone 8 mają baterie 4000 mAh, a więc o 500 mAh mniej od Sony.

    Podczas odtwarzania YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę, Xperia rozładowała się do 49% po upływie 9 godzin i 39 minut. Mówimy więc o blisko 20 godzinach ciągłego strumieniowania wideo z sieci. To bardzo dobry wynik, znacznie lepszy od konkurencji. Można więc śmiało powiedzieć, że nieduża Xperia ma większą baterię i dłużej działa, co jest nie lada osiągnięciem.

    Za ładowanie odpowiada 30W ładowarka. Szybkości ładowania nie są imponujące, bo pół godziny naładuje najwyżej połowę baterii, a do pełnego naładowania potrzeba niemal dwóch godzin. Są na rynku telefony, które szybciej naładują się do pełna, niż Xperia do połowy.

    Niestety Sony Xperia 5 III nie wspiera ładowania bezprzewodowego ani zwrotnego, co w tym przedziale cenowym jest sporym zaskoczeniem. Te udogodnienia zostały zarezerwowane dla Xperii 1 III.

    Sony Xperia 5 III

    Nasza finalna ocena

    Sony Xperia 5 III okazała się zaskakująco udanym smartfonem, chociaż ma też swoje minusy. To poręczny i lekki telefon, z baterią i czasem działania lepszym od konkurencji, topową specyfikacją, pełnym zestawem cech klasycznego designu, takiego jak dioda powiadomień, gniazdo słuchawkowe i głośniki stereo. Sam fakt upakowania tego wszystkiego w tak małej obudowie robi wrażenie. Całość uzupełnia nietuzinkowy zestaw aparatów o wysokiej jakości obrazu i bezkonkurencyjnym autofokusie.

    Trzeba pamiętać, że jasność ekranu jest mniejsza niż u konkurencji, pojawia się throttling pod obciążeniem, smartfon wymaga czasu aby go naładować i można to zrobić tylko przewodowo. Zdjęcia nocne, makro i pod światło nie są jego mocną stroną. Nie można więc powiedzieć, że Sony Xperia 5 III jest najlepsza pod każdym względem. Są smartfony, które mają mniej tych minusów. Nie są jednak tak poręczne. Sony Xperia 5 III ma swój dobrze określony charakter i w połączeniu z pokaźną liczbą zalet zdecydowanie można ten telefon polubić. To wreszcie nie jest kolejny telefon z Chin ze zmienioną nakładką systemową. A jednak byłoby łatwiej wybrać Xperię, gdyby nie była wyceniona tak drogo. 4499 zł to dużo jak na model, który nie jest flagowcem, choć trzeba przyznać, że niewiele się od niego różni.

    Uwielbiamy: działanie autofokusa w aparacie

    Nie lubimy: spadku wydajności pod dłuższym obciążeniem

    Dla kogo jest Sony Xperia 5 III:

    • Dla fanów marki Sony, używających aparatów Sony
    • Dla osób poszukujących klasycznej, manualnej obsługi aparatu
    • Dla szukających topowej specyfikacji w możliwie małym smartfonie
    • Dla osób ceniących długi czas pracy na baterii

    Dla kogo nie jest Sony Xperia 5 III:

    • Nie dla osób lubiących jak największe wyświetlacze
    • Nie dla tych którzy lubią korzystać z ładowania bezprzewodowego
    • Nie dla osób skupiających się na zdjęciach makro i zdjęciach nocnych bez statywu

    Alternatywy dla Sony Xperia 5 III:

  • Samsung Galaxy Z Fold 3 5G – nasza recenzja

    Samsung Galaxy Z Fold 3 jest trudny w ocenie. Z jednej strony nie ma dosłownie żadnej konkurencji. Jako jedyny łączy zalety smartfonu i tabletu w jednym urządzeniu, a trzecia generacja składanych smartfonów Samsunga jest w istotny sposób ulepszona i w części zastosowań sprawdza się świetnie. Z drugiej strony forma składanego smartfonu niesie ze sobą pewne kompromisy i niedogodności, których nie mają nawet tanie urządzenia. Do tego dochodzi także zaporowa cena 8299 zł. Decydując się na Folda 3 5G z pewnością trzeba starannie ocenić, czy jesteśmy w stanie zaakceptować jego wady.

