Testy smartfonów:

  • Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Smartfony szturmem wyparły klasyczne aparaty fotograficzne z rynku. Wygrała wygoda i łatwość użycia telefonu. Fotografowanie klasycznym aparatem jest spychane coraz bardziej w kierunku wąskiej grupy zawodowców. Ile tak naprawdę różni aparat fotograficzny i smartfon? Najlepiej w tym celu porównać dwa sprzęty tego samego producenta. Nie ma tutaj lepszego kandydata niż Sony, który jest ceniony zarówno za swoje aparaty, którymi podbił rynek bezlusterkowców, jak i smartfony Xperia. Japoński producent sam deklaruje, że przenosi technologie opracowane na potrzeby aparatów, takie jak ustawianie ostrości na oko i jego śledzenie, do swoich smartfonów. Oto nasze porównanie pełnoklatkowego bezlusterkowca z najnowszym flagowcem.

    Specyfikacja i podobieństwa

    Sony Xperia 1 IV to najnowszy model z flagowej linii Xperia 1, który dopiero trafił do testów. Ma najmocniejszy dostępny procesor Snapdragon 8 Gen 1, 12/256 GB i bezkompromisowy ekran OLED, który ma zawrotną jak na ten rozmiar rozdzielczość 4K 3840 x 1644 pikseli, z odświeżaniem 120 Hz. Najważniejszy jest jednak zestaw aparatów:

    • 12 MP, f/1.7, 24mm, Dual Pixel PDAF, OIS – główny aparat
    • 12 MP, f/2.3, 85mm, f/2.8, 125mm, Dual Pixel PDAF - teleobiektyw z płynną zmianą powiększenia w zakresie 3.5x-5.2x
    • 12 MP, f/2.2, 124˚, 16mm, Dual Pixel PDAF – ultra szerokokątny aparat

    Do porównania wykorzystywałem aparat Sony Alpha 7C, który miał premierę w 2020 roku. Jest wyposażony w 24 megapikselową matrycę pełnoklatkową i jednocześnie jest jednym z najmniejszych aparatów pełnoklatkowych z wymienna optyką na rynku. Dla osób trochę zorientowanych w rynku foto dodam, że model A7C jest czymś pomiędzy najpopularniejszym modelem pełnoklatkowym Sony A7 III z 2018 roku, z którym dzieli matrycę, a późniejszym Sony A7S III, z którym ma wspólne niektóre usprawnienia autofokusa w trybie wideo.

    Do porównania użyłem obiektywu Sigma 24-70mm f/2.8 DG DN. Uzasadnienia dla takiej decyzji mam dwa. Po pierwsze jego najkrótsza ogniskowa 24 mm pokrywa się z ekwiwalentem ogniskowej głównego aparatu Sony Xperia 1 IV, a najdłuższa ogniskowa 70 mm zbliża się do teleobiektywu w smartfonie, który ma ekwiwalent 85 mm. Po drugie, jest to obiektyw uniwersalny, z popularnym zakresem ogniskowym w postaci zoomu optycznego, a więc bardziej adekwatny do zestawienia z uniwersalnym smartfonem, niż wyspecjalizowany obiektyw stałoogniskowy, np. portretowy.

    Dysproporcje

    Należy sobie jednak powiedzieć wprost, że dysproporcja cenowa i wagowa tego porównania jest duża. Aparat Sony A7C służący tylko do robienia zdjęć, z tym obiektywem Sigmy w zestawie kosztuje ponad dwa razy więcej od smartfonu Sony Xperia 1 IV. Do tego dochodzi komputer i oprogramowanie konieczne do obróbki zdjęć, które tylko tę różnicę cenową pogłębiają. Nie mówiąc o czasie koniecznym zarówno do zapoznania się z oprogramowaniem, jak i każdorazowej obróbki zdjęć po ich zrobieniu.

    Mimo, że Sony A7C to jeden z najmniejszych aparatów pełnoklatkowych, to wraz z dość ciężkim obiektywem Sigmy waży w sumie 1410 gramów, jest więc prawie 8 razy cięższy od ważącego 185 gramów smartfonu Sony Xperia 1 IV.

    Tu widać jak na dłoni powody, dla których coraz więcej osób fotografuje wyłącznie smartfonami, a aparat albo nigdy nie był na liście zakupów, albo coraz częściej kurzy się na półce. Sprawdźmy jednak czy wraz z większymi wydatkami, czasem i poświeceniem idzie zauważalna popraw jakości w przypadku aparatu.

    Zdjęcia w ciągu dnia na 24 mm i z głównego aparatu Xperia 1 IV

    Zacznijmy od sytuacji w której efekty mają największa szansę być wyrównane, a samo zdjęcie jest z kategorii najczęściej wykonywanych w codziennych sytuacjach. Na zdjęciu czerwonego skutera w przypadku aparatu widać bardziej rozmyte tło, ale różnica nie jest dramatyczna – raczej subtelna. Różni się odcień koloru czerwonego i w mojej subiektywnej ocenie kolorystyka aparatu podoba mi się bardziej. Aparat pozwoli wydobyć także więcej informacji z cieni i świateł, ma więc szerszą rozpiętość tonalną. Wszystkiego można było się spodziewać, ale w mojej ocenie różnica nie jest na tyle duża, aby zachęciła mnie do zabraniu ciężkiego aparatu z domu, zwłaszcza, że temat zdjęcia jest banalny.

    Sony Xperia 1 IV

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Sony Alpha 7C

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Gdy w tych samych warunkach co na zdjęciu ze skuterem zbliżymy się do obiektu, to różnice w rozmyciu tlą zaczynają być już wyraźnie widoczne na korzyść aparatu. Rozmycie tła na zdjęciu zależy od trzech czynników:

    1. Długości ogniskowej – im dłuższa tym większe rozmycie tła
    2. Odległości od fotografowanego obiektu – im bliżej tym większe rozmycie tła
    3. Przysłony – im mniejsza wartość przysłony, a obiektyw jaśniejszy tym większe rozmycie tła

    Przysłony w smartfonie nie da się regulować, ale dla głównego aparatu w Sony Xperia 1 IV wynosi ona F/1.7, a więc jest jaśniejsza od F/2.8 jaki oferuje obiektyw Sigma. To różnica 1,5 EV, całkiem spora na korzyść smartfonu. Jednak różnica w ogniskowej jest dużo większa. Podczas gdy obiektyw podpięty do aparatu ma faktyczne 24 mm ogniskowej, to smartfon w rzeczywistości ma zaledwie 5,11 mm ogniskowej, a 24 mm są jedyni ekwiwalentem dla takiego samego kąta widzenia, po uwzględnianiu innego rozmiaru matrycy. Oznacza to, że ogniskowa aparatu dla takiego samego kadru jest x4,6 dłuższa. Stąd różnica w rozmyciu tła. I dla tego efektu mógłbym się już pokusić o noszenie aparatu ze sobą, zwłaszcza jakbym planował robienie zdjęć z wyprzedzeniem.

    Różnice można łatwo jeszcze zwiększyć na korzyć aparatu, sięgając po jeszcze dłuższe ogniskowe o większej jasności, np. obiektyw portretowy 85/1.8, który oboma parametrami będzie daleko poza zasięgiem smartfonów.

    Sony Xperia 1 IV

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Sony Alpha 7C

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Zdjęcia wnętrz na 24 mm i z głównego aparatu Xperia 1 IV

    Zdjęcia wnętrz zwykle mają mniej światła, a więc wymagają wyższej czułości, lub lepszej stabilizacji przy dłuższych czasach naświetlania. Jeśli w kadrze są okna, to wymagają również ekstremalnej rozpiętości tonalnej.

    W przypadku zdjęcia z oknem widać, że aparat poradził sobie lepiej z zachowaniem detali światłach i to jest jego główna przewaga. Za to zdjęcie z kanapą moim zdaniem jest znacznie bardziej zbliżone pomiędzy aparatem i smartfonem. Tutaj przewaga polegająca na tym, że smartfon mamy zawsze przy sobie i taki kadr nas nie ominie jest dalece istotniejsza, niż delikatnie większe rozmycie tła w aparacie, które w tym wypadku w ogóle nie musi być pożądane.

    Przy okazji widać na tych kadrach, że kąt widzenia obiektywu Sigma na 24 mm jest delikatnie szerszy niż ekwiwalent 24 mm w smartfonie. Proporcje zdjęć są inne i po części stąd bierze się różnica. Jednak nie jest niespotykane, że dwa obiektywy o nominalnie tej samej ogniskowej założone na ten sam aparat dają delikatnie różny kąt widzenia.

    Sony Xperia 1 IV

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Sony Alpha 7C

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Sony Xperia 1 IV

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Sony Alpha 7C

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Zdjęcia na ogniskowej 70 mm w aparacie i 85 mm w Xperia 1 IV

    W tym zestawieniu chciałem porównać zdjęcia na najdłużej dostępnej dla aparatu Sony A7C ogniskowej, z tym co oferuje smartfon. Przewaga Sony Xperia 1 IV polega na większym powiększeniu, które zaczyna się od ekwiwalentu 85 mm (faktyczna ogniskowa 10,22 mm) i w sposób płynny dochodzi do ekwiwalentu 125 mm.

    Tutaj widać wyraźnie jaką przewagę daje ważący prawie kilogram zoom Sigmy nad pierwszym zmiennoogniskowym obiektywem w smartfonie Sony Xperia 1 IV, który musiał zmieścić się w obudowie o grubości 8 mm. Spadek ostrości i szczegółowości zdjęcia z Xperii jest widoczny również w porównaniu ze zdjęciami z głównego aparatu. Na powiększeniu 100% widać o wiele więcej detali na zdjęciu z aparatu, nawet pomimo mniejszego powiększenia. Wciąż różnica w rozmiarze i wadze jest tak duża, że dla pierwszego lepszego zdjęcia trudno sięgać po aparat.

    Sony Xperia 1 IV

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Sony Alpha 7C

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Zdjęcia nocne na 24 mm i z głównego aparatu Xperia 1 IV

    Zdjęcia w słabym oświetleniu to przez niemal dwie dekady była pięta achillesowa małych matryc. To był sztandarowy scenariusz w którym aparat z dużą matrycą, szczególnie pełnoklatkową, deklasował zdjęcia ze smartfonów, czy aparatów kompaktowych z małą matryca. W pewnym momencie tzw. „computational photography”, a więc połączenie mocy obliczeniowej nowych procesorów, z algorytmami odszumiającymi i łączącymi wiele klatek w jedno zdjęcie pozwoliły pokonać to największe ograniczenie w mobilnej fotografii.

    Mimo, że Sony w swoich smartfonach Xperia naśladuje sposób działania klasycznych aparatów i nie nazwałbym telefonów Xperia najbardziej zaawansowanymi pod kątem fotografii obliczeniowej, to efekty i tak są zaskakująco dobre i bliskie temu co oferuje znacznie droższy aparat z ogromną matrycą. Gdyby nie obróbka uwzględniająca odszumianie w oprogramowaniu na komputerze, to nawet pod względem ilości szumów wygrałby telefon ze swoimi plikami od razu gotowymi do użycia.

    Co prawda aparat zachował pewne przewagi widoczne w poprzednich zestawieniach, jak kolorystyka i rozpiętość tonalna, to różnica pomiędzy smartfonem a dobrym aparatem jest naprawdę niewielka w historycznie najtrudniejszym dla smartfonów obszarze.

    Sony Xperia 1 IV

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Sony Alpha 7C

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Sony Xperia 1 IV

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Sony Alpha 7C

    Wielkie starcie - aparat SONY ALPHA 7C kontra XPERIA 1 IV

    Podsumowanie

    Powiem szczerze, że sam jestem trochę zaskoczony efektami tego porównania. Było dla mnie oczywistym, że zdjęcia z aparatu okażą się lepsze. A jednak spodziewałem się, że różnice będą większe i wystąpią w większej liczbie scenariuszy. Mimo, że w każdym zdjęciu z aparatu Sony Alpha 7C mogę znaleźć liczne przewagi nad zdjęciem ze smartfonu Sony Xperia 1 IV, to wydają się one nieadekwatne do nakładów czasu wysiłku, oraz kosztów w większości zwykłych, codziennych zdjęć.

     Teraz dominacja smartfonów na rynku foto jest dla mnie bardziej zrozumiała i wydaje się jeszcze bardziej nieunikniona. Zwłaszcza gdy mówimy zdjęciach wykonywanych najczęściej, dokumentujących wydarzenia z naszego życia. Są też zalety smartfonu Sony Xperia 1 IV które nie zostały wzięte pod uwagę, jak aparat ultra szerokokątny, czy nagrywanie wideo 4K w 120 klatkach wszystkimi trzema aparatami, czego mój obiektyw ani aparat A7C nie oferują. Wówczas przewaga telefonu staje się jeszcze większa.

    Są jednak obszary w których aparat pozostaje niepokonany z dużym zapasem i na razie nic nie wskazuje, aby miało się to zmienić. Najważniejszym obszarem jest rozmycie tła określane jako bokeh. Jest nie tylko większe, ale każdy z obiektywów oferuje tutaj swój indywidualny, rozpoznawalny charakter. Krótsze ogniskowe smartfonów nie mogą zaoferować tego samego stopnia rozmycia, a symulacja w trybie portretowym jest jedynie namiastką efektu osiąganego za sprawą optyki. Dla tego do zdjęć portretowych, produktowych, aparat pozostaje poza konkurencją. Nie są to jednak zdjęcia wykonywane najczęściej przez zwykłych użytkowników.

    Szczegółowość na powiększeniach też za każdym razem w przypadku aparatu była o wiele lepsza, a na rynku są aparaty o znacznie wyższej rozdzielczości niż 24 mpx w Sony Alpha 7C – choćby 61 mpx w Sony a7R IV. Nie ma to jednak dużego znaczenia, gdy publikujemy zdjęcia na Instagramie i Facebooku, albo oglądamy na ekranie smartfonu czy tabletu.

    Chociaż doceniam wygodę jaką dają „gotowce” ze smartfonu, które są od razu gotowe do publikacji, to cenię też elastyczność jaką daje postprodukcja i nie odbieram jej jako dodatkowego ciężaru i przykrego obowiązku. Ale i to nie jest dla każdego. Dlatego choć sam nie rezygnuję z aparatu, to rozumiem użytkowników decydujących się na sam telefon, a Sony Xperia 1 IV jest do tego celu dobrym kandydatem, jak pokazały powyższe przykłady.

    Na koniec pozostaje pytanie, czy aparaty zaadaptują kiedyś w pełni zdobycze fotografii obliczeniowej ze smartfonów i jak wówczas będzie wyglądał rynek fotografii? Jaką rozpiętość tonalną i szumy zaoferuje matryca pełnoklatkowa w połączeniu z najlepszym trybem nocnym ze smartfonów?

  • Sony LinkBuds S

    Sony LinkBuds S – test

    Sony LinkBuds S to słuchawki dokanałowe typu true wireless dla wymagających użytkowników. Cena 899 zł sprawia, że nie jest to propozycja dla każdego kto szuka bezprzewodowych słuchawek TWS – prostsze modele można kupić za jedną trzeciej tej kwoty. Miłośnicy dobrych słuchawek i słuchania muzyki twierdzą jednak, że życie jest zbyt krótkie, aby nie korzystać z najlepszych rozwiązań i się nimi nie cieszyć. Nie ma wątpliwości, że to właśnie do takiej grupy adresowane są słuchawki Sony LinkBuds S i są w stanie sprostać tym wymaganiom. Jednak w tej półce cenowej istotne są wszystkie niuanse, dlatego warto zapoznać się z treścią poniższej recenzji. Są pewne elementy, które trzeba będzie zaakceptować, jak brak ładowania bezprzewodowego.

    Główne wady i zalety Sony LinkBuds S

    Zalety Sony LinkBuds S:

    • Małe, poręczne etui
    • Fenomenalna wygoda noszenia
    • Bardzo dobre brzmienie, dające radość ze słuchania
    • Bezkonkurencyjna jakość redukcji szumu otoczenia, zwłaszcza w samolocie
    • Bogata możliwość interakcji z samymi słuchawkami za pomocą dotknięć
    • Rozbudowana w funkcje aplikacja
    • Aplikacja zapisuje statystyki użycia
    • Możliwość wygodnego korzystania z jednej słuchawki
    • Automatycznie przejście z trybu uważnego otoczenia do redukcji szumu po włożeniu drugiej słuchawki
    • Automatyczna pauza po wyjęciu słuchawek z uszu
    • Tryb dźwięku przestrzennego i tryb adaptacyjny

    Wady Sony LinkBuds S:

    • Matowy plastik etui z czasem może się wytrzeć od noszenia w kieszeni czy plecaku
    • Aktywacja trybu uważnego otoczenia przez przytrzymanie słuchawki trwa odrobinę za długo
    • W otoczeniu z dużymi zakłóceniami sporadycznie zdarza się, że jeden kanał na chwilę przerywa odtwarzanie
    • Brak ładowania bezprzewodowego, które jest szeroko rozpowszechnione u konkurencji
    • Niektóre bardziej złożone interakcje z powodu koniecznej precyzji nie zawsze są powtarzalne

    Sony LinkBuds S

    Jak oceniamy design? – ocena 5-

    Pod względem wygodny, niskiej wagi i łatwości przenoszenia pierwsze wrażenia okazały się bardzo trafione. Dla mnie Sony LinkBuds S to najwygodniejsze słuchawki dokanałowe z jakimi miałem styczności. Nawet po wielogodzinnym noszeniu uszy nie bolą, słuchawki nie wypadają, nie zaczepiają się o elementy ubioru. Komfort noszenia jest po prostu najlepszy. W zestawie znajdują się aż 4 rozmiary gumek, sądzę więc, że każdy znajdzie tu coś dla siebie – są nawet mniejsze niż standardowe małe końcówki. Dla mnie najlepsze okazały się te domyślnie założone na słuchawki.

    Samo opakowanie na słuchawki jest na tyle małe i poręczne, że bez problemu znajdzie się na nie miejsce w każdych spodniach, nawet tych obcisłych, każdym plecaku czy torebce. Wyjmowanie słuchawek z etui jest łatwe i wygodne, co nie jest wcale regułą. W niektórych modelach które testowałem było to kłopotliwe.

    Podoba mi się matowe wykończenie opakowania i słuchawek. Dla mnie jest atrakcyjniejsze niż połyskliwy plastik i lepiej ukrywa ślady dotyku czy inne niedoskonałości. Zauważyłem jednak, że matowy plastik na spodzie delikatnie się wytarł. Jeśli więc naprawdę intensywnie ze słuchawek korzystamy i ich etui nosimy zawsze przy sobie może to być pewien minus. Pod tym względem gładki plastik prawdopodobnie byłby bardziej trwały, choć mniej estetyczny.

    Sony LinkBuds S

    Słuchawki obsługujemy poprzez dotknięcia – inne funkcje są przypisane do prawej i lewej słuchawki, co zwiększa liczbę możliwych operacji. Można nie tylko zwiększyć i zmniejszyć głośność, włączyć tryb uważny, czy zmienić tryb redukcji hałasu, ale też przełączyć utwór na następny lub poprzedni. Nie każde słuchawki dokanałowe umożliwiają tyle interakcji bez sięgania do smartfonu i umieszczonych w aplikacji ustawień. To duży plus. Jednocześnie nauczenie się które dotknięcia której słuchawki jaką mają funkcję wymaga trochę uwagi.

    Bardziej skomplikowane interakcje jak cofanie utworu, które wymaga trzech dotknięć jedno po drugim nie zawsze uda się wykonać poprawnie. Czasem nie trafimy palcem gdzie trzeba, czasem włosy przysłonią panel dotykowy, albo zrobimy za długą przerwę pomiędzy dotknięciami. Pod tym względem fizyczne przyciski na dużych słuchawkach są bardziej intuicyjne i powtarzalne. Jednak super mały rozmiar niesie pewne ograniczenia pod względem interfejsu i sam nie mam pomysłu jak można by to rozwiązać lepiej. Sony rozwiązał to tak, że najważniejsze, najczęściej wykonywane czynności wymagają prostszych gestów i są powtarzalne praktycznie za każdym razem. Cofanie utworu jest dalej na liści priorytetów i moim zdaniem jest to konieczny i przemyślany kompromis.

    Sony LinkBuds S

    Brzmienie i redukcja szumu otoczenia – ocena 5+

    Uważam, że słuchawki Sony LinkBuds S grają bardzo dobrze, adekwatnie do względnie wysokiej ceny. Użyłem określenia „względnie wysokiej ceny” bo świat słuchawek audiofilskich rozciąga kwestie niuansów, brzmienia i ceny daleko poza to czego może spodziewać się zwykły użytkownik słuchawek i wchodzi w terytorium dziesiątków tysięcy złotych, nawet w przypadku słuchawek dokanałowych. Domyślnym bezkompromisowym rozwiązaniem dla brzmienia są słuchawki nauszne otwarte, nie izolujące w żaden sposób od otoczenia, a więc przeciwieństwo słuchawek dokanałowych, które chcą pogodzić brzmienie z wygodą użytkowania poza domem.

    Moim zdaniem Sony udało się to w przypadku Sony LinkBuds S na tyle dobrze, że cena staje się uzasadniona. Dźwięk Sony LinkBuds S jest bogaty, z pełnym, mięsistym basem, ale jednocześnie naturalny, szczegółowy i pozbawiony charakterystycznego dla basowych słuchawek zamulenia i spowolnienia. W razie potrzeby dostosowania do osobistych preferencji w aplikacji jest dostępny equalizer, ale ja nie miałem potrzeby z niego korzystać.

    Redukcja szumu miejskiego jest na bardzo wysokim poziomie – co najmniej o klasę wyższym niż większość słuchawek dokanałowych z redukcją szumu, których miałem okazję korzystać. Wyciszenie otoczenia jest bardzo zauważalne. A jednak pełny potencjał redukcji szumu słuchawki pokazują w samolocie. Podczas lotu do Berlina miałem okazję sprawdzić to zarówno klasycznym pasażerskim samolocie odrzutowym, jak i głośniejszym od niego samolocie wyposażonym w śmigła, który dodatkowo wpadał w wibracje przy określonych obrotach silników. W obu przypadkach w słuchawkach Sony LinkBuds S szum znikał niemalże do zera przy odtwarzaniu jakiejkolwiek muzyki, nawet cicho. To o tyle istotne, że szum samolotu jest zarówno bardziej uciążliwy podczas podróży niż inne rodzaje hałasu, jak i jego usuwanie jest w słuchawkach redukujących szum bardziej spektakularne, niż usunięcie dźwięku np. przejeżdżającego samochodu. Jeśli ktoś dużo podróżuje, a jednocześnie nie ma miejsca w bagażu na słuchawki nauszne, to Sony LinkBuds S sprawdzą się naprawdę rewelacyjnie. To jest jeden z tych elementów za który warto dopłacić – brzmienie i redukcja szumu.

    Moim jedynym zastrzeżeniem do działania Sony LinkBuds S, że w miejscach dużych zakłóceń zdarza się, że dźwięk z jednego kanału czasem cichnie na ułamek sekundy, jakby przerwane zostało połączenie Blueooth, co może być irytujące. Nie zdarzyło mi się to w domu ani w samolocie, ale sporadycznie przytrafia się na ulicy. Pierwsze słuchawki TWS miewały z tym duże problemy w przeszłości, ale w wielu współczesnych modelach mi się to już nie zdarzało. Tu występuje rzadko, ale jednak czasem się przytrafi.

    Jakość rozmów głosowych jest moim zdaniem bez zastrzeżeń, choć docelowo do rozmów telefonicznych zdecydowanie preferuję słuchawki z przewodnictwem kostnym – wolę słyszeć w sposób naturalny swój własny głos, gdy mówię, nie za pośrednictwem mikrofonów. Ma to jednak znaczenie tylko gdy prowadzę dłuższe rozmowy głosowe.

    Sony LinkBuds S

    Inteligentne funkcje słuchawek – ocena 4+

    Sony ma dedykowaną aplikację do obsługi swoich słuchawek, która jest naprawdę bogata w funkcje. Oprócz funkcji, których można oczekiwać, takich jak wyświetlanie stopnia naładowania baterii każdej ze słuchawek, oraz etui, przełączania trybu usuwania szumu i uważnego otoczenia, equalizera, przełączania priorytetu jakości i stabilności połączenia Bluetooth, funkcji poprawiających brzmienie, aktualizacji oprogramowania układowego, czy rozpisanych schematów dotyku i przypisanych do nich funkcji można znaleźć znacznie więcej.

    Jest tryb adaptacyjny, który uczy się miejsc w których przebywamy i w założeniu automatycznie przełącza ustawienia redukcji szumu i inne elementy aby się do tych miejsc dostosować bez udziału użytkownika. Może to oznaczać włączenie trybu uważnego otoczenia gdy jesteśmy w pracy lub w domu, a zwiększenie izolacji od otoczenia poza tymi miejscami. Jest dźwięk przestrzenny, kompatybilny z serwisem Tidal, który jest personalizowany na bazie naszego profilu, utworzonego na podstawie zdjęcia naszych uszu.

    Jest nawet log naszej aktywności. Aplikacja zlicza jak dużo korzystaliśmy ze słuchawek siedząc, chodząc, biegając czy jeżdżąc komunikacją, pokazuje sumaryczny czas słuchania. Na podstawie tych danych przyznaje odznaki niczym achievementy w grach.

    Szczerze mówiąc wszystkie te dodatki, choć zapewne mają swoich zwolenników, nie są mi w słuchawkach potrzebne. Ustawienia lubię przełączać samodzielnie i mieć nad nimi kontrolę. Jedynie niektóre statystyki użycia są dla mnie ciekawostką.

    Podoba mi się natomiast bardzo, że po włożeniu jednej słuchawki do ucha jest ona domyślnie w trybie uważnego otoczenia, co niweluje uczucie zatkanego ucha i pozwala używać komfortowo pojedynczej słuchawki w otoczeniu, które wymaga naszej uwagi. Natomiast włożenie drugiej słuchawki automatycznie przechodzi w tryb redukcji szumu otoczenia, co również jest zazwyczaj pożądane, gdy korzystamy z obu słuchawek.

    Przydatna jest również funkcja, która pozwala wyciszyć muzykę i włączyć dźwięk otoczenia gdy przytrzymamy lewą słuchawkę dotkniętą. Pozwala to odpowiedzieć gdy ktoś nas o coś pyta bez wyjmowania słuchawek z uszu, co jest bardziej skomplikowaną operacją. Przydaje się to często, przy kasie w sklepie i wielu innych sytuacjach. Tutaj mam uwagę, że aktywacja tego trybu trwa niecałe 3 sekundy, co czasem prowadzi do niezręcznej przerwy interakcji z innymi osobami. Byłoby lepiej gdyby tryb po dotknięciu aktywował się trochę szybciej. Gdy jednak jest aktywny można się komunikować bez przeszkód.

    Sony LinkBuds S  Sony LinkBuds S  Sony LinkBuds S  Sony LinkBuds S  Sony LinkBuds S

    Jak długo działa bateria? – ocena 4+

    Producent obiecuje 6 godzin działania samych słuchawek i dodatkowe 14 godzin po doładowaniu w etui. Podczas testu ani razu nie zdarzyło mi się rozładować słuchawki do zera, abym musiał przerwać słuchanie i naładować je w etui. Uważam więc, że pod tym względem oferują komfort w każdej sytuacji poza najdłuższymi lotami samolotem, gdzie konieczne będą przerwy na ładowanie.

