Testy smartfonów:

  • Samsung Galaxy S22 Ultra - nasza recenzja

    Klasa urządzenia S (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Samsung Galaxy S22 Ultra to obecnie najlepszy smartfon na rynku. To również najlepszy fotograficzny smartfon tego roku – z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że nikt go nie przebije. To także lepszy wybór dla fanów Androida niż Pixel 6 Pro. Samsung oficjalnie ogłosił co najmniej równie długie co Google wsparcie obejmujące 4 nowe wersje Androida i aż 5 lat poprawek bezpieczeństwa. Można docenić super szybką aktualizację do Androida 12 zeszłorocznego modelu S21 Ultra, mniejszą liczbę błędów niż w nowych Pixelach po premierze. Na deser zostaje fakt, że część funkcji pojawiających się w produktach Google trafia na czasową wyłączność najpierw do Samsunga jak najnowszy Wear OS dla zegarków Samsung Glaxy Watch 4.

    Już na samym wstępie dużo tych „naj”, a jednocześnie nie jest to smartfon dla każdego, zarówno z powodu wysokiej ceny jak i dużych rozmiarów. Nawet pomimo bycia „naj” trudno będzie zwykłemu użytkownikowi uzasadnić wydatek rzędu 6 tysięcy na telefon. To jak z luksusowym Mercedesem S klasy – jest wygodniejszy, bardziej luksusowy, jest też symbolem statusu, ale do celu nie dowiezie nas szybciej niż samochód kosztujący jedną czwartą jego ceny. Kto jednak nie chciałby pojeździć Mercedesem?

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Samsung Galaxy S22 Ultra

    Zalety Samsung Galaxy S22 Ultra:

    • Najwyższa jakość wykonania - Armour aluminium i Gorilla Glass Victus+
    • Dobrej jakości głośniki stereo
    • Dodanie rysika bez zwiększenia rozmiarów czy zmniejszenia baterii względem S21 Ultra
    • Bardzo szybki czytnik linii papilarnych
    • Najlepszy wyświetlacz na rynku – QHD+ 120 Hz i 1750 nitów
    • Topowa specyfikacja
    • Android 12 z One UI 4.1 i 4 latami aktualizacji oraz 5 latami łatek bezpieczeństwa
    • Bogaty zestaw możliwości S Pen
    • Ekosystemem Samsunga
    • Samsung DEX
    • Najbardziej wszechstronny zestaw aparatów o największym zakresie użytecznych powiększeń
    • Bardzo wysoka jakość zdjęć ze wszystkich aparatów, również zdjęć nocnych
    • Wysokiej jakości wideo 4K z możliwością płynnego przełączania wszystkich 4 aparatów
    • Wideo 8K ze stabilizacją
    • Poprawiony tryb portretowy
    • Długi czas działania na baterii
    • Ładowanie bezprzewodowe i bezprzewodowe ładowanie zwrotne

    Wady Samsung Galaxy S22 Ultra:

    • Jeden z największych i najcięższych (chociaż nie większy i nie cięższy niż S21 Ultra)
    • Brak wsparcia dla karty pamięci
    • Wersja 8/128 GB powinna być zastąpiona 12/256
    • Exynos 2200 w 3DMark wolniejszy nawet o 30% od Snapdragon 8 Gen 1
    • Przy określonych warunkach można wywołać glitch podczas odblokowywania ekranu
    • Podczas skanowania dokumentów aparat potrafi się zamyślić na zbyt długo
    • Prawie każdy chiński smartfon na rynku ma szybsze ładowanie i ładowarkę w zestawie
    • Bardzo wysoka cena
    • Design S22+ czy S21 Ultra subiektywnie podobał mi się bardziej

    Jak oceniamy design? – ocena 5+

    Samsung Galaxy S22 Ultra jest pierwszym modelem, który łączy w jednym urządzeniu dwie różne linie produktów – S oraz Note. Teraz użytkownik ma prostszy wybór gdy chcę kupić najlepszy smartfon ze stajni koreańskiego producenta, bo jest tylko jeden. I to widać w designie, bo S22 Ultra bardzo wyraźnie odróżnia się wyglądem od dwóch pozostały modeli czyli S22 oraz S22+. Nie ma wyspy aparatów tylko indywidualne obiektywy, kształt jest dużo bardziej prostokątny, z prawie niezaokrąglonymi rogami oraz płaską górną i dolną krawędzią. Tak jak dawniej w serii Note na dolnej krawędzi znajduje się miejsce w obudowie na rysik S Pen, oraz sam rysik jest w zestawie. Można powiedzieć, że to bardziej Note, który dostał aparaty i nazwę linii S niż odwrotnie.

    Rozmiar S22 Ultra jest zbliżony, a wagowo identyczny z poprzednikiem, czyli S21 Ultra. Dobrze, że te parametry się nie zwiększyły, bo S22 Ultra jest blisko granicy praktycznych rozmiarów – 229 gramów w połączeniu z prostokątnym kształtem powoduje, że nawet do prostych czynności jedna ręką oznacza sporą gimnastykę.

    S22 Ultra ma ultradźwiękowy i bardzo szybki czytnik linii papilarnych pod wyświetlaczem, wysokiej klasy donośne głośniki stereo i uszczelnioną zgodnie z normą IP68 obudowę. Zarówno z przodu jak i z tyłu urządzenia znajduje się szkło Gorilla Glass Victus+, a rama została wykonana z Armour aluminium. Bardzo podoba mi się zmatowione szkło na tyle obudowy jak i dostępne kolory, szczególnie matowa czerń i butelkowa zieleń. Choć wygląd wyspy aparatów w dwóch pozostałych S22 podoba mi się bardziej, to wykonaniu S22 Ultra nie mam nic do zarzucenia poza koniecznością zaakceptowania rozmiaru i wagi.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 6

    Samsung ma najlepsze wyświetlacze na rynku. Nic dziwnego, że najwyższy model w ofercie Samsunga jest pod tym względem bezkonkurencyjny. W porównaniu z poprzednikiem S22 Ultra nadal ma ekran o przekątnej 6,8 cala, wykonany w technologii Dynamic AMOLED 2X, z odświeżaniem 120Hz i rozdzielczością QHD+. To co uległo zmianie to maksymalna jasność w peaku, która teraz osiąga 1750 nitów, oraz rozszerzony zakres adaptacyjnego odświeżania, który może zejść ze 120 Hz aż do 1 Hz, a nie jak wcześniej do 10 Hz. Niższe odświeżanie pozwoli bardziej zaoszczędzić baterię gdy na ekranie nie ma żadnej animacji. Chociaż domyślnie ustawiona jest rozdzielczość FHD+, to nie ma ograniczeń w kombinacjach wyższej rozdzielczości QHD i odświeżania 120 Hz. O kolorach i kątach widzenia nie ma powodu się rozpisywać, ekran robi fenomenalne wrażenie. Brak zaokrągleń w rogach daje użytkownikowi większą użyteczną powierzchnię wyświetlacza i 6,8 sprawia wrażenie większej przekątnej niż choćby W S21 Ultra. Część osób będzie żałować, że ekran nie jest całkowicie płaski jak w S22, tylko ma delikatnie zagięte krawędzie.

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 5

    Samsung Galaxy S22 Ultra w Europie zamiast Snapdragona od lat dostaje procesor Exynos autorstwa Samsunga, w tym roku 8 rdzeniowy Exynos 2200 taktowany zegarami 1 x 2,8 GHz + 3 x 2,50 GHz + 4 x 1,8 GHz. W Polsce dostępne są trzy warianty pamięci:

    • 8/128 GB za 5899 zł
    • 12/256 GB za 6399 zł
    • 12/512 GB za 6899 zł

    Moim zdaniem nieporozumieniem jest, że flagowy smartfon za niemal 6 tysięcy złotych jest oferowany w konfiguracji 8/128 GB. Zwłaszcza, że zeszłoroczny S21 Ultra miał 12 GB RAM od najtańszej wersji, a była też dostępna opcja z 16 GB RAM. Dodatkowo trzeba brać pod uwagę, że pamięci nie można rozszerzyć za pomocą karty micro SD. 12/256 GB powinno być opcją podstawową, w takiej zresztą wersji dostałem smartfon do testów.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 970630
    • Geekbench 5 – 1170/3763
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 1921/1293 MB/s
    • PCMark Work 3.0 – 13786
    • PCMark Storage 2.0 – 3164
    • 3Dmark Wild Life 7549
    • 3Dmark Wild Life Extreme 2062

     

    Szerzej o wydajności i throttlingu S22 Ultra pisałem tutaj. W skrócie można powiedzieć, że przyrost mocy obliczeniowej jest widoczny w benchmarkach, ale przełomu względem choćby Snapdragona 888 nie ma. Nie miałem możliwości porównać testowego egzemplarza z wersją S22 Ultra wyposażoną w Snapdragon 8 Gen 1, ale mam teraz u siebie na testach dwa smartfony, które nie miały jeszcze oficjalnej premiery i mają właśnie ten procesor. Od jednego z nich S22 Ultra jest wydajniejszy o 10% w PCMark Work 3.0, o 4% w Antutu, ale o 27% mniej wydajny w teście 3Dmark Wild Life. Od drugiego wolniejszy o 12% w PCMark Work 3.0, o 2% szybszy w Antutu i aż o 31% wolniejszy w 3Dmark Wild Life. Oba te telefony będą od S22 Ultra tańsze. Wniosek jest taki, że nie kupuje się S22 Ultra dla samej wydajności, bo topowy procesor występuje w telefonach już za 2 – 3 tysiące złotych. To czym ten procesor jest obudowany robi różnicę w użytkowaniu jak i w cenie. S22 Ultra jest na drugim miejscu w rankingu Antutu, ex aequo jak oba telefony wspomniane powyżej. To jeden z najszybszych telefonów, ale to grono będzie się z czasem robić coraz bardziej liczne i coraz trudniej się wyróżnić na tym tle. Snapdragon 8 Gen 1 jest wydajniejszy w testach graficznych, chociaż aktualizacja w pełni wykorzystująca możliwości graficzne nowego Exynosa opracowanego wspólnie z AMD ma dopiero nadejść. Czy to coś w kwestii wydajności zmieni zobaczymy.

    S22 Ultra ma zestaw najnowszych standardów łączności, w tym: 5G, LTE Cat20 2000/200 Mbps, WiFi ax 6e, Bluetooth 5.2, NFC i USB C z kontrolerem 3.2. Lokalizacja jest realizowana za pomocą systemów GPS, GLONASS, BDS i GALILEO. Zestaw czujników obejmuje: akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, czujnik siły oświetlenia, kompas cyfrowy i barometr.

    S22 Ultra debiutuje na rynku z Androidem 12 z nakładką ekranową One UI 4.1 oraz zabezpieczeniami Androida zaktualizowanymi na dzień 1 stycznia 2022. One UI 4.1 to moim zdaniem obecnie najbardziej udana nakładka systemowa w świecie Androida. To także ekosystem Samsunga pozwalający na odbieranie połączeń i SMS na innych urządzeniach, kontynuację pracy w aplikacjach na innych urządzeniach, czy Samsung DEX naśladujący układ pulpitu z Windows na zewnętrznym ekranie. Najważniejsze jest jednak wsparcie dla aktualizacji, które ogłosił producent podczas premiery S22 Ultra – 4 lata aktualizacji systemu do nowszej wersji i 5 lat aktualizacji bezpieczeństwa to obecnie najwyższy standard w branży. Samsung przegonił pod tym względem znacząco, bo odpowiednio o 2 i 3 lata dwóch producentów, którzy długim wsparciem szczególnie lubią się chwalić – Motorolę i Nokię.

     

    Największą nowością dla serii S jest rysik S Pen z integracją jego możliwości w systemie. Funkcje S Pen nie różnią się od tego co znaliśmy już wcześniej – odręczne notatki i szkice, podpisywanie dokumentów, rozpoznawanie odręcznego pisma, inteligentne zaznaczanie z wyodrębnianiem tekstu, tłumaczenie wskazanych słów, zdalne sterowanie funkcjami smartfonu za pomocą gestów, zdalne wywoływanie migawki itp. Poprawione zostało opóźnienie rejestrowania i pojawiania się kreski na ekranie z 9 do 2,8 milisekundy. Teraz nawet szybkie ruchy wydają się nie mieć żadnego opóźnienia, jak ołówek na papierze. Jeśli ktoś jednak nie planuje korzystać z S Pen nie powinien czuć się poszkodowany. Zintegrowanie rysika z S22 Ultra nie spowodowało ani powiększenia wymiarów, ani zmniejszenia baterii względem S21 Ultra, który to telefon rysika nie miał.

    Jak się okazało, wersja S22 Ultra z Exynosem ma specyficzny błąd, który ujawnia się tylko gdy korzystamy z domyślnej, animowanej tapety na ekranie blokady, ustawimy najwyższą rozdzielczość ekranu i przełączymy kolory z żywych na neutralne, a następnie będziemy odblokowywać ekran odciskiem palca – wówczas na ułamek sekundy pojawia się na ekranie pasy i artefakty. U mnie efekt występuje super krótko, a nie jak na niektórych filmach w sieci, gdzie cały ekran miga ponad sekundę. Miejmy nadzieję, że aktualizacja naprawi ten glitch.

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 6

    Samsung Galaxy S22 Ultra ma obecnie najbardziej rozbudowany system aparatów na rynku. Pod względem sprzętowym nie zmieniło się wiele od czasu S21 Ultra, ale też nie pojawił się na rynku żaden liczący się smartfon, który oferowałby dwa teleobiektywy, lub nawet jeden, ale tak jak w Samsungu z x10 powiększeniem optycznym. Mamy więc 4 aparaty z tyłu obudowy i piąty do selfie:

    • 108 MP, f/1.8, 23mm PDAF, Laser AF, OIS – główny aparat
    • 10 MP, f/4.9, 230mm dual pixel PDAF, OIS, 10x powiększenie optyczne
    • 10 MP, f/2.4, 70mm dual pixel PDAF, OIS, 3x powiększenie optyczne
    • 12 MP, f/2.2, 13mm, AF – ultra szeroki kąt
    • 40 MP, f/2.2, 26mm, PDAF – przedni aparat do selfie

    Wszystkie 5 aparatów ustawia ostrość, także aparat ultra szerokokątny i aparat do selfie. Aż 3 aparaty z tyłu mają stabilizację optyczną. Użytkownik ma możliwość ręcznie przełączać się pomiędzy powiększeniami optycznymi czyli bezstratnymi – x0,6 – x1 – x3 – x10, czasami jednak telefon dobiera aparat automatycznie aby uzyskać najlepsze efekty. Gdy zbliżymy się na tyle blisko do fotografowanego obiektu, że włączy się tryb makro, to znaczy, że S22 Ultra przełączył się na aparat szerokokątny. Czasami gdy warunki oświetleniowe są słabe powiększenie x3 jest realizowane jako kadr z głównego aparatu.

    Chociaż sprzętowo aparaty są podobne do tych z S21 Ultra, to Samsung mocno usprawnił algorytmy i przetwarzanie obrazu. Jest poprawa w zdjęciach nocnych i po raz pierwszy zdjęcia na cyfrowych powiększeniach nie biją po oczach cyfrowymi artefaktami. Producenci od lat mówili o różnych „zoomach hybrydowych” i „bezstratnym powiększeniu cyfrowym” co zawsze okazywało się tylko marketingiem. Natomiast zdjęcia z cyfrowego x30 powiększenia z S22 Ultra są prawie nie do odróżnienia jakościowo od zdjęć z powiększenia optycznego x10. S22 Ultra można zrobić zdjęcie odległej tabliczki na której nawet nie widać gołym okiem, że ma tekst i bez problemu odczytać ją na smartfonie, jakbyśmy robili zdjęcie stojąc tuż obok. To robi wrażenie i żaden inny smartfon na rynku tego nie zapewnia do tak ekstremalnego stopnia. Najbliższy byłby zeszłoroczny Samsung S21 Ultra, ale jednak widać wyraźną poprawę w jakości na korzyść S22 Ultra. Szczegółowe zestawienia powiększeń i porównanie z Huawei P50 Pro można zobaczyć tutaj. Galeria zdjęć nocnych znajduje się tutaj.

    Muszę pochwalić Samsunga, że kolorystyka wszystkich aparatów jest bardzo spójna. Można też płynnie przełączać się pomiędzy aparatami podczas filmowania, także w rozdzielczości 4K. Jakość wideo również stoi na bardzo wysokim poziomie – nagrania są szczegółowe, nagrany dźwięk wysokiej jakości, a dostępne powiększenie mieści się w zakresie od x0,6 do x20. Stabilizacja jest wyjątkowo skuteczna, tym razem nawet podczas nagrywania wideo 8K, co w przeszłości jakąkolwiek stabilizację wykluczało.

    W trybie Pro można wykorzystać wszystkie 4 aparaty i wszystkie ich ustawienia. Aparat Samsunga S22 Ultra sprawia wrażenie wyjątkowo dopracowanego. Znalazłem tutaj tylko jeden problem, gdy podczas fotografowania kartki papieru Samsung zaproponuje skanowanie, czyli wykadrowanie i wyprostowanie zdjęcia chwilę po jego zrobieniu telefon zamyśla się na dłuższą chwilę niż powinien.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5-

    Samsung Galaxy S22 Ultra jest wyposażony w baterię 5000 mAh, obsługuje 15W ładowanie bezprzewodowe i 4,5W bezprzewodowe ładowanie zwrotne. Telefon wspiera ładowarki o mocy do 45W, ale w zestawie z telefonem nie dostajemy ładowarki, jedynie sam kabel USB. Nie jestem zwolennikiem niedodawania ładowarek do telefonów. Posługują się one różnymi standardami szybkiego ładowania i najlepiej sprawdzają się te które są zwykle w zestawie. Poza tym w dzisiejszych czasach ładowarek USB nigdy za wiele – nigdy żadnej nie wyrzuciłem, raczej kupuję dodatkowe.

    Podczas testu strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawiona na połowę smartfon rozładował się w połowie po upływie niespełna 10 godzin. Pełne rozładowanie oznaczałoby wówczas 20 godzin oglądania – to świetny wynik i prawdopodobnie zasługa adaptacyjnego odświeżania ekranu, które powinno się zniżyć do liczby klatek na sekundę oglądanego materiału wideo.

    Wyższe obciążenie procesora i wyższe odświeżanie podczas grania czy przeglądania sieci ten czas skrócą, ale nigdy nie udało mi się rozładować S22 Ultra przed końcem dnia, ani nawet być blisko. W teście baterii PCMark Work 3.0, który obciąża telefon także obliczeniowo S22 Ultra przekroczył 12 godzin działania z włączonym ekranem.

    O ile czas działania jest bez zarzutu, to Samsung nie dorównuje chińskiej konkurencji jeśli chodzi o szybkość ładowania. Chodzi zarówno o maksymalną moc 45W podczas gdy nie brakuje telefonów z ponad 67W ładowarkami, ale też czasem ładowania. Ja testowałem telefon z 25W ładowarką Samsunga i naładowanie w połowie wymagało około pół godziny, a ładowanie do pełna wymagało 75 minut. Kosztujący 999 Redmi Note 11 ładuje się o 15 minut krócej ładowarką dostarczoną w zestawie. Ładowania 45W nie mogłem przetestować, ale z informacji dostępnych w sieci wynika, że nie jest dużo szybciej.

    Nasza finalna ocena

    Samsung Galaxy S22 Ultra zasłużył na swoją nazwę. W większości aspektów jest bezkonkurencyjny – ma najlepszy wyświetlacz, najbardziej wszechstronny aparat z największym zoomem, który także pod kątem jakości jest wyjątkowo dobry. Ma też najlepszy na rynku rysik, a producent podjął decyzję aby oferować najdłuższe na rynku wsparcie. Łatwiej w zasadzie powiedzieć co nie jest najlepsze bo to ogranicza się do dwóch rzeczy – niezbyt szybkiego ładowania baterii, oraz niekoniecznie najszybszego procesora w wersji Exynos 2200 i 8 GB RAM w najtańszej wersji, przy czym dystans w ładowaniu dzieli Samsunga od konkurencji mocniej niż specyfikacja. Znajdziemy telefony już za tysiąc złotych, które naładujemy szybciej niż S22 Ultra i na dodatek w tej cenie będą miały ładowarkę w zestawie. Co do szybkości procesora jest ona w ścisłej czołówce, bez względu na to ile smartfonów ostatecznie wykręci wyższe wyniki w benchmarkach, więc tutaj ma to znaczenie bardziej honorowe niż możliwe do przełożenia na codzienne użytkowanie. Poza tymi aspektami Samsung Galaxy S22 Ultra oferuje wszystko to co w dzisiejszych smartfonach najlepsze.

    Nie można jednak zapomnieć o tym, że to co najlepsze kosztuje ekstra i dodane funkcje nie są proporcjonalnym odzwierciedleniem wzrostu ceny. Samsung S21 FE po obniżce ceny teraz można kupić za mniej niż 3000 zł. To połowa ceny S22 Ultra za telefon, który oferuje trzy czwarte możliwości Ultry, w tym zapowiadane 4 lata aktualizacji Androida i 5 lat aktualizacji bezpieczeństwa, wydajność niższą nie więcej niż o 15% i także bardzo dobre aparaty, choć z mniejszym zoomem. Jeśli więc chcemy to co absolutnie najlepsze musimy słono zapłacić.

