Testy smartfonów:

  • realme 9 Pro+ Free Fire – najlepszy prezent na komunię, którego nie da się kupić

    realme 9 Pro+ Free Fire to specjalna wersja sprzedawanego już w Polsce smartfonu realme 9 Pro+. Zwykłe realme 9 Pro+ 5G kosztuje w naszym kraju 1799 zł. Wersji Free Fire nie ma w naszych sklepach, ale my otrzymaliśmy już „testówkę”, aby dokładniej przyjrzeć się, co znajdziemy w zestawie Free Fire. Smartfon inspirowany popularną grą mobilną jest już dostępny w Europie, ale z ostatnich informacji (niestety pewnych) wynika, że na razie nie trafi na polski rynek.

    Garena Free Fire

    Free Fire to strzelanka battle royale (ultimate survival shooter) singapurskiego dewelopera Garena. Gra odniosła ogromny sukces - w sklepie Google PLAY została już pobrana ponad 1 mld razy. Ze względu na przemoc jest to gra z limitem wieku 17+.

    Scenariusz samego rozgrywki jest prosty – w wersji podstawowej 50 śmiałków skacze ze spadochronem na wyspę. Tam musi przeżyć 10 minut zabijając wszystkich konkurentów, cały czas pamiętając o kurczącej się strefie bezpieczeństwa. Gra ma świetną grafikę, jest bardzo wciągająca i szybka. Jest też dostępna opcja grania w 4 osobowych zespołach.

    Mnie może nieco bardziej od samej gry interesowała specjalna edycja smartfonu realme. Oto czym się wyróżnia w porównaniu do wersji już dostępnej w polskich sklepach.

    Pudełko i dodatki

    Free Fire Edition to przykład bardzo dopracowanej kooperacji dwóch marek. W realme chyba muszą pracować prawdziwi fani tej gry. Pudełko z telefonem jest owinięte tekturową osłoną z mapą rozgrywki. Po rozpakowaniu pierwszej warstwy zobaczymy zmodyfikowany design pudełka z telefonem. Wszystkie elementy podkreślają wyjątkowość wersji, ale jednocześnie są zgodne z żółtym stylem kolorystyki realme.

    Prawdziwe konfitury są jednak w środku. Fani gry będą na pewno zachwyceni dwoma arkuszami kolekcjonerskich naklejek. Mi najbardziej spodobał się stylizowany na wojskowy nóż szpikulec do otwierania szuflady na kartę SIM. Gracze otrzymują także specjalny kod, który doładuje ich konta w grze darmowym złotem i diamentami. Hiszpański oddział realme podaje, że wszystkie prezenty dołączone do smartfonu są warte w sumie 70 euro.

    Design smartfonu i oprogramowania

    realme 9 Pro+ w edycji Free Fire ma nie tylko specjalne pudełko i dodatki, ale zmodyfikowany został także sam design smartfonu, a dokładnie jego tylna część. Telefon zmienia kolory w zależności od kąta padania światła, a na samym dole obudowy ma napis Free Fire. Jeszcze więcej zmian znajdziemy w oprogramowaniu. Oczywiście już po uruchomieniu telefonu mamy do dyspozycji grę Free Fire, którą będziemy musieli tylko zaktualizować do najnowszej wersji. Większość ikon systemowych jest zgodnych z designem/stylem Free Fire. Mamy też specjalne tapety nawiązujące do gry Garena Free Fire. Fani tej gry na pewno będą zachwyceni tymi modyfikacjami.

     

    Czy warto?

    Smutną informacją dla polskich fanów gry jest to, że Free Fire naprawdopodobniej nie trafi jednak na polski rynek. To wielka szkoda, bo takich unikatowych smaczków nie ma zbyt wiele, a ten jest bardzo smakowity. Pozostaje nam tylko polecić zakup zwykłej wersji realme 9 Pro+ oraz wcześniejsze zapoznanie się z tego testem TUTAJ.

    W dużym skrócie realme 9 Pro+ to tzw. mocny średniak z procesorem Dimensity 920, z 5G, z ekranem Super AMOLED 90 Hz, kamerą SONY 50 MP, głośnikami stereo Dolby Atmos oraz 60W ładowaniem SuperDart.

     

     

  • realme Pad Mini - nasza recenzja

    realme Pad Mini - test

    Klasa urządzenia A (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    realme Pad Mini to niedrogi i, jak sama nazwa wskazuje, nieduży tablet z Androidem. Oferuje wsparcie dla karty pamięci oraz karty nano SIM, umożliwiając gromadzenie multimediów i łączność poza domem. Jest to urządzenie budżetowe i trzeba powiedzieć sobie to wprost już na samym początku. Prawie każdy aspekt realme Pad Mini został podporządkowany obniżeniu ceny. Od dawna nie miałem w testach ani telefonu, ani tym bardziej tabletu o rozdzielczości ekranu niższej niż Full HD, a realme Pad Mini taką właśnie ma – niższą, bo HD+. Przyjrzyjmy się mu bliżej.

    Główne wady i zalety realme Pad Mini

    Zalety realme Pad Mini:

    • Całkowicie płaska obudowa
    • Da się trzymać w jednym ręku (nie mylić z obsługą)
    • Działa płynnie i stabilnie
    • Może służyć do nawigacji GPS
    • Ma głośniki stereo i gniazdo słuchawkowe
    • Aparat wystarcza do podstawowych zdjęć
    • Długo działa na baterii
    • Obsługuje łączność 4G LTE
    • Wspiera kartę micro SD

    Wady realme Pad Mini:

    • Szerokie plastikowe paski kryjące anteny
    • Dość ciężki jak na swój rozmiar
    • Bardzo przeciętny ekran o rozdzielczości HD+ i nie najlepszej jakości obrazu
    • Mniej wbudowanej pamięci niż w realme C35, która jest na dodatek wolniejsza
    • Przestarzały Android i nakładka systemowa realme UI 2.0
    • Nie do końca wspiera filmy 360 i rozglądanie się w nich przez nachylenie
    • Niespecjalnie daje frajdę z użytkowania sam w sobie, musi realizować utylitarną funkcję

    Jak oceniamy design? – ocena 4-

    realme Pad Mini ma całkowicie płaską obudowę o prostopadłych krawędziach. Dłuższe krawędzie i prawie cały tył obudowy są wykonane z jednego kawałka aluminium. Krótsze krawędzie i wąski pasek wzdłuż nich są wykonane z tworzywa – to miejsce na anteny WiFi i GSM. Nie są jednak wkomponowane w obudowę jak w droższych urządzeniach, gdzie zwykle stanowią jedynie wąską linię.

    realme Pad Mini nie posiada czytnika linii papilarnych, oprócz ręcznego odblokowania za pomocą PIN czy wzoru możliwe jest jeszcze odblokowanie za pomocą twarzy. Rozmiar urządzenia to 211,8 x 124,5 x 7,6 mm, a waga 372 gramów. To dość sporo, tablet w ręku wydaje się być ciężkawy. Dla porównania iPad Mini jest o 80 gramów lżejszy.

    realme Pad Mini ma głośniki stereo umieszczone po jednym na każdej z krótszych krawędzi. To dobre posunięcie, podstawowy iPad wciąż nie ma głośników stereo na przeciwległych krawędziach. Ich głośność jest wystarczająca, ale jakość brzmienia dość przeciętna. Dominują wysokie tony, brakuje tonów niskich. Do wysłuchania audycji czy obejrzenia filmu wystarczą. Nie zabrakło za to gniazda słuchawkowego, które szczególnie w tablecie może być przydatne.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 3+

    Ekran w realme Pad Mini ma rozdzielczość HD+ 1340 x 800 pikseli przy przekątnej 8,7 cala. Skutkuje go gęstością pikseli wynoszącą 179 PPI. Panel jest wykonany w technologii IPS i ma standardowe odświeżanie 60 Hz.

    Wyświetlacz to dla tabletu kluczowe wyposażenie – rozmiar odróżnia go od telefonu, a jakość pozwala cieszyć się multimediami. W wypadku realme Pad Mini da się zauważyć pojedyncze piksele. Utrudniało to też nagranie materiału wideo z tabletem, bowiem wzór pikseli był widoczny także dla aparatu, który w takiej sytuacji jest bardziej podatny na zarejestrowanie artefaktów takich jak mora, czy tzw. efektu siatki. Jasność maksymalna, kąty widzenia i nasycenie są też przeciętne – jasność spada wyraźnie gdy patrzymy na ekran pod kątem, np. gdy realme Pad Mini leży na stole z boku. Jeśli dla kogoś wielkość ma duże znaczenie, bo łatwiej odczytać większe litery albo obejrzeć film, to być może znajdzie uzasadnienie by z realme Pad Mini korzystać. Osobiście wolałbym jednak mniejszy ekran smartfonu takiego jak realme 9, który jest wykonany w technologii Super AMOLED i oferuje 90 Hz, niż większy ekran tabletu, ale wyraźnie słabszej jakości.

    W ustawieniach znajdziemy tryb ciemny, komfort oczu, tryb czytania, oraz regulację balansu bieli.

    Specyfikacja – ocena 3+

    realme Pad Mini jest wyposażony w procesor Unisoc Tiger T616 taktowany zegarami 2 x 2,0 GHz + 6 x 1,8 GHz – to ten sam procesor, który trafił do recenzowanego niedawno realme C35. realme Pad Mini ma na pokładzie 4 GB RAM i 64 GB na system i pliki użytkownika. Pamięć można rozszerzyć kartą micro SD.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 221154
    • Geekbench 5 – 372/1386
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 890/252 MB/s
    • PCMark Work 3.0 – 8280
    • PCMark Storage 2.0 – 23972
    • 3Dmark Wild Life – 467

    Wyniki są bardzo zbliżone do tego co osiągnął realme C35, chociaż zapis pamięci jest wyraźnie wolniejszy. Mówiąc krótko, realme Pad Mini ma ten sam procesor o tych samych wynikach co telefon realme C35, ale wbudowanej pamięci ma o połowę mniej i jest ona wolniejsza w zapisie.

    Podobnie jak w przypadku wyświetlacza, mówimy tutaj o segmencie mocno budżetowym – w recenzji C35 oceniłem, że 899 zł to jest wysoka cena jak na możliwości tego telefonu, a możliwości tabletu nie są lepsze. Mówimy tutaj o wykorzystaniu do podstawowych potrzeb – nie jest to ani sprzęt dla graczy, ani dla wybrednych konsumentów multimediów, którzy chcą jak najlepszą jakość obrazu i dźwięku. Chociaż na rynku popularny jest segment niedrogich tabletów z Androidem, mi trudniej byłoby zaakceptować daleko idące kompromisy właśnie w tablecie, który przecież nie będzie służył „tylko do dzwonienia”, a powinien dawać przyjemność z jego użytkowania.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje: 4G LTE, WiFi ac i Bluetooth 5.0. Zestaw czujników obejmuje akcelerometr i czujnik siły oświetlenia. Lokalizacja jest realizowana za pomocą GPS, GLONASS i BDS. Filmy 360 pozwalały się rozglądać, ale nie do końca precyzyjnie i raczej skokowo.

     

    System operacyjny– ocena 4-

    To kolejne podobieństwo do realme C35 – w realme Pad Mini jest także starsze wydanie Androida w wersji 11 i starsza nakładka realme UI 2.0, co powoduje, że wchodzący na rynek tablet ominęły istotne zmiany w estetyce i czytelności jakie wprowadził realme UI 3.0.

    System działa dość płynnie, ale wizualnie trąci myszką. Tutaj także znaleźć można pojedyncze przypadki nieprzetłumaczonych na język polski pozycji w ustawieniach systemowych. Widać też większy nacisk położony na użytkowanie przez dzieci, bo na pulpicie fabrycznie znalazły się ikony Kids Space i YT Kids. Na plus można policzyć, że producent nie zainstalował fabrycznie żadnych zbędnych gier i programów, które najlepiej samemu dobrać według własnego gustu i potrzeb.

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4-

    realme Pad Mini ma bardzo podstawowy aparat główny o rozdzielczości 8 megapikseli i jasności F/2.0. Jest również 5 megapikselowy przedni aparat o jasności F/2.2. Nie znajdziemy tutaj ani stabilizacji, ani detekcji fazy PDAF, ani diody doświetlającej. To po prostu niezbędne minimum, pomyślane raczej pod kątem wideokonferencji, niż fotografii czy filmowania w terenie.

    W tych kategoriach to zdjęcia nawet mogą być. Spełniają swoją podstawową funkcję dokumentacyjną. Nie są poruszone ani nieostre, nie zaobserwowałem żadnych problemów podczas fotografowania. Słabiej wypada wideo, które jest mało szczegółowe jak na rozdzielczość Full HD i bez stabilizacji, podobnie zresztą jak w realme C35 i realme 9, które też stabilizacji wideo nie mają.

    Nie myślałbym o zastąpieniu fotografowania i filmowania smartfonem za pomocą tabletu, zarówno ze względu na komfort, jak i jakość, która nawet w najlepszych tabletach nie dorównuje smartfonom z tego samego przedziału cenowego. To wszystko jest jeszcze bardziej prawdziwe w przypadku realme Pad Mini.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 4+

    Bateria w realme Pad Mini ma pojemność 6400 mAh, a dostarczona w zestawie ładowarka ma moc 18 W.

    Podczas testu strumieniowania wideo z YouTube tablet rozładował się do 40 % po upływie 10 godzin z ekranem ustawionym na połowę jasności. Można więc szacować, że tablet może strumieniować wideo z YouTube przez 16 godzin z małym zapasem. To sporo, ale wynik w dużej mierze udało się osiągnąć dzięki niewysokiej rozdzielczości, która w mniejszym stopniu obciąża procesor.

    Nasza finalna ocena

    realme Pad Mini to rozwiązanie przede wszystkim tanie i to niestety widać w każdym aspekcie tego urządzenia. Bez kompromisów jest w zasadzie czas działania na baterii. Można pochwalić głośniki stereo, gniazdo słuchawkowe i płynne działanie, ale to także są aspekty, które albo znajdziemy gdzie indziej, albo ich jakość, jak w przypadku głośników, jest przeciętna. Najbardziej boli ekran o rozdzielczości HD+ zamiast FHD+ i do tego o przeciętnej jakości obrazu.

    Osobiście zamiast kupować niedrogi telefon taki jak realme C35 i do tego niedrogi tablet jak recenzowany realme Pad Mini, wybrałbym niewiele droższy od każdego z tych rozwiązań, ale znacznie tańszy od obu razem telefon z ekranem AMOLED jak realme 9 i cieszył się z użytkowania, pomimo mniejszej przekątnej. Uzasadnienie dla realme Pad Mini widzę tylko wówczas, gdy dla zastosowania kluczowy jest rozmiar – jeśli ktoś chce aby rozmiar tekstu był większy niż na ekranie telefonu. Trudno mi jednak polecić realme Pad Mini jako rozwiązanie do multimedialnej rozrywki, które ma sprawiać przyjemność z samego użytkowania. Chyba, że dla dziecka, które nie zwraca uwagi na takie rzeczy i jest ryzyko, że może sprzęt szybko zniszczyć.

    Uwielbiamy: dobry czas pracy na baterii

    Nie lubimy: zbyt niskiej rozdzielczości ekranu

    Dla kogo jest realme Pad Mini:

    • Dla osób potrzebujących koniecznie większego ekranu niż w smartfonie za jak najniższą cenę
    • Dla tych, którym potrzebny jest długi czas pracy na baterii
    • Dla szukających tabletu dla dziecka

    Dla kogo nie jest realme Pad Mini:

    • Nie dla osób, którym zależy na wysokiej jakości wyświetlacza
    • Nie dla osób, które planują grać w wymagające gry mobilne
    • Nie dla tych, którzy mają sensowny smartfon i chcą usprawnić domową rozrywkę poprawiając jej jakość

    Alternatywy dla realme Pad Mini:

  • realme 9 - nasza recenzja

    realme 9 - test

    Klasa urządzenia C (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    realme 9 to kontynuacja udanej serii niedrogich smartfonów chińskiego producenta. Zarówno realme 7 jak i realme 8 miały wiele do zaoferowania w swoim przedziale cenowym. Po roku od premiery ósemki realme 9 pojawia się ponownie z odważną wersją kolorystyczną, chociaż bez napisów na obudowie. Tym razem zamiast Mediateka otrzymujemy Snapdragona, odświeżanie ekranu 90 Hz, aparat 108 mpx, oraz Androida 12 z realme UI 3.0. Czy zmiany wystarczą do rekomendacji? Zapraszam do zapoznania się z recenzją aby się przekonać.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety realme 9

    Zalety realme 9:

    • Solidna konstrukcja z donośnym głośnikiem i szybkim odblokowaniem twarzą oraz palcem
    • Czytnik linii papilarnych pod wyświetlaczem
    • Ekran Super AMOLED 90 Hz
    • Dająca komfort specyfikacja, zwłaszcza duża ilość RAM i wbudowanej pamięci na pliki
    • Obsługa kart pamięci micro SD niezależnie od funkcji dual SIM
    • Android 12 i realme UI 3.0
    • Jakość zdjęć z głównego aparatu
    • Długi czas pracy na baterii i ładowarka 33W

    Wady realme 9:

    • Obudowa nieuszczelniona, mogłaby by mieć ciekawszą fakturę jak w wersji 8
    • Wydajność nie uległa poprawie od czasu realme 7
    • Aparat ultraszerokokątny negatywnie kontrastuje jakością i szczegółowością z główną matrycą
    • Wideo pozbawione stabilizacji jest dziś nie do przyjęcia
    • Dodany na siłę aparat makro

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    Wszystkie smartfony z tej serii miały obudowę z tworzywa i tak też jest w wypadku realme 9. Do redakcji trafiła wersja w kolorze słonecznego złota. Pod pewnymi kątami obudowa wydaje się po prostu żółta i płaska, a gdy światło pada z boku wydaje się jakby była pofalowana. Konstrukcja jest sztywna i nie trzeszczy pod naciskiem. Nie mam jej nic do zarzucenia, ale też nie wyróżnia się tak zdecydowanie jak w wypadku realme 8, co niektórzy przyjmą być może z ulgą. Ja chętnie zobaczyłbym bardziej odważną fakturę na powierzchni tworzywa.

    Na dolnej krawędzi znajduje się monofoniczny głośnik o donośnym dźwięku, oraz gniazdo słuchawkowe. Czytnik linii papilarnych został umieszczony pod wyświetlaczem. Jego działanie jest standardowe – nie sprawia problemów ani z powtarzalnością ani z szybkością, ale nie jest aż tak szybki jak klasyczne czytniki, choćby ten zastosowany w niedawno recenzowanym realme C35. Telefon można też odblokować za pomocą twarzy i ta metoda jest nawet szybsza.

    Obudowa realme 9 waży 178 gramów, ma rozmiar 160,2 x 73,3 x 8 mm i nie jest uszczelniona. Szuflada na dwie karty nano SIM mam osobne, dedykowane miejsce na kartę pamięci. Oprócz złotego koloru, konstrukcyjnie realme 9 nie rozczarowuje, ani się nie wyróżnia.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5-

    realme 9 może pochwalić się ekranem Super AMOLED, podobnie zresztą jak rok starszy poprzednik. Tym razem jednak panel otrzymał odświeżanie 90 Hz, co jest zauważalnym usprawnieniem. Jego przekątna to 6,4 cala, a rozdzielczość to FHD+ 2400 x 1080 pikseli. Ekran jest przykryty szkłem Gorilla Glass 5. Jego jasność standardowa to 430 nitów, a chwilowa maksymalna wynosi 1000 nitów.

    Chociaż poza odświeżaniem i na papierze nie widać specjalnej różnicy względem realme C35, to mając oba modele przed sobą różnica jest bardzo wyraźna na korzyść realme 9. Jednak przejście z IPS na Super AMOLED daje wyraźną dla użytkownika poprawę. Kontrast, kąty widzenia, nasycenie kolorów, wszystko wygląda lepiej na realme 9. Niby jasność, poza chwilową, też jest podobna, to w realme 9 ekran w świetle słonecznym jest o wiele czytelniejszy.

    W ustawieniach znajdziemy tryb ciemny, komfort oczu, regulację trybu kolorów jak i temperaturę barw, oraz częstotliwość odświeżania.

    Specyfikacja – ocena 4

    realme 9 jest wyposażony w procesor Snapdragon 680 taktowany zegarami 4 x 2,4 GHz + 4 x 1,9 GHz, 8 GB RAM oraz 128 GB na system i pliki. Pamięć można rozszerzyć za pomocą karty micro SD nie tracąc przy tym funkcjonalności dual SIM. Warto zauważyć, że dwa poprzednie modele realme z tej samej serii miały procesor Mediateka.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 291392
    • Geekbench 5 – 380/1554
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 968/808 MB/s
    • PCMark Work 3.0 – 7927
    • PCMark Storage 2.0 – 22042
    • 3Dmark Wild Life – 447

    W porównaniu do realme 8 widać wyraźny postęp w szybkości pamięci, zwłaszcza szybkości zapisu. Za to wydajność nie tylko się nie poprawiła, ale jeśli wyniki benchmarków potraktować dosłownie, nawet trochę spadła względem ubiegłorocznego Mediateka. Mimo wszystko smartfon działa całkowicie płynnie, a odświeżanie 90 Hz tylko to wrażenie wzmacnia. Jeśli używamy smartfonu do codziennych zadań, to jedna trzecia wydajności flagowców, którą realme 9 oferuje będzie wystarczająca. Nie jest to jednak model, który szczególnie ze względu na wydajność można polecić.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje: LTE 4G, WiFi ac, Bluetooth 5.1 i NFC. Lokalizacja jest realizowana za pomocą systemów GPS, GLONASS i GALILEO. Zestaw czujników obejmuje akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, czujnik siły oświetlenia i kompas cyfrowy. W przeciwieństwie do realme C35 nie było tym razem problemów z rozglądaniem się w wideo 360 za pomocą nachylenia smartfonu.

     

    System operacyjny– ocena 5

    realme 9 działa pod kontrolą najnowszego androida 12 z najnowszą nakładką realme UI 3.0, a zabezpieczenia w dniu pisania recenzji były zaktualizowane do wersji z dnia 5 marca 2022. Najnowsza wersja systemu i nakładki to jedna z istotnych przewag, poza wyświetlaczem, nad realme C35. Nowsza nakładka wprowadza daleko idące zmiany w estetyce i czytelności dostosowując realme UI 3.0 do obowiązujących standardów.

    W systemie znajdziemy tryb alarmowy, który aktywujemy przez naciśnięcie klawisza zasilania pięć razy. Wówczas telefon może wykonać połączenia do wskazanych kontaktów, wyświetlić informacje medyczne, a także przekazać naszą lokalizację wskazanym osobom.

    W systemie znajdziemy też elastyczne okna, szybkie uruchamianie aplikacji poprzez przytrzymanie palca na skanerze linii papilarnych i przesunięcie go w kierunku przypisanej ikony, inteligentny pasek boczny, tryb dla dzieci, oraz tryb prosty. Dodatkowo jest podwójny tryb audio, pozwalający jednoczesne podłączenie słuchawek przewodowych i bezprzewodowych oraz pomiar tętna za pomocą czytnika linii papilarnych.

    W trakcie testów system nie wykazywał żadnych problemów ze stabilnością czy płynnością działania.

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4

    realme 9 jest wyposażony w trzy aparatu z tyłu i jeden z przodu. Specyfikacja wygląda następująco:

    • 108 MP, f/1.8, 26mm, Dual Pixel PDAF -główny aparat
    • 8 MP, f/2.2, 120˚ - aparat ultraszerokokątny
    • 2 MP, f/2.4 – aparat do makro
    • 16 MP, f/2.5, 26mm – przedni aparat do selfie

    Żaden z aparatów nie oferuje optycznej stabilizacji obrazu. Mamy też marketingowy aparat do makro, który dodaje trzeci obiektyw, ale jego niska rozdzielczość powoduje, że trudno o praktyczne zastosowanie.

    Muszę przyznać, że zdjęcia z głównego aparatu realme 9 mi się podobają. Są ostre i szczegółowe, mają atrakcyjne kolory, które są czyste i nasycone, ale nie do przesady. Rozpiętość tonalna też jest w porządku. Uważam, że główny aparat spełnia swoją funkcję bardzo dobrze. Zdjęcia nocne też wypadają nie najgorzej. Powiększenie x3 jest realizowane cyfrowo, poprzez wycięcie fragmentu kadru z wysokiej rozdzielczości głównej matrycy. Nie może to dać równie dobrych efektów jak osobny aparat z teleobiektywem, ale w przypadku realme 9 jest użyteczne i w wielu wypadkach spełnia swoją funkcję. Największy spadek jakości widać gdy w kadrze jest drobna faktura, na której może pojawić się mora – ona przez wykadrowanie zostanie uwydatniona. W moim wypadku spotkało mnie to w przypadku ratanowych foteli fotografowanych na x3 powiększeniu.

    Aparat szerokokątny, choć w miarę użyteczny, jest znacznie słabszy od głównego. Jego szczegółowość jest w sposób wyraźnie widoczny niższa – drobne elementy, takie jak liście na krzewach sprawiają wrażenie nieostrych do tego stopnia, jakby aparat popełnił błąd w ustawianiu ostrości, która w przypadku tego aparatu jest zablokowana na stałe. Do zdjęć architektury się nadaje, ale gdybym koncentrował się na jakości, fotografowałbym wyłącznie głównym aparatem. Także w przypadku zdjęć makro, do których cyfrowe x3 powiększenie sprawdza się lepiej od dedykowanego aparatu rozdzielczości 2 megapikseli.

    Smartfon nagrywa wideo w 1080/30p, zarówno aparatem szerokokątnym jak i głównym. Nie jest możliwe przełączanie się pomiędzy aparatami podczas nagrywania. Jakość wideo pod względem szczegółowości jest w porządku, natomiast brakuje stabilizacji cyfrowej, która dziś powinna być już standardem w każdym przedziale cenowym. Każde nagranie zarejestrowane z ręki będzie w jakimś stopniu rozedrgane, co pogarsza odbiór materiału.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5

    realme 9 ma baterię o pojemności 5000 mAh oraz ładowarkę w zestawie o mocy 33W. Producent informuje, że ładowanie do 50% wymaga 31 minut, a do 100% 75 minut.