    Podoba mi się, że etui ładujemy klasycznym kablem USB C, ale tej półce cenowej standardem u większości konkurencji, w tym Apple, Samsunga i LG jest ładowanie bezprzewodowe, którego Sony LinkBuds S nie obsługują i w tym przedziale cenowym trudno to obronić, można się z tym jedynie pogodzić.

    Sony LinkBuds S

    Nasza finalna ocena

    Sony LinkBuds S to słuchawki w podobnej półce cenowej co Apple AirPods Pro, a więc słuchawki dokanałowe, przeznaczone do użycia ze smartfonem na co dzień z najwyższej półki. Moim zdaniem nie ma się co czarować, że Sony LinkBuds S to słuchawki idealne, bo mają swoje minusy – nie mają ładowania bezprzewodowego, co jest bezspornym faktem, aktywacja tryby uważnego otoczenia mogłaby być bardziej responsywna, a sporadycznie, gdy w otoczeniu są duże zakłócenia jeden z  kanałów czasem przerwie odtwarzanie na ułamek sekundy, choć całe szczęście jest to na tyle rzadkie, że nie jest istotnym problemem.

    Z drugiej strony to najwygodniejsze słuchawki dokanałowe jakich używałem, które mają bardzo dobre brzmienie i rewelacyjną redukcję szumu otoczenia. A te trzy cechy są dla mnie w słuchawkach najważniejsze. Dlatego mnie Sony LinkBuds S zdecydowanie przekonały do siebie – na tyle, że z wadami mogę się pogodzić, a nadmiaru inteligentnych funkcji nie używać. Dla mnie bilans jest zdecydowanie na plus i uważam, że jeżeli ktoś jest naprawdę wymagającym użytkownikiem słuchawek, to z Sony LinkBuds S będzie bardzo zadowolony. Podróż samolotem nabierze innego wymiaru komfortu i to bez konieczności zabierania ze sobą dużych słuchawek nausznych. Moim zdaniem zdecydowanie warto – tak dobre są w trzech podstawowych sprawach – wygodzie, brzmieniu i redukcji szumu.

    Uwielbiamy: niesamowicie skuteczną redukcję szumu

    Nie lubimy: braku ładowania bezprzewodowego

    Dla kogo jest Sony LinkBuds S:

    • Dla osób szukających bezkompromisowego ANC
    • Dla osób bardzo ceniących wygodę i małe rozmiary
    • Dla osób szukających dobrego brzmienia

    Dla kogo nie jest Sony LinkBuds S:

    • Nie dla osób które nie mogą zrezygnować z ładowania bezprzewodowego
    • Nie dla osób, które mogą irytować się czasem wymaganym do aktywacji trybu uważnego

    Alternatywy dla Sony LinkBuds S:

    Sony LinkBuds S

  • POCO F4

    POCO F3 5G to jeden z najbardziej udanych smartfonów ze średniej półki, od momentu premiery, czyli od maja 2021 roku. Oferuje niemal bezkonkurencyjny stosunek wyposażenia do ceny. Dlatego zaprezentowanie modelu POCO F4 to dla producenta duże wyzwanie. Ciężko poprawić smartfon, który po ponad roku wciąż wydaje się być najlepszą opcją w swoim przedziale cenowym. Trudno się dziwić, że POCO F4 zachowuje większość z cech swojego poprzednika, dodając przede wszystkim mocniejszą ładowarkę i główny aparat o większej rozdzielczości i do tego ze stabilizacją optyczną. Niestety wzrosła również cena i nie do końca udało się z realizacją założenia, że skoro jest dobrze to nie należy psuć. Mimo wyższej ceny są też minusy w porównaniu do tańszego poprzednika.

    Główne wady i zalety POCO F4

    Zalety POCO F4:

    • Głośniki stereo
    • Szybki czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania
    • W tej klasie cenowej bardzo dobry ekran AMOLED 120 Hz
    • Wciąż optymalna dla średniej półki wydajność Snapdragon 870
    • Najnowszy pakiet komunikacyjny
    • Android 12 i MIUI 13
    • Główny aparat ze stabilizacją optyczną
    • Wystarczająco dobry aparat ultraszerokokątny
    • Dobra jakość wideo 4K
    • Potencjalnie szybkie ładowanie (nie mogliśmy go sprawdzić)

    Wady POCO F4:

    • Obudowa bez normy uszczelnienia
    • Generyczny wygląd bez zdecydowanego charakteru
    • Niewiele zmian na lepsze względem POCO F3 5G
    • Brakuje aparatu do makro z POCO F3 5G – jednej z jego najfajniejszych funkcji
    • Znacznie wyższa cena od POCO F3 5G przy niewielkich zmianach na korzyść
    • POCO F3 5G to nadal zdecydowanie lepszy wybór

    POCO F4

    Jak oceniamy design? – ocena 4-

    Wymiary, waga i materiały POCO F4 względem F3 praktycznie się nie zmieniły. Nadal mamy szklaną obudowę i ramę z tworzywa. Nadal czytnik linii papilarnych znajduje się w przycisku zasilania, co jest całkiem wygodnym rozwiązaniem. Zmienił się jednak design. Zamiast obudowy z zakrzywionym krawędziami jak w F3, POCO F4 ma całkowicie płaski tył obudowy i bardziej płaskie krawędzie.

    Chociaż rzadko mam zdecydowane opinie dotyczące designu, to muszę przyznać, że wyspa aparatów zdecydowanie bardziej podobała mi się w starszym modelu. W POCO F4 jest duża, płaska, ale obiektywy aparatów są małe i zajmują małą jej część. Plusem płaskiej wysypy aparatów jest stabilne zachowanie się smartfonu na płaskich powierzchniach.

    POCO F4 ma dobrej jakości głośniki stereo, a czytnik linii papilarnych jest szybki i skuteczny – te cechy zostały zachowane z poprzednika. Nie ma oficjalnej normy uszczelnienia. Chociaż nie mam zastrzeżeń dotyczących użyteczności konstrukcji, to według mnie POCO F4 brakuje wizualnego charakteru.

    POCO F4

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5

    Według specyfikacji POCO F4 ma dokładnie taki sam wyświetlacz w kluczowych aspektach jak jego poprzednik. Mówimy o 6,67 calowym panelu AMOLED o odświeżaniu 120 Hz, rozdzielczości FHD+ 2400 x 1080 pikseli i proporcjach 20:9. Maksymalna jasność panelu to 900 nitów, a jasność chwilowa to 1300 nitów. Ekran przykryty jest szkłem Gorilla Glass 5.

    Ten całkowicie płaski wyświetlacz ma wszystko na czym użytkownikowi powinno zależeć i od topowych modeli na rynku różni się nieznacznie. Wszystkie kluczowe elementy spełniają oczekiwania. Do ideału brakuje aby dolna ramka była tej samej grubości co trzy pozostałe, ale różnica nie jest duża. Trudno też oczekiwać wyraźnej poprawy, skoro nawet w wyższych modelach różnica nie jest łatwa do wychwycenia dla niewprawnego oka.

    POCO F4

    Specyfikacja – ocena 5-

    Specyfikacja POCO F4 pozostała względem modelu F3 bez kluczowych zmian. Nadal mamy Snapdragona 870, oraz dwie opcje pamięci 6/128 i 8/256 GB. W obu modelach zastosowano pamięć UFS 3.1. Co prawda specyfikacja przez ponad rok zdążyła się trochę zestarzeć, ale wciąż pozostaje optymalną opcją dla średniej półki. Procesor Snapdragon 870 oferuje wystarczającą wydajność dla każdego zastosowania i jest przy tym chłodniejszy i bardziej energooszczędny od mocniejszych jednostek.

    Wynik Antutu osiągnięty przez POCO F4 to 703702, a więc nawet trochę lepszy od POCO F3 w naszym teście sprzed ponad roku. To wciąż opcja, którą polecałbym największemu gronu użytkowników smartfonów.

    Haczyk jednak tkwi w wyższych cenach. POCO F4 w wersji 6/128 GB kosztuje 1999 zł, podczas gdy POCO F3 na premierze kosztował 1699 zł za taką samą wersję, a obecnie na promocji kosztuje 1299 i różnica w cenie wzrosła z 300 do aż 700 zł. Dokładnie taka sama sytuacja dotyczy droższej wersji 8/256 GB – nowy POCO F4 kosztuje 2199 zł, podczas gdy POCO F3 kosztował 1899, a obecnie na promocji jest za 1499 zł. To ponownie 700 zł różnicy za identyczną specyfikację.

    Pakiet komunikacyjny POCO F4 obejmuje 5G, LTE, WiFi 6 (ax), Bluetooth 5.2, NFC i diodę podczerwieni. Nie mam informacji na temat metod lokalizacji oraz zestawu czujników, ale spodziewam się, że pozostały także bez zmian.

    POCO F4

    System operacyjny– ocena 5-

    POCO F4 debiutuje z kolejną, nowszą wersją Android 12, z aktualizacjami bezpieczeństwa z dnia 1 kwietnia 2022 i nakładką MIUI 13.0.3. Nowa nakładka MIUI rozwinęła się względem tego co oferował POCO F3 podczas swojej premiery. Zarówno POCO F2 Pro jak i POCO F3 otrzymały aktualizacje do Androida 12 i MIUI 13.

    W systemie znajdziemy panel boczny, asystenta przedniego aparatu, pływające okna i drugą przestrzeń, a także bezpieczeństwo i tryb alarmowy, nagrywanie ekranu i upiększanie rozmów wideo. Jest skrót uruchamiania latarki przez dwukrotne naciśnięcie przycisku zasilania.

    MIUI wprowadziło także funkcję w której tapeta ekranu blokady jest za każdym razem inna i prowadzi do artykułu na dany temat, co jest formą reklamy. Wszystkie te elementy znamy z poprzednich smartfonów Xiaomi z nakładką MIUI 13.

    POCO F4

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4-

    W POCO F4 zmieniły się 2 z 4 aparatów względem POCO F3:

    • 64 MP, f/1.8, PDAF, OIS – nowy główny aparat
    • 8 MP, f/2.2, 119˚ - taki sam aparat ultraszerokokątny
    • 2 MP, f/2.4 – nowy aparat do makro
    • 20 MP, f/2.5 – taki sam aparat do selfie

    Na plus nowego POCO F4 można wymienić wyższą rozdzielczość głównego aparatu, a przede wszystkim to, że teraz oferuje stabilizację optyczną. Jednak dużym rozczarowaniem jest, że POCO F4 nie ma już fajnego aparatu do makro o rozdzielczości 5 megapikseli, którym wyróżniał się POCO F3, a zamiast tego dostał standardowy i moim zdaniem bezużyteczny aparat makro o rozdzielczości 2 megapikseli, niczym kamerka internetowa w laptopie.

    Zdjęcia z głównego aparatu są odpowiedniej jakości dla średniej półki cenowej smartfonów i podobne do tego co oferował POCO F3. Zdjęcia nocne mają bardziej naturalny i neutralny wygląd, co może być zasługą dodania stabilizacji optycznej i mniej agresywnemu przetwarzaniu. Nie jest to jednak bardzo duża różnica. Zdjęcia z aparatu szerokokątnego spełniają swoją funkcję i oferują zadowalającą ilość szczegółów. Powiększenie dwukrotne jest w dalszym ciągu realizowane cyfrowo.

    Za to jakość zdjęć makro w ogóle nie przypomina tej z POCO F3 i uważam to za naprawdę dużą stratę, niemożliwą do uzasadnienia przy wyższej cenie. Skoro POCO F4 kosztuje 2 tysiące, to powinien oferować trzy użyteczne aparaty, a nie dwa i trzeci dla zachowania pozorów. Takie rzeczy wyglądają słabo nawet w tańszych smartfonach.

    Jakość wideo 4K jest b bardzo dobra, zarówno pod względem szczegółowości, jak i skuteczności stabilizacji. Nie można się niestety przełączać pomiędzy aparatami podczas nagrywania wideo. Dostępny jest tylko zoom cyfrowy.

    Przykładowe zdjęcia:

    POCO F4

    POCO F4

    POCO F4

    POCO F4

    POCO F4

    POCO F4

    POCO F4

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena - brak

    POCO F4 ma baterię o pojemności 4500 mAh, a więc niemal identyczną jak poprzednik. Nowa jest mocniejsza 67W ładowarka, zamiast 33W. Według producenta ma ładować baterię do pełna w 38 minut zamiast 52 minut. Nie mogłem jednak tego sprawdzić, bo do testów otrzymałem sam telefon, bez pudełka i ładowarki.

    Trudno również ocenić czas działania na baterii podczas pierwszych wrażeń. Pierwsze testy wskazują na około 14 godzin strumieniowania YouTube, ale są jeszcze do zweryfikowania.

    POCO F4

    Nasza finalna ocena

    POCO F3 5G jest bardzo udanym smartfonem, a POCO F4 powiela większość jego zalet, takich jak wyświetlacz AMOLED 120 Hz, głośniki stereo, czy wydajny procesor Snapdragon 870. Najważniejsze różnice względem poprzedniego modelu na korzyść POCO F4, to szybsza ładowarka, której nie mogłem przetestować, oraz stabilizacja optyczna w głównym aparacie.

    Problem polega na tym, że POCO F4 jest droższy o 300 zł względem premierowej ceny POCO F3, który teraz dodatkowo staniał i różnica w cenie powiększyła się do 700 zł. Na domiar złego POCO zabrało jedną z moich ulubionych funkcji – dobry aparat do zdjęć makro na rzecz takiego, który w mojej ocenie jest bezużyteczny.

    Skoro POCO F3 jest świetnym smartfonem, to POCO F4 nie może być złym telefonem jako takim. Jednak nawet gdyby oba telefony były w dokładniej tej samej cenie zastanawiałbym się nad POCO F3 ze względu na aparat do makro, a ponieważ różnica w cenie wynosi nawet 700 zł na korzyść POCO F3, moim zdaniem nie pozostawia to żadnej wątpliwości co jest lepszym wyborem. Jedynym problemem może być tylko dostępność starszego modelu. Abym mógł polecić POCO F4 musiałby stanieć do poziomu POCO F3. To wciąż dobry telefon, ale stosunek jakości do ceny w POCO F3 jest nie do pobicia.

    Uwielbiamy: stabilizację optyczną głównego aparatu

    Nie lubimy: usunięcia naprawdę dobrego aparatu do makro z POCO F3

    Dla kogo jest POCO F4:

    • Dla osób chcących mieć najnowsze urządzenie
    • Dla ceniących szybkie ładowanie
    • Dla tych którzy chcą mieć stabilizację optyczną w głównym aparacie

    Dla kogo nie jest POCO F4:

    • Nie dla tych, dla których ważne są zdjęcia makro
    • Nie dla osób szukających najlepszego stosunku jakości do ceny
    • Nie dla tych, którzy wciąż mogą kupić POCO F3

    Alternatywy dla POCO F4:

  • Huawei MateBook D 16

    Huawei zaprezentował nową generację swojego 16 calowego laptopa, która jest wyposażona w najnowsze procesory Intela 12 generacji, 8 lub 16 GB RAM oraz 512 GB SSD. Huawei MateBook D 16, bo tak nazywa się ten sprzęt, ma nadawać się do wygodnej, efektywnej pracy dzięki większej przekątnej ekranu. Dzięki wąskiej ramce wyświetlacza i wypełnieniu obudowy ekranem w 90% rozmiarami i wagą nie odróżnia się od klasycznych 15,6 calowego laptopa. W czasach gdy coraz więcej pracujemy zdalnie, nie tylko na wyjazdach służbowych ale i na co dzień, decydowanie się na możliwie najmniejszego laptopa niekoniecznie musi być optymalnym wyborem. Huawei MateBook D 16 przypomniał mi, że sam mały rozmiar to nie wszystko, gdy trzeba wykonać określone zadania. Ma też określone zalety, których po samej specyfikacji nie widać.

    Główne wady i zalety Huawei MateBook D 16

    Zalety Huawei MateBook D 16:

    • 16 calowy laptop w rozmiarze i wadze mniejszej od połowy 15,6 dostępnych na rynku
    • Nieduża ładowarka USB C
    • 2x USB C i 2x USB A, HDMI
    • Czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania
    • Podświetlana klawiatura z blokiem numerycznym
    • Duży, precyzyjny touchpad
    • 16 cali w proporcjach 16:10 to duża przestrzeń do pracy
    • Dobrej jakości wyświetlacz
    • Wysoka wydajność
    • Bardzo dobry zasięg anten WiFi
    • Satysfakcjonujący czas pracy na baterii
    • Pół godziny ładowania ładuje baterię do połowy
    • Praca na 16 calowym laptopie jest przyjemniejsza i wydajniejsza, a jego transport nie jest kłopotliwy
    • Promocja o 700 taniej w przedsprzedaży

    Wady Huawei MateBook D 16:

    • Kamera bez fizycznej zasłony
    • Wygaszenie kamery klawiszem funkcyjnym nie gasi diody aktywności kamery
    • Brak wbudowanego czytnika kart pamięci i gniazda Ethernet
    • Gniazda USB C nie wspierają Thunderbolt 4
    • Większość integracji urządzeń mobilnych z laptopem wymaga aby były to sprzęty Huawei

    Huawei MateBook D 16

    Jak oceniamy design? – ocena 5-

    Kluczową koncepcją stojącą za Huawei MateBook D 16  jest aby laptop oferował wygodę dużej przekątnej, ale nadal był łatwy w transporcie i w dużej mierze udało się to osiągnąć. Zabrałem ze sobą w podróż Huawei MateBook D 16 w klasycznym plecaku na laptopa (Thule Subterra 30), który według producenta jest przystosowany do modeli 15,6 cali. Zmieścił się z pewnym zapasem, razem ze wszystkim co było potrzebne na dwudniowy wyjazd.

    Wymiary laptopa to 356,7 mm × 248,7 mm × 18,4 mm, a waga wynosi 1,7 kg. Ponieważ na praktycznie każdy wyjazd zabieramy laptopa razem z ładowarką, istotne jest, że ta dołączona w zestawie nie różni się od szybkich ładowarek dołączanych dzisiaj do smartfonów. Jej wymiary to 60 x 60 x 29 mm i waga 187 gramów sama ładowarka, 232 gramy razem z kablem USB C. Dodatkowo możemy zabrać tylko jedną ładowarkę do telefonu i laptopa. Sprawdziłem w jednym z popularnych sklepów, że ponad połowa dostępnych modeli 15,6 calowych – przeszło 900 pozycji, jest cięższa od większego Huawei MateBook D 16.

    Obudowa Huawei MateBook D 16 jest wykonana w całości z aluminium – zarówno zewnętrzna część klapy, spód komputera, jak i przestrzeń dookoła klawiatury. Jedynie wąskie ramki ekranu są wykonane z matowego, czarnego tworzywa, co ma tą zaletę, że nie będą odbijać światła.

    Touchpad jest dużych rozmiarów – 121 x 73,5 mm. Wykorzystując większą przestrzeń jaką daje przekątna 16 cali Huawei umieścił pełnowymiarowa klawiaturę z blokiem numerycznym, która jest podświetlana. Klawisze mają skok 1,5 mm. Ponad blokiem numerycznym znajdują się 4 dodatkowe klawisze skróty, które nie wymagają wciśnięcia klawisza funkcyjnego: kalkulator, wyszukiwanie AI, powrót do pulpitu i wyłączenie kamery. Klawisz wyszukiwania przeszukuje także podłączone do laptopa urządzenia mobilne.

    Huawei MateBook D 16

    Touchpad zrobił na mnie dobre wrażenie – jest precyzyjny, daje dużo miejsca, obsługuje gesty. Podświetlana klawiatura jest wygodna przede wszystkim ze względu na blok numeryczny. Sam mechanizm klawiszy wyspowych jest obecnie bardzo podobny w wielu urządzeniach i w modelu Huawei MateBook D 16 nie wyróżnił się niczym szczególnym. Warto zauważyć, że kamera ma diodę informującą o jej pracy, ale nie ma fizycznej zasłony. Klawisz wygaszania kamery nie gasi jej diody, co może czasem wprowadzić w błąd.

    Podoba mi się umieszczenie skanera linii papilarnych w przycisku zasilania. To najbardziej naturalne miejsce, które i tak musimy dotknąć aby włączyć komputer. Co istotne, odcisk palca zostanie odczytany przy włączaniu komputera i nie trzeba przykładać palca po raz drugi gdy komputer się uruchomi – będziemy od razu zalogowani do pulpitu Windows. Dotknięcie czytnika gdy komputer jest uruchomiony będzie konieczne tylko wówczas, gdy się wylogujemy, albo komputer wejdzie w tryb uśpienia. Zimny start zajmuje Huawei MateBook D 16 około 10 sekund.

    Na lewej krawędzi laptopa znajdziemy dwa gniazda USB C, pełnowymiarowe HDMI 2.0, oraz gniazdo słuchawkowe i mikrofonowe w jednym. Na prawej krawędzi znajdują się dwa pełnowymiarowe gniazda USB A (USB 3.2 Gen 1). Brak gniazda Ethernet nie jest zaskakujący, szkoda natomiast, że nie ma wbudowanego czytnika kart pamięci.

    Huawei MateBook D 16 jest wyposażony w dwa głośniki stereo na spodzie obudowy. Mają one pełniejsze i głośniejsze brzmienie niż w typowym laptopie businessowym, ale do brzmienia topowych tabletów z 4 głośnikami jeszcze trochę im brakuje.

    Opór stawiany przez zawias ekranu jest na tyle duży, że nie da rady otworzyć go jedną ręką. Trzeba drugą przytrzymać spód laptopa. Dla jednych będzie to wada, dla innych zaleta, że ekran pewnie utrzymuje ustawioną pozycję. Odchyla się również daleko do tyłu, dalej niż zazwyczaj, chociaż nie osiąga pełnych 180 stopni – jednak niewiele brakuje.

    Huawei MateBook D 16

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5-

    Ekran Huawei MateBook D 16 sprawia naprawdę dobre wrażenie. Ma rozdzielczość 1920 x 1200 pikseli, proporcje 16:10 i jest matowy. Według producenta oferuje 100% pokrycie sRGB, ma kontrast 1200:1 oraz jasność 300 nitów.

    To co zwraca uwagę już przy pierwszym kontakcie to zaskakująco duży rozmiar i super wąskie ramki ekranu. Jeśli dotąd pracowaliśmy na 14 calowym laptopie, nie mówiąc o jeszcze mniejszych przekątnych, to przeskok w dostępnej przestrzeni roboczej jest bardzo odczuwalny. O ile na 14 calowym laptopie da się pracować, gdy jest to konieczne, np. w podróży, w samolocie czy pociągu, albo na konferencji, to Huawei MateBook D 16 zdecydowanie sprawia wrażenie komputera przeznaczonego do pracy na co dzień. Jest to istotna różnica, którą podczas pracy z programami o rozbudowanym interfejsie, takie jak Photoshop czy edycja wideo w Davinci Resolve przyjąłem z ulgą.

    Jest to również panel oferujący całkiem solidny obraz, z dość jednolitym podświetleniem, dobrym kontrastem i nasyconymi kolorami. Kąty widzenia też są całkiem dobre, choć podczas patrzenia pod kątem da się zauważyć spadek jasności, za to czytelność i kolory pozostają bez zmian.

    Huawei informuje, że ekran został wyposażony w sprzętowe rozwiązanie TÜV Rheinland Low Blue Light, które zmniejsza ilość światła niebieskiego, nie wpływając jednocześnie na balans bieli wyświetlanego na ekranie obrazu. Ma to zmniejszać zmęczenie oczu podczas pracy. Poprawę komfortu trudno mi jednoznacznie ocenić, natomiast sam obraz faktycznie nie jest zażółcony, więc ten aspekt jest zgodny z obietnicą producenta.

    Specyfikacja – ocena 5+

    Testowy egzemplarz laptopa Huawei MateBook D 16 był wyposażony w:

    • Procesor Intel i7 12700H – 14 rdzeni (6 wydajnościowych i 8 energooszczędnych), 20 wątków, z maksymalnym zegarem Turbo wynoszącym 4,7 GHz
    • 16 GB RAM LPDDR4x
    • 512 GB PCIe SSD
    • Bluetooth 5.1
    • WiFi z antenami 2X2 MIMO w technologii Huawei Metaline antenna
    • Przednią kamerę 1080p
    • Windows 11 Home 64

    Wyniki benchmarków dla Huawei MateBook D 16:

    • Cinebench R23 – 11613 dla wszystkich wątków, 1792 dla jednego rdzenia
    • Geekbench 5 – 11417 dla wszystkich wątków, 1797 dla jednego rdzenia
    • Geekbench 5 OpenCL – 19144
    • Sekwencyjny odczyt z dysku – 3503 MB/s
    • Sekwencyjny zapis na dysku – 2443 MB/s

    Każdy z tych wyników okazał się zauważalnie lepszy niż osiągnięty przez Dynabook Tecra A40-K, który jest jego konkurentem. Różnica na korzyść Huawei sięga 28% dla wszystkich rdzeni w Cinebench R23 i 41% w Geekbench 5 – to już wyraźnie zauważalne dla użytkownika różnice. Zapis na dysku SSD okazał się dwukrotnie od Dynabook szybszy.

    Przednia kamera o rozdzielczości Full HD oferuje całkiem dobry obraz, lepszy niż najczęściej spotykany w laptopach, choć nie dorównuje jeszcze lepszym kamerom internetowym  na USB.

    Huawei chwali się swoimi antenami WiFi, więc postanowiłem sprawdzić ich działanie w miejscu najsłabszego zasięgu w mieszkaniu – przez trzy ściany, w tym jedną nośną. Część urządzeń w ogóle nie jest w stanie połączyć się z tego miejsca z domowym WiFi. Jeden z  testowanych smartfonów z najwyższej półki osiągną 6 Mbps pobierania i 3 Mbps wysyłania. Tymczasem laptop Huawei MateBook D 16 osiągną użyteczne 22,5 Mbps pobierania i 16 Mbps wysyłania – wynik niemal 4 razy lepszy od topowego smartfonu. To świetna wiadomość, zwłaszcza dla osób korzystających z WiFi na konferencjach, w hotelach i miejscach publicznych.

    Huawei MateBook D 16

    Huawei MateBook D 16

    Huawei MateBook D 16

    Huawei MateBook D 16

    Huawei MateBook D 16

    System operacyjny– ocena 5-

    Huawei MateBook D 16 działa pod kontrolą systemu Windows 11 Home 64 bitów. System nie sprawił mi żadnych problemów podczas testów. Nie doświadczyłem restartów, czy zawieszenia się.

    Huawei oferuje dodatkowy, własny panel sterowania, który zarządza działaniem kamery (rozmycie tła), dźwięku, nagrywania ekranu, Huawei Share i podłączonymi urządzeniami.

    Możliwe jest podłączenie telefonu Huawei do laptopa Huawei w ten sposób, że można mieć zarówno podgląd ekranu telefonu czy tabletu, dostęp do plików, jak i wyszukiwać pliki na wszystkich urządzeniach jednocześnie. Telefon pojawia się wówczas jako kolejny dysk w komputerze, zupełnie jak przy podłączeniu kablem, ale w trybie bezprzewodowym. Można też wykorzystać tablet Huawei z piórem jako urządzenie sterujące laptopem lub jako drugi wyświetlacz.

    Ponieważ nie miałem u siebie żadnych innych urządzeń Huawei, nie testowałem tych funkcji w połączeniu z Huawei MateBook D 16. Widziałem ich działanie w przeszłości i uważam te funkcje za wartościowy dodatek. W moim wypadku na pewno byłby bardziej użyteczne gdybym mógł je wykorzystać z innymi smartfonami z Androidem, nie tylko z urządzeniami Huawei. Rozumiem jednak, że jest konieczna głębsza integracja z nakładką systemową w urządzeniach mobilnych.