    Uwielbiamy: niesamowite powiększenie aparatu

    Nie lubimy: wolnego w porównaniu do konkurencji ładowania

    Dla kogo jest Samsung Galaxy S22 Ultra:

    • Dla tych którzy szukają najlepszego telefonu z Androidem
    • Dla najbardziej wymagających fanów fotografii mobilnej, zwłaszcza zbliżeń
    • Dla szukających najlepszego wyświetlacza
    • Dla chcących najdłuższe wsparcie producenta
    • Dla użytkowników rysika

    Dla kogo nie jest Samsung Galaxy S22 Ultra:

    • Nie dla tych, którzy szukają super szybkiego ładowania baterii
    • Niekoniecznie dla tych, dla których liczy się sama wydajność, bez dodatków
    • Nie dla szukających optymalnego stosunku ceny do możliwości
    • Nie dla osób które nie lubią dużych i stosunkowo ciężkich telefonów

    Alternatywy dla Samsung Galaxy S22 Ultra:

  • realme 9i - nasze pierwsze wrażenia

    Klasa smartfonu B (stosujemy klasyfikację „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Stosujemy skalę ocen 1-6 (6 to celujący)

    Zaczynamy

    realme 9i to następca modelu 8i, który jest na rynku zaledwie od kilku miesięcy. Smartfony te prawie niczym się nie różnią. Oba mają podobną cenę, wagę, ten sam rozmiar ekranu, tę samą wersję systemu, taką samą konfigurację kamer, głośniki stereo, baterię o tej samej pojemności. Różnią się tylko procesorem i mocą ładowania.

    Jeśli chodzi o ceny to 9i kosztuje w promocji (tylko przez 2 dni):

    8i nadal jest dostępny w sprzedaży i kosztuje 899 zł za wersję 4/128. Oznacza to, że realme delikatnie próbuje podnosić ceny swoich produktów, co jest trochę zrozumiałe w dobie galopującej inflacji.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety realme 9i

    Zalety realme 9i:

    • bardzo udany design (choć niezbyt oryginalny)
    • procesor w technologii 6 nm
    • duża bateria 5000 mAh
    • duży ekran 6.6 cala
    • Głośniki stereo
    • Główna matryca 50 MP
    • Jasny obiektyw F1.8
    • Bardzo szybki czytnik w przycisku power
    • Dobra jakość zdjęć z głównej kamery (w dzień)
    • Udany aparat selfie

    Wady realme 9i:

    • stary Android 11 i stara nakładka realme UI 2.0
    • RAM 4 GB
    • Ekran z odświeżaniem 90, a nie 120 Hz (jak w 8i)
    • Dwie dodatkowe matryce 2MP
    • Brak aparatu z szerokim kątem
    • Brak zmian w porównaniu do modelu 8i z zeszłego roku
    • W AnTuTu 250K punktów – realme 8 miał 358K punktów
    • Brak Always-On Display
    • Kompletny brak stabilizacji wideo
    • Kiepska jakość zdjęć nocnych
    • Brak 5G

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    Jeśli chodzi o design to tani realme 9i przypomina nieco droższy model 9 Pro+, a nawet z tyłu jest chyba od niego ładniejszy. Klapka ma piękny wzór, który nie powinien być ukrywany pod gumowym etui (jest w komplecie). Przód telefonu niestety nie jest symetryczny (tak jak zresztą w 9 Pro+), bo dolna ramka jest znacznie szersza. Po prawej stronie obudowy jest świetny, szybki czytnik linii papilarnych, a na dole gniazdo słuchawkowe. 9i jest za tani na normy IP i obudowy ze szkła i aluminium. Głośniki grają po obu stronach 9i, ale ten dolny całkowicie dominuje, więc nie możemy mówić tutaj o prawidłowym efekcie stereo. Design realme 9i jest udany i jest to bardzo ładny, duży smartfon.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 4

    Realme 9i na starcie opisywania wyświetlacza otrzymuje dwa minusy. Po pierwsze ekran jest nadal ekranem IPS LCD (tak jak w 8i), a nowy Redmi Note 11 ma ekran AMOLED. Po drugie panel ma odświeżanie 90 Hz, a poprzednik (8i) miał już odświeżanie 120 Hz. Być może takich „szybszych” paneli aktualnie brakowało, ale klienta końcowego nie powinno to interesować.

    Realme 9i oferuje nam odświeżanie w trzech trybach: auto, 60 Hz i 90 Hz. Odczyt dotyku odbywa się z częstotliwością 180 Hz. Rozdzielczość ekranu to FHD+ (401ppi). Nominalna jasność nie jest zbyt duża – to 480 nitów, ale raczej nam wystarczy. Porównując ekrany dwóch nowych realme (9i i 9 PRO+) nie ma wielkiej przepaści jakościowej, choć 9i jest przecież o połowę tańszy. Ekran 9i jest przede wszystkich duży, ma piękne kolory i całkowicie wystarczającą rozdzielczość.

    Specyfikacja – ocena 3

    Procesor Snapdragon 680 to nowość w serii 9. Taki sam procesor ląduje w Redmi Note 11, czyli największym konkurencie 9i. W modelu 8i mieliśmy Helio G96, a w ósemce Helio G95. Oba te procesory Mediateka były wykonane w technologii 12 nm. Snap 680 został wydrukowany w technologii 6 nm. Pozwala to na większość energooszczędność, ale jest bez związku z wydajnością. Realme 9i nie jest demonem wydajności i w rankingu AnTuTu przekracza 250K, czyli dokładnie tyle samo, co Redmi Note 11. To wystarczy do sprawnego działania teraz, ale zapewne po kilkunastu miesiącach telefon może już dostawać zadyszki. Na pewno nie ma on zapasów mocy. Nie pomaga także mały RAM 4 GB. RAM jest dynamicznie powiększany przy wykorzystaniu wolniejszej pamięci wewnętrznej.

    ROM to 128 GB UFS 2.1. Pamięć można poszerzyć kartami, co zdarza się już coraz rzadziej (do 1 TB).

      

    Jak działa system operacyjny? – ocena 4

    Ocena na system operacyjny zostaje obniżona z jednego głównego powodu, który zapewne dla zwykłego użytkownika nie będzie miał żadnego znaczenia. Realme 9i wjeżdża na półki sklepowe ze starym Androidem. To bardzo dziwne, bo testowany przez nas starszy brat realme 9 Pro+ od razu po wyjęciu z pudełka miał najnowszy interejs realme UI 3.0 z Androidem 12. Oczywiście żaden laik nie zauważy większych różnic, a nawet niektórym może stara nakładka bardziej się podobać, ale ze względów na bezpieczeństwo, dopracowanie urządzenia i perspektywy na przyszłość brak Androida 12 jest sporym minusem w nowym tanim realme. Dwunastka jest na rynku od kilku miesięcy, więc powinna być już standardem we wszystkich nowych telefonach.

    Jeśli chodzi o płynność, niezawodność oraz liczbę ustawień to nakładce realme nie można niczego zarzucić. Wszystko działa doskonale. Co więcej – niektóre ikony w trybie dark mode wyglądają bardziej elegancko niż w UI 3.0. Opcji personalizacji jest równie wiele.

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 3+

    Realme 9i ma 3 aparaty z tyłu obudowy, ale tak naprawdę liczy się tylko jeden – ten z matrycą 50 MP i jasnym obiektywem F1.8. Generuje on pliki w domyślnej rozdzielczości 12.5 MP i gdy mamy dobre warunki oświetleniowe to wykonamy nim dobre zdjęcia, szczególnie, gdy dodatkowo pomoże nam HDR. Gdy jest ciemniej to włączy się tryb nocny, który zapewnia, że nawet gdy jest bardzo ciemno zdjęcia nie będą poruszone. Niestety matryca bardzo szumi i np. niebo w nocy wygląda już bardzo słabo. Zdjęcia nadadzą się do oglądania na ekranie telefonu i do social mediów, ale nie można ich powiększać. Znacznie gorzej działa nagrywanie wideo – realme w tym modelu kompletnie zapomniało o stabilizacji cyfrowej. Nagranie FULL HD drga okropnie i nie da się tego materiału oglądać. Realme 9i daje sobie radę w zdjęciach selfie – przednia kamera 16 MP generuje bardzo udane autoportrety (także w specjalnym trybie z bokeh tła).

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 6

    W tanim 9i znajdziemy baterię o dużej pojemności 5000 mAh. Ze względu na bardzo oszczędny procesor wydrukowany w technologii 6 nm bateria będzie starczać na 2-3 dni oszczędnego użytkowania. Bardzo oszczędnie korzystający z telefonu pewnie czas ten jeszcze dodatkowo wydłużą. Doładujemy ją szybko ładowaniem Dart o wystarczającej mocy 33 W. Taką ładowarkę znajdziemy w zestawie, co obecnie nie jest już takie oczywiste.

    Nasza końcowa ocena

    Smartfonów za 800, 900, 1000 i 1200 zł jest chyba na polskim rynku teraz już kilkadziesiąt do wyboru. Jeśli chcemy kupić jakąś nowość z tego roku to mamy dwa główne modele do wyboru: realme 9i oraz Redmi Note 11. Smartfony te mają bardzo podobną specyfikację. Xiaomi wygrywa ekranem AMOLED oraz aparatem szerokokątnym. W promocji jest też minimalnie tańszy. Dla klientów oznacza to jedno – obie firmy w tym roku będą walczyć na śmierć i życie. To dobra wiadomość dla fanów tanich telefonów, którzy chcą za swoje pieniądze otrzymać jak najwięcej. Tym razem chyba lepszym wyborem będzie nowe Xiaomi, ale zapewne już za parę miesięcy do Polski wjedzie realme w podobnej cenie, ale już z ekranem AMOLED i bardziej kompletnym zestawem obiektywów.

    Uwielbiamy: design tyłu smartfonu

    Nie lubimy: kompletnego braku nowości

    Dla kogo jest realme 9i:

    • Dla oszczędnych
    • Dla fanów dużych, ładnych smartfonów
    • Dla fanów dobrych baterii i szybkiego ładowania
    • Dla osób, które chcą kupić taniego średniaka i nie mają dużych wymagań

    Dla kogo nie jest realme 9i:

    • Dla osób, które chcą korzystać z najnowszego Androida
    • Dla osób, które gonią za nowościami
    • Dla mobilnych fotografów
    • Dla graczy
    • Nie dla fanów mobilnego wideo

    Alternatywy dla realme 9i:

    Jeśli chcecie poznać najważniejszych konkurentów realme 9i to kliknijcie w nasze 3 zestawienia smartfonów za odpowiednio 900, 1000 i 1200 zł:

  • Redmi Note 11 - nasza recenzja

    Redmi Note 11 - test

    Klasa urządzenia B (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Xiaomi ponownie atakuje początek średniej półki za pomocą najnowszego Redmi Note 11. Trzeba przyznać, że mało komu udaje się tak skutecznie konkurować ceną jak właśnie Xiaomi. Redmi Note 11 kosztuje 999 zł za wersję 4/64 GB oraz 1099 za 4/128 GB. Chociaż zmiany nie są rewolucyjne względem Redmi Note 10, to strategia chińskiego producenta wydaje się mieć inny cel. Każdego dnia kończy się komuś dwuletnia umowa na telefon, a Xiaomi wypuszczając często nowe modele ma dużą szansę być tym producentem, który oferuje jeden z najnowszych na rynku sprzętów, niekoniecznie jako upgrade zeszłorocznego modelu. Są w Redmi Note 11 rzeczy naprawdę udane, takie jak wyświetlacz czy czas pracy na baterii. Dla osób przesiadających się z kilkuletnich smartfonów to będzie milowy krok na przód. Nie wszystkie elementy tego urządzenia są jednak równie udane jak ekran.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Redmi Note 11

    Zalety Redmi Note 11:

    • Głośniki stereo
    • Szybki czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania
    • Gniazdo słuchawkowe
    • Nie-hybrydowy dual SIM
    • Najlepszy w tej klasie cenowej wyświetlacz AMOLED 90 Hz – super jasny
    • NFC, dioda podczerwieni
    • MIUI 13
    • Stabilizacja nagrań wideo
    • Bateria 5000 mAh w połączeniu z energooszczędnym procesorem
    • Szybkie ładowanie ładowarką 33W – do pełna w godzinę

    Wady Redmi Note 11:

    • Wydajność mogłaby być lepsza
    • Przeciętna jakość zdjęć – problemy z balansem bieli
    • Duża aberracja chromatyczna w aparacie szerokokątnym
    • Brak możliwości przełączania pomiędzy aparatami podczas nagrywania wideo
    • Obudowa powinna być bardziej matowa

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    Design Redmi Note 11 względem poprzednika zmienił się nieznacznie. Wyspa aparatów została zwężona, dioda LED doświetlająca zdjęcia została przeniesiona z boku do wnętrza wyspy, naśladując kolejny obiektyw. Obudowa jest matowa i wykonana z tworzywa, ale faktura nie jest na tyle chropowata aby całkiem ukryć brudzenie się od dotyku.

    Na pochwałę w przypadku konstrukcji Redmi Note 11 zasługuje szybki czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania, gniazdo słuchawkowe, dioda podczerwieni, szufladka z trzema miejscami – na dwie karty SIM i kartę pamięci osobno, oraz głośniki stereo. Głośniki co prawda niezbyt mocne i jeden z nich gra pełniej niż drugi, ale wciąż są na tyle dobre aby zrobić korzystną różnice w stosunku do pojedynczego głośnika mono. Wyspa aparatów nie wystaje zbyt mocno, co powoduje, że telefon nie chwieje się położony na stole. Sytuację dodatkowo poprawia dostarczone w zestawie silikonowe etui. Obudowa jest uszczelniona według normy IP53, co jest jedynie zabezpieczeniem przed zachlapaniem i kurzem. Warto odnotować, że Redmi Note 11 nie jest większym telefonem od swojego poprzednika, a nawet trochę mniejszym.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5+

    Redmi Note 11 ma jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy wyświetlacz w swoim przedziale cenowym. To też jedno z kluczowych miejsc, w którym widać poprawę względem Redmi Note 10. Bez zmian pozostała technologia AMOLED, rozdzielczość 2400 x 1080, oraz przekątna 6,46 cala. Ekran jest też nadal przykryty Gorilla Glass 3. Poprawie uległa jasność wyświetlacza, która wrosła z 450 do 700 nitów. Zwiększono też odświeżanie z standardowych 60 Hz do 90 Hz. Obie różnicę da się zdecydowanie odczuć w praktyce. Kąty widzenia są świetne, kolory kontrastowe i nasycone. W ustawieniach znajdziemy schemat kolorów i tryb czytania. Nie ma się do czego przyczepić, ekran jest po prostu bardzo dobry i cena 999 zł w tym nie przeszkodziła.

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 4-

    Redmi Note 11 jest wyposażony w 8 rdzeniowy procesor Snapdragon 680 taktowany zegarami 4 x 2,4 GHz + 4 x 1,9 GHz. Jest to układ wykonany w technologii 6 nm, zamiast 11 jak miało to miejsce w ubiegłorocznym modelu. To w istotny sposób wpływa na energooszczędność, zwłaszcza w procesorach ze średniej półki. W nich energooszczędność nie jest na straconej pozycji względem wydajności, której podporządkowane są topowe układy. Procesor wspomaga 4 GB RAM, można natomiast wybrać czy chcemy 64 GB wbudowanej pamięci na system i pliki za 999 zł, czy 128 GB za 1099 zł. Gdy zdecydujemy się użyć karty pamięci w dalszym ciągu będziemy mogli korzystać z dual SIM.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 250428
    • Geekbench 5 – 383/1034
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 936/508 MB/s

    Szybkość działania Redmi Note 11 jest wystarczająca i nic ponadto. Większość aplikacji i funkcji można wywołać na tyle szybko, żeby nie zirytować się czekaniem, ale po przesiadce z wyższego modelu czuć, że może być lepiej. Nie zawsze ekran ma szansę wykorzystać pełne 90 Hz dla klatek animacji. Dla porównania niewiele droższy, bo kosztujący o 100 zł więcej POCO M3 Pro z procesorem Snapdragon 860 jest ponad dwukrotnie wydajniejszy i ma 6 GB RAM. O ile nie zawsze da się poczuć wyższą wydajność telefonu, to różnica w szybkości działania pomiędzy tymi modelami będzie widoczna na pierwszy rzut oka.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje LTE, WiFi ac, Bluetooth 5.0, NFC i diodę podczerwieni. Lokalizacja jest realizowana za pomocą standardów GPS, GLONASS, BDS i GALILEO. Zestaw czujników obejmuje akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, czujnik siły oświetlenia i kompas cyfrowy – mówiąc krótko, niczego nie zabrakło.

     

    Redmi Note 11 działa pod kontrolą Androida 11 z najnowszą wersją nakładki MIUI 13.0.1, która zadebiutowała właśnie wraz z tym modelem telefonu. Zabezpieczenia Androida są zaktualizowane do grudnia 2021 roku.

    Podoba mi się jaką ewolucję przeszła nakładka MIUI, od naładowanej funkcjami ale dość topornej, do kolorowej, czytelnej i nowoczesnej jaką jest teraz. Producent rozdzielił menu powiadomień od belki skrótów, która ma teraz o wiele większe ikony. W funkcjach specjalnych znajdziemy Game Turbo, narzędzia poprawiające jakość odtwarzanego wideo, pływające okna i tryb Lite. Nad działaniem smartfonu i oczyszczaniem go ze śmieciowych plików czuwa Panel sterowania, który niestety domyślnie wyświetla użytkownikowi reklamy. W systemie jest też sporo fabrycznie zainstalowanych aplikacji takich jak Amazon Shoping, TikTok, ebay, Booking, LinkedIn, AliExpress i kilka gier. Można je jednak ręcznie odinstalować.

     

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4-

    Redmi Note 11 ma 4 aparaty z tyłu obudowy, z czego dwa są tak naprawdę użyteczne:

    • 50 MP, f/1.8, 26mm, PDAF – główny aparat z nową matrycą
    • 8 MP, f/2.2 – ultra szerokokątny aparat
    • 2 MP, f/2.4 – aparat makro o niskiej rozdzielczości i niewielkim powiększeniu
    • 2 MP, f/2.4 – aparat wykrywający głębię sceny, którym nie można robić zdjęć samym w sobie

    Jest też przedni aparat do selfie 13 MP, f/2.4.

    Z aparatem jest trochę jak z wydajnością Redmi Note 11 – wystarcza, ale nie zaskakuje. Główny aparat ma problemy z ustawieniem balansu bieli jeśli tylko pogoda nie jest optymalna. Skutkiem tego są niezbyt atrakcyjne kolory. Widać też wyraźną różnicę w balansie bieli i kolorach pomiędzy głównym i szerokokątnym aparatem. Na zdjęciach Świątyni Sybilli w Łazienkach Królewskich widać, że cienie z głównego aparatu mają zimny, niebieskawy odcień, a kolorystyka z szerszego kąta jest znacznie cieplejsza. Widać też bardzo wyraźną aberrację chromatyczną na zdjęciach z aparatu szerokokątnego – krawędzie gałęzi na tle nieba mają mocno fioletowe krawędzie. Część problemów mogłoby rozwiązać dopracowane oprogramowanie aparatu, co dla producentów wcale nie jest zadaniem prostym, ani też priorytetowym w tańszych modelach. Wśród zdjęć przeciętnych trafiają się też całkiem udane. Zdjęcia nocne, choć mocno zaszumione, są do zaakceptowania.

    Podczas nagrywania wideo jest dostępna rozdzielczość 1080p w 30 klatkach i nic ponadto. Nie ma też możliwości przełączania się pomiędzy aparatem głównym i szerokokątnym podczas nagrywania, nawet w rozdzielczości 720p. Można nagrywać każdym aparatem z osobna. Za to stabilizacja cyfrowa nagrań wideo jest na bardzo dobrym poziomie i tutaj jestem pozytywnie zaskoczony.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5+

    Redmi Note 11 może się pochwalić dużą baterią 5000 mAh i ładowarką dołączoną w zestawie o mocy 33W. To dobre parametry nie tyko na telefon za 999 zł, ale też dla droższych urządzeń. Mimo, że moc ładowarki nie wzrosła, to nowa konstrukcja łącząca się do środka, a nie do krawędzi baterii, pozwoliła skrócić czas ładowania do godziny – o około 15 minut względem zeszłorocznego modelu.

    Redmi Note 11 działa długo. Podczas odtwarzania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę, a to – przypomnijmy – dobry i jasny ekran, telefon działał 17 godzin. Dzięki energooszczędnemu procesorowi Redmi Note 11 dobrze zarządza energią także w codziennych zastosowaniach i spokojnie starcza na dwa pełne dni bez ładowarki.

    Nasza finalna ocena

    Jeśli priorytetem jest dla nas świetny ekran, to Redmi Note 11 jest najlepszym smartfonem za tysiąc złotych, którego łatwo polecić. Można do tego śmiało dołożyć długi czas działania na baterii czy głośniki stereo i trudno o bezpośrednią konkurencję. Przynajmniej dopóki nie zaczniemy brać pod uwagę wydajności i aparatów. Wydajność w przypadku Redmi Note 11 jest przeciętna i za 100 zł więcej niż droższa wersja Redmi Note 11 możemy kupić POCO X3 Pro też od Xiaomi, który jest przeszło dwukrotnie wydajniejszy, ale zamiast ekranu AMOLED ma IPS – musimy wybierać, wydajność lub wyświetlacz. Aparaty Redmi Note 11 nie zachwycają i oferują tylko tyle ile muszą, żeby nie były zniechęcające do zakupu. Redmi Note 11 może być dobrym wyborem dla kogoś, kto lubi przeglądać obrazy i filmy, ale niekoniecznie jest wymagającym graczem.