    Główne wady i zalety Samsung Galaxy Z Fold 3 5G

    Zalety Samsung Galaxy Z Fold 3 5G:

    • Połączenie smartfonu i tabletu w jednym urządzeniu
    • Najwyższej jakości materiały
    • Wygodny i błyskawiczny czytnik linii papilarnych
    • Norma uszczelnienia zabezpieczająca przed zalaniem IPX8
    • Świetne głośniki stereo
    • Oba ekrany to najwyższej jakości Dynamic AMOLED 2X z odświeżaniem 120 Hz
    • Dodana obsługa rysika S Pen
    • Topowa specyfikacja i wydajność
    • Bezkonkurencyjny multitasking na dużym ekranie
    • Duży ekran to nowa jakość pracy i rozrywki
    • Po złożeniu wygodny w kieszeni i podczas robienia zdjęć
    • Aparaty dobrej jakości
    • Można zrobić selfie na 5 sposobów
    • Ciekawostka w postaci kamery ukrytej pod wyświetlaczem

    Wady Samsung Galaxy Z Fold 3 5G:

    • Wodoszczelność nie oznacza pyłoszczelności – wciąż wrażliwy na drobiny w zawiasie
    • Wąski zewnętrzny ekran mniej wygodny niż w klasycznym smartfonie
    • Nie pasuje do większości uchwytów, albo trzyma się w nich niepewnie
    • Podczas otwierania ma tendencję do wyślizgiwania się z ręki
    • Brak wsparcia dla karty pamięci
    • Aparaty nie dorównują innym flagowcom, takim jak S21 Ultra czy Mi 11 Ultra
    • Bateria zapewnia najwyżej rozsądne minimum
    • Ładowanie trwa zdecydowanie za długo jak na dzisiejsze standardy
    • Wciąż za drogi aby trafić do szerszego grona odbiorców
    • W pudełku jest tylko sam kabel, bez ładowarki i innych akcesoriów
  • Sony Xperia 5 III w naszych rękach - wideo

    Na filmie rozpakowaliśmy i sprawdziliśmy, jak działa najnowszy smartfon Sony Xperia 5 III:

    Pozostałe informacje na temat smartfonu Sony Xperia 5 III:

  • OPPO Reno 6 5G - nasze pierwsze wrażenia

    Reno 6 to tańszy z dwóch zaprezentowanych dziś smartfonów OPPO. Strategia tego producenta jest zauważalnie inna od pozostałych chińskich graczy - OPPO ewidentnie nie walczy ceną. OPPO chce sprzedawać drogo średnią półkę i nadal nie angażować się w urządzenia z segmentu premium. Reno 6 5G ma kosztować około 2500 zł, a więc jest urządzeniem bardzo drogim jak na średniopółkową specyfikację. Tak jak każdy smartfon OPPO „Renault 6” jest bardzo dopracowany, udany, ładny (a nawet piękny), ale jego cena bez wątpienia jest przestrzelona. Szóstka bez Pro trafia do najbardziej zatłoczonego segmentu na rynku, a 2500 zł to cena wyższa nawet od popularnego iPhona SE i androidowych smartfonów Xiaomi i realme z topowymi procesorami. Reno 6 5G to smartfon, który można polecać, ale dopiero, gdy OPPO obniży jego cenę o kilkaset złotych.

  • Słuchawki Samsung Galaxy Buds 2 - nasza recenzja

    Samsung ma w swojej ofercie cztery pary słuchawek z serii Galaxy Buds. Wszystkie modele są typu true wireless. Dostępne modele to Buds Live, które nie zatykają kanału słuchowego i pozwalają słyszeć otoczenie bez wspomagania mikrofonów, klasyczne dokanałowe Buds+  oraz najwyższy model słuchawek Buds Pro, który oprócz dwóch stopni ANC i wodoszczelności IPX7 oferuje dźwięk przestrzenny i śledzenie położenia głowy słuchacza za pomocą żyroskopu i akcelerometru. Najnowszym elementem serii są Galaxy Buds 2. Są to najmniejsze i najlżejsze słuchawki Samsunga, które jednocześnie mają sporo funkcji przydatnych w codziennym użytkowaniu. Pod wieloma względami bliżej im do Buds Pro. Wiele wskazuje na to, że to właśnie Galaxy Buds 2 będą najlepszą propozycją dla najszerszego grona odbiorców, o ile tylko zaakceptujemy ich cenę 649 zł.