    Jak długo działa bateria? – ocena 4+

    Obciążenie laptopa w drastyczny sposób wpływa na czas jego działania na baterii i nie sposób sprawdzić wszystkie możliwe scenariusze. Ja zdecydowałem się na test strumieniowania wideo z YouTube, bo wymaga ciągłego połączenia z internetem i obciąża komputer w podobny sposób jak to co wykonujemy najczęściej – przeglądanie internetu czy praca biurowa. Jasność ekranu ustawiłem na 50%. Po 6 godzinach komputer miał 24% baterii, można więc oczekiwać około 8 godzin działania na baterii pod umiarkowanym obciążeniem.

    Dołączona w zestawie z laptopem ładowarka naładowała 48% baterii w 30 minut, co jest dobrym wynikiem.

    Huawei MateBook D 16

    Nasza finalna ocena

    Podczas gdy większość producentów najczęściej skupia się na sprzętach ultramobilnych – 14 calowych i mniejszych, po macoszemu traktując większe laptopy, często oferując je w wersji z taniego tworzywa, ze słabszym ekranem, Huawei postanowił podejść do tematu inaczej.

    Huawei MateBook D 16 oferuje dobrą jakość wykonania, obudowę w całości aluminiową, wysokiej jakości wyświetlacz, dobrą wydajność i bardzo dobry zasięg WiFi – lepszy od topowych smartfonów. Działa do 8 godzin na baterii pod umiarkowanym obciążeniem i ładuje połowę baterii w pół godziny. Najważniejszy jest jednak komfort jaki daje 16 calowa przekątna przy dłuższej pracy, albo podczas korzystania z bardziej złożonych aplikacji z wieloma panelami i ustawieniami. Zdecydowanie preferuję edytować zdjęcia i wideo na większym ekranie, nawet w podróży. Jednocześnie 16 calowy laptop Huawei mieści się bez problemu do najpopularniejszych akcesoriów przeznaczonych do 15,6 calowych laptopów, takich jak plecak z kieszenią na laptopa, czy etui ochronne. Jeśli dodać do tego mniejszą ładowarkę, która może jednocześnie ładować nasz telefon, to nie miałbym problemu używać Huawei MateBook D 16 zarówno na co dzień przy biurku, jak i w podróży. Jeśli ktoś nie może sobie pozwolić na pracę z zewnętrznym, stacjonarnym monitorem, to taki 16 calowy laptop jest wygodniejszym narzędziem do pracy niż mniejsze komputery przenośne. Wciąż będzie on mniejszy i przede wszystkim lżejszy od laptopów dla graczy, nawet tych o mniejszej od Huawei przekątnej.

    Uwag do konstrukcji mam niewiele. Najbardziej brakowało mi wbudowanego czytnika kart pamięci. Nie jest to dla mnie kluczowe, ale producent nie deklaruje czy porty USB C są zgodne z Thunderbolt i tylko jeden z tych portów może przesyłać obraz (jest jeszcze HDMI). W sprzęcie businessowym mile widziane byłby gniazdo Ethernet. Poza tymi, dla mnie jednak nie najistotniejszymi kwestiami, z Huawei MateBook D 16 korzystało się bardzo przyjemnie.

    Huawei MateBook D 16 dostępny będzie w przedsprzedaży od 23 czerwca do 24 lipca 2022 z obniżką o 700 zł. Z promocji będzie można skorzystać w sklepie Huawei.pl oraz w sieciach handlowych Media Expert, RTV Euro AGD, Media Markt, x-kom, Neonet oraz Komputronik.

    Sprzedaż regularna rusza od 25 lipca, a sugerowana cena detaliczna to 3999 zł za wersję z procesorem i5 i 8 GB pamięci RAM, 4399 zł za wersję i5/16 GB oraz 5699 zł za wersję i7/16 GB.

    Ja testowałem najdroższą wersję, którą w promocji będzie można kupić za 4999 zł. Wygląda na to, że laptop Huawei będzie tańszy i lepiej wykonany, oraz wydajniejszy od testowanego niedawno laptopa   Dynabook Tecra A40-K, który ma słabszy procesor i jest wykonany z tworzywa, a nie metalu. Za to Dynabook ma więcej portów, w tym czytnik kart i gniazdo Ethernet, oraz ekran otwierający się do pełnych 180 stopni.

    Uwielbiamy: 16 calową przekątną w rozmiarze 15,6 cala

    Nie lubimy: braku czytnika karty pamięci

    Dla kogo jest Huawei MateBook D 16:

    • Dla osób pracujących wiele godzin z laptopem bez możliwości podłączenia zewnętrznego ekranu
    • Dla osób szukających klawiatury z blokiem numerycznym
    • Dla osób szukających wygodnego narzędzia do pracy, o wysokiej wydajności

    Dla kogo nie jest Huawei MateBook D 16:

    • Nie dla osób szukających najbardziej mobilnego laptopa, ważącego w okolicach kilograma
    • Nie dla osób, które absolutnie muszą mieć gniazdo Ethernet, czytnik kart pamięci czy Thunderbolt 4
    • Nie dla tych, którzy chcieliby integrację smartfonu i tabletu z laptopem, a nie korzystają ze sprzętów Huawei

    Alternatywy dla Huawei MateBook D 16:

    Huawei MateBook D 16

  • Huawei Watch Fit 2

    Huawei wprowadził na rynek swój kolejny zegarek - Huawei Watch Fit 2. Najważniejszą różnicą względem serii Watch GT jest kształt koperty i wyświetlacza – zamiast okrągłego ekranu jest prostokątny, o dużej przekątnej. Mimo dużego wyświetlacza Huawei Watch Fit 2 jest wyjątkowo lekki i od serii Watch GT tańszy – jego cena zaczyna się od 599 zł za wersję Active. Są jeszcze dwa droższe warianty o bardziej eleganckim wykończeniu. Funkcje oprogramowania są dobrze znane z innych zegarków producenta. Sprawdźmy co ma do zaoferowania i czym się różni.

    Główne wady i zalety Huawei Watch Fit 2

    Zalety Huawei Watch Fit 2:

    • Lekki, wygodny
    • Wodoszczelny 5 ATM
    • Wbudowany głośnik i mikrofon do rozmów głosowych
    • Trzy wersje wykończenia i rodzaju paska lub bransolety
    • Prostokątny wyświetlacz AMOLED o dobrych parametrach, wyświetla aż 4 rzędy ikon
    • Solidne funkcje monitorowania zdrowia i snu
    • Obsługuje 5 systemów globalnej lokalizacji podczas zapisu treningu
    • Pomiary treningu nie odbiegały od znacznie droższego Garmina
    • Możliwość eksportu trasy GPS w postaci pliku
    • Można wgrać 23,5 GB plików MP3 do zegarka
    • Dobra optymalizacja i bezproblemowe działanie
    • Do 14 dni pracy na baterii
    • Atrakcyjna cena

    Wady Huawei Watch Fit 2:

    • Brak wsparcia dla płatności zbliżeniowych w Polsce
    • Tylko predefiniowane odpowiedzi na powiadomienia
    • Brak wsparcia dla Spotify
    • Nie odbiera powiadomień za pomocą WiFi
    • Bardzo ubogi sklep z aplikacjami
    • Asystent Huawei tylko w połączeniu z telefonem Huawei i EMUI 10.1 lub nowszym

    Huawei Watch Fit 2

    Jak oceniamy design? – ocena 4+

    Huawei Watch Fit 2 jest oferowany w trzech wariantach:

    Do redakcji na testy trafiła wersją Classic ze skórzanym paskiem. Waga Huawei Watch Fit 2 zależy od wersji. Najlżejsza jest wersja Active, gdzie samo urządzenie bez paska waży 26 gramów. Wersja Classic i Elegant bez paska waży 30 gramów. Zważyłem wersję Classic razem ze skórzanym paskiem i waży równo 40 gramów. Wersja z bransoletą na pewno będzie jeszcze trochę cięższa.

    Zarówno wersja Classic jak i Elegant mają mocowania paska lub bransolety na standardowym teleskopie, a szerokość paska wynosi 20 mm. Wersja Active różni się pod tym względem, bo polimerowe paski mają swój unikalny sposób mocowania, a więc wersja Active nie jest kompatybilna ze zwykłymi paskami skórzanymi.

    Niezależnie od wersji Huawei Watch Fit 2 jest wodoszczelny według normy 5 ATM, można w nim pływać na basenie i w jeziorze. Na obudowie znajduje się pojedynczy fizyczny przycisk, który wybudza ekran, przechodzi do listy aplikacji lub wraca do ekranu głównego. Jego przytrzymanie uruchamia asystenta Huawei, o ile korzystamy ze smartfonu Huawei z nakładką systemową EMUI 10.1 lub nowszą.

    Zegarek jest wyposażony w głośnik, mikrofon oraz czujnik tętna i natlenienia krwi na spodzie obudowy.

    Uważam, że najistotniejsza cechą Huawei Watch Fit 2 jest wygoda i niska waga. Urządzenie prezentuje się dobrze, ale jakością materiałów, jak i w związku z tym ceną, daleko mu do testowanych niedawno Huawei Watch GT 3 Pro, które to zegarki były przy okazji znacznie od Huawei Watch Fit 2 cięższe.

    Huawei Watch Fit 2

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5

    Najbardziej charakterystyczną cechą Huawei Watch Fit 2 jest prostokątny wyświetlacz AMOLED o przekątnej 1,74 cala. Ekran ma rozdzielczość 336 x 480 pikseli, co przy tej przekątnej przekłada się na gęstość pikseli wynoszącą 336 PPI.

    Huawei od początku oferował wysokiej klasy wyświetlacze w swoich zegarkach, a Huawei Watch Fit 2 nie jest tutaj wyjątkiem. Ekran ma dobre katy widzenia i wystarczającą maksymalną jasność, która może być regulowana automatycznie i ręcznie. Regulacja jasności jest płynna – oferuje kilkadziesiąt pozycji.

    Można włączyć opcję „zawsze na ekranie” wówczas wyświetlana jest uproszczona wersja zegara, która będzie widoczna cały czas. Domyślna tarczę zegara można ustawić na 10 lub 20 sekund podświetlania po wybudzeniu gestem nadgarstka, przyciskiem, bądź dotknięciem ekranu. Można też włączyć jednorazowo wydłużone podświetlenie ekranu na od 5 do 20 minut, zależnie co wybierzemy w ustawieniach.

    Prostokątny kształt wyświetlacza sprawia, że na listach mieści się więcej pozycji, niż na okrągłym ekranie. Podczas gdy w Huawei Watch GT 3 Pro lista aplikacji czy ustawienia mają 3 linie ikon lub tekstu, to w Huawei Watch Fit 2 widzimy 4 rzędy ikon lub tekstu.

    Huawei Watch Fit 2

    Specyfikacja i system operacyjny – ocena 4-

    Huawei Watch Fit 2 to zamknięty system. Producent nie zdradza zastosowanych podzespołów. Wiadomo, że Huawei Watch Fit 2 korzysta z Bluetooth 5.2, ma wbudowany akcelerometr, żyroskop i czujnik geomagnetyczny.

    Wersje Classic i Elegant mają NFC, podczas gdy wersja Active go nie ma. Dla polskiego użytkownika nie robi to różnicy, bo pomimo fabrycznie zainstalowanej aplikacji Portfel, Huawei nie nawiązał współpracy z żadnym partnerem oferującym płatności i te nie są w naszym kraju dostępne. Nie wiadomo też kiedy, ani czy na pewno będą dostępne w przyszłości. Zegarek nie łączy się też bezpośrednio z WiFi, a więc aby odebrać powiadomienia musi być w zasięgu łączności z telefonem.

    Najważniejsze funkcje z punktu widzenia zdrowia, to znane z innych zegarków Huawei całodobowe monitorowanie pulsu, natlenienia krwi i stresu, oraz monitorowanie jakości snu. Są też programy monitorujące uprawianie określonych dyscyplin sportowych, ze szczególnym naciskiem na kursy biegowe i plany treningowe. Zegarek oferuje też animowane wskazówki dotyczące rozciągania przed i po bieganiu. Niewątpliwą zaletą Huawei Watch Fit 2 jest obsługa aż pięciu standardów lokalizacji: GPS, Beidou, GLONASS, Galileo i QZSS.

    Porównałem pomiary wykonane zegarkiem Garmin Fenix 6X Sapphire i testowanym Huawei Watch Fit 2 podczas jazdy rowerem i wyniki były bardzo zbliżone. Garmin określił średni puls na 131 uderzeń na minutę, a Huawei na 130 uderzeń na minutę. Maksymalne tętno u Garmina to 164 uderzenia na minutę, a u Huawei to 162 uderzenia na minutę. Dystans i prędkość także okazały się zbliżone. Porównałem również zapis trasy GPS, co widać na załączonej mapie – czerwony ślad to Huawei, a niebieski to Garmin. Oba ślady nakładają się w większości przypadków i różnic nie ma wiele, ale jeśli miałbym wskazać precyzyjniejszy pomiar z mniejsza liczbą ściętych zakrętów, to byłby to Huawei. To jest bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę, że Garmin jest urządzeniem 5 razy droższym. Jak widać nie przeszkodziło to Huawei Watch Fit 2 mu dorównać pod względem pomiarów.

    Huawei Watch Fit 2

    Huawei Watch Fit 2

    Huawei Watch Fit 2

    Drugim filarem nowoczesnego zegarka, po śledzeniu stanu zdrowia, są funkcje typowe dla smartwatch’a. Największą zaletą Huawei Watch Fit 2 jest możliwość odbierania połączeń głosowych wprost z zegarka. Można też podłączyć do niego słuchawki Bluetooth i skopiować do jego pamięci utwory MP3 – do tego celu mamy do dyspozycji aż 23,5 GB. Można odpowiadać na powiadomienia predefiniowanymi odpowiedziami. Można je przejrzeć i zmodyfikować w aplikacji zdrowie. Jest też sklep z aplikacjami, ale w czasie pisania recenzji było dostępnych jedynie 6 aplikacji, z czego jedna to kalkulator, 3 inne to proste gry i łamigłówki, a dwie to pomoc w nawigacji do celu, ale aby z niej skorzystać trzeba najpierw wyznaczyć trasę na smartfonie.

    Nie ma wsparcia dla Spotify, nie ma też integracji z aplikacjami na smartfonie, jak to ma często miejsce w przypadku Wear os od Google. Zdecydowana większość funkcjonalności Huawei Watch Fit 2 to fabryczne funkcje. Większość funkcji jest spójna pomiędzy wszystkimi urządzeniami Huawei, a różnią się głównie designem i jakością materiałów. Najlepsza decyzja Huawei w ostatnim czasie to danie użytkownikom możliwości eksportu zapisanej trasy GPS do pliku GPX, TCX, lub KML. To otwiera nowe możliwości budowania archiwum tras niezależnego od używanego urządzenia i jego ekosystemu.

    Wciąż jednak brakuje sporo do funkcjonalności smartwatch’y konkurencji – nie ma dyktafonu, płatności mobilnych, serwisów strumieniujących muzykę, a asystent jest zarezerwowany dla smartfonów Huawei, chociaż gdy już taki smartfon mamy, to asystent będzie nas rozumiał w języku polskim.

    Huawei Watch Fit 2    Huawei Watch Fit 2

    Jak długo działa bateria? – ocena 5-

    Huawei informuje o 14 dniach działania na baterii podczas typowego użytkowania i 7 dniach podczas intensywnego użytkowania. Dokładnie jest to zdefiniowane następująco:

    Typowe użytkowanie: 14 dni

    30 minut połączeń głosowych Bluetooth w tygodniu, 30 minut odtwarzania muzyki w tygodniu, włączone monitorowanie tętna i analiza snu, 30 minut treningu w tygodniu, włączone powiadomienia (50 wiadomości SMS, 6 połączeń i 3 alarmy dziennie), 200 włączeń ekranu dziennie.

    Intensywne użytkowanie: 7 dni

    30 minut połączeń głosowych Bluetooth w tygodniu, 30 minut odtwarzania muzyki w tygodniu, włączone monitorowanie tętna i analiza snu, 60 minut treningu w tygodniu, włączone powiadomienia (50 wiadomości SMS, 6 połączeń i 3 alarmy dziennie), 500 włączeń ekranu dziennie.

    W moim wypadku wynik był pomiędzy obiema wartościami – zegarek działał na jednym ładowaniu około 10 dni. Jest to kilkakrotnie lepszy wynik niż najbogatsze w funkcje smartwatch’e. Daje to komfort tym użytkownikom, którzy chcą monitorować swoje zdrowie w sposób ciągły, zarówno w dzień jak i w nocy, nie chcąc robić zbyt częstych przerw na ładowanie.

    Do ładowania służy magnetyczny kabel USB, ze złączem USB A. Musimy go mieć przy sobie jeśli chcemy Huawei Watch Fit 2 naładować. Nie jest wspierane ładowanie bezprzewodowe.

    Huawei Watch Fit 2

    Nasza finalna ocena

    Na zadowolenie z Huawei Watch Fit 2 mają przede wszystkim wpływ potrzeby i oczekiwania użytkownika. Jeśli skupiamy się przede wszystkim na monitorowaniu tętna, natlenienia krwi i pomiarze jakości snu, chcemy zapisywać trasy z GPS i odbierać połączenia głosowe na zegarku to będziemy z Huawei Watch Fit 2 zadowoleni. Wpłynie na to dobry czas pracy na baterii, lekka konstrukcja, wygoda oraz czytelny ekran o dużej przekątnej i praktycznym do prezentowania informacji kształcie. Cena 599 zł za zegarek z 5 systemami lokalizacji oraz mikrofonem i głośnikiem jest również atrakcyjna.

    Jeśli jednak szukamy płatności mobilnych, wsparcia dla Spotify, bogatej listy opcjonalnych aplikacji do zainstalowania ze sklepu to Huawei Watch Fit 2 będzie rozczarowaniem. Do takich zastosowań lepiej sprawdzi się zegarek Samsunga lub Apple.

    Jego najmocniejszym konkurentem stanie się zapewne Amazfit Bip 3 Pro, który za 299 zł zapowiada podobny zestaw funkcji.

    Uwielbiamy: prostokątny wyświetlacz

    Nie lubimy: braku płatności zbliżeniowych w Polsce

    Dla kogo jest Huawei Watch Fit 2:

    • Dla osób szukających lekkiego i wygodnego zegarka
    • Dla tych, którzy preferują prostokątny, czytelny wyświetlacz, zamiast okrągłego
    • Dla osób chcących przede wszystkim monitorować zdrowie i sport

    Dla kogo nie jest Huawei Watch Fit 2:

    • Nie dla osób szukających płatności zbliżeniowych
    • Nie dla osób, dla których zegarek musi współpracować z zewnętrznymi aplikacjami

    Alternatywy dla Huawei Watch Fit 2:

     

  • Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra

    Vivo zaprezentowało swój nowy flagowy smartfon X80 Pro i po raz pierwszy uderza w najwyższa półkę cenową bez najmniejszy kompromisów. Smartfon został wyceniony na 5999 zł. A to oznacza, że można go porównać z najlepszymi modelami na rynku, specjalizującymi się w fotografii, takimi jak Samsung Galaxy S22 Ultra czy Xiaomi Mi 11 Ultra. Z tej trójki tylko vivo X80 Pro nawiązał współpracę z marką fotograficzną - Zeiss, którego niebieskie logo znajduje się na ogromnej wyspie aparatów.

    Każdy z tych smartfonów oferuje mnóstwo specjalistycznych trybów fotograficznych. W samej długiej ekspozycji vivo oferuje 6 podtrybów, do tego osobny tryb gwiaździstego nieba, podwójną ekspozycję, widok podwójny i wiele innych. W tym porównaniu skupiam się na możliwościach, które występują we wszystkich trzech telefonach i są wykorzystywane najczęściej. Porównamy możliwości każdego z obiektywów, zdjęcia dzienne i nocne oraz maksymalne powiększenie.

    Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra

    Specyfikacja

     

    vivo X80 Pro

    Xiaomi Mi 11 Ultra

    Samsung S22 Ultra

    Aparat główny

    50 MP, f/1.6, PDAF, Laser AF, OIS

    50 MP, f/2.0, 24mm, Dual Pixel PDAF, Laser AF, OIS

    108 MP, f/1.8, 23mm PDAF, Laser AF, OIS

    Aparat ultraszerokokątny

    48 MP, f/2.2, 114˚ , AF

    48 MP, f/2.2, 12mm, 128˚, PDAF

    12 MP, f/2.2, 13mm, AF

    Aparat z teleobiektywem

    12 MP, f/1.9, 50mm, Dual Pixel PDAF, 2x powiększenie optyczne, gimbal OIS

     

    8 MP, f/3.4, PDAF, OIS, 5x powiększenie optyczne

    48 MP, f/4.1, 120mm, PDAF, OIS, 5x powiększenie optyczne

    10 MP, f/2.4, 70mm dual pixel PDAF, OIS, 3x powiększenie optyczne

    10 MP, f/4.9, 230mm dual pixel PDAF, OIS, 10x powiększenie optyczne

    Aparat do selfie

    32 MP, f/2.5, 24mm

    20 MP, f/2.2, 27mm

    40 MP, f/2.2, 26mm, PDAF

     

    Pierwsze co zwraca uwagę to, że vivo X80 Pro jako drugi smartfon na rynku po S22 Ultra oferuje aż dwa teleobiektywy o różnych powiększeniach. Coraz więcej smartfonów, w tym także tych z górnej półki w ogóle nie oferuje teleobiektywu. Nie znajdziemy go choćby w Xiaomi 12. Do grona smartfonów wyjątkowych pod kątem teleobiektywów można zaliczyć jeszcze Sony Xperia 1 IV z płynną regulacją powiększenia. Dodatkowo vivo X80 Pro ma z w tym zestawieniu najjaśniejszy obiektyw głównego aparatu. Wszystkie trzy telefony mają ultraszerokokątny aparat z ustawianiem ostrości. Za to autofocusem w aparacie do selfie może pochwalić się wyłącznie Samsung.

    Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra

    Kolor Zeiss

    Na rozgrzewkę krótkie porównanie subtelnych różnic kolorystycznych pomiędzy standardowym zdjęciem z vivo X80 Pro, a kolorem Zeiss, który można wybrać z górnej belki podczas fotografowania. Różnica jest niewielka i jak bardzo jest widoczna zależy od kolorystyki zdjęcia. Kolory w trybie Zeiss są bardziej przytłumione i analogowe. Czerwienie i żółcie są mniej nasycone, jest też mniej koloru niebieskiego. Jest to ciekawa opcja dla osób, dla których zdjęcia ze smartfonów są za mocno podkręcone, oraz dla tych, którzy cenią sobie fotografię i kolorystykę analogową. Sądzę jednak, że jest grupa odbiorców, dla których ta funkcja będzie bez większego znaczenia. Mi zdecydowanie się podoba, bo tak niewielki niuans często różni zdjęcie dobre od naprawdę dobrego.

    Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra

    Zdjęcia z głównego aparatu

    Zdjęcia w dzień z głównego aparatu są zawsze najtrudniejsze w ocenie, bo najbardziej podobne do siebie w efektach. Tutaj przewaga zależy od konkretnego tematu zdjęcia. W mojej ocenie Samsung najlepiej oddał czerwień truskawek. Na zdjęciu łąki o zachodzie słońca najmocniej wydobył kolory z kwiatów traw. Za to vivo X80 Pro najmocniej rozmywa tło fotografowanych obiektów w sposób naturalny, czyli bez pomocy trybu portretowego. To efekt połączenia dużej matrycy i najjaśniejszego obiektywu. Przy powiększaniu 100% zarówno Samsung jak i Xiaomi oferują trochę więcej detali od vivo. Nie ma to dużego znaczenia w praktyce, bo najczęściej nie oglądamy zdjęć na 100% powiększeniu i do tego na dużym monitorze, ale wspominam o tym dla wielbicieli takich detali. Dla odmiany vivo X80 Pro zachowuje najwięcej detali w cieniach i to można dostrzec bez powiększenia.

    Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra

    Zdjęcia nocne

    Jeśli mówimy o oświetleniu jakie można spotkać na miejskiej ulicy, nawet niezbyt mocno oświetlonej, to efekty są mniej więcej wyrównane i reprezentują wysoki poziom jaki mogą zaoferować wyłącznie duże matryce ze stabilizacją optyczną. Na tle Samsunga i Xiaomi vivo wyróżnia się cieplejszym odcieniem bieli, trochę bardziej nasyconymi kolorami i ponownie dodatkowymi szczegółami w cieniach.

    Gdy zechcemy porównać telefony w warunkach całkowicie ekstremalnych, w których jest bardzo ciemno to vivo wysuwa się wyraźnie na przód, zarówno przed Xiaomi jak i Samsunga. Tam, gdzie u konkurentów widać niemal całkiem czarną plamę vivo pokazuje szczegóły oraz nasyconą zieleń liści drzew i trawy. Przewaga vivo jest tutaj miażdżąca.

     Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 UltraNasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra

    Zdjęcia szerokokątne

    Pod względem jakości i szczegółowości zdjęć ultraszerokokątnych wszystkie trzy smartfony prezentują zbliżony, bardzo dobry poziom. Szala przechyla się na jedną ze stron zależnie od rodzaju zdjęcia. Jedyna oczywista różnica to zauważalnie szerszy kąt widzenia w Xiaomi Mi 11 Ultra od dwóch pozostałych smartfonów. Skoro poziom tych zdjęć jest zbliżony do siebie, to oznacza tylko tyle, że królem fotografii mobilnej pozostaje OPPO Find X5 Pro, który w poprzednim porównaniu pokonał zarówno S22 Ultra jak i Xiaomi Mi 11 Ultra.

    Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra

    Teleobiektywy i maksymalne powiększenie

    Zarówno vivo jak i Samsung zapewniają większą elastyczność dzięki dwóm teleobiektywom w porównaniu do Xiaomi, który oferuje tylko x5 powiększenie optyczne. Samsung pozostaje królem maksymalnego przybliżenia - x10 powiększenie optyczne jest ewenementem na rynku smartfonów i ponownie przekonałem się, że telefon można wykorzystać lak lornetkę - zidentyfikować rzeczy zbyt odległe, aby je rozpoznać gołym okiem. Jeśli ktoś chce fotografować dziką zwierzynę, S22 Ultra jest bezkonkurencyjny.

    Natomiast vivo z dwoma teleobiektywami wciąż zapewnia więcej niż niemal dowolny inny smartfon. Zarówno powiększenie x2 jak i x5 jest użyteczne i praktyczne. W Xiaomi trochę przeszkadza, że trzeba od razu zdecydować się na x5 i często brakuje opcji pośredniej. Gdy jednak porównamy powiększenia x5 między vivo i Xiaomi to ten drugi oferuje odrobinę więcej ostrości na powiększeniu 100%. Uważam, że vivo zdecydowało się celowo na mniej przetworzoną, dającą bardziej naturalne efekty obróbkę.

     Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra

    Zdjęcia makro

    Tutaj bezdyskusyjnie wygrywa Samsung, oferując największe powiększenie. Zaraz za nim całkiem nieźle spisał się vivo, a Xiaomi jest pod tym względem zdecydowanie groszy od obu konkurentów. Są jednak inne modele Xiaomi, które mają dedykowane aparaty makro o sensownej rozdzielczości, które oferują większe powiększenia.

    Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra

    Krótko o wideo

    Vivo XX80 Pro ma wiele różnych trybów wideo, wiele ustawień stabilizacji, w tym takie które zawsze trzyma horyzont poziomo, nawet gdy zaczniemy obracać telefonem. Jest też tryb 8K. Zwróciło jednak moją uwagę, że vivo X80 Pro nie pozwala podczas nagrywania 4K przełączać się pomiędzy aparatami, a pozwala jedynie wykorzystywać cyfrowy zoom. Zarówno Xiaomi jak i Samsung oferują pełen zakres, od ultraszerokiego kąta, do teleobiektywu. W tej klasie telefonu brak tak oczywistej funkcji jest to dla mnie zupełnie niezrozumiały.

    Podsumowanie

    Jest wiele rzeczy, których na porównaniach samych zdjęć nie widać. Podoba mi się aplikacja aparatu w vivo i jej ergonomia oraz mnogość przydatnych funkcji. Podoba mi się kolorystyka Zeiss oraz zestaw 4 różnych, ale wszystkich użytecznych aparatów. Jest wielu producentów, którzy mają dużo aparatów, ale potem okazuje się, że jeden służy do detekcji głębi sceny, drugi do makro i ma 2 megapiksele. W efekcie z 4 aparatów zostały tylko 2 użyteczne, z czego tylko jeden dobry. To nie jest przypadek vivo X80 Pro. Tutaj każdy aparat dobrze spełnia swoją funkcję.

    Vivo X80 Pro w niektórych zastosowaniach jest bezkonkurencyjny. Do tej kategorii zaliczyłbym zdjęcia nocne w ekstremalnie słabym oświetleniu. Konsekwentnie vivo miał też więcej szczegółów w cieniach w porównaniu do obu konkurentów. Oferuje także największe naturalne rozmycie tła, wynikające z optyki, nie trybu portretowego.

    Samsung przede wszystkim oferuje największe powiększenie zarówno teleobiektywu jak i zdjęć makro. Kolory z Samsunga podobały mi się bardziej w trybie domyślnym, ale po włączeniu koloru Zeiss albo był remis pomiędzy Samsungiem a vivo, albo wygrywało vivo – to całkowicie subiektywna ocena. Stabilizacja wideo jest zaletą vivo, ale brak możliwości przełączania się pomiędzy aparatami podczas nagrywania 4K to w tej półce cenowej poważna wpadka.

    Xiaomi przyda się ogłoszone partnerstwo z Leica, bo przewag miał najmniej - głównie szerszy kąt widzenia ultraszerokokątnego aparatu i trochę lepszą szczegółowość na 100% powiększeniach od vivo.

    W ostatecznym rozrachunku oceniam debiut vivo w klasie ultrapremium za bardzo udany - pokonał Xiaomi i stoczył dość wyrównaną walkę z Samsungiem. Należy to docenić, bo wielu producentów, choć potrafi implementować najmocniejsze procesory i najlepsze ekrany, z aparatami na najwyższym poziomie nie daje sobie rady. Vivo się udało i to jest niemały sukces. Dodatkowo, poza konkurencją foto vivo wygrywa także designem, szybkością i rozmiarem czytnika linii papilarnych i szybkością ładowania.

     Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra 

     Nasze fotograficzne porównanie vivo X80 Pro, Galaxy S22 Ultra i Mi 11 Ultra

  • Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Marka Dynabook powstała w kwietniu 2019 r po przejściu przez firmę Sharp 80,1 procent wydziału firmy Toshiba zajmującego się komputerami osobistymi. Jak informuje Sharp, przejął nie samą markę, ale także „personel, dawne centrum projektowe Toshiby, zakłady produkcyjne i lokalne biura”. W sierpniu 2020 roku Sharp przejął pozostałe udziały i obecnie jest jedynym właścicielem dawnego wydziału komputerów osobistych Toshiba. Mówimy więc o marce należącej do Sharp, ale doświadczeniu w projektowaniu i produkcji laptopów marki Toshiba. W sklepach często można spotkać się z opisem Toshiba Dynabook, co jest pewnym uproszczeniem, a nie stanem faktycznym.

    Do testów trafiły dwa laptopy marki Dynabook. Głównym bohaterem jest model Dynabook Tecra A40-K z najnowszy procesorem Intel 12 generacji, którego najtańszą konfigurację można zamówić za 4900 zł, a konfiguracja testowa to odpowiednio 5500 zł. Dodatkowo do porównania trafił model już obecny na rynku od jakiegoś czasu, z procesorem Intel 11 generacji, ale za to lżejszy i mogący spełniać także funkcję tabletu Dynabook Portege X30W-J, którego najprostsza konfiguracja zaczyna się od 7900 zł, a w konfiguracji testowej zbliża się do 10 tysięcy złotych.

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Główne wady i zalety Dynabook Tecra A40-K

    Zalety Dynabook Tecra A40-K:

    • 14 cali to optimum do codziennej pracy
    • Pełnowymiarowa, podświetlana klawiatura
    • Precyzyjny touchpad
    • Wygodny czytnik linii papilarnych
    • Bogaty zestaw portów, w tym Ethernet
    • WiFi 6 i Bluetooth 5.2
    • Opcjonalny modem LTE
    • Windows 11
    • Mimo dedykowane gniazda zasilacza można ładować z USB C
    • Businessowy charakter
    • Możliwość dostosowania konfiguracji do potrzeb użytkownika

    Wady Dynabook Tecra A40-K:

    • Przeciętne głośniki, niezbyt głośne
    • Nie widać diod LED podczas pracy – są na bocznej krawędzi
    • Obudowa z tworzywa w przedziale cenowym od 4900 zł
    • Czas pracy na baterii mógłby być trochę dłuższy
    • Fabrycznie zainstalowany McAfee LiveSafe i ExcpressVPN

    Główne wady i zalety Dynabook Portege X30W-J

    Zalety Dynabook Portege X30W-J:

    • Magnezowa obudowa (na spodzie tworzywo)
    • Matowy, dotykowy wyświetlacz i możliwość pracy jak na tablecie
    • Dodatkowa kamera, spełniająca rolę tylnej w układzie tabletu
    • Pełnowymiarowa, podświetlana klawiatura
    • Precyzyjny touchpad
    • Wygodny czytnik linii papilarnych
    • Kamera na podczerwień zgodna z Windows Hello
    • Bogaty zestaw portów mimo niskiej wagi i cienkiej obudowy
    • Opcjonalny modem LTE
    • Windows 11
    • Ładowarka z USB C w zestawie
    • Czas pracy na baterii ok 9h (chociaż krótszy niż deklaruje producent)
    • Businessowy charakter
    • Możliwość dostosowania konfiguracji do potrzeb użytkownika

    Wady Dynabook Portege X30W-J:

    • Starszy procesor Intel 11 generacji
    • Połowa wydajności większego modelu w pracy wielowątkowej
    • Przeciętne głośniki, niezbyt głośne
    • Nie widać diod LED podczas pracy – są na bocznej krawędzi
    • Ładowanie zawsze zajmuje jedno gniazdo USB C
    • Wysoka cena urządzeń typu 2 w 1 z Windows

    Jak oceniamy design? – ocena Tecra 4/ Portege 5-

    Głównym bohaterem testu i porównania jest model Dynabook Tecra A40-K – 14 calowy laptop o wadze 1,45 kg i wymiarach 323,6 x 220,6 x 18,9 mm. To typowy laptop o charakterze businessowym z obudową wykonana w całości z tworzywa. Jego główne cechy to wbudowany w touchpad czytnik linii papilarnych zgodny z Windows Hello i rozbudowany zestaw portów:

    • 2 x USB Type-C z obsługą Thunderbolt 4
    • 2 x USB 3.2 - (jedno z obsługą funkcji Sleep-and-Charge)
    • złącze LAN o Gigabitowej przepustowości
    • pełnowymiarowe HDMI
    • Gniazdo słuchawkowe i mikrofonu w jednym
    • Czytnik kart micro SD
    • Gniazdo Kensington Lock

    Z takim zestawem przejściówki nie są potrzebne, a to nie jest dzisiaj bardzo częsta sytuacja. Do swoich potrzeb zamieniłbym tylko czynnik micro SD na pełnowymiarowe karty SDXC z aparatu. Diody zasilania aktywności znajdują się na lewej krawędzi, co powoduje, że nie są widoczne, dopóki nie wychylimy się na bok, co nie każdemu musi odpowiadać. Dioda zasilania mogłaby być w okolicach przycisku zasilania. Dużym plusem jest za to możliwość odchylenia ekranu o 180 stopni – całkowicie na płasko na stole. Często zdarza się, że chciałbym móc dalej odchylić ekran w laptopie, ale konstrukcja na to nie pozwala.

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Pełnowymiarowa, podświetlana klawiatura wyspowa sprawdza się dobrze, podobnie jak touchpad, który jest precyzyjny. Logowanie odciskiem palca jest szybkie i bezproblemowe, wygodniejsze od hasła czy kodu PIN. Przednia kamera ma wbudowaną fizyczną zasłonę, która daje gwarancję prywatności.

    Głośniki spełniają swoją funkcję, ale nie jest to laptop typowo multimedialny. Wyższe modele tabletów z 4 głośnikami grają od niego o wiele lepiej. Zaryzykowałbym twierdzenie, że smartfon z dobrymi głośnikami stereo ma co najmniej równie dobre brzmienie.

    Dla porównania otrzymaliśmy również model Dynabook Portege X30W-J. Nie jest to premiera, jak w przypadku Dynabook Tecra A40-K, ale pokazuje co Dynabook ma w swojej ofercie z wyższej półki. Dynabook Portege X30W-J ma przekątną 13,3 cala, a waży poniżej jednego kilograma i ma magnezową obudowę. Na mojej wadze zważyłem 960 gramów. Wymiary laptopa to 303,9 x 197,4 x 17,9 mm. Dodatkowo model Dynabook Portege X30W-J jest laptopem typu 2 w 1 – jego ekran jest dotykowy i obraca się o 360 stopni. Można go obrócić tak aby klawiaturę mieć od spodu i używać jak tabletu. Powyżej ekranu znajduje się kamera z wbudowaną zasłoną, oraz dodatkowa kamera na podczerwień, zgodna z Windows Hello.

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Nowością, z którą w laptopie spotykam się po raz pierwszy jest druga kamera, umieszczona powyżej klawiatury tak, że podczas normalnej pracy patrzy pionowo w sufit. Ten dodatkowy aparat ma rozdzielczość 8 megapikseli spełnia rolę tylnej kamery, gdy korzystamy z Dynabook Portege X30W-J jak z tabletu. Można ją wykorzystać zarówno podczas wideorozmów, jak i do robienia zdjęć. Jest do tego systemowa aplikacja aparatu. Innym uzupełnieniem funkcjonalności jest akcelerometr, który pozwala automatycznie obrócić wyświetlany na ekranie obraz dopasowująco do położenia urządzenia.

    Podobnie jak Tecra ma czytnik linii papilarnych w lewym górnym rogu touchpada, który przyspiesza logowanie. Dodatkowo Dynabook Portege X30W-J ma podświetlaną klawiaturę, co ułatwia pracę przy słabym oświetleniu. Wbudowane złącza to:

    • 2 x USB Type-C z obsługą Thunderbolt 4
    • 1 x USB 3.1 (z obsługą funkcji Sleep-and-Charge)
    • Pełnowymiarowe HDMI
    • Gniazdo słuchawkowe i mikrofonu w jednym
    • Czytnik kart micro SD
    • Gniazdo Kensington Lock

    W stosunku do większego Dynabook Tecra A40-K jest o jedno gniazdo USB A mniej i nie ma gniazda Ethernet. Nie ma też dedykowanego osobnego gniazda dla zasilania. Zaletą takiego podejścia jest możliwość wykorzystania ładowarki laptopa do naładowania telefonu. Minusem, że gdy podłączymy zasilanie jedno gniazdo USB C mamy zajęte.

    Podobnie jak większa Tecra Dynabook Portege X30W-J ma diody LED sygnalizujące zasilanie i stan działania umieszczone na krawędzi. Tym razem na krawędzi znajduje się też przycisk zasilania.

    Klawiatura i touchpad spisują się równie dobrze w obu modelach. Podobne jest też brzmienie głośników, czyli takie jakiego w laptopie businessowym można się spodziewać – wystarczające i to wszystko.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena Tecra 4+/ Portege 5-

    Oba laptopy mają ekrany wykonane w technologii IPS o rozdzielczości Full HD – 1920 x 1080 pikseli. Oba wyświetlacze mają dobry kontrast, nasycone kolory i dobre kąty widzenia. Mają podobną jasność, która daje pełen komfort w pomieszczeniach, ale do pracy na słońcu może być trochę za mała. Co ciekawe, oba wyświetlacze są matowe – także ten dotykowy w Dynabook Portege X30W-J, co jest szczególnie rzadko spotykane.

    Dynabook Portege X30W-J obsługuje dotyk 10 palcami, obsługuje także opcjonalne pióro Universal Stylus Pen z technologią Wacom AES 2.0 Pen. Inną różnicą względem Tecra jest zastosowanie Corning Gorilla Glass jako szkła przykrywającego ekran.

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Specyfikacja – ocena Tecra 4+/ Portege 4-

    Dynabook Tecra A40-K to najnowszy, jeszcze przedpremierowy model z procesorem Intel 12 generacji:

    • CPU Intel 1270P – 12 rdzeniowy, 4 rdzenie wydajne i 8 energooszczędnych, 16 wątków, maksymalna częstotliwość Turbo 4.80 GHz
    • Pamięć do 32GB (dwa sloty) – egzemplarz testowy 16 GB
    • Dysk do 1TB Gen4 NVMe™ M.2 PCIe – egzemplarz testowy 256 GB
    • Intel AX211 2x2 Wi-Fi 6E, Bluetooth 5.2, opcjonalne LTE

    Dynabook Portege X30W-J ma jeszcze procesor Intel 11 generacji, ale w przyszłości będzie dostępna z najnowszym procesorem.

    • CPU Intel i7 1165G7 – 4 rdzeniowy, 8 wątkowy, wykonany w technologii 10 nm SuperFin, maksymalna częstotliwość Turbo 4,70 GHz
    • Pamięć do 32GB  – egzemplarz testowy 16 GB
    • Dysk do 1TB NVMe™ M.2 PCIe– egzemplarz testowy 512 GB
    • Intel Wi-Fi 6 Dual Band (802.11ax), Bluetooth 5.1. opcjonalne LTE

    Wyniki benchmarków dla Dynabook Tecra A40-K:

    • Cinebench R23 – 9072 dla wszystkich wątków, 1689 dla jednego rdzenia
    • Geekbench 5 – 8075 dla wszystkich wątków, 1582 dla jednego rdzenia
    • Geekbench 5 OpenCL – 13550
    • Sekwencyjny odczyt z dysku – 3107 MB/s
    • Sekwencyjny zapis na dysku – 1245 MB/s

    Wyniki benchmarków dla Dynabook Portege X30W-J:

    • Cinebench R23 – 4593 dla wszystkich wątków, 1412 dla jednego rdzenia
    • Geekbench 5 – 4852 dla wszystkich wątków, 1406 dla jednego rdzenia
    • Geekbench 5 OpenCL – 17131
    • Sekwencyjny odczyt z dysku – 2350 MB/s
    • Sekwencyjny zapis na dysku – 1432 MB/s

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Zmierzyłem też temperaturę w spoczynku oraz pod obciążeniem, a także jakie taktowania rdzeni zdołały się utrzymać pod dłuższym obciążeniem.

    Dynabook Tecra A40-K zaczęła w spoczynku do 36 stopni Celsjusza, pod maksymalnym obciążeniem wszystkich rdzeni zegary skoczyły do 3,04 GHz, a temperatura chwilowo do 90 stopni Celsjusza, aby ostatecznie ustabilizować się w okolicach 70 stopni Celsjusza i 2,02 GHz.

    Dynabook Portege X30W-J zaczął w spoczynku do 41 stopni Celsjusza, pod maksymalnym obciążeniem wszystkich rdzeni zegary skoczyły do 1,44 GHz, a temperatura chwilowo do 68 stopni Celsjusza, aby ostatecznie ustabilizować się w okolicach 60 stopni Celsjusza i 1,24 GHz.

    Różnice w wydajności są czytelne. Przy pracy jednowątkowej różnice pomiędzy oboma laptopami nie są duże. Jednak gdy możliwe jest wykorzystanie wszystkich rdzeni, to 12 rdzeni większego modelu Dynabook Tecra A40-K daje dwukrotną przewagę nad mniejszym i bardziej mobilnym Dynabook Portege X30W-J, który ma do dyspozycji 4 rdzenie i 8 wątków.

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    System operacyjny– ocena Tecra 4+/ Portege 5

    Oba laptopy trafiły do mnie z zainstalowanym Windows 11. W obu wypadkach nie napotkałem żadnych problemów w działaniu systemu na tych laptopach. Przesiadka z Windows 10, z którym pracuję na co dzień, wymagała chwili na przyzwyczajenie, ale nie było to trudne.

    Dynabook Tecra A40-K ma stosunkowo niewiele aplikacji firm trzecich, ale nie obyło się bez McAfee LiveSafe i ExcpressVPN, które na wstępie odinstalowałem. Dynabook Portege X30W-J nie miał tych programów fabrycznie zainstalowanych i to mu się chwali.

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Jak długo działa bateria? – ocena Tecra 4-/ Portege 4+

    Producent informuje, że Dynabook Tecra A40-K działa na baterii do 9,4h, a Dynabook Portege X30W-J do 16 godzin.

    Przeprowadziłem test strumieniowania wideo z YouTube, z jasnością ekranu ustawioną na połowę. Dynabook Tecra A40-K odtwarzał wideo przez 7 godzin, gdy był bliski wyłączenia, a Dynabook Portege X30W-J po 8 godzinach miał jeszcze 17 % baterii, co pozwala się spodziewać około 9 i pół godziny działania na jednym ładowaniu.

    W laptopie nawet bardziej niż w telefonie czas działania będzie się różnić w zależności od obciążenia. Gdy wyłączymy WiFi, ekran ustawimy na najniższą jasność wyniki na pewno da się znacząco wydłużyć. Gdy jednak procesor obciążymy maksymalnie czas działania skróci się więcej niż o połowę.

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Nasza finalna ocena

    Tak naprawdę to dwa zupełnie różne urządzenia. Nowszy Dynabook Tecra A40-K to laptop do standardowej pracy, który oferuje wysoką wydajność 12 rdzeniowego procesora. Oprócz pracy biurowej poradzi sobie z edycją zdjęć czy montażem wideo. Większy rozmiar sprzyja dłuższej pracy przy biurku i jest dobrym kompromisem pomiędzy mobilnością a produktywnością na co dzień.

    Dynabook Portege X30W-J top przede wszystkim urządzenie super mobilne – waży poniżej kilograma, ma dotykowy ekran i można na nim pracować zarówno jak na tradycyjnym laptopie z pełnowymiarową klawiaturą, jak i na tablecie. Wspiera dotyk, automatyczne obracanie ekranu i ma nawet tylny aparat w trybie tabletu. Można dokupić opcjonalne pióro do odręcznego pisania. Mobilność odbiła się jednak na wydajności wielordzeniowej, która jest o połowę niższa niż w większym modelu.

    Dokładna konfiguracja obu urządzeń zależy głównie od użytkownika – oba laptopy można wyposażyć w modemy LTE, akcesoria uwierzytelniające użytkownika, takie jak kamery na podczerwień i czytniki linii papilarnych. Nie mam wątpliwości, że to urządzenia przede wszystkim do pracy. Bogaty zestaw portów pozwala bez problemu podłączyć zewnętrzne akcesoria, również projektor w sali wykładowej, bez sięgania do przejściówek.

    Jeśli chodzi o wady, to głośniki są najwyżej przeciętne, co w laptopach businessowych nie zaskakuje. Chętnie zamieniłbym czytnik kart micro SD na pełnowymiarowe karty SD, bo takich też często używam, zwłaszcza w pracy. Design jest moim zdaniem stonowany. Dla mnie nie jest to wadą, ale dziś na rynku dominują srebrne, aluminiowe obudowy. Decyzja prawdopodobnie spowodowana jest właśnie tym, że Dynabook to bardziej sprzęty do pracy i mniej do pokazania się na mieście. Ogólnie oba laptopy oceniam pozytywnie i nie miałbym problemu aby stały się moimi głównymi narzędziami do pracy. Dynabook Tecra A40-K wybrałbym do pracy na co dzień, a Dynabook Portege X30W-J na wyjazdy i konferencje, chociaż każdy z nich sprawdziłby się wystarczająco dobrze w obu zastosowaniach. Kluczowym ograniczeniem jest tutaj tylko połowa niższa wydajność mniejszego modelu, co przełożyłoby się na dłuższe oczekiwanie na renderowane wideo.

    Uwielbiamy: bogaty zestaw portów w obu laptopach

    Nie lubimy: przeciętnie brzmiących, niezbyt głośnych głośników w obu laptopach

    Dla kogo jest Dynabook Tecra A40-K:

    • Dla osób potrzebujących wielowątkowej wydajności 12 rdzeniowego procesora
    • Dla osób najczęściej pracujących dłużej przy biurku, bez dostępu do osobnego monitora
    • Dla ceniących możliwość odchylenia ekranu całkowicie płasko – o 180 stopni

    Dla kogo nie jest Dynabook Tecra A40-K:

    • Nie dla osób szukających maksymalnie lekkiego i mobilnego sprzętu
    • Nie dla osób szukających sprzętu 2 w 1
    • Nie dla ceniących dotykowy ekran

    Dla kogo jest Dynabook Portege X30W-J:

    • Dla szukających super lekkiego i mobilnego sprzętu do ciągłego noszenia przy sobie
    • Dla ceniących ekrany dotykowe
    • Dla szukających sprzętu 2 w 1, obsługującego pióro, dotyk i mającego tylną kamerę w trybie tabletu

    Dla kogo nie jest Dynabook Portege X30W-J:

    • Nie dla osób, które pracują przy biurku bez dodatkowego ekranu i mało przenoszą laptop ze sobą
    • Nie dla osób, które nie chcą dopłacać do funkcji z których nie chcą korzystać np. dotykowego ekranu
    • Nie dla osób dużo pracujących z wideo, lub potrzebujących możliwe wysokiej wydajności

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

    Dynabook Tecra A40-K oraz Dynabook Portege X30W-J – test

  • Test Sony WH-1000XM5 – jeśli szukasz słuchawek z najlepszym ANC

    Tysiączki, jak nazywają te słuchawki pracownicy polskiego oddziału SONY, są prawdziwą legendą. Historia tysiączków zaczęła się w roku 2016 r., gdy na półkach sklepowych pojawił się model MDR-1000X. Premiera XM2 odbyła się rok później, XM3 były dostępne w 2018 r. Model XM4 pojawił się w sklepach po 2 latach w 2020 r. Teraz po 2 latach przerwy można już kupić Sony WH-1000XM5. Kosztują 1999 zł, czyli dokładnie o 500 zł więcej od poprzedniej edycji, którą nadal można zamawiać w sklepach internetowych. To spora różnica w cenie i można chyba wysnuć tezę, że to właśnie XM4 stanowią największą konkurencję dla nowych tysiączków.

    Sony WH-1000XM5

    Konkurencja

    Tańsze XM4 to nie jedyny problem czekający na półkach sklepowych na XM5. W polskich sklepach można kupić:

    • Bose QuietComfort 45 za 1500 zł
    • Bang & Olufsen BEOPLAY HX za ponad 2000 zł
    • Apple AirPods Max za 2200 zł
    • Sennheiser MOMENTUM 3 Wireless za 1700 zł
    • Beyerdynamic Amiron Wireless za 2600 zł
    • Bose Headphones 700 za 1400 zł
    • Bowers & Wilkins PX7 za 1500 zł

    Rynek nausznych słuchawek premium jest więc dosyć mocno zatłoczony, a dodatkowo należy wspomnieć, że w obecnych, trudniejszych czasach klient znacznie dłużej będzie się zastanawiał przed podjęciem ostatecznej decyzji o zakupie. Słuchawki nauszne premium muszą także coraz częściej ustępować pola coraz lepszym słuchawkom TWS. Maluchy mają coraz lepszy dźwięk, coraz lepsze baterie i coraz lepsze ANC, a są zwykle o połowę tańsze i wygodniejsze w codziennym użytkowaniu. Dotyczy to przede wszystkim rozmiaru ich etui, co ma niebagatelne znaczenie w zwykłej eksploatacji.

    Sony WH-1000XM5

    Design

    Design nowych WH-1000XM5 wzbudził w dniu premiery na pewno większe emocje niż to jak grają, czy jak tłumią szum. Sony zdecydowało się w tym roku na sporą zmianę. Słuchawki nie składają się, co tym samym wymusiło inną konstrukcję etui, które teraz jest zauważalnie większe. Etui redukuje swoją objętość dopiero po wyjęciu słuchawek – można je nieco spłaszczyć – ale bardzo nieznacznie. W środku etui jest mały przedział na kable – słuchawkowy i do ładowania. Słuchawki poprzez zmianę swojej konstrukcji inaczej układają się także, gdy nosimy je na szyi – niestety wówczas widać ich środek, a nie obudowę. Same słuchawki są niesamowicie miłe w dotyku i wygodne. Zastosowane tworzywa genialnie sprawdzają się w codziennym użytkowaniu, choć należy pamiętać, że w lecie małe słuchawki TWS na ulicy będą znacznie przyjemniejsze, bo po prostu nie będą działały jak zimowe nauszniki. Słuchawki w czarnej wersji niestety zbierają tłuszcz z naszych dłoni, więc chyba lepszym wyborem będzie edycja beżowa/kawowa (chyba, że takie plamy na matowej obudowie nie będą nam przeszkadzały). Słuchawki, a dokładnie ich wyściełanie świetnie współpracuje także z okularami, więc okularnicy w ciemno mogą inwestować dwa tysiączki w nowe tysiączki.

    Fani uprawiania sportu muszą mieć świadomość, że w tych słuchawkach nie powinni trenować, bo XM5 nie są w żaden sposób odporne na pot i wilgoć.

    Sony WH-1000XM5

    ANC

    Seria „tysiączków” słynie z dobrego ANC. Nie mieliśmy do porównania poprzednich edycji tych słuchawek, ale nowe SONY doskonale tłumią szum w mieszkaniu i na ulicy. Efekt jest naprawdę niesamowity. Spacerując po mieście należy więc raczej korzystać z trybu Ambient Sound, aby nie wpaść pod rower lub nie przegapić większych pojazdów. Gdy jednak usiądziemy na ławce lub wsiądziemy do autobusu lub metra to efekt jest dokładnie taki jak na reklamie – zostajemy sami z muzyką. Przebiją się do nas tylko krzyki, szczek psa lub niespodziewane inne wysokie tony, których systemy ANC nadal nie potrafią dobrze tłumić. W tej edycji za działanie ANC odpowiada 8 mikrofonów (2 lata wcześniej były cztery). Nie zmienił się natomiast sam procesor – nadal jest to chipset QN1. Za włączanie trybów ANC lub Ambient Sound może odpowiadać rozwiązanie Adaptive Sound Control powiązane z geolokalizacją. Telefon sam rozpoznaje, gdzie aktualnie jesteśmy i włącza ANC lub sprawia, że mamy kontakt z otaczającymi dźwiękami.