    Uwielbiamy: super jasny ekran AMOLED z odświeżaniem 90 Hz

    Nie lubimy: Przeciętnej jakości aparatów

    Dla kogo jest Redmi Note 11:

    • Dla miłośników ekranów AMOLED
    • Dla ceniących długą pracę na baterii i szybkie ładowanie
    • Dla szukających NFC, diody podczerwieni i głośników stereo

    Dla kogo nie jest Redmi Note 11:

    • Nie dla osób poszukujących wysokiej wydajności
    • Nie dla wymagających fanów fotografii mobilnej
    • Nie dla tych, którzy są skłonni zamienić topowy ekran na lepszą wydajność

    Alternatywy dla Redmi Note 11:

  • Sony SRS-NS7

    Klasa urządzenia S (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Jestem fanem rozwiązań audio, które pozwalają słuchać audiobooka i być jednocześnie w kontakcie z otoczeniem dzięki niezatkanym kanałom słuchowym. Brak izolacji od otoczenia daje mi poczucie komfortu w domowych warunkach, ale też znacznie mniej męczy uszy niż wszelkiego rodzaju słuchawki nauszne czy dokanałowe, także podczas długich rozmów telefonicznych. Dotąd korzystałem intensywnie ze słuchawek z przewodnictwem kostnym, ale Sony zaprezentowało rozwiązanie, którego nigdy wcześniej nie używałem – głośnik naramienny SRS-NS7. Muszę przyznać, że już dźwięk pierwszego uruchomienia mnie totalnie zaskoczył i chociaż testowałem dziesiątki par słuchawek i mobilnych głośników nic nie jest do Sony SRS-NS7 podobne. Są scenariusze w których Sony SRS-NS7 jest niewiarygodnie wręcz dobry, ale nie jest to rozwiązanie równie uniwersalne jak słuchawki, ze względu na przestrzenną charakterystykę dźwięku.

    Główne wady i zalety Sony SRS-NS7

    Zalety Sony SRS-NS7:

    • Ergonomiczna konstrukcja nie męczy podczas długiego użytkowania
    • Połączenie multi-point
    • Bluetooth 5.0, LDAC, USB C
    • Dedykowany nadajnik do TV minimalizujący opóźnienia
    • 12 godzin działania na baterii i 60 minut po 10 minutach ładowania
    • Fenomenalny dźwięk przestrzenny w filmach i grach
    • Możliwość pogodzenia indywidualnego głośnego słuchania i nie przeszkadzania otoczeniu
    • Bardzo dobrze spisuje się podczas rozmów telefonicznych i telekonferencji
    • Dobrze nadaje się do słuchania podcastów i audiobooków
    • Nie izoluje od otoczenia, gdy ktoś do nas mówi
    • Obudowa odporna na zachlapania IPX4

    Wady Sony SRS-NS7:

    • Dźwięk przestrzenny i muzyka stereo to nie jest optymalne połączenie
    • Trochę jak z VR – trudno wyjaśnić komuś kto sam nie spróbuje na czym to polega
    • Do użytku tylko w pojedynkę – nie da się połączyć słuchania na NS7 i na głośnikach
    • Cena dość wysoka dla kogoś kto nie jest kinomaniakiem
    • Klasyczne słuchawki są bardziej uniwersalne, choć nie zapewniają takich wrażeń jak NS7

    Sony SRS-NS7

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    Sony SRS-NS7 z wierzchniej strony jest przykryty materiałem podobnym do osłon membran głośników mobilnych. Od spodu znajduje się tworzywo o satynowym wykończeniu, które jest miłe w dotyku – nie ciągnie za skórę i włosy. Symetryczny kształt podkowy u samej góry ma elastyczne połączenie, które pozwala rozszerzyć głośnik podczas zakładania na szyję i dopasować do obręczy barkowej użytkownika.

    Sony SRS-NS7 ma trzy przyciski z lewej strony – regulację głośność i uniwersalny guzik wstrzymaj/odtwarzaj/odbierz lub zakończ połączenie. Z prawej strony znajduje się przycisk wyciszania mikrofonu, a także przycisk zasilania, który po przytrzymaniu uruchamia tryb parowania. Symbole funkcji zostały wytłoczone w elastycznej gumie. Dzięki temu samym dotykiem, bez patrzenia, można rozpoznać który guzik jaką ma funkcję.

    Wymiary Sony SRS-NS7 to 244 × 53 × 186 mm i około 318 gramów wagi. Ładowanie możliwe jest dzięki wbudowanemu gniazdu USB C. Konstrukcja jest uszczelniona zgodnie z normą IPX4. Łączność bezprzewodowa jest realizowana za pomocą Bluetooth 5.0, a wspierane kodeki to SBC, AAC i LDAC – zwłaszcza ten ostatni autorstwa Sony daje wysoką jakość dźwięku. Wbudowane dwa głośniki w układzie stereo są pełnozakresowe i mają wymiary 32 × 33 mm. Przenoszą pasmo od 20 do 20 000 Hz według producenta. Są też dwie membrany bierne odpowiedzialne za wzmocnienie basów.

    W zestawie oprócz samego głośnika znajduje się nadajnik bezprzewodowy, zasilany z USB i łączący się ze źródłem dźwięku za pomocą przewodu optycznego. Spełnia on dwojaką funkcję – dodaje możliwość łączności bezprzewodowej urządzeniom, które takiej możliwości nie mają, oraz maksymalnie redukuje opóźnienia, które mogłyby powodować desynchronizację obrazu z dźwiękiem. Nadajnik powstał głównie z myślą o podłączeniu do telewizora, ale można go równie dobrze podłączyć do domowej wieży HiFi. Do połączenia ze smartfonami i tabletami nie są potrzebne żadne dodatkowe akcesoria. Sony SRS-NS7 wspiera połączenie multi-point, czyli może być w aktywnym połączeniu z dwoma urządzeniami jednocześnie np. telefonem i laptopem, albo telefonem i tabletem i odtwarzać dźwięk raz z jednego, raz z drugiego źródła. W uzupełnieniu nadajnika jest w pudełku także kabel USB C i przewód optyczny.

    Kluczowy dla urządzenia audio, które nie izoluje od otoczenia jest komfort, bo można je nosić nawet wówczas gdy z niego nie korzystamy, by było w każdej chwili gotowe do użycia. Noszenie na ramionach Sony SRS-NS7 powoduje, że uszy i głowa są całkowicie wolne od wszelkiego dyskomfortu, czy to w postaci uwierania, czy grzania spowodowanego ograniczoną wentylacją. Ponieważ głośnik nie przylega do szyi nie grzeje jej ani nie sprawia dyskomfortu. Sony SRS-NS7 czuć delikatnie trochę na obojczykach i trochę na karku. Nie miałem problemów aby nanosić głośnik dłużej, choć po dłuższym czasie waga staje się zauważalna i nie jest to całkiem transparentne doświadczenie. Na pewno jest to rozwiązanie nieporównanie wygodniejsze niż słuchawki.

    Sony SRS-NS7

    Co sądzimy o brzmieniu i zastosowaniach? – ocena: 6 do filmów, 4 do muzyki, 5 do telekonferencji

    Trudno porównać brzmienie Sony SRS-NS7 do czegokolwiek innego co miałem okazję do tej pory używać. Mogę jedynie spróbować przedstawić to opisowo. Z jednej strony to jeden z najpełniej brzmiących głośników mobilnych, który ustępuje tylko pełnoprawnym kolumnom stereo, oraz słuchawkom zamkniętym, czy to nausznym czy dokanałowym. Na pewno nie używałem żadnego rozwiązania które nie odcina użytkownika od otoczenia, albo nie jest znacznie większe i cięższe, które brzmiałoby równie dobrze.

    Drugą cechą szczególną jest przestrzeń i trójwymiarowość dźwięku, który sprawia wrażenie, że otacza słuchacza ze wszystkich stron Sony w swoich materiałach marketingowych kładzie na przestrzenność dźwięku duży nacisk, a mimo to pierwsze uruchomienie jest dużym zaskoczeniem do jakiego stopnia ta przestrzenność jest wyczuwalna. Nie tylko tam gdzie brzmienie rodem z głośników surround było oczekiwane, ale nawet podczas słuchania podcastów, gdzie nikt nie nagrywa rozmów przestrzennie. Sony SRS-NS7 naprawdę sprawia wrażenie, jakbyśmy słuchali kolumn rozstawionych szeroko i nagłaśniających całe pomieszczenie. Zainstalowanie aplikacji sugerowanych przez producenta podkreśla to dodatkowo za sprawą proponowanych źródeł muzyki w standardzie 360 reality audio, oferowanej przez Tidal, Deezer i dwa inne, mniej znane serwisy. Przestrzenny dźwięk jest w przypadku Sony SRS-NS7 głównym gwoździem programu.

    Do czego zatem sprawdzi się Sony SRS-NS7? Intencja producenta była jasna – do oglądania filmów, na przykład na telewizorze - 360 Spatial Sound jest dostępny w połączeniu z telewizorami BRAVIA XR i wspiera Dolby Atmos. Czemu mielibyśmy korzystać akurat z głośnika naramiennego Sony SRS-NS7, a nie z głośników telewizora, zaawansowanego soundbara, albo najlepiej pełnoprawnego kina domowego z zestawem głośników surround? Powody są trzy – cena, ilość wymaganego miejsca, oraz głośność postrzegana przez otoczenie.

    Mimo, że Sony SRS-NS7 jest kosztuje sporo jako głośnik mobilny - można go kupić za 1199 zł - to jednak w porównaniu do nagłośnienia całego pomieszczenia tak aby dźwięk był równie przestrzenny to wciąż znacznie tańsze rozwiązanie. Nie każdy może sobie pozwolić na rozstawienie wielu głośników ze wszystkich stron pomieszczenia. Gdy jednak mamy i miejsce i odpowiednie środki pozostaje najważniejszy problem – głośność odbierana przez otoczenie. Oglądanie filmu akcji na głośnikach może zarówno zirytować sąsiadów, jak i przeszkadzać domownikom. Tylko samodzielny dom daje tutaj względną swobodę. Sony SRS-NS7 odtwarza dźwięk wprost do naszych uszu. Nie jest tak cichy dla otoczenia jak słuchawki o konstrukcji zamkniętej, ale wystarczy, że nie będziemy oglądali filmu w tym samym pomieszczeniu co osoba chcąca w spokoju pójść spać i będziemy zupełnie niesłyszalni, samemu mając wrażenie głośności porównywalnej do seansu w kinie. Dodatkowo jeśli wyjdziemy na chwilę z pokoju mimo to możemy nadal słuchać transmisji na żywo. Sony SRS-NS7 nie sprawdzi się jednak w sytuacji gdy więcej niż jedna osoba chce oglądać ten sam film. Za to w połączeniu z smartfonem czy tabletem daje najlepsze wrażenia multimedialne jakie było mi dane doświadczyć na wyjeździe. Do oglądania filmów to jest prawdziwa rewelacja.

    Jednocześnie każdy kto miał do czynienia z głośnikami surround wie, że niekoniecznie są one optymalnym wyborem do słuchania muzyki. Tutaj zwykle klasyczne stereo sprawdza się po prostu lepiej. Podobnie jest z głośnikiem Sony SRS-NS7 – wciąż brzmi lepiej od prawie każdego monofonicznego głośnika przenośnego, ale w słuchaniu muzyki przegra z kolumnami stereo czy dobrymi słuchawkami. Gdybym chciał posłuchać swoich ulubionych utworów delektując się każdym brzmieniem sięgnąłbym po co innego. Słuchanie muzyki podczas pracy czy obowiązków domowych będzie jednak zupełnie OK.

    Po filmach drugim najlepszym zastosowaniem dla Sony SRS-NS7 jest wszystko co związane z głosem i prowadzeniem rozmów. Przyjemnie słucha się audiobooków i podcastów, ale jeszcze przyjemniej można prowadzić długie rozmowy głosowe telefoniczne czy na komunikatorach typu Teams, Zoom czy Messenger. Sony SRS-NS7 ma wbudowany mikrofon wysokiej jakości. Można się swobodnie przemieszczać z głośnikiem na ramieniu po domu mając wolne ręce, a długa rozmowa nie zmęczy nam uszu. Można więc pogodzić rozrywkę i pracę, jedynie muzyka dla bardziej wymagających słuchaczy jest trochę na doczepkę.

    Sony SRS-NS7

    Jak oceniamy aplikacje mobilne?– ocena 4

    Główna aplikacja do obsługi Sony SRS-NS7 jest taka sama jak w przypadku słuchawek Sony. Pozwala ustawić pięciopasmowy equalizer, wybrać jeden z profili dźwiękowych, pobrać aktualizacje oprogramowania układowego, a także śledzić czas użycia słuchawek czy głośników na przestrzeni całego dnia. Można nawet zdobywać z tego tytułu rozmaite osiągnięcia.

    Jest też druga aplikacja która służy wyłącznie do personalizacji brzmienia 360 Spatial Sound. Program prosi o wykonanie zdjęć uszu użytkownika, aby przeanalizować ich kształt i dostosować brzmienie. Trudno mi ocenić ile jest w tym podstawy naukowej, a ile to marketing. Dobrze, że aplikacja ułatwia cały proces tak, że możemy takie zdjęcia dość wygodnie wykonać sami, bez pomocy drugiej osoby.

    Obie aplikacje są jednak opcjonalne i do oglądania filmów i cieszenia się przestrzennym dźwiękiem nie potrzeba niczego po nawiązaniem połączenia Bluetooth.

    Sony SRS-NS7   Sony SRS-NS7

    Jak długo działa bateria? – ocena 5

    Producent deklaruje czas działania głośnika na 12 godzin. W razie rozładowania wystarczy 10 minut ładowania aby dodać godzinę korzystania z urządzenia. Ładowarki nie ma w zestawie, jedynie sam kabel USB C. Moim zdaniem 12 godzin nieprzerwanego działania to wystarczająco dużo, aby obejrzeć cały sezon serialu, albo trylogię władcy pierścieni. Podczas codziennego użytkowania ani razu nie zabrakło mi baterii i jest to dla mnie w zupełności wystarczające.

    Nasza finalna ocena

    Sony SRS-NS7 to produkt pomyślany specjalnie dla tych, którzy chcieliby oglądać filmy na telewizorze czy urządzeniu mobilnym, z przestrzennymi efektami dźwiękowymi niemalże jak w kinie i nie ma w tym stwierdzeniu przesady. Trudno mi sobie wyobrazić żeby przestrzenny, głęboki dźwięk płynący podczas seansu z Sony SRS-NS7 nie zrobił na kimkolwiek ogromnego wrażenia. W wielu sytuacjach Sony SRS-NS7 może być jedyną opcją aby to osiągnąć – można go zabrać w podróż, można też zrobić sobie nocny seans nie denerwując domowników ani sąsiadów. Warunek jest tylko jeden – że będziemy oglądać lub grać sami. Jeśli go spełnimy, to jest niemal pewne, że trudno będzie znaleźć Sony SRS-NS7 jakąkolwiek konkurencję – z pewnością nie są nią klasyczne słuchawki, ani zwykły przenośny głośnik.

    Sony SRS-NS7 spisze się też bardzo dobrze podczas rozmów telefonicznych i telekonferencji nie męcząc naszych uszu i uwalniając ręce. Na open space się raczej nie nadaje, ale na home office już jak najbardziej.

    Jedynie słuchanie muzyki z super przestrzennym dźwiękiem nie dla każdego będzie przyjemnością wartą wydania tych 1199 zł na zakup Sony SRS-NS7 – w tej cenie do muzyki lepiej sprawdzą się wysokiej klasy słuchawki. Za to w filmach i telekonferencjach Sony SRS-NS7 je całkowicie deklasuje. Do filmów można też śmiało dodać gry i inną rozrywkę, w której przestrzenny dźwięk odgrywa istotną rolę.

    Uwielbiamy: przestrzenny dźwięk w filmach i grach

    Nie lubimy: stosowania wyłącznie do słuchania muzyki

    Dla kogo jest Sony SRS-NS7:

    • Dla kinomaniaków
    • Dla osób lubiących oglądać filmy na tablecie, laptopie czy smartfonie – mobilnie
    • Dla tych, którzy mają wrażliwych na hałasy sąsiadów i domowników
    • Dla tych, którzy lubią oglądać w pojedynkę
    • Dla osób spędzających dużo czasu na rozmowach na home office

    Dla kogo nie jest Sony SRS-NS7:

    • Nie dla osób, które najczęściej oglądają filmy w towarzystwie
    • Nie dla osób skupiających się wyłącznie na muzyce
    • Nie dla tych którzy potrzebują izolacji od dźwięków otoczenia

    Alternatywy dla Sony SRS-NS7:

    • Sony SRS-NB10
    • Sony LinkBuds
    • Aftershokz Aeropex
    • Aftershokz OpenMove
    • Aftershokz OpenComm
  • realme 9 PRO+ - nasze pierwsze wrażenia

    Klasa smartfonu C (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    realme 9 PRO+ to tzw. mocny średniak. Co go wyróżnia wśród innych telefonów ze średniej półki? Przede wszystkim jest to procesor MediaTek Dimensity 920 5G (6 nm), szybkie ładowanie 60W SuperDart Charge oraz ekran 90Hz Super AMOLED (wersja bez plusa ma odświeżanie ekranu do 120 Hz). Do dyspozycji mamy także matrycę Sony IMX766 OIS i EIS 50 MP, z której korzysta główny aparat. W materiałach dla testerów nocne zdjęcia z nowego realme są ambitnie porównywane ze zdjęciami z iPhone 13. Procesor MediaTek jest zestawiany ze Snapdragonem 695 5G. MediaTek z 9 PRO+ w teście AnTuTu osiąga około 0.5 mln punktów (w porównaniu do prawie 1 mln punktów Mi 12 Pro). W telefonie znajdziemy także głośniki stereo, a najodważniejsi będą mogli wybrać dla siebie wersję kameleon, która zmienia kolor z niebieskiego na czerwony, gdy pada na nią światło słoneczne.

    Ceny całej serii 9, która debiutuje w naszym kraju właśnie w tej chwili przestawiają się następująco:

    • 9 PRO+ (wersja 8+256): 1999 zł;  
    • 9 PRO+ (wersja 6+128): 1799 zł;
    • 9 PRO 5G (wersja 8+128): 1499 zł;
    • 9 PRO 5G (wersja 6+128): 1399 zł;
    • 9i (wersja 4+128) 1099 zł;
    • 9i (wersja 4+64) 999 zł

    Smartfony będzie można kupić taniej w specjalnej promocji trwającej w dniach 23 i 24 lutego.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety realme 9 PRO+

    Zalety realme 9 PRO+:

    • Fajny pomysł na zmienianie koloru obudowy w wersji niebieskiej
    • W miarę niska cena (wersji 6/128)
    • Szybkie ładowanie 60W SuperDart Charge
    • Głośniki stereo Dolby Atmos
    • Nakładka realme UI 3.0 z najnowszym Androidem 12
    • RAM 8 GB (+rozszerzenie pamięci)
    • OIS w głównym aparacie
    • Obsługa formatu RAW
    • Poręczny i niewiele waży
    • Gniazdo na słuchawki
    • Czytnik linii papilarnych w ekranie
    • Dobra matryca Sony IMX766 OIS i EIS 50 MP
    • ekran 90Hz Super AMOLED
    • w komplecie szybka ładowarka
    • w komplecie plastikowe etui
    • obsługa 5G SA/NSA
    • Always-On Display
    • Pulsometr wbudowany w ekran
    • Bardzo szeroka możliwość personalizacji nakładki (kolory, animacje, dodatkowe usługi)
    • Flexible Windows – wygodne zarządzanie multitaskingiem
    • WiFi 6
    • gwarantowane aktualizacje Androida przez 2 lata
    • do 5 GB wirtualnego RAM

    Wady realme 9 PRO+:

    • niezbyt oryginalny design
    • bardzo szeroka ramka pod ekranem
    • brak 4K 60 fps
    • głośniki nie są najlepszej jakości i stereo nie jest symetryczne
    • znacznie gorsza jakość i inna kolorystyka z ultraszerokiego kąta
    • smartfon bardzo niestabilnie leży na płaskiej powierzchni
    • dodatkowe 2 matryce znacznie gorsze od głównej

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    realme 9 PRO+ to produkt, który ma się sprzedać w hurtowych ilościach, więc jego design chyba nie mógł być zbyt oryginalny i taki właśnie jest. My do testów otrzymaliśmy jego czarną, nieco nudną wersję, która tak naprawdę niczym szczególnym się nie wyróżnia. Telefon jest elegancki, nie jest krzykliwy, ale taki design znamy już na rynku od wielu miesięcy. Wyspa aparatów znacząco wystaje z obudowy i smartfon przez to kiwa się na płaskich powierzchniach. Pod ekranem ramka jest znacznie szersza niż pozostałe. Na dole obudowy znajdziemy gniazdo słuchawkowe. Czytnik linii papilarnych jest wbudowany w ekran – działa bez żadnych problemów także przez oryginalnie przyklejoną folię chroniącą wyświetlacz. Smartfon jest lekki i dobrze trzyma się go w dłoni. Obsługa jedną ręką ze względu na rozmiar wyświetlacza jest nieco utrudniona. Opalizująca, błyszcząca obudowa bardzo się palcuje i wygląda ładnie dopiero po wypolerowaniu irchą.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 6

    realme 9 PRO+ ma ekran Super AMOLED z odświeżaniem autoamtycznym, 60 Hz lub 90 Hz. Wersja bez plusa odświeża ekran do 120 Hz. Ekran 6.43 cala ma rozdzielczość 1080x2400 pikseli, czyli tyle samo, co zeszłoroczny realme 8 Pro. Ekrany te mają także tę samą jasność (430 w standardzie i 1000 nitów w szczycie). Ekran to jedna z ważniejszych zalet nowego realme – technologia Super AMOLED pod względem czerni, kolorów, kontrastu nadal nie ma sobie równych. Do dyspozycji mamy genialną funkcję Always-On Display, czytnik linii papilarnych i pulsometr, tryb eye comfort, tryb podbijania kolorów ultra vision engine, ręczne lub dynamiczne ustawienia dla odświeżania. W menu możemy także „ukryć” wycięcie na kamerę do selfie.

    Ekran jest ukryty pod szkłem Corning Gorilla Glass 5. Częstotliwość skanowania dotyku to 360 Hz.

    Specyfikacja i system operacyjny – ocena 5

    MediaTek Dimensity 920 5G to procesor z zeszłego roku, który porównywany jest ze Snapem 695 5G oraz z układem 778G. Chip MediaTeka jest wykonany w technologii 6 nm. Jego zaletą nie jest może kosmiczna wydajność, ale w czasie naszych testów nie dostrzegliśmy nagrzewania się tego układu, nawet w czasie przeprowadzania benchmarku AnTuTu. Ciepło jest dodatkowo odprowadzane przez parę w Vapor Chamber Cooling System. W czasie testu nasz realme 9 PRO+ zbliżył się do 0.5 mln punktów. 9 PRO+ wspiera 5G SA/NSA na 2 kartach SIM. Potrafi też połączyć się z routerami WiFi 6. Bluetooth jest w wersji 5.2.

    Jeśli chodzi o system operacyjny to po wyjęciu z pudełka telefon otrzymuje potężną aktualizację (ponad 4 GB) nakładki realme UI 3.0 opartej o najnowszego Androida 12. Jest to bardzo rozbudowana, ale płynnie działająca nakładka z ogromną liczbą różnych ustawień, usług i dodatkowych funkcji. W systemie mamy kilka zbędnych preinstalowanych aplikacji, ale można je samodzielnie odinstalować. System może korzystać z dodatkowej pamięci RAM – w naszym przypadku 8 GB + 5 GB. Nakładka realme bardzo duży nacisk kładzie na wygodną obsługę 2 lub więcej aplikacji jednocześnie. Oprócz łatwego podziału ekranu mamy też specjalny panel boczny do szybkiego uruchamiania i przełączania wybranych przez nas programów.

      

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4+

    Jeśli chodzi o zestaw kamer to Chińczycy wiedzą, czym w tym telefonie mogą się pochwalić i właśnie tym się chwalą. Jest to główna matryca 50 MP w zestawie z jasnym obiektywem F/1.8. Poza nią jest jeszcze ultraszeroki kąt z matrycą 8 MP oraz 2 MP do zdjęć makro. Matryca Sony IMX766 z OIS i EIS jest dosyć często spotykana w smartfonach i rzeczywiście czasami jest ona montowana w nieco droższych urządzeniach. realme 9 PRO+ potrafi z niej wydobyć bardzo dobre fotografie – ostre, pełne szczegółów, z naturalnymi kolorami. Znacznie gorzej jest niestety z ultraszerokim kątem – te zdjęcia są już pastelowe, mają inne kolory (znacznie cieplejsze) – brak im szczegółowości. Między główną matrycą i ultraszerokim kątem jest jakościowa przepaść.

    realme 9 PRO+ dobrze radzi sobie z nagrywaniem wideo w rozdzielczości 4K. Materiał jest szczegółowy, płynny i stabilny przy niewielkich drganiach kamery. Nie jest to jeszcze jakość flagowców, ale na pewno będziemy z tych materiałów zadowoleni. Jakość spada, gdy zaczynamy z aparatem chodzić lub jest trochę ciemniej. Trochę szkoda, że 4K możemy nagrywać tylko przy 30 klatkach na sekundę. Tryb 60 fps jest dostępny tylko dla FULL HD.

    Kamera selfie ma matrycę 16 MP. Zdjęcia z przedniego aparatu nie są zbyt szczegółowe, ale mają ładne kolory i są ostre, więc na pewno wystarczą do social mediów.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 6

    Nowy realme nie jest najszybszym smartfonem na rynku, więc jego bateria sprawi wiele radości użytkownikom, dla których rzadkie ładowanie jest kluczowe. W czasie, gdy pracujemy zdalnie, a smartfon ma do dyspozycji mocny sygnał WiFi rozładowanie baterii staje się sporym wyzwaniem.  realme 9 PRO+ ma ogniwo 4500 mAh (może trochę szkoda, że nie 5K) i to pozwala mu na działanie 2-3 dni bez najmniejszego problemu. W czasie testów na narciarskim stoku w niższych temperaturach i w tragicznym zasięgu polskich sieci na granicach naszego kraju musiałem go ładować co dobę. Samo ładowanie nie jest żadnym problemem, bo telefon wspiera bardzo szybkie ładowanie SuperDart Charge z mocą 60W.

    Nasza finalna ocena

    Ostateczna ocena realme 9 PRO+ w znacznym stopniu zależy od jego ceny, a tę już znamy. Wersja 6/128 kosztuje 1799 zł, a wersja 8/128 to wydatek 2K PLN. Najpoważniejszymi rywalami 9 PRO+ są więc Poco F3 5GSamsung Galaxy S20 FESamsung Galaxy A52s i Xiaomi Mi 11 Lite 5G. Jak widać wybór w tym segmencie jest szeroki i zarazem bardzo trudny. 9 PRO+ ma bardzo mocne zalety: najnowszego Androida z udaną nakładką, bardzo dobrą główną matrycę aparatu z optyczną stabilizacją, w miarę szybki procesor, dobrą baterię, szybkie ładowanie oraz wyświetlacz Super AMOLED. To mocny i dopracowany średniak, ale raczej taki, który niespecjalnie wyróżnia się na swojej półce cenowej.

    Uwielbiamy: brak wyraźnych słabych stron

    Nie lubimy: nieco nudnego designu (nie dotyczy wersji kameleon)

    Dla kogo jest realme 9 PRO+:

    • osoby, które chcą wydajnego smartfonu w dobrej cenie
    • mobilni fotografowie
    • osoby, które szukają smartfonu z dobrą baterią i szybkim ładowaniem
    • osoby, które już teraz chcą mieć najnowszego Androida

    Dla kogo nie jest realme 9 PRO+:

    • dla osób, które cenią oryginalny design
    • osoby, które muszą mieć bardzo dobry dźwięk z głośników
    • osoby, które chcą się wyróżniać

    Alternatywy dla realme 9 PRO+:

  • Garmin Venu 2 Plus - nasza recenzja

    Klasa urządzenia E (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Garmin ma bogate portfolio blisko 30 różnych serii zaawansowanych zegarków będących skrzyżowaniem urządzeń dedykowanym sportowcom i smartwatchy – chyba największe na rynku. Ze względu na zastosowanie ich konstrukcja często diametralnie się różni. Przedmiotem niniejszego testu jest zegarek najbliższy smartwatchowi wśród oferty Garmina. Garmin Venu 2 Plus jest wyposażony w ekran AMOLED i możliwość odbierania połączeń telefonicznych, ma także płatności zbliżeniowe. Garmin to jednak więcej niż wybór zegarków, to cały ekosystem, który łączy się ze sobą i współpracuje niczym produkty Apple, chociaż zamiast tabletów i laptopów mamy tu liczniki rowerowe z nawigacją, czujniki pulsu, mierniki mocy, trenażery i ręczną nawigację GPS.

    Główne wady i zalety Garmin Venu 2 Plus

    Zalety Garmin Venu 2 Plus:

    • Lekki i wygodny – nie zaczepia się o ubranie
    • Wodoszczelny do 50 metrów
    • Możliwość przypisania dwóch skrótów do fizycznego przycisku
    • Jasny ekran AMOLED o wysokiej rozdzielczości
    • Wyświetlanie 3 widżetów na jednym ekranie
    • Możliwość przeglądania szczegółowych wykresów wprost na zegarku
    • Płatności zbliżeniowe
    • Muzyka offline w postaci MP3, Spotify i Deezer
    • Odbieranie i nawiązywanie połączeń głosowych
    • Przyjazna i dopracowana aplikacja Garmin Connect
    • Lista podsumowująca pierwszą konfigurację i funkcje możliwe do uruchomienia
    • Ekosystem Garmin w połączeniu z serwisem WWW Garmin Connect
    • Do 9 dni działania na baterii ze wszystkimi funkcjami aktywnymi
    • Szybkie ładowanie

    Wady Garmin Venu 2 Plus:

    • Brak zdecydowanego charakteru designu jak w innych zegarkach Garmin
    • Nie można odpowiadać na powiadomienia za pomocą klawiatury ekranowej
    • Mniej funkcji z kategorii „smart” niż wśród zegarków od producentów smartfonów
    • Mniejsza liczba aplikacji do zainstalowania niż wśród oferty producentów smartfonów
    • Brak ładowania bezprzewodowego
    • Na tle konkurencji klasycznych smartwatchy dość wysoka cena 2099 zł

    Jak oceniamy design? – ocena 5-

    Garmin Venu 2 Plus swoją konstrukcją przypomina klasycznego smartwatcha. Koperta wykonana jest ze stali nierdzewnej, ekran przykryty jest szkłem Gorilla Glass 3, oraz silikonowy pasek . Część koperty pokryta jest tworzywem wzmocnionym włóknem szklanym w kolorze paska. Wyświetlacz dochodzi prawie do samej krawędzi i z pewnej odległości można pomylić Garmin Venu 2 Plus z np. zegarkiem Samsunga. Garmin oferuje 4 wersje kolorystyczne Garmin Venu 2 Plus, z czego jedna – droższa od reszty - ma pasek skórzany.

    Na prawej krawędzi koperty znajdują się trzy przyciski. Górny wyświetla menu dostępnych ćwiczeń, a po przytrzymaniu uruchamia kołowe menu dostępnych funkcji systemowych, takich jak odnajdywanie telefonu, dzwonienie, płatności zbliżeniowe, tryb DND, regulację głośności, którą można regulować osobno dla muzyki, systemu, powiadomień i alarmów. Środkowy przycisk odpowiada za dwa skróty – przyciśnięcia i przytrzymania. Można mu przypisać: sterowanie muzyką, zapisanie pozycji GPS, alarm, stoper, minutnik, jasność, portfel, asystenta głosowego, dzwonienie, wybieranie numerów, głośność i wyłączanie zegarka. Dolny przycisk pozwala cofnąć się do poprzedniego ekranu, a jego przytrzymanie uruchamia dostęp do menu ustawień - zmiana tarczy zegara, alarmu, minutnika, dzwonienia, historii i podsumowań oraz do szczegółowych ustawień systemowych.

    Garmin Venu 2 Plus waży razem z paskiem 50 gramów, opaska ma szerokość 20 mm, a wymiary koperty to 43,60 × 43,60 × 12,60 mm. Jest to jeden z lżejszych w pełni wyposażonych zegarków tego typu. Smukła obudowa powoduje, że nie zaczepia się o ubrania i nie przeszkadza podczas treningu czy spania. Pasuje na nadgarstki o obwodzie 125 - 190 mm. Obudowa jest uszczelniona do 5 atmosfer czyli 50 metrów zanurzenia. Od spodu znajduje się najnowszy czujnik tętna 4 generacji autorstwa Garmina.

    Można powiedzieć, że Garmin Venu 2 Plus to klasyka gatunku, nie ma udziwnień ani specjalnych funkcji, takich jak obrotowy pierścień czy korona. Charakter wizualnie ma nowoczesny i sportowy. Gdybym miał dopasować go do swojego gustu poszedłbym dalej albo w stronę bardziej wyprawową i ekstremalną, albo bardziej w stronę elegancką. Tutaj mamy coś pomiędzy.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 6

    Ekran to jedna z zalet Garmin Venu 2 Plus. Wykonany w technologii AMOLED o przekątnej 1,3 cala i rozdzielczości 416 × 416 pikseli. Jego jakość jak i jasność nie odbiegają od topowych modeli prezentowanych przez producentów smartfonów. Ekran jest czytelny w każdych warunkach. Może automatycznie regulować swoją jasność w zależności od oświetlenia otoczenia. W trybie nocnym przestaje się wybudzać gestem, aby nie oślepiać podczas zasypiania. Można również włączyć tryb „zawsze włączony”, który odbije się na czasie pracy na baterii.

    Ciekawym detalem w ustawieniach wyświetlacza jest możliwość ustawienia czasu podświetlenia, oraz czy gest wybudzania jest aktywny i jego czułości - osobno gdy mierzymy aktywność sportową i osobno gdy nie mierzymy żadnej aktywności. Oznacza to, że jeżeli chcemy wyłączyć dotyk podczas uprawiania sportu, aby przypadkiem czegoś nie przełączyć, ale korzystać z gestu wybudzania i dotykowego interfejsu na co dzień, to jest to możliwe. Takie detale pozwalają dopasować zegarek do potrzeb użytkownika i znacząco wpływają na komfort.

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 5-

    Garmin Venu 2 Plus jest wyposażony w czujnik tętna i natlenienia krwi, wysokościomierz barometryczny, kompas cyfrowy, żyroskop, akcelerometr, czujnik oświetlenia otoczenia, oraz trzy standardy globalnej lokalizacji: GPS, GLONASS i GALILEO. W zegarku znajduje się 7 GB do wykorzystania przez użytkownika na pliki muzyczne, zarówno ręczne wgrane MP3, jak i playlisty ze Spotify czy Deezer. Producent nie podaje specyfikacji dotyczącej procesora i stosuje własny system operacyjny. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że Garmin rozwija swoje rozwiązania od dawna i z mojego doświadczenia wynika, że bardzo długo wspiera swoje produkty. Często po wielu latach można dostać aktualizacje, dodające nowe funkcje. Chociaż filozofia obsługi jest inna niż w Androidzie czy typowym smartwatchu, to nie zabrakło tu logiki i przemyślanych rozwiązań. Nie miałem też najmniejszych problemów z płynnością działania czy stabilnością systemu.

    W Garminie nie znajdziemy typowego dla smartwatchy wyraźnego podziału na menu aplikacji i widżety. Główna struktura systemu to właśnie widżety, które zamiast zajmować cały ekran mieszczą się po trzy na raz i pozwalają podejrzeć w skrócie wszystkie najważniejsze informacje, takie jak: liczbę kroków, pokonane piętra, liczbę minut aktywnego wysiłku, spalone kalorie, nawodnienie, puls, body battery, stres, liczbę oddechów na minutę, natlenienie krwi, sen, podsumowanie ostatnich 4 dni, kalendarz, powiadomienia, pogodę i health snapshot. Lista widżetów pozwala szybko przejrzeć podsumowanie wszystkich informacji. Każdy z widżetów można dotknąć i rozwinąć na cały ekran. Dla pomiarów takich jak kroki, piętra będzie to wykres w czasie, który można swobodnie przewijać, podobnie jak dla tętna czy natlenienia. Szczegółowość i zagęszczenie informacji jest tutaj na wysokim poziomie. Po dotknięciu snu otrzymamy pełen wykres z podziałem na fazy, a także czasy trwania każdej z faz i opis co można poprawić.

    Na dodatkowe wyjaśnienie zasługują funkcje specyficzne dla Garmina. Body battery to wskaźnik tego ile mamy siły, jak jest nasz potencjał. Na jego regenerację największy wpływ ma dobry san, ale też wypoczynek, natomiast wysiłek i stres powodują jego zmniejszenie. Musze przyznać, że body battery dobrze pokrywa się z moim samopoczuciem – spada prawie do zera gdy jestem po całym dniu zmęczony, rano rozpoczyna się znacznie wyżej gdy jestem wypoczęty i wyspany, niż gdy spałem niespokojnie.

    Health snapshot jest zapisem wszystkich wskaźników naszego zdrowia mierzonych przez zegarek w danym momencie. Taki pomiar trwa dwie minuty i na jednym ekranie wyświetli średnie tętno, natlenienie krwi, częstotliwość oddechu, stres oraz HRV czyli wariancję pomiędzy kolejnymi uderzeniami serca. Taki pomiar można wykonać o stałej porze dnia albo w określonych okolicznościach i zapisać go do późniejszego wglądu.

    Wśród najważniejszych funkcji Garmin Venu 2 Plus można wyliczyć:

    • Wsparcie płatności zbliżeniowych, które działają z polskimi bankami
    • Możliwość sterowania muzyką na smartfonie, oraz odtwarzanie muzyki wprost z zegarka z MP3 lub serwisów Spotify czy Deezer
    • Możliwość odbierania połączeń głosowych oraz nawiązania połączenia z książki adresowej lub po wprowadzeniu numeru na klawiaturze ekranowej
    • Możliwość instalowania dodatkowych tarcz zegara, pól z danymi i aplikacji ze sklepu Garmin Connect IQ
    • Odbierania powiadomień i odpowiadania na wiadomości za pomocą predefiniowanych odpowiedzi
    • Wykrywanie wypadku i automatyczne wykonanie połączenia pod wskazane numery oraz wysłanie wiadomości z linkiem śledzącym aktualną pozycję (konieczne jest połączenie ze smartfonem)
    • Zaawansowane treningi sportowe i śledzenie aktywności

    Garmin Venu 2 Plus jest całkowicie wystarczalny jeśli chodzi o zapisanie treningu takiego jak siłownia, bieganie czy jazda na rowerze. Zegarek posiada bazę wielu treningów siłowych do wykonania w domu i na siłowni. Dodatkową pomocą dla nowicjuszy na siłowni mogą być czytelne animacje przedstawiające jak należy wykonać każde z ćwiczeń w poprawny sposób. Jeśli ktoś chce uniknąć pomocy trenera i polegać na sobie, to Garmin Venu 2 Plus może się okazać dobrym pomocnikiem w osiągnięciu lepszego stanu zdrowia.

    Garmin Venu 2 Plus jest przyjazny w obsłudze i czytelny. Szkoda, że w tej cenie nie umożliwia na wejście w bardziej zaawansowaną interakcję z powiadomieniami za pomocą klawiatury ekranowej, która nie jest na Garminie wspierana poza wybieraniem numeru telefonu.

     

    Aplikacja na smartfonie i konfiguracja – ocena 6

    Aby połączyć zegarek ze smartfonem musimy zainstalować na nim aplikację Garmin Connect i muszę przyznać, że jestem jej wielkim fanem z kilku powodów.

    Po pierwsze prowadzi użytkownika w czytelny sposób przez proces konfiguracji podczas podłączania nowego urządzenia. Gdy podstawowe kroki zostaną ukończone w opcjach znajduje się lista „Zakończ konfigurację” która zawiera wszystkie nieustawione jeszcze funkcje takie jak: skonfigurowanie płatności zbliżeniowych, śledzenia położenia na żywo, połączenie z serwisami strumieniującymi muzykę, połączenie bezpośrednio z WiFi etc. Wszystko w jednym miejscu. Nie trzeba przeglądać wszystkich ekranów ustawień i zastanawiać się jakie uprawnienia nie zostały jeszcze nadane. To super wygodne.

    Po drugie aplikacja Garmin Connect służy do obsługi blisko 30 różnych serii zegarków, a także liczników rowerowych, nawigacji ręcznych i innych akcesoriów. Producent ma motywację aby ją ciągle rozwijać i aktualizować, a użytkownik ma wygodę zarządzaniem wszystkim z jednego miejsca. Aplikacja jest naprawdę dopracowana i niezależna od producenta smartfonu czy modelu zegarka. Oprócz statystyk i podsumowań część danych pokazuje na żywo – tętno i częstotliwość oddechu.

    Po trzecie Garmin Connect to także serwis WWW dostępny w przeglądarce i cały ekosystem. Każdy trening czy wycieczka, czy to zapisana na zegarku, na liczniku rowerowym, w ręcznej nawigacji GPS trafiają w jedno miejsce i uzupełniają się wzajemnie. Wszystkie trasy można przeglądać na mapie, na dużym ekranie komputera, edytować, uzupełniać, udostępniać, eksportować i importować ślady GPS zapisane dowolnym urządzeniem dowolnego producenta. Moje najstarsze trasy zapisane czarno-białym licznikiem GPS sięgają 6 lat wstecz. Podpięcie do tego ekosystemu nowego zegarka jak recenzowany Garmin Venu 2 Plus zajmuje 2 minuty i nie potrzebna jest tutaj żadna rewolucja, czy przenoszenie danych. Pod tym względem rozwiązania producentów smartfonów nie mają do Garmina w ogóle startu.

     

     

    Jak długo działa bateria? – ocena 5-

    Garmin podaje rozbudowane statystyki żywotności baterii w swoich produktach dla różnych scenariuszy, wyliczając liczbę dziennych powiadomień, interakcji i alertów. Całą rozpiskę można znaleźć tutaj. W skrócie można to podsumować jako:

    • Tryb zegarka: do 9 dni
    • Tryb oszczędzania baterii zegarka: do 10 dni
    • Tryb GPS z muzyką: do 8 godz.
    • Tryb GPS bez muzyki: do 24 godz.

    Podczas mojego intensywnego użytkowania, ze wszystkimi funkcjami aktywnymi przez całą dobę, po 7 dniach Garmin Venu 2 Plus miał jeszcze 15% baterii i spokojnie działałby jeszcze ponad dobę. Jednym słowem mocno zbliżyłem się do 9 dni obiecanych przez producenta w bardziej obciążającym scenariuszu.

    To bardzo dobry wynik, jeden z najlepszych na rynku. Tylko niektóre zegarki Huawei starszego typu mogą tutaj konkurować, one jednak mają mniej funkcji.

    Zegarek wspiera też szybkie ładowanie – 10 minut ładowania ma wystarczyć na godzinny trening z GPS, albo jeden dzień normalnego użytkowania. Niestety zegarek Garmina możemy naładować tylko specjalnym kablem. Nie ma możliwości ładowania bezprzewodowego. To nie jest tylko cecha Venu 2 Plus, lecz całego portfolio Garmina, od kosztującego 900 zł Instinct aż po kosztującego 4699 zł Epix 2. Dobrze chociaż, że jak już wejdziemy w świat Garmina, to nie trzeba zmieniać przewodu ładującego przesiadając się na inny model.

    Nasza finalna ocena

    Garmin Venu 2 Plus to dopracowany, dojrzały produkt, choć nie dla każdego. Głównym czynnikiem zawężającym odbiorców jest stosunkowo wysoka cena 2099 zł. Taniej, nawet bez promocji można kupić Samsung Watch 4 Classic 46 mm w najdroższej wersji LTE, który oferuje więcej aplikacji, więcej funkcji, a także dodatkowe pomiary składu ciała, EKG i inne bajery jak zdalne sterowanie aparatem w smartfonie.

    Czemu zatem warto rozważyć Garmin Venu 2 Plus? Bo ma dużo dłuższy czas pracy na baterii, w kluczowych aspektach zegarka sportowego w niczym Samsungowi i innym nie ustępuje, a dodaje ekosystem Garmina, długie wsparcie producenta, serwis WWW Garmin Connect oraz ekspertyzę producenta w oferowaniu produktów dla najbardziej wymagających sportowców. Jeśli mamy, albo planujemy zakup dodatkowych akcesoriów w przyszłości, jak zaawansowany komputer rowerowy z nawigacją, albo trenażer, to aż się prosi aby zegarek był w tym samym ekosystemie. Gdy jednak szukamy po prostu atrakcyjnego smartwatcha i możemy przeboleć krótszy czas pracy na baterii, a takie cechy jak ładowanie bezprzewodowe czy głębsza integracja z funkcjami smartfonu są dla nas kluczowe to Garmin Venu 2 Plus może nie być optymalnym wyborem. Mi korzystało się z tego zegarka bardzo komfortowo.

    Szczegółowa specyfikacja każdej funkcji zegarka znajduje się tutaj.

    Uwielbiamy: Ekosystem Garmin Connect

    Nie lubimy: Braku ładowania bezprzewodowego

    Dla kogo jest Garmin Venu 2 Plus:

    • Dla osób szukających długiego czasu działania na baterii
    • Dla ceniących atrakcyjny, kolorowy ekran AMOLED
    • Dla tych którzy mają lub planują zakup innych akcesoriów Garmin np. licznika rowerowego
    • Dla potrzebujących płatności mobilnych i dzwonienia z zegarka

    Dla kogo nie jest Garmin Venu 2 Plus:

    • Nie dla osób potrzebujących bogatego portfolio aplikacji z Wear OS
    • Nie dla chcących odpisywać na powiadomienia na klawiaturze ekranowej
    • Nie dla osób chcących ładować zegarek bezprzewodowo, bez dedykowanego kabla
    • Dla osób, które nie docenią Garmin Connect zakup może okazać się mało opłacalny

    Alternatywy dla Garmin Venu 2 Plus:

  • Samsung Galaxy S22 Ultra 5G

    Oto przykładowe zdjęcia wykonane przez nas smartfonem Samsung Galaxy S22 Ultra 5G.

    Przykładowe zdjęcia:

    Samsung Galaxy S22 Ultra 5G

    Samsung Galaxy S22 Ultra 5G

    Samsung Galaxy S22 Ultra 5G

    Samsung Galaxy S22 Ultra 5G

    Samsung Galaxy S22 Ultra 5G

    Samsung Galaxy S22 Ultra 5G

    Samsung Galaxy S22 Ultra 5G

    Samsung Galaxy S22 Ultra 5G

  • Redmi Note 11 w naszych rękach - wideo

    Na filmie rozpakowaliśmy i sprawdziliśmy, jak działa najnowszy smartfon Redmi Note 11:

    Więcej informacji na temat smartfonu można przeczytać tutaj.

  • Redmi Watch 2 Lite – nasze pierwsze wrażenia

    Klasa urządzenia B (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    W nasze ręce trafił Redmi Watch 2 Lite - kosztuje 299 zł, ma GPS, ale nie ma NFC. Jest to bardziej opaska sportowa z większym ekranem niż smartwatch z prawdziwego zdarzenia. W niczym to jednak nie przeszkadza, bo Redmi Watch 2 Lite jest kierowany do innej grupy odbiorców niż smartwatch’e i stąd bardziej atrakcyjna cena. Jego głównym konkurentem jest raczej znana i lubiana opaska Mi Band 6. Sprawdźmy co Redmi Watch 2 Lite ma do zaoferowania i czy warto się na niego zdecydować zamiast Mi Banda?

    Główne wady i zalety Redmi Watch 2 Lite

    Zalety Redmi Watch 2 Lite:

    • Uszczelniona do 50 metrów zanurzenia obudowa
    • Fizyczny przycisk na obudowie
    • Niska waga – tylko 35 gramów razem z paskiem
    • Duży, czytelny ekran
    • Wbudowany GPS kompatybilny z 4 systemami pozycjonowania
    • Prosta obsługa
    • Ponad 100 rodzajów sportów do monitorowania
    • Wyzwalanie migawki w dowolnej aplikacji aparatu
    • Potencjalnie dobry czas działania na baterii
    • W promocji niska cena 299 zł

    Wady Redmi Watch 2 Lite:

    • Wygląda plastikowo
    • Ekran TFT bez AOD (Mi Band od 4 do 6 ma AMOLED)
    • Brak automatycznej regulacji jasności ekranu
    • Odczuwalne opóźnienie podczas wybudzania ekranu
    • Niesymetryczna ramka – dolna część jest szersza
    • Nie pozwala wejść w interakcję z powiadomieniami
    • Podczas przewijania listy powiadomień oraz ich treści mocno zwalnia
    • Nie ma NFC
    • Funkcjonalnie nie różni się od opaski sportowej

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    Redmi Watch 2 Lite ma kwadratowy ekran, który pozwala wyświetlić większe elementy interfejsu niż kojarzący się z klasycznym zegarkiem okrągły wyświetlacz. Upodabnia go to też trochę do Apple Watch, co najprawdopodobniej było celowym zabiegiem producenta.

    Redmi Watch 2 Lite ma tylko jeden przycisk na obudowie. Pozwala on wybudzić ekran, gdy jest wygaszony, otworzyć listę aplikacji, gdy wyświetlany jest ekran główny lub cofnąć się do poprzedniego ekranu, gdy wyświetlany jest dowolny inny element interfejsu. Nie można do niego przypisać skrótów, np. podwójnego wciśnięcia czy przytrzymania. Bardzo długie przytrzymanie wyświetla menu wyłączania, restartowania i przywracania ustawień fabrycznych. Uważam, że nawet pojedynczy przycisk fizyczny jest lepszy niż obsługa w 100% dotykowa.

    Obudowa Redmi Watch 2 Lite jest wykonana w całości z tworzywa. Producent zdecydował się na swój autorski sposób mocowania paska i nie jest on kompatybilny z innymi rozwiązaniami. Redmi Watch 2 Lite jest wodoszczelny do głębokości 50 metrów, czyli do 5 atmosfer.

    Dużą zaletą Redmi Watch 2 Lite jest jego niska waga – waży 35 gramów razem z paskiem na rękę. To niemalże połowa wagi standardowego smartwatch’a. Ma to duże znaczenie jeśli monitorujemy sen, uprawiamy sport albo po prostu nie lubimy mieć nic ciężkiego na ręku. Obła konstrukcja Redmi Watch 2 Lite powoduje również, że nie zaczepia się on o rękaw czy inne elementy ubioru.

    Z drugiej strony lekka obudowa z tworzywa nie dorównuje ani wyglądem, ani solidnością kopertom aluminiowym, które znajdziemy w droższych urządzeniach z segmentu premium. Redmi Watch 2 Lite sprawia plastikowe wrażenie zarówno w dotyku jak i w wyglądzie.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 4-

    Ekran Redmi Watch 2 Lite ma przekątną 1,55 cala, rozdzielczość 320 × 360 pikseli i jest wykonany w technologii TFT, co jest obecnie rzadkością w urządzeniach ubieralnych. Opaski Mi Band stosują AMOLED od wersji 4. Co oznacza TFT w praktyce? Niższy kontrast, mniej głębokie czernie i brak always on display. TFT nie potrafi tak jak AMOLED podświetlać pojedynczych pikseli i AOD spowodowałoby znacznie szybsze rozładowywanie baterii.

    Ekran można wybudzać za pomocą gestu przekręcenia nadgarstka lub guzikiem na obudowie. Po zmianie ustawień systemowych można też dodać opcję wybudzenia podwójnym. Bez względu na to który sposób wybudzania wybierzemy zawsze jest zauważalna chwila opóźnienia przed podświetleniem się ekranu. Gdy chcemy w pośpiechu tylko rzucić okiem na godzinę może to być irytujące – trwa to 1 – 2 sekundy.

    Domyślny czas wygaszenia ekranu to 5 sekund, ale można go wydłużyć do 20 sekund. Opcją w skrótach można też jednorazowo aktywować ciągłe podświetlenie przez 5 minut. Jasność ekranu można regulować w 5 stopniowej skali. Sporym minusem jest brak czujnika siły oświetlenia otoczenia. Gdy wyjdziemy na słońce musimy ręcznie zwiększyć jasność wyświetlacza, a gdy wchodzimy do ciemnego pokoju ręcznie ją zmniejszyć, aby ekran nas nie oślepił.

    Jakość obrazu jest zaskakująco dobra jak na technologię TFT. Nasycenie kolorów, kontrast i jasność są wystarczające, a rozdzielczość na tyle wysoka, że wszystkie elementy interfejsu są ostre i czytelne. Wszystkie domyślne tarcze zegarka mają czarne tło, co pozwala ukryć ramki wyświetlacza. W ostrzejszym oświetleniu ramki stają się już widoczne i wówczas łatwo zauważyć, że nie są symetryczne – dolna ramka jest wyraźnie szersza niż trzy pozostałe. Gdy zastosujemy tarczę z innym niż czarnym tłem, może to przeszkadzać.

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 4-

    Producent nie podaje ani jaki procesor zastosował, ani ile Redmi Watch 2 Lite ma wbudowanej pamięci. Nie ma to też szczególnego znaczenia, bo na Redmi Watch 2 Lite nie można instalować nowych aplikacji, ani wgrywać muzyki.

    Wiadomo natomiast, że zegarek wspiera łączność Bluetooth 5.0 LE, wśród czujników znalazły się: akcelerometr, żyroskop i optyczny czujnik tętna oraz natlenienia.

    Jedną z najważniejszych cech Redmi Watch 2 Lite jest wbudowany system lokalizacji, który obsługuje cztery systemy pozycjonowania: GPS, GLONASS, Galileo i BeiDou. Oznacza to możliwość zapisywania treningu bez telefonu w kieszeni albo przynajmniej bez dodatkowego rozładowywania jego baterii.

    Redmi Watch 2 Lite potrafi wyświetlać powiadomienia, wraz z polskimi znakami i małymi czarno-białymi emotikonami. Powiadamia także o przychodzącym połączeniu. Nie można jednak z powiadomieniami wchodzić w jakąkolwiek interakcję. Połączenia można jedynie wyciszyć albo odrzucić. Jest to więc funkcjonalność opaski sportowej, a nie smartwatch’a.

    Przesunięcie od górnej krawędzi wyświetla powiadomienia, od dolnej krawędzi skróty i ustawienia. Przewijanie ekranu na lewo i prawo pozwala przeglądać widżety: tętno, tlen we krwi, pogoda, trening, statystyki, sen, stres, muzyka. Można jednak dodać maksymalnie 7 widżetów, a wszystkich jest 9, licząc z tarczą zegara. Dwa widżety muszą być zawsze ukryte.

    Redmi Watch 2 Lite może mierzyć tętno 24/7, sen, SpO2 co 30 lub co 10 minut podczas snu i na żądanie oraz stres. Dodatkowo na zegarku znajdziemy informacje o pogodzie, a także możemy zdalnie wywołać migawkę aparatu – działa to z każdą aplikacją aparatu, w której można wyzwolić migawkę przyciskiem regulującym głośność.

     

     

    Można też uruchomić trening oddechu, monitorować cykl miesiączkowy, sterować muzyką odtwarzaną z telefonu, podświetlić ekran na biało zastępując tym sposobem latarkę, korzystać z kompasu, minutnika, stopera, ustawić alarm bądź odszukać telefon.

    Zegarek pozwala monitorować ponad 100 rodzajów aktywności fizycznych, z czego 17 programów jest określane mianem profesjonalnych.

    Redmi Watch 2 Lite sprawia wrażenie jakby miał zbyt wolny procesor. Samo przewijanie ekranów czy aplikacji jest w porządku, gdy jednak będziemy przewijać listę powiadomień albo niektóre ekrany podczas treningu sprawia wrażenie jakby ktoś odtwarzał każdą animację w slow motion do tego gubiąc po drodze klatki animacji. Opaska Mi Band nie miała takich problemów z płynnością działania.

      

    Jak długo działa bateria? – ocena 5?

    Ponieważ opisuje pierwsze wrażenia, za krótko używałem zegarka aby w pełni móc ocenić jego czas pracy na baterii. Producent obiecuje do 10 dni normalnego użytkowania, 5 dni intensywnego użytkowania i 14 godzin non stop włączonego GPS. Zegarek zdaje się zużywać 10% baterii na dobę, więc przedstawione przez producenta dane wydają się wiarygodne. Dostarczona w zestawie ładowarka łączy się magnetycznie ze stykami na spodzie obudowy Redmi Watch 2 Lite.

    Nasza finalna ocena

    Największymi zaletami Redmi Watch 2 Lite są: wbudowany GPS, niska waga i atrakcyjna cena. GPS w tym przedziale cenowym to rzadkość. Większy ekran pozwala też łatwiej niż na opasce odczytywać powiadomienia i inne informacje. Dobrze nadaje się do monitorowania aktywności, snu, tętna i ma do tego dobry czas działania na baterii.

    Jednak nawet w porównaniu z popularną opaską Mi Band 6 da się zauważyć pewne kompromisy. Ekran nie jest AMOLED-em jak w Mi Bandzie. Nie ma także NFC. Dodatkowo w działaniu Redmi Watch 2 Lite da się zauważyć wyraźne spowolnienia, których w Mi Band 6 nie zaobserwowałem. Dlatego Redmi Watch 2 Lite powinny zainteresować się szczególnie osoby, którym zależy na GPS i większym wyświetlaczu - pozostali powinni raczej kupić Mi Banda 6 z NFC.

    Uwielbiamy: wbudowany GPS

    Nie lubimy: opóźnień przy odczycie odczytu powiadomień

    Dla kogo jest Redmi Watch 2 Lite:

    • Dla osób szukających wbudowanego GPS w niedrogim urządzeniu
    • Dla osób szukających dużego wyświetlacza – większego niż w opasce sportowej
    • Dla tych, którzy szukają połączenia większej formy zegarka z niską wagą opaski sportowej
    • Dla oszczędnych

    Dla kogo nie jest Redmi Watch 2 Lite:

    • Nie dla tych, którzy chcą korzystać z always on display
    • Nie dla używających płatności zbliżeniowych

    Alternatywy dla Redmi Watch 2 Lite:

  • Xiaomi Redmi Buds 3 Lite - nasze pierwsze wrażenia

    Klasa słuchawek A (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Xiaomi Redmi Buds 3 Lite Black (TWS AirDots) przyjechały do nas na testy na początku tego tygodnia. To najnowsze słuchawki w ofercie polskiego Xiaomi i jedne z najtańszych. Chińczycy na razie nie walczą w słuchawkach TWS o segment premium. Najdroższe słuchawki Xiaomi kosztują 450 zł, a nasze testowe Redmi Buds 3 Lite to wydatek na poziomie 129 zł (w promocji 99 zł). Segment słuchawek TWS za około 100 zł zapewne jest bardzo popularny w naszym kraju, więc można się spodziewać, że Redmi Buds 3 Lite będą się sprzedawać bardzo dobrze. Należy pamiętać, że nie są to słuchawki dla melomanów, a raczej są to gadżety dla mniej wymagających klientów, którzy chcą mieć wygodne słuchawki bez kabla w najniższej cenie. Redmi Buds 3 Lite mają jednak kilka mocnych zalet, które łatwo docenić już po kilku dniach ich używania.

    Xiaomi Redmi Buds 3 Lite

    Główne wady i zalety Redmi Buds 3 Lite

    Zalety Redmi Buds 3 Lite:

    • Bardzo niska cena
    • Świetnie trzymają się w uszach
    • Są bardzo lekkie
    • Ich etui jest bardzo małe i lekkie
    • Etui ładuje się przez USB-C
    • W miarę dobre tłumienie otoczenia
    • Obsługa prostych gestów
    • Norma IP54
    • Bluetooth 5.2
    • Jedno ładowania to 5h grania (18h z etui) – dane producenta przy głośności na 50% (w czasie testów grały około 6h)
    • Tryb niskich opóźnień
    • W komplecie różne rozmiary gumek (S,M,L) i plastikowych blokad (S/L)
    • Bardzo dobra jakość mikrofonów

    Wady Redmi Buds 3 Lite:

    • Etui jest „bardzo plastikowe”
    • Brak ładowarki w komplecie
    • Brak ANC
    • Bardzo słaby bass
    • Brak automatycznego zatrzymania odtwarzania po wyjęciu z uszu
    • Tylko 2 ładowania z etui
    • Brak wyraźnego statusu naładowania etui i słuchawek

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    Etui słuchawek Redmi waży zaledwie 27 g, a same słuchawki po 4g. Oznacza to, że etui bez problemu zmieści się nam w obcisłych dżinsach lub spodenkach do biegania z niewielką kieszenią. Zastosowany plastik nie jest najwyższych lotów. Etui jest matowe, a słuchawki matowo – świecące. Same słuchawki mają wymienne blokady – pierścienie. Taka konstrukcja pozwala na doskonałe trzymanie się słuchawek w uszach nawet przy dynamicznych ćwiczeniach, np. szybkim biegu. Gdy uprawiamy sport i np. jesteśmy fanami Airpodsów Apple to warto dokupić sobie takie tanie słuchawki tylko do słuchania podcastów lub muzyki podczas ćwiczeń. Airpodsy trzeba co chwilę poprawiać, a Redmi Buds 3 Lite trzymają się w uszach przez cały trening.

    Same słuchawki spełniają normę IP54, czyli są odporne na zachlapanie wodę i kurz.

    Xiaomi Redmi Buds 3 Lite

    Co sądzimy o jakości dźwięku? – ocena 3+

    Redmi Buds 3 Lite są niemal najtańszymi słuchawkami TWS na rynku, ale nie grają tragicznie. Bardzo dobrze słucha się w nich podcastów. W miarę dobrze brzmi muzyka, w której dominuje środek i góra pasma. Najgorzej dają sobie radę z basem, ale najniższe pasma to od zawsze jest bolączka najtańszych słuchawek i głośników. Gdy jednak biegniemy 5 lub 10 km to tylko na początku zależy nam na super dźwięku – później ważniejsze jest to, aby za mocny bass nie męczył, a same słuchawki nie wypadały nam z uszu. Redmi Buds 3 Lite to nie jest sprzęt high-endowy i nie oszukuje, że nim jest. To fajne, przydane słuchawki dla mniej wymagającego i oszczędnego klienta, któremu nie zależy na wiernym odsłuchu muzyki poważnej lub mocnym basie w muzyce EDM i rapie. 

    Redmi Buds 3 Lite łączą się z urządzeniami przez Bluetooth 5.2. Na Netflixie i na Youtube nie zauważyłem żadnych opóźnień w synchronizacji z obrazem. Słuchawki mają specjalny „tryb niskiego opóźnienia”, który włącza się i wyłącza przytrzymując obie słuchawki jednocześnie. Słuchawki mają wbudowane bardzo dobre mikrofony – nagrania na dyktafonie smartfonu były bardzo dobrej jakości.

    Xiaomi Redmi Buds 3 Lite

    Jak długo działa bateria? – ocena 5

    Redmi Buds 3 Lite działają na jednym ładowaniu od 5 do 6 godzin (sprawdziłem to na Spotify przy połączeniu z M11 Ultra). To bardzo dobry wynik. Dodatkowo z etui naładujemy je jeszcze 2 razy. Oznacza to, że będziemy mogli z nich korzystać bez gniazdka przez około 18h. Ładowarki i kabla w pudełku nie znajdziemy, ale jest to rynkowy standard. Etui ładujemy przez łącze USB-C, co może być problemem dla użytkowników iPhonów.

    Xiaomi Redmi Buds 3 LiteXiaomi Redmi Buds 3 Lite

    Nasza finalna ocena

    Redmi Buds 3 Lite są warte swojej ceny. Wiadomo, że można kupić słuchawki lepiej odtwarzające bass, ale trzeba za nie zapłacić 3-4 razy więcej (np. bardzo podobne słuchawki JBL LIVEFREE NC+ TWS za ponad 400 zł lub kultowe w internecie słuchawki Soundcore Liberty 2 Pro). Gdy jednak ktoś ma zamknąć się budżecie około 100 zł to Redmi Buds 3 Lite są świetnym pomysłem. Będą dobrym wyborem dla nastolatków, które notorycznie gubią swoje rzeczy oraz dla osób, które nie „jarają się” basem i jakością dźwięku. To też bardzo lekkie, nie wypadające z uszu słuchawki, które będą dobrym wyborem dla uprawiających amatorski sport. W czasie treningu sprawdzają się lepiej od najpopularniejszych na świecie słuchawek Apple.

    Uwielbiamy: cenę i trzymanie się w uszach

    Nie lubimy: basu

    Dla kogo są Redmi Buds 3 Lite:

    • Dla oszczędnych
    • Dla uprawiających sport
    • Dla osób potrzebujących długiego czasu działania na jednym ładowaniu
    • Dla osób, które nie lubią mocnego basu

    Dla kogo nie są Redmi Buds 3 Lite:

    • Nie dla fanów muzyki EDM, rapu, hip-hopu
    • Dla lanserów

    Alternatywy dla Redmi Buds 3 Lite:

    • Tanie słuchawki „b brandów” – ogromna liczba różnych modeli
    • Najtańsze słuchawki Xiaomi
    • realme Buds Q2
    • OPPO Enco Buds
    • Motorola Vervebuds 100
  • Huawei P50 Pro

    Test Huawei P50 Pro

    Klasa urządzenia S (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Seria P Huawei to smartfony kładące nacisk na fotografię. Modele P20 Pro i P30 Pro podczas swoich premier wywołały prawdziwe trzęsienie ziemi na rynku mobilnym – oferowały największe powiększenia i bezkonkurencyjne zdjęcia nocne. Teraz na rynek trafia najnowszy przedstawiciel tej linii - Huawei P50 ProHuawei zostało siłą odcięte od usług Google, a więc walka nie jest już tak równa jak wcześniej, ale wciąż jednak nowy model z serii P budzi zaciekawienie. Czy dorówna konkurencji? Czy jest na tyle dobry, aby wydać na niego ponad 5 tysięcy złotych? Przekonajmy się.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Huawei P50 Pro

    Zalety Huawei P50 Pro:

    • Świetna jakość wykonania
    • Głośniki stereo
    • Szybkie i niezawodne odblokowywanie twarzą i odciskiem palca
    • Topowy wyświetlacz OLED z odświeżaniem 120 Hz
    • Procesor Snapdragon 888
    • Dobra optymalizacja i atrakcyjny wygląd systemu
    • Wiele popularnych aplikacji w AppGallery
    • Główny aparat to ekstraklasa fotografii mobilnej
    • Najlepsze na rynku zdjęcia nocne
    • Bardzo dobrej jakości nagrania wideo w 4K
    • Ładowanie 66W przewodowo i 50W bezprzewodowo
    • Komfortowy czas pracy na baterii

    Wady Huawei P50 Pro:

    • Brak wsparcia dla 5G
    • Brak wsparcia dla aplikacji Google
    • FacebookSpotifyNetflixHBO trzeba instalować przez pobieranie APK
    • Lustrzana obudowa bardzo się brudzi od dotyku
    • Zdjęcia szerokokątne nie tak szczegółowe jak w dwóch starszych modelach z serii P
    • Teleobiektyw rozczarowuje jakością
    • Bateria nie taka pojemna jak u konkurencji
    • Jest za drogi
    • Po podłączeniu do PC w trybie transferu plików nie widać wbudowanej pamięci (można to obejść)

    Jak oceniamy design? – ocena 5

    Jakość wykonania Huawei P50 Pro stoi na najwyższym poziomie. Obudowa to połączenie szkła i metalowej ramy. Telefon waży 195 gramów, a jego wymiary to 158,8 x 72,8 x 8,5 mm.

    Huawei P50 Pro można odblokować za pomocą skanera odcisku palca schowanego pod ekranem oraz skanowania twarzy przednim aparatem. Obie metody działają szybko i bezproblemowo. Są też dwa głośniki w układzie stereo, umieszczone na górnej i dolnej krawędzi. Ich brzmienie jest zrównoważone i pełne, z dużą, jak na telefon, ilością niskich tonów.

    Z tyłu dominują dwie duże wyspy z aparatami. Lustrzana obudowa wygląda atrakcyjnie, gdy jest czysta. Czystość jednak bardzo trudno utrzymać, bo każdy dotyk zostawia wyraźnie widoczny ślad na powierzchni. Matowe wykończenie byłoby o wiele łatwiejsze do utrzymania w czystości. Obudowa Huawei P50 Pro jest uszczelniona według normy IP68.

    Huawei P50 Pro

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 6

    Wyświetlacz w Huawei P50 Pro został wykonany w technologii OLED, ma przekątną 6,6 cala i wysoką rozdzielczość 2700 x 1228 pikseli. Odświeżanie ekranu osiąga 120 Hz. To ekran z najwyższej półki. Wysoka rozdzielczość połączona z wysokim odświeżaniem, do tego kontrast i kąty widzenia OLED i wysoka jasność dają w połączeniu rewelacyjny efekt.

    W ustawieniach znajdziemy tryb ciemny, ochronę wzroku, tryb kolorów – wyrazisty bądź normalny, temperaturę barwową, rozdzielczość i odświeżanie. Dwie ostatnie pozycje – rozdzielczość i odświeżanie – można ustawić na stałe na najwyższe wartości, albo zdecydować się na automatyczne dostosowywanie przez system, bądź ustawić na sztywno najniższe opcje.

    Huawei P50 Pro

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 4/3

    Huawei P50 Pro jest wyposażony we flagowy procesor Snapdragon 888 taktowany zegarami 1 x 3,13 GHz + 3 x 2,54 GHz + 4 x 2,05 GHz, który wspomaga 8 GB RAM oraz 256 GB na system i pliki. Procesor został jednak pozbawiony wsparcia dla 5G z powodów licencyjnych. Nie ma też możliwości rozszerzenia pamięci za pomocą karty pamięci.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 789345 (9 miejsce w rankingu)
    • Geekbench 5 – 1099/3048
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 1827/755 MB/s

    Wyniki są zbliżone do innych smartfonów z tym samym procesorem. Warto również pamiętać, że powyższe wyniki osiągniemy tylko w trybie wydajności, który trzeba ręcznie włączyć w menu baterii. Gdy tego nie zrobimy będą zauważalnie niższe. Wyniki w domyślnym, standardowym trybie działania można znaleźć na naszym wideo prezentującym smartfon.

    Huawei P50 Pro

    Pakiet komunikacyjny obejmuje LTEWiFi 6 (ax)Bluetooth 5.2NFC USB C z kontrolerem 3.1. Jest nawet port podczerwieni. Lokalizacja jest realizowana za pomocą standardów GPSGLONASSBDSGALILEOQZSS NavIC. Zestaw czujników obejmuje: akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, czujnik siły oświetlenia, kompas cyfrowy, barometr, czujnik spektrum kolorów i optyczny skaner linii papilarnych.

    Dochodzimy do najtrudniejszego momentu całej recenzji – systemu. Huawei został zmuszony wdrożenia systemu na bazie Androida bez usług Google. Nie jest to decyzja Huawei, ale jednocześnie dla użytkownika ma niewielkie znaczenie co jest przyczyną takiej decyzji, a bardziej go interesuje jak się korzysta z telefonu, za który zapłacił niemałe pieniądze.

    Od razu powiem, że ja bym się na zakup telefonu bez usług Google nie zdecydował. Intensywnie korzystam z Google Zdjęcia, gdzie mam archiwum z 20 lat (włącznie z cyfrową kopią zdjęć analogowych), mam dziesiątki własnych lokalizacji zapisanych w mapach Google, mam wykupiony YouTube premium, Gmail to moja główna poczta, mam też wykupione miejsce na Dysku Google.

    Z drugiej strony trzeba uczciwe przyznać, że akurat brak sklepu Google Play nie jest już tak dużym problemem samym w sobie. Liczba aplikacji, które trafiły do AppGallery znacząco się poprawiła od czasu poprzedniej mojej styczności z smartfonem Huawei. Są aplikacje bankowe, jest YanosikAutomapaOsmAndJakdojadeAudiotekaInpostAllegroSkyCashOlx – wszystkie te programy zainstalujemy jednym kliknięciem i dostaną automatyczne aktualizacje.

    Wciąż brakuje kilku popularnych i ważnych aplikacji takich jak FacebookSpotifyNetflixHBO czy Twitter, ale sklep zintegrowany z wyszukiwarką Petal automatycznie proponuje pliki APK do pobrania i samodzielnej instalacji. Niektóre usługi Google można zainstalować w podobny sposób. Sam znam kilka osób, które mają smartfony, a z usług Google w ogóle nie korzystają. Dla nich funkcjonowanie na systemie Huawei nie będzie wiązało się z wyrzeczeniami.

    Smartfon działa na zmodyfikowany Androidzie w wersji EMUI 12.0.1, a zabezpieczenia są zaktualizowane na dzień 1 stycznia 2022. Sam system działa płynnie, zwłaszcza w połączeniu z wyższym odświeżaniem ekranu i zupełnie bezproblemowo, jeśli chodzi o stabilność. Jedyny problem jakiego się dopatrzyłem to podłączenie do PC w trybie transferu plików – wówczas wbudowana pamięć w ogóle nie jest widoczna w eksploratorze plików na Windows. O dziwo przełączenie się na tryb transferu zdjęć daje dostęp do wszystkich plików w pamięci telefonu i rozwiązuje ten problem.

      

      

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 5-

    Huawei P50 Pro ma zestaw 4 aparatów z tyłu i jeden z przodu do selfie:

    • 50 MP, f/1.8, 23mm, PDAF, Laser AF, OIS – główny aparat
    • 64 MP, f/3.5, 90mm, PDAF, OIS, 3.5x powiększenie optyczne
    • 13 MP, f/2.2, 13mm ultra szeroki kąt
    • 40 MP, f/1.6, 23mm matryca czarno-biała
    • 13 MP, f/2.4, aparat do selfie z autofocusem

    W samej specyfikacji aparatów nie widać przełomu względem starszych modeli. Zarówno P30 Pro jak i P40 Pro oferują x5 powiększenie optyczne teleobiektywu odpowiadające 125 mm. P40 Pro+ oraz Samsung S21 Ultra mają aż x10 powiększenie optyczne, odpowiadające 240 mm. Tymczasem P50 Pro oferuje maksymalnie 3,5 powiększenie optyczne. Mimo wyższej rozdzielczości matrycy jakość powiększania z zakresu x5 – x10 i więcej nie dorównuje innym wspomnianym tutaj modelom. Rozdzielczość ultra szerokiego kąta również jest niższa – 13 zamiast 20 megapikseli w P30 Pro i 40 megapikseli w P40 Pro. Za to makro znajdziemy lepsze zarówno u Samsunga jak i Xiaomi. Można więc śmiało powiedzieć, że pod względem czystej specyfikacji P50 Pro nie ustanawia nowych standardów.

    Jeśli jednak chodzi o jakość zdjęć to główny aparat reprezentuje ścisłą elitę. Bardzo dobrze radzi sobie z kontrastowym światłem i oferuje bardzo dobrą rozpiętość tonalną. Zdjęcia są szczegółowe, ostre, atrakcyjne, ale nie przedobrzone. Huawei moim zdaniem wciąż robi najlepsze zdjęcia nocne na rynku. Ilość szczegółów i kolory są nie do pobicia. Główny aparat zasługuje na najwyższą możliwą ocenę.

    Aparat szerokokątny nie jest tak szczegółowy jak w P30 Pro i P40 Pro, które oferowały znacznie wyższą rozdzielczość. Wciąż jednak jest to bardzo dobry poziom, z atrakcyjną kolorystyką i charakterystyczną dynamiką szerokich kadrów. Dobrze spełnia swoją rolę, nawet jeśli u poprzedników był trochę lepszy.

    Za to teleobiektyw jest najwyżej przeciętny. Powiększenie 3,5 jest co prawda częściej wykorzystywane od x5 i x10, ale nie jest też niczym nadzwyczajnym. Za to hybrydowe powiększenie x10 na krawędziach zdradza mocno widoczną aberrację chromatyczną – kontury przedmiotów mają szerokie, zielonkawe obramowania. Po przesiadce z S21 Ultra, ale moim zdaniem także z dawnego P30 Pro spadek jakości zdjęć w większych powiększeniach będzie mocno odczuwalny. Szkoda, bo duże powiększenia były zawsze asem w rękawie smartfonów Huawei.

    Huawei P50 Pro

    Zdjęcia selfie są dobrej jakości przede wszystkim za sprawą sprawnie działającego ustawiania ostrości. Dzięki temu można fotografować samą twarz z bliska albo szerszą perspektywę. Tutaj pomaga opcja szerszego kąta widzenia, który bez selfie stick’a pozwala zrobić autoportret sięgający aż do pasa.

    Chociaż rozdzielczość matrycy i wydajność procesora by na to pozwoliły, Huawei P50 Pro nie oferuje możliwości nagrywania wideo 8K. Za to nagrania 4K mogą pochwalić się bardzo skuteczną stabilizacją – stojąc w miejscu można uzyskać efekt jak ze statywu, a podczas chodzenia obraz wciąż jest przyjemny w odbiorze. Szczegółowość nagrania wideo jest bardzo dobra. Podczas nagrywania można przełączać się pomiędzy wszystkimi obiektywami i akurat w trybie wideo powiększenie x10 sprawdza się bardzo dobrze. Jedynie moment przełączenia pomiędzy aparatami jest trochę zbyt brutalny i widoczny – niektóre telefony robią to płynniej.

    Huawei P50 Pro

    Przykładowe zdjęcia:

    Huawei P50 Pro

    Huawei P50 Pro

    Huawei P50 Pro

    Huawei P50 Pro

    Huawei P50 Pro

    Huawei P50 Pro

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 4+

    Huawei P50 Pro ma baterię o pojemności 4360 mAh i szybkie ładowanie o mocy 66W. Dodatkowo smartfon wspiera szybkie 50W ładowanie bezprzewodowe, a także bezprzewodowe ładowanie zwrotne.

    Jeden z moich testów czasu działania na baterii obejmuje ciągłe strumieniowanie wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę. Tym razem musiałem uruchomić playlistę w przeglądarce, co mogło znacząco wpłynąć na użycie procesora, a więc i czas działania. Smartfon rozładował się do 4% baterii po upływie ponad 11 godzin, co można uznać za dość dobry wynik, choć z pewnością nie mieszczący się w czołówce. Dobrze dla użytkownika, że stopień naładowania baterii można bardzo szybko uzupełnić.

    Nasza finalna ocena

    Huawei P50 Pro oferuje jakość wykonania, ekran oraz wydajność na poziomie bezkompromisowego flagowca. Główny aparat wciąż jest jednym z najlepszych na rynku, jeśli nie po prostu najlepszym. Jakość nagrywanego wideo jest również bardzo dobra. Do tego dochodzi bardzo szybkie ładowanie. Czas działania na baterii nie jest już w ścisłej czołówce, podobnie jak pojemność baterii, ale też nie rozczarowują. Czy zatem Huawei P50 Pro jest bardzo dobrym telefonem? W tych aspektach tak, ale w pozostałych nie do końca.

    Wśród rzeczy wprost zależnych od producenta można wyliczyć przeciętną rozdzielczość aparatu ultra szerokokątnego – niższą niż w P40 Pro i P30 Pro. Brakuje także naprawdę imponującego teleobiektywu. Jeśli ktoś często fotografuje na powiększeniach x10 to Samsung S21 Ultra zjada P50 Pro na śniadanie, podczas gdy poprzednie modele z serii P wyznaczały tutaj nowe standardy lepsze od całej konkurencji. Zabrakło też naprawdę dobrych zdjęć makro.

    Są też rzeczy od producenta niezależne, ale nie mniej istotne dla użytkownika. Brak 5G oraz usług Google bolałby dzisiaj w każdym telefonie, nawet takim z początku średniej półki. Boli tym bardziej w przypadku flagowca, za którego zapłacimy znacznie więcej, oczekując wszystkiego co najlepsze. Jeśli cena 5500 zł się potwierdzi, to znaczy, że S21 UltraMi 11 UltraS22 Ultra będą w zasięgu kogoś, kto może myśleć o zakupie Huawei P50 Pro. I te smartfony wspomnianych braków nie będą miały. Dlatego założenie producenta, że mimo tych narzuconych ograniczeń Huawei może konkurować z najdroższymi i najlepszymi modelami na rynku w tej samej cenie jest moim zdaniem zbyt odważne. To jednak wciąż udany pokaz, że gdyby Huawei dostał z powrotem dostęp do usług Google 5G, to byłby producentem z którym każdy musiałby się liczyć. Być może właśnie o tę demonstrację siły tutaj chodzi.

    Uwielbiamy: zdjęcia nocne z głównego aparatu

    Nie lubimy: braku usług Google i 5G

    Dla kogo jest Huawei P50 Pro:

    • Dla wymagających wiele od fotografii mobilnej, zwłaszcza nocnej
    • Dla szukających najlepszego ekranu
    • Dla osób, które nie są mocno przywiązane do ekosystemu Google i jego usług

    Dla kogo nie jest Huawei P50 Pro:

    • Nie dla osób chcących mieć 5G w swoim telefonie
    • Nie dla osób dla których dostęp do usług Google jest ważny
    • Nie dla osób obawiających się instalacji aplikacji APK poza oficjalnymi sklepami

    Alternatywy dla Huawei P50 Pro:

  • Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Klasa urządzenia S (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Samsung Galaxy S21 FE to smartfon, który już na starcie jest trudny w ocenie. Nowy flagowiec Fan Edition został wyceniony drożej niż Galaxy S21 - kosztuje bowiem 3499 zł. Z drugiej jednak strony ma specyfikację jak prawdziwy flagowiec oraz sporo zalet (nawet gdy porównujemy go z S21). Ma na przykład większy ekran, ale jednocześnie niewiele waży. Warto też zauważyć, że wersja FE korzysta ze Snapdragona 888 zamiast Exyonsa 2100, którego znajdziemy we wszystkich trzech wersjach S21 dostępnych w Europie. Poza tym Samsung Galaxy S21 FE po prostu może się podobać. Poniżej przedstawiam swoje pierwsze wrażenia po kilku dniach korzystania z tego smartfonu.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Samsung Galaxy S21 FE 5G

    Zalety Samsung Galaxy S21 FE 5G:

    • Ładne, praktyczne wykończenie (wersja biała)
    • Bardzo lekki jak na swoją przekątną
    • Głośniki stereo
    • Uszczelniona obudowa z normą IP68
    • Szybki czytnik linii papilarnych
    • Ekran Dynamic AMOLED 2X 120 Hz – całkowicie płaski
    • Topowa specyfikacja ze Snapdragonem 888 zamiast Exynosa
    • Android 12
    • One UI 4.0 jest ładne i praktyczne
    • Samsung DeX
    • Uniwersalny zestaw aparatów, dwa z trzech ze stabilizacją optyczną
    • Dobra jakość zdjęć w dzień i w nocy
    • Wysoka jakość wideo z dobrą stabilizacją
    • Możliwość przełączania się pomiędzy aparatami w trakcie nagrywania
    • Ładowanie bezprzewodowe i ładowanie zwrotne

    Wady Samsung Galaxy S21 FE 5G:

    • Obudowa z tworzywa
    • Kiwa się na stole
    • Brak adaptacyjnej częstotliwości odświeżania ekranu
    • Wersja 6/128 GB za 3499 zł
    • Aparat miał sporadyczne problemy z ostrością
    • 25W ładowanie
    • Brak ładowarki w pudełku
    • O 500 zł droższy niż S21

    Jak oceniamy design? – ocena 5-

    Materiały zastosowane do konstrukcji obudowy to jedna z kluczowych w porównaniu do Galaxy S21. Najnowszy S21 FE ma tył obudowy wykonany z tworzywa, a nie ze szkła. Wyspa aparatów nie jest również jednym elementem przechodzącym płynnie w metalową krawędź obudowy. Rama pozostałą metalowa, ale teraz wyspa aparatów jest osobnym elementem pleców, a nie częścią ramy.

    Bardzo podoba mi się, że zastosowane tworzywo ma matową fakturę. Na jasnej obudowie w ogóle nie widać smug i śladów dotyku. Na zdjęciach i filmach w sieci widziałem, że wersja szara, choć kolorystycznie również atrakcyjna, znacznie bardziej uwidacznia ślady palców.

    Dodatkową zaletą zastosowania tworzywa jest niska waga urządzenia - S21 FE waży jedynie 177 gramów przy przekątnej 6,4 cala.

    Samsung Galaxy S21 FE ma głośniki stereo o standardowej głośności. Dobrze spisują się podczas konsumpcji multimediów. Czytnik linii papilarnych znajduje się pod wyświetlaczem. Jest to czytnik optyczny, nie ultradźwiękowy jak w zwykłym S21 i jest umieszczony znacznie bliżej dolnej krawędzi ekranu. Pierwsze wrażenie czytnik sprawia dobre – działa szybko i bezproblemowo. Potrzeba jednak dłuższych testów aby wyłapać wszystkie niuanse.

    S21 FE ma uszczelnioną obudowę według normy IP68, czyli powinien wstrzymać 30 minut pod woda na głębokości 1,5 metra. Mówiąc krótko, mimo tańszych materiałów wygląd i jakość Samsunga Galaxy S21 FE przypadła mi do gustu. Szkoda jedynie, że z powodu niższej wagi i wystających obiektywów telefon kiwa się na stole.

    Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5+

    Ekran S21 FE ma parametry zbliżone do droższych modeli z serii S21 – jest to Dynamic AMOLED 2X o rozdzielczość 2400 x 1080 pikseli. Ma też odświeżanie 120 Hz, jak i jest przykryty szkłem Gorilla Glass Victus. Jego przekątna to 6,4 cala, a więc pomiędzy 6,2 calowym S21, a 6,7 calowym S21+.