    W teście strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę realme 9 po 7 godzinach rozładował się do 73%. Można więc spodziewać się, że telefon pozwoli na całą dobę, około 24 godziny, oglądania wideo strumieniowanego z sieci. To bardzo dobry wynik, do którego przyczynił się energooszczędny procesor i pojemna bateria.

    Nasza finalna ocena

    Recenzowany realme 9 może pochwalić się dobrej jakości ekranem Super AMOLED z odświeżaniem 90 Hz, którego w poprzedniku nie było. Bardzo długo działa na baterii oraz oferuje dobrą jakość zdjęć z głównego aparatu. Cieszy też duża pojemność pamięci zarówno RAM jak i na pliki użytkownika, oraz dedykowane miejsce na kartę micro SD, nie wykluczające użycia funkcji dual SIM. Jakość wykonania obudowy jest adekwatna do półki cenowej. Pewnym rozczarowaniem jest, że wydajność względem dwóch poprzednich modeli realme z tej samej serii nie uległa poprawie, chociaż w dalszym ciągu zapewnia komfort działania. Największe kompromisy widoczne są w braku uszczelnienia obudowy oraz jakości zdjęć z aparatu ultraszerokokątnego i nagrywaniu wideo bez stabilizacji. Mając te minusy na uwadze, jakość wyświetlacza sprawia, że łatwiej polecić realme 9 niż recenzowany niedawno realme C35, który ma ekran zdecydowanie mniej jasny i mniej kontrastowy. Jeśli cena w okolicach 999 zł z poprzednich lat się utrzyma, to będzie można uznać realme 9 za godną uwagi propozycję.

    Uwielbiamy: Wyświetlacz Super AMOLED 90 Hz

    Nie lubimy: cech aparatu poza główną matrycą

    Dla kogo jest realme 9:

    • Dla szukających dobrej jakości wyświetlacza za niewygórowaną cenę
    • Dla ceniących najnowszego Androida 12 i realme UI 3.0
    • Dla poszukujących długiego czasu działania na baterii

    Dla kogo nie jest realme 9:

    • Nie dla osób szukających wysokiej jakości zdjęć ultraszerokokątnych i stabilizowanego wideo
    • Nie dla tych, którzy chcą jak największą wydajność w danym przedziale cenowym
    • Nie dla osób szukających uszczelnionej obudowy.

    Alternatywy dla realme 9:

  • Xiaomi Redmi Note 11 Pro+ 5G - nasze pierwsze wrażenia

    Klasa smartfonu C+ (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Do testów otrzymaliśmy kolejny smartfon z serii Redmi Note 11. Rodzina się powiększa i w Polsce można już kupić 5 różnych modeli Note 11 i to bez uwzględnienia wersji pamięci:

    Podobną strategię multiplikowania wersji ma ostatnio realme przy serii 9:

    Nasz 11 Pro+ 5G jest najwyższym elementem swojej serii – kosztuje najdrożej i ma ze wszystkich modeli najmocniejszą specyfikację. Jego głównym wyróżnikiem jest ładowanie baterii z mocą 120W. Napędza go procesor MediaTek Dimensity 920 z 5G wydrukowany w technologii 6 nm. W wersji Note 11 Pro 5G bez plusa mamy Snapdragona 695.

    Kolejny już raz w serii Note napotykamy się na starego Androida 11, choć premiera wersji 12 odbyła się już kilka miesięcy temu, a Xiaomi oferuje już dwunastkę w swoich najnowszych flagowcach z serii 12.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Xiaomi Redmi Note 11 Pro+ 5G

    Zalety Xiaomi Redmi Note 11 Pro+ 5G:

    • bardzo udany design – szczególnie w naszym testowym kolorze Forest Green
    • najszybsze ładowanie na średniej półce
    • bardzo dobry ekran 120 Hz AMOLED
    • 5G
    • WiFi 6
    • Procesor 6 nm
    • Główna matryca 108 MP
    • Wsparcie dla Dolby Atmos i Hi-Res Audio (także wireless)
    • Tylna obudowa maskująca odciski
    • Niemal symetryczne ramki
    • Ładowarka w zestawie
    • Szybki czytnik linii papilarnych w przycisku         
    • Obsługa kart pamięci
    • Pełne stereo – podobna moc głośników po obu stronach ekranu
    • Bardzo dobra jakość selfie

    Wady Xiaomi Redmi Note 11 Pro+ 5G:

    • Wystająca z obudowy wyspa aparatów
    • Bateria 4500 zamiast „standardowych” 5000 mAh
    • Stary Android
    • Brak pełnej normy IP
    • Brak najnowszej nakładki MIUI 13
    • Brak stabilizacji materiału 4K
    • Brak ładowania indukcyjnego

    Jak oceniamy design? – ocena 4+

    Redmi Note 11 Pro+ 5G to smartfon dla fanów największych telefonów. Jego ekran zbliża się swoim rozmiarem do niemal 7 cali (6.67 cala). Jest także dosyć ciężki (waży ponad 200g) i kanciasty. Jest to design „w stylu iPhona”, który jest coraz modniejszy wśród chińskich producentów. Tył obudowy jest wykonany ze szkła, ale ramka jest plastikowa, a nie aluminiowa.

    Telefon jest bardzo ładny i na pewno można się oszukać, że jest to flagowiec za ponad 3 tys. zł. Na górze i na dole obudowy są duże wyloty głośników oraz gniazdo słuchawek. Głośniki (grają bardzo dobrze) są specjalnie oznaczone marką JBL.

    Z boku jest czytnik linii papilarnych wbudowany w przycisk power. Ramki wokół ekranu są niemal symetryczne, a wycięcie na kamerę mikroskopijne.

    Bardzo ładna jest wyspa z kamerami, choć bardzo wystaje z obudowy. Sytuację ratuje trochę dołączone w komplecie etui.

    W specyfikacji nie ma niestety adnotacji o spełnianiu przez Redmi Note 11 Pro+ 5G żadnej z norm IP (wodo i kurzoodporności), ale podobno telefon spełnia normę IP53, czyli jest odporny na zachlapanie.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5+

    Ekran w nowym Redmi Note 11 Pro+ 5G to pierwsza liga wyświetlaczy (jest produkowany przez Samsunga). Odświeżanie wynosi 120 Hz. Można je obniżyć do 60 Hz, aby oszczędzać energię, ale przy tak szybkim ładowaniu nie ma to żadnego sensu. Ekran jest bardzo jasny i w szczycie może mieć 1200 nitów (nominalna jasność to 700 nitów). Dotyk jest próbkowany z częstotliwością 360 Hz. Ekran jest chroniony szkłem Gorilla w wersji 5 oraz dodatkowo fabrycznie naklejoną folią, którą możemy zdemontować. Jest wsparcie dla HDR10.

    Wadą ekranu jest to, że tryb Always on Display nie może być włączony na stałe – to dosyć niezrozumiała decyzja producenta. Każdy użytkownik sam powinien decydować, czy chce w ten sposób oszczędzać baterię lub/i ekran.

    Specyfikacja – ocena 4

    Redmi Note 11 Pro+ 5G w AnTuTu osiągnął poziom 433K punktów. Nasz testowy Redmi miał 8 GB pamięci, a takiej wersji na razie w Polsce nie kupimy, ale wersja z 6GB RAM ma bardzo podobną wydajność. W Note 11 Pro+ 5G jest zainstalowana platforma Dimensity 920 5G – w pozostałych wersjach Pro jest Snap 695 5G oraz Helio G96. Dimensity 920 5G jest najmocniejszym z wymienionych procesorów i także dzięki temu w 11 Pro+ 5G mamy na przykład nagrywanie materiału 4K (choć bez stabilizacji, co raczej wyklucza jego bardziej profesjonalne użycie). Telefon działa bardzo płynnie i pozwala na uruchamianie dowolnych gier i aplikacji. Największy konkurent, czyli realme 9 Pro+ 5G również wykorzystuje ten sam chipset, ale ma wolniejsze ładowanie i matrycę 50 MP zamiast 108 MP.

    W specyfikacji znajdziemy rozwiązania znane z flagowców, czyli 5G, WiFi 6 oraz najnowszy Bluetooth 5.2. Telefon ma też wsparcie dla dynamicznego powiększania pamięci RAM.

    Jak działa system operacyjny? – ocena 5

    System operacyjny w nowym Redmi sprawia spory zawód, ale tylko pod jednym względem. W telefonie jest po prostu stary Android i stara wersja nakładki. Laik tego nie zauważy, ale fan Androida będzie bardzo zawiedziony, że po wyciągnięciu telefonu z pudełka dostanie na tacy Androida w wersji 11 i MIUI 12.5. W rozwijanym od lat systemie mamy multum ustawień m.in.:

    • pełną obsługę dual SIM
    • funkcję Mi Share
    • wsparcie dla druku bezpośrednio ze smartfona
    • obsługę zewnętrznych ekranów (bezprzewodowo)
    • obsługę płatności NFC
    • współprace z Chrombookami
    • Android Auto
    • Funkcję Always-on display – niestety tak jak wspomniałem wcześniej ograniczoną
    • Dark mode
    • Reading mode
    • Zmianę szybkości odświeżania ekranu
    • Pełną konfigurację powiadomień i control center
    • Wsparcie dla Dual apps
    • Obsługę gestami
    • Quick ball
    • Upiększanie podczas rozmów wideo – ale tylko na WeChat
    • Zwiększanie RAM o 3 GB
    • Funkcje Game Turbo, Second Space oraz Lite mode

    MIUI jest więc dojrzałym, dopracowanym systemem – teraz tylko trzeba się uzbroić w cierpliwość i czekać na aktualizację do nowego Androida i nowej nakładki.

     

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4

    Redmi Note 11 Pro+ 5G, Redmi Note 11 Pro 5G oraz Note 11 Pro mają bardzo podobną konfigurację kamer. Ten ostatni ma 4 obiektywy z tyłu (2 MP jako obiektyw dodatkowy do tzw. głębi). Pozostała konfiguracja jest identyczna: 108 MP, 8 MP oraz 2 MP. Z przodu znajdziemy bardzo udaną kamerę selfie 16 MP. Upraszczając diagnozę tego „setu” kamer można powiedzieć, że w Redmi Note 11 Pro+ 5G opłaca się nam robić zdjęcia głównym aparatem oraz kamerą do selfie. Wówczas otrzymamy efekty zbliżone do tych oferowanych przez obecne flagowce. Główna kamera 108 MP łączy piksele w proporcji 9 do 1, co daje „megapiksel” o wielkości 2.1 μm. Matryca 1/1,52" współpracuje z jasnym obiektywem F1.8, co w efekcie daje bardzo dobre efekty zarówno w dzień, jak i w nocy. W nocy pamiętajmy o korzystaniu z trybu nocnego – bez niego zdjęcia są słabe. Tryb nocny oczywiście nieco sztucznie rozjaśnia otoczenie, ale efekt końcowy jest miły dla oka. Jeśli chodzi o wideo to mamy tryb 4K, ale wówczas materiał nie jest stabilizowany i nie da się go spokojnie oglądać. Warto więc jednak korzystać z mniej szczegółowej jakości FULL HD.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 6

    Jeśli chodzi o ładowanie to Redmi Note 11 Pro+ 5G miażdży najdroższe flagowce bezpośredniej konkurencji Xiaomi, czyli Apple i Samsunga. Ten telefon ze średniej półki jest ładowany mocą 100-120W, a na dodatek ma taką mocną ładowarkę już w pudełku. Jeśli szybkie ładowanie jest dla nas ważne, to Redmi Note 11 Pro+ 5G będzie teraz najlepszym wyborem. Telefon po włączeniu trybu Boost naładuje się od zera do 100% w około kwadrans. HyperCharge 120 W działa tylko po włączeniu tego trybu. Bez niego telefon jest ładowany mocą „tylko” 100W.

    Producent obiecuje nam, że bateria została zaprojektowana tak, aby zachować do 80% swojej oryginalnej pojemności przy 800 pełnych cyklach ładowania.

    Ja testowy telefon ładowałem co około 2 dni – przez większość czasu był podłączony do WiFi, ale był w zasięgu sieci 5G – odświeżanie ekranu było ustawione na 120 Hz, działał też tryb Always-on display.

    Nasza finalna ocena

    Xiaomi Redmi Note 11 Pro+ 5G to nowoczesny średniak, którego cena w zeszłym roku na pewno nie przekraczałaby 1500 zł. Teraz niestety brakuje podzespołów, kursy walut wariują, w Chinach zamykane są fabryki z powodu kolejnych fal Covidu plus nadal są problemy z logistyką dostaw, więc w efekcie ceny naszych średniaków poszybowały w górę. Do takich wydatków chyba musimy się powoli przyzwyczajać, bo jak mówią nam producenci „taniej już było”. Redmi Note 11 Pro+ 5G oferuje nam piękny design, niesamowite ładowanie i ekran, dobre głośniki stereo, ale jednocześnie bardzo średni zestaw aparatów, no i niewielki skok mocy w porównaniu z serią Note 10 z zeszłego roku. Decyzja zakupowa należy do was, ale jeśli liczycie, że niedługo smartfony stanieją, to niestety może to być płonna nadzieja.

    Uwielbiamy: najszybsze ładowanie

    Nie lubimy: braku najnowszego Androida 12

    Dla kogo jest Xiaomi Redmi Note 11 Pro+ 5G:

    • Wielbiciele perfekcyjnego designu
    • Fani najszybszego ładowania
    • Osoby, dla których bardzo ważna jest jakość ekranu

    Dla kogo nie jest Xiaomi Redmi Note 11 Pro+ 5G:

    • Oszczędni
    • Fani największych wydajności

    Alternatywy dla Xiaomi Redmi Note 11 Pro+ 5G:

  • realme C35 - nasza recenzja

    realme C35 - test

    Klasa urządzenia B (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    realme C35 to niedrogi smartfon, zwracający uwagę swoim designem, mający pojemną baterię 5000 mAh i aparat 50 megapikseli. Został wyceniony na 899 zł, chociaż wyglądem nie ustępuje droższym modelom. Chociaż materiały nie są te same, płaskie boki i odważny kolor przypominają ponad dwukrotnie droższego vivo V23 5G. Niższa cena jednak wymusiła istotne kompromisy, które postaram się wskazać w poniższej recenzji.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety realme C35

    Zalety realme C35:

    • Design z klasą i ciekawym kolorem
    • Dobra jakość wykonania obudowy
    • Super szybki czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania
    • Gniazdo słuchawkowe
    • Rozdzielczość ekranu FHD+
    • Sensowna wydajność w tym przedziale cenowym
    • Płynność działania wspiera szybka pamięć
    • Dual SIM nie wykluczający użycia karty pamięci
    • Stabilny, płynnie działający system
    • Zadowalająca jakość zdjęć w dzień
    • Dobry czas pracy na baterii

    Wady realme C35:

    • Brak uszczelnienia obudowy
    • Przeciętnej jakości głośnik trybu głośnomówiącego
    • Zbyt niska maksymalna jasność wyświetlacz i standardowe odświeżanie 60 Hz
    • Problemy z działaniem żyroskopu – nieprecyzyjne rozglądanie się w wideo 360
    • Android 11 i realme UI 2.0, podczas gdy są już nowsze wersje
    • Tylko jeden użyteczny aparat – brak aparatu ultraszerokokątnego
    • Brak stabilizacji wideo
    • Słabe zdjęcia nocne
    • Przeciętna szybkość ładowania 18W
    • Jaśniejszy ekran AMOLED 90 Hz, podwójny, lepszy aparat i szybsze ładowanie można mieć za jedynie 100 zł więcej

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    realme C35 z pewnością może się podobać. Wersja Glowing Green, czyli zielona, albo może bardziej seledynowa zwraca na siebie uwagę. W mojej ocenie realme C35 dużo by stracił, gdyby producent poszedł utartym schematem. Obudowa, choć w całości wykonana z tworzywa, sprawia dobre wrażenie. Jest sztywna, nie trzeszcząca, nie sprawia wrażenia pustej w środku, tył obudowy nie ugina się pod naciskiem. Jedynym zastrzeżeniem do jakości i wyglądu jest dodatkowa, czarna ramka znajdująca się ponad tą zieloną, która dodatkowo zwiększa grubość. Gdyby na grubość telefonu składała się wyłącznie rama w kolorze obudowy byłoby zdecydowanie lepiej.

    Na pochwałę zasługuje czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania – jest super szybki, wystarczy dotknąć go na ułamek sekundy, aby telefon się odblokował i nie ma problemu z powtarzalnością. To ma duże znaczenie dla wygody korzystania ze smartfonu. Zdecydowanie wolę najwyżej klasy czytnik na bocznej krawędzi, niż przeciętny i wolny pod ekranem, bo tak teraz jest bardziej modnie.

    Głośnik monofoniczny na dolnej krawędzi nie jest już niczym szczególnym. Ma dość przeciętne brzmienie, które dodatkowo łatwo niechcący zmodyfikować lub wytłumić trzymając telefon blisko dolnej krawędzi. Ma też trochę zbyt wysokich tonów jak na mój gust. Spełnia jednak swoją funkcję. Na dolnej krawędzi znajduje się też gniazdo słuchawkowe.

    Wymiary telefonu to 164,4 x 75,6 x 8,1 mm, a jego waga to 189 gramów. realme C35 nie ma certyfikatu wodoszczelności, ani żadnego uszczelnienia w miejscu szuflady na kartę SIM. Nie jest to więc tylko formalny brak, ale to faktycznie nieuszczelniona konstrukcja.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 4-

    Wyświetlacz realme C35 ma przekątną 6,6 cala i rozdzielczość FHD+ 2408 x 1080 pikseli. Panel cechuje się standardowym odświeżaniem 60 Hz i jest wykonany w technologii IPS. Kąty widzenia i kolory są w realme C35 zadowalające, natomiast maksymalna jasność ekranu jest dość niska – 480 nitów maksymalnej jasności i 600 nitów HBM czyli maksymalnej jasności chwilowej. W pomieszczeniu nie jest to kluczowe, ale podczas użytkowania na dworze utrudnia czytelność wyświetlacza. Zwłaszcza podczas robienia zdjęć wydaje się, że automatyka ustawia za niską ekspozycję, bo kadr wydaje się zbyt ciemny, tym czasem jest to po prostu maksymalna jasność ekranu. Wyświetlacz realme C35 jest zauważalnie mniej jasny od Redmi Note 11, który dodatkowo oferuje technologię AMOLED i odświeżanie 90 Hz, a jest tylko o 100 zł droższy. To spora różnica, odczuwalna w codziennym użytkowaniu za stosunkowo niedużą różnicę w cenie.

    realme C35 oferuje standardowy pakiet ustawień obejmujący tryb ciemny, podświetlenie nocne oraz możliwości zmiany balansu bieli i kontrastu. Jest też opcjonalna funkcja poprawy jakości wyświetlanego wideo.

    Specyfikacja – ocena 4-

    realme C35 jest wyposażony w ośmiordzeniowy procesor Unisoc Tiger T616, wykonany w nie najnowszym już procesie 12 nm i taktowany zegarami 2 x 2,0 GHz + 6 x 1,8 GHz. Procesor wspomagają 4 GB RAM oraz 128 GB na system i pliki, którą to pamięć można rozszerzyć kartą micro SD. Szuflada na dwie karty SIM ma osobne trzecie miejsce na kartę pamięci, która nie wyklucza wykorzystania funkcji dual SIM.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 233432
    • Geekbench 5 – 368/1379
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 908/518 MB/s
    • PCMark Work 3.0 – 7980
    • PCMark Storage 2.0 – 26445
    • 3Dmark Wild Life – 463

    Sam procesor, choć produkowany przez TSMC, sprawia wrażenie egzotyki. Jego wydajność jednak nie jest zła. Według pomiarów Antutu jest mniej niż 20% wolniejszy od Snapdragona 680. Zastosowana pamięć też jest całkiem szybka – równie szybka co dwukrotnie droższych telefonach. W ogólnym rozrachunku w tym przedziale cenowym wydajność jest zadowalająca, cieszy duża pojemność dość szybkiej pamięci.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje 4G, WiFi ac, Bluetooth 5.0 i NFC. Nie jest to najnowszy i topowy zestaw standardów komunikacji, ale nie odstaje od swojej półki cenowej. Lokalizacja jest realizowana za pomocą GPS, Galileo i Beidou. Zestaw czujników obejmuje żyroskop, akcelerometr, czujnik zbliżeniowy, czujnik siły oświetlenia i kompas cyfrowy. Chociaż zestaw czujników jest kompletny, zaobserwowałem pewne problemy i niedokładność podczas rozglądania się przez zmianę położenia telefonu w filmach 360 na YouTube.

     

    System operacyjny– ocena 4-

    realme C35 działa pod kontrolą systemu Android 11 z aktualizacjami bezpieczeństwa z dnia 5 marca 2022. Nakładka systemowa to realme UI 2.0, podczas gdy obecnie telefony realme mają już realme UI 3.0, które przyniosło istotne usprawnienia w układzie i designie nakładki systemowej. Dotycz to również nowszej wersji Androida, która obecnie ma numer 12.

    Działanie systemu nie pozostawia wiele do życzenia. System działa najczęściej płynnie i bez problemów ze stabilnością. Można doszukać się nieprzetłumaczonych elementów – np. ustawienie balansu bieli jest określone jako „warm” i „cool” zamiast ciepłego i chłodnego. Większy problemów jednak nie napotkałem. Cieszy, że chociaż zabezpieczenia są aktualne.

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 3

    Z tyłu obudowy realme C35 widać trzy obiektywy, ale jest to bardziej dostosowanie się do obowiązujących trendów, bo tak naprawdę użyteczny jest tylko jeden z tych aparatów. Nie ma tutaj ani aparatu szerokokątnego ani teleobiektywu. Dwa pozostałe aparaty to makro i detekcja głębi sceny. Cały zestaw prezentuje się następująco:

    • 50 MP, f/1.8, 26mm
    • 2 MP, f/2.4 - makro
    • 0.3 MP, f/2.8 – detekcja głębi
    • 8 MP, f/2.0, 26mm – selfie

    Skupmy się na jedynym użytecznym aparacie z tyłu, który oferuje wysoką rozdzielczość. Nie wiem czy producent stosuje technologię detekcji fazy, ale podczas robienia zdjęć, a zwłaszcza filmowania da się zauważyć proces wyszukiwania ostrości charakterystyczny dla detekcji kontrastu, którego dawno już w smartfonie nie zaobserwowałem. W zdjęciach nie przeszkadza szczególnie i większość kadrów jest ostra, ale w wideo jest niestety zauważalny. Jakość zdjęć dziennych jest wystarczająco dobra, ale bez fajerwerków. Jest to podstawowy zadowalający poziom aparatu cyfrowego w dzisiejszych czasach. Im lepsze oświetlenie tym lepiej da finalnego efektu – to jest uniwersalna prawda, ale jej efekty są bardziej widoczne w przypadku realme C35.

    Jakość zdjęć nocnych realme C35 jest w większości dość słaba. Zdjęcia dość często są poruszone, a nawet te nieporuszone mają niewiele szczegółów i dużo szumu. Trzeba się postarać aby zdjęcie nocne wyszło w akceptowalny sposób.

    Także nagrywanie wideo ma poważne minusy. Oprócz pływającej ostrości nie ma stabilizacji cyfrowej. Każde nagranie, nawet nagrywane stojąc w miejscu, jest rozedrgane, co rozprasza podczas oglądania. Jakość materiału wideo jest podobna jak zdjęć, jeśli jest ładne oświetlenie to jest w porządku.

    W ogólnym rozrachunku jakość aparatu jest bardzo podstawowa. Ponownie, niewiele droższy Redmi Note 11 oferuje dodatkowy aparat szerokokątny, lepszą jakość obrazu i skuteczną stabilizację nagrywanego wideo.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 4

    Pojemność baterii realme C35 wynosi 5000 mAh. Ładowarka ma parametry 18W, które nie wykraczają poza podstawowy standard. Podczas odtwarzania wideo smartfon rozładował się w połowie po upływie 8 godzin, co pozwala przewidywać 16 godzin ciągłego strumieniowania YouTube. Tym razem jednak jasność ekranu była ustawiona ponad połowę, gdyż ekran ustawiony na połowę jasności był trochę za ciemny nawet jak na warunki oglądania w domu.

    Nasza finalna ocena

    Na możliwościach i wyposażeniu realme C35 mocno odbiła się niższa cena urządzenia, wynosząca 899 zł. O ile design i jakość wykonania jest bez zarzutu, czytnik linii papilarnych super szybki, a wydajność procesora odpowiednia do poziomu cenowego, to są elementy, które są znacznie słabsze od niewiele droższej konkurencji. Ekran ma niewielką jasność maksymalną, standardowe odświeżanie 60 Hz i nie jest AMOLED. Użyteczny parat jest tylko jeden i do tego całkiem przeciętny, a wideo pozbawione stabilizacji. Ładowarka również nie zalicza się do szybkich. Za 100 zł więcej można bardzo znacząco poprawić wszystkie te elementy, zarówno wybierając sprzęt konkurencji jak i inny model realme. Wystarczy wspomnieć, że realme 7 już za 799 zł oferowało odświeżanie ekranu 90 Hz, a wspomniany dwukrotnie w recenzji Redmi Note 11 ma jaśniejszy ekran AMOLED, dwa użyteczne aparaty, dobrą stabilizację wideo i 33W ładowanie. Pozostaje mi polecić wstrzymać się z zakupem realme C35 do czasu obniżki cenowej poniżej 800 zł

    Uwielbiamy: ciekawy design

    Nie lubimy: jakości aparatu

    Dla kogo jest realme C35:

    • Dla szukających niedrogiego telefonu o dobrej jakości wykonania
    • Dla szukających zadowalającej wydajności w niskiej cenie
    • Dla potrzebujących pojemnej baterii

    Dla kogo nie jest realme C35:

    • Nie dla wymagających fanów fotografii mobilnej
    • Nie dla osób szukających jasnego wyświetlacza o podwyższonym odświeżaniu
    • Nie dla osób, którym zależy na możliwe szybkim ładowaniu

    Alternatywy dla realme C35:

  • realme C35 w naszych rękach - wideo

    Na filmie rozpakowaliśmy i sprawdziliśmy, jak działa najnowszy smartfon realme C35.

    Więcej informacji na temat smartfonu można przeczytać tutaj.

  • Xiaomi Watch S1 Active - nasza recenzja

    Klasa urządzenia C (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    W nasze ręce trafił Xiaomi Watch S1 Active. To jeden z tańszych zegarków obsługujący płatności zbliżeniowe NFC – został wyceniony na 799 zł, ale w wiosennej promocji można go kupić do końca tygodnia, do 24 kwietnia, za 699 zł. Xiaomi Watch S1 Active ma też ciekawie pomyślane widżety, które są wyświetlane po 3 lub 4 na jednym ekranie, a także jest lekki i wygodny. Parząc na funkcjonalność trudno jednak oprzeć się wrażeniu déjà vu – to już było i niewiele się zmieniło.  Oto nasze pierwsze wrażenia.

    Główne wady i zalety Xiaomi Watch S1 Active

    Zalety Xiaomi Watch S1 Active:

    • Smukła, lekka obudowa sprzyja uprawianiu sportów
    • Wodoszczelny 5 ATM – można pływać na basenie
    • Standardowy pasek 22 mm na teleskopach
    • Ekran AMOLED nie różniący się od topowych modeli
    • Obsługuje 5 standardów lokalizacji - GPS, GLONASS, Galileo, QZSS i BDS
    • Wspiera płatności zbliżeniowe NFC Xiaomi Pay dla kart Mastercard
    • O wiele wygodniejsze widżety – do 4 na jednym ekranie
    • Długo działa na baterii
    • Dobra cena na promocji – 699 zł

    Wady Xiaomi Watch S1 Active:

    • Jakość wykonania bardziej odpowiada opaskom sportowym niż zegarkom
    • Brak możliwości słuchania muzyki wprost z zegarka
    • Płatności Xiaomi Pay wspiera niewiele banków – trzeba posiłkować się Curve
    • Brak jakiejkolwiek interakcji z powiadomieniami
    • Brak widżetu z informacją o wschodzie i zachodzie słońca, czy fazie księżyca
    • Aplikacja Mi Fitness nie pozwala na eksport ścieżki GPS jak dawny MiFit
    • To ciągle ta sama recepta na zegarek sportowy – brak istotnych zmian
    • Wymaga dedykowanej ładowarki – nie da się ładować bezprzewodowo
    • U mnie wystąpił błąd braku wibracji i dźwięku przychodzących powiadomień

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    Xiaomi Watch S1 Active wpisuje się w standardowy design smartwatchy – okrągły wyświetlacz, dwa przyciski z prawej strony koperty i czujnik tętna od spodu. Dookoła wyświetlacza znajduje się metalowe wykończenie obudowy, które pełni zarówno rolę dekoracyjną, jak i wzmacnia krawędź koperty najbardziej narażoną na uderzenia i zarysowania. Reszta koperty jest wykonana z poliamidu wzmocnionego włóknem szklanym. Silikonowy pasek ma 22 mm grubości i jest mocowany na klasycznych teleskopach, można go więc łatwo zastąpić innym standardowym paskiem od zegarka. Fabryczny pasek można regulować w zakresie od 160 do 220 mm długości i w moim wypadku okazał się wygodny. Ma też skuteczne zabezpieczenie na szlufce, zabezpieczające przed wysunięciem paska i jego rozpięciem. Sam pasek sprawia jednak wrażenie taniego i prostego, zwłaszcza a wersji czarnej. Producent mógł się pokusić o dodanie wzoru, albo połączenie dwóch kolorów.

    Xiaomi Watch S1 Active wyróżnia się niską wagą. Sama koperta waży jedynie 36 gramów, a razem z paskiem 53 gramy. Sprzyja to korzystaniu z zegarka podczas uprawiania sportu, a także do monitorowania snu. Rozmiar koperty to 47,3 x 46,5 mm. Zegarek jest wodoszczelny do 5 ATM zgodnie z normą GB/T 30106-2013 i normą ISO 22810:2010. Producent informuje, że można z nim pływać na basenie, ale nie należy brać z nim gorącego prysznica, ani zabierać do sauny. Pojawiło się też następujące stwierdzenie: „Funkcja wodoodporności nie jest trwała i z czasem może ulec pogorszeniu.

    Zegarek ma wbudowany głośnik i mikrofon co pozwala prowadzić rozmowy głosowe wprost z Xiaomi Watch S1 Active.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5

    Xiaomi Watch S1 Active ma ekran o przekątnej 1,43 cala i rozdzielczości 466 x 466 pikseli. Wyświetlacz jest wykonany w technologii AMOLED, co pozwala osiągnąć bardzo dobre kąty widzenia, wysoki kontrast i nasycone kolory. Pod tym względem trudno dopatrzyć się różnic pomiędzy niedrogimi zegarkami i topowymi modelami – ich wyświetlacze są równie dobre.

    W ustawieniach ekranu można wybrać czas podświetlenia po wykonaniu gestu nachylenia nadgarstka w stronę oczu w zakresie od 5 do 20 sekund. Jest też możliwość włączenia ekranu na stałe na 5 minut, a także aktywacja funkcji always on, która po uśpieniu wyświetla uproszczony zegar cyfrowy bez względu na to jaką tarczę zegarka wybierzemy. Jasność ekranu może być regulowana automatycznie i dostosowywać się do otoczenia. Wszystkie elementu interfejsu są na Xiaomi Watch S1 Active są czytelne.

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 4-

    Xiaomi korzysta z autorskiego systemu operacyjnego. Nieznana jest pojemność pamięci czy ilość RAM, ani zastosowany procesor.

    Pakiet łączności Xiaomi Watch S1 Active obejmuje WiFi n na 2,4 GHz, Bluetooth 5.2, oraz NFC.

    Zegarek ma następujące czujniki: żyroskop, akcelerometr, czujnik światła otoczenia, czujnik tętna i kompas cyfrowy. Lokalizacja jest realizowana za pomocą systemów: GPS, GLONASS, Galileo, QZSS i BDS. Producent mówi, że lokalizacja jest dwupasmowa, ale nie precyzuje w których standardach.

    Xiaomi Watch S1 Active obsługujemy gestami. Od górnej krawędzi wyciągamy listę powiadomień, a od dolnej krawędzi szybkie ustawienia – odwrotnie niż chociażby na telefonach z Androidem. Przesuwanie ekranu na boki pozwala przewijać listę widżetów. Górny przycisk wywołuje listę aplikacji, która może być wyświetlona albo w formie siatki (domyślnie), albo listy. Dolny przycisk domyślnie wyświetla listę ćwiczeń, które możemy śledzić – tych jest 117, z czego 19 określanych mianem profesjonalnych. Można też przypisać konkretny rodzaj ćwiczenia do dolnego przycisku, tak aby natychmiast rozpoczynać trening z pominięciem listy dostępnych ćwiczeń.

    To co najbardziej spodobało mi się w Xiaomi Watch S1 Active to układ widżetów. Tych może być 3 lub 4 na jednym ekranie. Ekranów z widżetami może być 4, więc maksymalnie możemy mieć dostęp do 16 widżetów na 4 ekranach. Wyświetlacze zegarków są na tyle duże i szczegółowe, że zajmowanie całego ekranu aby wyświetlić pojedynczą informację o tętnie czy czasie snu, to marnowanie przestrzeni. Przewinięcie 10 ekranów, żeby podejrzeć co ma widżet do zaoferowania jest zaprzeczeniem jego idei – szybkiego podglądu. Xiaomi Watch S1 Active jest pierwszym zegarkiem jaki testuję poza Garminem, który wprowadza takie rozwiązanie i to jest zdecydowanie krok w dobrym kierunku.

    Na Xiaomi Watch S1 Active można instalować dodatkowe aplikacje, ale w trakcie przygotowania tego tekstu w sklepie były tylko 3 pozycje: My tuner, Scientific Calculator oraz NumPuzzle. Być może z czasem pojawią się tutaj kolejne pozycje, ale skoro producent nie podaje wbudowanej pamięci, spodziewałbym się pozycji ograniczonych go setek kilobajtów, niż poważniejszych aplikacji zajmujących megabajty.

    Xiaomi Watch S1 Active obsługuje płatności zbliżeniowe kartą Mastercard. Jeśli korzystamy z innej karty, możemy w aplikacji Curve dodać inną posiadaną kartę płatniczą i na jej bazie utworzyć wirtualną kartę Mastercard, którą będzie można dodać do zegarka. Lista banków bezpośrednio wspierających Xiaomi Pay jest krótka - Bank Pocztowy, PKO BP, BNP Paribas, mBank i Spółdzielcza Grupa Bankowa. Wygodniejsza byłaby możliwość dodania (niemal) dowolnej posiadanej karty płatniczej bezpośrednio do zegarka, co jest możliwe w wielu droższych modelach. Jednak w tym przedziale cenowym to obok Mi Smart Band 6 NFC jedna z najtańszych opcji na rynku.

    Xiaomi Watch S1 Active dostarcza powiadomienia z aplikacji, które ustawimy podczas konfiguracji. Powiadomienia mogą zawierać polskie znaki i emotikony. W przypadku e-maili zawierają tylko tytuł. Najważniejszym ograniczeniem jest brak możliwości odpowiadania z poziomu zegarka – nawet predefiniowanymi, krótki pozycjami typu „tak” czy emotikonami. Nie ma żadnej formy interakcji, można je tylko podejrzeć i to wszystko.

    Dodatkowo natrafiłem na problem z sygnalizowaniem powiadomień. Zegarek wyświetlał mi powiadomienia na ekranie, ale nie wibrował ani nie wydawał dźwięku mimo, że nie miałem włączonego wyciszenia ani trybu „nie przeszkadzać”. Nie wiem co było tego przyczyną, bo od czasu do czasu niektóre powiadomienia jednak były sygnalizowane. Może to błąd, który naprawi aktualizacja, a może to przypadłość mojego konkretnego modelu. Jednak bez wibracji powiadomienia stają niemal niemożliwe do wychwycenia - można je najwyżej sprawdzić po czasie, ale równie dobrze mogę zrobić to na telefonie.

    Zegarek obsługuje połączenia głosowe – można odebrać z zegarka przychodzące połączenie i prowadzić rozmowę w trybie głośnomówiącym. Mój rozmówca powiedział, że jakość rozmowy jest wysoka, ja również wszystko dobrze słyszałem. Na zegarku można też przejrzeć historię połączeń a następnie zainicjować połączenie. Nie ma jednak możliwości skorzystania z listy kontaktów i nawiązania połączenia, które nie znajduje się w historii.

    Wśród aplikacji na zegarku znajduje się standardowy zestaw obejmujący alarm, minutnik, stoper, kompas, ciśnienie i wysokość, pogodę, statystyki tętna i natlenienia krwi, cykl miesięczny.

    Czego zabrakło? Przede wszystkim muzyki – Xiaomi Watch S1 Active można co najwyżej sterować odtwarzaniem na smartfonie. Nie ma możliwości ani korzystania z serwisów strumieniujących muzykę, ani opcji wgrania plików do pamięci zegarka. Zabrakło też widżetów informujących o godzinie wschodu iż zachodu słońca – to można sprawdzić aplikacji pogody, a także informacji o fazie księżyca. Nie ma także żadnej formy nawigacji na mapie, czy po śladzie, choćby do punktu startu treningu. Xiaomi Watch S1 Active jest bardziej uproszczony niż choćby recenzowany niedawno Huawei Watch GT Runner – który jednak nie wspiera w Polsce płatności zbliżeniowych. Podobną funkcjonalność możemy uzyskać na starszych modelach Huawei i Honor.

    Za synchronizację danych ze smartfonem odpowiada aplikacja Mi Fitness. Tutaj znajdziemy statystyki tętna, kroków, snu, kalorii, stresu z rozbiciem na dni, tygodnie i miesiące. Część ustawień zegarka możemy zmienić tylko z poziomu aplikacji – na przykład przełączyć widok aplikacji na zegarku z siatki na listę. Nie możemy tego zrobić w sekcji ustawień na samym zegarku. Niestety znikła też opcja eksportu zapisanej trasy GPS w formie pliku GPX, która była w starszej wersji aplikacji MiFit. Moje pobieżne wrażenie jest takie, że aplikacja Mi Fitness nie jest jeszcze do końca dopracowana.

    Jak długo działa bateria? – ocena 4+?

    Xiaomi Watch S1 Active ma baterię o pojemności 470 mAh. W zestawie znajduje się dedykowana ładowarka, która ładuje zegarek za pomocą dwóch styków. Trzeba mieć dedykowaną ładowarkę aby Xiaomi Watch S1 Active naładować. Nie ma możliwości ładowania bezprzewodowego.

    Producent informuje o 12 dniach standardowego działania i 24 dniach w trybie oszczędzania energii, oraz 30 godzin ciągłego działania GPS. Ładowanie zegarka od zera do pełna ma zajmować 2,5 godziny.

    Po 3,5 dniach użytkowania zegarka w trakcie których korzystałem z GPS przez niecałą godzinę, a wszystkie pomiary snu, tętna i natlenienia były aktywne całą dobę zegarek ma 41% baterii. Oznaczałoby to około tygodnia użytkowania z dwoma godzinnymi treningami z GPS. Są to jednak pierwsze wrażenia i dokładne przetestowanie baterii wymagałoby więcej czasu. Nie ulega wątpliwości, że jest czas pracy jest wielokrotnie dłuższy niż bardziej zaawansowanych i bogatych w funkcje zegarkach takich jak Samsung Galaxy Watch 4 czy Apple Watch.

    Nasza finalna ocena

    Xiaomi Watch S1 Active jest kolejną wariacją na temat zegarka sportowego, który funkcjonalnie od opasek typu Mi Band 6 różni się dodaniem GPS i większym wyświetlaczem. To co wyróżnia Xiaomi Watch S1 Active na tle konkurencji to przede wszystkim płatności zbliżeniowe, których większość zegarków, w tym Huawei i Honor, w Polsce nie oferuje. Co prawda przez Xiaomi Watch S1 Active wspierana jest karta Mastercard, a posiadanie innej karty lub niewspieranego banku wymaga korzystania z karty wirtualnej w aplikacji Curve, jednak opcja płacenia zbliżeniowego jest dostępna. Połączenie płatności zbliżeniowych oraz ceny 699 zł na promocji do 24 kwietnia (potem 799 zł) czyni z Xiaomi Watch S1 Active interesującą propozycję, jeśli dodamy dobry czas pracy na baterii i wysokiej klasy ekran. Jednak poza tym funkcjonalnie Xiaomi Watch S1 Active nic nowego nie wnosi, a nawet cofa się poniżej poziomu oferowanego przez sportowe zegarki Huawei i Honor. Nie można bowiem wchodzić w interakcje z powiadomieniami, czy wgrać do pamięci zegarka muzyki. Nie jest to więc konkurencja dla Samsung Galaxy Watch 4, a raczej dla opaski Mi Band 6 NFC i prostszych zegarków sportowych, które nie oferują płatności.

    Uwielbiamy: dodanie płatności zbliżeniowych

    Nie lubimy: brak możliwości odtwarzania muzyki z zegarka

    Dla kogo jest Xiaomi Watch S1 Active:

    • Dla szukających niedrogiego zegarka obsługującego płatności zbliżeniowe
    • Dla szukających długiego czasu pracy na baterii
    • Dla fanów marki Xiaomi

    Dla kogo nie jest Xiaomi Watch S1 Active:

    • Nie dla osób chcących wchodzić w interakcje z powiadomienia
    • Nie dla osób, które chciałby słuchać muzyki z zegarka
    • Nie dla tych którzy chcieliby korzystać z nawigacji po śladzie

    Alternatywy dla Huawei Xiaomi Watch S1 Active:

  • vivo V23 5G - nasza recenzja

    vivo V23 5G - test

    Klasa urządzenia E (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Vivo V23 5G bardzo wyraźnie kładzie nacisk na dwa aspekty – design oraz bogate funkcje zdjęć selfie. Pod tym względem innym urządzeniom trudno będzie z tym telefonem konkurować, bez względu na półkę cenową. Poza tym to smartfon ze średniej półki, kosztujący 2499 zł wyposażony w 12 GB RAM i procesor MediaTek Dimensity 920. Podoba mi się, że vivo V23 5G ma swój charakter i na pewno trudno pomylić go z jakimkolwiek innym smartfonem na rynku. Pod względem specyfikacji i możliwości pozostałych aspektów smartfonu konkurencja jest już bardzo mocna, dlatego już na wstępie możemy zastanowić się jak ważny jest dla nas wygląd urządzenia i funkcjonalność selfie.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety vivo V23 5G

    Zalety vivo V23 5G:

    • Wygląda niczym złota biżuteria, zmienia kolor, jest jedyny w swoim rodzaju
    • Ani za duży ani za mały – w sam raz
    • Wysokiej jakości wyświetlacz
    • Wydajność dająca komfort podczas użytkowania
    • Android 12
    • Nakładka Funtouch 12 ma duże możliwości personalizacji
    • Główny aparat sprawdza się w dzień i w nocy
    • Wyjątkowe możliwości selfie z diodami doświetlającymi w ciemności
    • Szybkie ładowanie 44W
    • Ponad 20 godzin strumieniowania YouTube na jednym ładowaniu

    Wady vivo V23 5G:

    • Obudowa bez normy uszczelnienia
    • Odświeżanie ekranu mogłoby mieć 120 Hz
    • Niejasne czy wspiera WiFi 6/ax, czy jedynie WiFi 5/ac
    • Są tańsze smartfony z wyraźnie wyższą wydajnością np. POCO F3
    • Aparat szerokokątny poniżej oczekiwań
    • Brak teleobiektywu
    • Nie można przełączać się pomiędzy aparatami podczas nagrywania wideo
    • Aparat makro 2 mpx dodany na siłę
    • Brak ładowania bezprzewodowego

    Jak oceniamy design? – ocena 5-

    Wygląd jest zawsze istotnym elementem, ale mimo wszystko rzadko kiedy mamy do czynienia z tak zdecydowanym i wyróżniającym się projektem jak właśnie w vivo V23, zwłaszcza w złotej wersji kolorystycznej. Całkowicie płaska rama z aluminium w złotym kolorze jest uzupełniona przez matowe szkło z tyłu obudowy, które na dodatek zmienia kolor pod wpływem światła UV. Złota obudowa pod wpływem słońca lub latarki UV może zmienić kolor na niebiesko-zielony. Gdy pozostawimy telefon w cieniu wraca do swojego złotego koloru. Matowe wykończenie szkła bardzo skutecznie ukrywa ślady dotyku i telefon cały czas wygląda na czysty, nawet patrząc pod światło. Mało jest smartfonów o tak zdecydowanym indywidualnym charakterze jak właśnie vivo V23 i sądzę, że ten telefon może przekonać do siebie nawet tych, którzy nie lubią złotego koloru. Gdyby ktoś jednak szukał innej estetyki jest jeszcze wersja czarna.

    Rozmiary telefonu to 157,20 × 72,42 × 7,55. Telefon waży 181 gramów. Czytnik linii papilarnych znajduje się pod wyświetlaczem. Jego działanie jest szybkie i skuteczne. Głośnik na dolnej krawędzi jest monofoniczny i standardowy w swoim brzmieniu. Niestety obudowa nie ma oficjalnej normy uszczelnienia. Na szufladzie na dwie karty nano SIM można znaleźć uszczelkę, ale nie wiadomo na ile w przypadku wody i kurzu można sobie pozwolić.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5-

    Wyświetlacz vivo V23 ma przekątną 6,44 cala i jest wykonany w technologii AMOLED. Oferuje rozdzielczość FHD+ 2400 x 1080 pikseli, co przekłada się na proporcje 20:9 oraz gęstość pikseli wynoszącą 409 PPI. Ekran jest zgodny ze standardem HDR10+ oraz oferuje odświeżanie wynoszące 90 Hz. Wyświetlacz jest przykryty szkłem Schott Xensation Up.

    Ekran vivo V23 sprawia bardzo dobre wrażenie. Oferuje wysoką maksymalną jasność, bardzo dobre kąty widzenia i kontrast. Kolory są nasycone i przyjemne dla oka. Podoba mi się, że ekran jest całkowicie płaski. Ramki nie są symetryczne, ale na tyle cienkie, że przynajmniej mi ten brak symetrii nie przeszkadzał. Podwójny przedni aparat znajduje się w wycięciu, które jednak nie przeszkadza w trakcie używania telefonu.

    W ustawieniach można włączyć ochronę wzroku, tryb ciemny, zmienić profil koloru oraz balans bieli. Można również wybrać odświeżanie pomiędzy 60 a 90 Hz, lub wybrać inteligentne przełączanie się pomiędzy tymi ustawieniami.

    Chociaż ekran sprawia dobre wrażenie, to przy tej półce cenowej mógłby oferować 120 Hz odświeżania. Nie jest to jednak kwestia kluczowa z punktu widzenia codziennego użytkowania.

    Specyfikacja – ocena 4

    Vivo V23 jest wyposażony w ośmiordzeniowy procesor MediaTek Dimensity 920 taktowany zegarami 2 x 2,5 GHz + 6 x 2,0 GHz. Procesor wspomaga 12 GB RAM oraz 256 GB na system i pliki użytkownika. vivo nie wspiera rozszerzenia pamięci przy pomocy karty micro SD. Ten procesor Mediatka to model średniopółkowy, odpowiadający mniej więcej Snapdragonowi 860, a 12 GB RAM to dużo, biorąc pod uwagę, że niektóre flagowce wycenione dwukrotnie drożej od vivo V23 wciąż oferują 8 GB RAM.

    Wyniki benchmarków:

    •  Antutu 9 – 491994
    • Geekbench 5 – 739/2127
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 991/500 MB/s
    • PCMark Work 3.0 – 8146
    • PCMark Storage 2.0 – 15511
    • 3Dmark Wild Life - 2293

    W uproszczeniu można powiedzieć, że vivo V23 oferuje połowę wydajności flagowców – trochę więcej niż połowę w przypadku mocy obliczeniowej samego procesora i mniej niż połowę jeśli chodzi o wydajność układu graficznego. Ten sam współczynnik można zastosować do szybkości zapisu wbudowanej pamięci. Daje to 78 pozycję w rankingu Antutu. Z jednej trony vivo kosztuje również mniej więcej połowę tego co dwukrotnie szybsze flagowce, z drugiej można taniej kupić smartfony bardziej wydajne od vivo, które jednak nie mają równie dopracowanego designu. Stąd oceniam wydajność vivo V23 na szkolną czwórkę. Podczas testów pod obciążeniem vivo niemalże nie podniósł temperatury obudowy, co dziś jest dużą rzadkością.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje 5G, LTE, WiFi ac lub ax, Bluetooth 5.2 i NFC. Niestety nie jest jasne czy vivo V23 wspiera WiFi 6/ax – procesor MediaTek Dimensity 920 obsługuje ten standard, na stronie producenta, zarówno polskiej jak i międzynarodowej nie jest wyszczególniona wersja WiFi, a wiele źródeł podaje, że vivo wspiera tylko WiFi 5/ac. Lokalizacja jest realizowana za pomocą standardów: GPS, BEIDOU, GLONASS, GALILEO, QZSS. Zestaw czujników obejmuje: akcelerometr, żyroskop, czujnik oświetlenia otoczenia, czujnik zbliżeniowy, kompas cyfrowy oraz czytnik linii papilarnych.

    System operacyjny– ocena 5

    Vivo V23 działa pod kontrolą systemu Android w wersji 12 z nakładką systemową Funtouch 12. Aktualizacje zabezpieczeń Androida w dniu recenzji były z dnia 1 marca 2022.

    Funtouch 12, podobnie jak cały telefon, ma zdecydowany charakter i wyróżnia się wyglądem w porównaniu od czystego Androida. vivo położyło duży nacisk na personalizację i oferuje cały szereg tzw. efektów dynamicznych, którym dedykowana jest osobna zakładka w ustawieniach telefonu. Można zmienić animację odblokowania telefonu, odczytania odcisku palca, rozpoznania twarzy, ładowania czy podłączenia USB.

    W systemie znajdziemy Tryb ultragry, który pozwala zarządzać funkcjami telefonu podczas grania, a także zostawić włączoną grę, gdy ekran telefonu jest wygaszony.

    Widżety są umieszczone na liście równolegle do aplikacji, jako druga zakładka i możemy je tak jak aplikacje przeglądać wyciągając je gestem od dolnej krawędzi ku górze. Wśród widżetów znajdziemy podgląd rozmów, który możemy umieścić bezpośrednio na pulpicie, jak i skrót do dowolnej funkcji w menu ustawień. Nakładka systemowa jest przyjemna w obsłudze i nie sprawiał problemów w trakcie testów.

      

     

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4-

    vivo ma 3 aparaty z tyłu i 2 z przodu. Ich parametry wyglądają następująco:

    • 64 MP, f/1.9, 26mm, PDAF – główny aparat
    • 8 MP, f/2.2, 120˚, 16mm – aparat ultraszerokokątny
    • 2 MP, f/2.4 - makro
    • 50 MP, f/2.0 – główny aparat do selfie
    • 8 MP, f/2.3, 105˚ - dodatkowy, ultraszerokokątny aparat do selfie

    Widać po specyfikacji, że vivo V23 nie ma teleobiektywu, a proponowane w aplikacji aparatu powiększenie x2 to jedynie zoom cyfrowy, zarówno podczas fotografowania jak i nagrywania wideo. Trzeci aparat do makro jest z gatunku tych dodanych ze względów marketingowych – ma nieużytecznie niską rozdzielczość i na tyle nieduże powiększenie, że lepiej robić zbliżenia głównym aparatem. Żaden z aparatów nie ma stabilizacji optycznej, którą vivo mocno rozwinęło w swoich flagowcach.

    To co vivo V23 wyróżnia, to duży nacisk na zdjęcia selfie – po pierwsze mamy dwa przednie aparaty, co jest rzadkością samą w sobie, a dodatkowo przy górnej krawędzi telefonu umieszczone są dwie diody doświetlające zdjęcia przednimi aparatami. Można więc zrobić autoportret w całkowitej ciemności. Możliwe jest też doświetlenie twarzy samym ekranem, oraz ekranem i diodami jednocześnie.

    Zdjęcia z głównego aparatu są dobrej jakości i należą do gatunku tych poddanych mocnej obróbce. Kolory są mocno nasycone, obraz jest wyostrzony. W niektórych sytuacjach rozpiętość tonalna mogłaby być większa. Trochę szkoda braku stabilizacji optycznej, ale aparat całkiem dobrze radzi sobie bez niej. Nawet zdjęcia nocne są dobrej jakości – niezaszumione, szczegółowe, z nasyconymi kolorami. Za to powiększenie cyfrowe x2 wypada słabo, bo wyolbrzymia cyfrową obróbkę i czyni obraz mało szczegółowym i do tego mniej naturalnym.

    Zdjęcia z aparatu szerokokątnego są przeciętne, wyraźnie mniej szczegółowe od głównego aparatu, o zimniejszym balansie bieli i niższej rozdzielczości. W dobrych warunkach oświetleniowych zwykle są wystarczające, ale w tej cenie można oczekiwać trochę więcej.

    Gwoździem programu są zdjęcia selfie, które są, zgodnie z oczekiwaniami, wysokiej jakości. Co prawda przedni aparat nie ma autofocusu, ale domyślnie ustawiona ostrość ma odpowiednią tolerancję na odległość od twarzy. Zdjęcia selfie mają zbliżoną jakość do głównego aparatu w telefonie. Sprawdziłem również jakość zdjęć selfie w całkowitej ciemności, jedynie doświetlonych diodami LED telefonu i wyszły naprawdę dobrze, z naturalną kolorystyką, szczegółowo i bez szumu. Szum pojawił się na zdjęciach selfie z szerokokątnego aparatu i tutaj jest też trochę niższa jakość również na zdjęciach dziennych. Ale gdy aparat szerokokątny odpowiada jakości standardowego przedniego aparatu do selfie, główny aparat do selfie jest naprawdę bardzo dobry.

    Jakość nagrań 4K odpowiada jakości zdjęć – nagranie jest dobrej jakości, choć obraz jest poddany mocnej obróbce. Stabilizacja cyfrowa działa skutecznie. Aparat ultraszerokokątny ma ograniczoną rozdzielczość nagrywania do Full HD, ale nawet gdy będziemy nagrywać w 1080p nie można przełączać się pomiędzy aparatami w trakcie filmowania. Wideo 4K można nagrywać także przednim aparatem i jeśli ktoś często vloguje korzystając z przedniej kamery będzie zadowolony z jakości.

    Warto zwrócić uwagę, że tańszy od vivo Samsung S20 FE ma wyższą rozdzielczość aparatu ultraszerokokątnego, a do tego oferuje użyteczny teleobiektyw z x3 powiększeniem optycznym. Zestaw aparatów Samsunga sprawdzi się lepiej w szerszej gamie sytuacji, ale vivo V23 go pokona jeśli chodzi o selfie.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5

    Bateria vivo V23 ma pojemność 4200 mAh, a dołączona w zestawie ładowarka ma moc 44W. W pół godziny ładuje telefon do 60 – 65%. Do naładowania do pełna potrzebuje około godziny.

    W trakcie testu czasu działania polegającego na strumieniowaniu pylisty na YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę vivo V23 rozładował się do 50% po upływie 10,5 godziny. Łatwo policzyć, że rozładowanie do końca pozwoliłoby na około 21 godzin ciągłego odtwarzania wideo. To bardzo dobry wynik, znajdujący się w czołówce smartfonów. Szkoda jedynie braku ładowania bezprzewodowego.

    Nasza finalna ocena

    Vivo V23 nie jest smartfonem przeciętnym, który w każdym aspekcie stara się nie odstawać od reszty rynku. Wręcz przeciwnie, stawia odważnie na określone cechy, aby pokazać swój charakter. Pierwszą cechą jest wyjątkowy, zmieniający się pod wpływem światła UV wygląd. Drugą jest wysokiej jakości selfie w każdych warunkach oświetleniowych. Jeśli oba elementy do nas przemawiają, jest duża szansa, że będziemy z vivo V23 bardzo zadowoleni. Uzupełnieniem dla nich jest dobrej jakości wyświetlacz i bardzo dobry czas działania na baterii. Wydajność jest mniej więcej połową tego co oferują drogie flagowce. Tutaj większym wyróżnieniem jest, że vivo V23 praktycznie się nie grzeje pod obciążeniem.

    Z braków można wymienić brak normy uszczelnienia obudowy i brak ładowania bezprzewodowego, oraz mało wszechstronny zestaw aparatów, jeśli selfie nie odgrywa w naszym życiu istotnej roli. Niezależnie od oceny poszczególnych komponentów, lubię odważne posunięcia producentów i smartfony które są wyjątkowe. vivo V23 z pewnością się do tej grupy zalicza, nawet jeśli nie jest najlepszy w każdej kategorii.

    Uwielbiamy: wyjątkowy, charakterystyczny wygląd

    Nie lubimy: braku teleobiektywu

    Dla kogo jest vivo V23 5G:

    • Zdecydowanie dla fanów zdjęć selfie w każdej postaci
    • Dla szukających nietuzinkowego designu niczym złota biżuteria
    • Dla szukających dobrego czasu działania na baterii

    Dla kogo nie jest vivo V23 5G:

    • Nie dla osób, które szukają wszechstronnego zestawu aparatów, w którym selfie nie odgrywa istotnej roli
    • Nie dla osób szukających najwyższej wydajności w stosunku do ceny
    • Nie dla fanów czystego Androida

    Alternatywy dla vivo V23 5G:

  • Recenzja Xiaomi 12 i porównanie z Xiaomi 12 Pro oraz Xiaomi Mi 11 Ultra

    Klasa urządzenia S (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Xiaomi 12 to mniejszy z zaprezentowanych niedawno dwóch flagowców Xiaomi na rok 2022. To również jeden z mniejszych smartfonów z topową specyfikacją jaki możemy dziś kupić – mniejszy jest Samsung Galaxy S22. Za to Xiaomi 12 to najmniejszy smartfon z procesorem Snapdragon 8 Gen 1 dostępny w Polsce – Samsungi mają u nas domyślnie Exynosy. Wiele osób może sobie jednak zadawać pytane czy lepiej brać Xiaomi 12, czy może większą wersję Pro ze względu na aparaty, albo wręcz pójść na całość i wybrać zeszłoroczny model Xiaomi Mi 11 Ultra, który jest jeszcze większy i ma jedne z najlepszych aparatów na rynku? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w tej recenzji Xiaomi 12 porównując go jednocześnie do wersji Pro i Mi 11 Ultra.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Xiaomi 12

    Zalety Xiaomi 12:

    • Mały i poręczny – czuć w ręku dużą różnicę w rozmiarze względem wersji Pro i Ultra
    • Głośniki stereo
    • Udany design i matowe wykończenie
    • Skuteczny czytnik linii papilarnych pod ekranem
    • Wysokiej jakości ekran – choć nie ma tak dobrych parametrów jak Pro i Ultra
    • Topowa wydajność Snapdragon 8 Gen 1 –lepsza od Ultry z jej Snapdragonem 888
    • Android 12 i MIUI 13 – Ultra ma wciąż Androida 11 i MIUI 12.5
    • Ma dobry aparat makro, którego ani Pro ani Ultra nie mają
    • Najdłuższe z tej trójki działanie na baterii – do 20h odtwarzania YouTube
    • Wystarczająco szybkie ładowanie, takie samo jak w Ultrze – choć i tak połowę wolniejsze niż w Pro

    Wady Xiaomi 12:

    • Brak uszczelnienia obudowy – Mi 11 Ultra oferuje IP68
    • Parametry ekranu nie tak dobre jak w Pro czy Ultra
    • Mniej RAMu – 8 zamiast 12 GB
    • Grzeje się pod obciążeniem
    • Każdy z aparatów trochę gorszy niż w wersji Pro czy zwłaszcza Ultra
    • Brak teleobiektywu
    • Szybkość ładowania o połowę gorsza niż w wersji Pro
    • Samsung Galaxy S22 jest jeszcze mniejszy i lżejszy do Xiaomi 12
    • Samsung Galaxy S22 i Samsung Galaxy S22+ mają takie same zestawy aparatów i można wybierać skupiając się na rozmiarze, mają też x3 teleobiektyw

    Jak oceniamy design? – ocena 5+/5+/6

    Design Xiaomi 12 jest bliźniaczo podobny do wersji Pro – jest identyczna wyspa aparatów, jak i układ przycisków czy głośników. Różni się przede wszystkim rozmiar i waga. Xiaomi 12 ma wymiary 152.7 x 69.9 x 8.2 mm przy 179 gramach wagi, a wersja Pro 163.6 x 74.6 x 8.2 mm ważąc 204 gramy. Xiaomi 12 jest o ponad 1 cm niższy, prawie pół centymetra węższy i 25 gramów lżejszy. Gdy telefony leżą obok siebie różnica wydaje się niewielka, ale w ręku Xiaomi 12 sprawia wrażenie o wiele poręczniejszego. Xiaomi Mi 11 Ultra ma niemal te same wymiary co wersja Pro, ale jest jeszcze o 30 gramów od niego cięższy, a od Xiaomi 12 jest cięższy o 55 gramów – tyle waży najczęściej smartwatch, jest to mocno odczuwalna różnica. To zasługa ogromnej wysypy aparatów w Xiaomi Mi 11 Ultra, która swoją drogą ma wbudowany dodatkowy ekran, ten sam co w opaskach Mi Band.

    Wszystkie trzy telefony mają głośniki stereo o dość zbliżonym brzmieniu. Xiaomi 12 i wersja Pro mają bardziej zrównoważone kanały stereo, za to Mi 11 Ultra jest trochę głośniejszy i pełniejszy, ale kanał z głośnika na dolnej krawędzi odpowiada za większość brzmienia w porównaniu od tego na górnej krawędzi.

    Wszystkie trzy telefony mają skaner linii papilarnych umieszczony pod wyświetlaczem, którego prędkość i niezawodność jest na mniej więcej takim samym poziomie. Działa sprawnie i szybko, by nie pozostawiać użytkownikowi poczucia niedosytu.

    Zarówno Xiaomi 12 jak i wersja Pro mają tył obudowy wykonany z matowego szkła w trzech kolorach: szarym, niebieskim i fioletowym. Tył wersji Mi 11 Ultra jest ceramiczny, błyszczący i dostępny w dwóch kolorach – białym i czarnym. Ceramika jest materiałem wyższej jakości, który jest odporniejszy na zarysowania, ja jednak zdecydowanie preferuję matowe wykończenie obudowy, a obie dwunastki mają wyjątkowo udany design. Za to Mi 11 Ultra jako jeden z nielicznych smartfonów Xiaomi ma normę uszczelnienia IP68, podczas gdy żadna z dwunastek nie ma oficjalnej normy uszczelnienia.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5+/6-/5+

    Xiaomi 12 ma przekątną wyświetlacza wynoszącą 6,28 cala, panel jest wykonany w technologii AMOLED i oferuje odświeżanie 120 Hz. Jego rozdzielczość to FHD+ 2400 x 1080 pikseli, a najwyższa jasność dochodzi do 1100 nitów. Ramki są bardzo cienkie i niemal symetryczne. Mimo, że Xiaomi 12 jest najtańszym modelem z tych trzech smartfonów, jego ekran jest na oko nierozróżnialny od pozostałych dwóch telefonów pod względem jakości oferowanego obrazu, który jest kontrastowy, nasycony i o świetnych kątach widzenia.

    Zarówno Xiaomi 12 Pro jak i Mi 11 Ultra mają wyższą rozdzielczość QHD+ 3200 x 1440, ich ekrany są też jaśniejsze i większe – odpowiednio o przekątnych 6,73 i 6,81 cala. Tylko ekran Xiaomi 12 Pro oferuje technologię LTPO, która pozwala dopasować w locie częstotliwość odświeżania obrazu do treści wyświetlanej na ekranie, co pozwala ograniczyć zużycie energii przy zachowaniu pełnej płynności gdy jest to wskazane. Trzeba jednak pamiętać, że choć wszystkie te elementy są obiektywnie lepsze, to nawet gdy położymy wszystkie trzy telefony obok siebie możemy mieć problem ze wskazaniem różnic – wszystkie trzy smartfony oferują bardzo wysokiej jakości wyświetlacze.

    Specyfikacja – ocena 6/6/5

    Najnowsze modele Xiaomi 12 i 12 Pro oba wyposażone są w najnowszy i najszybszy procesor Snapdragon 8 Gen 1 taktowany zegarami 1 x 3,00 GHz + 3 x 2,50 GHz + 4 x 1,80 GHz. Za to Xiaomi Mi 11 Ultra ma procesor o jedną generację starszy - Snapdragon 888 taktowany zegarami 1 x 2,84 GHz + 3 x 2,42 GHz + 4 x 1,80 GHz. Wersja Pro i Ultra mają po 12 GB RAM, podczas gdy Xiaomi 12 ma 8 GB RAM. Wszystkie trzy telefony mają po 256 GB pamięci UFS 3.1 na system i pliki użytkownika oraz nie wspierają karty pamięci.

    Wyniki benchmarków przedstawiają się następująco:

     

    Xiaomi 12

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Antutu 9

    995112

    959762

    797355

    Geekbench 5

    1208/3668

    1210/3833

    897/3074

    Androbench sekwencyjny

    1788/1399

    1879/1419 MB/s

    1942/720

    PCMark Work 3.0

    14719

    14438

    11548

    PCMark Storage 2.0

    29396

    32989

    25726

    3Dmark Wild Life

    8693

    9957

    5494

    3Dmark Wild Life Extreme

    2600

    2543

    1419

     

    Można przyjąć, że Xiaomi 12 i Xiaomi 12 Pro mają niemal identyczne osiągi. Większe różnice będą wynikały choćby z temperatury otoczenia w której oba telefony się znajdą. Względem Mi 11 Ultra różnica na korzyść nowszych modeli to około 25% w Antutu, 34% dla jednego rdzenia i 24% dla sumy rdzeni w Geekbench i ponad 80% w wydajności układu graficznego. Nie są to małe różnice, ale też wiele zależy do czego wykorzystujemy smartfon. Jeśli korzystamy z komunikatorów, przeglądarki i maila trudno będzie zauważyć różnice. W wymagających grach mobilnych różnica może być już być zauważalna. Dzisiaj nie ma jeszcze zadań z którymi Mi 11 Ultra sobie nie poradzi, ale ten czas nadejdzie dla tego telefonu szybciej niż dla nowszych dwunastek. Wszystkie trzy modele mocno grzeją się pod obciążeniem.

    Pakiet komunikacyjny dla wszystkich trzech smartfonów Xiaomi jest identyczny: 5G, LTE, WiFi 6e, Bluetooth 5.2, NFC oraz port podczerwieni. To najnowsze standardy i niczego nie zabrakło. Taki sam jest też zestaw czujników obejmujący akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, kompas cyfrowy, czujnik siły oświetlenia, czujnik spektrum kolorów i optyczny czytnik linii papilarnych pod ekranem.

    W niewielkim stopniu różnią się standardy lokalizacji. Wszystkie trzy telefony wspierają GPS, GLONASS, GALILEO, QZSS, NavIC, BDS. Nowsze dwunastki różnią się tym, że GLONASS i QZSS wspierają dwuzakresowo, podczas gdy Mi 11 Ultra obsługuje pojedynczy zakres tych standardów.

    System operacyjny– ocena 5/5/5-

    Zarówno Xiaomi 12 jak i Xiaomi 12 Pro działają pod kontrolą najnowszego Androida 12 z nakładką MIUI 13, podczas gdy Xiaomi Mi 11 Ultra działa pod kontrolą Androida 11 z nakładką MIUI 12.5. Zabezpieczenia dwunastek są zaktualizowane do 01.01.2022, podczas gdy Ultra ma zabezpieczenia z dnia 01.11.2021.

    Nowsza nakładka MIUI oferuje usprawnienia i optymalizacje, ale to co jest widoczne dla użytkownika jest w większości tożsame. Takie funkcje jak panel boczny, pływające okna, druga przestrzeń, tryb lite, pomiar tętna czytnikiem linii papilarnych jest we wszystkich trzech smartfonach. Z ciekawości porównałem pomiary tętna kładąc palce na telefonach parami i pokazywały identyczne wyniki. Są subtelne różnice w tłumaczeniach – tryb firmowy z Ultry nazywa się trybem korporacyjnym w dwunastkach. Jest jednak zdecydowanie więcej podobieństw niż różnic. W żadnym z telefonów nie napotkałem na problemy z działaniem czy stabilnością. Nakładka MIUI jest atrakcyjna wizualnie i czytelna.

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4+/5-/6-

    Aparaty zastosowane w omawianych smartfonach Xiaomi można porównać w tabeli:

     

    Xiaomi 12

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Aparat główny

    50 MP, f/1.9, 26mm (wide), 1/1.56", 1.0µm, PDAF, OIS

    50 MP, f/1.9, 24mm, 1/1.28", 1.22µm, Dual Pixel PDAF, OIS

    50 MP, f/2.0, 24mm, 1/1.12", 1.4µm, Dual Pixel PDAF, Laser AF, OIS

    Aparat ultraszerokokątny

    13 MP, f/2.4, 12mm, 123˚

    50 MP, f/2.2, 115˚

    48 MP, f/2.2, 12mm, 128˚, PDAF

    Aparat z teleobiektywem

     

    brak

    50 MP, f/1.9, 48mm, PDAF, 2x powiększenie optyczne

    48 MP, f/4.1, 120mm, PDAF, OIS, 5x powiększenie optyczne

    Aparat makro

    5 MP, f/2.4, 50mm

    2x powiększenie optyczne

     

    brak

     

    brak

    Aparat do selfie

    32 MP, f/2.5, 26mm

    32 MP, f/2.5, 26mm

    20 MP, f/2.2, 27mm

    Zestaw aparatów to jedyny aspekt tych urządzeń gdzie widać wyraźną gradację w specyfikacjach i możliwości. Najsłabsze aparaty ma najtańszy Xiaomi 12, średnie wersja Pro, a Mi 11 Ultra najbardziej zaawansowane. Ultra nie tylko ma większe matryce, szerszy kąt widzenia szerokiego kąta, ale też autofocus w aparacie ultraszerokokątnym i teleobiektyw z aż pięciokrotnym powiększeniem optycznym. Xiaomi 12 ma najmniejsze matryce z tej trójki, najniższe rozdzielczości, dla dwóch z trzech aparatów, brak stabilizacji optycznej w teleobiektywie i ciemniejsze obiektywy w dwóch z trzech aparatów w porównaniu do wersji Pro. To jest najważniejszy kompromis w najmniejszym flagowcu Xiaomi względem dwóch konkurentów.

    O porównaniu zdjęć Xiaomi 12 Pro z Xiaomi Mi 11 Ultra pisałem już w szczegółach. Wnioski można podsumować, że oba smartfony są zbliżone jakością zdjęć, ale Mi 11 Ultra ma trochę bardziej naturalne, bardziej przypominające pełnoprawny aparat fotograficzne efekty. Deklasuje Xiaomi 12 Pro możliwościami teleobiektywu i tu widać największą różnicę.

    Nie da się jednak ukryć, że Xiaomi 12 to pogorszenie jakości, choć różnica nie jest dramatyczna. Zaczynając od aparatu głównego, pomimo tej samej rozdzielczości i jasności obiektywu, na 100% powiększeniach widać, że ucierpiały delikatne szczegóły mające tendencję do zlewania się, takie jak faktury ścian odległych budynków, liście krzewów itp. Zdjęcia z podstawowej dwunastki są też mocniej przetworzone niż z dwóch pozostałych telefonów. Są to jednak różnice, które zauważymy na powiększeniach, nie na ekranie telefonu.

    Aparat szerokokątny w Xiaomi 12 wypada podobnie jak w Xiaomi 12 Pro, choć ma jeszcze trochę węższy kąt widzenia, pomimo danych producenta o kącie widzenia, które sugerują co innego. Bardziej zauważalna jest też aberracja chromatyczna na kontrastowych krawędziach, np. gałęziach drzew. Obie dwunastki mocniej szumią i mają mniejszy kąt widzenia niż Ultra.

    Największą różnicę widać w przypadku teleobiektywu. W Xiaomi 12 powiększenie x2 jest realizowane przez wykadrowanie obrazu z głównej matrycy. Czytając specyfikację Xiaomi 12 w sieci można ulec wrażeniu, że ma on dedykowany aparat z teleobiektywem, ale trzeci aparat jest dedykowany makrofotografii i ostrzy w zakresie od 3 do 7 centymetrów. Wersja Pro ma pełnoprawny teleobiektyw x2, ale nie ma aparatu makro. Nie ma go też Ultra, ale ten telefon oferuje największe x5 powiększenie optyczne. Różnica jest bardzo wyraźna pomiędzy wszystkimi trzema telefonami. Jeśli zależy nam na teleobiektywie to Ultra jest bezkonkurencyjna i od dwunastek dzieli ją przepaść. Wciąż Wersja Pro oferuje o wiele lepsze zdjęcia z dedykowanego aparatu niż Xiaomi 12.

    Tryb nocny jest zaskakująco zbliżony we wszystkich trzech telefonach i nie uwypukla dodatkowych różnic pomiędzy telefonami, niż zdjęcia dzienne. Wszystkie trzy telefony radzą sobie ze zdjęciami nocnymi bardzo dobrze. Ultra ma niewielką przewagę w rozpiętości tonalnej, ale potrzebuje na zrobienie zdjęć nocnych znacznie więcej czasu niż dwunastki, które robią je niemal natychmiastowo.

    Jedyną przewagą Xiaomi 12 są zdjęcia makro, które wychodzą atrakcyjnie.

    Z nagrywaniem wideo wszystkie trzy smartfony radzą sobie bez problemów. Szczególną uwagę zwraca bardzo skuteczna stabilizacja, która obejmuje wszystkie tryby nagrywania, włącznie z nagraniami 8K. Trzeba jednak pamiętać, że 8K nagrywane jest w 24 klatkach na sekundę i do szybkich ruchów kamerą się nie nadaje – obraz sprawia wówczas wrażenie klatkowania, bardziej niż w filmach kinowych, ze względu na krótszą ekspozycję każdej klatki w smartfonie. Wszystkie trzy smartfony Xiaomi pozwalają na przełączanie się pomiędzy obiektywami i powiększeniami podczas nagrywania, a największą różnicą jest tak jak w zdjęciach stopień powiększenia i jego jakość, w której Xiaomi 12 wypada najsłabiej.

    Na koniec chciałem wspomnieć o problemie z ustawianiem ostrości przez teleobiektyw Xiaomi Mi 11 Ultra na odległe obiekty – AF działał normalnie na nieduże odległości. W trakcie testów i porównywania z Xiaomi 12 Pro problem nie występował. Pojawił się na jakiś czas i potem sam ustąpił. Trudno powiedzieć co było przyczyną, ale sam restart telefonu nie pomógł. Potem po prostu zniknął.

    Przykładowe zdjęcia:

    Zdjęcie 1

    Xiaomi 12

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Zdjęcie 2

    Xiaomi 12

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Zdjęcie 3

    Xiaomi 12

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Zdjęcie 4

    Xiaomi 12

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5+/4+/4+

    Pojemność baterii i szybkość ładowania podane przez producenta przedstawiam w tabeli:

     

    Xiaomi 12

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Pojemność baterii

    4500 mAh

    4600 mAh

    5000 mAh

    Ładowanie przewodowe

    67W

    100% w 39 minut

    120W

    100% w 18 minut

    67 W

    100% w 36 minut

    Ładowanie bezprzewodowe

    50W

    100% w 53 minuty

    50W

    100% w 42 minuty

    67W

    100% w 39 minut

    Ładowanie zwrotne

    10W

    10W

    10W

    Pod względem szybkości ładowania bezkonkurencyjny jest Xiaomi 12 Pro, który ładuje się o połowę krócej niż dwa pozostałe modele. Tutaj przewaga jest bezsporna. Trzeba jednocześnie zwrócić uwagę na wielkość 120W ładowarki. Gdy chcę ją podłączyć do listwy, to muszę zwolnić dwa sąsiednie gniazda, inaczej się nie zmieści.

    Uruchomiłem strumieniowanie wideo z YouTube na wszystkich trzech smartfonach, ustawiając jednocześnie jasność ekranów na połowę. Po 10 godzinach odtwarzania Mi 11 Ultra oraz Xiaomi 12 Pro rozładowały się do jednakowo do 37%, a Xiaomi 12 miał wciąż 49% baterii. Można się więc spodziewać, że Pro i Ultra działałby około 16 godzin, a Xiaomi 12 20 godzin. Mniejszy ekran zwykle pozwala zaoszczędzić sporo energii.

    Nasza finalna ocena

    To co wyróżnia Xiaomi 12 to przede wszystkim bardzo poręczny rozmiar oraz dłuższy od dwóch pozostałych modeli czas działania na baterii. Takich smartfonów z topową specyfikacją nie ma wiele na rynku i pod tym względem Xiaomi 12 jest godny uwagi. Poza tym dzieli wiele zalet z droższą wersją Xiaomi 12 Pro – udany design, matowe wykończenie, głośniki stereo, bardzo dobrą wydajność Snapdragon 8 Gen 1, pakiet komunikacyjny, Android 12 i MIUI 13.

    Część różnic pomiędzy Xiaomi 12 a wersją Pro jest dla użytkownika mało istotna, czy wręcz nieodczuwalna, jak różnice w specyfikacji ekranu, czy 8 zamiast 12 GB RAM. Szybkość ładowania jest już w Pro znacznie lepsza, ale nawet Xiaomi 12 ładuje się szybciej od większości urządzeń na rynku.

    Najważniejsze różnice dotyczą zestawu aparatów i tu widać cięcia w Xiaomi 12 względem droższych modeli. Nie ma teleobiektywu, jakość zdjęć z aparatu głównego i szerokokątnego jest zauważalnie gorsza niż w wersji Pro, choć żeby dostrzec różnicę, trzeba zdjęcia powiększyć do 100%. Jedyną przewagą Xiaomi 12 jest dedykowany aparat makro o rozdzielczości 5 megapikseli, który zajął miejsce teleobiektywu.

    Xiaomi Mi 11 Ultra na tle dwunastek jest przede wszystkim znacznie cięższa, z procesorem poprzedniej generacji, ale za to z najlepszymi aparatami z tej trójki. Każdy z aparatów Ultry oferuje lepszą, bardziej przypominającą aparat naturalną jakość. Gdy chodzi o teleobiektyw to nowe dwunastki nawet nie mają co próbować swoich sił z Ultrą. Tutaj jakościowo dzieli je przepaść. Ale Ultra jest też przeciwieństwem Xiaomi 12, bo jest duża i ciężka, podczas gdy Xiaomi 12 jest mały i poręczny.

    Podsumowując, każdy z tych telefonów to flagowa jakość z naciskiem na inne cechy. Jeśli poręczne rozmiary są priorytetem i przebolejemy brak teleobiektywu i trochę słabsze zdjęcia Xiaomi 12 jest bezkonkurencyjny. Wersja Pro ma najszybsze ładowanie i ekran LTPO, a za niewiele więcej możemy kupić Ultrę, która ma co prawda starszy procesor, ale ma teleobiektyw z prawdziwego zdarzenia i ogólnie najlepszą jakość zdjęć z tej trójki. To co wybierzemy zależy tylko naszych preferencji i upodobań.

    Uwielbiamy: poręczne rozmiary w połączeniu z topową specyfikacją

    Nie lubimy: braku teleobiektywu

    Dla kogo jest Xiaomi 12:

    • Dla miłośników niedużych telefonów
    • Dla szukających topowej, najnowszej specyfikacji w niedużym urządzeniu
    • Dla ceniących szybkie ładowanie i długi czas działania na baterii
    • Dla fanów fotografii makro

    Dla kogo nie jest Xiaomi 12:

    • Nie dla tych, którzy szukają bezkompromisowej jakości aparatów
    • Nie dla lubiących korzystać z teleobiektywu np. do fotografii dzikich zwierząt
    • Nie dla tych, którym będzie szkoda ładowania 120W i ekranu LTPO z wersji Pro

    Alternatywy dla Xiaomi 12:

  • Xiaomi 12 w naszych rękach - wideo

    Na filmie rozpakowaliśmy i sprawdziliśmy, jak działa najnowszy smartfon Xiaomi 12.

    Więcej informacji na temat smartfonu można przeczytać tutaj.

  • vivo V23 5G w naszych rękach - wideo

    Na filmie rozpakowaliśmy i sprawdziliśmy, jak działa najnowszy smartfon vivo V23 5G.

    Więcej informacji na temat smartfonu można przeczytać tutaj.

  • Samsung Galaxy Tab S8 Ultra - nasza recenzja

    Klasa urządzenia S (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Samsung Galaxy Tab S8 Ultra to więcej niż najlepszy tablet z Androidem, dla najbardziej wymagających, bo to można powiedzieć także o Tab S8 czy Tab S8+. Takiego tabletu jeszcze dotąd po prostu nie było i stanowi on zupełnie inną kategorię. Przekątna 14,6 cala daje mu powierzchnię ekranu jak w normalnym laptopie, ale tutaj mamy najwyższej klasy ekran Super AMOLED 120 Hz, którego żaden laptop nie zaoferuje. Pytanie jakie można postawić nie brzmi wcale „jak dobry jest Samsung Galaxy Tab S8 Ultra”, bo już na wstępie można śmiało powiedzieć, że jest rewelacyjny. Znacznie trudniejsze pytanie to „kto taki tablet w cenie naprawdę mocnego laptopa powinien kupić”? Trzeba przyznać, że do zaoferowania ma on naprawdę wiele, ale cena za model który testuję to 6499 zł. To mocno zawęża grono odbiorców. To jak Ferrari wśród tabletów - wszyscy wzdychają, mało kto może sobie pozwolić i mało kto faktycznie wykorzysta. Ale kto nie chciałby mieć Ferrari mimo wszystko?

    Główne wady i zalety Samsung Galaxy Tab S8 Ultra

    Zalety Samsung Galaxy Tab S8 Ultra:

    • Najwyższa jakość wykonania
    • 4 rewelacyjne głośniki w układzie podwójnego stereo
    • Czytnik linii papilarnych pod ekranem
    • Grubość 5,5 mm, waga 728 gramów
    • Najlepszy na rynku ekran Super AMOLED 120 Hz z symetrycznymi, wąskimi ramkami
    • Przekątna aż 14,6 cala to rozmiar mniej więcej kartki A4 (dłuższy choć trochę węższy)
    • S Pen to najlepszy rysik na rynku mobilnym, do tego w połączeniu z dużym wyświetlaczem
    • Bezkompromisowy procesor Snapdragona 8 Gen 1
    • Nawet 16 GB RAM i 512 GB na system i pliki
    • Wsparcie dla 5G, WiFi 6e i karty pamięci
    • Android 12 i One UI to najwyższa jakość w świecie Androida, z 5 latami aktualizacji
    • Dopracowane dzielenie ekranu pomiędzy aplikacje
    • Samsung Dex
    • Ekosystem Samsunga
    • Wystarczająco dobre aparaty z tyłu
    • Podwójny aparat z przodu do telekonferencji z funkcja automatycznego kadrowania
    • Wspiera 45W ładowanie
    • Ponad 11 godzin działania na baterii w naszym teście

    Wady Samsung Galaxy Tab S8 Ultra:

    • Bardzo wysoka cena na start
    • Niewykorzystany potencjał bez etui z podpórką i klawiatury z gładzikiem
    • Etui z klawiaturą to dodatkowy tysiąc złotych do wydania
    • Brak ładowarki w zestawie
    • Działa krócej niż mniejsze modele tabletów Samsunga
    • Wydajność w benchmarkach nie tak wysoka jak smartfonów z tym samym procesorem
    • Wciąż mniej wydajny niż M1 od Apple
    • System Android niesie pewne ograniczenia utrudniające zastąpienie laptopa tabletem
    • Na Androida brakuje aplikacji dla profesjonalistów z różnych dziedzin

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    Tak dużego tabletu jak Samsung Galaxy Tab S8 Ultra jeszcze nigdy nie miałem okazji używać. Przez wielkość rozumiem tu przekątną i powierzchnię, bo jednocześnie tablet jest super cienki. Sprawia wręcz wrażenie, że to sam wyświetlacz. Grubość to zaledwie 5,5 mm ale wrażenie smukłości jest potęgowane przez pozostałe wymiary, które stanowią kontrast – 326,4 x 208,6 mm. Tablet waży 728 gram, co też jest imponującym wynikiem.

    Obudowa Samsung Galaxy Tab S8 Ultra jest wykonana z jednego kawałka metalu i jedyne co się wyróżnia to logo, miejsce w których są anteny, nieduża wyspa aparatów i miejsce na rysik S Pen. Konstrukcja jest sztywna i bardzo dokładnie spasowana. Nic nie trzeszczy, a tablet sprawia wrażenie jakby był zrobiony z jednego kawałka materiału.

    Samsung Galaxy Tab S8 Ultra jest wyposażony w 4 głośniki w układzie podwójnego stereo. Zasłonięcie jednego kanału, czyli dwóch głośników z jednej strony jest w zasadzie niemożliwe podczas normalnego użytkowania. Brzmienie głośników jest pełne i porównałbym je do zewnętrznego głośnika Bluetooth średniej wielkości, przy czym takie głośniki oferują dźwięk mono, a przestrzeń dźwięku przy takich rozmiarach jest już w Samsung Galaxy Tab S8 Ultra wyraźnie słyszalna. Głośniki są na tyle dobre, że można z nich z przyjemnością posłuchać muzyki czego nie odważyłbym się powiedzieć o większości urządzeń mobilnych.

    Pod wyświetlaczem znajduje się czytnik linii papilarnych. Jest on skuteczny i wystarczająco szybki aby zapewnić komfort, choć najszybszym czytnikom w telefonach raczej nie dorównuje. Tablet dodatkowo można skonfigurować tak aby móc go odblokowywać za pomocą twarzy.

    Warto zwrócić uwagę, że Samsung Galaxy Tab S8 Ultra ma dwie kamery do selfie, obie umieszczone są w ramce i delikatnym wycięciu na dłużej krawędzi, a więc domyślnym trybem obsługi tabletu jest układ horyzontalny. Na jednej z dłuższych krawędzi, przeciwległym do tej z kamerami, znajduje się złącze do opcjonalnej klawiatury. Przy tym rozmiarze ma ona już wymiary jak w pełnoprawnym laptopie. Trzeba ją jednak zamówić osobno, a kosztuje nie mało – dodatkowo 988 zł. Tym razem nie miałem jej możliwości przetestować.

    Najważniejsze pytanie jakie sobie zadawałem, to jakie się z tak dużego tabletu korzysta, gdy nie podłączymy do niego żadnych akcesoriów? Całkiem dobrze gdy obsługujemy ekran dotykowo, albo chcemy czytać dokumenty, albo obejrzeć coś krótszego. Do dłuższych sesji, czy to pracy, czy obejrzenia filmu pełnometrażowego przydałaby się podpórka, aby tablet ustawić bez trzymania w ręku. Szkoda, że nic takiego, nawet w najprostszej formie nie ma w zestawie. Ten tablet bez akcesoriów wydaje się marnować swój potencjał bardziej niż jakikolwiek inny model, a jednocześnie akcesoria są wyjątkowo kosztowne. Dobrze, że S Pen jest w zestawie z każdym tabletem z serii Galaxy Tab S. Ładuje się automatycznie gdy jest magnetycznie zaczepiony z tyłu obudowy. Jednocześnie gdy schowamy tablet bez etui do torby lub plecaka nie ma możliwości aby S Pen nie odczepił się i nie zaległ gdzieś na dnie.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 6!

    Ekran w Samsung Galaxy Tab S8 Ultra ma przekątną 14,6 cala – jest to największa przekątną wśród tabletów z topową specyfikacją i systemem mobilnym takim jak Android czy iOS. Wyświetlacz jest wykonany w technologii Super AMOLED i ma rozdzielczość 2960 x 1848. Gęstość pikseli to 240 PPI, a ekran wypełnia obudowę w 90%. Ramki są symetryczne i mają 4 mm grubości, nie licząc zgrubienia w miejscu dwóch przednich aparatów. Podczas używania tabletu tego wycięcia w ogóle nie zauważyłem, chociaż w pierwszej chwili może sprawiać problematyczne wrażenie. Ekran obsługuje odświeżanie 120 Hz.

    Chociaż ani technologia AMOLED, ani odświeżanie 120 Hz nie są same w sobie nowościami, to tak duży ekran robi o wiele większe wrażenie niż mniejszego tabletu czy smartfonu. Wysokie odświeżanie podnoszące płynność przy przewijaniu tekstu czy elementów interfejsu jest jeszcze istotniejsze niż mniejszych przekątnych i bardziej podnosi komfort. To po prostu fenomenalny ekran, który dotąd w takiej przekątnej nie występował. Zaczynają pojawiać się pierwsze laptopy z ekranami w technologii OLED, ale nie oferują jeszcze 120 Hz ani równie wysokiej jasności. Jeśli lubimy oglądać filmy i seriale na wyjeździe czy w łóżku, albo przeglądamy kolorową dokumentację w PDF, kolorowe czasopisma, komiksy, zdjęcia itp. trudno będzie znaleźć lepszy ekran do takich zastosowań. Dodatkowo tą wyjątkowo dużą powierzchnię możemy wykorzystać do odręcznego pisania i rysowania za pomocą S Pen, który ma już absolutnie niezauważalne opóźnienia względem ruchu ręki. W ustawieniach ekranu znajdziemy tryb ciemny, ochronę wzroku, regulacje balansu bieli i nasycenia kolorów.

    Specyfikacja – ocena 5+

    Samsung Galaxy Tab S8 Ultra ma być urządzeniem bez kompromisów, można więc dość łatwo przewidzieć specyfikację tabletu. Działa pod kontrolą najnowszego Snapdragona 8 Gen 1 taktowanego zegarami 1 x 3,00 GHz + 3 x 2,50 GHz + 4 x 1,80 GHz. Dostępnych jest aż 6 konfiguracji pamięci oraz wsparcia dla 5G – testujemy wersję 12/256 GB 5G.

    • 8/128 WiFi 5299 zł
    • 12/256 WiFi 5799 zł
    • 16/512 WiFi 6699 zł
    • 8/128 5G 5999 zł
    • 12/256 5G 6499 zł
    • 16/512 5G 7399 zł

    W tej cenie wybór urządzeń jest szeroki. Można wybrać iPada Pro, ale też MacBook Air i niemal dowolny laptop z Windows, zarówno biznesowy ultrabook, jak i gamingowego potwora. Dlatego na Samsung Galaxy Tab S8 Ultra zdecydują się osoby, które laptopa już mają i mogą pozwolić sobie na zakup obu urządzeń, albo ci, którzy dowolnego laptopa chcą zastąpić właśnie tabletem -odważna decyzja.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 815387
    • Geekbench 5 – 774/3075
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 1983/1323 MB/s
    • PCMark Work 3.0 – 13644
    • PCMark Storage 2.0 – 31422
    • 3Dmark Wild Life 7197
    • 3Dmark Wild Life Extreme 1904

    Wyniki benchmarków nie dorównują do końca smartfonom z procesorem Snapdragon 8 Gen 1, które testowałem. Winna może być temperatura otoczenia, jak i konstrukcja tabletu. Różnica nie będzie jednak odczuwalna w praktyce. Oprócz urządzeń Samsunga i Apple, trudno znaleźć tablety z topowa specyfikacją. Konkurencja skupia się na rozwiązaniach ze średniej i niższej półki. Trzeba również przyznać, że Apple wciąż ma najwydajniejszy procesor mobilny w postaci M1, któremu Snapdragon 8 Gen 1 nie dorównuje, nawet gdyby go przetestować w zimie na dworze.

     

    Połączenie topowej dla Androida specyfikacji z 14,6 calowym ekranem Super AMOLED 120 Hz robi wrażenie wyjątkowej płynności działania. Animacje systemowe robią jeszcze płynniejsze wrażenie niż na telefonach. Przeglądanie internetu, przeglądanie dokumentów to przyjemność na takim urządzeniu. Trudno mi się jednak wypowiedzieć o bardziej profesjonalnych zastosowaniach, bo wszystkie poważniejsze zadania dotąd miałem zarezerwowane wyłącznie dla PC i nie mam odpowiednika w postaci aplikacji mobilnych.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje: 5G, LTE, WiFi 6e i Bluetooth 5.2. Tablety najczęściej nie są wyposażone w NFC i tak jest w tym wypadku. Lokalizacja jest realizowana dzięki GPS, GLONASS, BDS i GALILEO – w przeciwieństwie do Apple w świecie Androida funkcje lokalizacji nie są zarezerwowane dla wersji 5G/LTE. Zestaw czujników obejmuje: akcelerometr, czytnik linii papilarnych, czujnik żyroskopowy, czujnik geomagnetyczny, czujnik Halla i czujnik światła.

     

     

    System operacyjny– ocena 5+

    Samsung Galaxy Tab S8 Ultra działa pod kontrolą najnowszego Androida 12 z nakładką One UI 4.1. W dniu recenzji zabezpieczenia systemowe były zaktualizowane do dnia 1 marca 2022.

    One UI jest w ścisłej czołówce pod względem dopracowania, płynności działania i dostępnych funkcji. Samsung ma w świecie Androida najbardziej dopracowany ekosystem i współpracę pomiędzy różnymi urządzeniami. Można odbierać wiadomości i połączenia przychodzące na telefon Samsunga, na tablecie jeśli mamy go przy sobie bliżej. Można kontynuować pracę w kompatybilnych aplikacjach pomiędzy urządzeniami, w tym w przeglądarce Samsunga i aplikacji Notatki.

    Jedną z nowości w Samsung Galaxy Tab S8 Ultra jest przednia kamera, która może wykadrować obraz tak aby śledzić użytkownika i rozszerzyć pole widzenia w razie gdyby ktoś jeszcze wszedł do kadru. Trudno nie zauważyć, że jest to funkcja którą zainspirowało Apple Center Stage. Sprawdziłem działanie łącząc się przez Messengera i wszystko działało poprawnie. Na ekranie pojawia się pływający przycisk dodatkowego menu, w którym można włączyć „Automatyczne ramki”. Dodatkowo można zmienić tryb mikrofonu, oraz zmienić tło na dowolny obraz znajdujący się w galerii. Po aktywacji funkcji kamera przybliża obraz i wyśrodkowuje na twarzy, a następnie podąża za osobą tak aby pozostawała w centrum kadru.

    Najważniejsze funkcje z perspektywy tabletu to rysik S Pen i Samsung Dex. Rysik Samsunga jest dobrze znany z innych urządzeń. Do rysowania po ekranie nie jest wymagane zasilanie. Można jednak sterować tabletem z odległości, przełączając slajdy prezentacji czy wyzwalając migawkę aparatu. W tym celu zachowana jest łączność bezprzewodowa między S Pen a tabletem. Możliwe jest również ostrzeganie użytkownika o pozostawieniu rysika, co zapobiega jego zapomnieniu czy zagubieniu. W najnowszej wersji opóźnienie S Pen zostało zmniejszone do poziomu, który w moim odczuciu jest już całkowicie niezauważalne dla użytkownika, nawet wykonującego najszybsze ruchy ręką. Bezproblemowo działa także ignorowanie dotyku dłoni opartej na ekranie gdy korzystam z S Pen. Tak duży ekran jak w Samsung Galaxy Tab S8 Ultra daje powierzchnię zbliżoną do kartki A4 do swobodnego działania. Można podpisywać dokumenty, obsługiwać aplikacje za pomocą rysika, ale też tworzyć cyfrowe dzieła sztuki – o ile tylko mamy ku temu odpowiednie zdolności. Tutaj nie sprzęt jest ograniczeniem, a umiejętność jego wykorzystania.

    Tryb DeX przełącza tablet w środowisko pracy przypominające komputer – z aplikacjami uruchamianymi w oknach i paskiem zdań na dole ekranu. Tryb ten jest dostępny także w smartfonach Samsunga po podłączeniu zewnętrznego ekranu, ale na tak dużym tablecie jak Samsung Galaxy Tab S8 Ultra ma on szczególne uzasadnienie, zwłaszcza jeżeli podłączymy dedykowaną klawiaturę z touchpadem, albo klasyczną myszkę i klawiaturę na Bluetooth. Nawet bez DeX, na klasycznym pulpicie Androida można dzielić ekran pomiędzy 3 aplikacje i otwierać programy w pływających oknach. Gdy dotkniemy przycisku przełączania pomiędzy aplikacjami zestawy programów otwarte na podzielonym ekranie zachowają swój układ, można więc jednym ruchem przełączać się pomiędzy jednym zestawem 3 aplikacji, a drugim.

    To wszystko działa naprawdę świetnie i ostateczne pytanie sprowadza się do tego czy jesteśmy w stanie na tablecie pracować nad tym, nad czym potrzebujemy? Ostatnio nawet u fanów Apple rozgorzała dyskusja, że iPad Pro ma M1 - ten sam procesor co laptopy, a iOS narzuca dużo większe ograniczenia niż mac OS. W przypadku Androida w moim odczuciu ten problem jest jeszcze większy i Samsung niewiele może na to poradzić. Jeśli ktoś jest ilustratorem, edytuje zdjęcia, to taki tablet może okazać się jednym z najlepszych narzędzi na rynku, ale już edycja wideo na laptopie daje moim zdaniem o wiele większe możliwości. Sam nie mógłbym zdecydować się na przesiadkę z laptopa na Samsung Galaxy Tab S8 Ultra, mogę go najwyżej używać jako drogie i dające dużą przyjemność uzupełnienie pełnoprawnego komputera.

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4+

    Samsung Galaxy Tab S8 Ultra ma 4 aparaty – dwa z tyłu i dwa z przodu.

    • 13 MP, f/2.0, 26mm, AF – główny aparat z tyłu obudowy
    • 6 MP, f/2.2 – aparat ultraszerokokatny z tyłu obudowy
    • 12 MP, f/2.2, 26mm – przedni aparat do telekonferencji
    • 12 MP, f/2.4, 120˚ - przedni aparat o szerokim kącie do podążania kadrem za użytkownikiem

    Na wstępie trzeba podkreślić, że o ile fotografowanie tabletem jest kłopotliwe i przyciągające uwagę otoczenia, to w przypadku Samsung Galaxy Tab S8 Ultra o przekątnej 14,6 cala te twierdzenia są po stokroć bardziej prawdziwe – użycie tego tabletu poza domem do robienia zdjęć i wideo to sport ekstremalny.

    Jakość zdjęć i wideo z tylnych aparatów jak na tablet jest bardzo dobra, choć ze smartfonami z podobnej półki cenowej nie ma żadnych szans. Jest tutaj tryb Pro, tryb Noc, czy Panorama, ale trudno mi znaleźć dla nich zastosowanie w praktyce. Jakość wideo 4K jest bardzo dobra, z najwyższej klasy stabilizacją cyfrową. Nie można jednak przełączać się pomiędzy obiektywami w czasie nagrywania, a w 4K obiektyw szerokokątny w ogóle nie jest dostępny. Można to jednak zrobić w przypadku przednich kamer, które pozwalają na przełączanie w trakcie nagrywania, również w przypadku nagrań 4K. Widać wyraźnie, że w tym urządzeniu przednie aparaty odgrywają istotną rolę i oferują bardzo dobra jakość zdjęć selfie i wideo. Samsung kontynuuje również umieszczanie przednich aparatów na dłuższym boku co już wcześniej było bardzo dobrą decyzją, ale w tak dużym tablecie jest to jeszcze istotniejsze niż w poprzednich modelach. Jest to najwyższej klasy rozwiązanie do telekonferencji z obrazem.

    Poza klasycznymi aparatami Samsung nie ma nic dodatkowego do zaoferowania, podczas gdy w iPadach Pro znajdziemy jeszcze LIDAR oraz możliwość skanowania obiektów 3D.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 4

    Samsung Galaxy Tab S8 Ultra ma baterię o dużej pojemności 11200 mAh, obsługuje 45W ładowanie i według danych producenta ładuje się w takim wypadku do 100% w 82 minuty. Podobnie jak w przypadku telefonów Samsunga nie dostajemy jednak ładowarki w zestawie i jeśli chcemy wykorzystać 45W ładowanie musimy liczyć się z dodatkowym wydatkiem około 169 zł.

    Producent informuje o czasie działania rozciągającym się od 8 godzin w przypadku przeglądania sieci, do 14 godzin odtwarzania wideo z pamięci lokalnej.

    W moim teście strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę, tablet rozładował się niemal do zera po upływie 11 godzin i 36 minut. Nie jest to zły wynik, ale recenzowany przeze mnie Tab S7+ w tym samym teście zbliżał się do 14 godzin, czyli działał o dwie i pół godziny dłużej. Najwyraźniej super cienka obudowa, stosunkowo niewysoka waga i duża przekątna spowodowały, że wyniki nie są już tak dobre jak wcześniej. Mniejsze modele działają jednak trochę dłużej od największego, również w edycji Tab S8.

    Nasza finalna ocena

    Samsung Galaxy Tab S8 Ultra to pod wieloma względami urządzenie bezkonkurencyjne – ma najlepszy i największy wyświetlacz na rynku, świetne głośniki, topowy procesor, nawet do 16 GB RAM i 512 GB na system i pliki (testowe urządzenie jest w konfiguracji 12/256), wspiera 5G, rysik S Pen jest bardzo dopracowany, podobnie jak nakładka One UI. Przeglądanie internetu czy oglądanie multimediów to prawdziwa przyjemność. Technicznie trudno cokolwiek Samsung Galaxy Tab S8 Ultra zarzucić.

    Jednocześnie to drogie urządzenie (w konfiguracji testowej kosztujące 6499 zł), które nie ma w zestawie nawet ładowarki, a opcjonalne etui z klawiaturą, które moim zdaniem jest konieczne jeśli planujemy wykorzystać tablet do pracy, kosztuje dodatkowy tysiąc złotych. Oprócz ilustratorów, dla których jest to urządzenie kompletne, trudno mi wskazać grupę odbiorców dla których tak duży i drogi tablet będzie czymś bardzo pożądanym i konkurencyjnym dla tradycyjnego laptopa. Jeśli jednak kogoś stać na taki zakup, nawet jeśli będzie głównie oglądał filmy i przeglądał internet, to jakością obrazu i płynnością działania na pewno nie będzie rozczarowany.

    Uwielbiamy: niesamowity ekran Super AMOLED 120 Hz o przekątnej 120 Hz

    Nie lubimy: skomplikowanej relacji pomiędzy ceną a potencjalną użytecznością

    Dla kogo jest Samsung Galaxy Tab S8 Ultra:

    • Dla szukających najlepszego wyświetlacza na rynku o wielkości takiej jak ekran w laptopie
    • Dla tych, którzy chcą i potrafią wykorzystać ogromne możliwości S Pen
    • Dla szukających najlepszego urządzenia multimedialnego na rynku bez względu na cenę
    • Dla osób chcących czytać kolorowe PDF w formacie A4

    Dla kogo nie jest Samsung Galaxy Tab S8 Ultra:

    • Mało kto będzie w stanie zastąpić laptopa tabletem z Androidem
    • Nie dla oszczędnych
    • Nie dla tych, którym tak duża przekątna może być przeszkodą

    Alternatywy dla Samsung Galaxy Tab S8 Ultra:

  • Xiaomi Buds 3

    Xiaomi w Wiedniu pokazało dziennikarzom i klientom swoje nowe słuchawki TWS z ANC. Są to Buds 3T Pro oraz Buds 3. Wersja 3T Pro jest droższa, bo kosztuje 659 zł. Wersja Buds 3 to koszt 479 zł. Ceny są dosyć wysokie i niestety do takich stawek na rynku słuchawek, smartfonów i innych gadżetów elektronicznych musimy powoli się przyzwyczajać. Ja od czwartku korzystam z modelu Xiaomi Buds 3, które wzorują się na popularnych Airpodsach Pro. Między tymi słuchawkami jest wyraźna różnica w cenie, ale sam design bezpośrednio nawiązuje do największego hitu Apple na rynku TWS.

    Xiaomi Buds 3

    Design

    Design Buds 3 nie jest specjalnie oryginalny i nie wyróżnia się niczym na rynku podobnych słuchawek TWS. W porównaniu do Airpodsów Pro nowe słuchawki Xiaomi mają dłuższe „pałąki”, które wystają nam z ucha. Pałąki są dosyć grube i dzięki temu nieco łatwiej korzysta się z ich ukrytych przycisków. Ich przyciskanie nie jest tak wygodne i intuicyjne jak przyciskanie przycisków w słuchawkach Jabra – jest to styl obsługi znany z Airpodsów. Poprzez ściskanie pałąków możemy przewijać utwory lub włączać bądź wyłączać ANC. W aplikacji telefonu możemy także włączyć skrót do asystenta głosowego.

    Słuchawki są bardzo lekkie i w ogóle ich nie czuć w uszach. Jedna słuchawka waży 4.6g (puste etui tylko 52g).

    Xiaomi Buds 3

    Buds 3 spełniają normę IP55. Stopień ochrony IP55 dotyczy samych słuchawek, a nie etui. Producent nie pozwala używać słuchawek podczas kąpieli lub pod prysznicem. Niestety Xiaomi podkreśla także, że należy unikać używania słuchawek podczas intensywnych ćwiczeń, ponieważ pot wydzielany podczas ćwiczeń może spowodować uszkodzenie urządzenia. Chiński producent dodatkowo zaznacza, że w momencie zakupu produkt ten jest odporny na zachlapanie i kurz, jednak „właściwości te nie są trwałe i mogą ulec pogorszeniu wraz z upływem czasu i codziennym użytkowaniem”. W efekcie gwarancja nie obejmuje uszkodzeń urządzenia spowodowanych zanurzeniem w cieczy. Oznacza to jedno – te słuchawki nie są dobrym wyborem dla uprawiających sport.

    Samo etui jest nieco większe niż u Apple – kształtem przypomina obły kamień wydobyty z dna rzeki. Wspiera ładowanie przez USB-C oraz bezprzewodowe Qi.

    Xiaomi Buds 3

    Wygoda

    Samo łącznie słuchawek ze smartfonem trwa dosłownie sekundy – tak przynajmniej jest w przypadku telefonów Xiaomi. Parowanie testowałem na Redmi Note 11 Pro. Jest to proces skopiowany z Apple, czyli po otwarciu pudełka ze słuchawkami pojawia się okienko „pop-up” na ekranie smartfona, które proponuje nam połączenie obu urządzeń. Z informacji Xiaomi wynika, że tylko telefony Xiaomi i Redmi z najnowszą wersją MIUI obsługują funkcję szybkiego parowania MIUI Pop-up. Słuchawki są bardzo wygodne – w komplecie otrzymujemy trzy wielkości gumek – domyślnie założone są środkowe. Jako że nie są to słuchawki sportowe, nie jest ważne, czy wypadają z uszu po paru kilometrach biegu. Gdy dynamicznie ruszamy głową, podbiegamy lub podskakujemy to słuchawki stabilnie trzymają się naszych uszu, więc nie ma z nimi pod tym względem żadnego problemu.

    Xiaomi Buds 3

    Tłumienie szumów ANC

    Według informacji producenta, konfigurowanie ustawień ANC i transparentności dostępne jest tylko w wybranych urządzeniach Xiaomi i Redmi z najnowszymi wersjami MIUI. Użytkownik ma aż 4 tryby ANC – light, balanced, deep i wind. ANC działa dosyć słabo i nie można go porównywać do ANC, które jest w słuchawkach premium renomowanych producentów słuchawek. Szum jest wycinany minimalnie. Jeśli potrzebujemy dobrego ANC to powinniśmy szukać gdzieś indziej.

    Xiaomi Buds 3  Xiaomi Buds 3

    Xiaomi Buds 3

    Jak grają?

    Xiaomi Buds 3 grają subtelnie, oszczędnie - nie są to słuchawki dla fanów mocnego basu. Słuchawki mają dużą przestrzeń, ale raczej jest to wybór na słuchawki „daily”, a nie słuchawki dla melomanów. Bas jest skromny, dominują tony średnie. Są to słuchawki, które nie zmęczą nas swoją charakterystyką nawet po wielu godzinach słuchania na nich muzyki. Gdy jesteśmy fanami muzyki EDM i bass musi nas zmiatać z planszy to powinniśmy poszukać raczej czegoś w portfolio JBL.

    Xiaomi Buds 3

    Konkurencja

    Xiaomi Buds 3 wchodzą na rynek, który chyba jest jeszcze bardziej zatłoczony niż rynek smartfonów. Słuchawek za 400-600 złotych jest multum. Wybór jest bardzo trudny, szczególnie, że testowanie słuchawek TWS nie jest raczej dostępne dla dużej liczby klientów ze względów higienicznych. Poniżej przestawiliśmy kilka modeli, które bez wątpienia są poważną konkurencją dla słuchawek Xiaomi. Chińska marka chce szybko przesunąć się w kierunku segmentu premium, ale nie będzie to na pewno łatwe zadanie.

    • Słuchawki JBL Live Free NC+
    • Słuchawki OPPO Enco X
    • Słuchawki vivo TWS 2e
    • Słuchawki Samsung Galaxy Buds2
    • Słuchawki Huawei FreeBuds Pro
    • Słuchawki Jabra Elite 75t
    • Słuchawki Sony WF-1000XM3 ANC
    • Słuchawki Sennheiser CX True Wireless
    • Słuchawki Jabra Elite Active 75t
    • Słuchawki Beats by Dr. Dre Studio Buds

    Podsumowanie

    Xiaomi Buds 3 to dobry zakup dla fanów Xiaomi, którzy szukają dobrych słuchawek do codziennego użycia. Nie są to słuchawki dla wielkich melomanów i sportowców. To bardzo lekkie i wygodne słuchawki do codziennego, wielogodzinnego korzystania. Jeszcze nie przetestowałem, ile działają na baterii, ale producent obiecuje nam 7h działania (ale niestety są to dane bez ANC). Słuchawki mogą być jednocześnie podłączone do 2 urządzeń, co również sprawia, że są dobrym wyborem do codziennego korzystania – także do rozmów głosowych. Jakość mikrofonów jest bardzo dobra. Droższe Buds 3T dodatkowo oferują nam „dźwięk przestrzenny”, co jest kopią rozwiązania Spatial Audio znanego z najnowszych Airpodsów.

    Xiaomi Buds 3

  • Mi Smart Projector 2 - nasza recenzja

    Mi Smart Projector 2 - test

    Klasa urządzenia C (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Mi Smart Projector 2 to taki szwajcarski scyzoryk współczesnej rozrywki multimedialnej – można na nim odtwarzać filmy z serwisów strumieniujących wideo z pominięciem jakichkolwiek dodatkowych urządzeń. Można strumieniować wideo z innych urządzeń na budowanego Chromecasta. Można też grać w gry ze sklepu Play. Jakby tego było mało można wykorzystać złącze HDMI, albo odtwarzać materiały wprost z pamięci USB, a nawet przesyłać pliki w sieci lokalnej z komputera na wbudowaną pamięć Mi Smart Projector 2. Ten projektor może nawet pełnić rolę głośnika Bluetooth. Jest przy tym mały i poręczny i wszędzie go można zabrać ze sobą. To jedno z najlepszych rozwiązań na urlop, czy jako gościnna projekcja u znajomych w domu. Ten projektor LED oferuje to wszystko w cenie 2699 zł. Jednak każdy projektor ma swoje ograniczenia, sprawdźmy jakie.

    Główne wady i zalety Mi Smart Projector 2

    Zalety Mi Smart Projector 2:

    • Wysoka jakość wykonania, pasuje do wystroju mieszkania
    • Nieduży i łatwy w transporcie
    • Możliwość montażu na statywie
    • Dwa głośniki 5W dające dźwięk stereo
    • Przyjazny w obsłudze pilot, również bezwzrokowo
    • Dość ciche chłodzenie, które wyłącza się od razu razem z projektorem
    • Automatyczne ustawianie ostrości i korekcji trapezowej obrazu
    • Dobra jakość obrazu w zakresie 60 – 120 cali
    • Android TV ze sklepem Play
    • Wbudowane złącze USB oraz eksplorator plików i VLC player
    • Możliwość przesyłania plików z komputera wprost do pamięci projektora za pomocą przeglądarki WWW
    • Funkcja głośnika Bluetooth
    • Można instalować proste gry i grać za pomocą pilota
    • Dobry stosunek ceny do możliwości

    Wady Mi Smart Projector 2:

    • Nie da się obsłużyć projektora bez pilota
    • Wymaga zaciemnionego pomieszczenia aby z niego komfortowo korzystać
    • Czasami automatyczna korekcja obrazu nie uruchomi się automatycznie
    • W VLC napisy nie wczytały się automatycznie i nie obsługiwały polskich znaków (może była to wina formatu pliku z napisami)

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    Mi Smart Projector 2 jest zaskakująco mały, jak na możliwości, które oferuje. Jego wymiary to 150 x 150 x 115 mm i 1,3 kg wagi. Zabranie go ze sobą do plecaka nie będzie stanowiło żadnego problemu. W moim przypadku zmieścił się do mojego najmniejszego futerału fotograficznego w którym noszę bezlusterkowca bez dodatkowych obiektywów – to może być też dobry pomysł na zabezpieczenie projektora na czas podróży.

    Cała obudowa projektora jest wykonana z białego, matowego tworzywa, z wyjątkiem frontu, który jest obity szarym materiałem niczym głośnik. Od góry znajduje się przycisk zasilania. Od frontu znajdziemy obiektyw wyświetlający obraz oraz drugi malutki obiektyw odpowiedzialny za funkcje autofocus. Na bokach znajdują się otwory na głośniki stereo. Z tyłu znajduje się wylot wentylacji oraz dostępne gniazda: pełnowymiarowe HDMI, USB A, gniazdo słuchawkowe mini jack, oraz gniazdo zasilania. Wraz z projektorem dostajemy zasilacz przypominający ładowarkę do telefonu, tylko trochę większy. Od spodu na obudowie umiejscowione są 4 gumowe nóżki oraz metalowy gwint umożliwiający zamocowanie Mi Smart Projector 2 na statywie fotograficznym. Umożliwi to np. rzucanie obrazu na suficie, albo łatwą regulację wysokości.

    Na plus zaskoczyła mnie moc głośników. Bez problemu potrafią być nawet za głośne w pomieszczeniu o powierzchni 30 m2 oraz wysokim na prawie 4 metry. Głośniki są grają stereo, choć przy tak bliskim ich umieszczeniu obok siebie możliwość rozróżnienia kanałów na słuch ma swoje ograniczenia. Gdyby ktoś chciał osiągnąć w pełni kinowy efekt wskazane jest zastosowanie kolumn głośnikowych. Głośniki wbudowane oceniam przez pryzmat mobilności i tutaj wystarczają z nawiązka aby obejrzeć pełnometrażowy film w kilka osób.

    Wraz z projektorem otrzymujemy pilota łączącego się z nim na Bluetooth, a więc można sterować urządzeniem nawet z innego pokoju. Na pilocie znajduje się – patrząc od góry – przycisk zasilania, asystenta Google, czterokierunkowy pad z środkowym klawiszem potwierdzenia. Poniżej są przyciski wywołujące listę aplikacji, ekran główny i przycisk wstecz. Dalej mamy dedykowany klawisz do Netflix i TV na żywo. Na samym dole jest regulacja głośności. Co ważne w przypadku projektora, po krótkim nabraniu wprawy pilot można bez problemu obsłużyć w ciemności, bezwzrokowo.

    Trochę szkoda, że na obudowie Mi Smart Projector 2 nie ma żadnych przycisków poza zasilaniem – jeśli zgubimy pilota projektor nie da się obsłużyć. Będzie można co najwyżej włączyć go a następnie strumieniować do niego obraz z innego źródła.

    W przypadku projektorów ważne jest chłodzenie i głośność. Mi Smart Projector 2 daje pod tym względem komfort. Po wyłączeniu projektor nie potrzebuje dodatkowego czasu aby się chodzić. Głośność Mi Smart Projector 2 producent określił jako 28 decybeli. Jest on słyszalny, ale nie przeszkadza to podczas oglądania filmu, nawet gdy siedzimy blisko projektora, mając go przed sobą.

    Co sądzimy o obrazie? – ocena 4+

    Mi Smart Projector 2 wyświetla obraz o rozdzielczości Full HD 1920 x 1080 pikseli. Producent podaje, że obraz może mieć rozmiar od 60 do 120 cali. Jest to projektor LED, stąd jego znacznie większa żywotność niż tradycyjnej lampy, a także niższy hałas. Producent podaje, że jego nominalna jasność to 500 nitów – trudno odnieść się do tej informacji, bo producenci projektorów stosują najczęściej miarę ANSi lumenów.

    W przypadku projektora jest wiele czynników od których zależy jakość obrazu – jak dobre jest wyciemnienie pokoju w którym jest projektor, na jaką powierzchnię lub ekran rzucamy obraz, oraz z jakiej odległości. Można też ocenić bezwzględną jakość obrazu, jak i w odniesieniu do wielkości samego urządzenia. Miałem w przeszłości okazję używać kilku niedużych, mobilnych projektorów LED Philips PicoPix i muszę powiedzieć, że od tego czasu technologia mocno poszła do przodu.

    Względem mojego, dużego, stacjonarnego projektora z tradycyjną lampą, który jest o wiele głośniejszy i kosztował podobnie co Mi Smart Projector 2, który ma nowszą technologię LED i do tego bardziej bogato wyposażony to testowany projektor prezentuje się niewiele gorzej. Największą różnicę widać przy ciemnych scenach. Jednak projektor ma swoje określone zalety i wady. Nawet mając w domu dobry TV trudno zastąpić wrażenie jakie daje obraz o przekątnej 120 cali. Główne ograniczenie dotyczy wyciemnienia – jeśli obraz ma być naprawdę duży, a wyświetlony film ma dużo ciemnych scen, najlepiej jest korzystać z projektora w całkowicie ciemnym pomieszczeniu. Gdy nie ma światła otoczenia, obraz jest wówczas naprawdę ostry, kontrastowy i mocno nasycony. Na zdjęciach porównałem jak wygląda obraz z Mi Smart Projector 2 podczas dnia i po zasłonięciu okien roletami.

    Dużym plusem Mi Smart Projector 2 jest jego automatyczne ustawianie ostrości i korekcji geometrii obrazu. Gdy włączamy projektor lub przestawimy go w trakcie odtwarzania obrazu uruchomiony zostanie proces automatycznej kalibracji, który zastosuje optymalne ustawienie. To naprawdę super wygodne rozwiązanie i sprzyja zastosowaniu typu włącz i oglądaj. Sporadycznie zdarzy się, że automatyczna regulacja się nie uaktywni albo zawiedzie, ale to rzadkie przypadki. To, że mogę projektor ustawić pod kątem, a obraz po chwili znowu jest idealnym prostokątem to super sprawa. Producent informuje, że korekcja obrazu w Mi Smart Projector 2 możliwa jest w 3 osiach i 6 kierunkach.

    Gdy zajdzie taka potrzeba możemy sami wywołać automatyczną kalibrację, lub dokonać raczej korekcji.

    Specyfikacja – ocena 4

    Producent nie podaje jaki dokładnie procesor zastosował. Oficjalnie wiadomo, że ma 2 GB RAM, 16 GB wbudowanej pamięci na system, aplikacje i pliki. Łączność jest realizowana za pomocą 2.4GHz, 5GHz, 802.11 a/b/g/n i Bluetooth 5.0 BLE. Aplikacja diagnostyczna wykryła 4 rdzeniowy procesor taktowany zegarem 1,4 GHz.

    Podczas korzystania z Mi Smart Projector 2 nie zauważyłem żadnych problemów z płynnością działania. Szybkość reakcji różni się trochę od rodzaju aplikacji. Dla przykładu YouTube działa bardzo płynnie, podobnie jak Netflix, ale niektóre aplikacje do uruchomienia i rozpoczęcia strumieniowania wymagają trochę dłuższego czasu.

    System operacyjny– ocena 4

    Projektor Mi Smart Projector 2 działa pod kontrolą Android TV opartego o Android 9.0. Projektor przeprowadza automatyczną aktualizację jeśli zachodzi taka potrzeba.

    Spodobała mi się konfiguracja pierwszego uruchomienia. Po sparowaniu pilota z projektorem według instrukcji wyświetlonej na ścianie możemy skorzystać ze smartfonu, do którego wystarczy powiedzieć: „OK Google, skonfiguruj moje urządzenie” i projektor zostanie automatycznie wykryty. Podczas takiej konfiguracji konto Google i Netflix zostanie skopiowane z naszego telefonu i będzie można od razu zacząć korzystać z tych serwisów bez konieczności ręcznego logowania za pomocą maila i hasła.

    Android TV na projektorze Mi Smart Projector 2 ma skonfigurowane od początku takie serwisy jak YouTube, Netflix, Prime Video, Twitch, Spotify czy Tidal. Za pomocą sklepu Play można zainstalować inne aplikacje, w tym HBO Max, a nawet gry. Testowałem Crossy Road oraz BADLAND i w oba tytuły można grać całkiem wygodnie za pomocą samego pilota i projektora. Osobiście sam korzystałbym przez 90% czasu z projektora w trybie samodzielnym, sięgając wprost do serwisów strumieniujących.

    Jest także złącze USB, a na Androidzie jest zainstalowany eksplorator plików File Commander, a także odtwarzacz VLC. Można więc odtwarzać pliki wideo i obrazy z pamięci USB. Sprawdziłem, że na VLC działały także napisy z pliku TXT, choć musiałem je wczytać ręcznie i nie obsługiwały domyślnie polskich znaków. Możliwe, że da się to w ustawieniach poprawić, albo zainstalować inny odtwarzacz, który sobie lepiej poradzi.

    Inną opcją jest możliwość wpisania w pole adresu przeglądarki adresu wyświetlanego przez Mi Smart Projector 2. Jeśli projektor i komputer znajdują się w tej samej sieci, to będzie możliwe przesyłanie plików bezpośrednio pomiędzy projektorem a PC.

    Jest też wbudowany asystent Google. Można go głosowo poprosić o uruchomienie danej aplikacji, wyszukać film po tytule, a także zadać mu pytanie jak każdemu asystentowi, o pogodę czy czas dojazdu do pracy. W trakcie moich testów nie działało jednak „OK Google” i asystent wymaga uaktywnienia nasłuchiwania za pomocą pilota.

    Ostatnią opcją, poza słuchaniem Spotify prosto z projektora za pośrednictwem sieci WiFi, jest potraktowanie Mi Smart Projector 2 jako klasycznego głośnika Bluetooth i podłączenie się do niego samym protokołem BT. Wówczas możemy całkowicie wyłączyć obraz, a co za tym idzie także chłodzenie.

    Nasza finalna ocena

    Mi Smart Projector 2 sprawił na mnie wrażenie urządzenia kompletnego i przemyślanego. Przede wszystkim można go używać całkowicie samodzielnie, bez pomocy smartfonu lub innego źródła obrazu. Wystarczy gniazdo elektryczne oraz łączność z WiFi aby przeglądać zawartość serwisów, korzystać z asystenta Google, słuchać muzyki, a nawet grać.

    Nie ma też problemów, żeby skorzystać z HDMI, albo podłączyć pamięć USB i dzięki menadżerowi plików i odtwarzaczowi VLC odtworzyć dowolny rodzaj pliku. Jest również możliwość przesyłania plików z komputera do pamięci projektora za pomocą standardowej przeglądarki WWW.

    Uważam, że Mi Smart Projector 2 świetnie sprawdzi się jako uzupełnienie standardowego TV, jako źródło obrazu w drugim pomieszczeniu, oraz urządzenie na wyjazdy i gościnne projekcje. Wszędzie gdzie znajdziemy kawałek białej ściany możemy cieszyć się wysokiej jakości obrazem.

    Jeśli oglądamy TV w ciągu dnia, trudno go będzie całkowicie zastąpić projektorem, który w ciągu dnia nie oferuje równie dobrego kontrastu, aby cieszyć się obrazem. Dotyczy to każdego projektora. Być może gdybym chciał ustawić projektor stacjonarnie i nigdy go nie przestawiać zastanowiłbym się nad czymś większym i trochę jaśniejszym. Wiedzę jednak, że za zwykłe, duże i głośne projektory DLP, bez Android TV i Chromecasta trzeba zapłacić co najmniej tyle co za Mi Smart Projector 2, który jest projektorem LED i ma dużo więcej możliwości. Jeśli dodamy do tego automatyczne ustawianie ostrości i zobaczymy ile kosztują projektory LED u konkurencji, Mi Smart Projector 2 okazuje się naprawdę świetną propozycją w cenie 2699 zł.

    Uwielbiamy: stosunek ceny do możliwości

    Nie lubimy: projektor za dnia to zawsze duży kompromis

    Dla kogo jest Mi Smart Projector 2:

    • Dla osób potrzebujących przenośnego centrum multimediów
    • Dla tych którzy chcą mieć kinowy klimat i duży obraz w domu
    • Dla tych, którzy chcą oglądać filmy i seriale na wyjazdach, zabierając projektor ze sobą
    • Dla ceniących Chromecast i Android TV

    Dla kogo nie jest Mi Smart Projector 2:

    • Nie dla osób, które chcą oglądać dużo w trakcie dnia i nie mogą zaciemnić pomieszczenia
    • Nie dla osób, którym zależy na dużej jasności obrazu jak z klasycznego projektora DLP czy laserowego
    • Raczej nie dla osób, które chcą rzucać obraz z odległości przekraczającej 3 metry

    Alternatywy dla Mi Smart Projector 2:

  • Porównanie zdjęć - Xiaomi 12 Pro versus Xiaomi Mi 11 Ultra

    Trudno powiedzieć jak dokładnie pozycjonowany jest Xiaomi 12 Pro - pod względem specyfikacji jest mu bliżej do Mi 11, ale pod względem ceny zdecydowanie bardziej odpowiada Mi 11 Ultra, który swoja premierę miał znacznie później niż podstawowy model Mi 11. Skoro Xiaomi 12 Pro będzie droższy postanowiliśmy porównać jego możliwości fotograficzne z najlepszym smartfonem jaki Xiaomi ma jak dotąd w swojej ofercie i zobaczyć czy nowy Xiaomi 12 Pro obroni swoją wyższą cenę.

    Specyfikacja

    Zacznijmy od porównania specyfikacji aparatów w obu smartfonach.

     

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Aparat główny

    50 MP, f/1.9, 24mm, 1/1.28", 1.22µm, Dual Pixel PDAF, OIS

    50 MP, f/2.0, 24mm, 1/1.12", 1.4µm, Dual Pixel PDAF, Laser AF, OIS

    Aparat ultraszerokokątny

    50 MP, f/2.2, 115˚

    48 MP, f/2.2, 12mm, 128˚, PDAF

    Aparat z teleobiektywem

    50 MP, f/1.9, 48mm, PDAF, 2x powiększenie optyczne

    48 MP, f/4.1, 120mm, PDAF, OIS, 5x powiększenie optyczne

    Aparat do selfie

    32 MP, f/2.5, 26mm

    20 MP, f/2.2, 27mm

    Podstawowy aparat jest bardzo zbliżony w obu smartfonach – ma identyczną rozdzielczość, stabilizację optyczną i bardzo zbliżoną jasność obiektywu. Mi 11 Ultra ma fizycznie większą matrycę.

    W przypadku aparatu ultraszerokokątnego Mi 11 Ultra ma wyraźną przewagę nad Xiaomi 12 Pro – ma zauważalnie szerszy kąt widzenia oraz może ustawić ostrość. W przypadku Xiaomi 12 Pro ostrość jest ustawiona na stałe i o zdjęciach z bliska nie może być mowy. Różnica w rozdzielczości jest na tyle nieduża, że można ją pominąć.

    Przewaga dla Mi 11 Ultra zostaje utrzymana w przypadku aparatu z teleobiektywem. Ultra ma peryskopową konstrukcję obiektywu i oferuje x5 powiększenie optyczne – mamy ekwiwalent ogniskowej 120 mm. Jest też stabilizacja optyczna. To właśnie w przypadku aparatu z teleobiektywem widać największa różnicę względem Xiaomi 12 Pro, który oferuje jedynie x2 powiększenie optyczne i nie ma stabilizacji optycznej. Możliwość powiększenia odległych obiektów jest znacznie większa w Ultrze.

    W przypadku aparatu do selfie Xiaomi 12 Pro ma przewagę pod względem rozdzielczości, ale Ultra oferuje większą jasność obiektywu. Szkoda, że żaden z tych dwóch telefonów nie ma ustawiania ostrości w aparacie do selfie i w tym wypadku różnica w rozdzielczości czy jasności jest drugorzędna.

    Jakość zdjęć dziennych

    Zacznijmy od ogólnych cech aparatów. Xiaomi Mi 11 Ultra konsekwentnie ustawia cieplejszy balans bieli i zachowuje trochę więcej szczegółów w cieniach, podczas gdy Xiaomi 12 Pro ma zimniejsze odcienie kolorów, bardziej wpadające w kolor niebieski, mocniejsze algorytmy wyostrzania i większy kontrast.

    Cieplejsze barwy, mniejsze wyostrzanie i po części większa matryca sprawia, że zdjęcia z Xiaomi Mi 11 Ultra są bliższe estetyce dużego aparatu fotograficznego, a zdjęcia z Xiaomi 12 Pro celują bardziej w estetykę fotografii mobilnej o bardziej zdecydowanej obróbce.

    Poza tymi ogólnymi kwestiami jakość zdjęć ze wszystkich trzech aparatów była do siebie mocno zbliżona. Aby wyłuskać różnice trzeba się dobrze przyjrzeć, sięgnąć po powiększenie do 100% i porównać skrajne krawędzie kadrów.

    Z powodu bardziej agresywnej obróbki zdjęcia z Xiaomi 12 Pro wydają się ostrzejsze, ale też znacznie częściej można na nich dotrzeć szum w cieniach. Dotyczy to zarówno zdjęć z głównego aparatu jak i szerokokątnego. Różnica powiększeń teleobiektywów jest na tyle dużą, że trudno je do końca porównywać, bo gdy stoimy w tym samym miejscu zawartość kadru jest zupełnie inna. Xiaomi Mi 11 Ultra pozwala na dużo większe powiększenia i ciaśniejsze kadrowanie. Dużo lepiej sprawdzi się w fotografowaniu zwierząt w parku i przy innych okazjach.

    Jakość zdjęć nocnych

    Zdjęcia nocne z obu urządzeń też są do siebie dosyć zbliżone. Ultra ma tendencje do większego rozjaśniania kadru, do czego większa matryca głównego aparatu daje predyspozycje. Aparaty szerokokątne również sprawdzają się w zdjęciach nocnych, chociaż nie aż tak dobrze jak główne aparaty. Jakość zdjęć nocnych była dobra w obu wypadkach z delikatną przewagą Ultry. Ze zdziwieniem zauważyłem, że Xiaomi 12 Pro często potrzebował znacznie mniej czasu na wykonanie zdjęcia nocnego, co jest zaletą.

    Jakość nagrywania wideo

    Oba smartfony oferują podobną, bardzo dobrą jakość nagrań wideo 4K. Oba pozwalają przełączać się pomiędzy wszystkimi trzema aparatami podczas płynnego powiększania i oddalania obrazu, oraz bardzo dobrze stabilizują nagranie podczas chodzenia, a nawet szybkiego marszu. Największa różnica jest widoczna przy większych przybliżeniach. Xiaomi Mi 11 Ultra pozwala znacznie mocniej powiększyć odległe obiekty przy zachowaniu rozsądnej jakości, podczas gdy w Xiaomi 12 Pro podobne powiększenie oznacza już drastyczne obniżenie jakości i cyfrowe artefakty.

    Podsumowanie

    Bazowa jakość obrazowania w obu smartfonach jest dla mnie zaskakująco zbliżona. Osobiście preferuje cieplejsze odcienie i mniejszy kontrast zdjęć z Xiaomi Mi 11 Ultra, ale różnica nie jest na tyle duża aby to była dla mnie kwestia zasadnicza. Podobnie jak szerszy kąt widzenia i autofocus aparatu ultraszerokokątnego w Ultrze – przydaje się, ale nie jest kluczowe. Za to różnica w teleobiektywach i ich powiększeniu jest bardzo odczuwalna. Bez względu na to czy chcemy fotografować wiewiórkę w parku, czy detale architektury to Xiaomi Mi 11 Ultra ma tutaj bardzo istotną przewagę nad Xiaomi 12 Pro. I to pozostaje dla mnie pytaniem bez odpowiedzi, czemu w Xiaomi 12 Pro producent nie zdecydował się na zastosowanie większego powiększenia? Nawet Samsungi z przedziału cenowego 2000 – 3000 oferują x3 powiększenie optyczne. Poza tym nie mam większych uwag do Xiaomi 12 Pro – trzyma bardzo dobry poziom, który jednak nie zmienił się znacząco w czasie ostatniego roku.

    Pozostaje nam poczekać czy w 2022 zobaczymy Xiaomi 12 Ultra, jaki będzie miał teleobiektyw i patrząc na cenę Xiaomi 12 Pro bardzo już bliską Mi 11 Ultra ile będzie kosztować?

    Zdjęcie 1

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Zdjęcie 2

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Zdjęcie 3

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Zdjęcie 4

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Zdjęcie 5

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Zdjęcie 6

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Zdjęcie 7

    Xiaomi 12 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

  • Przetestowaliśmy wydajność Xiaomi 12 Pro z procesorem Snapdragon 8 Gen 1

    Mieliśmy już możliwość podzielenia się naszymi pierwszymi wrażeniami dotyczącymi Xiaomi 12 Pro, ale przed premierą obowiązywało embargo na wyniki benchmarków tego smartfonu. Jako, że oficjalną premierę mamy już za sobą zamieszczamy pomiary wydajności jako uzupełnienie pierwszych wrażeń. Xiaomi 12 Pro jest doskonałym przykładem jak bardzo istotne jest chłodzenie dzisiejszych procesorów, które pracują tak szybko jak pozwalają im na to warunki. Maksymalna wydajność Xiaomi 12 Pro jest bardzo dobra, ale chłodzenie mogłoby być jednak wydajniejsze jak pokazały testy.

    Specyfikacja

    Najpierw krótkie przypomnienie specyfikacji: Xiaomi 12 Pro jest wyposażony w procesor Snapdragon 8 Gen 1 taktowany zegarami 1 x 3,00 GHz + 3 x 2,50 GHz + 4 x 1,80 GHz. Procesor wspomaga 12 GB RAM i 256 GB na system i pliki. RAM można rozszerzyć o dodatkowe 3 GB dzięki funkcji wbudowanej w system, która może wydzielić fragment z głównej pamięci telefonu. Xiaomi nie wspiera rozszerzenia pamięci za pomocą karty micro SD.

    Wyniki benchmarków i porównanie z realme GT 2 Pro

     

    Xiaomi 12 Pro

    realme GT 2 Pro

    Różnica w %

    Antutu 9

    1003736

    1002750

    +0.09%

    Geekbench 5

    1210/3833

    1262/3737

    -4.12%/+2.56%

    Androbench sekwencyjny

    1673/1436

    1827/1269 MB/s

    -8.42%/+13.16%

    PCMark Work 3.0

    14438

    12966

    +11.35%

    PCMark Storage 2.0

    32989

    37328

    -11.62%

    3Dmark Wild Life

    9957

    9228

    +7.9%

    3Dmark Wild Life Extreme

    2543

    2549

    -0.23%

     

    Aby mieć punkt odniesienia zestawiłem wyniki Xiaomi 12 Pro z realme GT 2 Pro, który jest wyposażony w ten sam procesor. Zestawienie dotyczył najbardziej sprzyjającego scenariusza, gdy otoczenie jest chłodniejsze niż temperatura pokojowa i obrazuje to co te smartfony mogą maksymalnie osiągnąć. Wyniki są do siebie mocno zbliżone i większość różnic jest nieistotna statystycznie. Jak widać Xiaomi 12 Pro też potrafi przebić barierę miliona punktów w Antutu, pod warunkiem, że przetestujemy go gdy jest po prostu zimno.

     

     

    Temperatury i throttling

    Tutaj można postawić pytanie jak w takim razie ocenić wydajność w bardziej życiowych okolicznościach, skoro na ostateczny wynik wpływa nawet to czy smartfon testujemy w cieplejszy czy chłodniejszy dzień? Procesory jeszcze przed erą mobilną działały na stałe z taką samą prędkością, czy były obciążone czy bezczynne i wydajność łatwo było porównać, bo sytuacja była zerojedynkowa – jeśli procesor A był szybszy od procesora B, to był szybszy zawsze, do momentu aż z powodu przegrzania się przepalał. Potem pojawiły się jednostki wielordzeniowe, zaawansowane tryby turbo podkręcające taktowanie gdy temperatura na to pozwalała, doszły rdzenie szybsze i wolniejsze, ale bardziej energooszczędne. Dzisiejsze procesory mają pracować tak szybko jak pozwolą okoliczności, co jest bardziej efektywnym wykorzystaniem zasobów, ale musi prowadzić do zmniejszenia wydajności w mniej optymalnych warunkach. W takiej sytuacji wydajniejsze chłodzenie pozwala dłużej utrzymać wysoką wydajność, nawet jeśli procesor jest ten sam.

    Istotą rzeczy jest to, że throttling sam w sobie nie jest już niepożądanym zjawiskiem, bo wszędzie musi w jakimś stopniu wystąpić. Dopiero porównanie agresywności throttlingu z konkurencją daje pełen obraz sytuacji.

    Xiaomi 12 Pro jest zdecydowanie podatny na temperaturę otoczenia i ma miejsce throttling gdy uruchomimy benchmark kilka razy pod rząd. Tak działa procesor Snapdragon 8 Gen 1. Można porównać najwyższy i najniższy wynik, określając w ten sposób różnicę. Porównajmy wyniki maksymalne w chłodnym otoczeniu, w temperaturze pokojowej i po długim obciążeniu.

    Zimne otoczenie

    Temperatura pokojowa

    Długotrwałe obciążenie

    1003736

    959762

    863545

    100%

    -4.38%

    -13.96%

     

    Wydajność Xiaomi 12 Pro jest niecałe 5% niższa w temperaturze pokojowej i 14% niższa po długim obciążeniu. Dodatkowy spadek wydajności z powodu długotrwałego obciążenia sięga 10%. To nie jest duża różnica.

    Jest jednak jeszcze jeden aspekt. Benchmark 3DMark w jednej z opcji mierzy spadek wydajności pod maksymalnym obciążeniem – Wild Life Extreme Stress Test. Xiaomi 12 Pro nie był w stanie go ukończyć i wyłączał aplikację wyświetlając komunikat o przegrzaniu. Nie mam niestety u siebie innego smartfonu z tym samym procesorem, ale zarówno Xiaomi Mi 11 Ultra, jak i realme GT 2 Pro mające też znany z wysokich temperatur Snapdragon 888 ukończył ten test bez problemu, nawet gdy uruchomiłem go dwa razy pod rząd. Można więc na tą chwilę wysnuć wnioski, że albo sam procesor Snapdragon 8 Gen 1 ma problemy z generowaniem ciepła, albo Xiaomi 12 Pro mogłoby mieć wydajniejsze chłodzenie procesora, które nie tylko pozwoliłoby osiągnąć mniejszy spadek wydajności z powodu temperatury otoczenia, ale przede wszystkim wykluczyłoby sytuację, której smartfon w temperaturze pokojowej wyłącza aplikację, która go obciąża z powodu przegrzania. Ostatnio taką sytuację widziałem wiele lat temu w smartfonach Sony, podczas używania aparatu w określonych okolicznościach.

     

     

     

     

  • TP-Link Deco X50 - nasza recenzja

    TP-Link Deco X50 - test

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    TP-Link Deco X50 to najwyższej klasy zestaw mesh WiFi jaki dotąd mieliśmy okazję testować. W odróżnieniu od niedawno recenzowanego i niedrogiego zestawu Mercusys Halo H50G, który to producent jest także marką należącą do TP-Link, bohater niniejszej recenzji wspiera najnowszy standard WiFi 6 czyli ax. Zapewnia to jeszcze lepsze transfery, chociaż przy wyższej cenie 1100 zł za dwa urządzenia w zestawie – jest więc ponad dwukrotnie drożej niż w wypadku Mercusys. Za to konfiguracja jest jeszcze prostsza, a producent chwali się algorytmami AI, które uczą się tego jakie urządzenia najczęściej korzystają z sieci domowej, dostosowując parametry dla optymalnych efektów. Zapraszamy do naszej recenzji TP-Link Deco X50.

    Główne wady i zalety TP-Link Deco X50

    Zalety TP-Link Deco X50:

    • Estetyczny wygląd i wysokiej jakości materiały
    • Dyskretne diody LED które nie rażą i mogą wyłączać się na noc automatycznie
    • Trzy gniazda Ethernet 1 Gbps w każdym urządzeniu
    • Najważniejsze informacje potrzebne do uruchomienia nadrukowane na wnętrzu pudełka
    • Super prosta konfiguracja
    • Dodatkowe urządzenia Deco wystarczy włączyć do zasilania i same się podłączą do sieci mesh
    • Aplikacja TP-Link Deco jest przejrzysta i dopracowana, czego nie można powiedzieć o każdej aplikacji tego typu
    • Bardzo dobre maksymalne prędkości transferu WiFi
    • Wystarczą dwa urządzenia aby pokryć duże mieszkanie – najlepszy wynik transferu do tej pory
    • Płynne przełączanie się pomiędzy urządzeniami podczas aktywnego połączenia
    • Obsługuje do 150 urządzeń
    • Sieć dla gości
    • Wygodna kontrola rodzicielska z predefiniowanymi profilami
    • HomeShield oferuje duże możliwości konfiguracji i ochrony
    • Fast Roaming i Beamforming

    Wady TP-Link Deco X50:

    • Aplikacja niezbędna do konfiguracji wymaga założenia konta TP-Link
    • Część funkcji wymaga wykupienia abonamentu kosztującego 28,99 zł miesięcznie lub 269,99 zł rocznie
    • Aby w pełni wykorzystać możliwości trzeba mieć szybkie łącze internetowe i najnowsze urządzenia wspierające WiFi 6
    • Brak opcji zawieszenia na ścianie
    • Brak złącza USB, które jednak jest dużą rzadkością w systemach mesh w dowolnym przedziale cenowym

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    W skład zestawu TP-Link Deco X50 wchodzą dwa urządzenia, dwa zasilacze, jeden kabel Ethernet z płaskim przewodem, oraz informacyjne broszury. Cztery konieczne kroki do uruchomienia TP-Link Deco X50 zostały nadrukowane na wnętrzu pudełka, podobnie jak znaczenie czterech kolorów diody LED sygnalizujące status urządzenia.

    Wymiary Deco X50 to 110 × 110 × 114 mm. Jest on wykonany z wyższej jakości materiałów niż zestaw Mercusys i jest też zauważalnie cięższy. Matowe tworzywo robi bardzo dobre wrażenie i jest łatwe do utrzymania w czystości. Podoba mi się prostota cylindrycznego kształtu z charakterystycznym elementem na górnej powierzchni obudowy, który wygląda trochę inaczej zależnie od pory dnia i kąta padania światła.

    Dioda LED określająca status urządzenia została umiejscowiona na spodzie obudowy i kolor światła użytkownik widzi po jego odbiciu się od powierzchni na której stoi TP-Link Deco X50. Dzięki temu zabiegowi udało się uniknąć zbyt rażącego i przyciągającego uwagę światła, które nie pasowałoby do wielu miejsc w mieszkaniu.

    Każde urządzenie w zestawie wygląda identycznie – nie ma podziału na urządzenie matkę i pozostałe satelity. Z tyłu obudowy znajdują się 3 gniazda Ethernet i jedno gniazdo zasilania. Na spodzie jest przycisk reset schowany w niedużym otworze, który można wcisnąć wykałaczką czy spinaczem.

    Jedyne czego zabrakło to rozszerzenia złącz o gniazdo USB, umożliwiające udostępnianie plików czy drukarki w sieci. To funkcja pozostaje zarezerwowana dla routera. Nie ma również opcji aby TP-Link Deco X50 zawiesić na ścianie.

    Co sądzimy o konfiguracji i oprogramowaniu? – ocena 5

    Konfiguracja TP-Link Deco X50 jest jeszcze prostsza niż w przypadku dotychczas testowanych sprzętów. Początek jest ten sam – podłączamy pierwsze urządzenie do zasilania i źródła internetu, np. modemu sieci kablowej. Pobieramy i instalujemy aplikacje TP-Link Deco na smartfonie. Musimy zalogować się do konta TP-Link, albo utworzyć takie konto aby przejść dalej. Aplikacja prowadzi nas przez kolejne etapy, które przebiegają automatycznie. Kluczowym momentem jest zaczekanie aż dioda LED na urządzeniu zacznie migać na niebiesko i potwierdzenie tego faktu przyciskiem w aplikacji. Potem pozostaje tylko nazwać sieć oraz wprowadzić hasło, które ją zabezpieczy i gotowe. Sama aplikacja jest podobna do tej od Mercusys. Pojawiło się jednak jeszcze jedno usprawnienie. W systemie Mercusys Halo H50G podłączenie kolejnych urządzeń do sieci trzeba było także każdorazowo potwierdzić przyciskiem w aplikacji. W przypadku TP-Link Deco X50 każda kolejne włączone do zasilania urządzenie podłączy się i skonfiguruje całkowicie automatycznie i bez naszego udziału. Według informacji wyświetlanej na ekranie w aplikacji zająć to może do 2 minut.

    Widać na pierwszy rzut oka, że aplikacja TP-Link Deco jest tożsama pod wieloma względami do tej obsługującej Mercusys, lecz dopasowana do obsługi konkretnej serii urządzeń, aby uniknąć zamieszania i wzbogacona o funkcje HomeShield.

    Na głównej stronie aplikacji widać podłączone do sieci urządzenia wraz z ruchem jaki generują. U góry widać status sieci i powiadomienia. Jeśli któreś z urządzeń TP-Link Deco X50 zostanie odłączone od zasilania, albo pojawi się aktualizacja, lub do sieci zostanie podłączone nowe urządzenie, pojawi się odpowiedni komunikat, który o tym poinformuje. Jest też lista ustawień dotyczących WiFi, w tym możliwości utworzenia sieci dla gości, czarna lista urządzeń, możliwość aktualizacji, funkcja WPS i ustawienia zaawansowane. W nich znajdziemy funkcję Fast Roaming i Beamforming, a także możliwość włączenia trybu nocnego dla diod LED, które wyłącza się o określonej porze.

    Nowością względem Mercusys Halo H50G są dwie zakładki. Jedna to HomeShiled. Ten sam zestaw opcji, który znajdziemy choćby w recenzowanym routerze TP-Link Archer AX55. Pozwala on na łatwe tworzenie reguł kontroli rodzicielskiej w oparciu o gotowe profile dla danego przedziału wiekowego, oraz przydzielanie priorytetów QoS dla wybranych urządzeń. Tak samo jak w przypadku routera aby odblokować wszystkie funkcje HomeShield niezbędna jest subskrypcja. W zamian za 28,99 zł miesięcznie lub 269,99 zł rocznie dostaniemy: ochronę urządzeń IoT w czasie rzeczywistym, blokowanie złośliwych witryn, system zapobiegania włamaniom, zapobieganie atakom DDoS, i skanowanie sieci domowej.

    Drugą różnicą względem  Mercusys jest możliwość utworzenia w aplikacji skrótów dostępu i interakcji. Najpierw wybieramy urządzenie spośród inteligentnych żarówek, kontaktów i urządzeń podłączonych do sieci, następnie rodzaj działania, np. nadanie wysokiego priorytetu na 2 godziny, albo opóźnienia działania. Możemy takich urządzeń i reguł do skrótu dodać więcej niż jedno. Na końcu skrótowi nadajemy nazwę i możemy wywołać działanie jednym dotknięciem. Interakcje funkcjonują podobnie, ale możemy wybrać określoną porę dnia oraz wybrane dni tygodnia aby zautomatyzować działania. Sam jednak nie miałem potrzeb takich działań konfigurować. Podobnie jak w TP-Link Archer AX55, trzeba pamiętać, że część funkcji zarezerwowanych dla subskrypcji znajdziemy u konkurencji za darmo, choć nie wszystko – działające w sposób ciągły usługi wymagające zaangażowania usługodawcy zwykle mają formę płatnej usługi.

    Transfery i zasięg WiFi 6 – ocena 6

    TP-Link Deco X50 – podstawowa specyfikacja:
    AX3000

    5 GHz: 2402 Mb/s (802.11ax, HE160)

    2,4 GHz: 574 Mb/s (802.11ax)

    2x2 MU-MIMO - pozwala na jednoczesną komunikację z kilkoma klientami obsługującymi MU-MIMO

    4 strumienie - 2×2/HE160 2402 Mb/s + 2×2 574 Mb/s

    Rozstawiłem TP-Link Deco X50 w tych samych miejscach jak w przypadku Mercusys Halo H50G, choć tym razem jedynie dwa, zamiast trzech urządzeń i dokonałem pomiarów w trzech scenariuszach: ten sam pokój co główna stacja bazowa, pokój po przekątnej, za dwoma ścianami działowymi, oraz najdalszy punkt w mieszkaniu, znajdujący się za dwoma ścianami nośnymi i jedną działową, gdzie sygnał jest zawsze najsłabszy. Wyniki porównałem do routera UPC Giga Connect Box. Szybko okazało się, że mimo mniejszej liczby urządzeń wyniki są nawet lepsze niż w przypadku zestawu Mercusys Halo H50G, co w moim wypadku ma sens. Pomiarów dokonuje w mieszkaniu nie na tyle dużym, aby trzecie urządzenie przynosiło dużą korzyść, istotniejszy jest nowszy protokół WiFi 6. Pomiarów dokonałem na smartfonie Xiaomi 12 Pro.

    Nie powinno być zaskoczeniem, że pomiar prędkości  w scenariuszu 1, gdzie warunki dla siły sygnału są optymalne wypadł najlepiej, ale też lepiej niż routerze UPC jak również lepiej niż zestaw Mercusys Halo H50G – oba urządzenia do których porównywałem wyniki działają w standardzie ac, a testowany TP-Link Deco X50 w najnowszym ax. Zaowocowało to wynikami ponad 800 Mbps, podobnymi do tych, które osiągnął TP-Link Archer AX55 także oferujący standard WiFi 6. To wynik o prawie połowę lepszy niż w starszej technologii i jeśli ktoś ma w domu łącze szybsze niż 500 Mbps z pewnością odczuje różnicę po przesiadce z ac na ax.

    W scenariuszu 2 TP-Link Deco X50 także okazał się lepszy od routera UPC o około 35%. To wciąż zauważalny przyrost wydajności, choć tutaj wyniki są najbardziej do siebie zbliżone.

    Największą różnicę widać w miejscu gdzie zasięg był najsłabszy, tutaj przyrost jest dramatyczny, z 3 Mbps do aż 330 – 340 Mbps. To ponad jedenaście razy szybciej! Przewaga systemu mesh w pokryciu dużych powierzchni nad pojedynczym routerem jest bezdyskusyjna. Ciekawsze jest natomiast to, że wyposażony w jedynie dwa urządzenia zestaw TP-Link Deco X50 okazał się szybszy od trzech urządzeń Mercusys Halo H50G, które w recenzji uzyskały 203 – 209 Mbps w tym samym miejscu. To 64% poprawa wydajności przy mniejszej liczbie urządzeń i również lepszy wynik niż w scenariuszu 2, który z założenia był mniej wymagający. To pokazuje, że jeśli nie mamy faktycznie dużego domu lepiej sprawdzi się mniejsza liczba bardziej zaawansowanych urządzeń mesh, niż większa liczba stacji działających w starszym standardzie.

    Sprawdziłem też jak działa przełączanie pomiędzy urządzeniami w systemie mesh. Uruchomiłem Speedtest i szybkim krokiem przemieściłem się z pokoju o najlepszym zasięgu do pokoju o najsłabszym zasięgu, który obsługuje druga jednostka, a pierwsza jest poza zasięgiem. Nie zauważyłem choćby chwilowego spadku prędkości podczas przełączania się pomiędzy poszczególnymi urządzeniami – prędkość utrzymała się powyżej 400 Mbps podczas całego testu bez spadku na wykresie transferu.

    Nasza finalna ocena

    TP-Link Deco X50 sprawdził się jako domowy system mesh WiFi na trzech polach – prostej i bezproblemowej konfiguracji, szybkości działania w najnowszym standardzie WiFi 6 oraz rozszerzenia zasięgu powodując, że tam gdzie pierwotnie prędkość WiFi wynosiła 3 Mbps wzrosła do ponad 330 Mbps. W praktyce okazało się to wzrostem większym niż w przypadku 3 tańszych urządzeń działających w standardzie WiFi ac, czyli testowanego niedawno Mercusys Halo H50G.

    TP-Link Deco X50 jest więc na pewno lepszym wyborem, bo nie traci nic z łatwości obsługi, a nawet jeszcze upraszcza pierwsze uruchomienie, a osiągi ma zdecydowanie lepsze, blisko o 50% względem standardu ac. W przypadku mieszkania o powierzchni do 100 m2, nawet w starym budownictwie z grubymi ścianami nośnymi z cegły, dwa urządzenia w zestawie są zupełnie wystarczające, a i tak oferujące osiągi lepsze niż potrójny zestaw w starszym standardzie. Producent obiecuje, że 2 urządzenia wystarczają do pokrycia 230 m2.

    Jedynym czynnikiem mogącym decydować o wyborze Mercusys Halo H50G zamiast TP-Link Deco X50 jest cena. Ten pierwszy kosztuje niecałe 400 zł, a TP-Link Deco X50 niemal trzykrotnie więcej – trochę ponad 1100 zł. Tyle niestety kosztuje nowszy standard WiFi ax oraz maksymalna szybkość AX3000 obsługiwana przez dwie stacje bazowe. Na rynku można bez problemu znaleźć urządzenia znacznie droższe, które oferują podobne osiągi, a wybór tańszych rozwiązań jest bardzo skromny i nie są to propozycje porównywalne specyfikacją.

    Uwielbiamy: rewelacyjne osiągi, najlepsze jak dotąd w systemie mesh

    Nie lubimy: konieczności zakładania konta do uruchomienia aplikacji mobilnej

    Dla kogo jest TP-Link Deco X50:

    • Dla osób zdecydowanych na nowy standard WiFi 6 czyli ax
    • Dla poszukujących najlepszych transferów
    • Dla właścicieli dużych mieszkań i średniej wielkości domów

    Dla kogo nie jest TP-Link Deco X50:

    • Nie dla osób, które nie mają dostępu do internetu powyżej 500 Mbps ani urządzeń obsługujących WiFi ax
    • Nie dla tych którym wystarczą 50% wolniejsze, ale trzy raz tańsze rozwiązania takie jak Mercusys Halo H50G
    • Nie dla tych, którzy nie będą chcieli założyć konta TP-Link

    Alternatywy dla TP-Link Deco X50:

  • Redmi Note 11 Pro - nasze pierwsze wrażenia

    Klasa smartfonu C (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Redmi Note 11 Pro kosztuje w sklepie 1499 lub 1599 zł (w zależności od tego, czy ma pamięć 64, czy 128 GB). Smartfon wyróżnia się świetnym designem, bardzo mocnym ładowaniem i genialnym ekranem. Z wad można na szybko wymienić brak 5G i najnowszego Androida, oraz to, że tylko jeden z aparatów fotograficznych oferuje odpowiednią jakość. Redmi Note 11 Pro to standardowy średniak dla klienta, dla którego telefon ma być ładny, ma mieć dobry ekran, baterię i zrobić ładne zdjęcie głównym aparatem, ale już niekoniecznie w trudnych warunkach oświetleniowych.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Redmi Note 11 Pro

    Zalety Redmi Note 11 Pro:

    • Bardzo udany design
    • Bardzo dobry ekran AMOLED 120 Hz
    • Pojemna bateria 5000 mAh
    • Bardzo mocne ładowanie 67W
    • Głośniki stereo
    • Gniazdo słuchawkowe
    • Obsługa kart microSD
    • Dual SIM
    • Przydatny pasek skrótów
    • Tryb Always on Display
    • Ładowarka i etui w zestawie
    • Udany i dopracowany MIUI 13
    • Pilot na podczerwień
    • Możliwość rozszerzenia o karty MicroSD do 1TB

    Wady Redmi Note 11 Pro:

    • Wysoka cena
    • Brak 5G
    • Matryce 8 MP, 2 MP i 2 MP nieprzydatne
    • Brak Androida 12!
    • Problemy z czujnikiem światła (jednorazowe)
    • Nie da się na stałe włączyć Always on Display
    • Szeroka ramka pod ekranem
    • Reklamy w systemie operacyjnym
    • 308K punktów w AnTuTu
    • Brak nagrywania 4K
    • Brak normy IP

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    Design to jedna z większych zalet Redmi Note 11 Pro. Telefon prezentuje się bardzo dobrze, a jego design niczym nie różni się od najdroższych flagowców. Szczególnie mogą się podobać wyspa aparatów i piękny matowy tył. Na boku telefonu jest bardzo szybki i wygodny czytnik linii papilarnych. Na górze jest gniazdo słuchawkowe. Głośniki grają w miarę dobrze, ale efekt stereo jest upośledzony, bo dolny głośnik gra znacznie mocniej. Na przednim panelu trochę kłuje w oczy dużo szersza dolna ramka. Niestety nowy Redmi nie spełnia żadnej normy wodo i kurzo odporności – szkoda, bo to jedna z cech, która bardzo się przydaje w codziennym użytkowaniu.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5+

    Ekran w Note 11 Pro to potężne 6,67 cala. Odświeżanie można regulować w 2 trybach – 60 i 120 Hz. Jest to AMOLED, więc o jego jakości można mówić tylko w samych superlatywach. Jasność standardowa to 700 nitów, a szczytowa to 1200 nitów. Ekran ma standardową rozdzielczość 2400 × 1080 pikseli. Ekran ma mikroskopijne wycięcie na przednią kamerę do selfiaków. Xiaomi podaje, że wyświetlacz obsługuje gama kolorów DCI-P3. Ekran wspiera funkcję Always on Display, ale w „bieda” trybie – ekran trzeba było budzić stuknięciem w ekran i nie dało się AoD włączyć na stałe (być może to jakiś chwilowy błąd w oprogramowaniu). Bardzo ładnie wyglądają świetlne notyfikacje na krawędziach ekranu.

    Specyfikacja – ocena 4

    Helio G96 był zaprezentowany przez MediaTeka w połowie zeszłego roku. Miał być układem dla smartfonów z niskiej i średniej półki. Jego wydajność pozwala na przekroczenie w AnTuTu 300K punktów, co nie jest zbyt wyśrubowanym wynikiem. Jeśli zależy nam na wydajności naszego smartfonu to Note 11 Pro nie powinien być naszym pierwszym wyborem. Procesor jest wykonany w starej już technologii 12 nm. Za chłodzenie odpowiada układ z cieczą określany przez Xiaomi jako LiquidCool. Pamięć 8GB LPDDR4X może być wspierana przez pamięć wirtualną (3 GB). Pamięć dla użytkownika to 128 GB UFS 2.2. Telefon działa bardzo płynnie, ale w teście AnTuTu widać było, że przy dużym obciążeniu graficznym kompletnie nie ma żadnych rezerw mocy. Pamiętajmy, że platforma Helio G96 nie wspiera jeszcze 5G.

     

    Jak działa system operacyjny? – ocena 4

    Nasz nowy Note 11 Pro działa pod kontrolą Androida w wersji 11, a przecież jest to nowy model telefonu, który nie powinien po wyjęciu z pudełka czekać dodatkowo na jakąkolwiek aktualizacje do aktualnej wersji oprogramowania. Nie ma to pewnie znaczenia dla zwykłego użytkownika, ale dla osób, które „jarają się” takimi smaczkami nie będzie to łatwe do przełknięcia. Na jedenastkę nałożona jest nakładka MIUI 13. To świetny, dopracowany i ładny interfejs chyba tylko z jedną wadą – dosyć często wyświetla reklamy – to dziwne, bo przecież nie otrzymujemy na telefon dodatkowego rabatu w zamian na prawo do wyświetlania nam reklam. Ustawień, usług, dodatkowych gadżetów w MIUI 13 jest multum i jest to bardzo ciekawy system gotowy do znaczniej personalizacji i konfiguracji po zakupie. Mi najbardziej przypadły do gustu świetlne notyfikacje na krawędziach ekranu i pasek skrótów.

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4-

    Jeśli chodzi o aparaty fotograficzne to niestety Note 11 Pro nie może poszczycić się niczym specjalnym. Laicy otrzymują informację, że z tyłu mamy aż 4 matryce, co brzmi bardzo dumnie. Niestety tylko jedna z nich do czegoś się nadaje. Mówimy o głównym aparacie 108 MP bez OIS z obiektywem o jasności F1.9. Ta matryca ma wielkość 1/1.52”. Standardowo aparat łączy 9 pikseli w jeden (0,7μm - 2,1μm 9-w-1 binning). Aparat robi przy dobrym oświetleniu bardzo udane klatki. Dobrze działa także podwójne cyfrowe powiększenie (jest przydatne). Gdy jest ciemniej jest już znacznie gorzej – szumy są bardzo widoczne, ale głównie wtedy, gdy zaczniemy nasze zdjęcia oglądać na dużym monitorze. Trochę szkoda, że nie pokuszono się o zastosowanie może mniejszej matrycy, ale ze stabilizacją optyczną wspomaganą przez cyfrową. Sporą niespodzianką jest to, że telefon za 1500 zł nie ma nagrywania w jakości 4K. Wideo FULL HD jest bardzo stabilne i przyjemnie się je ogląda, ale na pewno brakuje tej szczegółowości, którą osiąga się dopiero w 4K. Pozostałe 3 matryce to 8 MP + 2 MP + 2 MP. Ta ostatnia odpowiada tylko za głębię. Najbardziej przydatny jest ultraszeroki kąt, ale jego jakość zadowoli tylko mniej wymagających mobilnych fotografów. Producenci powinni wyhamować wyścig za ilością matryc i ponownie przyzwyczaić klientów do jednego, maksymalnie dwóch aparatów, ale w dobrej, sprawdzonej jakości. 3 kamery powinny trafiać już wyłącznie do drogich flagowców, a nie na średnią półkę.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5

    Działanie baterii w smartfonie powoli przestaje być kluczowe podczas porównywania poszczególnych modeli, bo po prostu większość smartfonów działa wystarczająco długo. Nie dotyczy to tylko najmniejszych smartfonów z niewielkimi bateriami. Note 11 Pro bez problemu działa dobę lub nawet dwie przy znacznym obciążeniu. Gdy korzystamy z niego mniej to czas ten dodatkowo się wydłuża. Telefon nie obsługuje 5G, co również dobrze wpływa na długość działania. Dodatkowo w komplecie mamy bardzo mocną ładowarkę 67W, a to pozwala doładować nasz smartfon w kilka – kilkanaście minut, gdy nie zależy nam na doładowaniu go do 100%. Sama bateria ma pojemność 5000 mAh.

    Nasza finalna ocena

    Klienci, którzy będą chcieli kupić smartfon Redmi Note serii 11 w sklepie się zdziwią. Sprzedawca zaproponuje im model Note 11, Note 11S, Note 11 Pro (to ten nasz), Note 11 Pro 5G i za chwilę także 11 Pro+ 5G. Jest to trochę zabawne, bo to oczywiście tylko jedna seria z oferty Xiaomi. A przecież można też kupić tańszą serię Note 10 z zeszłego roku. W wyborze pomoże już chyba tylko rzut monetą lub wielogodzinne porównywanie różnic pomiędzy tymi telefonami. Nasz Redmi Note 11 Pro ma cztery główne zalety: świetnie wygląda, ma aparat 108MP, ekran 120Hz FHD+ AMOLED DotDisplay oraz ładowanie 67W. Z wad można wymienić niezbyt wysoką, choć wystarczającą moc procesora, brak normy IP, brak 5G i słabą jakość zdjęć z aparatów poza głównym. Redmi Note 11 Pro to prawdziwy średniak – przy jego zakupie musimy być gotowi na kompromisy lub tez po prostu powinniśmy dopłacić kolejne 500 zł i zdecydować się, na któryś z bardzo mocnych smartfonów z segmentu za około 2K PLN.

    Uwielbiamy: ekran i design

    Nie lubimy: zestawu aparatów

    Dla kogo jest Redmi Note 11 Pro:

    • Wielbiciele bardzo ładnych smartfonów
    • Dla osób, dla których bardzo ważny jest świetny ekran
    • Dla osób, dla których bardzo ważna jest dobra bateria i szybkie jej ładowanie
    • Dla niezbyt oszczędnych

    Dla kogo nie jest Redmi Note 11 Pro:

    • Dla fanów 5G
    • Dla fanów mobilnej fotografii
    • Dla fanów najnowszego Androida
    • Raczej nie dla graczy

    Alternatywy dla Redmi Note 11 Pro:

  • Xiaomi 12 Pro - nasze pierwsze wrażenia

    Klasa urządzenia S (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Xiaomi 12 Pro to najwyższy model smartfonu oferowany przez Xiaomi w 2022 roku – ultra nie została na razie zapowiedziana i nie wiadomo czy się pojawi. Xiaomi 12 Pro to odpowiednik ubiegłorocznego Mi 11. Jest jeszcze drugi mniejszy model - Xiaomi 12, który oprócz mniejszych rozmiarów i niższej ceny ma także częściowo okrojony zestaw aparatów, mniejszą baterię i ekran FHD+ zamiast QHD+. Wersja Pro, na której się skupiam, ma topową specyfikację i muszę przyznać, że zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie pod wieloma względami. Xiaomi znacznie poprawiło wiele elementów względem ubiegłorocznych modeli. Niestety Xiaomi 12 Pro będzie od Mi 11 droższy i to znacząco. Nie znamy jeszcze polskich cen, ale ceny w euro sugerują nawet tysiąc złotych różnicy. Sprawdźmy zatem czy zmiany są na tyle duże, aby podniesienie ceny uzasadnić.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Xiaomi 12 Pro

    Zalety Xiaomi 12 Pro:

    • Najwyższa jakość wykonania obudowy, design ze smaczkami
    • Wysokiej jakości głośniki stereo
    • Skuteczny i szybki czytnik linii papilarnych pod ekranem
    • Ekran LTPO AMOLED 120 HZ QHD+ o najwyższych parametrach, z rewelacyjną jakością obrazu
    • Topowy procesor Snapdragona 8 Gen 1 oraz 12 GB RAM
    • Android 12 z nakładką MIUI 13 – dopracowany wygląd systemu
    • Rewelacyjna jakość zdjęć w dzień i w nocy z głównego aparatu
    • Bardzo dobra jakość stabilizowanego wideo 4K i 8K
    • Ładowanie 120 W ładowarką dołączoną w zestawie – w 18 minut do pełna według producenta
    • 50W ładowanie bezprzewodowe i 10W ładowanie zwrotne

    Wady Xiaomi 12 Pro:

    • Brak normy uszczelnienia obudowy
    • Szersze ramki ekranu niż w Samsungu, do tego nie są symetryczne
    • Brak wsparcia dla karty pamięci
    • Teleobiektyw z powiększeniem x2 to niewiele, do tego bez stabilizacji optycznej
    • Brak fotografii makro, choćby za pomocą szerokokątnego aparatu, który nie ma AF
    • Bateria ma 4600 mAh – mogłaby być pojemniejsza

    Jak oceniamy design? – ocena 5+

    Wizualnie Xiaomi 12 Pro bardzo przypadł mi do gustu. Podoba mi się zdecydowanie bardziej niż Mi 11 w dniu swojej premiery. Każdy element wydaje się bardziej dopracowany i wyrafinowany – poczynając od kształtów otworów na głośniki stereo, przez kolor, na wsypie aparatów kończąc. Elementy obudowy są świetnie dopasowane. Idealnie w mój gust trafiło połączenie matowej, szklanej obudowy z ciemnym, choć nie całkiem czarnym kolorem, który zmienia się zależnie od kąta padania światła. Kolor przechodzi od ciemnoszarego, przez grafitowy aż do srebrnego. Praktycznie nie widać na nim śladów dotyku. Wygląda po prostu rewelacyjnie.

    Czytnik linii papilarnych schowany pod ekranem sprawił na mnie dobre wrażenie i nie odnotowałem żadnych problemów przy pierwszym kontakcie. Zwróciła moją uwagę także bardzo dopracowana haptyka. Prawie każdy element interfejsu po aktywacji potwierdza polecenie fizyczną informacją zwrotną. Na dodatek wibracje są zróżnicowane i mają sporo drobnych smaczków. Głośniki mają dwa pełnoprawne i niezależne od siebie kanały stereo, które oferują pełne i zrównoważone brzmienie. Świetnie sprawdziły się zarówno w muzyce, filmie jak i słuchaniu audycji.

    Jedyne zastrzeżenie dotyczące Xiaomi 12 Pro to brak oficjalnej normy uszczelnienia obudowy. Większość chińskich telefonów jej nie ma. Trochę szkoda, bo poza tym nie ma się do czego przyczepić

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 6-

    Ekran Xiaomi 12 Pro to najwyższa półka – rozdzielczość  QHD+ 3200 x 1440 pikseli, co przy przekątnej 6,73 cala oferuje bardzo wysoką gęstość pikseli wynoszącą 521 PPI. Panel jest wykonany w technologii LTPO AMOLED i pozwala dostosować odświeżanie do rodzaju wyświetlanej treści, maksymalnie osiągając 120 Hz. Ekran osiąga 1000 nitów stałej jasności, a maksymalny chwilowy wynik dochodzi do 1500 nitów. Panel jest przykryty szkłem Gorilla Glass Victus.

    Jest to ekran z najwyższej półki. Jasność i kolory nie zmieniają się w ogóle podczas przechylania i patrzenia na ekran pod kątem. Obraz jest super ostry, bardzo jasny i po prostu cieszy oczy. To zdecydowanie wyświetlacz godny flagowca. Jedyne miejsce w którym Xiaomi 12 Pro ustępuje Samsungowi z jego najnowszymi smartfonami S22 to w szerokości ramek, które dodatkowo nie są symetryczne tak jak w SamsunguSamsungowi udało się też osiągnąć wyższą maksymalną jasność, ale przy tak wysokich wartościach to są już trudne do zauważenia niuanse.

    Specyfikacja i system operacyjny – brak oceny do czasu recenzji

    Specyfikacja we flagowcu może być tylko topowa. Mamy więc Snapdragona 8 Gen 1 taktowanego zegarami 1 x 3,00 GHz + 3 x 2,50 GHz + 4 x 1,80 GHz. Procesor wspomaga 12 GB RAM i 256 GB na system i pliki. Flagowce odchodzą od wspierana kart pamięci i tak jest też w tym wypadku.

    Na tym etapie nie można jeszcze publikować wyników benchmarków, ale sądzę, że można powiedzieć, że nie ma rozczarowania. Wydajność Snapdragona 8 Gen 1 znamy też z innych smartfonów. Xiaomi 12 Pro działa bardzo płynnie i przyjemnie.

    Xiaomi 12 Pro działa pod kontrolą Androida 12 z nakładką MIUI 13.0.10. Zabezpieczenia telefonu pochodzą z dnia 1 stycznia 2022. Jak wspominałem przy okazji recenzji innych telefonów Xiaomi, podoba mi się droga jaką przebyła nakładka MIUI, od bogatej w funkcje, ale dość siermiężnej do jednej z najbardziej estetycznych na rynku. Podobnie jak haptyka, animacje i różne detale są dopracowane.

    W funkcjach specjalnych systemu znajdziemy panel boczny, pływające okna, drugą przestrzeń, tryb lite oraz pomiar tętna za pomocą skanera linii papilarnych – tutaj wynik zgadzał się z moim zegarkiem. Aplikacja panel sterowania ułatwia optymalizowanie działania telefonu – monitoruje bezpieczeństwo systemu, usuwa śmieciowe pliki, ułatwia zarządzanie funkcjami systemowymi.

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – brak oceny do czasu recenzji

    Xiaomi 12 Pro oferuje następujące aparaty:

    • 50 MP, f/1.9, 24mm, Dual Pixel PDAF, OIS – główny aparat
    • 50 MP, f/1.9, 48mm, PDAF, aparat z teleobiektywem, 2x powiększenie optyczne
    • 50 MP, f/2.2, 115 ˚ - aparat ultraszerokokątny
    • 32 MP, f/2.5, 26mm – aparat do selfie

    Jak widać po specyfikacji, zestaw aparatów Xiaomi 12 Pro jest kompletny, ale nie próbuje konkurować bezpośrednio ze stricte fotograficznymi smartfonami takimi jak S22 Ultra czy Mi 11 Ultra. Do tego celu potrzebowałby większego powiększenia teleobiektywu niż x2 oraz autofocus w aparacie szerokokątnym z funkcją makro. Takie elementy prawdopodobnie zostały zachowane dla wersji Ultra, która jak wspomniałem na wstępie nie została jeszcze potwierdzona. W porównaniu do ubiegłorocznego Xiaomi Mi 11 znajdziemy w Xiaomi 12 Pro teleobiektyw, którego tam zabrakło, oraz wyższej rozdzielczości aparat szerokokątny. Nie ma za to całkiem udanego aparatu makro, który w Mi 11 wyróżniał się na tle rynku mobilnego.

    Dziwnym dla mnie zabiegiem jest umieszczenie ikon trybów pracy aparatu, które nie są zainstalowane - gdy je wybierzemy po raz pierwszy trzeba poczekać aż się pobiorą. Oszczędność miejsca jest minimalna, a zaskoczenie przy pierwszym użyciu nie robi dobrego wrażenia.

    Muszę przyznać, że jakość zdjęć z Xiaomi 12 Pro pozytywnie mnie zaskoczyła. Pierwsze odczucie jest takie, że udało się osiągnąć poziom najbardziej udanych foto smartfonów na rynku, zwłaszcza dla głównego aparatu. Aparat poradził sobie z bardzo kontrastowym oświetleniem i fotografowaniem pod światło, ma bardzo dobrą rozpiętość tonalną, naturalne i czyste kolory. Nie brakuje szczegółowości, nie zaobserwowałem aberracji chromatycznej czy rozmycia na krawędziach kadru. Największe wrażenie zrobiły na mnie zdjęcia nocne. Xiaomi 12 Pro poradził sobie w nawet najciemniejszych, najtrudniejszych warunkach. W tym scenariuszu widać wyraźną przewagę głównego aparatu nad dwoma pozostałymi, które już aż tak udane nie są, wciąż jednak trzymają sensowny poziom. Potwierdza się zatem, że nie jakość zdjęć jest potencjalnym problemem, a wyposażenie. Teleobiektyw z x2 powiększeniem to podstawowe minimum. Zrobiłoby dużą różnicę gdyby teleobiektyw miał chociaż x3 powiększenie i stabilizację optyczną, jak choćby w Samsungu S21 FE, nawet kosztem niższej rozdzielczości matrycy. A tak teleobiektyw w ograniczonym stopniu rozszerza możliwości podstawowego aparatu.

    Xiaomi 12 Pro nagrywa wideo w 8K, pozwala również przełączać się pomiędzy obiektywami podczas nagrywania wideo w 4K. Ma dodatkowe tryby super skutecznej stabilizacji, ale jest ona zarezerwowana dla rozdzielczości 1080p. Podobnie jak zdjęcia, jakość wideo jest na bardzo dobrym poziomie. Nagrania są szczegółowe, nie mają problemów z ustawieniem czy pływaniem ostrości i przede wszystkim mają skuteczną stabilizację.

    Xiaomi pochwaliło się podczas premiery nową funkcją śledzenia ostrości ruchomych obiektów, o której uruchomienie pyta też aplikacja aparatu. Miałem zbyt mało czasu aby wyrobić sobie ostateczne zdanie o jej działaniu, ale mojego psa Xiaomi 12 Pro wykrywał bez problemu i otaczał ramką ostrości, nawet podczas fotografowania w nocy z większej odległości. Wygląda to obiecująco.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – brak oceny do czasu recenzji

    Xiaomi 12 Pro ma baterię o pojemności 4600 mAh. To przeciętna wartość, wielu konkurentów oferuje 5000 mAh. To czego jednak nie ma konkurencją to super szybkie ładowanie 120 W ładowarką, która znajduje się w zestawie z telefonem. To jeden z elementów, który nieustannie zawstydza dwóch największych producentów, czyli Apple i SamsungaXiaomi 12 Pro Wspiera także ładowanie bezprzewodowe o mocy 50W i ładowanie zwrotne o mocy 10W. Patrząc na dane producenta, to Xiaomi 12 Pro naładuje się szybciej bezprzewodowo niż Samsung najmocniejszą ładowarką, którą trzeba i tak kupić osobno. Xiaomi obiecuje ładowanie od zera do pełna w 18 minut, ale nie miałem jeszcze okazji tego sprawdzić.

    Udało się natomiast sprawdzić czas strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę, rozdzielczością ekranu ustawioną na maksymalne QHD+, oraz odświeżaniem regulowanym automatycznie. Po 7 godzinach i 40 minutach telefon rozładował się do 47%. Oznacza to niecałe 15 godzin ciągłego odtwarzania wideo. To niezły wynik, ale do czołówki mu raczej daleko.

    Nasza wstępna ocena

    Pod wieloma względami Xiaomi 12 Pro jest bezkompromisowy i może konkurować z najlepszymi. Dotyczy to designu, wyświetlacza, nakładki systemowej i najszybszego dostępnego procesora. Są też aspekty w których Xiaomi 12 Pro jest lepszy od nawet najlepszej konkurencji. Na pewno dotyczy to ładowania 120 W i 50W ładowania zwrotnego oraz wyjątkowo dopracowanej haptyki. O tym czy warto wybrać telefon z najwyższej półki coraz częściej decyduje jakość i wszechstronność aparatów. Xiaomi 12 Pro broni się bardzo skutecznie jeśli chodzi o jakość zdjęć w dzień i w nocy, ma jednak pewne niedostatki jeśli chodzi o wyposażenie, jak choćby brak funkcji zdjęć makro, która była w Mi 11 oraz symboliczne powiększenie teleobiektywu. Możliwe, że część tych funkcji została z premedytacją pominięta na rzecz przyszłego modelu Xiaomi 12 Ultra, ale to czysta spekulacja, bo nie został on jeszcze zapowiedziany. Ostatecznego werdyktu bez znajomości polskiej ceny, dłuższych testów baterii, benchmarków, czy setek zrobionych zdjęć być nie może. Na pewno Xiaomi 12 Pro zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie.

    Widać też jednoznacznie, że Xiaomi całkowicie przestało konkurować swoją główną serią flagowców z najtańszymi smartfonami mającymi najmocniejsze procesory – jak było na początku istnienia serii. Do tego celu rozwijają linię POCO oraz serię Mi 11i czy 12X. Wszystko wskazuje na to, że Xiaomi 12 Pro będzie w tym roku znacznie droższy od Mi 11. Moim zdaniem nowy model zapowiada się na bardziej dopracowany od poprzednika i bardziej kompletny. Daje to uzasadnienie dla podniesienia ceny. Pozostaje pytanie czy bez normy uszczelnienia obudowy klienci wybiorą telefon Xiaomi zamiast Samsunga S22 z dłuższym wsparciem dla aktualizacji oprogramowania? Musimy jeszcze poczekać, aby się o tym przekonać.

    Uwielbiamy: topowy wyświetlacz

    Nie lubimy: brak normy uszczelnienia obudowy

    Dla kogo jest Xiaomi 12 Pro:

    • Dla poszukujących najlepszego ekranu
    • Dla ceniących dopracowaną obudowę i najlepsze na rynku wibracje
    • Dla szukających absolutnie najszybszego ładowania 120 W

    Dla kogo nie jest Xiaomi 12 Pro:

    • Nie dla osób szukających uszczelnionej obudowy
    • Nie dla szukających najpojemniejszej baterii
    • Nie dla osób które nie są skłonne zapłacić więcej niż za zeszłorocznego Xiaomi Mi 11

    Alternatywy dla Xiaomi 12 Pro:

    •  
  • Xiaomi 12 Pro w naszych rękach - wideo

    Na filmie rozpakowaliśmy i sprawdziliśmy, jak działa najnowszy smartfon Xiaomi 12 Pro.

    Więcej informacji na temat smartfonu można przeczytać tutaj.