    Sony WH-1000XM5 Sony WH-1000XM5

    Sony WH-1000XM5 Sony WH-1000XM5

    Gesty, przyciski, skróty

    Słuchawki bezprzewodowe z segmentu premium nie mogą nam oferować tylko dobrej jakości dźwięku. One konkurują też wygodą samej obsługi odtwarzania muzyki i aktywowania różnych dostępnych funkcji. Założenie jest takie, że nasz odtwarzacz (zwykle jest to smartfon) pozostaje w naszej kieszeni, a my na słuchawkach możemy wygodnie ogarnąć całą otoczkę związaną z dźwiękiem. Sony WH-1000XM5 trzeba włączyć przyciskiem power, ale już samego Spotify możemy uruchomić słuchawkami zdalnie. To samo dotyczy skrótu do asystenta głosowego. Gdy zdejmujemy słuchawki to muzyka niestety czasami nie przestaje sama grać. Prawa słuchawka ma na obudowie panel dotykowy. Możemy nim regulować głośność, przewijać utwory, ale także wyłączyć na chwilę ANC i włączyć Ambient Sound (przytrzymując prawą słuchawkę dłonią). Szczególnie ta ostatnia funkcja dosyć często się przydaje.

    Słuchawki mogą też automatycznie wyłączać ANC i muzykę, gdy zaczniemy mówić. Ta funkcja włącza się niestety także, gdy kaszlemy i gdy zaczynamy podśpiewywać.

    Sony WH-1000XM5

    Rozmawianie i bateria

    WH-1000XM5 to nie są słuchawki przeznaczone do pracy zdalnej, ale dają sobie radę podczas rozmów. Za zbieranie naszego głosu odpowiadają 4 mikrofony. W poprzedniej wersji było ich tylko 2. Moi rozmówcy bardzo dobrze oceniali jakość mojego głosu podczas rozmów, ale też większość prowadzona były z cichych pomieszczeń, a nie środka ruchliwego skrzyżowania.

    Jeśli chodzi o czas działania baterii to jest bardzo dobrze. Słuchawki z włączonym ANC potrafią działać do 30h. To bardzo długo i naprawdę trzeba uważać, żeby w końcu nie zapomnieć ich naładować przed jakąś dłuższą wyprawą. Awaryjne ładowanie przez 3 minuty szybką ładowarką da nam 3h odtwarzania. Gdy nasza ładowarka jest niezbyt mocna to przez 10 minut ładowania uzyskamy 5h odtwarzania dźwięku.

    Sony WH-1000XM5

    Jak grają?

    Spotify przygotował specjalną playlistę do testowania słuchawek – można ją znaleźć tutaj

    Są też specjalne listy do testowania głośników. Jedną z nich znajdziecie tutaj

    Nie jestem wielkim specem od słuchawek, ale w codziennym użytkowaniu korzystam z trzech zestawów: dwóch TWS – Airpods Pro i sportowych Jabra Elite 7 Active oraz ze słuchawek z tego samego segmentu, co testowane Sony – z Bowers & Wilkins PX7. Pomijając samą wygodę korzystania, która w Sony jest na bardzo wysokim poziomie to tysiączki na pewno oferują największą przestrzeń i najbardziej mięsisty, ciepły bass. Sony wytrzymują napór niskich tonach nawet w najbardziej mocnych (niskich) fragmentach hip hopowych kawałków. Raczej są to słuchawki dla fanów słuchania muzyki z koncertów, hip-hopu, EDM oraz do oglądania Netflixa. Potężny bas i ogromna przestrzeń chyba po paru godzinach słuchania mogą być nieco męczące, ale też raczej rzadko słuchamy muzyki przez wiele godzin ciągiem. Jeśli chodzi o technikalia to za dźwięk w słuchawkach odpowiada procesor LDAC, który przez Bluetooth potrafi przesłać strumień HiRes Audio 990 kbps. Takiego streamingu nie będziemy mieli po podpięciu słuchawek Sony do urządzeń Apple. W iPhonach wykorzystywane jest podkręcanie plików audio w technologii DSEE Extreme – można to włączyć w aplikacji Sony. Trochę zastanawiające jest to, że Sony zdecydowało się w nowych tysiączkach na zmniejszenie średnicy przetwornika, czyli w uproszczeniu głośnika w słuchawkach. Wcześniej miał on 40 mm, a teraz w najnowszej wersji ma on 30 mm. Według producenta nie ma to negatywnego wpływu na jakość dźwięku. Gdy zdecydujemy się na SONY, a nie na słuchawki Apple to stracimy dostęp do świetnej funkcji dźwięku otaczającego Spatial audio. Użytkownicy czterech rzadziej używanych aplikacji (m.in. 360 by Deezer i Tidal) będą mogli za to na soniaczach korzystać z dźwięku 369 Reality Audio.

    Sony WH-1000XM5

    Czy warto kupić Sony WH-1000XM5?

    Słuchawki Sony WH-1000XM5 na pewno nie zawiodą fanów serii. Nowe tysiączki to ewolucja, a nie rewolucja. Grają podobnie do poprzedniej edycji, podobnie działa także ANC. Główna zmiana dotyczy designu – słuchawki przestały się składać, ale poprawiła się ich ergonomia i wygoda noszenia na głowie. Zastosowane tworzywa nie są może najwyższych lotów, ale są niesamowicie przyjemne w dotyku. Sony WH-1000XM5 powinny kupić osoby, które już mają dobre słuchawki TWS na co dzień i chcą czasami usłyszeć muzykę nieco inaczej, w lepszej jakości i z lepszym wyciszeniem otoczenia. Ciepły, potężny bas oraz ogromna przestrzeń muzyki to cechy charakterystyczne serii 1000. Na nową serię 5 nie powinni decydować się obecni użytkownicy serii 4. Oni mogą spokojnie poczekać na kolejną edycję tysiączków. Jak pisałem na wstępie na półce premium jest dosyć tłoczno, ale SONY i jego ANC nadal pozostają prawdziwą legendą.

    Sony WH-1000XM5

    Sony WH-1000XM5

  • Rozpoczynamy Sony Xperia 1 IV

    Do redakcji na testy trafił najnowszy flagowiec Sony Xperia 1 IV. Na załączonym nagraniu można zobaczyć rozpakowanie pudełka i wyniki benchmarku Antutu. Pierwsze wrażenie jakie zrobił na mnie telefon jest doskonałe. Sony nie zrezygnował ze swojego klasycznego designu.

    Jakość wykonania

    Czarne, matowe szkło z tyłu obudowy wygląda fenomenalnie i jednocześnie się nie brudzi. Spust migawki aparatu ma wyraźną fakturę i dobrze leży pod palcem. Przycisk zasilania z wbudowanym skanerem linii papilarnych nie wystaje ponad krawędź obudowy i nie utrudnia umieszczenia telefonu w uchwycie samochodowym. Jest też na optymalnej wysokości do sięgnięcia kciukiem. Są głośniki stereo o brzmieniu lepszym niż laptop, którego obecnie testuję i gniazdo słuchawkowe, które jest rzadkością, zwłaszcza w flagowcach. Szuflada na kartę nano SIM oraz na kartę pamięci wysuwa się bez pomocy szpikulca. Te detale sumują się do uczucia jakie powinien oferować flagowiec – dopracowania w każdym detalu. Nawet symetryczne ramki na górze i dole ekranu, chociaż nie tak wąskie jak u konkurencji, nie przeszkadzają już, jak to miało miejsce w niektórych starszych modelach Sony.

    Wyświetlacz

    Wyświetlacz 4K jest ewenementem na rynku smartfonów i także robi bardzo dobre wrażenie. Rozdzielczość 4K przy przekątnej 6,5 cala jest moim zdaniem na wyrost, ale trudno rozpatrywać to w kategoriach wady. Obraz jest rewelacyjny, a liczba dostępnych funkcji i ustawień bezkonkurencyjna. Zwłaszcza osoby ceniące wierność obrazu będą zadowolone. Oglądanie wideo to prawdziwa przyjemność.

    Spore spadki wydajności pod obciążeniem

    Jedyna rzecz, która mnie zaskoczyła negatywnie przy pierwszym kontakcie to bardzo duża zależność osiąganych wyników w Antutu od temperatury urządzenia. Wszystkie współczesne smartfony są podatne na throttling, jednak w przypadku Sony Xperia 1 IV różnice są naprawdę duże. Schłodzony telefon uzyskał 978790 punktów w benchmarku Antutu, co uplasowało go na 5 pozycji w rankingu. Wystarczyło jednak uruchomić benchmark kilka razy pod rząd aby wynik spadł do zaledwie 622578 punktów, co zaowocowało spadkiem z 5 pozycji w rankingu na 60 miejsce. To wynik słabszy niż testowany ostatnio realme GT NEO 3T za 2199 zł z Snapdragonem 870, który uzyskał 714532 punktów, czyli był o 13% od Sony wydajniejszy. Przecież Sony ma na pokładzie najnowszego i najmocniejszego Snapdragona 8 Gen 1. Będę musiał się temu przyjrzeć podczas testów dłużej. Samo skonfigurowanie nowego telefonu i aktualizacja systemu spowodowały, że pierwszy benchmark miał wynik zaledwie 681304, a nie było to obciążenie polegające na graniu czy testowaniu benchmarkiem.

    Największe niewiadome

    To co mnie ciekawi najbardziej to aparaty Sony Xperia 1 IV, a zwłaszcza nagrywanie 4K w 120 klatkach wszystkimi 3 aparatami oraz bezstratny, płynny zoom optyczny teleobiektywu. Na to jednak potrzebujemy więcej czasu. Testy zapowiadają się jednak super ciekawie.

  • realme GT Neo 3T - test

    realme GT Neo 3T - test

    8 czerwca miała miejsce polska premiera dwóch kolejnych smartfonów realme – droższego realme GT NEO 3 150W 5G za 3299 zł (2999 zł w promocji) i realme GT NEO 3T za 2099 zł. Tańszy, wyposażony w lubiany przez wielu procesor Snapdragon 870, jest dobrym kompromisem wydajności i ceny. Producent określa go mianem lidera w szybkości ładowania w swojej kategorii – ładuje 5000 mAh baterię do 50% w 12 minut.

    Główne wady i zalety realme GT NEO 3T

    Zalety realme GT NEO 3T:

    • Interesujący, oryginalny design
    • Głośniki stereo
    • Szybkie i skuteczne odblokowywanie odciskiem palca i twarzą
    • Jasny ekran AMOLED z odświeżaniem 120 Hz
    • Komplet nowoczesnych standardów komunikacyjnych
    • Snapdragon 870
    • Android 12 i przydatne funkcji nakładki realme UI 3.0
    • Dobra jakość zdjęć dziennych
    • Dobra jakość wideo 4K z głównego aparatu
    • Ładowanie 80W w 30 minut do 95%

    Wady realme GT NEO 3T:

    • Brak normy uszczelnienia obudowy
    • Snapdragona 870 można znaleźć w telefonach o kilkaset złotych tańszych
    • Brak stabilizacji optycznej któregokolwiek z aparatów
    • Przeciętne zdjęcia nocne
    • Nie można przełączać się pomiędzy aparatami podczas nagrywania wideo
    • Brak ładowania bezprzewodowego

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    Tym razem realme postawiło na zdecydowane nawiązanie do wyścigów samochodowych. Cała faktura z tyłu obudowy przypomina szachownicę stosowaną w wyścigach. Motyw szachownicy został też umieszczony pomiędzy obiektywami aparatu. realme GT NEO 3T jest dostępny w dwóch kolorach w wersji z szachownicą – żółtym oraz białym. Jest też wersja czarna, bez szachownicy, ale nie ma też innych charakterystycznych elementów i moim zdaniem jest po prostu nudna.

    Całość obudowy realme GT NEO 3T jest wykonana z tworzywa. Nie ma gniazda słuchawkowego ani normy uszczelnienia obudowy, chociaż na szufladzie karty SIM znajduje się uszczelka. Czytnik linii papilarnych jest umiejscowiony pod wyświetlaczem i jest szybki w działaniu. Równie skuteczne jest odblokowywanie telefonu za pomocą twarzy. realme GT NEO 3T ma głośniki stereo z pełnym rozdzieleniem kanałów na lewy i prawy, o całkiem donośnym dźwięku. Jednak prawy kanał z głośnikiem na dolnej krawędzi jest trochę głośniejszy niż lewy.

    Obudowa jest solidna i zwarta, ale czuć w ręku, że jest to tworzywo, a nie szkło i metal. Podoba mi się połączenie żółtego tyłu obudowy z czarną ramą i wyspą aparatów. Telefon dobrze ukrywa ślady dotyku i zawsze wygląda na czysty.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5+

    realme GT NEO 3T ma wyświetlacz o przekątnej 6,62 cala wykonany w technologii AMOLED i wspierający odświeżanie 120 Hz. Jego rozdzielczość to FHD+ 2400 x 1080 pikseli, a maksymalna jasność to 1300 nitów, co jest bardzo dobrym wynikiem, często spotykanym w różnych flagowcach.

    Ekran sprawia bardzo dobre wrażenie, jest faktycznie na tyle jasny, że jest czytelny nawet w bezpośrednim oświetleniu słonecznym. Jasność i kolory nie zmieniają się, gdy patrzymy na niego pod kątem, a 120 Hz gwarantuje bardzo dobrą płynność animacji.

    W ustawieniach znajdziemy tryb ciemny, trzy tryby kolorów: żywy, naturalny i tryb pro. W tym ostatnim znajdują się dwa podtryby: kinowy, zgodny z P3 oraz olśniewający. Jest także ręczna korekcja balansu bieli, komfort oczu niwelujący światło niebieskie, a także szereg funkcji poprawiających obraz: zwiększenie ostrości, korektor kolorów wideo, optymalizacja obrazów ruchomych, a także jasny tryb wideo HDR. Na wyświetlaczu znajduje się fabrycznie naklejona folia ochronna.

    Specyfikacja – ocena 5-

    realme GT NEO 3T jest wyposażony w Snapdragona 870 taktowanego zegarami 1 x 3,2 GHz + 3 x 2,42 GHz + 4 x 1,80 GHz. Procesor wspomaga 8 GB RAM oraz 128 GB na system i pliki. Karta pamięci nie jest wspierana.

    Snapdragon 870 to sprawdzony i lubiany procesor, który mało się grzeje, jest niewiele mniej wydajny niż jego flagowy odpowiednik 888. W połączeniu z pasywnym chłodzeniem Vapour Cooling Plus opracowanym przez realme bardzo dobrze spisuje się pod obciążeniem, prawie nie tracąc na swojej wydajności. W benchmarku Antutu uzyskał 714532 punktów, co uplasowało go na 36 miejscu w rankingu.

    Pakiet komunikacyjny realme GT NEO 3T obejmuje najnowsze standardy: 5G, LTE, WiFi 6, Bluetooth 5.2 i NFC. Lokalizacja jest realizowana za pomocą systemów: GPS, GLONASS, BDS, GALILEO, QZSS i NavIC.

    Zestaw czujników obejmuje: akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, czujnik siły oświetlenia, kompas cyfrowy i czytnik linii papilarnych.

    Można śmiało powiedzieć, że wyposażeniu realme GT NEO 3T niczego nie brakuje.

      

    System operacyjny– ocena 5

    Telefon realme GT NEO 3T działa pod kontrolą systemu Android 12 z aktualizacjami bezpieczeństwa z dnia 5 maja 2022. Za wygląd systemu odpowiada nakładka systemowa realme UI 3.0, czyli w najnowszej dostępnej wersji.

    W ustawieniach możemy spersonalizować wygląd systemu, dobierając paletę kolorów, kształt ikon na pulpicie, a także ikon w belce skrótów, animacji skanowania odcisku palca, oraz podświetlenie krawędzi ekranu gdy przychodzi powiadomienie. W systemie można skonfigurować tryb alarmowy, a w funkcjach specjalnych znajdziemy elastyczne okna, inteligentny pasek boczny, tryb prosty oraz tryb dla dzieci. Jest także szybkie uruchamianie aplikacji poprzez przytrzymanie palca na czytniku linii papilarnych po odblokowaniu ekranu. Podczas testów system działał bezproblemowo i stabilnie.

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4-

    Smartfon realme jest wyposażony w 3 aparaty z tyłu, w tym nieszczęsny aparat do makro o rozdzielczości 2 megapikseli. Co prawda realme GT NEO 3T jest bardziej urządzeniem dla graczy i nie pretenduje do miana króla fotografii mobilnej, ale moda na 2 megapikselowe aparaty mogłaby już przeminąć. Do dyspozycji mamy:

    • 64 MP, f/1.8, 25mm, PDAF – główny aparat
    • 8 MP, f/2.3, 16mm, 119˚ - aparat ultra szerokokątny
    • 2 MP, f/2.4 – aparat do makro
    • 16 MP, f/2.5, 26mm – aparat do selfie

    Pierwszymi brakami jakie rzucają się w oczy jest stabilizacja optyczna, oraz teleobiektyw. To dość powszechny zabieg w wielu dzisiejszych smartfonach, które nie kładą dużego nacisku na fotografię.

    Zdjęcia z realme GT NEO 3T za dnia, w ładną pogodę, prezentują się bez zarzutu. Mają nasycone, miłe dla oka kolory, dobrą rozpiętość tonalną, są ostre i szczegółowe. Aparat ultra szerokokątny ma niższą rozdzielczość i szczegółowość, a także więcej szumu, nawet przy dobrym oświetleniu, ale nie rozczarowuje. Słabszą stroną realme GT NEO 3T są zdjęcia nocne, które są co najwyżej przeciętne. Tutaj brak stabilizacji musi odcisnąć swoje piętno. Przy odrobinie wysiłku zrobimy użyteczne zdjęcie nocne z neonami, ale jest wiele modeli telefonów, które poradzą sobie z tym zdecydowanie lepiej.

    Nie mam uwag do jakości nagrań wideo w 4K – są szczegółowe, płynne, nie mają problemów z ostrością, a stabilizacja jest skuteczna. Niestety nagrania 4K są ograniczone do głównego aparatu, a jedna możliwość zmiany kadru to zoom cyfrowy. Nawet po zmianie rozdzielczości na 1080p, do której ograniczony jest aparat ultra szerokokątny nie można przełączać się pomiędzy obiektywami podczas nagrywania wideo.

    Aplikacja aparatu jest intuicyjna, wygodna w obsłudze i logiczna – tryb ultra makro znajduje się ze wszystkimi innymi trybami foto i nie jest ukryty w belce ustawień, jak choćby w Xiaomi.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

     

    Jak długo działa bateria? – ocena 5

    realme GT NEO 3T ma baterię o pojemności 5000 mAh oraz dołączoną w zestawie ładowarkę o mocy 80W. Dla realme to i tak połowę wolniejsze ładowanie niż w ich topowym modelu, ale wciąż co najmniej dwa razy szybsze niż w większości telefonów innych producentów, takich jak Samsung czy Apple. Oprócz super szybkiego ładowania po kablu nie ma w realme GT NEO 3T obsługi ładowania bezprzewodowego.

    Podczas testu strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę realme GT NEO 3T rozładował się do 5% baterii po upływie 17,5 godziny. To dobry wynik, który zapewni dwa dni umiarkowanego użytkowania i jeden dzień intensywnego użytkowania. Najważniejsze jednak, że w razie potrzeby możemy naładować telefon od zera do połowy w kilkanaście minut, w 30 minut do prawie pełna i 40 minut do 100%. W dalszym ciągu uważam, że super szybkie ładowanie zmienia dla użytkownika smartfonu o wiele więcej niż większość wprowadzanych nowości z innych kategorii.

    Nasza finalna ocena

    realme GT NEO 3T to dobra propozycja ze średniej półki. Ma solidny, godny polecenia procesor, głośniki stereo, bardzo jasny ekran AMOLED ze 120 Hz odświeżaniem i Androida 12. Długo działa na baterii, a cechą wyróżniającą realme GT NEO 3T na tle konkurencji jest 80W ładowanie, które robi dużą różnicę i poprawia komfort użytkowania telefonu. Poza brakiem oficjalnej normy uszczelnienia obudowy i brakiem wsparcia karty micro SD do niewielu rzeczy można się przyczepić. Design wyścigowej szachownicy może nie jest dla każdego, ale też nie rzuca się bardzo mocno w oczy, a jest wciąż ciekawszy niż zwykła, czarna obudowa.

    Ostatnim elementem pozostaje cena. POCO F3 5G ma ten sam procesor, tej samej jasności wyświetlacz i podobny zestaw aparatów, ale z lepszym aparatem do makro o użytecznej rozdzielczości 5 megapikseli. Nawet w wersji 8/256 jest od realme GT NEO 3T o 200 zł tańszy, a można go znaleźć na promocji w jeszcze niższej cenie. Ma jednak mniejszą baterię 4520 mAh i wolniejsze 33W ładowanie. Jeśli więc cenimy najszybsze ładowanie i możliwie najdłuższe działanie na baterii, będziemy chcieli dopłacić do realme GT NEO 3T.

    Uwielbiamy: superszybkie ładowanie 80W w średniej półce cenowej

    Nie lubimy: konkurencja oferuje podobną specyfikację taniej

    Dla kogo jest realme GT NEO 3T:

    • Dla fanów super szybkiego ładowania baterii
    • Dla lubiących gry mobilne
    • Dla szukających godnego polecenia smartfonu ze średniej półki

    Dla kogo nie jest realme GT NEO 3T:

    • Nie dla osób szukających podobnej wydajności w najniższej na rynku cenie
    • Nie dla osób, które zamiast kablem wolą ładować bezprzewodowo
    • Nie dla wymagających fanów fotografii mobilnej, zwłaszcza nocnej

    Alternatywy dla realme GT NEO 3T:

  • realme GT NEO 3 150W 5G - nasze pierwsze wrażenia

    realme GT NEO 3 150W 5G wchodzi na polski rynek wraz z modelem NEO 3T 80W. Pierwszy z nich wyróżnia się tym, że w jego pudełku znajdziemy zasilacz o mocy 150W. Jest to więc aktualnie najszybciej ładujący się smartfon dostępny w Polsce.

    realme GT NEO 3 150W 5G ma procesor MediaTek Dimensity 8100 (5 nm), który w AnTuTu przekracza poziom 832K. Jest to więc naprawdę mocna średnia półka i przy okazji NEO 3 jest pierwszym smartfonem z tym układem w Europie. Dla tradycjonalistów i fanów Snapdragona jest wersja 3T z procesorem 870 z NEO 2 z zeszłego roku.

    Za najszybsze ładowanie na świecie i najnowszy procesor MediaTeka będziemy musieli zapłacić w promocji 3000 zł. Poza promocją nowy realme ma kosztować o 300 zł drożej.

     

    Główne wady i zalety realme GT NEO 3 150W 5G

    Zalety realme GT NEO 3 150W 5G:

    • Oryginalny, wyścigowy design
    • Telefon zawsze wygląda na czysty (z tyłu)
    • Dobra jakość zdjęć, choć kolory są bardzo „podkręcone”
    • Dobra stabilizacja materiału HD
    • Genialne ładowanie 150W
    • Ładowarka w komplecie
    • Etui w komplecie
    • Wysoka wydajność procesora
    • Najnowszy Android 12
    • Najnowszy interfejs realme UI 3.0
    • Bardzo dobry ekran AMOLED 120 Hz HDR10+
    • WiFi 6
    • 5G
    • Głośniki stereo
    • Główna matryca to Sony IMX766 50 MP z OIS
    • 12 GB RAM LPDDR5 6400 MHz
    • 256 GB pamięci UFS 3.1
    • Bluetooth 5.3

    Wady realme GT NEO 3 150W 5G:

    • Słaba stabilizacja FULL HD i 4K
    • Ogromne pudełko z telefonem
    • Gorilla Glass 5 zamiast Victus
    • Głośniki grają głośno, ale „tanio” – brakuje niskich tonów
    • Cena 3300 za wersję 12/256 bez promocji
    • Brak gniazda słuchawkowego
    • brak normy IP

    Jak oceniamy design? – ocena 5+

    Design realme GT NEO 3 150W 5G będzie wyraźnie wyróżniał się z masy innych smartfonów na półkach sklepowych. Dwa paski biegnące przez obudowę to nawiązanie do samochodów wyścigowych. Smartfon nie jest biały – jest jasnoszary. Niestety w komplecie z telefonem znajdziemy ciemne gumowe etui, które po założeniu na telefon odbiera mu 99% jego uroku. GT NEO 3 150W jest lekki i poręczny (188g i 8.2 mm grubości), ale na pewno nie jest to urządzenia dla fanów małych smartfonów, bo przekątna ekranu to 6.7 cala. Na tylnej obudowie nie widać brudu i naszych odcisków. Fani tradycyjnego designu mogą wybrać wersję czarną bez wyścigowych pasków. Na początku przyzwyczajenia wymaga regulacja głośności, która jest po lewej stronie. Gniazda słuchawkowego już nie ma.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5

    Analiza jakości wyświetlaczy powoli staje się nudna. Obecnie większość ekranów to AMOLEDy, które zachwycają swoimi parametrami i jakością obrazu. Tak też jest w przypadku naszego realme. Ekran ma przekątną 6.7 cala i może być odświeżany z częstotliwością 120 Hz. Ekran wspiera HDR10+. 94.2% ma parametr “screen to body ratio”. Ekran ma standardową rozdzielczość 2412x1080 FHD+.

    Ramki wokół wyświetlacza nie są symetryczne – boczne mają 1.48 mm, a dolna 2.37 mm. Nasz dotyk jest próbkowany z częstotliwością 360 Hz.

    Specyfikacja i system operacyjny – ocena 5

    GT NEO 3 150W to pierwszy w Europie smartfon wyposażony w procesor Dimensity 8100 5G. Chipset jest wydrukowany w najnowszej technologii 5nm. W AnTuTu przekracza poziom 832K – jest to więc jeden z najmocniejszych mobilnych procesorów. Nie jest to także układ, który przesadnie się grzeje, a dodatkowo realme chwali się zaawansowanymi systemami do odprowadzania ciepła. Gdy temperatura nam nie straszna to możemy dodatkowo włączyć tryb GT mode, w którym wzrasta dodatkowo wydajność procesora. Nasza testowa wersja była najbardziej wypasiona, czyli na pokładzie było 12 GB RAM i 256 GB pamięci na aplikacje i multimedia. Telefon może wirtualnie zwiększyć RAM od 3 do aż 7 GB.

    System operacyjny to Android 12 z nakładką realme UI 3.0. System działa znakomicie płynnie – to efekt działania mocnego procka i odświeżania ekranu na poziomie 120 Hz. Odświeżanie możemy ręcznie obniżyć do 60 Hz, ale nie ma to najmniejszego sensu, przy tak szybkim ładowaniu baterii. Do dyspozycji jest także tryb auto.

     

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 5

    realme GT NEO 3 150W 5G pod względem zdjęć na pewno nas nie zawiedzie, choć zestaw kamer jest niestety w dużej mierze zabiegiem marketingowym. Telefon z wyższej półki musi mieć teraz przynajmniej 3 kamery i tak jest w przypadku naszego NEO 3. Okazuje się jednak, że w codziennym użytkowaniu i tak większość zdjęć wykonamy główną kamerą z jasnym obiektywem F1.8. Za nim jest zamontowana matryca Sony IMX766 50 MP z OIS i EIS. Zdjęcia z realme GT NEO 3 są bardzo szczegółowe, kolory są nasycone, a HDR działa bardzo dobrze. Telefon nie stara się oddawać w kadrach rzeczywistości – sztuczna inteligencja podbija wszystko. Także z nocy realme potrafi zrobić dzień – to niesamowite jakie postępy zrobiła mobilna fotografia.