    Jakość obrazu, maksymalna jasność są bardzo zbliżone do tego co oferują topowe modele z serii S21, poza najdroższą Ultrą, która ma rozdzielczość 3200 x 1440. To czego S21 FE brakuje to dopasowywania częstotliwości odświeżania do rodzaju wyświetlanego obrazu. Droższe modele regulują to w zakresie od 10 do 120 Hz. Mogą więc wyświetlić wideo w 24 klatkach z dokładnie takim odświeżaniem. Pozwala to też zaoszczędzić baterię gdy obraz jest statyczny, np. czytanie strony internetowej pozbawionej animacji. W przypadku S21 FE odświeżanie jest na sztywno albo 60 Hz lub 120 Hz. Uważam jednocześnie, że nawet mając do porównania dwa telefony obok siebie prawie żaden użytkownik smartfonu nie zauważyłby różnicy w praktyce. Zużycie baterii jest tutaj jedynym istotnym czynnikiem.

    Warto również zauważyć, że ekran jest pozbawiony jakiegokolwiek zakrzywienia na krawędziach, co coraz częściej jest oceniane jako zaleta. W ustawieniach znajdziemy ciemny motyw, regulację częstotliwości odświeżania, ochronę wzroku, tryb kolorów żywy bądź naturalny, oraz balans bieli.

    Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 5+

    Specyfikacja Samsung Galaxy S21 FE jest na miarę flagowca, choć da się znaleźć pewne detale mocniejsze u niektórych urządzeń konkurencyjnych. Dużym plusem jest zastosowanie w S21 FE procesora Snapdragon 888.

    Procesor wspomaga, zależnie od wersji, 6/128 GB lub 8/256 GB. Pierwsza została wyceniona na 3499 zł, a druga na 3849 zł. S21 FE nie oferuje możliwości rozszerzenia pamięci za pomocą kart micro SD. Trzeba też przyznać, że 6 GB RAM w telefonie za trzy i pół tysiąca złotych nie jest specjalnie imponujące. OnePlus Nord CE 5G ma na przykład 12 GB RAM, a kosztuje 1799 zł.

    Wyniki benchmarków:

    • Antutu 9 – 805226
    • Geekbench 5 – 1098/3225
    • Androbench sekwencyjny odczyt/zapis – 1492/762 MB/s

    Wyniki benchmarków są bardzo dobre. Co prawda są już telefony z nowszym i mocniejszym Snapdragonem 888+, jak choćby testowana ostatnio Motorola Moto G200, ale różnica wydajności na korzyść procesora z plusem jest pomijalna. Pamięć jest odrobinę wolniejsza niż w innych S21, ale różnica jest także niewielka. Z punktu widzenia działania mamy więc do czynienia z poziomem flagowców.

    Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Pakiet komunikacyjny obejmuje: 5G, LTE Cat19 1600/200 Mbps, WiFi ax/6, Bluetooth 5.0 i NFC.  Lokalizacja jest realizowana za pomocą standardów GPS, GLONASS, BDS i GALILEO. Zestaw czujników obejmuje: akcelerometr, barometr, skaner linii papilarnych, czujnik żyroskopowy, czujnik geomagnetyczny, czujnik Halla, czujnik światła i czujnik zbliżeniowy.

    S21 FE działa pod kontrolą Androida 12 z nakładką One UI w wersji 4.0. Aktualizacje zabezpieczeń są z 1 listopada 2021. Jest to nowe otwarcie i pierwszy smartfon Samsunga, który debiutuje z najnowszą wersją systemu i nakładki. Można ją było jednak poznać już wcześniej na S21 Ultra (w ramach aktualizacji).

    Nakładka działa płynnie i jest atrakcyjna wizualnie. Jej funkcje są spójne pomiędzy urządzeniami i w S21 FE także znajdziemy np. tryb DEX. Jest możliwość współpracy urządzeń w ramach ekosystemu Samsunga i np. odbieranie połączeń i SMS na innych urządzeniach, jak i kontynuacja pracy w aplikacjach na innych urządzeniach. Jest Game Launcher, podwójny komunikator, zaawansowane narzędzia do zrzutów ekranu. Oprócz zmiany strony wizualnej największe zmiany One UI zobaczymy w zakładce Pielęgnacja urządzenia. W trakcie pierwszego kontaktu z telefonem nie napotkałem żadnych problemów z działaniem systemu.

    Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 5

    S21 FE ma trzy aparaty z tyłu i jeden z przodu, a cały zestaw wygląda następująco:

    • 12 MP, f/1.8, 26mm, Dual Pixel PDAF, OIS – główny aparat
    • 8 MP, f/2.4, 76mm, PDAF, OIS, 3x powiększenie optyczne
    • 12 MP, f/2.2, 13mm – ultraszerokokątny aparat
    • 32 MP, f/2.2, 26mm – aparat do selfie z przodu

    Czego zabrakło w stosunku do S21? Aparat z teleobiektywem ma znacznie niższą rozdzielczość 8 zamiast 64 megapikseli, za to jego x3 powiększenie jest całkowicie optyczne, nie hybrydowe. Aparat do selfie nie ma autofocusa, ma za to trzykrotnie wyższą rozdzielczość. Nie ma też wideo 8K. Za to aparat podstawowy i szerokokątny mają takie same parametry jak w S21 i S21+.

    Lista trybów aparatu obejmuje: zdjęcie, wideo, tryb portretowy, jedno ujęcie, AR Doodle, PRO, panorama, żywność, noc, wideo portretowe, wideo pro, bardzo zwolnione tempo, zwolnione tempo, hyperlapse i podwójne nagrywanie. Tryby są dokładnie takie same jak w innych smartfonach z serii Galaxy S21.

    Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Jakość zdjęć w Samsungu S21 FE nie wydaje się różnić od S21 i S21+ w przypadku aparatu głównego i szerokokątnego. Zdjęcia mają dobrą rozpiętość tonalną, atrakcyjne kolory, dobrą szczegółowość (najlepszą w głównym aparacie). Dobrze też radzą sobie w słabych warunkach oświetleniowych i w nocy. Dużą zaletą S21 FE jest, że zarówno główny aparat jak i teleobiektyw mają stabilizację optyczną. W znacznym stopniu poprawia to jakość zdjęć jak i komfort fotografowania.

    Zdarzyło mi się jedno nieostre zdjęcie z głównego aparatu i trzy z teleobiektywu – mam tu na myśli błędne ustawienie ostrości, a nie np. poruszenie zdjęcia. Za wcześnie by jednoznacznie stwierdzić czy to faktyczny problem i powtarzalna reguła, czy po prostu przypadek. Wymaga to wykonania znacznie większej liczby zdjęć. Ogólnie z jakości zdjęć jestem zadowolony i jest tylko kilka modeli na rynku, które oferują więcej: to S21 UltraiPhone 13 Pro i Xiaomi Mi 11 Ultra.

    Jakość wideo jest bardzo dobra – obraz jest szczegółowy, S21 FE nie miał problemów z ustawieniem i utrzymaniem ostrości, stabilizacja jest bardzo skuteczna. Dodatkowo jest możliwość przełączania się płynnie pomiędzy trzema aparatami podczas nagrywania, także w 4K. Do wideo nie mam żadnych uwag. Jest też osobny tryb dużej stabilności zarezerwowany dla rozdzielczości 1080p, ale podczas normalnego nagrywania stabilizacja sprawdza się doskonale.

    Przykładowe zdjęcia:

    Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Samsung Galaxy S21 FE 5G - pierwsze wrażenia

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 4+?

    Samsung S21 FE ma baterię o pojemności 4500 mAh, a więc jest pomiędzy S21, który ma 4000 mAh oraz S21+ z 4800 mAh. Dużym plusem S21 FE jest to, że oferuje wszystkie standardy ładowania, także 15 W ładowanie bezprzewodowe i bezprzewodowe ładowanie zawrotne. Tutaj nie zabrakło niczego z wyższych modeli. Smartfon obsługuje maksymalnie ładowanie z mocą 25W. To wolniej niż we flagowcach OPPOXiaomiOnePlus i Huawei. Chińczycy korzystają z mocy powyżej 60W. Minusem Samsungów jest brak ładowarki w zestawie – w pudełku znajdziemy tylko kabel USB C.

    Po pierwszych wrażeniach trudno ocenić jak długo smartfon będzie działać na baterii. Jest w systemie nawet wykres odzwierciedlający uczenie się wzorów używania, który dopiero zaczął się zapełniać. Dlatego nie ma co wyciągać zbyt daleko idących wniosków.

    Podczas odtwarzania wideo z YouTube S21 FE rozładował się do 33% po upływie 10 i pół godziny. Wybrane było 120 Hz odświeżanie. Ekstrapolując te dane, można spodziewać się około 16 godzin odtwarzania wideo strumieniowanego z sieci z jasnością ekranu ustawioną na połowę. Przy czym w Samsungu połowa jasności to wartość zdecydowanie większa niż w większości smartfonów, które testuję. Przejście na 60 Hz na pewno by ten czas dodatkowo wydłużyło.

    Nasza finalna ocena

    Samsung Galaxy S21 FE zrobił na mnie bardzo dobre pierwsze wrażenie. Do niewielu rzeczy można się w nim przyczepić. Niejeden producent przyjąłby taki telefon jak S21 FE jako flagowy smartfon. Są urządzenia jeszcze lepsze, ale różnice w tych „najdroższych z najdroższych” rzadko są kluczowe w codziennym użytkowaniu. Nawet obudowa z tworzywa, zwłaszcza w białym kolorze, przypadła mi do gustu, a dodam, że na S21 FE przesiadłem się wprost z najdroższego modelu S21 Ultra. Główne różnice względem topowych modeli to brak adaptacyjnego odświeżania ekranu, brak szybkiego ładowania, brak wideo 8K i teleobiektywu o powiększeniu x5 czy x10. Poza ładowaniem te "braki" nie są ważne, a pod względem solidności można S21 FE polecić każdemu.

    Moje główne wątpliwości dotyczą pozycjonowania i ceny. Pierwszy S20 FE był przedstawiony jako tańsza alternatywa dla serii S20 i taki właśnie był – debiutował z ceną 2899 zł i był o tysiąc złotych tańszy do S20. Był też wprowadzony na rynek znacznie bliżej premiery serii S20. Tymczasem S21 FE pojawił się później i kosztuje 3499 zł za najtańszą wersję, podczas gdy zwykłego S21 można kupić za 2999 w oficjalnej dystrybucji. S21 FE nie jest już więc tańszą alternatywą. Trudno więc jednoznacznie ocenić czym właściwe jest? Cena jest o 500 zł wyższa i trudno tę wyższą cenę czymś uzasadnić. Czekamy więc na pierwsze mocne promocje tego bardzo fajnego nowego Samsunga.

    Uwielbiamy: topową specyfikację

    Nie lubimy: ceny

    Dla kogo jest Samsung Galaxy S21 FE 5G:

    • Dla użytkowników ekosystemu Samsunga
    • Dla fanów serii Galaxy S
    • Dla ceniących procesory Snapdragon
    • Dla osób szukających lekkiego telefonu

    Dla kogo nie jest Samsung Galaxy S21 FE 5G:

    • Nie dla osób, które przykładają dużą wagę do opłacalności – jest droższy od S21
    • Nie dla osób szukających szybkiego ładowania

    Alternatywy dla Samsung Galaxy S21 FE 5G:

  • Motorola edge 20 Lite 5G – nasza recenzja

    Klasa urządzenia C (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    Motorola edge 20 Lite to najtańszy model z serii edge wypuszczony na rynek. Podczas premiery telefon wyceniony na 1699 zł, ale można go już kupić za 1549 zł. Największym konkurentem dla Motorola edge 20 Lite okazuje się inny smartfon tego samego producenta – zrecenzowana przez nas ostatnio Motorola Moto G200 5G z najmocniejszym procesorem Snapdragon 888+ wyceniona na 1999 zł. Jest ona dwa i pół razy szybsza. A jednak Motorola edge 20 Lite nie jest pozbawiona zalet w porównaniu do droższego modelu. Jest nią choćby ekran OLED. Zestaw aparatów i bateria są takie same.

    Ten smartfon w najlepszej cenie i na raty możecie kupić na Allegro tutaj.

    Główne wady i zalety Motorola edge 20 Lite 5G

    Zalety Motorola edge 20 Lite 5G:

    • Atrakcyjny wygląd, matowe wykończenie
    • Gniazdo słuchawkowe
    • Szybki czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania
    • Dobrej klasy ekran OLED 90 Hz
    • Dająca komfort wydajność
    • Android 11 z gestami moto
    • Aparat szerokokątny spełniający także funkcję aparatu makro
    • Bateria 5000 mAh i długie działanie na baterii
    • Ładowarka 30W

    Wady Motorola edge 20 Lite 5G:

    • Obudowa w całości z tworzywa
    • Mocno kiwa się na płaskiej powierzchni
    • Prawie trzykrotnie wolniejsza od moto G200
    • Brak stabilizacji optycznej w aparacie
    • Przeciętna jakość wideo, bez stabilizacji w 4K
    • Najsłabsza jakość selfie z testowanych ostatnio telefonów marki Motorola

    Jak oceniamy design? – ocena 4

    Motorola edge 20 Lite ma obudowę wykonaną w całości z tworzywa. Jedną z zalet jest niska waga smartfonu wynosząca 185 gramów. Wymiary urządzenia to 166 x 76 x 8,25 mm. Motorola jest dostępna w dwóch kolorach – grafitowym i zielonym. W obu wypadkach wykończenie tworzywa jest delikatnie matowe. Pozwala to ukryć część smug, ale matowienie jest zbyt delikatne, aby było pod tym względem bardzo skuteczne. Za to wygląd Motoroli edge 20 Lite podoba mi się nawet bardziej od droższego modelu edge 20.

    Na prawej krawędzi znajduje się klawisz zasilania, który spełnia jednocześnie rolę czytnika linii papilarnych. Czytnik jest szybki i skuteczny, wciąż lepszy od najlepszych czytników schowanych pod ekranem. Na lewej krawędzi znajdziemy przycisk asystenta Google. Obok gniazda USB C oraz monofonicznego głośnika o wysokiej głośności starczyło miejsca na gniazdo słuchawkowe.

    Obudowa Motoroli edge 20 Lite jest uszczelniona według normy IP52, a więc jest odporna na zachlapanie i deszcz. Na szufladce na dwie karty nano SIM można znaleźć uszczelkę. Motorola położona na stole kiwa się za sprawą wystających obiektywów dwóch aparatów umieszczonych blisko lewej krawędzi. Podobnie jak w innych modelach wraz z telefonem otrzymujemy silikonowe etui, chroniące tył obudowy.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 5

    Ekran to jedna z mocnych stron Motoroli edge 20 Lite. Ma przekątną 6,7 cala i rozdzielczość FHD+ 2400 x 1080. Najważniejsze jest jednak to, że panel wykonano w technologii OLED oraz ma on podwyższone odświeżanie 90 Hz. W mojej ocenie jest to wyświetlacz technicznie lepszy od tego zastosowanego w droższej moto G200, mimo, że właśnie G200 może pochwalić się wyższym odświeżaniem 144 Hz. Wyświetlacz Motorola edge 20 Lite jest zdecydowanie bardziej kontrastowy, ma wyższą maksymalną jasność i głębszą czerń.

    W ustawieniach ekranu znajdziemy ciemny motyw, podświetlenie nocne, ustawienie nasycenia kolorów i temperatury barw, oraz możliwość ręcznej zmiany odświeżania z 90 na 60 Hz. Jest też opcja Uważnego ekranu, który pozostaje włączony, gdy na niego patrzymy.

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 4-

    Motorola edge 20 Lite jest wyposażona w ośmiordzeniowy procesor MediaTek Dimensity 720 taktowany zegarem 2 GHz. Procesor wspomaga 8 GB RAM oraz 128 GB na system i pliki, które można rozszerzyć kartą microSD – o ile zrezygnujemy z hybrydowego dual SIM.

    Wyniki benchmarków prezentują się następująco:

    • Antutu 9 – 330199
    • Geekbench 5 – 501/1648
    • CPDT sekwencyjny odczyt/zapis – 668/265 MB/s

    Na podstawie benchmarków widać, że sam procesor jest o połowę wolniejszy od topowego Snapdragona 888+ z moto G200. W przypadku Antutu, który kładzie duży nacisk na wydajność układu graficznego różnica zwiększa się do x2,5. Zastosowana pamięć jest również 3 do 4 razy wolniejsza. Plasuje to recenzowaną Motorolę edge 20 Lite na końcu stawki według benchmarku Antutu.

    Samo w sobie nie stanowi to dużego problemu dla Motoroli edge 20 Lite, bo telefon działa płynnie i bezproblemowo. Jest po prostu wystarczająco szybki by zapewnić komfort codziennego użytkowania. Natomiast w porównaniu do moto G200 to recenzowana Motorola edge 20 Lite jest tańsza o 20 – 30%, ale wolniejsza o 60%, a więc spadek wydajności jest nieproporcjonalny do spadku ceny.

    Pakiet łączności w Motoroli edge 20 Lite obejmuje 5G, LTE Cat18 1200/150 Mbps, WiFi ac, Bluetooth 5.0 oraz NFC. Moto G200 może pochwalić się nowszymi standardami WiFi ax/6 oraz Bluetooth 5.2.

    Usługi lokalizacji obejmują: GPS, LTEPP, SUPL, GLONASS i Galileo, a zestaw czujników składa się z czujnika zbliżeniowego, czujnika światła otoczenia, akcelerometru, żyroskopu, kompasu cyfrowego i czytnika linii papilarnych.

    Motorola edge 20 Lite działa pod kontrolą systemu Android 11 z zabezpieczeniami zaktualizowanymi na dzień 1 listopada 2021. To co znajdziemy w systemie jest spójne z każdym innym modelem telefonu Motorola.

     

     

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4-

    Motorola edge 20 Lite ma taki sam zestaw aparatów jak droższa od niej moto G200. Jedyna różnica dotyczy aparatu do selfie oraz maksymalnej rozdzielczości nagrywanego wideo.

    Dostępne aparaty to:

    • 108 MP, f/1.9, PDAF - główny aparat
    • 8 MP, f/2.2, AF - super szerokokątny aparat
    • 2 MP, f/2.4 - aparat służący detekcji głębi sceny
    • 32 MP, f/2.3 - aparat do selfie

    Niezmiennie podoba mi się aplikacja aparatu w Motorolach. Ma dobrą ergonomię i jest czytelna. Wszystkie dodatkowe ustawienia, takie jak lampa błyskowa, samowyzwalacz czy proporcje obrazu są dostępne zaraz przy spuście migawki w wysuwanym menu. Podobnie jak dodatkowe tryby, na które składają się dla zdjęć: portret, wycinek zdjęcia, kolor spotowy, nocne zdjęcie, ruchome zdjęcie, panorama, grupowe selfie, filtr na żywo, pro i podwójny zapis; a dla wideo: zwolnione tempo, film poklatkowy, kolor spotowy i podwójny zapis.

    Wnioski co do jakości zdjęć nasuwają się podobne jak w G200 – podoba mi się, że aparat szerokokątny może ustawiać ostrość i spełnia dodatkową rolę aparatu makro, co pozwoliło uniknąć zdjęć makro zbyt niskiej rozdzielczości. Jednocześnie najbardziej brakuje stabilizacji optycznej, która pozwoliłaby zredukować liczbę poruszonych zdjęć oraz pozwoliłaby na wydłużenie czasu naświetlania podczas fotografowania w słabszym oświetleniu i w nocy.

    Jakość zdjęć jest zadowalająca w optymalnym oświetleniu, ale mogłaby być lepsza, gdy warunki są bardziej wymagające. Brakuje rozpiętości tonalnej i ostatecznego szlifu do lepszej oceny. Zadziwiające jest dla mnie to, że wszystkie trzy motorole z serii edge 20, od lite aż do pro, mają na papierze ten sama aparat do selfie o rozdzielczości aż 32 megapikseli, ale jakość selfie w recenzowanym modelu Light jest zauważalnie gorsza od pozostałych, w tym także od G200, który oferuje połowę tej rozdzielczości.

    Nagrania wideo są przeciętnej jakości. W przypadku 1080p szczegółowość jest słaba – niższa niż wynika to z zastosowanej rozdzielczości, a w wypadku nagrań 4K brakuje stabilizacji, choć szczegółowość jest już na dobrym poziomie. Tutaj obok selfie G200 także ma przewagę, bo skutecznie stabilizuje także nagrania 4K. Podczas nagrywania wideo Motorolą edge 20 Lite nie można przełączać się pomiędzy aparatami, a jedynie korzystać z zoomu cyfrowego.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo:

    Jak długo działa bateria? – ocena 5

    Motorola edge 20 Lite ma baterię o pojemności 5000 mAh – dokładnie taką samą jak G200. W zestawie w pudełku znajdziemy także ładowarkę TurboPower 30W. Smartfon nie wspiera ładowania bezprzewodowego.

    Podczas testu strumieniowania wideo z YouTube z jasnością wyświetlacza ustawioną na połowę Motorola rozładowała się w 2/3 po upływie 13 godzin. Oznacza to około 20 godzin ciągłego odtwarzania wideo strumieniując przez WiFi. To bardzo dobry wynik, który plasuje Motorolę edge 20 Lite całkiem wysoko. Można też liczyć na dwa dni użytkowania telefonu.

    Nasza finalna ocena

    Motorola edge 20 Lite jest solidną propozycją ze średniej półki. Nie ma żadnych ewidentnych braków - każdy aspekt tego telefonu jest przynajmniej na czwórkę. Działa wystarczająco szybko, wygląda atrakcyjnie, długo działa na baterii i robi wystarczająco dobre zdjęcia. Najmocniejszym aspektem tego telefonu jest ekran OLED i jest to główna zaleta odróżniająca ten telefon od droższej o 300 – 450 zł moto G200.

    To właśnie moto G200 jest tutaj najsilniejszą konkurencją, bo to telefon tego samego producenta. To oznacza te same gesty Moto, taki sam wygląd i funkcje systemu, ale z absolutnie topowym procesorem Snapdragon 888+. Procesor przekłada się także na lepszą stabilizację nagrań wideo, chociaż sam zestaw aparatów jest ten sam. Mamy więc przed sobą wybór: lepszy ekran i niższa cena Motoroli edge 20 Lite albo niemal trzykrotnie lepsza wydajność i kilka nowszych standardów Moto G200. Osobiście skłaniałbym się jednak w stronę Moto G200, której recenzję można u nas znaleźć tutaj. Różnica w cenie jest zbyt mała, a topowy procesor zbyt kuszący. Być może jednak dalsza obniżka ceny modelu Motorola edge 20 Lite zmieni sytuację na jej korzyść.

    Uwielbiamy: ekran OLED

    Nie lubimy: stosunku ceny do wydajności

    Dla kogo jest Motorola edge 20 Lite 5G:

    • Dla poszukujących świetnego ekranu OLED
    • Dla osób dla których wydajność nie jest najważniejszy priorytetem
    • Dla fanów gestów Moto

    Dla kogo nie jest Motorola edge 20 Lite 5G:

    • Nie dla osób dla których wydajność jest najważniejsza
    • Nie dla tych, którzy mogą dopłacić do moto G200
    • Nie dla osób kładących duży nacisk na jakość nagrywanego wideo

    Alternatywy dla Motorola edge 20 Lite 5G:

  • Mobvoi TicWatch Pro 3 Ultra GPS

    Mobvoi to mniej znany chiński producent zegarków. Spółka działa od 2012 r. i jest założona przez byłego pracownika Google. Pierwsze zegarki TicWatch powstawały dzięki wsparciu na Kikstarterze. Firma ma od 2015 r. umowę partnerską z Google i pewnie dzięki temu Mobvoi oferuje swoje zegarki z systemem Wear OS. Oprócz bogatego w możliwości systemu znajdziemy tu ciekawe i autorskie rozwiązania, takie jak podwójny, dwuwarstwowy wyświetlacz. Jeśli dodamy do tego obsługę eSIM i mobilne płatności Google Pay, to zaczyna robić się naprawdę ciekawie za niewiele ponad 1300 zł. W moim odczuciu producent ma jednak kilka kluczowych elementów do poprawienia. Przejdźmy zatem do szczegółów.

  • Motorola Moto G200 5G – recenzja

    Takiej Motoroli z serii moto g jeszcze nie było, bo g200 ma topowy procesor Snapdragon 888+. Dotąd prawie każdy smartfon z serii moto g miał procesor najwyżej średniopółkowy i jednie moto g100 miała mocnego Snapdragona 870. To nie koniec dobrych wiadomości, bo moto g200 ma też o 500 zł niższą cenę od g100moto g200 została wyceniona na 1999 zł, co czyni recenzowany telefon najtańszym smartfonem z topowym procesorem na rynku - tańszym nawet od realme GT. To odważne posunięcie Motoroli od razu wzbudza duże zainteresowanie. Właśnie na taki ruch ze strony tego producenta czekałem od dawna. Zdecydowanie warto przyjrzeć się moto g200 znacznie bliżej, bo pozostałe cechy telefonu nie psują dobrego pierwszego wrażenia.

  • Router D-Link R15 EAGLE PRO AI AX1500 - recenzja

    Najnowszy standard WiFi ax szóstej generacji na dobre trafił do tzw. mainstreamu. Nie trzeba już kupować najdroższych urządzeń, aby cieszyć się WiFi 6. Recenzowany Router D-Link R15 EAGLE PRO AI AX1500 wspiera ten standard, a można go kupić już za 259 zł. Nawet jeśli dzisiaj jeszcze nie mamy urządzeń wspierających WiFi ax, to taki router zapewni kompatybilność na przyszłość. Nie mówiąc o innych korzyściach technologii, takich jak nowocześniejsze szyfrowanie WPA3, OFDMA, MU-MIMO, modulacja 1024 QAM, czy BSS-colouring. Jednak to nie szybkość, a zasięg D-Link R15 EAGLE PRO AI AX1500 zaskoczył mnie najbardziej. Miałem u siebie większe, droższe urządzenia z większą liczbą anten, a dzięki D-Link R15 EAGLE PRO AI AX1500 uzyskałem najlepsze wyniki w najdalszych zakamarkach mieszkania. Nie obyło się jednak bez pewnych problemów.

  • OPPO Find N - nasze pierwsze wrażenia

    OPPO zaczyna specjalizować się w smartfonowych ciekawostkach. Na początku tego roku firma zaprosiła dziennikarzy na pokaz rozwijanego OPPO X, który finalnie nigdy nie wszedł do produkcji. Teraz polski oddział pokazał dziennikarzom model Find N, który ma tą przewagę nad X, że do produkcji i sprzedaży wejdzie. Z tym, że tylko w Chinach…

    A szkoda, bo to jeden z najciekawszych składaków, jakie miałem w rękach. Co prawda Find N nie jest pierwszym tego typu urządzeniem na rynku. Drugim i trzecim również. Ale przynajmniej OPPO potrafiło dobrze wykorzystać ten czas i pokazało coś, czego inni nie mają. Zginany wyświetlacz bez śladu zgięcia. Do tej pory producenci wyznawali zasadę, że „jak jest zima, to musi być zimno”, czyli jeśli ekran jest zginany, to musi być tego ślad. Koniec kropka. Ale OPPO zaskakuje, bo w modelu Find N po rozłożeniu mamy płaski ekran, bez charakterystycznego garba. A to nie jedyne zaskoczenie w tym modelu. Kolejne to jego kompaktowe rozmiary.

    Zapraszamy więc na garść pierwszych wrażeń po 20-minutowym, bo tyle czasu miała każda redakcja, obcowaniu z tym egzotycznym składakiem.

  • POCO M4 Pro - recenzja

    POCO M4 Pro 5G - test

    Klasa urządzenia B (skala „Mercedesa” A, B, C, E, S)

    Skala ocen 1-6 (6-celujący)

    Zaczynamy

    POCO to marka należąca do Xiaomi stworzona przede wszystkim, aby oferować smartfony o wyjątkowo korzystnym stosunku jakości do ceny. Właśnie trafił na rynek następca POCO M3 Pro, a więc niedrogiego telefonu oferującego wsparcie dla 5G. POCO M4 Pro wprowadza trochę większy wyświetlacz, nowszy procesor oraz nowy zestaw aparatów - w tym także aparat szerokokątny, którego w poprzedniku nie było. Jest też mocniejsza ładowarka w zestawie. Przyjrzyjmy się szczegółowo, co jeszcze uległo zmianie.

    Główne wady i zalety POCO M4 Pro

    Zalety POCO M4 Pro:

    • Atrakcyjna, matowa obudowa, która mniej się brudzi
    • Super szybki czytnik linii papilarnych i odblokowanie twarzą
    • Pojawiła się norma uszczelnienia i uszczelka, których w M3 Pro nie było
    • Gniazdo słuchawkowe i namiastka trybu stereo
    • Odświeżanie ekranu 90 Hz
    • Wydajność dająca pełny komfort użytkowania
    • Wsparcie dla 5G
    • Komplet czujników i standardów komunikacji, dioda na podczerwień
    • Nowy aparat szerokokątny
    • Jakość zdjęć w dobrym oświetleniu
    • Stabilizacja nagrań wideo
    • Długi czas działania na baterii
    • Szybsza niż w M3 Pro ładowarka 30W

    Wady POCO M4 Pro:

    • Jeden z najciemniejszych wyświetlaczy jaki ostatnio widziałem
    • Wydajność bez istotnej poprawy względem POCO M3 Pro
    • Za mało zmian względem POCO M3 Pro
    • Wyraźnie słabsza jakość zdjęć w słabych warunkach
    • Brak wideo 4K

    Jak oceniamy design? – ocena 4+

    Materiały względem poprzedniego modelu pozostały bez zmian – obudowa i rama wykonane z tworzywa, a ekran przykryty szkłem Corning Gorilla Glass 3. Zmieniła się za to estetyka. Starszy model POCO M3 Pro ma obudowę błyszczącą, która bardzo podkreśla smugi i ślady dotyku, a nowszy POCO M4 Pro ma tył obudowy całkowicie matowy. W połączeniu z jaśniejszą wersją kolorystyczną śladów dotyku i smug prawie na tym telefonie nie widać. Zmienił się także kształt wyspy aparatów, a napis POCO został przesunięty na prawą jej stronę, podczas gdy w starszym modelu był pod obiektywami aparatów.

    Wyspa aparatu składa się z jednego dużego obiektywu i czterech mniejszych okrągłych otworów. Nie czterech mniejszych obiektywów, bo wystarczy się przyjrzeć, aby stwierdzić, że w jednym z okręgów znajduje się dioda doświetlająca, w drugim napis AI, a w trzecim czerwona kropka. Tylko jeden z tych czterech dodatkowych okręgów to obiektyw drugiego aparatu.

    POCO M4 Pro można odblokować czytnikiem linii papilarnych lub twarzą. Obie metody działają super szybko i bezproblemowo, co pozwala zabezpieczyć dostęp do telefonu bez pogorszenia komfortu użytkowania.

    Nowością względem starszego modelu jest norma IP53, która zabezpiecza przed kurzem i zachlapaniem. Na szufladzie na kartę nano SIM pojawiła się uszczelka, której we wcześniejszym modelu nie ma.

    Starszy model ma głośnik monofoniczny, podczas gdy nowszy model próbuje naśladować brzmienie stereo przy pomocy głośnika na dolnej krawędzi oraz w miejscu do którego przykładamy ucho. Nie jest to jednak pełnoprawne, zrównoważone brzmienie. Lewy głośnik jest znacznie cichszy i ma znacznie węższe pasmo przenoszenia, jeśli więc posłuchamy tego samego dźwięku raz z prawego, raz z lewego kanału będzie się mocno różnił. Ogólna jakość trybu głośnomówiącego jest w porządku, ale samo stereo jest tylko namiastką prawdziwego dźwięku stereofonicznego – nawet takiego na miarę smartfonu.

    Zarówno starszy jak i recenzowany model mają gniazdo słuchawkowe, w przypadku POCO M4 Pro znajduje się ono na dolnej krawędzi.

    Co sądzimy o wyświetlaczu? – ocena 3

    Wyświetlacz POCO M4 Pro ma przekątną 6,6 cala, a więc o jedną dziesiątą cala większą niż starszy model. Rozdzielczość panelu to FHD+ 2400 x 1080 pikseli. Ekran oferuje też podwyższoną częstotliwość odświeżania wynoszącą 90 Hz.

    Pod względem jakości wyświetlanego obrazu POCO M4 Pro oferuje standardowy poziom dla tego przedziału cenowego. Niestety ekran ma niską maksymalną jasność. Odczuwałem to szczególnie podczas fotografowania na zewnątrz. Łapałem się na tym, że zastanawiam się czemu ten kadr taki ciemny, skoro na innym smartfonie wygląda standardowo. Szybko okazało się, że to nie kwestia ekspozycji, tylko ekran jest na tyle ciemny, że sprawia wrażenie, jakby zdjęcie było za ciemne. Podczas gdy wiele smartfonów w mieszkaniu wieczorem używam na 1/3 ich maksymalnej jasności, to w POCO M4 Pro maksymalna jasność nie wydaje się przesadą męcząca oczy. Jasność spada też zauważalnie, gdy patrzymy na ekran pod kątem.

    W ustawieniach ekranu znajdziemy standardowe dla MIUI ustawienia – tryb ciemny, tryb czytania, schemat kolorów - w tym temperaturę barwową, oraz możliwość ustawienia odświeżania na 60 lub 90 Hz.

    Specyfikacja i system operacyjny– ocena 4

    POCO M4 Pro jest wyposażony w ośmiordzeniowy procesor MediaTek Dimensity 810 5G taktowany zegarami 2 x 2,4 GHz + 6 x 2,0 GHz. Procesor wspomaga 6 GB RAM oraz 128 GB na system i pliki użytkownika. Jest to pamięć typu UFS 2.2, którą można rozszerzyć za pomocą karty micro SD.

    Wyniki benchmarków prezentują się następująco:

     

    POCO M4 Pro

    POCO M3 Pro

    Różnica w %

    Antutu

    352675

    325250

    +8,4%

    Geekbench 1 rdzeń

    595

    557

    +6,8%

    Geekbench suma rdzeni

    1824

    1752

    +4,1%

    Androbench odczyt

    966 MB/s

    965 MB/s

    Bez zmian

    Androbench zapis

    483 MB/s

    484 MB/s

    Bez zmian

     

    Jak widać w powyższej tabeli, mimo zastosowania nowszego procesora różnica w wydajności względem poprzednika jest symboliczna, a pamięć w ogóle się nie różni. Trudno będzie poczuć różnicę wydajności rzędu kilku procent.

    Wrażenia z użytkowania są dobre – POCO M4 Pro nie zmusza użytkownika do irytującego czekania, aplikacje są uruchamiane niemalże natychmiastowo.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje: LTE, 5G, WiFi ac, Bluetooth 5.1, NFC, port podczerwieni i USB C z kontrolerem 2.0. Zestaw czujników obejmuje akcelerometr, żyroskop, kompas cyfrowy, czujnik siły oświetlenia, czujnik zbliżeniowy i czytnik linii papilarnych.

    Lokalizacja jest realizowana w POCO M4 Pro z pomocą GPS, GLONASS, GALILEO i BDS.

    POCO M4 Pro działa pod kontrolą systemu Android w wersji 11 z nakładką MIUI w wersji 12.5.2. Aktualizacja zabezpieczeń systemu Android pochodzi z dnia 5 listopada 2021. W POCO M3 Pro nakładka MIUI jest wciąż w wersji 12.0.11 i nie dostała jeszcze zaktualizowanego wyglądu interfejsu.

      

    Nakładka MIUI niedawno przeszła wizualną przemianę. Powiadomienia zostały rozdzielone od belki skrótów, zależnie od tego czy przeciągniemy palcem bliżej lewej czy prawej strony ekranu. Symbole skrótów mają teraz znacznie większe ikony, czy nawet kafle w przypadku WiFi, Bluetooth, danych mobilnych i latarki.

    Wśród aplikacji znajdziemy Panel sterowania, w którym możemy łatwo usunąć śmieciowe pliki, zoptymalizować działanie systemu, skanować telefon pod kątem bezpieczeństwa, czy zarządzać baterią. Oprócz tego mamy do dyspozycji dyktafon, Radio FM, opcje nagrywania ekranu, tryb firmowy, Game Turbo, pływające okna i drugą przestrzeń.

    Podczas testowania smartfonu nie napotkałem na problemy ze stabilnością czy optymalizacją systemu.

     

    Jakie robi zdjęcia i jakie nagrywa filmy? – ocena 4

    POCO M4 Pro ma dwa aparaty z tyłu i jeden z przodu, choć na pierwszy rzut oka wygląda jakby miał aż 5 aparatów z tyłu. Telefon celowo został zaprojektowany tak, żeby sprawiał złudzenie większej liczby obiektywów. Poprzednik miał trzy aparaty z tyłu – niby więcej, ale dwa z nich miały rozdzielczość 2 megapikseli, a więc użyteczny był tylko jeden z nich – czyli jednak mniej. Można się w tym pogubić, więc obecnie wygląda to tak:

    • 50 MP, f/1.8, PDAF – główny aparat
    • 8 MP, f/2.2 – nowy aparat szerokokątny, którego w M3 Pro nie było
    • 16 MP, f/2.5 – aparat do selfie o dwukrotnie wyższej rozdzielczości niż w przypadku M3 Pro

    W aplikacji aparatu znajdziemy tryby: zdjęcie, wideo, pro, portret, noc. 50M, krótkie wideo, panorama, dokumenty, zwolnione tempo, tryb poklatkowy. W M3 Pro nie było trybu dokumenty. Powyżej spustu migawki można przełączyć się na szeroki kąt, albo x2 cyfrowe powiększenie, które jest słabej jakości.

    Przypadłością POCO M4 Pro jest obniżona tolerancja na nieoptymalne warunki do fotografowania. Jeśli oświetlenie jest w sam raz, zdjęcia wychodzą całkiem dobrze i to zarówno z głównego aparatu jak i z aparatu szerokokątnego, którego w poprzednim modelu nie było. Brakuje wówczas jedynie trochę szczegółowości, którą oferują droższe urządzenia. Gdy jednak kadr jest kontrastowy albo ciemny, to odbija się to na finalnym ujęciu zarówno w postaci szumów, prześwietleń, jak i gorszej kolorystyce. Dlatego z POCO M4 Pro będziemy zadowoleni tak długo, dopóki pogoda i warunki dopiszą. Zdjęcia nocne z powodu braku stabilizacji można dość łatwo niechcący poruszyć, ale przy odrobinie determinacji wyjdą wystarczająco dobrze.

    Jakość selfie jest bez zarzutu, o ile dopilnujemy właściwego oświetlenia.

    POCO M4 Pro nie oferuje możliwości nagrywania wideo 4K, co jest pewnym zaskoczeniem, bo dziś to już często spotykana opcja, również w przedziale cenowym recenzowanego urządzenia. Broni się za to skuteczną stabilizacją cyfrową materiału wideo, która jest lepsza niż w wielu innych smartfonach, również droższych. Szczegółowość nagrania jest przeciętna. Można nagrywać zarówno aparatem głównym jak i szerokokątnym, ale nie ma możliwości przełączania się pomiędzy nimi podczas nagrywania.

    Przykładowe zdjęcia:

    Przykładowe wideo

     

    Jak długo działa bateria? – ocena 5

    POCO M4 Pro ma baterię o pojemności 5000 mAh i 30W ładowarkę. W porównaniu do M3 Pro pojemność baterii się nie zmieniła, za to ładowarka jest prawie dwukrotnie mocniejsza.

    Podczas testów strumieniowania wideo z połową jasności ekranu telefon rozładował się do połowy po upływie 9 i pół godziny. W sumie można oczekiwać prawie 20 godzin oglądania wideo. To bardzo dobry wynik, ale nie należy zapominać, że po części jest on zasługą niezbyt jasnego ekranu.

    Półgodzinne ładowanie pozwala przekroczyć połowę pojemności baterii, a ładowanie do pełna trwa trochę ponad godzinę.

    Nasza finalna ocena

    POCO M4 Pro to niedrogi smartfon ze wsparciem 5G – to jest jego główny atut. Wprowadza on pewne zmiany względem wcześniejszego modelu POCO M3 Pro. Ma między innymi normę uszczelnienia, dźwięk będący namiastką stereo, trochę większy ekran, szybszą ładowarkę w zestawie oraz lepszy zestaw aparatów. Procesor też jest nowy, ale przyrost wydajności jest pomijalny w codziennym użytkowaniu. Za to wydajność POCO M4 Pro nawet bez poprawy względem starszego modelu jest na dobrym poziomie. Podobnie jak super szybki czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania.

    Użytkownicy POCO M3 Pro raczej nie mają wystarczających powodów do pilnego upgrade’u do wersji M4 Pro. Jeśli ktoś jednak szuka niedrogiego telefonu z 5G, który dobrze i płynnie działa, to POCO M4 Pro może okazać się dobrym wyborem - o ile zaakceptujemy zbyt ciemny wyświetlacz, który jest największym minusem tego telefonu.

    Uwielbiamy: sensowną wydajność wraz z 5G

    Nie lubimy: zbyt ciemnego ekranu

    Dla kogo jest POCO M4 Pro:

    • Dla osób szukających niedrogiego smartfonu z wsparciem dla 5G
    • Dla szukających telefonu oferującego płynne działanie
    • Dla ceniących długi czas pracy na baterii
    • Dla tych, którzy potrzebują aparatu szerokokątnego

    Dla kogo nie jest POCO M4 Pro:

    • Nie dla tych, którym będzie przeszkadzał ciemny ekran
    • Nie dla osób, które oczekiwały znaczącego wzrostu wydajności względem POCO M3 Pro
    • Nie dla osób często fotografujących w trudnych warunkach oświetleniowych

    Alternatywy dla POCO M4 Pro:

    •  
  • Motorola moto g200 5G w naszych rękach - wideo

    Na filmie rozpakowaliśmy i sprawdziliśmy, jak działa najnowszy smartfon Motorola moto g200 5G:

    Więcej informacji na temat smartfonu można przeczytać tutaj.

  • LG TONE Free UVnano – recenzja

    Na rynku słuchawek jest naprawdę tłoczno, szczególnie wśród modnych ostatnio wersji true wireless. Wielu producentów oferuje po kilka modeli TWS. Całkiem niedawno testowaliśmy Redmi Buds 3 Pro, a niewiele wcześniej Samsung Galaxy Buds 2. Przyszła pora na nową ofertę od LG, który to producent ma na swoim koncie wiele udanych modeli słuchawek jeszcze z czasów, gdy gniazdo słuchawkowe w smartfonach nie było rzadkością. Wówczas popularnością cieszyły się słuchawki z dodatkowym "naszyjnikiem". Najnowszy model LG TONE Free UVnano wprowadza nowość na rynku – odkażanie za pomocą promieniowania UV. Cenowo słuchawki plasują się dość wysoko – 799 zł to granica powyżej której znajdują się topowe modele najbardziej uznanych marek. Przekonajmy się zatem czy LG TONE Free UVnano są warte ceny, którą zaproponował producent.