    Choć główna matryca realme GT NEO 3 150W 5G jest wyposażona w 2 systemy stabilizacji obrazu – optyczną i elektroniczną – to nie radzi sobie ze stabilnym wideo. Dotyczy to zarówno jakości FULL HD, jak i 4K. Obraz w FHD ma lepszą stabilizację, ale do ideału nadal jest daleko. 4G jest szczegółowe, ma świetne kolory, ale bez gimbala lub statywu efekty końcowe nie zachwycają.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5

    realme GT NEO 3 150W 5G to dosyć zabawny przypadek, bo większe emocje wzbudza zasilacz dołączony do zestawu niż sam smartfon. Po raz pierwszy w historii w pudełku znalazłem zasilacz ładujący smartfon mocą 150W. To niesamowite jak szybko rozwinęła się technologia związana z szybkim ładowaniem smarftonów - Dart Charge to ładowanie 18-30W, SuperDart Charge to 50-80W, UltraDart Charge 150W. 150W pozwala nam naładować smartfon do 50% w 5 minut. Pamiętajmy, że jest to to pierwsze 50%, a później ładowanie już zwalnia. Ostatnie 30% ładuje się np. 7 minut. realme obiecuje także, że tak duża moc ładowania nie wpływa na żywotność baterii. Ogniwa (są 2 - każde mają po 2250 mAh) mają zachować 80% swojej sprawności po 1600 ładowaniach (zwykła ilość cykli to 800). Chyba jedyną wadą UltraDart Charge jest to, że zasilacz waży 172 g, czyli tyle co sam smartfon. Należy także pamiętać, że najszybsze ładowanie (Rapid Charging) należy dodatkowo włączyć w menu telefonu.

    Szybkie ładowanie jest niesamowite, ale oczywiście nie ma róży bez kolców. Po podłączeniu do ładowarki i uruchomieniu trybu szybkiego ładowania temperatura telefonu dosyć szybko urosła o 10 stopni (ale należy wspomnieć, że smartfon był w gumowym etui). realme ostrzega, że rapid charging generuje dodatkowe porcje ciepła – fizyki nie da się oszukać.

    Sama bateria o pojemności 4500 mAh pozwalała na korzystanie z realme GT NEO 3 150W 5G przez ponad dobę. Oczywiście czas ten się zmniejszy, gdy zaczniemy grać w wymagające gry w trybie GT Mode.

    Nasza finalna ocena realme GT NEO 3 150W 5G

    realme GT NEO 3 150W 5G to dobry wybór dla graczy (mocny procesor, duży ekran, tryb GT Mode) oraz dla osób, dla których bardzo ważne jest to, żeby ich telefon był zawsze gotowy do pracy, a naładowanie baterii trwało naprawdę moment. Jest to też smartfon, który wyróżnia się designem, co zdarza się coraz rzadziej. Jeśli chodzi o zdjęcia to jest bardzo dobrze, a trochę słabiej realme wypada przy nagrywaniu wideo. Na pewno nie będzie to pierwszy wybór dla oszczędnych, bo telefon w promocji kosztuje 3000 zł.

    Od 15 do 16 czerwca realme GT NEO 3 150W (12/256) będzie dostępny w za 2999 zł w Media Expert, Media Markt, Neonet, Komputronik, RTV Euro AGD, x-kom, a także w sklep-realme.pl oraz na realmeshop.pl. Dodatkowo od 8 do 15 czerwca będzie dostępny w T-Mobile w zestawie ze słuchawkami Buds Air 3.

    Uwielbiamy: najszybsze ładowanie

    Nie lubimy: braku dobrej stabilizacji wideo FULL HD i 4K

    Dla kogo jest realme GT NEO 3 150W 5G:

    • Fani marki realme
    • Osoby, które potrzebują najszybszego ładowania na świecie
    • Osoby, które chcą mieć szybki i mocny smartfon
    • Osoby, które lubią wyróżniający się design
    • Gracze
    • Dla mobilnych fotografów

    Dla kogo nie jest realme GT NEO 3 150W 5G:

    • Oszczędni
    • Osoby, które szukają zachowawczego designu
    • Nie dla osób, które chcą nagrywać wideo smartfonem

    Alternatywy dla realme GT NEO 3 150W 5G:

  • Xiaomi 12X

    Xiaomi 12X - test

    Klasa urządzenia E (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Xiaomi 12X jest obecnie najtańszym dostępnym modelem Xiaomi z serii 12 w Polsce. Xiaomi 12X jest wyceniony na 3199 zł, podczas gdy Xiaomi 12 kosztuje 3799 lub 3999 zł, a Xiaomi 12 Pro 5199 zł. W przyszłości może być dostępny jeszcze tańszy model Xiaomi 12 Lite, ale na razie nie wiadomo kiedy, ani ile dokładnie miałby kosztować. Xiaomi 12X ma dokładnie taki sam design i większość specyfikacji jak Xiaomi 12, ale topowy procesor Snapdragon 8 Gen 1 został w nim zastąpiony udanym i lubianym, ale niżej pozycjonowanym modelem Snapdragon 870. Nie ma też ładowania bezprzewodowego, które znajdziemy w droższych modelach. Przekonajmy się czy Xiaomi 12X jest dobrą propozycją w swoim przedziale cenowym.

    Główne wady i zalety Xiaomi 12X

    Zalety Xiaomi 12X:

    • Udany design, najlepsze materiały
    • Dobrej klasy głośniki stereo
    • Skuteczny czytnik linii papilarnych
    • Poręczny, nieduży
    • Bardzo dobrej klasy wyświetlacz
    • Wystarczająco mocna specyfikacja by zaspokoić prawie wszystkie potrzeby
    • Android 12 i MIUI 13
    • Najnowszy pakiet komunikacyjny
    • Dobrej jakości zdjęcia i wideo
    • Tak dobry aparat dedykowany zdjęciom makro jest na rynku rzadkością
    • Szybkie ładowanie 67W
    • Zaskakująco niewiele różni go od Xiaomi 12

    Wady Xiaomi 12X:

    • Nie ma oficjalnej normy uszczelnienia obudowy
    • Brak teleobiektywu
    • Brak ładowania bezprzewodowego i bezprzewodowego ładowania zwrotnego
    • W teście baterii działał krócej niż Xiaomi 12 z mocniejszym procesorem
    • Dość wysoka cena – nie jest już tańsza alternatywą dla np. Samsunga

    Xiaomi 12X

    Jak oceniamy design? – ocena 5-

    Patrząc na obudowę Xiaomi 12X jest nie do odróżnienia od Xiaomi 12 – ma identyczne rozmiary i te same wersje kolorystyczne. Nawet oznaczenia na obudowie się nie różnią. Rozmiar jest dużą zaletą w tym wypadku, bo Xiaomi 12X i 12 świetnie leżą w dłoni. To obok S22 i Asus Zenfone 8 jeden z najporęczniejszych smartfonów z mocną specyfikacją na rynku. Kto lubi obsługiwać telefon jedną ręką i nie potrzebuje największego ekranu będzie bardzo zadowolony.

    Xiaomi 12X ma dobrej klasy głośniki stereo, oraz ukryty pod wyświetlaczem szybki i skuteczny czytnik linii papilarnych. Obudowa jest doskonale spasowana i podoba mi się jej design, kształt otworów na głośniki i projekt wyspy aparatów. Pod względem jakości wykonania nic nie budzi zastrzeżeń.

    Nie ma natomiast oficjalnej normy uszczelnienia obudowy, która u wielu producentów w tym przedziale cenowym jest standardem, ale jest uszczelka na szufladzie na kartę nano SIM. Nie ma też gniazda słuchawkowego,  które Asusowi udało się zmieścić w nawet mniejszym Zenfone 8. Nie dla każdego jednak te braki będą istotne, a sam projekt Xiaomi 12X jest bardzo udany, jak całej serii 12.

    Xiaomi 12X

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 6

    Wyświetlacz Xiaomi 12X ma przekątną 6,28 cala, rozdzielczość FHD+ 2400 x 1080 pikseli i proporcje 20:9. Wspiera odświeżanie 120 Hz, oraz oferuje maksymalną jasność 1100 nitów. Jest zgodny ze standardami Dolby Vision i HDR10+, a dzięki 12 bitowemu przetwarzaniu obrazu może wyświetlić aż 68 miliardów kolorów. Jasność, kontrast, kąty widzenia są na bardzo wysokim poziomie. Nie ma tutaj żadnych kompromisów i Xiaomi 12X oferuje jakość obrazu najlepszych flagowców. Ekran jest przykryty szkłem Gorilla Glass Victus.

    W ustawieniach znajdziemy tryb ciemny, redukcję migotania, tryb czytania włącznie z trybem czarno-białym. Są cztery ustawienia kolorów i możliwość zmiany balansu bieli. Częstotliwość odświeżania ekranu można ustawić na automatyczną, lub zablokować na stałe na 60 lub 120 Hz.

    Xiaomi 12X

    Specyfikacja – ocena 4+

    Specyfikacja to jeden z kluczowych elementów który odróżnia Xiaomi 12X od Xiaomi 12. Zamiast najnowszego i topowego Snapdragona 8 Gen 1, mamy poprzedniej generacji i pozycjonowany niżej niż flagowe modele Snapdragon 870. Procesor jest taktowany zegarami 1 x 3,2 GHz + 3 x 2,42 GHz + 4 x 1,80 GHz. Procesor wspomaga 8 GB RAM i 256 GB na system i pliki użytkownika. Pamięci nie można rozszerzyć za pomocą karty micro SD, która nie jest obsługiwana.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – nie działał na testowym telefonie
    • Geekbench 5 – 996/3333
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 1402/692 MB/s
    • PCMark Work 3.0 – 11934
    • PCMark Storage 2.0 – 23883
    • 3Dmark Wild Life – 3442
    • 3DMark Wild Life Extreme – 987

    Snapdragon 870 jest doceniany i lubiany nie ze względu na rekordową wydajność, bo tej nie oferuje, ale przy niewiele niższych osiągach od topowych modeli nie grzeje się ani nie rozładowuje w błyskawicznym tempie baterii pod obciążeniem. Komfort użytkowania i grania zapewnia z nawiązką i poza najbardziej wymagającymi graczami mobilnymi, którzy chcą wycisnąć każdą klatkę na sekundę więcej z wymagającej gry, wystarczy każdemu użytkownikowi, bez względu na jego zastosowania.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje: 5G, LTE, WiFi ax, Bluetooth 5.2, NFC, oraz emiter podczerwieni.

    Lokalizacja jest realizowana za pomocą standardów: GPS, GLONASS, BDS (do 3 pasm jednocześnie), GALILEO (do 2 pasm jednocześnie), QZSS (do 2 pasm jednocześnie) i NavIC.

    W skład wbudowanych czujników wchodzą: akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, czujnik siły oświetlenia, kompas cyfrowy i optyczny skaner linii papilarnych.

    Xiaomi 12X  Xiaomi 12X  Xiaomi 12X

    System operacyjny– ocena 5

    Xiaomi 12X działa pod kontrolą Android 12 z nakładką systemową MIUI 13.0.2. Aktualizacje zabezpieczeń w dniu pisania recenzji były z dnia 1 kwietnia 2022.

    W nakładce MIUI znajdziemy rozmaite dodatki, takie jak panel boczny, asystenta przedniego aparatu, który doświetla selfie i upiększa w trakcie rozmów wideo, pływające okna, drugą przestrzeń, tryb lite i pomiar tętna za pomocą czytnika linii papilarnych.

    Są skróty i gesty, jak włączanie latarki dwukrotnym naciśnięciem przycisku zasilania, robienie zrzutów ekranu trzema palcami, czy uruchomienie asystenta Google przez przytrzymanie przycisku zasilania. Można również dodać informacje alarmowe, ustawić tryb połączenia alarmowego gdy naciśniemy przycisk zasilania 5 razy.

    Są też narzędzia systemowe, które pozwalają w łatwy sposób zoptymalizować działanie Xiaomi 12X, opcja usunięcia załączników WhatsApp z pamięci, czyszczenie pamięci podręcznej Facebooka, skanowanie bezpieczeństwa i wiele innych dodatków. Xiaomi dopracowała swoja nakładkę MIUI i wizualnie dorównuje ona najlepszym. Z zastrzeżeniem, że Xiaomi od czasu do czasu lubi gdzieś w aplikacjach systemowych pokazać reklamę.

    Xiaomi 12X

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 5-

    Chociaż pierwszym elementem idącym pod nóż przy tańszych modelach smartfonów są aparaty, to Xiaomi 12X ma dokładnie taki sam zestaw aparatów jak Xiaomi 12. Zachował nawet możliwość nagrywania wideo 8K zarezerwowaną najczęściej dla flagowców.

    • 50 MP, f/1.9, 26mm (wide), 1/1.56", 1.0µm, PDAF, OIS – główny aparat
    • 13 MP, f/2.4, 12mm, 123˚ - aparat ultra szerokokątny
    • 5 MP, f/2.4, 50mm 2x powiększenie optyczne – aparat makro
    • 32 MP, f/2.5, 26mm – aparat do selfie

    Jakość zdjęć z głównego aparatu jest dobra, zarówno w dzień jak i w nocy. Zarejestrowane obrazy mają atrakcyjne kolory, dobrą rozpiętość tonalną i szczegółowość. Istotną rolę odgrywa tu też stabilizacja optyczna.

    Aparat ultra szerokokątny nie ma już tak wysokiej rozdzielczości jak w Xiaomi 12 Pro i pewien spadek jakości względem głównego aparatu jest odczuwalny. W ciągu dnia zdjęcia z ultra szerokiego kąta są dobrej jakości, ale różnica dzieląca go od głównego aparatu zwiększa się w nocy, gdzie częściej sięgnąłbym po główny aparat.

    Xiaomi 12X

    Xiaomi 12X nie oferuje teleobiektywu – x2 powiększenie jest realizowane jako wycięcie kadru z głównego aparatu i jest realizowane wyłącznie cyfrowo. Zamiast tego Xiaomi 12X oferuje aparat makro z prawdziwego zdarzenia, z dużym powiększeniem i sensowną rozdzielczością 5 megapikseli. Nadaje się do fotografowania owadów, detali z bliska i przewyższa powiększeniem i jakością większość smartfonów z funkcją makro na rynku. Jakość selfie jest standardowa i nie wyróżnia się na tle konkurencji.

    Jakość nagrywanego wideo 4K jest bardzo dobra. Nagrania mają wysoką szczegółowość, są skutecznie stabilizowane i można przełączać się pomiędzy poszczególnymi obiektywami nie przerywając nagrywania. Nagrania 8K są bez zarzutu, ale ograniczenia w klatkarzu powodują, że ten tryb zostawiłbym na szczególne okazje np. wycięcie pojedynczej klatki nagrania jako zdjęcia w wysokiej rozdzielczości.

    Sama aplikacja aparatu jest ergonomiczna i przyjemna w obsłudze. Przyczepiłbym się jedynie do ukrytego w innym miejscu niż reszta trybów fotografowania makro, oraz domyślnie braku zapamiętywania ostatnio używanego trybu – to można zmienić w ustawieniach.

    Przykładowe zdjęcia:

    Xiaomi 12X

    Xiaomi 12X

    Xiaomi 12X

    Xiaomi 12X

    Xiaomi 12X

    Xiaomi 12X

    Xiaomi 12X

    Xiaomi 12X

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 4

    Xiaomi 12X ma taką samą baterię jak Xiaomi 12 – 4500 mAh. Dostarczona w zestawie ładowarka ma moc 67W i według producenta ładuje telefon do pełna w 39 minut. W praktyce ten czas zwykle wynosi trochę powyżej 40 minut.

    A trakcie testu strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę Xiaomi 12X działał przez 14 godzin i 10 minut rozładowując baterię w tym czasie do 2%. Wynik ten plasuje Xiaomi 12X pośrodku stawki współczesnych smartfonów.

    Ładowanie to drugi aspekt specyfikacji, który różni Xiaomi 12X od Xiaomi 12 – recenzowany tańszy model nie wspiera ładowania bezprzewodowego, ani bezprzewodowego ładowania zwrotnego.

    Xiaomi 12X

    Nasza finalna ocena

    Pozycjonowanie Xiaomi 12X jest zaskakująco bliskie Xiaomi 12 – zarówno pod względem ceny, jak i specyfikacji. To co Xiaomi 12X ma słabsze niż zwykła dwunastka, to procesor i brak ładowania bezprzewodowego. Reszta jest kopią droższego modelu, nie wyłączając zestawu aparatów czy świetnego ekranu. W efekcie przyjdzie nam zapłacić 600 zł mniej – 3199 zł zamiast 3799 zł. Biorąc pod uwagę, że mało który użytkownik poczuje różnicę miedzy Snapdragonem 8 Gen 1, a Snapdragonem 870, to wybór tańszego Xiaomi 12X jest jak najbardziej rozsądny.

    Osobną kwestią jest jak plasuje się na rynku Xiaomi 12X względem konkurencji. Samsung Galaxy S21 FE jest obecnie o kilkaset złotych tańszy, a oferuje mocniejszy procesor Snapdragon 888, teleobiektyw z x3 powiększeniem optycznym i stabilizacją optyczną oraz dłuższe wsparcie producenta. Jest też uszczelniony według normy IP68 i wspiera ładowanie bezprzewodowe, a pojemność baterii mają identyczną. Za to Xiaomi 12X ma wyższej klasy materiały obudowy, znacznie szybsze ładowanie, nagrywanie 8K i aparat dedykowany do zdjęć makro. Można powiedzieć, że są to porównywalne propozycje i od priorytetów użytkownika zależy co sprawdzi się lepiej. Można jednak śmiało wysnuć wniosek, że skoro Xiaomi jest nawet droższe od podobnej propozycji Samsunga, to trudno nazwać serię 12 tańszą alternatywą – Xiaomi przestał nią być, przynajmniej w segmencie premium i chce konkurować jak równy z równym na tym samym poziomie cenowym co najwięksi gracze.

    Uwielbiamy: świetny wyświetlacz

    Nie lubimy: braku ładowania bezprzewodowego

    Dla kogo jest Xiaomi 12X:

    • Dla szukających tańszego flagowca o bezkompromisowej jakości wykonania
    • Dla ceniących najwyżej klasy wyświetlacz
    • Dla ceniących szybkie ładowanie

    Dla kogo nie jest Xiaomi 12X:

    • Nie dla osób, które koniecznie chcą mieć bezprzewodowe ładowanie i ładowanie zwrotne
    • Nie dla tych, którzy poszukują topowego procesora, to oferuje Xiaomi 12
    • Nie dla osób poszukujących aparatu z teleobiektywem i optycznym powiększeniem

    Alternatywy dla Xiaomi 12X:

    Xiaomi 12X

  • Orange Smartbox Wi-Fi 6

    Smartbox Wi-Fi 6 jest rozwiązaniem dla klientów Orange z Funbox 6, FunBox 3.0 lub FunBox 2.0. Z jego pomocą można w łatwy sposób poprawić zasięg WiFi i dodać wsparcie dla WiFi ax, jeśli nie korzystamy z Funbox 6. Zaletami Smartbox Wi-Fi 6 są łatwość instalacji i miesięczna opłata za wypożyczenie sprzętu zamiast jednorazowego zakupu za wyższą kwotę. Cena Smartbox Wi-Fi 6 dla klientów Orange wynosi 12,99 zł/mies.

    Główne wady i zalety Smartbox Wi-Fi 6

    Zalety Smartbox Wi-Fi 6:

    • Bardzo łatwa konfiguracja
    • Automatycznie kopiuje ustawienia sieci WiFi z FunBox
    • Nie wymaga od użytkowników logowania się do nowej sieci WiFi
    • Asystent wspomagający znalezienie najlepszego miejsca w trybie wzmacniacza sygnału
    • Możliwość pracy w trybie punktu dostępowego
    • WiFi 6 czyli ax oferuje transfery wyższe niż WiFi ac z FunBox 3.0
    • Aplikacja Mój FunBox wspomaga proces instalacji
    • Miesięczna opłata - nie wymaga jednorazowego zakupu za wyższą kwotę
    • Ciekawy pomysł z możliwością wykorzystania Smartbox Wi-Fi 6 jako ramki na zdjęcie

    Wady Smartbox Wi-Fi 6:

    • Duży zasilacz zajmuje trzy gniazda na listwie zasilającej
    • Tylko dwa gniazda Ethernet, tylko jedno wolne w trybie punktu dostępowego
    • Zestawy mesh zwykle zawierają dwa lub trzy urządzenia zamiast jednego
    • Tryb wzmacniania sygnału w połączeniu FunBox 3.0 lub Funbox 2.0 będzie ograniczony do prędkości WiFi FunBox i nie pozwoli w pełni wykorzystać WiFi 6 czyli ax.
    • Miesięczna opłata za Smartbox Wi-Fi 6 jest 3x wyższa niż miesięczna opłata za FunBox

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    Smartbox Wi-Fi 6 jest zaprojektowany tak, aby zawiesić lub ustawić go pionowo. Wymiary urządzenia to 155x130x30 mm. Gniazdo zasilające znajduje się od spodu. Na prawej krawędzi znajdują się 2 gniazda Ethernet, przyciski zasilania i reset. Na lewej krawędzi znajdują się dwie diody LED informujące o połączeniu z internetem i działaniu WiFi, a także przycisk WPS. Istotną cechą Smartbox Wi-Fi 6 jest to, że od frontu nie ma żadnych światełek, które mogłyby niepotrzebnie przeszkadzać. Nietypowym pomysłem jest dodanie od frontu miejsca w które można wsunąć zdjęcie lub pocztówkę. Samo tworzywo jest czarne, matowe, co ułatwia utrzymanie go w czystości.

    Jedyne zastrzeżenie mam do rozmiarów zasilacza - jego wymiary to 73x59x34 mm. Mniejsza, okrągła część wtyczki została umieszczona centralnie w większej obudowie, co powoduje, że gdy chcemy podłączyć zasilacz do listwy oba sąsiadujące gniazda muszą być wolne. To samo dotyczy podwójnego gniazdka w ścianie - nie da się tak obrócić zasilacza od Smartbox Wi-Fi 6 aby nie zasłonił drugiego gniazdka i wyłączył go z użytkowania. Dla osób, które planują wykorzystać Smartbox Wi-Fi 6 jako punkt dostępowy przydałaby się większa liczba gniazd Ethernet.

    Co sądzimy o konfiguracji i oprogramowaniu? – ocena 5-

    To co wyróżnia Smartbox Wi-Fi 6 na tle rozwiązań konkurencyjnych, to zaprojektowanie go pod kątem współpracy z Funboxem. Wystarczy uruchomić Smartbox Wi-Fi 6 w odległości do dwóch metrów od Funbox, poczekać aż dioda LED zacznie migać na biało, a następnie nacisnąć krótko przycisk WPS zarówno na Smartbox Wi-Fi 6 jak i na FunBox. Smartbox Wi-Fi 6 automatycznie skopiuje ustawienia sieciowe z FunBox i po chwili oczekiwania będzie gotowy do działania. Najistotniejsze jest, że dowolne urządzenia domowników, które dotąd były podłączone do sieci WiFi z FunBox będą mogły automatycznie korzystać ze wzmacniacza siły sygnału Smartbox Wi-Fi 6 bez konieczności logowania się do nowej sieci WiFi. Gdyby użytkownik zamiast Smartbox Wi-Fi 6 podłączył wzmacniacz innej firmy, to utworzy on nową sieć WiFi o własnej nazwie i każde urządzenie z osobna trzeba będzie połączyć z nową siecią WiFi.

     

    Dodatkowym elementem ułatwiającym konfigurację jest pomoc w wybraniu optymalnego miejsca dla poprawy zasięgu WiFi. Można posłużyć się samymi diodami na urządzeniu. Jeśli biała dioda LED miga szybko, należy odsunąć dalej Smartbox Wi-Fi 6 od FunBox’a, jeśli miga powoli, należy przesunąć się bliżej do FunBox’a. Inną możliwością jest skorzystanie z aplikacji mobilnej Mój FunBox na Androida lub iOS. Z telefonem w ręku zaczynamy oddalać się od FunBox do momentu, aż ekran “Zbyt blisko” zmieni się w “Odpowiednie umieszczenie”.

     

    Jedynym minusem korzystania z aplikacji jest zastosowanie w niej grafik reprezentujących starszy model Smartbox, co dla niektórych może być mylące, bo wyglądał zupełnie inaczej. Być może z czasem aplikacja Mój FunBox zostanie zaktualizowana o nowe grafiki.

    Podstawowe informacje o Smartbox Wi-Fi 6 można też sprawdzić za pomocą interfejsu WWW w przeglądarce. Trzeba tylko pamiętać, że po skonfigurowaniu Smartbox Wi-Fi 6 i skopiowaniu danych sieci WiFi z FunBox trzeba będzie zalogować się przy pomocy hasła z FunBox’a właśnie, a dane z naklejki na Smartbox Wi-Fi 6 nie będą już aktualne do czasu przywrócenia ustawień fabrycznych.

     

    Transfery i zasięg WiFi 6 – ocena 5-

    Smartbox Wi-Fi 6 może pracować w dwóch trybach:  wzmacniacza lub punktu dostępu. Oznacza to, że w pierwszym scenariuszu sam odbiera bezprzewodowy sygnał WiFi, udostępniając go dalej z większą siłą i wówczas jedynym kablem jest ten od zasilania. W drugim scenariuszu jest podłączony kablem do źródła internetu. Sprawdziliśmy 5 różnych scenariuszy i dla każdego wykonaliśmy po dwa pomiary.

    Scenariusz pierwszy to pomiar szybkości internetu przy samym źródle, czyli urządzeniu FunBox 3.0. To jest maksymalna prędkość sieci bezprzewodowej na jaką mógł liczyć użytkownik. Średnia z dwóch pomiarów to 463 Mbps.

    Drugi pomiar to miejsce najsłabszego zasięgu w piętrowym domu. Podczas pomiaru znajdowałem się piętro wyżej i po przekątnej względem urządzeniu FunBox 3.0. Tutaj prędkość średnio wynosiła 108 Mbps. Na pewno wciąż oferowała dobry komfort użytkowania internetu.

    Trzeci pomiar to sprawdzenie prędkości internetu w miejscu najsłabszego zasięgu, gdy Smartbox Wi-Fi 6 działa w trybie wzmacniacza. Tutaj dużo zależy od miejsca gdzie ustawiliśmy urządzenie i eksperymentowanie z ustawieniem pozwoliłoby jeszcze poprawić ten wynik. Prędkość poprawiła się z 108 na 181 Mbps, czyli o niemal 70%.

    Czwarty pomiar dotyczył Smartbox Wi-Fi 6 podłączonego do FunBox 3.0 za pomocą kabla Ethernet i pomiaru przy samym Smartbox, aby sprawdzić jego szybkość. Średnia prędkość 604 Mbps. Okazuje się, że Smartbox Wi-Fi 6 jest o 30% szybszy od samego FunBox 3.0, dzięki zastosowaniu WiFi szóstej generacji, czyli ax. FunBox 3.0 oferuje maksymalnie WiFi ac. Po podłączeniu Smartbox Wi-Fi 6 kablem i umieszczeniu go na piętrze, w miejscu najsłabszego zasięgu, który początkowo oferował transfer 108 Mbps, a w trybie wzmacniacza osiągnął 181 Mbps, teraz transfer osiągnął średnio 395 Mbps, a więc poprawił się prawie czterokrotnie względem punktu wyjściowego i dwukrotnie względem trybu wzmacniacza sygnału.

    Wnioski z tych pomiarów są takie, że łatwość konfiguracji pozostaje taka sama bez względu na to z którego modelu FunBox korzystamy. Jeśli jednak zależy nam na wykorzystaniu w pełni WiFi 6 w Smartbox Wi-Fi 6 to warto rozważyć skorzystanie z kabla do podłączenia Smartbox Wi-Fi 6 do FunBox 3.0Smartbox Wi-Fi 6 może też być prostym sposobem na skorzystanie z dobrodziejstw WiFi 6 bez konieczności wymiany FunBox na nowszy model i konfigurowania sieci WiFi na nowo.

    Nasza finalna ocena

    Najważniejsze cechy Smartbox Wi-Fi 6, które nam się spodobały i które odróżniają go od rozwiązań konkurencyjnych, takich jak D-Link M15, TP-Link Deco X50 czy Mercusys Halo H50G jest łatwość konfiguracji, zachowanie wszystkich ustawień sieci WiFi bez konieczności zapłacenia za sprzęt z góry. Skonfigurowanie Smartbox Wi-Fi 6 sprowadza się do podłączenia zasilania i wciśnięcia dwóch przycisków. Wszystkie urządzenia, które dotąd mogły korzystać z sieci domowej i są do niej zalogowane będą mogły automatycznie skorzystać z mocniejszego sygnału bez konieczności logowania się do nowej sieci WiFi. Smartbox Wi-Fi 6 nie irytuje mruganiem diod LED i może spełniać rolę ramki na zdjęcie.

    Jedyny istotny minus dotyczy wielkości zasilacza, który jest zintegrowany z wtyczką.

    Uwielbiamy: prostotę konfiguracji

    Nie lubimy: zasilacza zajmującego w sumie trzy gniazda

    Dla kogo jest Smartbox Wi-Fi 6:

    • Dla użytkowników internetu domowego Orange
    • Dla tych, którzy chcą poprawić szybkość WiFi w swoim FunBox 3.0
    • Dla tych którzy chcą zwiększyć zasięg WiFi w domu czy mieszkaniu
    • Dla tych co wolą miesięczną opłatę zamiast jednorazowego zakupu

    Dla kogo nie jest Smartbox Wi-Fi 6:

    • Nie dla tych, którym będzie przeszkadzać, że zasilacz wyklucza dwa sąsiednie gniazda elektryczne z użycia
    • Nie dla abonentów innych sieci
    • Dla tych, którzy nie chcą dopłacać kolejnej kwoty do abonamentu za internetu
    • Dla użytkowników najmniejszych mieszkań

    Alternatywy dla Smartbox Wi-Fi 6:

  • Samsung Galaxy A33 5G – nasze pierwsze wrażenia

    Klasa smartfonu B (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Galaxy A33 w Europie jest jednym z najtańszych urządzeń 5G i zapewne w bogatszych krajach jest to już sprzedażowy hit. Dla Polaków z ceną 1400-1500 zł w promocji jest to już niestety prawie segment premium i cena może być sporym hamulcem dla jego popularności. W Orange najczęściej kupowanym smartfonem z 5G jest nadal zeszłoroczny model A22. A33 5G jest natomiast bezpośrednim następcą serii A32 w edycji 4G i 5G. Teraz już mamy tylko wersję 5G z nowym procesorem Samsunga wykonanym w technologii 5 nm. A33 z tego roku znacznie różni się od modelu zeszłorocznego – jest to więc zupełnie inna sytuacja niż przy porównaniu Samsungów A53 i A52, bo te telefony są niestety niemal identyczne. Tutaj różnic jest natomiast całkiem sporo.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Samsunga Galaxy A33 5G

    Zalety Samsunga Galaxy A33 5G:

    • Renomowana marka
    • Design identyczny jak w droższych modelach
    • Świetny ekran Super AMOLED 90 Hz
    • 5G
    • IP67
    • Bateria 5000 mAh
    • Matryca 48MP z OIS
    • Selfie 13 MP
    • Głośniki stereo
    • Android 12
    • Dopracowana nakładka One UI 4.1
    • Funkcja RAM Plus – wirtualny RAM
    • Karty microSD
    • Wparcie dla DOLBY Atmos
    • Wsparcie dla 4K
    • Funkcja Object eraser
    • Bardzo dobra jakość zdjęć z głównej kamery
    • Bardzo dobra stabilizacja FULL HD
    • Wsparcie dla Link to Windows, Knox i Android Auto

    Wady Samsunga Galaxy A33 5G:

    • Ładowanie 25W (jak na Samsunga to nawet nieźle)
    • Czytnik linii papilarnych pod ekranem, a nie w przycisku
    • Brak gniazda słuchawkowego
    • Wysoka cena
    • Bardzo szeroka dolna ramka pod ekranem
    • Głośniki stereo nie mają symetrii mocy
    • Obudowa i ramki są z tworzywa
    • Brak Always on display
    • W pudełku brak ładowarki oraz gumowego etui
    • Brak WiFi 6
    • Brak stabilizacji materiału 4K

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    Design A33 jest zgodny z całą zeszłoroczną i tegoroczną serią A. Odważne kolory i oryginalnie rozwiązana wyspa z kamerami to jej wyróżnik. Ja jednocześnie miałem w testach model A53 (w tym samym niebieskim kolorze) i on wyglądał niemal identycznie jak A33. Można je jednak szybko rozpoznać dzięki temu, że A33 ma znacznie grubszą dolną ramkę pod ekranem. A53 ma też otwór w ekranie, a A33 ma łezkę z kamerą selfie. W porównaniu do A32 z obudowy zniknęło gniazdo na słuchawki. Cała „buda” jest zrobiona z tworzywa - tak samo jak w droższym A53. Telefon w matowym, pastelowym niebieskim kolorze wygląda znakomicie i może udawać znacznie droższe urządzenie. Jest też po raz pierwszy w serii A3X norma wodo i kurzoodporności IP67. Telefon może nurkować przez 30 minut na głębokości do metra.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5

    W przypadku wyświetlacza dużo się nie zmieniło, bo nadal korzystamy technologii Super AMOLED. Odświeżanie również się nie zmieniło i wynosi 90 Hz. Niestety w A33 nie ma trybu Always on display, a to bardzo duża zaleta ekranów AMOLED. Ekran jest chroniony szkłem Gorilla w wersji 5 (tak jak wcześniej), ale ma ten sam rozmiar 6.4 i tę samą rozdzielczość FHD+. Kamera do selfie jest ukryta w łezce (Infinity-U). Niestety jak przystało na średnią półkę, ramki wokół ekranu są dosyć szerokie – szczególnie ta dolna.

    Specyfikacja i system operacyjny – ocena 4

    Specyfikacja A33 kryje sporo niespodzianek, bo w nowym modelu znajdziemy zupełnie nowy procesor. Tym razem Samsung zdecydował się na własny chipset już z modemem 5G, czyli na Exynosa 1280. Nie jest to demon mocy, bo jest to ten sam układ, na który trochę narzekałem w modelu A53. W AnTuTu nie osiąga poziomu 400K punktów, ale trzeba też stale pamiętać, że jest to średniak,a nie flagowiec. W A32 były dostępne dwa układy MediaTeka – z serii Helio i Dimensity. Zaletą nowego układu Exynos jest technologia 5 nm. Jeśli chodzi o moc to chyba nadal lepszym wyborem będzie zakup starego A52s ze Snapdragonem 778G. Brawa należą się natomiast za najnowszego Androida i niemal perfekcyjną już nakładkę One UI 4.1. Korzystanie z A33 przypomina używanie systemu w najdroższych smartfonach koreańskiego producenta. Oczywiście animacje czasami delikatnie haczą, kamera uruchamia się wolniej, ale to już chyba raczej braki mocy procka, a nie nakładki. Wydajności ma pomagać RAM Plus, czyli wirtualny RAM, który podwaja 6 GB rzeczywistej pamięci operacyjnej.

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4

    Samsung w tegorocznym A33 nie walczy na liczbę pikseli, ale nie odpuścił wyścigu na liczbę kamer. Z tyłu obudowy mamy pakiet 48.0 MP + 8.0 MP + 5.0 MP + 2.0 MP (czyli taki sam jak rok wcześniej). Niestety jak często to ostatnio bywa polecam korzystanie głównie z matrycy 48 MP z obiektywem F1.8, która gwarantuje nam doskonałe zdjęcia w dzień i w nocy. Szczególnie przy dobrym świetle A33 robi fotografie tak szczegółowe, że naprawdę nie chce się wierzyć, że to tzw. średnia półka. Kolory są bardzo żywe, a dodatkowo świetnie działa system HDR, który ratuje nasze kadry, nawet gdy fotografujemy pod światło. Aparat domyślnie zapisuje zdjęcia w rozmiarze 12 MP i to całkowicie wystarcza. Jakość zdjęć z szerokiego kąta jest już znacznie gorsza. Dosyć dobre efekty daje natomiast matryca do makro. W galerii Samsunga znajdziemy przydatną funkcję Object Eraser, która pozwoli nam usunąć z finalnej fotografii niechciany element zakłócający kompozycję.

    Nasz A33 pod względem wideo w miarę dobrze radzi sobie w jakości FULL HD – tutaj robotę robi doskonała stabilizacja – OIS i EIS, ale niestety na obrazie widać bardzo duży szum. Daje on sobie szczególnie we znaki, gdy jest ciemniej. W przypadku materiału 4K (4K to nowość w tegorocznej serii A3X) materiał ma dokładnie taką samą jakość jak w A53 – jest szczegółowy, kolory są świetne, ale obrazowi brakuje pełnej stabilności. A33 rozwinie wideo skrzydła, gdy będzie stał na statywie lub zostanie umieszczony w gimbalu.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5

    Bateria w smartfonach jest nadal kluczowa dla klientów – tak wynika ze wszystkich badań. A33 5G działa od doby do 2 dni bez ładowarki, a to powinno wystarczyć wszystkim użytkownikom. Aby nie było tak różowo producenci generują nowe problemy – w serii A jest to brak ładowarki w pudełku. A33 obsługuje „szybkie” ładowanie z mocą 25W, ale musimy sobie taki zasilacz dokupić, bo w pudełku jest tylko kabel USB-C. Samo ładowanie nie jest zbyt szybkie i aby naładować telefon do 100% będziemy potrzebowali na pewno ponad godziny. Konkurenci ładują już swoją średnią półkę większymi mocami. Sama bateria ma już standardową rynkową pojemność 5000 mAh.

    Nasza finalna ocena

    Wybrać dla siebie wymarzony smartfon z serii Galaxy A nie jest teraz łatwo. Modeli jest wiele – są to telefony z tego roku, ale także nadal dostępne są telefony zeszłoroczne. Nadal w dobrej cenie jest także samsungowy hit, czyli S20 FE 5G. Rozpiętość cen wynosi od 700 do ponad 2000 zł. Testowany A33 jest udanym i dopracowanym telefonem. Jego przewagi to świetny design, dobry ekran Super AMOLED 90 Hz, nowy procesor 5nm z modemem 5G, najnowszy Android 12, pojemna bateria 5000 mAh i dobra główna kamera 48 MP. Najbardziej brakowało mi trybu Always on display oraz ładowarki w pudełku. A33 to świetny i dopracowany średniak, ale przy aktualnej inflacji, kursach walut itd. itp. traci trochę na atrakcyjności przez swoją cenę.

    Uwielbiamy: design i ekran

    Nie lubimy: wysokiej ceny

    Dla kogo jest Samsung Galaxy A33 5G:

    • Wielbiciele ładnych i w miarę tanich smartfonów
    • Fani marki Samsung
    • Osoby, które szukają smartfonu renomowanego producenta
    • Osoby, które już teraz chcą korzystać z 5G

    Dla kogo nie jest Samsung Galaxy A33 5G:

    • Dla bardzo oszczędnych
    • Dla osób, które chcą mieć bardzo mocny smartfon
    • Dla osób, dla których ważne jest bardzo szybkie ładowanie baterii

    Alternatywy dla Samsunga Galaxy A33 5G:

  • Rozpoczynamy testy Sony LinkBuds S

    Jestem po wyjęciu z pudełka i pierwszej konfiguracji słuchawek Sony LinkBuds S przy pomocy aplikacji Sony Headphones Connect. Są to więc pierwsze wrażenia i dopiero początek testów. Przede wszystkim Sony LinkBuds S zapowiadają się na najwygodniejsze słuchawki bezprzewodowe jakie dotąd miałem w uszach. Praktycznie nie czuję żadnego ucisku, a jednocześnie słuchawki nie wypadają, ani nie wysuwają się powoli z czasem. To bardzo obiecujące, bo zdarzały się w przeszłości takie modele, które dobrze brzmiały, miały fajne funkcje, ale wypadały z uszu i zmiana końcówek na inny rozmiar nie rozwiązywała problemu.

    Po drugie aplikacja Sony Headphones Connect daje użytkownikowi bardzo dużo możliwości, ale też wymaga znacznie więcej czasu i uwagi podczas pierwszego uruchomienia. Dla przykładu funkcja automatycznego dostosowania ustawień ANC do miejsca wymaga lokalizacji – to logiczne i opcjonalne, nie trzeba z tego korzystać. A jednak jeśli chcemy choćby poznać możliwości swoich słuchawek wymaga to więcej zaangażowania niż w przeszłości. W sumie mamy do przejrzenia kilkanaście ekranów konfiguracji oraz dostępnych funkcji w samej aplikacji. Nauka którą słuchawkę dotknąć ile razy aby wywołać którą funkcję również zajmie trochę czasu. Jeśli korzystamy z jednej pary słuchawek to nie jest problem, ale mając więcej niż jedną parę różnych producentów to może zacząć robić się skomplikowane.

    Po trzecie, jakość rozmów głosowych, z którą słuchawki Sony sprzed paru lat miewały problemy, obecnie jest na bardzo wysokim poziomie. Podczas pierwszej rozmowy, mój rozmówca pochwalił jakość połączenia. Nie przeszkodziło nam puszczenie wody z kranu w kuchni, ani włączenie suszarki – te hałasy były dla mojego rozmówcy niesłyszalne. Redukcja szumu też zapowiada się obiecująco.

    Od lat cenię sobie wyższą jakość połączenia bezprzewodowego Bluetooth LDAC, którą oferują słuchawki Sony. Teraz potrzebuję czasu i osłuchania, aby wyrobić sobie opinię o brzmieniu, jakości niwelowania szumu otoczenia i czasu działania na baterii. Podczas pierwszego kontaktu zauważyłem tylko jeden brak w stosunku do słuchawek Samsung Galaxy Buds 2 czy LG TONE Free UVnano – brak ładowania bezprzewodowego. Poza tym komfort i działanie ANC zapowiada się lepiej w Sony LinkBuds S, a to dla mnie o wiele istotniejsze cechy.

    Więcej informacji na temat słuchawek można przeczytać tutaj.

  • Xiaomi 12X w naszych rękach - wideo

    Na filmie rozpakowaliśmy i sprawdziliśmy, jak działa najnowszy smartfon Xiaomi 12X.

     

    Więcej informacji na temat smartfonu można przeczytać tutaj.

  • Huawei Watch GT 3 Pro - test

    Huawei Watch GT 3 Pro - test

    Klasa urządzenia S (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Huawei rozwija swoją linię zegarków i właśnie dodał kolejny model w serii - Watch GT 3 Pro, który występuje w dwóch rozmiarach i kilku wersjach wykończenia. To rozsądna strategia, bo smartwatche to produkty, które nie są uzależnione od Google i można oferować użytkownikom to czego oczekują bez wsparcia amerykańskiej firmy. Według danych przedstawionych przez Huawei, przychód który przyniosła sprzedaż zegarków wzrósł o 42% rok do roku. Jako receptę na wyróżnienie się na tle pozostałych produktów w tej samej kategorii Huawei poszedł w jakość materiałów oraz kategorię premium i to z rozmachem. Watch GT 3 Pro podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej sięgając nie tylko po tytan czy szafir, ale też ceramikę. Pojawiły się także nowe funkcje, ale tutaj postęp ma wyraźnie mniej dynamiczne tempo niż przy poszukiwaniu nowych materiałów.

    Główne wady i zalety Huawei Watch GT 3 Pro

    Zalety Huawei Watch GT 3 Pro:

    • Topowa jakość wykonania – tytan, ceramika i szkło szafirowe
    • Elegancja i styl, to pierwsze skojarzenia z Huawei Watch GT 3 Pro
    • Dostępne dwa rozmiary 43 i 46 mm i kilka wersji pasków – skórzane, silikonowe, bransolety
    • Ekran AMOLED
    • Płynne i bezproblemowe działanie
    • Aż 25 GB wolnego miejsca w pamięci
    • Pomiar EKG
    • Ulepszony czujnik tętna i natlenienia krwi, taki jak w Huawei Watch GT Runner
    • Nowe tryby do nurkowania na wdechu i golfa
    • Wreszcie jest eksport śladu GPS do pliku i to w 3 formatach
    • Rozmowy głosowe – odbieranie połączeń z zegarka
    • Dobry czas działania na baterii

    Wady Huawei Watch GT 3 Pro:

    • Brak płatności zbliżeniowych w Polsce
    • Brak obsługi Spotify i innych serwisów z muzyką – tylko pliki MP3
    • Ograniczona interakcja z powiadomieniami – tylko predefiniowane odpowiedzi
    • Jako zegarek sportowy dla wielu osób może być za ciężki – mniejsza wersja ceramiczna cięższa od dużej, tytanowej
    • Niewielkie zmiany w HarmonyOS względem poprzednich modeli zegarków
    • Zmiana wielkości ceramicznej bransolety nie jest prosta – wymaga śrubokręta i precyzji

    Jak oceniamy design? – ocena 6

    Design zdecydowanie gra pierwsze skrzypce w przypadku Watch GT 3 Pro. Można o nim powiedzieć prawie tyle samo co o specyfikacji i funkcjach. Do redakcji trafił zarówno mniejszy 43 mm model, jak i większa 46 mm wersja. Mniejszy Watch GT 3 Pro w moim odczuciu jest zdecydowanie damskim modelem, nie tylko ze względu na rozmiar. Huawei po raz pierwszy zaprezentował nowy materiał – ceramikę, z której wykonana cała koperta. Dostępne będą dwie wersje: ze srebrną obwódką ramki ekranu, w której pasek będzie wykonany z białej skóry, oraz wersja złota, w której także bransoleta jest ceramiczna z metalowymi elementami łączącymi ogniwa i metalowym zapięciem.

    Większy model ma kopertę wykonaną z tytanu i trzy wersje paska – z elastomeru, ze skóry oraz najbardziej prestiżową z tytanową bransoletą – podobnie jak w Huawei Watch 3 Pro.

    Zegarki z bransoletami ważą sporo – 46 mm w całości z tytanu waży 102 gramy, a mniejszy 43 mm z ceramiki jest nawet od niego cięższy i waży 115 gramów. Trzeba o tym pamiętać decydując się na mniejszy model z ceramiczną bransoletą – jest cięższy od większości zegarków na rynku. Mój Fenix 6X – największy model Garmina sprzed 2 lat waży 95 gramów, choć mam wersję bez bransolety, z gumowym paskiem.

    Tytanowa bransoleta z większego modelu prezentuje się bardzo dobrze i zapewnia komfort termiczny – znacznie mniej poci się ręka niż pod paskiem skórzanym, czy tym bardziej gumowym. Za to bransoleta lubi ciągnąć za włosy, jeśli ktoś tego nie lubi, warto o tym pamiętać.

    Ceramiczna bransoleta mniejszego modelu wygląda unikatowo i to nie tylko w świecie smartwatchy – osobiście nigdy wcześniej nie spotkałem się z ceramiczną kopertą i bransoletą, nawet w zegarkach analogowych. Huawei poinformował, że proces wytwarzania wymaga 1500 stopni Celsjusza i 7 dni wygrzewania w takiej temperaturze. Gładkość wykończenia, precyzja i biel są bez najmniejszej skazy. Choć taki wygląd kojarzy mi się wyłącznie z damskim akcesorium i sam bym takiego na co dzień nie nosił, to materiał mi się zdecydowanie podoba.

    Mam dwa zaprzężenia. Pierwsze dotyczy wytrzymałości na upadek np. na twardą podłogę czy kamień – nie wiem jak wówczas taki materiał się zachowa. Czy pęknie niczym talerz? Nie sprawdziłem tego w praktyce. Drugie zastrzeżenie dotyczy regulacji. W komplecie dostajemy dodatkowe ogniwa i mały śrubokręt, niczym do śruby w okularach. Aby bransoletę skrócić bądź wydłużyć trzeba wykręcić super małą śrubę, wysunąć metalowy pręt, ponownie go wsunąć mając na uwadze, że do końca wsunie się tylko w jeden sposób i mikro śrubę z powrotem wkręcić. Operacja wymaga precyzji, cierpliwości i ostrożności – jeśli śruba nam spadnie, możemy jej już nigdy nie znaleźć. Jest wielkości łebka od szpilki. Taką regulację wykonujemy zazwyczaj raz, ale wymaga precyzji i jest kłopotliwa.

    Huawei Watch GT 3 Pro w obu wersjach ma szafirowe szkło, które jest najbardziej odporne na zarysowania. Większy zegarek jest kompatybilny z paskami 22 mm, a mniejszy z paskami 20 mm. Oba modele mają zwykły dolny przycisk i górny, który jest jednocześnie pokrętłem i pozwala przewijać ekran, a także zmieniać powiększenie siatki aplikacji.

    Zegarki są wodoszczelne do 5 ATM, mają wbudowany głośnik i mikrofon do prowadzenia rozmów głosowych w trybie Bluetooth. Maj też czujnik TruSeen 5.0+ z podwojoną liczbą diod, który zadebiutował w modelu Huawei Watch GT Runner i zapewnia precyzyjny pomiar tętna.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 6

    Większy model ma wyświetlacz o przekątnej 1,43 cala, rozdzielczości 466 x 466 pikseli, co skutkuje gęstością 326 PPI. Mniejszy model ma przekątną 1,32 cala. Oba zegarki mają ekrany wykonane w technologii AMOLED. Ich jasność może być regulowana automatycznie lub ręcznie. Możliwe jest zablokowanie podświetlenia ekranu od 5 do maksymalnie 20 minut z dowolną tarczą, a także włącznie funkcji „zawsze na ekranie”, która wyświetla uproszczoną i ciemniejszą tarczę przez cały czas. Nowością są tarcze zegara które zmieniają się, dostosowując się do pory dnia. Niektóre tarcze mają dwie wersje – jedną w ciągu dnia i jedną wieczorem i w nocy, inne mają aż 5 wersji, np. otwierających się coraz bardziej pąków kwiatów.

    Do designu Huawei Watch GT 3 Pro szczególnie pasują tarcze analogowe, których wybór jest duży. Jest też jedna tarcza cyfrowa, która na jednym ekranie wyświetla najwięcej informacji – oprócz godziny, daty i baterii także kalorie, kroki, tętno, sen, oraz ma skróty do kompasu, muzyki, ustawień i podsumowania aktywności. Każdy z elementów jest tutaj interaktywny, można więc rozpocząć trening wprost ze skrótu na głównym ekranie.

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 4

    Watch GT 3 Pro działa pod kontrolą autorskiego systemu operacyjnego HaromyOS. Przedpremierowo niewiele wiemy o specyfikacji. Aplikacja Zdrowie wyświetla, że w zegarku znajduje się ponad 25 GB miejsca, co by znaczyło, że został wyposażony w 32 GB i część zajmuje system oraz aplikacje. To najwięcej pamięci jak dotąd w zegarkach Huawei. Wiadomo również, że zegarek wspiera Bluetooth 5.2, ma na pokładzie żyroskop, akcelerometr, barometr, kompas cyfrowy, czujnik siły oświetlenia, termometr mierzący temperaturę skóry, oraz czujnik tętna i natlenienia. Lokalizacja jest realizowana za pomocą standardów GPS, GLONASS, BDS, GALILEO i QZSS. Zegarek jest wyposażony w NFC, ale w Polsce nie są obsługiwane żadne metody płatności.

       

    System HaromyOS działa płynnie i bezproblemowo. Najważniejszą nowością wprowadzoną do Huawei Watch GT 3 Pro jest pomiar EKG. Co ciekawe nie wymaga trzymania dwóch przycisków, jak w Samsungu, a wystarczy jeden, jednym palcem. Funkcja jest na razie wspierana przez aplikacje Huawei Zdrowie w wersji beta i ma trafić do oficjalnej, głównej wersji aplikacji, dostępnej dla wszystkich. Pomiar wykrywa migotanie przedsionków, przedwczesne pobudzenie przedsionka i przedwczesne pobudzenie komorowe. Nie podejmuje się jednak oceny na ile jest dokładny w tych pomiarach. Musiałbym porównać wynik z aparaturą medyczną i najlepiej w czasie zaburzenia rytmu serca.

      

    Pojawiły się też nowe tryby sportowe. Jest Golf oraz Freediving – Huawei chwali się, że jest pierwszym smartwatchem wspierającym nurkowanie na wstrzymany oddechu. Dzięki czujnikowi zbiera dane na temat głębokości nurkowania. Posiada też program do trenowania wstrzymywania oddechu na sucho. Nie miałem okazji przetestować tej funkcji w praktyce, ani nie jestem specjalistą od nurkowania, ale tryb jest faktycznie ciekawy. Pozostałe nowości zostały wprowadzone przy okazji wspomnianego wcześniej Huawei Watch GT Runnerzaawansowany program treningowy dla biegaczy, wraz z mnóstwem pomiarów i detali, w tym próg mleczanowy. Reszta funkcji jest dokładnie taka jak we wszystkich zegarkach Huawei: jest pomiar tętna i snu (także z drzemkami w ciągu dnia), natlenienia krwi, jest pomiar temperatury ciała, pomiar stresu, ćwiczenia oddechowe, barometr, kompas, pogoda, stoper i minutnik, a także mapy Petal, które mogą prowadzić po śladzie, ale wymagają telefonu do wybrania celu.

     

    Większość braków także pozostała bez zmian – nie ma płatności mobilnych, przynajmniej w Polsce, powiadomienia można co najwyżej odczytać i odpowiedzieć predefiniowanymi odpowiedziami w stylu „ok”, a muzyka może być odtwarzana wyłącznie ze skopiowanych do pamięci plików, bo Spotify czy Deezer nie są wspierane.

    Jest jednak jeszcze jedna rzecz, za którą mogę Huawei pochwalić. Teraz gdy w aplikacji Huawei Zdrowie wejdziemy w podgląd treningu z zapisaną trasą, możemy ją wyeksportować. Możliwe jest nawet wybranie jednego z trzech formatów - .gpx, .tcx, lub .kml. To funkcja, której brakowało mi od samego początku i wreszcie jest! Jak ktoś chce może wgrać trasę zarejestrowaną zegarkiem Huawei do Strava, Komoot, czy Garmin Connect. Koniec z zamykaniem w jednym ekosystemie. Uważam również, że Huawei ma jeden z najlepszych pomiarów snu. Mało który zegarek uwzględnia drzemki.

     

    Jak długo działa bateria? – ocena 4+

     Huawei obiecuje 14 dni działania dla wersji 46 mm, oraz cały dzień działania po zaledwie 5 minutach ładowania, a ładowanie do pełna w 85 minut. Mniejsza wersja 43 mm ma działać o połowę krócej, czyli 7 dni. Dołączona w zestawie ładowarka ma końcówkę USB A i ładuje zegarek bezprzewodowo. Sprawdziłem, że jeśli uda nam się zmieścić standardową ładowarkę bezprzewodową od telefonu w bransolecie, to mamy szansę zegarek naładować, lepiej jednak sprawdza się ładowarka oryginalna.

    Testy potwierdzają, że 14 dni działania, nawet ze wszystkimi pomiarami włączonymi są do osiągnięcia, ale wiele zależy od tego ile odbieramy powiadomień, jak często zerkamy na zegarek i jak długo korzystaliśmy z treningu z aktywnym GPS. Włączenie opcji aby godzina była non stop wyświetlana skróci czas działania nawet o połowę.

    Nasza finalna ocena

    W przypadku Huawei Watch GT 3 Pro przełomu w funkcjonalności nie ma. Zdecydowana większość to funkcje do których Huawei już nas przyzwyczaił. Dodany został pomiar EKG, golf, freediving, oraz eksport śladu GPS w aplikacji zdrowie – niezależny od modelu zegarka. Nadal brakuje wielu przydatnych funkcji, takich jak płatności zbliżeniowe, obsługa Spotify czy odpowiedzi na powiadomienia w sposób swobodny.

    To co Huawei rozwija najmocniej, to materiały i design. Wśród smartwatchy trudno znaleźć konkurentów, którzy dorównaliby prestiżem i elegancją. Kwestią do decyzji zainteresowanych tym zegarkiem pozostanie czy są wstanie pogodzić elegancję okupioną dużą waga urządzenia z trybami uprawiania sportu. Znajomi, którzy intensywnie trenują zwykle celowo wybierają lżejsze zegarki, aby mniej im przeszkadzały w trakcie uprawiania sportu.

    Uwielbiamy: szafirowe szkło i ceramiczną lub tytanową bransoletę

    Nie lubimy: braku kluczowych dla smartwatcha funkcji

    Dla kogo jest Huawei Watch GT 3 Pro:

    • Dla ceniących elegancję i materiały najwyższej jakości
    • Dla osób lubiących czuć, że noszą coś na ręku
    • Dla osób potrzebujących EKG, zegarka do nurkowania czy golfa

    Dla kogo nie jest Huawei Watch GT 3 Pro:

    • Nie dla osób szukających lekkiego zegarka do sportu
    • Nie dla osób które nie zechcą zapłacić ceny premium za ograniczoną funkcjonalność
    • Nie dla osób, które potrzebują płatności zbliżeniowych, Spotify czy interakcji z powiadomieniami

    Alternatywy dla Huawei Watch GT 3 Pro:

  • Motorola edge 30 - test

    Klasa urządzenia E (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Motorola uzupełniła swoje portfolio o kolejny model ze średniej półki. Motorola edge 30, bo tak nazywa się testowany model, kosztuje 2199 zł. Jest pozycjonowana pomiędzy Motorolą moto G200, która debiutowała w cenie 1999 zł, a obecnie jest do kupienia za 1699 zł i oferowała najmocniejszy procesor w swoim czasie – Snapdragon 888, a obecnie topowym modelem Motorola edge 30 pro, który kosztuje 3799 zł i ma procesor Snapdragon 8 Gen 1. W porównaniu do G200 Motorola edge 30 ma trochę słabszy procesor, ale lepszy wyświetlacz, lepszy zestaw aparatów, głośniki stereo, oraz mniejszy rozmiar i wagę. Jest to spójne z serią edge, która większy nacisk kładzie na wyższy standard rozłożony po równo na wszystkie aspekty smartfonu. Sprawdźmy zatem co ten telefon ze przełomu średniej i wyższej półki ma do zaoferowania użytkownikowi.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Motorola edge 30

    Zalety Motorola edge 30:

    • Wyjątkowo smukła i lekka obudowa
    • Bardzo dobre głośniki stereo
    • Ekran AMOLED 144 Hz
    • Wydajność dająca komfort
    • Najnowszy pakiet komunikacyjny
    • Android 12 z gestami Moto
    • Dodatki Ready For oraz tryb kamery internetowej do PC
    • Dwa sensowne aparaty z dodatkowym użytecznym trybem makro
    • Dobre jakości wideo 4K ze stabilizacją
    • Ładowarka 33W i jeszcze wystarczający czas działania na baterii

    Wady Motorola edge 30:

    • Niska norma uszczelnienia obudowy
    • Obudowa w całości z tworzywa nie każdemu się spodoba w tym przedziale cenowym
    • Brak gniazda słuchawkowego
    • Mniej wydajna o 45% od tańszej od 500 zł G200
    • Tryb nocny poprawny, ale zbyt mocno (nienaturalnie) obrobiony
    • Delikatna niepłynność nagrywanego wideo do poprawienia aktualizacją oprogramowania
    • Bateria 4020 mAh zamiast 5000 mAh to wyraźnie krótszy czas działania niż w moto G200

    Jak oceniamy design? – ocena 4+

    Motorola edge 30 po wzięciu do ręki od razu zwraca uwagę swoimi poręcznymi rozmiarami i niską wagą. Smartfon ma tylko 6,8 mm grubości i waży jedynie 155 gramów. Dla porównania G200 waży ponad 200 gramów i ma prawie 9 mm grubości. Inne smartfony, nawet o mniejszej od testowanej Motoroli edge 30 przekątnej też są najczęściej grubsze i cięższe. Tę różnicę czuć w codziennym użytkowaniu.

    Cała obudowa Motorola edge 30 jest wykonana z tworzywa – szklany jest tylko ekran. Jest to jednak tworzywo dobrej jakości, a spasowanie elementów jest też lepsze niż w tańszych modelach. Jestem zwolennikiem matowanego wykończenia obudowy, które Motorola zastosowała. Nie ukrywa całkiem śladów dotyku, ale i tak wygląda zdecydowanie lepiej niż powierzchnia błyszcząca. W komplecie jest też silikonowe etui.

    Motorola edge 30 ma czytnik linii papilarnych umieszczony pod wyświetlaczem. Nie jest on tak szybki, jak czytniki umieszczone w przycisku zasilania, ale spełnia swoje zadanie wystarczająco dobrze – działa powtarzalnie i nie powoduje irytacji.

    Pozytywnie zaskoczyła mnie jakość głośników stereo. Oferują separację kanałów, mają donośny i całkiem pełny dźwięk. Pod względem głośności są jednymi z lepszych jakie miałem okazję testować w ostatnim czasie i to pomimo niedużej obudowy smartfonu. Dla wielu urządzeń tryb głośnomówiący to wciąż duże wyzwanie.

    W Motoroli edge 30 nie znajdziemy gniazda słuchawkowego, a obudowa ma normę uszczelnienia IP52. Na szufladzie na dwie karty nano SIM widać uszczelkę, ale mówimy tutaj o ochronie bardziej przed zachlapaniem, niż zalaniem.

    Motorola Edge 30

    Motorola Edge 30

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5

    Wyświetlacz Motoroli edge 30 jest zdecydowanie lepszy niż w G200, gdzie zastosowano panel IPS. W edge 30 otrzymujemy panel AMOLED o odświeżaniu 144 Hz i rozdzielczości FHD+ 2400 x 1080 pikseli. Przekątna wyświetlacza to 6,5 cala i jest on przykryty nie najnowszym już modelem szkła Gorilla Glass 3. Ekran ma wąskie ramki, które są bardzo bliskie pełnej symetrii, choć do ideału zabrakło może mniej niż milimetra.

    Wyświetlacz ma wystarczającą maksymalną jasność do zachowania pełnego komfortu w słoneczne dni i bardzo dobre kąty widzenia, a także nasycone kolory i głębokie czernie jak na AMOLED przystało.

    W opcjach znajdziemy tryb ciemny, podświetlenie nocne, wybór trybu kolorów pomiędzy  naturalnymi i nasyconymi, regulację balansu bieli oraz szybkości odświeżania – można wybrać 60 lub 144 Hz na sztywno, lub tryb automatycznego przełączania pomiędzy tymi wartościami. Jest tez opcja uważnego ekranu, która zapobiega jego wygaszaniu, gdy użytkownik się na niego patrzy.

    Motorola Edge 30

    Specyfikacja – ocena 4+

    Motorola edge 30 jest wyposażona w 8 rdzeniowy procesor Snapdragon 778G+ 5G taktowany zegarami 1 x 2,5 GHz + 3 x 2,4 GHz + 4 x 1,8 GHz. Wersja Motorola edge 30 dostępna w Polsce jest wyposażoną w 8 GB RAM oraz 128 GB na system i pliki użytkownika. Motorola nie obsługuje kart pamięci. Oferuje za to wsparcie dla dual SIM.

    Wyniki benchmarków wersji:

    • Antutu 9 – 567280
    • Geekbench 5 – 826/2756
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 1527/980 MB/s
    • PCMark Work 3.0 – 14051
    • PCMark Storage 2.0 – 28260
    • 3Dmark Wild Life – 2836
    • 3DMark Wild Life Extreme – 772

    Wynik uzyskany w Antutu uplasował Motorola edge 30 na 65 miejscu w rankingu tego benchmarku. W porównaniu do G200 ze Snapdragonem 888 testowana Motorola edge 30 jest o 45% mniej wydajna. Można na ten wynik spojrzeć z dwóch stron – jeśli komuś zależy głównie na wydajności, to znajdzie urządzenia tańsze i szybsze, jak G200 choćby, ale też POCO F3 i inne. Z drugiej strony Edge ma być w założeniu smartfonem bardziej kompletnym i wszechstronnie wyposażonym, nie skupiając się tylko na samym aspekcie wydajności. Te zmiany widać w postaci ekranu AMOLED zamiast LCD w G200, oraz w głośnikach stereo i innych cechach. Skoro mówmy o urządzeniu ze średniej półki, odbyło się to kosztem wydajności, która dla znakomitej większości użytkowników będzie w zupełności wystarczająca. Niedosyt mogą czuć głównie najbardziej wymagający gracze mobilni. Sam system w połączeniu z odświeżaniem 144 Hz działa super płynnie, a aplikacje ładują się szybko.

    W pakiecie komunikacyjnym kompromisów nie ma – są za to najnowsze standardy, takie jak 5G, LTE, WiFi 6e, Bluetooth 5.2, oraz NFC. Lokalizacja jest realizowana za pomocą GPS, GLONASS, BDS i GALILEO, a zestaw czujników obejmuje akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, czujnik siły oświetlenia, kompas cyfrowy i czytnik linii papilarnych pod wyświetlaczem.

    System operacyjny– ocena 5

    Motorola edge 30 działa pod kontrolą systemu Android w wersji 12, który w dniu recenzji miał łatki bezpieczeństwa zaktualizowane do wersji z 1 lutego 2022. Motorola zamiast oferować nakładkę systemową poszła drogą dodania do „czystego Androida” określonych funkcji, zebranych w jednym miejscu w aplikacji Moto. Dzięki temu wygląd i układ systemu pozostał bez zmian.

    Znakiem rozpoznawczym Motoroli są gesty Moto, uruchamiające latarkę i aparat – to jeden z tych dodatków który jest naprawdę praktyczny i faktycznie się go używa na co dzień. Oprócz tego Motorola kładzie duży nacisk na personalizację ikon, czcionek i kolorów, dodaje tryb dedykowany graczom, oferujący przydatny w czasie gry zestaw narzędzi i opcji. Od kilku generacji dostępny jest też tryb Ready For, który pozwala podłączyć telefon Motorola do zewnętrznego wyświetlacza, w celu oglądania filmów, grania, czy prowadzenia telekonferencji. W przypadku Motorola edge 30 tryb Ready For jest dostępny tylko w formie bezprzewodowej łączności. Droższe modele umożliwiają połączenie także za pomocą przejściówki z USB C na HDMI. Inną ciekawa opcją jest możliwość wykorzystania telefonu Motorola jako kamery internetowej do PC – jest to jedna z opcji wyświetlana po podłączeniu do komputera i nie wymaga sterowników ani innego oprogramowania.

    Motorola Edge 30 Motorola Edge 30

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4+

    Motorola edge 30 ma trzy aparaty z tyłu obudowy, z czego dwa odpowiadają za robienie zdjęć, a trzeci realizuje efekt głębi sceny. Jest dedykowany tryb makro, ale jest realizowany za pomocą aparatu szerokokątnego. Pozwoliło to uniknąć zdjęć makro o śmiesznie niskiej rozdzielczości, które się często w smartfonach spotyka. Cieszy, że główny aparat otrzymał stabilizację optyczną oraz, że aparat szerokokątny pozwala na ustawianie ostrości. Zabrakło natomiast teleobiektywu.

    Aparaty Motorola edge 30:

    • 50 MP, f/1.8, PDAF, OIS – główny aparat
    • 50 MP, f/2.2, PDAF – aparat ultra szerokokątny i pozwalający robić zdjęcia makro
    • 2 MP, f/2.4 – detekcja głębi sceny
    • 32 MP, f/2.3 – przedni aparat do selfie

    Główny aparat radzi sobie całkiem dobrze w większości sytuacji. Zdjęcia są szczegółowe, kolory nasycone, jest też zadowalająca rozpiętość tonalna. Aparat działa szybko i nie zaobserwowałem żadnych problemów z ustawianiem ostrości. Jest to na pewno lepszy aparat niż w G200, który na papierze ma wyższa rozdzielczość, ale oferuje gorszy efekt końcowy i nie ma stabilizacji optycznej jak recenzowana Motorola edge 30.

    Motorola Edge 30

    Motorola Edge 30

    Aparat szerokokątny mimo zastosowania matrycy o tej samej wysokiej rozdzielczości 50 megapikseli co główna jednostka, nie daje równie dobrych efektów. Szczegółowość jest mniejsza, szum większy i dodatkowo kolorystyka jest inna, dużo chłodniejsza niż głównego aparatu. Jako drugi aparat spełnia swoją podstawową funkcję i dodatkowo oferuje całkiem dobre zdjęcia makro – bez porównania lepsze niż z dedykowanych „aparatów do makro” o rozdzielczości 2 megapikseli.

    Zdjęcia nocne z Motoroli edge 30 są jak na mój gust trochę za mocno przetworzone i sprawiają po części wrażenie bardziej grafiki niż zdjęcia. Technicznie są jednak poprawne, nieporuszone i wystarczająco szczegółowe, o ile fotografujemy z głównego aparatu i w trybie nocnym. Aparat szerokokątny w trybie nocnym nie jest dostępny i jest to wyraźna sugestia, że do zdjęć w słabym oświetleniu nie nadaje się równie dobrze.

    Motorola edge 30 nagrywa wideo 4K zarówno z głównego aparatu jak i z szerokokątnego, chociaż nie pozwala na przełączanie się pomiędzy nimi w czasie nagrywania. Obraz jest szczegółowy, atrakcyjny kolorystycznie i dobrze stabilizowany. Moim zdaniem wkradła się do niego trudna do zauważenia delikatna niepłynność – co kilkanaście klatek pojawia się jedna klatka z opóźnieniem, gdzie przeskok ruchu jest większy. Można samemu ocenić na materiale przykładowym na ile to jest zauważalne. Sądzę również, że Motorola rozwiąże problem przyszłą aktualizacją.

    Przykładowe zdjęcia:

    Motorola Edge 30

    Motorola Edge 30

    Motorola Edge 30

    Motorola Edge 30

    Motorola Edge 30

    Motorola Edge 30

    Motorola Edge 30

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 4-

    Bateria w Motoroli edge 30 ma pojemność 4020 mAh. Może być ładowana dołączoną w zestawie ładowarką o mocy 33W. Motorola edge 30 ma mniejszą pojemność baterii zarówno od G200 jak i edge 30 pro, co było zapewne konieczne do uzyskania cieńszej obudowy i niższej wagi smartfonu.

    W trakcie testu strumieniowania wideo z YouTube z jasnością wyświetlacza ustawioną na 50% i odświeżaniem zablokowany na stałe na 144 Hz Motorola edge 30 rozładowała się do 20% baterii po upływie 11 godzin. Pozwala to oczekiwać około 13 – 14 godzin ciągłego strumieniowania wideo. To wynik dający komfort, ale znajdujący się raczej daleko od czołówki która nierzadko przekracza 20 godzin strumieniowania wideo. Chociaż ładowarka jest o połowę wolniejsza niż w modelu edge 30 pro, to 33W jest dziś rozsądną mocą ładowania, które można określić mianem szybkiego.

    Motorola Edge 30

    Nasza finalna ocena

    W porównaniu do tańszej i wydajniejszej Motoroli moto G200 testowana Motorola edge 30 to propozycja bardziej wyrównana. Zamiast skupić się na jednym aspekcie, próbuje dostarczyć jak najwięcej udanych rozwiązań. Dlatego w zamian za niższą wydajność i wyższą cenę otrzymujemy zaskakująco dobre głośniki stereo, zdecydowanie lepszy ekran AMOLED, wciąż najnowszy pakiet komunikacyjny i lepszej jakości zestaw aparatów. Motorola edge 30 ma też zauważalnie smuklejszą i lżejsza konstrukcję, choć kosztem mniejszej pojemności baterii i krótszego działania, ale wciąż pozostając w strefie komfortu dla umiarkowanego użycia. Dla miłośników niemal czystego Androida i gestów Moto Motorola edge 30 będzie bardzo dobrą propozycją ze średniej półki.

    Uwielbiamy: ekran AMOLED 144 Hz

    Nie lubimy: mniej pojemnej baterii 4020 mAh

    Dla kogo jest Motorola edge 30:

    • Dla szukających smartfonu, który nie skupia się tylko na wydajności, ale oferuje również inne zalety
    • Dla osób ceniących głośniki stereo
    • Dla szukających ekranu AMOLED 144 Hz
    • Dla fanów gestów Moto i Androida 12 pozbawionego nakładki producenta

    Dla kogo nie jest Motorola edge 30:

    • Nie dla osób szukających najlepszej wydajności za najniższą cenę
    • Nie dla szukających baterii 5000 mAh i 20+h godzin odtwarzania na jednym ładowaniu
    • Nie dla tych, którzy w cenie 2000+ zł nie będą chcieli obudowy z tworzywa

    Alternatywy dla Motorola edge 30:

  • Motorola Edge 30 w naszych rękach - wideo

    Na filmie rozpakowaliśmy i sprawdziliśmy, jak działa najnowszy smartfon Motorola Edge 30.

    Więcej informacji na temat smartfonu można przeczytać tutaj

  • Samsung Galaxy A53 - nasze pierwsze wrażenia

    Klasa smartfonu C (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Ostatnio niemal w każdym teście podkreślamy, że taniej już było. Samsungowy A33 5G kosztuje ponad 1500 zł, „stary” A52s 5G 1400 zł, a nasz testowy 53 z tzw. średniej półki teraz w promocji 1800 złotych i jest to jego cena promocyjna, bo regularna cena jest o 300 zł wyższa. Bonusem do zakupu są darmowe słuchawki Galaxy Buds2. Taka promocja będzie obowiązywać do końca maja. Należy podkreślić, że tegoroczny A53 jest niemal klonem modelu A52s 5G z roku ubiegłego, a jego poważnym rywalem będzie nadal mocny Galaxy S20 FE (w tej samej cenie). A53 5G nie będzie miał na rynku lekko, ale na pewno będzie hitem we flotach smartfonów biznesowych – coraz więcej firm stara się bowiem unikać chińskich produktów ze względu na plotki o tym, że są to urządzenia mniej bezpieczne. Gdy nie boimy się Chińczyków to za drobną dopłatą możemy mieć smartfon z najszybszym procesorem Snapdragon 888 (realme GT 5G) w cenie 2299 zł.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Samsunga Galaxy A53

    Zalety Samsunga Galaxy A53:

    • Nadal oryginalny, wyróżniający się design
    • Bonus w promocji zakupowej – Galaxy Buds2
    • wyświetlacz FHD+ sAMOLED 120Hz
    • Bateria 5000 mAh
    • Darmowe Youtube Premium na 2 miesiące
    • Android 12
    • Bardzo aktualne oprogramowanie – 5 maja
    • Najnowszy One UI 4.1
    • Bardzo dopracowane i szybkie oprogramowanie
    • 5G
    • Procesor w technologii 5 nm
    • Bardzo dobra jakość zdjęć
    • Wideo FULL HD z bardzo mocną stabilizacją
    • Bardzo dobra jakość selfie
    • Głośniki stereo Dolby Atomos
    • Wsparcie dla Samsung Knox
    • Czytnik linii papilarnych w ekranie
    • Wsparcie dla Link do Windows
    • Optymalna waga i rozmiar
    • Norma IP67
    • Bardzo dobra jakość zdjęć przy świetle dziennym i w nocy (brak sztucznego rozjaśniania „na maksa”)

    Wady Samsunga Galaxy A53:

    • Design bez zmian w porównaniu do A52
    • Biedny zestaw sprzedażowy – tylko kabel USB C
    • Wolne ładowanie 25W
    • Wysoka cena
    • Wideo 4K bez stabilizacji
    • Ekran w pełnym, ostrym słońcu mało czytelny
    • Brak odpowiednika Link do Windows dla komputerów Mac
    • Przedni aparat bez autofocusa
    • Brak WiFi 6
    • Obudowa i ramki plastikowe
    • Brak gniazda słuchawkowego – było w A52
    • Brak ładowania indukcyjnego

    Jak oceniamy design? – ocena 5+

    Design A53 5G jest identyczny jak zeszłorocznego modelu A52S. Jedyną zmianą jest brak gniazda słuchawkowego. Telefon wygląda bardzo ładnie – szczególnie pastelowy tył z wyspą aparatów wybrzuszającą się lekko z tylnej klapki. A53 jest plastikowy (także boczne ramki). Przód jest chroniony szkłem Gorilla Glass w wersji 5. Obudowa jest odporna na wodę i kurz zgodnie z normą IP67. Głośniki stereo nie mają takiej samej mocy i prawy gra nieco głośniej, ale ogólnie jakość odtwarzanego dźwięku jest bardzo dobra. Ramki wokół ekranu są niemal symetryczne.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5

    Super AMOLED Samsunga tym razem ma odświeżanie 120 Hz. Można je obniżyć do 60 Hz – A53 nie wspiera dynamicznego dostosowywanie odświeżania. Ekran jak zwykle w Samsungach zachwyca kolorami, kontrastem, choć w bardzo mocnym, wakacyjnym świetle zrobienie zdjęcia nie jest już takie łatwe – może przydałoby się lekkie zwiększenie jego jasności w tzw. peaku, bo teraz maksymalna jasność wynosi 800 nitów. Korzystanie z odświeżania 120 Hz da się zauważyć, ale nie jest to tak legendarna płynność jak w iPhonach i flagowych OnePlusach. W internecie pojawiają się zarzuty, że wydajność A53 jest nieco za mała i z tego wynika brak pełnej płynności interfejsu.

    Specyfikacja, wydajność i system operacyjny– ocena 6

    Samsung zapewne nie miał wyjścia (problemy z dostawami plus walka o marżę) i dlatego zdecydował się na zmianę procesora na własny. W A52S mamy udanego Snapdragona 778G 5G, a w nowym A53 pracuje Exynos 1280 wykonany w bardzo nowoczesnej technologii 5 nm. Procesor Samsunga nie jest przesadnie wydajny – w AnTuTu zdobył tylko 355K punktów – to niewiele, jak na mocną średnią półkę.

    Telefon działa płynnie, wymagające gry działają na nim dobrze, ale wydaje się, że brakuje mu ostatniego szlifu optymalizacji oprogramowania. Na przykład uruchamianie kamery trwa o ułamek sekundy zbyt długo i mamy wrażenie, że w telefonie tak drogim powinno to wszystko działać jak marzenie. Zapewne za chwilę pojawią się kolejne optymalizacje One UI 4.1. Za nakładkę i system należą się Samsungowi brawa, bo mamy do dyspozycji najnowszego Androida i najnowszy interfejs. W przypadku telefonów konkurencji są z tym nieliche problemy - ostatnio testowany przez nas Xiaomi nadal pracował na Androidzie 11.

     

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4+

    A53 bierze udział w głupim wyścigu na liczbę kamer w smartfonie. Z tyłu mamy aż 4 obiektywy plus oczywiście z przodu jest jeszcze jeden aparat do selfie. Konfiguracja kamer jest dokładnie taka sama jak rok wcześniej w modelu A52S. Są te same matryce, obiektywy mają tę samą jasność itd. Oczywiście najciekawszym aparatem jest główny z matrycą 64MP. Według producenta ma on optyczną stabilizację obrazu, która jest wspomagana przez EIS. Zastanawiające jest jednak to, że OIS nie działa chyba wcale przy nagrywaniu materiału 4K. Pełna stabilizacja (OIS i EIS) działa w pełni tylko w FULL HD. Sam aparat robi bardzo ładne, szczegółowe zdjęcia z pięknymi kolorami. W nocy (w trybie nocnym) nie przegina z rozjaśnianiem. Dobrze działa aparat do zdjęć makro, choć jest to raczej ciekawostka, z której za często nie będziemy korzystać. Zdjęcia z szerokiego kąta mają znacznie gorszą jakość niż z głównego, więc jego zbyt częstego używania nie można polecić. W telefonie marzeń ze średniej półki powinny być 2 obiektywy z tyłu – podstawowy i teleobiektyw z dobrą, jasną matrycą, który można by wykorzystywać do uwieczniania szczegółów architektury w czasie spacerów i do portretów z większej odległości.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 4

    Chińczycy w swoich średniakach oferują już zwykle ładowanie z mocą przekraczającą 60W, a zdarza się, że ładowarki (są w komplecie z telefonem) ładują naszego smartfona z mocą 120W. To bardzo przydatne, gdy mamy chwilę na podłączenie telefonu do ładowarki. W Samsungu, gdy podłączyliśmy do niego mocną ładowarkę OnePlus, to z 20% do 100% ładowanie miało trwać prawie 2h. Samsung i jego dział projektujący zasilanie w smartfonach powinien wziąć się do roboty. Na szczęście A53 dobrze zarządza energią, a jego bateria ma pojemność 5000 mAh (w A52 było ogniwo 4500 mAh), więc bez problemu będziemy go ładować co 2 dni (gdy będziemy z niego korzystać okazjonalnie, a nie siedzieć cały czas w social mediach i na Youtube).

    Nasza finalna ocena Samsunga Galaxy A53

    Galaxy A53 5G to ewolucja modelu A52S 5G z zeszłego roku. Zrezygnowano w nim z gniazda słuchawkowego i procesora Snapdragon, a w zamian otrzymaliśmy większą baterię oraz Exynosa. Podwyższono też jego cenę. Wzrost ceny jest zrozumiały, bo inflacja na całym świecie szaleje, podobnie jak kursy walut i utrzymujące się problemy z dostawami elektroniki. Samsung A53 5G to dopracowany nowoczesny średniak (choć wygląda jak flagowiec), który niczym specjalnym się nie wyróżnia, ale też niczego ważnego w nim nie brakuje. Można polecić jego zakup przeciwnikom chińskich smartfonów, ale gdy produkty z Chin nam nie przeszkadzają to wówczas da się w tej cenie znaleźć bardziej wypasiony smartfon. Warto także zastanowić się nad niewielką dopłatą do nadal bardzo udanego telefonu Galaxy S20 FE, który bez wątpienia należy do wyższej klasy sprzętu.

    Uwielbiamy: ekran

    Nie lubimy: wolnego ładowania i ceny

    Dla kogo jest Samsung Galaxy A53:

    • Wielbiciele marki Samsung
    • Osoby, dla których bardzo ważna jest jakość ekranu

    Dla kogo nie jest Samsung Galaxy A53:

    • Oszczędni
    • Osoby, które chcą dużej wydajności
    • Osoby, które szukają smartfonu, który będzie się szybko ładował

    Alternatywy dla Samsunga Galaxy A53: