Testy smartfonów:

  • Test zestawu głośników Samsung HW-Q990D 11.1.4 – tak jak w kinie, ale sąsiedzi go nienawidzą

    Po testach niewielkiego soundbara Sonos Beam (Gen2) w zestawie z równie niewielkim subwooferem Sub Mini przyszła pora na testy jednego z najmocniejszych zestawów z soundbarem, który można kupić w polskich sklepach. Jego pełna nazwa to Soundbar Q-seria HW-Q990D 11.1.4 z subwooferem i tylnymi głośnikami 2024. Sonosowi brakowało trochę mocy, a zestaw Samsunga ma jej aż za dużo.

    Cena soundbara Samsunga to 4 959,00 zł. Nie jest to mało, ale w porównaniu z cenami za produkty marki Sonos to można uznać, że jest to bardzo atrakcyjna oferta cenowa. Trzeba jednak podkreślić, że flagowy zestaw Samsunga nie jest przeznaczony do niewielkich pomieszczeń, które można by nagłośnić Sonosem. Już sama długość belki jest niemal dwukrotnie większa. Także subwoofer jest znacznie większy, a dodatkowo w komplecie mamy jeszcze 2 tylne satelity, które również powinny znaleźć swoje miejsce w pomieszczeniu (z tyłu za widzem).

    Podłączenie zestawu jest bardzo proste

    Po podłączeniu całego zestawu do prądu, a soundbara także do telewizora przez HDMI eARC sama konfiguracja HW-Q990D jest dziecinnie prosta i prowadzi się ją w aplikacji SmartThings. Jest to apka do obsługi urządzeń smart home koreańskiej firmy. Zarówno na iOS, jak i na Androida mamy dostęp do niemal identycznej aplikacji. Tak samo prezentuje się interfejs i mamy dostęp do wszystkich ustawień soundbara. W komplecie z głośnikami otrzymujemy także pilota, który przypomina piloty do tańszych modeli telewizorów Samsunga. Subwoofer i satelity są podłączane do zestawu bezprzewodowo. To jest bardzo ważna zaleta HW-Q990D. Satelity mogą pracować w trybie „z przodu” lub „z tyłu”.

    Design

    Zestaw głośników Samsunga nie wyróżnia się swoim wyglądem i przypomina większość zestawów z soundbarem. Na szczęście Samsung zrezygnował z pokrywania swoich belek tkaniną, która może i dobrze wyglądała, ale nie dało się jej wyczyścić. Teraz jest to tworzywo, które oczywiście sprawnie zbiera kurz, ale też łatwo je odkurzyć. Należy się przygotować, że nasza muzyczna belka jest długa, więc nie zmieści się na każdym regale pod telewizorem. Dotyczy to także subwoofera, który również jest potężny. Cały zestaw waży ponad 28 kg. Na górze soundbara mamy przyciski do regulacji głośności, zmiany źródeł dźwięku i wyciszania mikrofonu, bo belka wspiera Alexę. Z przodu za kratką jest ukryty wyświetlacz, który delikatnie mówiąc nie jest zbyt czytelny. Wyświetlacz prezentuje aktualny status urządzenia, tryb i wybrane źródło dźwięku. Z tyłu soundbar oferuje dwa wejścia HDMI 2.1 i wyjście eARC. Gdy mamy smartfon Samsunga to dotykając góry obudowy belki możemy rozpocząć odtwarzanie muzyki.

    Obsługiwane standardy

    Samsung twierdzi, że nasz testowy zestaw zapewnia aż 11 niezależnych kanałów dźwięku przestrzennego. Dodatkowo mamy 1 kanał niskotonowy i 4 skierowane w sufit. Raczej nie będziemy w stanie tak dużej liczby kanałów usłyszeć, ale podczas testowania zestawu na pewno docenimy to, że dzięki satelitom dźwięk przestrzenny jest realny i przypomina efekty, które znamy z kina. Gdy obejrzymy z naszym zestawem Dune II, Blade Runner 2049, czy też Ford v Ferrari to raczej ciężko nam będzie wrócić do projekcji z dźwiękiem z głośników z samego telewizora. Głośniki telewizora Samsung mogą być wykorzystywane dodatkowo w ramach funkcji Q-Symphony.

    Oficjalnie nasz zestaw wspiera standard Dolby Atmos. Dolby Atmos wspiera do 128 źródeł dźwięku. Dźwięk do soundbara możemy przesyłać przez HDMI, Chromecast oraz AirPlay. Jest także wsparcie dla Spotify Connect. Odtwarzanie ze Spotify działa znakomicie, ale do poprawki jest regulacja głośności – jest skokowa. Aby płynnie regulować głośność muzyki ze Spotify trzeba to robić korzystać z przycisków na obudowie lub z pilota, a nie bezpośrednio z aplikacji Spotify.

    Wszystkie obsługiwane przez soundbar standardy dźwięku to: Dolby Atmos, Dolby Atmos Music, Dolby Digital Plus, DolbyTrue HD, DTS: X, DTS HD Master Audio.

    Aplikacja

    Spore brawa należą się Samsungowi za to, że aplikacja dla systemów iOS i Android oferuje te same funkcje i tak samo wygląda. Część usług Samsunga jest już zamykana w ekosystemie tej firmy, ale tutaj mamy pełną funkcjonalność. Dotyczy to także obsługi standardu Airplay. Aplikacja do obsługi soundbara jest częścią platformy SmartThings.

     W apce oprócz regulacji głośności mamy dostęp do m.in.:

    • Źródła dźwięku
    • Trybu w jakim pracuje zestaw
    • Do ustawień equalizera
    • Do regulacji subwoofera
    • Do ustawień satelitów

    Oprócz tego w aplikacji możemy włączyć także tryb SpaceFit Sound, Active Voice Amplifeir, a także night mode. Ustawień jest sporo, ale aplikacja jest prosta w obsłudze.

    Jakość dźwięku

    Według mnie, Samsung HW-Q990D 11.1.4 jest świetnym urządzeniem dla fanów kina, Youtube, muzyki, ale także dla fanów sportu. Nawet, gdy mamy już bardzo dobry i duży telewizor to soundbar doda mu skrzydeł, a jakość projekcji będzie nieporównywalna.

    Do dyspozycji mamy 656 watów mocy i 22 głośników. Sama moc subwoofera to 200 watów. Zestaw ma potężny dźwięk, który zadowoli wszystkich fanów kina. Jedyną jego wadą będzie słaby efekt stereo, a więc prawdziwi audiofile mogą kręcić nosem. Należy także pamiętać, że nasz zestaw rozwija skrzydła dopiero przy większej głośności. Gdy zwykle słuchamy muzyki cicho to lepszym pomysłem będzie zakup zestawu stereo z dobrymi, nawet niewielkimi głośnikami. Oprócz Dolby Digital w filmach docenimy także dźwięk Dolby w serwisach muzycznych. Takie utwory oferuje np. Apple Music. Nawet część starszych utworów jest zremasterowana do standardu Dolby Music.

    Końcowa ocena

    Samsung HW-Q990C to genialny zestaw głośników dla fanów kina w domu, ale także dla fanów muzyki. Nie są to głośniki dla audiofili, ale dla osób, które chcą za w miarę niewielkie pieniądze poprawić o 100 lub więcej procent warunki, w jakich oglądają filmy w domu. To niesamowite jak wiele podczas projekcji zmienia taki zestaw. Można go polecić prawie wszystkim fanom kina i to nie tylko tym, którzy oglądają filmy SF, wojenne i sensacyjne. Zakupu nie można polecić osobom, które mają mieszkania z cienkimi ścianami. Sąsiedzi na dłuższą metę raczej nie zniosą obecności HW-Q990C za ścianą. Jego moc jest ogromna - w czasie całego testu nigdy nie zwiększyliśmy głośności do 50 procent, a i tak fragmenty Duny, Blade Runnera i TOP Gun po prostu wyrywały z butów. Jeśli chodzi o wady to na pewno jest nią niezbyt przydatny wyświetlacz, skokowa regulacja głośności w aplikacji Spotify oraz cena, która jest wyraźnie wyższa od cen „zwykłych” soundbarów.

    Urządzenie otrzymaliśmy do testów od firmy Samsung Polska

  • Zestaw aparatów Leica w Xiaomi 14 Ultra – sprawdziliśmy go w norweskim Bergen

    Xiaomi 14 Ultra to pierwszy prawdziwy flagowiec marki Xiaomi, który trafił na nasz rynek od premiery modelu Mi 11 Ultra w 2021 roku. Modele 12 Ultra i 13 Ultra nie były dostępne na rynku europejskim. Jeśli chodzi o smartfony stricte fotograficzne to na naszym rynku musi on konkurować przede wszystkim z iPhonem 15 Pro Max, Samsungiem Galaxy S25 Ultra i Honorem Magic 6 Pro. Wszystkie te 4 smartfony są obecne na rynku już od kilku miesięcy i oferują nam najwyższą jakość zdjęć i filmów. W Norwegii sprawdziliśmy czym w tym elitarnym gronie wyróżnia się Xiaomi Ultra i co może nam zaoferować.

    Do tej pory mieliśmy okazję korzystać z Xiaomi 14 Ultra tylko w Warszawie. Teraz, przez kilka ostatnich dni mogliśmy używać tego telefonu w trybie “wakacyjnym”. Sama wakacyjna destynacja nie była oczywista – to Bergen w zachodniej Norwegii. Drugie pod względem wielkości norweskie miasto (ma niecałe 300 tys. mieszkańców) jest bardzo ważnym morskim portem, ale przede wszystkim jest doskonałą lokalizacją do testów fotograficznego smartfona. Bergen, położone na zachodnim wybrzeżu Norwegii, jest jednym z najpiękniejszych miast w tym kraju i doskonałym miejscem do robienia zdjęć. To miasto, otoczone górami i fiordami, z bogatą historią, kolorową architekturą i malowniczymi krajobrazami, oferuje niezliczone możliwości fotograficzne.

    A oto najciekawsze foto-lokalizacje w Bergen:

    Bryggen:

    Bryggen to historyczna dzielnica handlowa z kolorowymi, drewnianymi domami pochodzącymi z czasów Hanzy. Jest to jedno z najczęściej fotografowanych miejsc w Bergen, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

    Fløyen:

    Góra Fløyen oferuje spektakularne widoki na miasto, fiordy i otaczające góry. Wjazd kolejką linowo-szynową Fløibanen na szczyt jest atrakcją samą w sobie, a panorama z góry zapewnia doskonałe warunki do robienia zdjęć całemu miastu.

    Ulriken:

    To kolejka linowa, która zawiezie nas na szczyt jednej z 7 gór otaczających Bergen. Po kilku minutach znajdujemy się na wysokości 643 metrów. Przy dobrej pogodzie widoki są zachwycające. Zamiast płacić za kolejkę można się na Ulriken wdrapać pieszo.

    Akwarium w Bergen (Akvariet i Bergen):

    Świetne miejsce dla miłośników fotografii przyrodniczej. Akwarium oferuje możliwość uwiecznienia na zdjęciach wielu morskich stworzeń, choć niektóre z nich nie są przesadnie urodziwe.

    Fiordy:

    Otaczające Bergen fiordy są idealnym miejscem do fotografowania niesamowitych krajobrazów. Rejsy po fiordach dostarczają wielu okazji do zrobienia wyjątkowych zdjęć.

    Bergen jest znane z częstych opadów deszczu, ale my trafiliśmy na szczęście na dobrą pogodę. Temperatura była niższa niż w Polsce, a lekko zachmurzone niebo ułatwiało robienie zdjęć w ciągu dnia. Pamiętajmy, że używając Xiaomi 14 Ultra nie musimy ze sobą zabierać statywu (telefon ma świetną stabilizację, także w nocy) i dodatkowych wodoodpornych pokrowców (spełnia normę IP68).

    Bergen to miasto, które jest idealnym miejscem dla każdego fotografa - od amatora po profesjonalistę. My robiliśmy Ultrą zwykłe zdjęcia w wakacyjnym stylu, ale instagramerka Magda Nałęcz przywiozła z Bergen takie fotograficzne dzieła.

     

    Największą przewagą Ultry jest dostępność sześciu ogniskowych o zakresie od 12 mm do 240 mm. Gdy fotografujemy miasto korzystamy głównie z dwóch teleobiektywów: Leica 75 mm oraz peryskop Leica 120 mm. Zdjęcia na dużych powiększeniach są ostre, bo Ultra oferuje nam doskonałą stabilizację optyczną i cyfrową.

    Główny aparat ma bezstopniową zmienną przysłonę ƒ/1.63-ƒ/4.0, ale przede wszystkim może się poszczycić 1-calową matrycą Sony LYT-900. Gwarantuje ona dobrą jakość zdjęć, nawet w bardzo trudnych warunkach oświetleniowych.

    Fani mobilnej fotografii mogą swoje zdjęcia modyfikować w rozbudowanej galerii z funkcjami AI lub też korzystać np. z Lightrooma, który będzie mógł operować na plikach RAW. Postprodukcję ułatwia też ekran, który ma bardzo wysoką rozdzielczość 3200 x 1440 pikseli i szczytową jasność 3000 nitów.

    Odwiedziny Bergen, jednego z najbardziej malowniczych miast Norwegii położonego na styku mórz Północnego i Norweskiego, okazały się idealną okazją, aby przekonać się o potencjale aparatu Leica. Takie punkty widokowe, jak panorama miasta widziana z poziomu wzgórza Fløyen, zabytkowe dzielnice czy otaczające Bergen, charakterystyczne dla tego regionu Skandynawii fiordy, stanowią dobre wyzwanie wydajnościowe dla możliwości Xiaomi 14 Ultra – przede wszystkim pod kątem precyzyjnych, szczegółowych i stabilnych teleobiektywów. W Bergen przyda się także uszczelniona obudowa Ultry spełniająca normę IP68. Trochę przy okazji testów aparatów udało się także sprawdzić jak działają lokalne sieci komórkowe. Norweskie sieci są jednymi z najszybszych w Europie, a zasięg 5G jest już niemal powszechny. Ultra wspiera także dodatkowo standard WiFi 7.

    Oto nasze przykładowe zdjęcia z Bergen wykonane Xiaomi 14 Ultra. Po więcej zdjęć zapraszamy do naszych galerii opublikowanych na Facebooku: tutaj, tutaj, tutaj i tutaj.

     

    Oto nasze wcześniejsze porównania zdjęć z fotograficznych flagowców:

    Smartfon otrzymaliśmy do testów od firmy Xiaomi Polska.

  • Testujemy realme 12 - to nowoczesny smartfon w atrakcyjnej cenie

    realme 12 to najnowszy model z początku średniej półki, który jest wyposażony w procesor Qualcomm Snapdragon 685 oraz wyświetlacz AMOLED o odświeżaniu 120Hz. realme 12 łączy atrakcyjny design z przystępną ceną, co czyni go interesującą propozycją dla szerokiego grona użytkowników. W konfiguracji 8/512 kosztuje w promocji 1199 zł.

    Design

    realme 12 wyróżnia się stylowym designem. Obudowa o grubości 7.92 mm i wadze 187 g jest smukła i płaska. Dostępne są dwa warianty kolorystyczne: Pioneer Green i Skyline Blue. Realme 12 ma charakterystyczną wyspę aparatów z wykończeniem inspirowanym klasycznymi zegarkami analogowymi. Wyróżnia się też paskiem przebiegającym przez środek obudowy.

    Realme 12 ma głośniki stereo, skaner linii papilarnych pod wyświetlaczem i normę uszczelnienia IP54.

    Wyświetlacz

    Wyświetlacz AMOLED o przekątnej 6.67 cala i odświeżaniu 120Hz oferuje płynny obraz oraz nasycone kolory i głębokie czernie. Dzięki wsparciu dla 98% gamy kolorów P3, użytkownicy mogą cieszyć się wiernym odwzorowaniem barw. Wysoka jasność maksymalna do 2000 nitów zapewnia widoczność w pełnym słońcu. Funkcje takie jak Rainwater Smart Touch i AI Protective Film Touch zapewniają niezawodność i dokładność dotyku nawet w trudnych warunkach. Ekran jest płaski do samej krawędzi i ma dość wąskie ramki.

    Specyfikacja i system

    realme 12 wyposażono w chipset Snapdragon 685, który w benchmarku Antutu w naszym teście osiągnął 370 tysięcy punktów. Działanie telefonu jest zazwyczaj płynne i bezproblemowe.

    realme 12 działa na bazie Androida 14 z nakładką realme UI 5.0, która oferuje szereg usprawnień i funkcji zwiększających wygodę użytkowania. Nowe funkcje, takie jak File Dock, umożliwiają łatwe zbieranie i zarządzanie różnymi typami treści. Funkcja PhoneLink pozwala na bezproblemowe połączenie smartfona z komputerem, umożliwiając łatwe zarządzanie wiadomościami, połączeniami i aplikacjami bezpośrednio z poziomu komputera.

    Fotografia i Wideo

    realme 12 ma pojedynczy 50-megapikselowy aparat z matrycą Sony LYT-600 z OIS. W aparacie są dostępne funkcje takie jak tryb Pro Portrait z dodatkową stymulacją rozmycia tła i NightEye Engine, poprawiający jakość zdjęć w trudnych warunkach oświetleniowych. Dopiero zaczynamy testy tego smartfonu i nie mam jeszcze wyrobionej opinii na temat aparatu.

    Ładowanie i bateria

    Realme 12 ma baterię o pojemności 5000 mAh i obsługuje szybkie ładowanie 67W SUPERVOOC, które może naładować baterię do 50% w 19 minut. Należy pamiętać, że ładowarki nie ma w zestawie z telefonem.

    Producent obiecuje około 33 godziny rozmów telefonicznych, 15 godzin odtwarzania wideo na YouTube lub cały dzień odtwarzania muzyki.

    Promocja

    Od 19 lipca do 1 sierpnia 2024 roku, model z 8 GB RAM i 512 GB przestrzeni na dane będzie dostępny w cenie promocyjnej 1199 zł. Standardowa cena tego modelu po okresie promocji będzie wynosić 1299 zł.

    Podsumowanie

    Realme 12 to przede wszystkim niedrogi telefon z oryginalnym designem i dobrej klasy wyświetlaczem. Jego wydajność nie jest wysoka, ale wystarczająca do zachowania komfortu użytkowania. Aparat, choć pojedynczy, ma dobrą specyfikację. Zamiast rozmienić na drobne, producent dał użytkownikowi jeden aparat lepszej jakości. Do ostatecznych wniosków musimy zaczekać do końca testów, ale realme 12 zapowiada się ciekawie.

    Smartfon otrzymaliśmy do testów od firmy realme Polska.

  • realme C63 - testujemy jeden z tańszych smartfonów w Polsce

    realme C63 to kolejna tania nowość ze stajni tego chińskiego producenta. Telefon jest dostępny za 849 zł, a teraz można go kupić w promocji za 749 zł. To sprawia, że musimy być gotowi na kilka koniecznych kompromisów, ale jednocześnie C63 ma kilka niezaprzeczalnych zalet. Jedną z nich jest bardzo udany design. Na pewno nie będziemy się go wstydzić. Jest wersja niebieska z wegańską skórką i nasza zielona ze zwykłego tworzywa, ale z ciekawym wzorem. Obudowa spełnia normę IP54, co w tym segmencie zdarza się bardzo rzadko.

    C63 to także duży 6,7-calowy ekran IPS o odświeżaniu 90 Hz. Niestety rozdzielczość to już tylko 1600 na 720 pikseli , co zapewnia gęstość świecących punktów na poziomie 260 ppi. Dolna ramka pod ekranem jest rekordowo szeroka. Szczytowa jasność ekranu to tylko 560 nitów.

    Pod maską znajduje się słaby 8-rdzeniowy procesor Unisoc T612. Sytuację ratuje 8 GB pamięci RAM i 256 GB miejsca na dane. Pamięć możemy rozszerzyć kartą. W AnTuTu wyniki są delikatnie mówiąc niezbyt rekordowe (poniżej 260K punktów). Nie jest to więc smartfon dla graczy, ale dla osób, które potrzebują w telefonie podstawowych usług.

    Smartfon działa w oparciu o najnowszego Androida 14 z nakładką Realme UI.

    Z tyłu matryca aparatu ma wystarczające 50 MP. Niedługo opublikujemy pierwsze zdjęcia wykonane tym telefonem. Ze względu na wydajność procesora telefon nagrywa filmy tylko w jakości FULL HD 30 fps.

    Sporą zaletą C63 jest jego bateria. To standardowe 5000mAh, ale ładowane z mocą 45 W (technologia SUPERVOOC). To mocniejsze ładowanie niż w najnowszych składakach Samsunga za ponad 5 tys. złotych. W naszym testowym pudełku znaleźliśmy także ładowarkę. Ładowanie do 20 procent trwa 10 minut, do 50 procent 30 minut, a do 100 procent w około 80 minut. Bateria ma gwarancję na 1600 cykli ładowania, co ma pozwalać na 4 lata bezproblemowego działania.

    W C63 jest komplet czujników: geomagnetyczny, zbliżeniowy, światła, przyspieszenia, żyroskop. Mamy także NFC i dual SIM. Tani C63 nie obsługuje niestety technologii 5G. Nowy realme jest sporym smartfonem, więc waga to 191 g i to pomimo plastikowej konstrukcji.

    Smartfon otrzymaliśmy do testów od firmy realme Polska.

  • OPPO Reno12 Pro 5G - test udanej średniej półki

    Na zatłoczonej tzw. średniej półce mamy kolejnego gracza – OPPO Reno 12 Pro. Smartfon kosztuje 2499 zł, ale można go kupić w promocji za 2199 zł. W tej cenie dostajemy dobrej klasy ekran AMOLED, przyzwoitą wydajność, dobrej jakości zdjęcia i szybkie ładowanie. Sprawdźmy więc, co jeszcze ma do zaoferowania dla użytkownika OPPO Reno12 Pro 5G i jakie ma wady.

    Design

    OPPO oferuje dwa odmienne style wykończenia, które różnią się nie tylko kolorem, ale i fakturą obudowy. W nasze ręce trafiła wersja, która na polskiej stronie jest określana jako czarna, ale oryginalna nazwa Space Brown lepiej oddaje faktyczny kolor, który jest bardzo ciemno brązowy, a nie czarny. Obudowa jest w całości wykonana z tworzywa. Trzy czwarte obudowy jest matowe, a dolny pasek jest błyszczący. Mat jest chropowaty i całkowicie ukrywa ślady dotyku. Jedynie wyspa aparatów powiela na tyle znany schemat, że po części trochę psuje oryginalność stylu.

    Reno12 Pro może pochwalić się dobrej klasy głośnikami stereo, z całkowicie rozdzielonymi kanałami i możliwością podbicia dźwięku o 300%. Tak to jest przynajmniej opisane, bo dźwięk nie staje się aż trzy razy głośniejszy.

    Nowe OPPO jest lekkim telefonem, bo przy przekątnej 6,7 cala waży jedynie 180 gramów. Norma uszczelnienia obudowy to IP65. Choć zanurzanie nie jest wskazane, to Reno nie obawia się wkładania telefonu pod kran czy prysznic. Dla większości użytkowników takie zabezpieczanie okaże się wystarczające.

    OPPO ma czytnik linii papilarnych pod wyświetlaczem. Nie jest on najszybszy, ale działa pewnie i powtarzalnie. Wystarczy niecała sekunda na odblokowanie. Równie skutecznie działa odblokowanie telefonu za pomocą twarzy, choć może być mniej bezpieczne.

    Mimo obudowy z tworzywa, Reno jest dokładnie spasowane, sztywne i sprawia wrażenie odpowiednio wysokiej jakości wykonania.

    Wyświetlacz

    Wyświetlacz to jeden z elementów Reno 12 Pro, do którego ciężko mieć zastrzeżenia. Ma przekątną 6,7 cala, rozdzielczość FHD+ 2412 x 1080 pikseli, maksymalną jasność 1200 nitów i odświeżanie 120 Hz. Panel jest wykonany w technologii AMOLED i jest przykryty szkłem Gorilla Glass Victus 2 z zaokrąglonymi wszystkimi krawędziami. Co prawda teraz trendem są całkowicie płaskie wyświetlacze, ale w tym wypadku nie mówimy o zakrzywieniu ekranu, tylko samego szkła, co poprawia ergonomię. Mimo wszystko preferowałbym jednak, aby ekran był całkowicie płaski, do samej krawędzi.

    Ekran ma wąskie ramki, jest faktycznie jasny i ma bardzo dobre kąty widzenia. W ustawieniach można zmienić tryb kolorów, odświeżanie i włączyć tryb ochrony oczu.

    Specyfikacja i system

    OPPO jest wyposażony w procesor Mediatek Dimensity 7300 Energy, 12 GB RAM oraz aż 512 GB na system i pliki użytkownika. Pamięć można jeszcze rozszerzyć za pomocą karty micro SD. Tym sposobem OPPO staje się jednym z najlepszych smartfonów dla osób chcących gromadzić dużo plików.

    W teście wydajności Antutu OPPO uzyskało niemal 700 tysięcy punktów. To wystarczającą wydajność dla komfortowego użytkowania telefonu, ale wciąż nie łapie się do pierwszej setki rankingu Antutu. Nie jest to też rekord wydajności średniej półki, bo tańszy o 900 zł POCO X6 Pro zdobył 1,4 miliona punktów. Nie przeszkadza to jednak Reno 12 Pro w zachowywaniu pełnej płynności działania.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje: 5G, WiFi 6, Bluetooth 5.4, NFC i emiter podczerwieni mogący spełniać rolę uniwersalnego pilota.

    Lokalizacja jest określana dzięki systemom: GPS, GLONASS, GALILEO, BDS i QZSS.

    OPPO Reno12 Pro ma komplet czujników. Ciekawostką i nowością jest BeaconLink, który pozwala nawiązywać połączenia, gdy nie mamy zasięgu sieci komórkowej ani internetu. OPPO mówi o łączności Bluetooth o zasięgu do 200 metrów. To by było zaskakujące osiągnięcie, bo zwykle zasięg Bluetooth jest dziesięciokrotnie mniejszy. Nie mamy jednak drugiego takiego samego telefonu, aby łączność wypróbować w praktyce. To jest główne ograniczenie tej funkcji – znajomi, rodzina lub współpracownicy muszą używać telefonu wyposażonego w funkcję BeaconLink.

    OPPO działa pod kontrolą Androida 14 z zabezpieczeniami zaktualizowanymi do wersji z lipca, a więc najnowszymi. Nakładka systemowa to ColorOS 14.1.

    OPPO chce zintegrować funkcje AI ze swoimi telefonami. Jedną z takich funkcji jest Rozpoznawanie ekranu, która pozwala wyodrębnić tekst ze zrzutu ekranu i wygenerować podsumowanie. Niestety elementy AI oparte o język nie są dostępne w języku polskim i trudno powiedzieć, czy będą dostępne w przyszłości. Na tym etapie wszyscy użytkownicy mogą korzystać z funkcji automatycznego zaznaczania obiektów na zdjęciach, a także z Gumki AI, która usuwa ze zdjęcia niechciane elementy, inteligentnie wypełniając zajmowaną przez nie przestrzeń. Aby z tej funkcji skorzystać, trzeba być zalogowanym do konta OPPO.

    W systemie znalazło się 9 fabrycznie zainstalowanych gier i kilka programów firm trzecich. Można je ręcznie odinstalować po skonfigurowaniu telefonu.

    Zestaw aparatów

    Reno12 Pro ma potrójny zestaw aparatów, oferujących trzy różne ogniskowe. Nie mówimy tutaj o mnożeniu obiektywów na niby, dodając pomiar głębi sceny itp. Oto ich specyfikacja:

    • 50 MP, f/1.8, 26mm, multi-directional PDAF, OIS – główny aparat
    • 50 MP, f/2.0, 47mm PDAF – aparat z teleobiektywem o powiększeniu x2
    • 8 MP, f/2.2, 16mm, 112˚- aparat ultraszerokokątny
    • 50 MP, f/2.0, 21mm, PDAF – przedni aparat do selfie

    Jakość głównego aparatu OPPO jest bardzo dobra - radzi sobie w większości warunków oświetleniowych. Nawet w pomieszczeniach nie miał specjalnej trudności z balansem bieli czy zachowaniu szczegółów na drobnych fakturach materiałów. W zdjęciach nocnych nie rozjaśnia cieni, co ma swoje dobre i słabsze strony - unikamy nienaturalnego przekształcenia nocy w dzień, ale nie zawsze uchwycimy wszystkie detale.

    Teleobiektyw także dobrze sobie radzi. Co prawda nie ma stabilizacji optycznej, ale pozwala na uchwycenie dobrej jakości przybliżeń. Aplikacja odpowiada jeszcze domyślne cyfrowe powiększenie x5, ale tutaj jakość już jest wyraźnie słabsza. Raz się zdarzyło, że zdjęcie zrobione na powiększeniu x5 było czarno-białe w środku kadru, najprawdopodobniej w wyniku jakiegoś błędu oprogramowania.

    Najsłabszy z tej trójki jest aparat szerokokątny. Ma najniższą rozdzielczość, która jest na tyle niska, że to widać nawet bez powiększania kadrów. Aparat rejestruje mniej szczegółów, a dodatkowo zdjęcia są bardziej zaszumione i mają ziarno. Aparat spełnia swoją funkcję, ale wyraźnie słabiej od pozostałych.

    Dużym, pozytywnym zaskoczeniem jest przedni aparat, który ma funkcje ustawiania ostrości i wysoką rozdzielczość. Zdjęcia selfie z Reno 12 Pro są naprawdę wysokiej jakości, bez względu na to z jakiej odległości siebie fotografujemy.

    OPPO nagrywa wideo 4K/30p z optyczną i cyfrową stabilizacją obrazu. Jakość jest dobra, choć mogłaby być trochę lepsza. Stabilizacja jest na podobnym poziomie – spełnia swoją rolę, ale do wysokiej skuteczności jeszcze trochę jej brakuje. Warto zwrócić uwagę, że wideo 4K jest nagrywane tylko z głównego aparatu. Szerokokątny w ogóle nie jest dostępny do wyboru, a powiększenie jest wyłącznie cyfrowe. Szkoda, bo rozdzielczość teleobiektywu bez problemu pozwala na jego wykorzystanie. Dopiero przełączenie na rozdzielczość FHD pozwala wykorzystać wszystkie trzy aparaty podczas nagrywania wideo.

    Bateria i ładowanie

    Reno 12 Pro ma baterię o pojemności 5000 mAh i obsługuje ładowanie SuperVOOC o mocy 80W. Ładowanie jest szybkie, w pół godziny naładujemy blisko 70% baterii, a ładowanie do pełna wymaga około 47 minut.

    Reno 12 Pro jest sprzedawany bez ładowarki w zestawie, ale jest jednak zaskakująca nowość związana z ładowaniem. W styczniu 2023 pisaliśmy o teście szybkości ładowania różnymi standardami ładowarek i o tym, że telefony najszybciej ładują się swoją oryginalna ładowarką. Była to uwaga pod kątem unijnych rozwiązań uniwersalnej ładowarki USB C. Smartfony OPPO w teście przeprowadzonym przez DXOMARK wypadły najgorzej: „Najmniej kompatybilny okazał się telefon OPPO, który w przypadku każdej innej ładowarki ładował się praktycznie trzykrotnie dłużej – zamiast pół godziny dobijał do półtorej godziny.”

    Najwyraźniej wiele się od tamtego czasu zmieniło, bo Reno12 Pro ładuje się równie szybko ładowarkami w standardzie PD 2.0, co ich własnym SuperVOOC. To doskonała wiadomość.

    Czas działania OPPO jest również bardzo dobry. Telefon rozładował się do 33% po upływie 16 godzin ciągłego odtwarzania materiałów z YouTube. Można więc spodziewać się około 24 godzin ciągłego strumieniowania wideo z jasnością ekranu ustawioną na połowę.

    Podsumowanie

    OPPO Reno12 Pro 5G to godna uwagi propozycja ze średniej półki. Oferuje wysokiej klasy wyświetlacz, dobre głośniki stereo, dużą pojemność pamięci, szybkie i kompatybilne z innymi ładowarkami ładowanie, długi czas pracy i dobrej jakości zdjęcia. Reno szczególnie wyróżnia się przednim aparatem do selfie z autofokusem. Jest nawet obsługa kart pamięci i emiter podczerwieni.

    Wydajność OPPO jest przeciętna. Najsłabszym elementem jest aparat ultraszerokokątny. Poza tym nie ma wielu istotnych minusów. OPPO próbuje przekonywać, że ma wiele ciekawych funkcji AI, ale to głównie marketing. Z punktu widzenia polskiego użytkownika najważniejszą z nich jest usuwanie elementów ze zdjęcia. Język polski nie jest przez AI w OPPO obsługiwany.

    Biorąc pod uwagę promocyjną cenę 2199 zł myślę, że ten telefon ucieszyłby wielu użytkowników patrzących na telefony ze średniej półki. Dla porównania POCO X6 Pro jest tańszy i znacznie wydajniejszy, ale ma też uboższy zestaw aparatów, nie obsługuje kart pamięci i ma niższą normę uszczelnienia. OPPO w modelu Reno 12 Pro 5G inaczej rozkłada akcenty i dzięki temu użytkownicy mają większy wybór.

  • Samsung Galaxy Z Fold 6 – oto jakie robi zdjęcia

    W Paryżu udało nam się już zrobić kilkadziesiąt zdjęć najnowszym Foldem Samsunga.

    Specyfikacja jego aparatów z tyłu przedstawia się następująco:

    Zestaw aparatów z tyłu:

    • Aparat ultraszerokokątny 12 MP
      • F2.2, rozmiar piksela: 1,12 μm, kąt widzenia: 123˚
    • Szerokokątny obiektyw 50MP
      • Dual Pixel AF, OIS, F1.8, rozmiar piksela: 1,0 μm, kąt widzenia: 85
    • Aparat z teleobiektywem 10MP
      • PDAF, OIS, F2.4, rozmiar piksela: 1,0 μm, kąt widzenia: 36˚, optyczny zoom 3X

    Samsung Galaxy Z Fold 6 nie jest aparatem stricte fotograficznym, ale oferuje bardzo dobrą jakość zdjęć. Najbardziej przydatna jest oczywiście główna matryca oferująca bardzo szczegółowe klatki. W mieście przydaje się także teleobiektyw (powiększenie optyczne 3X). Interfejs aparatu kusi do korzystania z powiększeń cyfrowych, ale należy zatrzymać się na powiększeniu 10X, bo 20X i 30X to już tylko tzw. pikseloza.

    Oto nasze przykładowe zdjęcia zrobione smartfonem Samsung Galaxy Z Fold 6:

  • Samsung Watch Ultra – nasze pierwsze wrażenia prosto z prezentacji w Warszawie

    Wraz z nowymi smartfonami Samsung zaprezentował siódmą generację zegarków Galaxy Watch, w tym zupełnie nowy model Ultra, nie mający wcześniejszego odpowiednika. To z pewnością odpowiedź na model Apple Watch Ultra, który ma już dwie generacje. Zacznijmy od cech wspólnych dla serii Watch 7, bo na tej podstawie będzie łatwiej wskazać różnice, które wprowadza Ultra w porównaniu do zwykłego Watcha 7.

    Samsung Galaxy Watch 7

    Zwykły Galaxy Watch 7 jest dostępny w dwóch rozmiarach 40 i 44 mm. Tym razem nie ma droższej wersji Classic, tylko od razu jest przeskok na wersję Ultra.

    Watch 7 wprowadza nowy, 5 rdzeniowy procesor Exynos W1000, pierwszy procesor dla zegarków wykonany w procesie 3 nm. Dla przypomnienia, w Watch 6 procesor był dwurdzeniowy. Pojemność RAM pozostała bez zmian i wynosi 2 GB, ale miejsce na pliki i aplikacje zostało podwojone z 16 do 32 GB. Po raz pierwszy w zegarkach Samsunga pojawił się dwuzakresowy system lokalizacji GPS L1 + L+5. Nie jest to jednak tak zwany Multi-GNSS, a jedynie Multi-Band. Są już na rynku zegarki, które łączą obie zalety – wiele systemów i wiele pasm. Samsung wprowadza na razie tylko jedną z tych technologii.

    Watch 7 ma też zupełnie nowy czujnik BioActive Sensor 2, odpowiedzialny za monitorowanie organizmu użytkownika. Ma wielokrotnie więcej diod, które są niezbędnym elementem dokonywania pomiarów.

    Wśród funkcji pojawiło się monitorowanie bezdechu sennego (funkcja wymaga certyfikacji w Europie i będzie dostępna w pierwszym kwartale przyszłego roku), coś co wcześniej wprowadził Huawei. Pojawił się też wskaźnik AGE, wynik energii i przypominanie o lekarstwach.

    Standardowy Watch 7 nie różni się wyglądem od poprzednich wersji zwykłego Watch, czyli nie Classic. Koperta z aluminium i dwa przyciski na prawej krawędzi są takie same. Watch 7 łatwiej chyba rozpoznać po nowych rodzajach paska niż po samej kopercie. Pojemność baterii też się nie zmieniła, rozmiary koperty są niemal identyczne.

    Samsung poinformował też o wprowadzaniu nowego trybu dla dzieci. Pozwala on skonfigurować zegarek w połączeniu z telefonem rodzica. Wówczas rodzic ma dostęp do lokalizacji, a dziecko ma możliwość korzystania tylko z zaufanych kontaktów.

    Jeśli szukamy czegoś naprawdę nowego, to swoją uwagę powinniśmy skierować w kierunku Watch Ultra.

    Samsung Galaxy Watch Ultra

    Wersja Ultra ma wszystkie nowości wprowadzone w standardowym Watch 7 – ten sam nowy procesor, czujnik BioActive Sensor 2, powiększoną pamięć i dwuzakresowy GPS. Są też te same funkcje wykrywania bezdechu sennego, AGE oraz wynik energii. Przejdźmy zatem do różnic.

    Przede wszystkim Watch Ultra ma tytanową kopertę (tytan klasy 4), występuje tylko w jednym rozmiarze i tylko w wersji LTE. Rozmiarem ekranu odpowiada większej wersji Watch 7 44mm. Oprócz tytanowej koperty ma też dwukrotnie wyższa normę uszczelnienia 10 ATM i jest dostosowany do słonej, morskiej wody. W przypadku soli sama norma uszczelnienia nie jest wystarczająca, bo sól może doprowadzić do uszkodzenia uszczelnienia, gdy woda odparuje. Wersja Ultra jest przed tym zabezpieczona. Dodatkowo wersja Ultra jest bardziej odporna na gwałtowne zmiany temperatury i ciśnienia.

    Watch Ultra ma też większą baterię o pojemności 590 mAh – taką samą baterię miał najdłużej działający zegarek Samsunga, czyli Galaxy Watch 5 Pro.

    We wnętrzu zegarka jest nowy silnik haptyczny i dodatkowy przycisk. Podobnie jak w Apple Watch Ultra jest też funkcja ostrzegawczej syreny. Faktycznie wibracje zegarka Watch Ultra są zupełnie inne niż w zwykłym Watch 7. W moim odczuciu sprawiają wrażenie znacznie wyższej jakości i mają dodatkową głębię.

    Nowy, trzeci przycisk pozwala się przełączać pomiędzy różnymi dyscyplinami sportowymi w ramach jednego treningu. Pozwala to trenować np. do zawodów Ironman, gdzie łączone jest bieganie, jazda na rowerze i pływanie.

    W wersji Ultra dostępne są bardziej rozbudowane opcje nawigacji podczas treningu. Możliwe jest wyszukiwanie proponowanych tras jak i wgranie własnego śladu GPS.

    Samsung zapewnia o lepszym redukowaniu szumu wiatru podczas rozmów głosowych przez algorytmy AI oraz dzięki dwóm mikrofonom. Wyświetlacz Ultry ma wyższą jasność maksymalną.

    Pojawił się też nowy gest, na wzór Apple Watch Ultra – podwójne uszczypnięcie palcami, które pozwala odebrać połączenie, zrobić zdjęcie, gdy sterujemy smartfonem na odległość, zatrzymać timer, zatrzymać lub wznowić odtwarzanie muzyki. Dzięki gestowi szczypnięcia możemy to zrobić bez sięgania do zegarka drugą ręką.

    Ostatnią nowością jest automatyczny ekran nocny w przypadku głównej tarczy zegarka. Gdy Watch Ultra wykryje ciemne otoczenie będzie wyświetlał tarczę w kolorze czerwonym, który jest łagodny dla oczu.

    Podsumowując wrażenia z wersji Ultra – podoba mi się design nowego zegarka oraz jakość materiałów. Spełnia on wysokie normy odporności, ma większa baterię i przede wszystkim o wiele lepsze wibracje od wersji podstawowej. Nawet tylko ze względów estetycznych chętnie wybrałbym wersję Ultra.

    A jednak podobieństw pod względem funkcjonalności i specyfikacji jest więcej niż różnic, a różnica w cenie jest dwukrotna w porównaniu do zwykłego Watch 7. To wciąż znacznie taniej niż Apple Watch Ultra, ale odczuwam pewien niedosyt. Chciałbym, aby Galaxy Watch Ultra miał lokalizację Multi-GNSS i aby działał jeszcze dłużej na baterii. Samsung mówi o dwóch pełnych dniach, może trzech. Dla mnie rozsądne minimum to ładowanie raz na tydzień. Tańszy nawet od zwykłego Watch 7 OnePlus Watch 2 działa od Samsunga ponad dwukrotnie dłużej i też daje korzyści wynikające z systemu Wear OS. Chciałbym, aby Samsung postarał się zbliżyć do takich wyników.

    Oferta sprzedażowa

    Zegarki Watch 7 są dostępne w kolorach zielonym oraz kremowym w przypadku mniejszego rozmiaru 40 mm oraz w wersji zielonej i srebrnej w przypadku większego rozmiary 44mm.

    Wersja ultra jest dostępna w kolorach: tytanowej bieli, szarym lub srebrnym.

    • Watch 7 44mm LTE kosztuje 1649 zł
    • Watch 7 44mm bez LTE kosztuje 1449 zł
    • Watch 7 40 mm LTE kosztuje 1549 zł
    • Watch 7 40 mm bez LTE kosztuje 1349 zł
    • Watch Ultra kosztuje 2899 zł

    Podobnie jak w przypadku telefonów Samsung przygotował ofertę przedsprzedażową trwającą od 10.07 do 23.07.

    Można skorzystać z propozycji cashback i dostać zwrot na konto – 250 zł w przypadku Watch 7 i 450 zł w przypadku wersji Ultra.

    Zamiennie można skorzystać w promocji trade in, w której odsprzedając stary zegarek lub smartfon zyskamy 800 zł w przypadku Watch 7 i 1000 zł w przypadku wersji Ultra.

    Decydując się na zakup w okresie promocyjnym dostaniemy dodatkowo drugi rodzaj paska do naszego zegarka.

    Dodatkowo jest jeszcze niezależna promocja multi buy. Jeśli kupimy dwa produkty np. telefon i zegarek, dostaniemy 400 zł zwrotu cashback, który sumuje się ze zwrotem za sam zegarek, a jeśli kupimy trzy produkty, czyli smartfon, zegarek i słuchawki, zwrot wyniesie 600 zł.

    Specyfikacja techniczna zegarka Galaxy Watch7:

    Kolory

    • 44 mm: zielony , srebrny 
    • 40 mm: zielony, kremowy

    Wymiary i waga

    • 44 mm: 44,4 x 44,4 x 9,7 mm, 33,8 g
    • 40 mm: 40,4 x 40,4 x 9,7 mm, 28,8 g

    Wyświetlacz

    • Szkło szafirowe 
      • 44 mm: 1,5” (37,3 mm) Super AMOLED 480x480, wyświetlacz pełnokolorowy, zawsze aktywny
      • 40 mm: 1,3” (33,3 mm) Super AMOLED 432x432, wyświetlacz pełnokolorowy, zawsze aktywny

    Procesor: Exynos W1000 (5 rdzeni, 3 nm)

    Pamięć: 2 GB pamięć operacyjna + 32 GB pamięć masowa

    Bateria

    • 44 mm: 425 mAh
    • 40 mm: 300 mAh

    Ładowanie

    • Szybkie ładowanie (ładowanie bezprzewodowe WPC)

    System operacyjny

    • Wear OS Powered by Samsung (Wear OS 5)

    Interfejs użytkownika

    • One UI 6 Watch

    Czujniki:

    • Samsung BioActive (optyczny czujnik biosygnału + elektryczny sygnał serca + analiza impedancji bioelektrycznej), czujnik temperatury, akcelerometr, barometr, czujnik żyroskopowy, czujnik geomagnetyczny, czujnik światła

    Łączność

    • LTE, Bluetooth 5.3, Wi-Fi 2.4 + 5 GHz, NFC, GPS (L1+L5) / Glonass / Beidou / Galileo

    Trwałość

    • 5ATM + IP68 / MIL-STD-810H

    Kompatybilność

    • Android 11 lub nowszy oraz więcej niż 1,5 GB pamięci

    Specyfikacja techniczna zegarka Galaxy Watch Ultra:

    Kolory

    • tytanowy srebrny, tytanowy szary , tytanowy biały

    Wymiary i waga

    • 47 mm: 47,1 x 47,4 x 12,1 mm, 60,5 g

    Wyświetlacz

    • Szkło szafirowe
      • 47 mm: 1,5” (37,3 mm) Super AMOLED 480x480, wyświetlacz pełnokolorowy, zawsze aktywny

    Procesor: Exynos W1000 (5 rdzeni, 3 nm)

    Pamięć: 2 GB pamięć operacyjna + 32 GB pamięć masowa

    Bateria

    • 590 mAh

    Ładowanie

    • Szybkie ładowanie (ładowanie bezprzewodowe WPC)

    System operacyjny

    • Wear OS Powered by Samsung (Wear OS 5)

    Interfejs użytkownika

    • One UI 6 Watch

    Czujniki:

    • Samsung BioActive (optyczny czujnik biosygnału + elektryczny sygnał serca + analiza impedancji bioelektrycznej), czujnik temperatury, akcelerometr, barometr, czujnik żyroskopowy, czujnik geomagnetyczny, czujnik światła

    Łączność

    • LTE, Bluetooth 5.3, Wi-Fi 2.4 + 5 GHz, NFC, GPS (L1+L5) / Glonass / Beidou / Galileo

    Trwałość

    • 10 ATM + IP68  / MIL-STD-810H / pływanie w morzu, gwarantowana temperatura i wysokość n.p.m. podczas użytkowania

    Kompatybilność

    • Android 11 lub nowszy oraz więcej niż 1,5 GB pamięci
  • Samsung Galaxy Z Fold 6 - nasze pierwsze wrażenia prosto z prezentacji w Warszawie

    Samsung pokazał szóstą generację swoich składanych smartfonów. Chociaż składaki to wciąż niewielka nisza rynkowa, to została stworzona od zera właśnie przez koreańskiego producenta. Podobnie jak w przypadku serii S24 mamy do czynienia z niewielkimi zmianami, dzięki którym nowa generacja ma wspiąć się na wyżyny doskonałości formy. Choć brzmi to pretensjonalnie, to pod wieloma względami udaje się lepiej niż można się było spodziewać, podobnie jak było w przypadku modelu S24 Ultra. I w podobnym stylu jak w Ultrze zmienił się design Folda 6.

    Teraz telefon jest bardziej prostokątny, ma całkiem płaskie krawędzie i jest niemal pozbawiony zaokrągleń na rogach. W tej prostocie bryły jest coś pociągającego, tak jak w S24 Ultra. Trzeba wziąć telefon do ręki, aby to w pełni docenić, bo zdjęcia tych wrażeń nie oddają w pełni. Fold 6 w przeciwieństwie do nowego Flipa 6, zmniejszył swoje rozmiary i wagę na tyle znacząco, że od razu daje to wyczuć w ręku. Do najcieńszych i najlżejszych foldów konkurencji, np. Honor Magic V2, trochę mu jeszcze brakuje, ale nie czułem, aby był dla mnie istotny czynnik w podjęciu decyzji, który smartfon chciałbym używać.

    Oprócz designu są jeszcze dwie istotne zmiany – zewnętrzny wyświetlacz i procesor. W przeciwieństwie do Motoroli (dotyczy to bardziej Flipa, bo Motorola nie ma Folda w ofercie) Samsung w swoich składakach sięga po bezkompromisowo najszybszy procesor Snapdragon 8 Gen 3. Jak zdążyliśmy się przekonać, wydajność tego procesora może różnić się w zależności od telefonu o 30%, więc przed testami wydajności i throttlingu ciężko powiedzieć coś więcej oprócz samej specyfikacji.

    Dużo ważniejszy jest nowy zewnętrzny ekran. Ma przekątną o jedną dziesiątą cala większą niż poprzedni model – 6,3 zamiast 6,2 cala. Zmiana wydaje się niewielka, ale dotąd zewnętrzny ekran Folda był zbyt wąski, żeby komfortowo korzystać z niego, jak ze zwykłego smartfonu. Było to odczuwalne choćby podczas pisania na klawiaturze. Teraz ta niewielka zmiana ma szansę to zmienić. Pierwsze wrażenie jest takie, że jest dobrze, ale musiałbym dłużej poużywać telefonu, aby ostatecznie utwierdzić się w tym przekonaniu.

    Wszystko wskazuje na to, że zestaw aparatów pod względem specyfikacji się nie zmienił w porównaniu do poprzednika. Wpływ na jakość zdjęć może mieć jedynie oprogramowanie. Pod względem specyfikacji aparatów OnePlus Open ma przewagę pod kątem rozdzielczości dwóch dodatkowych aparatów. Odpowiedź, który robi lepsze zdjęcia może jednak dać tylko porównanie zdjęć, a nie specyfikacji.

    Bateria się nie zmieniła, tak jak i szybkość ładowania – nadal mamy 4400 mAh oraz 25W, co również jest poniżej specyfikacji konkurencji. Samsung zoptymalizował jednak zużycie energii i obiecuje dłuższe działanie. W S24 Ultra ta sztuczka się udała, może i w Foldzie 6 zrobi istotną różnicę.

    Rzeczą, która mogła zostać poprawiona, a nie została jest zagięcie na składanym, wewnętrznym ekranie. Wciąż jest bardziej widoczne i bardziej wyczuwalne pod palcem niż u konkurencji. Co ciekawe we Flipie 6 Samsung je bardzo znacząco zmniejszył, ale w Foldzie 6 różnica w porównaniu do starszego modelu jest znacznie mniejsza. Nie ma to wielkiego znaczenia podczas używania telefonu, zwłaszcza jeśli nie patrzymy na ekran pod kątem. To bardziej kwestia wizerunkowa, że Samsung, który stworzył kategorię składanych smartfonów pod tym kątem wciąż jest krok za naśladującą go konkurencją.

    Za to Samsung, jako jedyny producent daje 7 lat aktualizacji systemu, ma rozbudowany ekosystem i wśród producentów smartfonów z Androidem budzi we mnie największe zaufanie. W ostatecznym rozrachunku są to dla mnie o wiele istotniejsze czynniki podczas dokonywania wyboru telefonu.

    Nowości AI

    Samsung jako jedyny producent ma wiele funkcji AI, które działają również w Polsce. Konkurencja ma jedynie polskie hasła marketingowe. Na razie żaden inny producent nie może pod tym kątem z Samsungiem konkurować, nawet jeśli jego materiały reklamowe próbują przekonać, że jest inaczej.

    W najnowszej wersji One UI 6.1.1 pojawiło się sporo nowości opartych o sztuczną inteligencję. Jest ujawniony w przeciekach tłumacz, który wyświetla tekst na zewnętrznym ekranie, ale nowości jest o wiele więcej.

    Pojawiła się nowa opcja inteligentnego wyboru elementów wyświetlanych na ekranie dostępna z menu wysuwanego od bocznej krawędzi.

    Zupełną nowością są funkcje oparte o rysowanie. Na wykonanym zdjęciu lub dowolnym innym obrazie, który mam w galerii możemy wykonać szkic, który AI zinterpretuje i przetworzy na obiekt, który wygląda jakby był częścią tego obrazu. Nie można jednak dorysowywać nic do twarzy osób – to celowa blokada. Jest również blokada na treści niecenzuralne. Tę funkcję ma także Flip 6, ale Fold 6 dodatkowo pozwala rysować na czystym ekranie i na tej podstawie tworzyć obrazy AI. Tutaj pomocna jest obsługa rysika w Foldzie, której w Flipie nie ma.

    Kolejną nowością jest przetworzenie dowolnego zdjęcia na efekt 3D, w którym pierwszy plan porusza się niezależnie od tła, dając efekt paralaksy. Jest też możliwość przetworzenia zdjęcia portretowego na wygenerowany przez AI obraz w jednym z czterech stylów: komiks, postać z animacji 3D, akwarela oraz szkic.

    Niektóre dostępne w serii S24 funkcje zostały ulepszone. Na przykład funkcja podsumowywania stron WWW w przeglądarce Samsunga teraz będzie także brała pod uwagę tekst znajdujący się na obrazach. Notatki pozwolą nagrywać i dokonywać transkrypcji bez przełączania się do aplikacji Dyktafon, a transkrypcja nagrania nie wymaga już wskazania języka, który jest wykrywany automatycznie. Możliwe jest także nakładanie tłumaczenia bezpośrednio na pliki PDF. Funkcje AI są teraz dostępne bezpośrednio z menu rysika S Pen.

    Ostatnią nowością jest możliwość tworzenia tekstu na podstawie słów kluczowych. Wybieramy czy chcemy stworzyć treść np. wiadomości e-mail lub wpis na social media, wybieramy styl, np. oficjalny albo nieformalny, podajemy słowa kluczowe takie jak np. „spotkanie, miejsce, data, motyw przewodni” i dostajemy gotowy do wklejenia tekst.

    Jedyna funkcja, która na razie nie będzie dostępna w Polsce, to generowanie automatycznych odpowiedzi w komunikatorach na podstawie 7 ostatnich wiadomości lub 300 znaków tekstu. Działa to podobnie jak predefiniowane odpowiedzi np. na zegarkach, ale zamiast stałej pozycji: „Nie mogę teraz rozmawiać, oddzwonię później”, dostaniemy propozycje odpowiedzi na podstawie kontekstu rozmowy.

    Co szczególnie istotne, większość tych nowości powinna trafić na smartfony z serii Galaxy S24 wraz z aktualizacją do One UI 7.0. Skoro kolejna generacja smartfonów po wprowadzeniu AI w serii S24 wprowadza tyle nowości, łatwo się domyślić, ile jeszcze będzie czekać użytkowników, którzy mają zagwarantowane 7 lat aktualizacji. Nawet jeśli nie dostaną wszystkiego, każda aktualizacja wprowadza więcej funkcji AI, niż ma (jak na razie) cała konkurencja na rynku Androida. Jeśli inni producenci nie zmienią swojej polityki aktualizacji i nie przyspieszą tempa, niedługo pod względem AI będzie ich dzielić przepaść do koreańskiego producenta.

    Oferta sprzedażowa

    Samsung Galaxy Z Fold 6 będzie dostępny w trzech konfiguracjach pamięci:

    • Fold 6 12/256 – 8699 zł
    • Fold 6 12/512 – 9199 zł
    • Fold 6 12/1024 – 10199 zł

    Dostępne kolory Fold 6 to: granatowy, srebrny i różowy. Ekskluzywne kolory dostępne tylko na stronie Samsunga to antracyt i biel.

    Przedsprzedaż potrwa od 10.07 do 23.07. Samsung przygotował szereg opcji do wyboru.

    Można skorzystać z programu trade in, w którym w zamian za stare urządzenie dostaniemy od 600 do 3000 zł. Możemy zamiast zwracać stary sprzęt wybrać opcję cashback, w której dostaniemy na konto 450 zł zwrotu.

    Oprócz tego kupując na stronie Samsunga otrzymamy za darmo etui oraz rok programu ochronnego Samsung Care+ (jeśli kupimy gdzie indziej płacąc za rok Samsung Care+ dostaniemy dwa lata).

    Dodatkowo jest jeszcze niezależna promocja multibuy. Jeśli kupimy dwa produkty np. telefon i zegarek, dostaniemy 400 zł zwrotu cashback, który sumuje się ze zwrotem za sam telefon, a jeśli kupimy trzy produkty, czyli smartfon, zegarek i słuchawki, zwrot wyniesie 600 zł.

    Specyfikacja techniczna smartfonu Samsung Galaxy Z Fold 6:

    Wyświetlacz

    • Wyświetlacz główny
      • 7,6 cala QXGA+*
      • Dynamic AMOLED 2X
      • Infinity Flex Display (2.160 x 1.856, 20,9:18), 374 ppi
      • Adaptacyjna częstotliwość odświeżania 120 Hz (1-120 Hz)
    • Wyświetlacz zewnętrzny
      • 6,3 cala HD+
      • Matryca Dynamic AMOLED 2X
      • (2.376 x 968, 22,1:9), 410 ppi
      • Adaptacyjna częstotliwość odświeżania 120 Hz (1-120 Hz) 

    Wymiary

    • W stanie złożonym 68,1 x 153,5 x 12,1 mm
    • W stanie rozłożonym 132,6 x 153,5 x 5,6 mm

    ​​ Waga 239 g

    Aparaty

    • Aparat zewnętrzny
      • Aparat do selfie 10 MP
      • F2.2, rozmiar piksela: 1,22 μm, kąt widzenia: 85˚
    • Aparat pod wyświetlaczem
      • Aparat pod wyświetlaczem (UDC) 4MP
      • F1.8, rozmiar piksela: 2,0 μm, kąt widzenia: 85
    • Zestaw aparatów z tyłu:
      • Aparat ultraszerokokątny 12 MP
        • F2.2, rozmiar piksela: 1,12 μm, kąt widzenia: 123˚
      • Szerokokątny obiektyw 50MP
        • Dual Pixel AF, OIS, F1.8, rozmiar piksela: 1,0 μm, kąt widzenia: 85
      • Aparat z teleobiektywem 10MP
        • PDAF, OIS, F2.4, rozmiar piksela: 1,0 μm, kąt widzenia: 36˚, optyczny zoom 3X

    Procesor: Snapdragon 8 Gen 3 dla Galaxy

    Pamięć

    • 12 GB + 1 TB pamięci wewnętrznej 
    • 12 GB + 512 GB pamięci wewnętrznej
    • 12 GB + 256 GB pamięci wewnętrznej

    Bateria

    • 4400 mAh (typowo)
    • Ładowanie Ładowanie przewodowe*: do 50% naładowania w ok. 30 minut, za pomocą zasilacza o mocy 25 W** oraz przewodu USB-C 3A
    • Standard Fast Wireless Charging 2.0
    • Funkcja Wireless PowerShare

    Wodoodporność IP48

    System operacyjny: Android 14 One UI 6.1.1

    Sieć i łączność: 5G, LTE, Wi-Fi 6E, Bluetooth v5.3

    Czujniki: pojemnościowy czujnik linii papilarnych (z boku), akcelerometr, barometr, czujnik żyroskopowy, czujnik geomagnetyczny, czujnik Halla, czujnik zbliżeniowy, czujnik natężenia światła

    Bezpieczeństwo: Samsung Knox, Samsung Knox Vault

    Karta SIM: Dwie karty Nano SIM* i Multi eSIM

    Kolory:

    • Srebrny (Silver Shadow), różowy (Pink), granatowy (Navy)
    • [Tylko na Samsung.com:] czarny (Crafted Black), biały (White)
  • Prosto z Paryża - widzieliśmy już Samsunga Galaxy Z Flip 6

    Nowy Z Flip 6 to ewolucja w stosunku do piątego Flipa. Dużych zmian nie jest bowiem wiele. To kopia strategii rozwoju serii S, która od paru lat jest „dopieszczana”, a nie radykalnie zmieniana. Sam design mniejszego składaka zmienił się także nieznacznie – telefon jest trochę bardziej kanciasty, co nadaje mu większej elegancji.

    Telefon będzie dostępny w 4 wersjach kolorystycznych: niebieskim, żółtym, srebrnym i miętowym. Będą też trzy kolory dostępne tylko w sklepie Samsunga: antracytowy, biały i brzoskwiniowy.

    Nowe Flipy zawierają już chyba wszystkie (lub na pewno większość) usług AI, które są dostępne w serii S. Pod względem integracji ze sztuczną inteligencją Samsung na razie nie ma sobie równych. Na przykład nasz telefon będzie generował dla nas maile i SMS-y w oparciu o kilka słów kluczowych. Będzie też tłumaczem na żywo. Może zapisać dla nas jako tekst cały wykład. Bez problemu potrafi także stworzyć udane grafiki na podstawie prostego szkicu lub zdjęcia. Oznacza to, że na zdjęciu stołu możemy naszkicować wazon z kwiatami lub dinozaura i AI nam po chwili dorysuje te elementy.

    Nowością zewnętrznego ekranu jest to, że możemy na nim wyświetlać kilka widżetów jednocześnie. Nadal jednak nie można na nim domyślnie uruchamiać dowolnym aplikacji, tak jak jest to już dostępne w tegorocznej serii Razr Motoroli. Na szczęście jest samsungowa aplikacja Good Lock, która rozwija nieco funkcjonalność zewnętrznego ekranu. Jest to aplikacja dostępna w sklepie Galaxy. Zewnętrzny ekran wspiera odświeżanie 60 Hz (wewnętrzny 120 Hz).

    Jeśli chodzi o zestaw kamer to nastąpiła spora zmiana. Teraz do dyspozycji mamy matrycę w głównej kamerze 50 MP, zamiast 12 MP z piątego Flipa. Pozostałe kamery się nie zmieniły.

    W nowym składaku pojawił się także po raz pierwszy nowy system chłodzenia. Tzw. komora parowa jest podobno większa niż w S23 Ultra. To ważne, bo w najnowszym Flipie pracuje najmocniejszy procesor Snapdragon 8 Gen 3. Wydaje się, chyba że lepszym pomysłem byłoby zastosowanie nieco słabszego chipsetu przy jednoczesnym wydłużeniu czasu działania na baterii. Słabszy procek to jednak wolniejsze działanie sztucznej inteligencji. Samsung nie miał więc łatwego wyboru.

    Na szczęście bateria jest teraz nieco większa – to 4000 mAh, ale pamiętajmy, że w „zwykłych” smartfonach standardem jest już 5000 mAh. Telefon może być ładowany z mocą 25W (wolno) lub bezprzewodowo. Jeśli chodzi o czas działania na baterii to producent obiecuje nam 25h odtwarzania wideo.

    Nowy Flip to także kolejny raz zmodyfikowany zawias, jeszcze lepsze aluminium i najnowsze szkło Victus 2. Jeśli chodzi o normę odporności na kurz i wodę to nadal nie ma IP68 – mamy do dyspozycji tylko IP48.

    Seria Galaxy Flip ma swoich fanów i grono to rośnie. Nie są to tylko kobiety, bo ten telefon podoba się także mężczyznom. Samsung Galaxy Z Flip 6 wyróżnia się z tłumu innych nudnych smartfonów, a jednocześnie oferuje wszystkie najbardziej zaawansowane funkcje. Zrobimy nim bardzo dobre zdjęcia, skorzystamy ze sztucznej inteligencji i zagramy w najbardziej wymagające gry. Nie zapominajmy także o obietnicy aż 7 letniego wsparcia dla aktualizacji systemu i dla łatek bezpieczeństwa. Niestety to wszystko kosztuje i cena zakupu Flipa 6 nie jest niska (bo to przecież prawdziwy flagowiec). Nowy Flip kosztuje 5199 zł za 256 GB i 5749 zł za wersję 512 GB.

    Dla wszystkich planujących zakup nowego smartfonu Galaxy Z Flip6, Samsung przygotował następujące benefity przedsprzedażowe: możliwość udziału w Programie Odkup i otrzymania od 600 do 3000 PLN gwarantowanego zwrotu za dotychczasowy smartfon lub zwrot na konto w wysokości 450 PLN.

    Specyfikacja techniczna smartfonu Samsung Galaxy Flip 6:

    Wyświetlacz

    • Wyświetlacz główny
      • ​6,7 cala FHD+*
      • Dynamic AMOLED 2X
      • Adaptacyjna częstotliwość odświeżania 120 Hz (1~120Hz)
      • Wyświetlacz Infinity Flex (2640 x 1080, 22:9)
    • Wyświetlacz zewnętrzny
      • Wyświetlacz Super AMOLED 60 Hz o przekątnej 3,4 cala
      • 720 x 748
      • 306 ppi

    Wymiary

    • W stanie złożonym 71,9 x 85,1 x 14,9 mm
    • W stanie rozłożonym 71,9 x 165,1 x 6,9 mm

    Waga 187 g

    Aparaty

    • Przedni aparat
      • ​Aparat do selfie 10 MP
      • F2.2, rozmiar piksela: 1,22 μm, kąt widzenia: 85
    • Dwa tylne aparaty
      • Aparat ultraszerokokątny 12 MP
        • F2.2, rozmiar piksela: 1,12 μm, kąt widzenia: 123˚
      • Szerokokątny obiektyw 50MP
        • Dual Pixel AF, OIS, F1.8, rozmiar piksela: 1,0 μm, kąt widzenia: 85˚

    Procesor: Snapdragon 8 Gen 3 dla Galaxy

    Pamięć operacyjna

    • 12 GB + 512 GB pamięci wewnętrznej
    • 12 GB + 256 GB pamięci wewnętrznej

    Bateria

    • 4000 mAh

    Ładowanie

    • Ładowanie przewodowe: do 50% naładowania w ok. 30 minut, za pomocą zasilacza o mocy 25 W oraz przewodu USB-C 3A
    • Standard Fast Wireless Charging 2.0
    • Funkcja Bezprzewodowe Udostępnianie Energii

    Wodoszczelność: IP48

    System operacyjny: Android 14 One UI 6.1.1

    Sieć i łączność: 5G, LTE, Wi-Fi 6E, Bluetooth v5.3

    Czujniki: pojemnościowy czujnik linii papilarnych (z boku), akcelerometr, barometr, czujnik żyroskopowy, czujnik geomagnetyczny, czujnik Halla, czujnik zbliżeniowy, czujnik natężenia światła

    Bezpieczeństwo: Samsung Knox, Samsung Knox Vault

    Karta SIM: Jedna karta Nano SIM i Multi eSIM

    Kolory:

    • Srebrny (Silver Shadow), żółty (Yellow), niebieski (Blue), miętowy (Mint)
    • [Tylko na Samsung.com:] czarny (Crafted Black), biały (White), brzoskwiniowy (Peach)
  • Prosto z Paryża - testujemy nowe dokanałówki Samsung Galaxy Buds 3 Pro

    Samsung Galaxy Buds 3 Pro to najnowsze dokanałowe słuchawki koreańskiego producenta. Są wprowadzane równolegle z modelem Buds 3 „bez Pro”. Te drugie są słuchawkami dousznymi, czyli są wygodniejsze przy dłuższym korzystaniu, ale nie mają przez to fizycznego tłumienia szumów.

    Buds 3 Pro to spora rewolucja w designie słuchawek Samsunga. Koreański producent się ugiął i stworzył słuchawki podobne do Airpodsów. Aby się wyróżnić nowe budsy mają świetlne paski na bokach swoich pręcików wystających z uszu. Światła te są domyślnie wyłączone, aby oszczędzać energię.

    Słuchawki są dostępne w dwóch wersjach kolorystycznych – będą srebrne lub białe. Niestety białe wyglądają trochę mniej prestiżowo, więc polecamy zakup szarych (ciemno srebrnych).

    Samsung Galaxy Buds 3 Pro mają też zupełnie nowe etui z przyciskiem do parowania i „przeszkloną” klapką. Etui ładujemy bezprzewodowo lub przez USB-C.

     Słuchawki spełniają normę IP57, czyli przeżyją nawet trening w deszczu.

    Z technicznych zmian w słuchawkach pojawiły się dwa głośniki i każdy z nich ma osobny wzmacniacz. Każda ze słuchawek ma 3 mikrofony, ale na razie nie testowaliśmy ich jakości.

    Jeśli chodzi o baterię to Samsung obiecuje 6h słuchania muzyki z ANC. Z doładowaniem z etui daje to w sumie 30h i jest to mniej więcej rynkowy standard. Sprawdzimy jak to będzie wyglądać w praktyce.

    Na telefonie za obsługę słuchawek odpowiada samsungowa apka Wearable. Słuchawki obsługujemy dotykowo przez pocieranie pręcików oraz przez ich ściskanie. Nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie, szczególnie, gdy np. jesteśmy w trakcie wyczerpującego treningu. Rozwiązanie Jabra z przyciskami jest wygodniejsze.

    Jeśli chodzi o ANC to Samsung deklaruje, że jest o 4 dB skuteczniejsze w porównaniu do modelu Buds 2 Pro. ANC działa teraz na poziomie 33 dB. ANC jest skuteczne, ale całego hałasu budowy pod oknami naszego hotelu jednak nie potrafiło wyzerować. Systemy tłumienia szumu nadal lepiej radzą sobie z jednostajnymi zakłóceniami, które znamy z komunikacji miejskiej lub samolotów.

    Buds 3 Pro są bardzo wygodne i już po chwili zapominamy, że mamy je w uszach. Charakterystyka dźwięku jest podobno do Airpodsów. Nie są to słuchawki, które zmiotą nas z planszy basem, ale bas na pewno nas nie zawiedzie, szczególnie gdy dobrze dobierzemy gumowe końcówki. W komplecie znajdziemy w sumie 3 rozmiary gumek i kabel USB-C.

    Nowe Buds 3 Pro są androidową odpowiedzią na topowe słuchawki AirPods Pro. Są to słuchawki premium do codziennego użycia. Grają bardzo, bardzo dobrze, nie przytłaczają muzyki basem, wszystkie zakresy częstotliwości są dobrze generowane przez nową konstrukcję głośników. Są bardzo głośne, bo na Samsungu Galaxy S24 Ultra wykorzystywaliśmy około 50% maksymalnej głośności. Są też genialnie wygodne. Możemy je polecić fanom Samsunga już po tych krótkich testach. Warto jednak zaopatrzyć się w wersję srebrną.

    Budsy 3 Pro niestety nie są tanie – kosztują 1029 zł. Jest to niemal dokładnie cena AirPodsów Apple. Na szczęście w przypadku słuchawek Samsunga, 300 zł wróci na nasze konto w postaci cashbacku.

    Specyfikacja techniczna słuchawek Galaxy Buds 3:

    Kolory: Srebrny (Silver), biały (White)

    Wymiary

    • Słuchawka: 18,1 x 20,4 x 31,9 mm
    • Etui ładujące: 58,9 x 48,7 x 24,4 mm

    Waga

    • Słuchawka: 4,7 g
    • Etui ładujące: 46,5 g

    Głośnik 1-drożny: przetwornik dynamiczny 11 mm

    Mikrofon 3 mikrofony + czujnik głosu (VPU)

    Jakość dźwięku

    • UHQ
    • 24-bitowy dźwięk Hi-Fi
    • Dźwięk 360 z Direct Multi-Channel

    Aktywne tłumienie zakłóceń (ANC) i tło akustyczne ANC

    Pojemność akumulatorków

    • Słuchawki: 48 mAh
    • Etui ładujące: 515 mAh

    Czas muzyki

    • Do 5 godzin / całkowity czas do 24 godzin (z ANC)
    • Do 6 godzin / całkowity czas do 30 godzin (bez ANC)

    Czas rozmowy

    • Do 3,5 godziny / całkowity czas do 18 godzin (z ANC)
    • Do 4 godzin / całkowity czas do 20 godzin (bez ANC)

    Łączność

    • Bluetooth 5.4, Auto Switch
    • Kodeki: SSC (Samsung Seamless Codec) HiFi, SSC UHQ (autorski firmy Samsung) AAC, SBC

    Czujniki

    • Czujnik głosu (VPU), czujnik dotyku i siły (Swipe), czujnik krótkiej podczerwieni (SWIR), przyspieszeniomierz, czujnik Halla

    Kompatybilność Android w wersji 10 lub nowszej i ponad 1,5 GB pamięci

    Wodoodporność IP57

    Specyfikacja techniczna słuchawek Galaxy Buds 3 Pro:

    Kolory: Srebrny (Silver), biały (White)

    Wymiary

    • Słuchawka: 18,1 x 19,8 x 33,2 mm
    • Etui ładujące: 58,9 x 48,7 x 24,4 mm

    Waga

    • Słuchawka: 5,4 g
    • Etui ładujące: 46,5 g

    Głośnik Ulepszony 2-drożny: dynamiczny 10,5 mm + planarny 6,1 mm

    Mikrofon 3 mikrofony + czujnik głosu (VPU)

    Jakość dźwięku

    • UHQ
    • 24-bitowy dźwięk Hi-Fi
    • Dźwięk 360 z Direct Multi-Channel

    Aktywne tłumienie zakłóceń (ANC) i tło akustyczne

    • ANC
    • Tło akustyczne
    • Wykrywanie głosu

    Pojemność akumulatorków

    • Słuchawki: 53 mAh
    • Etui ładujące: 515 mAh

    Czas muzyki

    • Do 6 godzin / całkowity czas do 26 godzin (z ANC)
    • Do 7 godzin / całkowity czas do 30 godzin (bez ANC)

    Czas rozmowy

    • Do 4,5 godziny / całkowity czas do 20 godzin (z ANC)
    • Do 5 godzin / całkowity czas do 22 godzin (bez ANC)

    Łączność

    • Bluetooth 5.4, Auto Switch
    • Kodeki: SSC (Samsung Seamless Codec) HiFi, SSC UHQ (autorski firmy Samsung) AAC, SBC

    Czujniki

    • Czujnik głosu (VPU), czujnik dotyku i siły (Swipe), czujnik krótkiej podczerwieni (SWIR), przyspieszeniomierz, czujnik Halla

    Kompatybilność Android w wersji 10 lub nowszej i ponad 1,5 GB pamięci

    Wodoodporność IP57

  • Test Redmi Pad Pro – duży tablet w atrakcyjnej cenie

    Do niedawna tablety o przekątnej powyżej 11 cali były znacznie droższe od reszty oferty producentów. Chcąc kupić większy tablet trzeba było wydać powyżej 2,5 tysięcy złotych. Teraz zaczyna się to zmieniać, a jedną z pierwszych propozycji jest Redmi Pad Pro. Ten 12,1 calowy tablet w konfiguracji 6/128 można kupić w cenie 1399 zł, a w niektórych sklepach w promocji nawet za 1199 zł. Jest też bogatsza wersja 8/256 za 1599 zł. Od kiedy smartfony stały się większe to tablety przesuwają się bardziej w kierunku kanapowych urządzeń, które zamiast mobilności większy nacisk kładą na lepsze wrażenia z oglądania multimediów. Sprawdźmy zatem, jak w praktyce sprawdza się Redmi Pad Pro.

    Design

    Podobnie jak poprzednie modele, Redmi Pad Pro ma wysokiej jakości obudowę wykonaną z jednego kawałka aluminium. Grubość tabletu to zaledwie 7,52 mm. Waga urządzenia to 571 gramów. W dłoni czuć, że Redmi Pad Pro jest nieco cięższy niż inne tablety o standardowych, a więc mniejszych rozmiarach.

    Obok gniazda USB C znajdziemy rzadko spotykane dzisiaj gniazdo słuchawkowe, które wciąż bywa bardzo przydatne. Innym mile widzianym dodatkiem jest szuflada na kartę micro SD. Jeśli planujesz gromadzić bibliotekę filmów, muzyki czy zdjęć na swoim tablecie, Redmi Pad Pro będzie do tego celu dobrym wyborem.

    Pad Pro ma 4 głośniki w układzie stereo – po dwa na każdej z krótszych krawędzi. Kanały prawy i lewy zostały całkowicie rozdzielone. Emitowany dźwięk jest głośny i przestrzenny – na filmach z Dolby Atmos można usłyszeć, jak przemieszcza się źródło dźwięku. Do pełni zadowolenia brakuje jednak niskich tonów.

    Wraz z tabletem dostaliśmy do testów trzy rodzaje akcesoriów: zwykłe etui, etui z klawiaturą oraz rysik.

    Zwykłe etui o nazwie Cover chroni tablet z przodu i z tyłu oraz umożliwia postawienie go na stole pionowo. Ma też opcjonalne miejsce na wsunięcie rysika, które można usunąć, gdy nie jest nam potrzebne. Tablet jest mocowany na wcisk w specjalnym uchwycie z tworzywa.

    Etui z klawiaturą ma taki sam system mocowania jak zwykłe etui – na wcisk. Klawiatura jest ładowana za pomocą USB C i ma osobny włącznik. Z tabletem łączy się bezprzewodowo za pomocą Bluetooth. Nie ma pinów łączących klawiaturę z tabletem, a to oznacza, że musimy pamiętać, aby ładować klawiaturę osobno. Po podłączeniu, aby poprawnie zadziałały polskie znaki musiałem zmienić układ klawiatury w ustawieniach systemowych.

    Konstrukcja rysika Redmi Smart Pen jest podobna – ma wbudowane gniazdo USB C, który służy do jego ładowania. Nie można przyczepić go do tabletu magnetycznie. Paruje się go tak samo jak klawiaturę czy słuchawki, przez Bluetooth.

    Są to rozwiązania bardziej budżetowe. W wyższych modelach rysik ładuje się i jednocześnie paruje z tabletem, gdy jest przyczepiony magnetycznie do jego krawędzi. Klawiatura jest zasilana prosto z tabletu, dzięki czemu nie trzeba jej ładować osobno. Nie wiem również jak będzie z dostępnością tych akcesoriów w praktyce. Gdy sam kupiłem tablet Xiaomi, to rysik do niego nie był dostępny w sprzedaży przez wiele miesięcy.

    Wyświetlacz

    Ekran o przekątnej 12,1 cala, proporcjach 16:10 i rozdzielczości 2560 x 1600 pikseli to kluczowa cecha Redmi Pad Pro. Wyświetlacz obsługuje odświeżanie 120 Hz i ma maksymalną jasność 600 nitów. Ramki ekranu są symetryczne i mogłyby być węższe. Panel jest zgodny ze standardem Dolby Vision. Jest przykryty szkłem Gorilla Glass 3.

    Ekran jest wykonany w technologii IPS. Nie ma tabletów z ekranem OLED na rynku w przedziale cenowym Pada Pro. W warunkach domowych jasność jest wystarczająca, ale latem, nawet w pomieszczeniach, sięgnięcie po maksymalną jasność może być konieczne. Do wykorzystania tabletu na dworze w słoneczny dzień ekran jest zbyt ciemny, aby zachować pełen komfort. Dodatkowo jasność spada wyraźnie, gdy patrzymy na wyświetlacz pod kątem.

    Ekran może przełączać się automatycznie pomiędzy tymi częstotliwościami odświeżania: 30 Hz, 48 Hz, 60 Hz, 90 Hz i 120 Hz.

    W ustawieniach znajdziemy możliwość dopasowania kolorów i balansu bieli, tryb ochrony oczu oraz możliwość ustawienia odświeżania na sztywno.

    Specyfikacja i system

    Redmi Pad Pro wykorzystuje procesor Snapdragon 7s Gen 2, który jest z ubiegłego roku. Testowy egzemplarz jest w konfiguracji 6/128 GB, którą można kupić za 1399 zł lub 1199 zł w promocji. Opcjonalnie jest jeszcze dostępna wersja 8/256 GB za 1599 zł. Biorąc pod uwagę, że pamięć można rozszerzyć kartą micro SD, można podejrzewać, że tańsza wersja będzie się cieszyć większą popularnością.

    W teście wydajności Antutu Redmi Pad Pro uzyskał 610 tysięcy punktów. Ani to dużo, ani mało – podobną wydajność ma Xiaomi Pad 5 z 2021 roku, ale był droższy mimo mniejszej przekątnej. Wszystkie tablety w tym przedziale cenowym oferują podobną wydajność, która wystarcza do prawie wszystkich zadań, jakie można postawić przed urządzeniem tego typu. Do multimediów taka wydajność wystarczy z zapasem. Gry są bardziej wymagające, ale większość też będzie działać OK, czasami na niższych ustawieniach jakości grafiki.

    Pakiet łączności Redmi Pad Pro składa się wyłącznie z WiFi 6 oraz Bluetooth 4.2. Podobnie jak w innych tabletach Xiaomi, nie ma łączności LTE/5G, nie ma też pozycjonowania GPS lub NFC i czytnika linii papilarnych. To urządzenie bardziej do użytku domowego niż pracy w terenie. W sklepie widnieje pozycja Redmi Pad Pro 5G, ale nie jest obecnie dostępna.

    Zestaw czujników obejmuje czujnik temperatury barwowej, akcelerometr, czujnik pola magnetycznego (Halla), czujnik światła, kompas cyfrowy i żyroskop. Pozycjonowanie w wideo 360 działa poprawnie, gdy pochylam tablet na boki.

    Redmi Pad Pro działa pod kontrolą Androida 14 zaktualizowanego pod kątem zabezpieczeń do wersji z czerwca, z nakładką systemową HyperOS 1.0.4.0. Nowa nakładka systemowa tak naprawdę niewiele różni się od poprzedniczki.

    Wśród funkcji systemowych dedykowanych tabletom znajdziemy pływające okna – aplikacje można otworzyć z dolnego paska skrótów od razu w oknie. Możliwe jest też dzielenia ekranu na połowę. Z kolei narzędzia konferencyjne dodają funkcje upiększania.

    Jest też osobny dział ustawień rysika i klawiatury, jeśli zdecydujemy się je dokupić. W ustawieniach dodatkowych znajdziemy też funkcję Game Turbo oraz Drugą przestrzeń. Reszta to zupełnie standardowy Android.

    Aparat

    Redmi Pad Pro ma dwa aparaty po 8 megapikseli każdy – jeden z tyłu jeden z przodu obudowy. Istotną zaletą jest umieszczenie przedniego aparatu do telekonferencji na środku dłuższej krawędzi.

    • 8 MP, f/2.0 – tylny aparat
    • 8 MP, f/2.3 – przedni aparat

    Tablety zazwyczaj nie służą do fotografowania i filmowania, poza wideokonferencjami i ewentualnie kopiowaniem dokumentów. Nawet nie próbują konkurować ze smartfonami pod kątem specyfikacji. Tak też jest w przypadku Redmi Pad Pro. Z tyłu jest pojedynczy aparat i na dodatek nie ma ani stabilizacji optycznej, ani nawet detekcji fazy. Podczas fotografowania po raz pierwszy od dawna widziałem, jak aparat potrzebował chwili na poszukanie ostrości.

    Jakość zdjęć jest przyzwoita w świetle dziennym i raczej słaba w przypadku zdjęć nocnych pomimo dedykowanego trybu. Za to jakość przedniego aparatu do wideokonferencji nie odstaje od głównego aparatu, co w przypadku tabletu jest istotną zaletą. Należy również docenić diodę doświetlającą z tyłu obudowy, której często w tabletach brakuje.

    Oba aparaty nagrywają wideo FHD w 30 klatkach na sekundę. Nagranie nie jest zbyt szczegółowe, ale ma za to stabilizacje cyfrową, która powinna być wystarczająca.

    Bateria i ładowanie

    Pojemność baterii Redmi Pad Pro to 10 000 mAh. Tablet obsługuje ładowanie o mocy 33W, nie ma jednak ładowarki w zestawie.

    Czas działania Redmi Pad Pro jest w ścisłej czołówce wszystkich tabletów na rynku. W naszym teście odtwarzania wideo z YouTube tablet potrzebował ponad 11 godzin, aby rozładować się zaledwie w połowie. Nawet podczas intensywnego obciążenia SOT przekracza 11 godzin. Jest niemal niemożliwe, aby rozładować Pad Pro do zera w ciągu jednego dnia.

    Podsumowanie

    Redmi Pad Pro to niedrogi tablet z ekranem o dużej przekątnej 12,1 cala i wysokiej rozdzielczości 2560 x 1600 pikseli. Jego drugą istotną zaletą jest pojemna bateria i długie działanie. Warto też wspomnieć o 4 głośnikach w układzie stereo.

    Wydajność, chociaż nie wyróżnia się, jest adekwatna do ceny urządzenia i zupełnie wystarczająca. Podobnie jak jakość aparatu. Cieszy możliwość rozszerzenia pamięci za pomocą karty micro SD oraz gniazdo słuchawkowe. Oba elementy czynią z Redmi Pad Pro doskonałego towarzysza do korzystania z multimediów.

    Do pracy w terenie zabrakło łączności GSM, GPS oraz większej jasności wyświetlacza. Opcjonalne akcesoria są dobrze przemyślane, ale również po stronie bardziej ekonomicznej – rysik i klawiaturę trzeba ładować niezależnie od tabletu.

    Sam jestem zwolennikiem traktowania tabletu jako wygodnego urządzenia do multimediów i przeglądania internetu, bez dokupywania dodatkowych akcesoriów i próby zastąpienia nim np. laptopa. W takim scenariuszu Redmi Pad Pro sprawdzi się świetnie, oferując atrakcyjną cenę w zestawieniu z możliwościami.

  • Motorola razr 50 ultra – test flagowego składaka Motoroli

    Poprzednie generacje razr miały wiele kompromisów, debiutowały z przestarzałym procesorem oraz z ograniczeniami dotyczącymi zewnętrznego wyświetlacza. Testowany przez nas najnowszy model razr 50 ultra ma tych kompromisów zdecydowanie mniej. Jednocześnie ma też czym się pochwalić – największym zewnętrznym wyświetlaczem, największą baterią i najszybszym ładowaniem wśród flipów dostępnych w Polsce. Sprawdźmy zatem jak ten telefon wypada w codziennym użytkowaniu.

    Design

    Po złożeniu smartfon Motoroli dzieli się na dwie połówki. Jedna przykryta jest ekoskórą, druga to zewnętrzny wyświetlacz. Ekoskóra jest praktycznym rozwiązaniem, bo nie widać na niej zabrudzeń i nie wyślizguje się z ręki. Najbardziej do gustu przypadł mi kolor zielony, który jest rzadko spotykany wśród producentów smartfonów.

    Motorola razr 50 ultra zamyka się szczelnie, nie pozostawiając szpary pomiędzy połówkami, co zapobiega gromadzeniu się paprochów na ekranie podczas noszenia w kieszeni.

    Smartfon wyposażono w głośniki stereo z rozdzielonymi kanałami, które oferują wysoką głośność i dobre brzmienie.

    Razr można odblokować zarówno czytnikiem linii papilarnych, jak i skanem twarzy. Czytnik linii papilarnych jest umieszczony na przycisku zasilania, działa szybko i pewnie oraz jest dostępny zarówno, gdy telefon jest zamknięty jak i otwarty. Jeśli mamy skonfigurowane odblokowywanie twarzą telefon może się automatycznie odblokować po jego otworzeniu.

    Nowością serii razr jest norma uszczelnienia IPX8, która pozwala zanurzyć telefon w wodzie. Pozwala to uniknąć stresu podczas używania telefonu na deszczu. Podobnie jak inne składaki Motorola nie deklaruje odporności na kurz i inne drobiny, które mogą potencjalnie uszkodzić wyświetlacz lub dostać się do mechanizmu zawiasu.

    Zawias działa bardziej miękko niż w starszych modelach, co ułatwia jego otwieranie. Kąt nachylenia można ustawić niemal dowolnie, co ułatwia korzystanie ze składanego telefonu jak ze statywu podczas fotografowania i podczas prowadzenia wideorozmów.

    Jakość wykonania telefonu jest bardzo dobra. Jak na dzisiejsze standardy Motorola jest również lekka - waży 189 gramów i dobrze leży w dłoni.

    Wyświetlacze

    Większy, wewnętrzny i składany ekran ma przekątną 6,9 cala, rozdzielczość FDH+ 2640 x 1080 pikseli i obsługuje wysokie maksymalne odświeżanie 165 Hz. Technologia LTPO OLED pozwala dopasować odświeżanie do wyświetlanej treści, co przy okazji pozwala wydłużyć czas działania na baterii. Maksymalna jasność wewnętrznego wyświetlacz jest większa niż rok temu i sięga 3000 nitów według danych producenta. Główny wyświetlacz jest zgodny ze standardem Dolby Vision.

    Motorola znacznie poprawiła mechanizm składania ekranu i zagięcie jest mało widoczne i mało wyczuwalne pod palcem. Można śmiało powiedzieć, że zagięcie nie przeszkadza podczas korzystania z telefonu i oglądania filmów oraz zdjęć. Pod względem jakości obrazu razr 50 ultra znajduje się w czołówce smartfonów dostępnych na rynku.

    Zewnętrzny wyświetlacz w najnowszym modelu jest większy dzięki węższym ramkom. Jego przekątna to 4 cale, choć część powierzchni zajmują wycięcia na dwa obiektywy i diodę LED. Zewnętrzny ekran to także LTPO AMOLED o równie wysokim odświeżaniu 165 Hz co wewnętrzny, a więc o wyższym odświeżaniu niż w starszym modelu. On także może dopasować odświeżanie uwzględniając wyświetlaną treść. Jego rozdzielczość to 1272 x 1080 pikseli, a jasność sięga 2400 nitów. Ekran jest zabezpieczony szkłem Gorilla Glass Victus.

    Na zewnętrznym wyświetlaczu możemy uruchomić dowolne aplikacje oraz gry i producent całe szczęście nie narzuca nam żadnych ograniczeń. Wszystko zależy od tego jak dobrze dana aplikacja skaluje się do niedużego, niemal kwadratowego ekranu. Niewątpliwą zaletą zewnętrznego wyświetlacza jest to, że możemy bez problemu sięgnąć do niego kciukiem.

    Można tak oglądać YouTube, korzystać z nawigacji GPS, odpisywać na wiadomości, obsługiwać Spotify itd. Ciężko opisać doświadczenie korzystania z zewnętrznego wyświetlacza jednym zdaniem, bo często zależy to nawet nie tyle od aplikacji, ale od poszczególnych jej ekranów. Na przykład, gdy włączymy mapy Google, wyszukamy adres i klikniemy wyznaczanie trasy, to podglądu mapy praktycznie nie widać. Prawie cały ekran zajmują paski informacyjne i na samą mapę nie starczyło już miejsca. Tak to wygląda, gdy aplikacja nie jest dostosowana do innych proporcji i skaluje się automatycznie. Gdy jednak rozpoczniemy jazdę z nawigacją widać już wszystko czytelnie, bo nie ma szerokich pasków zajmujących większość ekranu.

    To czy będziemy regularnie korzystać z zewnętrznego wyświetlacza zależy bardziej od użytkownika i jego przyzwyczajeń.

    Specyfikacja i system

    Motorola razr 50 ultra co prawda nie ma najmocniejszego procesora, ale tym razem jest to przynajmniej najnowsza jednostka. W poprzednim modelu procesor był o jedną generację starszy od telefonu.

    Telefon razr 50 ultra jest wyposażony w procesor Snapdragon 8s Gen 3, 12 GB RAM oraz 512 GB UFS 4.0 na system i pliki. Taka ilość pamięci powinna wystarczyć nawet wymagającym użytkownikom.

    W benchmarku Antutu Motorola uzyskała 1118103 punktów, co stanowi mniej więcej połowę wydajności najszybszych smartfonów na rynku. Chociaż Motorola nie dorówna większym i wydajniejszym smartfonom, to taki wynik można uznać za satysfakcjonujący. Kłopot w tym, że wystarczy uruchomić benchmark kilkukrotnie, aby wynik spadł do 900 tysięcy, czyli blisko 20% wydajności stracimy na samym throttlingu, z powodu temperatury procesora. To spora różnica i trzeba przyznać, że smukła konstrukcja niewielkiego, składanego smartfonu ma jednak swoją cenę w postaci mniej skutecznego rozpraszania ciepła.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje: 5G, WiFi 6e i 7, Bluetooth 5.4 i NFC. Zestaw czujników obejmuje: czujnik zbliżeniowy, czujnik światła otoczenia, akcelerometr, żyroskop, e-kompas i czujnik Halla. Za lokalizację odpowiadają systemy: GPS, LTEPP, SUPL, GLONASS, Galileo i Beidou.

    Zaobserwowałem, że Motorola trochę słabiej radzi sobie, gdy jest na granicy zasięgu WiFi – częściej zgłaszała brak internetu niż inne urządzenia w tych samych warunkach. Warto mieć to na uwadze, jeśli często korzystamy z telefonu w takich okolicznościach.

    Motorola działa pod kontrolą systemu Android 14 z zabezpieczeniami z czerwca. Podoba mi się co producent zrobił z nakładką systemową Hello UI. Obok Samsunga to moim zdaniem najładniej wyglądająca nakładka obecnie na rynku. Czcionki, ikony, układ, aplikacja Moto - wszystko jest spójne i przyjazne dla użytkownika. Znajdziemy tu wiele elementów, z których Motorola jest znana, jak na przykład gesty uruchamiające aparat bądź latarkę. Jest sekcja dotycząca bezpieczeństwa i fabrycznie zainstalowana aplikacja asystenta/AI Gemini od Google, która jest także dostępna na zewnętrznym ekranie. Gemini nie jest obecnie najlepszym rozwiązaniem AI, ale na to Motorola nie ma żadnego wpływu.

    Dotąd Motorola obsługiwała generowanie tapet na podstawie zdjęcia, teraz nowością jest generowanie tapety na podstawie opisu. Oprócz Gemini to jedyna nowość AI wprowadzona w systemie. Pod tym kątem Samsung jest nadal niedościgniony.

    Zestaw aparatów

    Razr ma dwa aparaty z tyłu obudowy, które dzięki zewnętrznemu ekranowi równie dobrze mogą posłużyć do zdjęć selfie. Jest też trzeci, wewnętrzny aparat, gdy chcemy korzystać z większego wyświetlacza np. podczas wideorozmowy. Tym razem Motorola zrezygnowała z obiektywu szerokokątnego i zamiast niego mamy teleobiektyw. Brak szerokiego kąta w tym wypadku oznacza również brak zdjęć makro. Specyfikacja wygląda następująco:

    • 50 MP, f/1.7, 24mm, dual pixel PDAF, OIS – główny aparat
    • 50 MP, f/2.0, PDAF – teleobiektyw z 2x powiększeniem optycznym
    • 32 MP, f/2.4 – wewnętrzny aparat dedykowany do selfie

    Razr może pochwalić się dobrej jakości aparatami, które dobrze radzą sobie z różnymi warunkami oświetleniowymi. Zdjęcia wychodzą atrakcyjne zarówno w dzień, w nocy i w pomieszczeniach. W aplikacji aparatu pojawiły się nowe tryby tilt-shift oraz długie czasy naświetlania, które można w kreatywny sposób wykorzystać w połączeniu ze składaniem telefonu w taki sposób, aby stał stabilnie niczym statyw. Dodatkowe możliwości to wykorzystanie zewnętrznego ekranu do podglądu dla osoby fotografowanej albo do animacji zwracającej uwagę np. dzieci.

    Równie dobrze wypada nagrywanie wideo. Obsługiwana jest rozdzielczość 4K60p, stabilizacja działa w każdej rozdzielczości skutecznie i bez artefaktów. Do rozdzielczości 4K30p można faktycznie przełączać się pomiędzy aparatami, a w 60 klatkach zoom jest realizowany cyfrowo.

    Wszystko co związane z aparatami działa tak jak powinno i może zaboleć jedynie to czego nie ma, czyli brak ultraszerokiego kąta i zdjęć makro. Aparaty ultraszerokokątne stały się powszechne nawet w tanich telefonach i jego brak może być tutaj zaskoczeniem.

    Bateria i ładowanie

    Razr 50 ultra ma baterię o pojemności 4000 mAh, a więc jedną z największych wśród składanych flipów i chyba największą dostępną na naszym rynku. Podobna sytuacja dotyczy ładowania – 45W to znacznie więcej niż 25W w przypadku konkurencyjnego Samsunga. Dodatkowo Motorola dołącza do telefonu szybką ładowarkę o mocy 68W.

    Zaledwie 15 minut ładowania naładuje baterię niemal w połowie, pół godziny to już blisko 80%, a 47 minut wystarczy, aby naładować razr 50 ultra do pełna. To dobre wyniki nawet wśród tradycyjnych smartfonów, a w składakach to ekstraklasa.

    Jeśli chodzi o czas działania, to jest on zauważalnie dłuższy od Samsunga Galaxy Z Flip 5 i nieznacznie krótszy od Motoroli edge 50 ultra. W naszym teście strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę razr zbliża się do 22 godzin ciągłego działania. To bardzo dobry wynik wśród klasycznych smartfonów i świetny wśród składaków. Krótsze działanie razr da się odczuć tylko w wypadku dużego obciążenia np. podczas grania. W codziennym użytkowaniu bateria powinna spełnić wszystkie oczekiwania.

    Podsumowanie

    Motorola razr 50 ultra to udany smartfon. W cenie 4999 zł, a więc nawet trochę niższej od najdroższych, klasycznych flagowców dostajemy składanego flipa z normą uszczelnienia IPX8, doskonałymi ekranami LTPO AMOLED, nowoczesnym procesorem oraz bardzo szybkim ładowaniem baterii. Cieszy także bogaty zestaw sprzedażowy z szybką ładowarką i oryginalnym etui w formie torebki na ramię. Nie jest to promocja na start sprzedaży, lecz normalna oferta. Zastosowane przez Motorolę aparaty także okazały się udane.

    Czy warto zatem wybrać składany smartfon każdy musi ocenić sam. Wśród innych flipów Motorola jest obecnie jednym z najlepszych możliwych wyborów, przynajmniej do czasu aż zobaczymy samsungowego Flipa 6.

  • OnePlus Nord CE4 Lite 5G - nasze pierwsze wrażenia

    Nord CE4 Lite 5G to kolejne wcielenie smartfonów CE 3 Lite i CE 2 Lite, które zostały zaprezentowane rok i 2 lata temu. Największą niespodzianką jest to, że najnowszy CE4 Lite ma taki sam procesor, jak modele z zeszłych lat. Większość elementów jest nowa, ale platforma Snapdragona pozostała ta sama. Zapewne to wynika z oszczędności, bo nowy OnePlus kosztuje 1299 zł. Sprawdźmy więc, czym różni się CE4 Lite 5G od swoich poprzedników, a przede wszystkim, czy warto go kupić, bo wybór w tym segmencie rynku jest ogromny.

    Zestaw i wygląd zewnętrzny

    W pudełku z Nord CE4 Lite znajdziemy tylko telefon i kultowy czerwony kabel USB. To wielka szkoda, że w komplecie nie ma ładowarki, bo lite wspiera technologię SUPERVOOC z mocą aż 80W. To dwa razy więcej od flagowców Samsunga. W pudełku nie ma także gumowego etui, a dołączone etui to raczej standard wśród chińskich producentów. Telefon jest duży, bo przekątna jego ekranu to 6.67 cala. Na szczęście wyświetlacz jest prosty i nie zachodzi na boki obudowy. Ramki wokół ekranu są wąskie, ale niestety ta dolna, czyli tzw. broda jest sporo szersza od pozostałych. Obudowa kiwa się na płaskich powierzchniach, bo wystają z niej dwa obiektywy. Na dole obudowy znajdziemy gniazdo słuchawkowe. Niestety Nord CE4 Lite nie spełnia normy IP68 – do dyspozycji mamy tylko niższą normę IP54. Gładki tył obudowy wygląda biznesowo i ekskluzywnie. Niestety taki design sprawia, że telefon brudzi się od samego patrzenia. Ratunkiem byłoby wspomniane etui, ale to musimy już dokupić samodzielnie. Wyspa aparatów składa się z 2 “oczek”, bo nasz CE4 Lite ma tak naprawdę jeden aparat, a drugi to tylko “pomocnik” do mierzenia głębi ostrości w trybie portretowym.

    W obudowie są głośniki stereo – ten prawy jest znacznie mocniejszy, a więc efekt stereo jest zaburzony. Tani OnePlus gra głośno i jakość dźwięku jest w porządku.

    Ekran

    Jeśli chodzi o wyświetlacz to zmiana w porównaniu do wcześniejszych modeli jest znacząca. Do tej pory w tej serii mieliśmy tylko ekrany IPS LCD. Teraz mamy AMOLED z odświeżaniem do 120 Hz. Odświeżanie może zmieniać się automatycznie lub być na stałe w trybie 60 lub 120 Hz. Jasność wyświetlacza wynosi 600 nitów (standard), 1200 (HBM) oraz 2100 (Peak Brightness). Wyświetlacz, jak każdy AMOLED, daje radę – kolory są bardzo ładne, nasycone, a sporą zaletą tego wyświetlacza jest to, że nie jest zakrzywiony na boki. Ekran świetnie reaguje na dotyk i nie ma z nim żadnych problemów. Jest także tryb “ekran zawsze aktywny”, choć nie da się go chyba włączyć na stale, co w sumie zaprzecza temu, do czego ta funkcja ma w ogóle służyć. Rozdzielczość wyświetlacza to standardowe 1080 × 2400 pikseli. Ekran wspiera standardy Amazon Prime Video HD i Netflix HD.

    Specyfikacja

    W przypadku specyfikacji trzeba zacząć od największego zarzutu, czyli zastosowanego procesora. Snapdragon 695 5G towarzyszy tej serii już teraz od 3 edycji, co wydaje się “przegięciem”. Trzeba jednak przyznać, że ten procek daje rade w zestawieniu z najnowszym Androidem i dopracowaną nakładką grupy BBk Electronics. W AnTuTu zbliża się on do 500 tys. punktów, więc jak na taniego średniaka to nie jest to zły wynik. Telefon działa płynnie i naprawdę nie można na niego w żaden sposób narzekać. Wspomaga go 8 GB RAM (LPDDR4X) (+ wirtualne 4GB). Na apki i multimedia otrzymuje 256 GB (wolnej pamięci UFS2.2).

    Mamy LTE z pobieraniem do 600 Mbps i z wysyłaniem 150 Mbps. Jest też 5G. Nie ma niestety WiFi 6. Bluetooth jest dostępny w wersji 5.1 z obsługą kodeków aptX HD/LDAC. Nie jest więc źle, ale i tak nie możemy darować OnePlusowi korzystania z tej archiwalnej plartformy Snapdragon.

    Czytnik linii papilarnych pod ekranem działa szybko i bez żadnych problemów.

    System operacyjny i nakładka

    Nord CE4 Lite korzysta ze starego procka, ale za to ma najnowszego Androida 14 z bardzo udaną nakładką OxygenOS. Nakładka ma swoją własną nazwę, ale jest to rozwiązanie, które znamy ze smartfonów realme i OPPO. Jest to platforma dopracowana, zbliżona do czystego Androida, ale nie pozbawiona autorskich rozwiązań i usług. Większość z nich znajdziemy w ustawieniach Funkcje specjalne. Są tam np. przydatny inteligentny pasek boczny, tryb prosty (np. dla seniorów) oraz tryb dla dzieci. Asystentem głosowym jest już AI Gemini, które może konkurować swoją jakością z chatGPT. Co nam się nie spodobało w OxygenOS? Po uruchomieniu naszego OnePlus nie wiadomo z jakiego powodu dostajemy sporą liczbę preinstalowanych aplikacji. Są gry (jest ich sporo), dziwne aplikacje pogodowe, AliExpress, Amazon itd. itp. Szkoda, że producenci nadal na siłę próbują nas uszczęśliwić. W menu znaleźliśmy także Sen adaptacyjny. Ta tajemnicza nazwa to usługa, która podtrzymuje podświetlenie ekranu, gdy na niego patrzymy. Chyba nawet translator Google by tego nie wymyślił sam.

    Zestaw aparatów i jakość zdjęć

    Jeśli chodzi o zestaw aparatów to OnePlus Nord CE4 Lite nie ściemnia. Z tyłu ma dwa oczka kamer, ale ta druga pełni tylko rolę pomocniczą do pomiaru głębi przy zdjęciach portretowych.

    Główna kamera to matryca Sony LYT-600 o rozdzielczości 50 mega. Jest wyposażona w optyczną stabilizację obrazu, która działa chyba jednak tylko przy robieniu zdjęć, a nie przy nagrywaniu filmów. Jest także dodatkowa stabilizacja EIS. Spora matryca pozwoliła na całkiem przydatny zoom 2X. Wycinanie z takiej matrycy daje klatki o bardzo dobrej jakości. Same zdjęcia są ostre, szczegółowe i to także przy gorszych warunkach oświetleniowych. Gorzej jest niestety z jakością filmów. Standardem jest tutaj jedynie rozdzielczość 1080p z prędkością 30 klatek na sekundę. Nie jest to materiał wideo, którym można się bardzo chwalić. Tak jak wspomnieliśmy na początku – w lite nie ma ultraszerokiego kąta i nie ma także teleobiektywu.

    Bateria

    Bateria OnePlus Nord CE4 Lite jest minimalnie większa od standardu – ma 5110 mAh. Telefon bez problemu wytrzymuje dobę przy dużym obciążeniu, a zapewne uda się nim osiągnąć 2 doby bez ładowarki, gdy z telefonu będziemy korzystać rzadziej. To wynika przede wszystkim z niezbyt wymagającego procesora i optymalizacji systemu. Telefon może być ładowany z maksymalną mocą 80W (standard BBK – SUPERVOOC). Niestety, tak jak już wspominaliśmy wcześniej, w komplecie nie mamy ładowarki. OnePlus Nord CE4 Lite to tani średniak, więc nie wspiera także ładowania bezprzewodowego.

    Podsumowanie

    OnePlus Nord CE4 Lite to całkiem udany i tani średniak renomowanej marki smartfonów. Nie wyróżnia się niczym specjalnym, ale także niczego mu nie brakuje. Ładnie się prezentuje, ma dobry ekran AMOLED, najnowszy system operacyjny z dopracowaną nakładką i bardzo udany aparat (choć tylko jeden). Trochę szkoda, że tył obudowy nie jest matowy, bo brudzi się niesamowicie. Nie możemy też nie wspomnieć o platformie Snapdragon, która w tym wydaniu jest w tej serii od 2 lat. Nord CE4 Lite to dobry smartfon na rozpoczęcie przygody z marką OnePlus, która w Polsce nadal ma wielu zagorzałych fanów.

    Jeszcze przez 2 tygodnie decydując się na zakup tego telefonu w cenie 1299 zł, klienci w prezencie otrzymają słuchawki OnePlus Nord Buds 2.

    Smartfon otrzymaliśmy do testów od firmy OnePlus Polska.

  • Przetestowaliśmy najlepszego robota odkurzającego na rynku - Dreame X40 Ultra

    Przez ostatnie kilka tygodni testowaliśmy chyba najlepszego robota odkurzającego na rynku. To Dreame X40 Ultra. Jego głównym rynkowym rywalem jest Roborock S8 MaxV Ultra. To Ci dwaj producenci są teraz technologicznymi liderami tej branży, która rozwija się bardzo dynamicznie. Reszta graczy tak naprawdę już się nie liczy. Oba te odkurzacza mają wiele cech wspólnych, ale mają także kilka znaczących różnic. My naszego Dreame X40 Ultra w czasie tego testu porównywaliśmy także z modelem flagowym, ale chyba sprzed dwóch lat, czyli z Dreame L10s Ultra. Teraz ten odkurzacz kosztuje mniej więcej o połowę taniej. Sprawdziliśmy, czy warto dopłacić do aktualnego flagowca, bo przecież Dreame L10s Ultra także był hitem sprzedaży i nadal jest bardzo udanym odkurzaczem. Pamiętajmy także o modelu L20 Ultra, czyli zeszłorocznym flagowcu. Różnica pomiędzy nim, a X40 Ultra jest już dużo mniejsza (to około 1000 zł).

    Wybór robota odkurzającego nie jest specjalnie łatwy. Dotyczy to szczególnie sytuacji, gdy jest to nasze pierwsze urządzenie tego typu, ale także okoliczności, gdy mamy już automatyczny odkurzacz, który służy nam kilka lat i teraz planujemy zakup nowej generacji sprzętu. Postęp tej branży z roku na rok jest ogromny i gdy mamy starego robota bez stacji dokującej z wodą to będziemy w szoku, jak zmieniły się te roboty przez ostatnie lata.

    Dreame X40 Ultra versus największy konkurent, czyli Roborock S8 MaxV Ultra – czym się różnią?

    Jeśli ktoś z zasobnym portfelem już zdecydował się na zakup najbardziej wypasionego odkurzacza na rynku, to aktualnie do wyboru ma praktycznie dwa roboty: Dreame X40 Ultra versus jego największy konkurent, czyli Roborock S8 MaxV Ultra. Oba odkurzacze oferują niemal wszystko co najlepsze w tej branży, ale różnią się kilkoma znaczącymi cechami.

    Przede wszystkim różnią się designem, więc przed zakupem powinniśmy je zobaczyć i wybrać ten, który będzie nam się bardziej podobał. Oba odkurzacze (a raczej ich stacje bazowe) są bardzo duże i pod względem wymiarów różnic prawie nie ma. 

    Roborock S8 MaxV Ultra ma przewagę nad Dreame X40 Ultra w postaci własnego asystenta głosowego. Największą niespodzianką jest to, że ten asystent (Rocky) naprawdę działa i działa chyba lepiej niż np. Siri. Oczywiście Dreame również możemy uruchamiać głosowo, ale już przez np. Asystenta Google, a nie dedykowanego asystenta odkurzacza.

    Na tym przewagi Roborock się kończą. Dreame X40 Ultra wygrywa swoimi obrotowymi mopami. W Roborock mop ma kształt prostokąta i się nie obraca, a jedynie bardzo szybko drga (4 tys. razy na minutę). Obrotowe talerze mopują dokładniej i mocniej, choć oczywiście nadal zaschnięte, stare plamy nie zostaną przez takiego robota usunięte. Obrotowe mopy Dreame X40 Ultra mają także dodatkową przewagę. W obu odkurzaczach szczotka potrafi wysuwać swoje ramię i sprzątać w rogach, ale tylko Dreame potrafi wysunąć na boki swoje mopy. Czasami wjeżdża on nimi nawet na boczne listwy przy podłodze, więc mopowanie przy krawędziach jest znacznie bardziej dokładne. Niewielką wadą mopów obrotowych jest bardzo wąska szpara między nimi, która teoretycznie nie jest mopowana.

    Dreame X40 Ultra to także lepszy odkurzacz dla użytkowników dywanów. Po pierwsze jego maksymalna moc ssania to 12 tys. Pa (10 tys. w Roborock). Po drugie (i to jest ważniejsze) flagowiec Dreame potrafi zostawić w stacji mopy i odkurzać dywan bez nich. To ważna cecha dla fanów dywanów z wysokim włosem. Oba odkurzacze potrafią także standardowo unosić mopy na takim dywanie, ale Dreame ma przewagę w postaci mopów pozostawianych w bazie.

    Dreame X40 Ultra versus zeszłoroczny flagowiec Dreame L20 Ultra – czym się różnią?

    Kolejna alternatywą dla naszego flagowca z tego roku będzie Dreame L20 Ultra, który teraz kosztuje około 1000 zł taniej. Potrafi on również zostawić mopy w bazie i wysuwać je bliżej krawędzi. Ma jednak mniejszą moc ssania – maks to 7 tys. Pa. Większą jego wadą jest to, że nie jest wyposażony w bardzo przydatną szczotkę na wysuwanym ramieniu. Nie myje on także mopów ciepłą wodą. Detergent w tym robocie jest podawany ze specjalnych nabojów, a nie wlewany „normalnie” do dedykowanego pojemnika.

    Dreame X40 Ultra versus już dużo tańszy starszy brat Dreame L10s Ultra – czym się różnią?

    Ciekawszą propozycją od L20 Ultra jest chyba Dreame L10s Ultra, który jest już o połowę tańszy od naszego flagowca. Oczywiście nie ma wszystkich gadżetów tegorocznego króla, ale za to jego cena jest prawdziwie królewska. Dreame L10s Ultra nie czyści mopów gorącą wodą, nie potrafi ich wysuwać na boki, a jego szczotka także się nie wysuwa do rogów. Czyści jednak pomieszczenia bardzo dokładnie, ma kamerę, można go obsługiwać głosowo i dobrze omija przeszkody. Gdy cena jest dla nas najważniejsza to warto się nad nim zastanowić.

    Czym teraz wyróżnia się robot odkurzający z segmentu premium?

    Są zapewne klienci, którzy w ogóle zastanawiają się nad sensem inwestowania w odkurzacz, który kosztuje około 5 tys. złotych, gdy są roboty za tysiąc lub 2 tysiące złotych. W czym taki robot premium będzie lepszy? Można wymienić kilka cech, które charakteryzują droższe urządzenia:

    • Znacznie lepszy design i lepsze materiały
    • Większe rozmiary stacji bazowej
    • Większa moc obliczeniowa potrzebna do skanowania pomieszczeń, projektowania ścieżki sprzątania i omijania przeszkód
    • Własne oświetlenie
    • Skanowanie otoczenia przy użyciu precyzyjnego dalmierza laserowego (LiDAR)
    • Kamera HD
    • Głośnik
    • Kamera IR 
    • Czyszczenie mopa ciepłą wodą – w przypadku naszego odkurzacza woda ma maksymalnie aż 70 stopni
    • Suszenie mopów powietrzem
    • Duże zbiorniki na wodę czystą i brudną
    • Zostawianie mopów w bazie przy odkurzaniu
    • Wysuwane na boki mopy
    • Wysuwana na boki szczotka
    • Znacznie większe moce ssące
    • Zdalna łączność wideo
    • Wysyłanie zdjęć
    • W nowe szczotki nie wkręcają się włosy, co jest udręką w tańszych odkurzaczach
    • Używanie dodatkowych płynów myjących – nie tylko wody

    Podsumowując – odkurzacz premium to urządzenie, które jest już niemal bezobsługowe. Wygląda lepiej od tańszej konkurencji, nie wydaje z siebie żadnych nieprzyjemnych zapachów i precyzyjnie realizuje zadane sprzątania nie obijając się o meble. W czasie naszych testów Dreame X40 Ultra nie wymagał interwencji użytkownika. Nie zablokował się, nie wkręcił w żadne kable i sznurówki. Także sama stacja bazowa nie brudziła się prawie wcale – wystarczyło co tydzień przetrzeć lądowisko robota lekko zmoczoną szmatką lub ręcznikiem papierowym. Fani czystości mogą też wymontowywać plastikowy element z bazy i przepłukiwać go po prostu pod kranem. Oczywiście odkurzacze premium sprzątają też bardziej dokładnie, intensywnie, ale pamiętajmy, że gdy sprzątamy rzadko, to taki odkurzacz nie poradzi sobie z zaschniętymi planami. Warto więc uruchamiać do raz na dzień lub nawet częściej. Gdy jesteśmy leniwi to możemy w aplikacji ustawić automatyczne harmonogramy takich przejazdów.

    Rozpakowanie i pierwsze skanowanie mieszkania

    Choć Dreame X40 Ultra to kombajn do sprzątanie to jego uruchomienie i konfiguracja nie będzie sprawiała kłopotu nawet mniej wprawnym gadżeciarzom. Odkurzacz jest dostarczany w ogromnym pudle, ale przez to jest niemal gotowy do pracy. Później tylko musimy pobrać aplikację Dreame, założyć w niej konto, połączyć się z odkurzaczem i podłączyć go do sieci WiFi. Pamiętajmy tylko, że Dreame X40 Ultra jak większość tego typu urządzeń współpracuje wyłącznie z WLAN 2.4 Ghz. Robot przy pierwszym uruchomieniu zeskanuje w kilka minut rozkład naszych pomieszczeń i samodzielnie je podzieli. Wówczas możemy taki podział zaakceptować lub ręcznie wprowadzić do niego modyfikacje. W aplikacji możemy skorzystać w widoku 2D lub 3D. 2D jest chyba bardziej czytelny.

    Aplikacja to prawdziwy kombajn – ratunkiem jest obsługa głosem

    Z naszym Dreame X40 Ultra „kontaktujemy się” głównie przez aplikację Dreame, która jest dostępna dla iOS i Androida. Jest to potężne narzędzie dla fanów personalizowania sprzątania. Gdy jednak nas to kompletnie nie interesuje, to po prostu po uruchomieniu apki możemy wybrać sprzątanie całego domu/mieszkania lub tez mamy do wyboru opcję wyboru jednego lub kilku pomieszczeń. Jest też opcja strefy - czyli gdy wysypie się nam coś w jednym miejscu to możemy wysłać tam odkurzacz, aby szybko posprzątał tylko ten obszar. Aplikacja jest w języku polskim. Zdarzają się w niej złe tłumaczenia, ale występują sporadycznie.

    Jeszcze prostszym sposobem na obsługę robota jest dołączenie odkurzacza do aplikacji Google Home. Wówczas możemy powiedzieć asystentowi, żeby posprzątał kuchnię lub łazienkę i po chwili nasz odkurzacz się tam pojawi.

    Standardowo odkurzacz sprząta w trybie Clean Genius, czyli sam dobiera sobie parametry sprzątania.

    Gdy jednak mamy duszę gadżeciarza to wówczas w aplikacji możemy ustawić m.in.:

    • Tryb sprzątania: samo odkurzanie, samo mopowanie, odkurzanie i mopowanie, mopowanie po odkurzaniu – każdy z tych trybów może być przypisany do wybranego przez nas pomieszczenia
    • Moc odkurzania: ciche, standardowe, turbo i max
    • Tryb przejazdu: szybki i standardowy
    • Możemy sprawdzić historię sprzątania (trochę nie wiadomo po co)
    • Ustawić harmonogram przejazdów
    • Ustalić sposób odkurzania dywanów – czy mop ma być tylko podniesiony, czy też zostawiony w bazie na czas odkurzania dywanu, a trzecią opcją jest automatyczne pomijanie dywanów
    • W apce ustawiamy także, czy mopy i szczotka mają automatycznie się wysuwać, w zależności od tego, czy robot jest w rogu lub przy krawędzi pomieszczenia
    • W aplikacji jest też specjalna nakładka do precyzyjnego personalizowania tego jak są czyszczone i suszone mopy – samo suszenie może trwać od 2 do 4 godzin. W tym czasie baza lekko szumi, ale nie jest to dźwięk, który mógłby komuś przeszkadzać np. w spaniu. W tym samym miejscu regulujemy także temperaturę wody do mycia mopów – pozwoli nam to oszczędzić energię do jej podgrzania.
    • W apce jest także zdalny dostęp do kamery, którą możemy podejrzeć nasze pomieszczenie lub np. naszego zwierzaka, gdy sam siedzi w domu.
    • Aplikacja pokazuje procent zużycia materiałów eksploatacyjnych – filtra, szczotek itd.
    • W apce jest także opcja ręcznego sterowania robotem, tak jakby był samochodem zdalnie sterowanym

     Ustawień jest więc multum, ale pamiętajmy, że w ogóle nie musimy ich przestawiać i się nad nimi zastanawiać. Dla nas ważne jest przecież to, jak nasz Dreame X40 Ultra posprząta nasze mieszkanie.

    Jakość sprzątania

    Jeśli chodzi o jakość sprzątania to Dreame X40 Ultra jest chyba teraz aktualnym liderem. Wynika to z tego, że ma obrotowe mopy (Roborock S8 MaxV Ultra ma tylko mopa sonicznego). Dodatkowo obrotowe mopy mogą się wysuwać na boki, co powoduje, że robot dosłownie wspina się na boczne krawędzie przy podłodze. X40 Ultra potrafi także wysunąć szczotkę, a więc rogi pomieszczeń też są lepiej wymiecione. Wadą mopów obrotowych jest wąska szpara pomiędzy nimi, która nie jest mopowana, ale jest to bardzo niewielka wada tego rozwiązania. Pamiętajmy też, że robot odkurzacz nie wyczyści zaschniętych starych plam i też nie dostanie się w miejsca, do których nie da rady dojechać, bo jest po prostu za szeroki lub za wysoki. Ale pomimo tych wad, nasze podłogi będą dzięki takiemu urządzeniu 100 razy bardziej czyste i to bez żadnego wysiłku po naszej stronie.

    Czy warto kupić odkurzacz Dreame X40 Ultra, czy też lepiej kupić sporo tańszego Dreame L10s Ultra?

    Dreame X40 Ultra to teraz najbardziej zaawansowany robot sprzątający na świecie. Jego obrotowe i wysuwane mopy, możliwość zostawiania mopów w stacji bazowej oraz wysoka moc ssania sprawiają, że jest to urządzenie idealne dla najbardziej wymagających użytkowników. Dreame X40 Ultra oferuje bardziej zaawansowane rozwiązania w zakresie mopowania, co przekłada się na lepsze wyniki w sprzątaniu. 

    Robot wyposażony jest w precyzyjny system skanowania LiDAR oraz kamerę HD z, co pozwala na dokładne mapowanie pomieszczeń i omijanie przeszkód. Dodatkowo posiada kamerę IR, co zwiększa jego zdolności do pracy w różnych warunkach oświetleniowych (ma też własne oświetlenie).

    Dreame X40 Ultra to idealne rozwiązanie dla osób, które cenią sobie wygodę oraz nowoczesne technologie w codziennym utrzymaniu czystości. Jego jedyną wadą jest jego wysoka cena, ale jest to cena na poziomie głównego konkurenta. Jeśli chcecie robota tańszego to na pewno możemy wam polecić Dreame L10s Ultra, który nie ma tych wszystkich bajerów aktualnych flagowców, ale również będziecie bardzo zadowoleni z jakości jego sprzątania i sposobu w jaki omija przeszkody.

    Urządzenie otrzymaliśmy do testów od firmy Dreame Polska.

  • Porównujemy zdjęcia z realme GT6, Pixel 8 Pro, Samsung Galaxy S24 Ultra i iPhone 15 Pro Max

    W Mediolanie mieliśmy szansę na sprawdzenie jak działają aparaty w najnowszym realme GT6.

    Poniżej prezentujemy kilka kadrów w dobrych warunkach oświetleniowych z tego telefonu, ale w porównaniu ze smartfonami od niego droższymi (niewiele, jak Pixel i znacznie, jak iPhone i Samsung).

    W dzień jakość zdjęć z realme na pewno nie odstaje od droższej konkurencji. realme przegrywa z nimi natomiast tym, że zastosowany w nim teleobiektyw oferuje nam tylko dwukrotne powiększenie.

    Planujemy także przygotować krótkie porównanie zdjęć nocnych.

    Specyfikacja aparatów:

      realme GT6 Google Pixel 8 Pro Samsung Galaxy S24 Ultra iPhone 15 Pro Max
    Aparat 1 Główny: Sony LYT-808, 50MP, 1/1.4”, f/1.69, OIS Główny: 50 MP, f/1.7, 25mm, 1/1.31", 1.2µm, OIS Główny: 200 MP, f/1.7, 24mm, 1/1.3", 0.6µm, OIS Główny: 48 MP, f/1.8, 24mm, 1/1.28", 1.22µm, OIS
    Aparat 2 Teleobiektyw: Samsung JN5, 50MP, 1/2.8”, f/2.0, EFL 46.91mm Teleobiektyw: 48 MP, f/2.8, 113mm, 1/2.55", 0.7µm, OIS Teleobiektyw: 10 MP, f/2.4, 67mm, 1/3.52", 1.12µm, OIS Peryskopowy: 12 MP, f/2.8, 120mm, 1/3.06", 1.12µm, OIS
    Aparat 3 Szerokokątny: Sony IMX355, 8MP, 1/4”, f/2.2 Szerokokątny: 48 MP, f/2.0, 126˚, 0.8µm Szerokokątny: 12 MP, f/2.2, 13mm, 120˚, 1/2.55", 1.4µm Szerokokątny: 12 MP, f/2.2, 13mm, 120˚, 1/2.55", 1.4µm
    Aparat 4 - - Peryskopowy: 50 MP, f/3.4, 111mm, 1/2.52", 0.7µm, OIS -

    Cena od:

    • realme GT6 - 3499 zł
    • Google Pixel 8 Pro 5G 12/128GB - 3699 zł
    • Samsung Galaxy S24 Ultra 12/256GB - 5999 zł
    • iPhone 15 Pro Max - iPhone 15 Pro Max - 5549 zł

    Przykładowe zdjęcia:

  • Test Sony Xperia 1 VI – to najlepsza Xperia w historii marki

    Największą siłą i jednocześnie słabością Sony jest konserwatywne podejście do projektowania swoich urządzeń. Siłą, bo dzięki odporności na presję różnych trendów, Sony jako jedyny producent nadal oferuje gniazdo słuchawkowe i obsługę kart microSD w swoich urządzeniach, czego nie ma żaden inny współczesny flagowiec. Słabością, bo jeśli coś faktycznie trzeba zmienić, aby było lepiej, to Sony zrobi to jako ostatnie w branży, każąc na siebie czekać o kilka generacji smartfonów dłużej. W przypadku Xperia 1 VI nadszedł ten moment wyczekiwanych i potrzebnych zmian. Sony w końcu odeszło od najbardziej kontrowersyjnych elementów swojego telefonu: ekranu 4K bez dynamicznego dopasowania częstotliwości odświeżania o proporcjach 21:9. Nie ma już też trzech osobnych aplikacji do zdjęć i nagrywania wideo – zostały one połączone w jedną całość. Po tych zmianach flagowy smartfon Sony wreszcie spełni oczekiwania szerszej grupy odbiorców. A to nie koniec zalet tego telefonu.

    Design

    Sony może śmiało powiedzieć, że wyprzedziło rynkowy trend, w kierunku którego idzie teraz konkurencja – całkowicie płaski, prostopadły design. Od samego początku serii telefony Sony Xperia 1 miały płaski wyświetlacz i tył obudowy oraz płaskie krawędzie. Dodatkowym charakterystycznym elementem jest wyraźna faktura na szkle z tyłu obudowy oraz na bokach telefonu. Smartfon jest nie tylko matowy, ale wręcz chropowaty. Z tego powodu w pierwszej chwili można się nawet nie zorientować, że tył jest wykonany ze szkła Gorilla Glass Victus, bo pod palcem nie sprawia takiego wrażenia. To rozwiązanie jest bardzo praktyczne, bo całkowicie eliminuje brudzenie się Xperii od dotyku i dodatkowo sprawia, że telefon nie wyślizguje się z ręki ani nie zsuwa z pochyłych powierzchni.

    Są jeszcze trzy charakterystyczne dla Sony elementy – gniazdo słuchawkowe, które we flagowcach już nie występuje, szuflada SIM wysuwana bez pomocy narzędzi oraz czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania. Żaden inny telefon nie ma wszystkich tych cech.

    Sam doceniam gniazdo słuchawkowe, które oprócz słuchawek HiFi pozwala z łatwością podłączyć zewnętrzny, przewodowy mikrofon. Bezprzewodowe mikrofony dobrej klasy są znacznie droższe od słuchawek TWS. Szuflada SIM, którą można wysunąć paznokciem, to bardzo wygodne rozwiązanie. Za to czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania jest dla mnie obecnie najmniej kluczowym elementem designu Sony – jest trudniej dostępny w uchwycie samochodowym niż ekranowy. Czytniki ekranowe stały się już na tyle dobre, że czytnik w przycisku przestał mieć dla mnie znaczenie. Działa jednak bezproblemowo, choć przy pierwszej konfiguracji wymaga więcej uwagi.

    Na deser zostały świetnej jakości głośniki stereo z całkowicie rozdzielonymi kanałami, które doskonale sprawdzają się w multimediach oraz audycjach i rozmowach głośnomówiących.

    Sony był prekursorem normy IP68 na rynku smartfonów i nie będzie zaskoczeniem, że Xperia 1 VI także ma normę szczelności IP68.

    Wyświetlacz

    Ekran to najważniejsza sprzętowa zmiana w nowej Xperii. Dotąd, obok niestandardowych, chyba jednak zbyt wąskich proporcji, wyświetlacz nie miał technologii LTPO, co we flagowcu było trudne do przełknięcia. Teraz wyświetlacz został zmieniony na odpowiadający najlepszym dzisiejszym standardom.

    Xperia 1 VI ma ekran LTPO OLED o przekątnej 6,5 cala, rozdzielczości FHD+ 2340 x 1080 pikseli i proporcjach 19.5:9. Ekran obsługuje odświeżanie z zakresu od 1 do 120 Hz. W ustawieniach znajdziemy szereg zaawansowanych funkcji, w tym tryb twórcy, który ustawia kolory tak, aby ułatwić pracę z obrazem. Można też ręcznie ustawić wszystkie parametry balansu bieli. Ekran Sony jest zgodny ze standardem kolorów BT.2020, będącym częścią specyfikacji 4K Ultra HD. Producent nie deklaruje jasności wyświetlacza, ale nie ustępuje ona innym telefonom z górnej półki.

    W mojej ocenie odejście od ekranu 4K bez LTPO w standardzie 21:9 to była konieczna decyzja, która przybliżyła Xperię do rywalizacji z innymi flagowcami.

    Specyfikacja i system

    Sony, podobnie jak inne topowe telefony, jest wyposażony w procesor Snapdragon 8 Gen 3. Jednostkę centralną wspomaga 12 GB RAM i 256 GB miejsca na system i pliki. Pamięć można rozszerzyć kartą microSD, co wśród flagowców jest unikalną cechą Xperii.

    Niestety, wydajność, przynajmniej według benchmarku Antutu, wrażenia na nikim nie zrobi – Xperia 1 VI uzyskała 1,6 mln punktów, co dało jej 31 pozycję w rankingu tego testu. Wiele tegorocznych flagowców pokonało bez problemów barierę 2 milionów punktów. Oznacza to, że Sony jest niemal 30% mniej wydajne od najszybszych telefonów z tym samym procesorem. To zaskakująca różnica. Trudno powiedzieć, czy odpowiada za to niewielki rozmiar i waga tego telefonu, czy producent z innych względów ograniczył moc procesora.

    Nie ma to raczej znaczenia z punktu widzenia codziennego użytkowania, bo telefon działa bezproblemowo i płynnie.

    Pakiet komunikacyjny obejmuje 5G, WiFi 6e i 7, Bluetooth 5.4, NFC i USB C 3.2 z wyjściem obrazu. Lokalizacja jest ustalana dzięki obsłudze systemów: GPS (L1+L5), GLONASS, BDS, GALILEO i QZSS. Jest komplet czujników wzbogacony o barometr i czujnik spektrum kolorów.

    Xperia działa pod kontrolą systemu Android 14 z zabezpieczeniami zaktualizowanymi do wersji z czerwca. To w dużej mierze czysty Android z niewielkimi modyfikacjami od Sony. Najistotniejszymi dodatkami są aplikacja Music Pro, pozwalająca w półprofesjonalny sposób realizować nagrania dźwiękowe oraz Kreator wideo, który pozwala na montaż wideo na telefonie. Jest też pomocnik gracza oraz możliwość wykorzystania telefonu Sony jako zewnętrznego monitora podglądowego dla aparatów fotograficznych Sony Alpha.

    Zestaw aparatów

    Flagowce Sony mogły się pochwalić unikalnymi cechami swoich aparatów w niemal każdej generacji. Wciąż jako jedyny smartfon na rynku Xperia potrafi nagrywać wideo 4K w 120 klatkach na sekundę każdym ze swoich aparatów (Samsung 4K/120p wprowadził dopiero w S24 Ultra i tylko dla dwóch z czterech aparatów). Dodatkowo tylko Sony ma obiektyw o zmiennej ogniskowej.

    Dotąd kłopot polegał na tym, że te funkcje rozbite pomiędzy trzy aplikacje nie były użyteczne czy nawet dostępne dla zwykłego użytkownika, ograniczającego się do głównej aplikacji aparatu. Teraz to się zmieniło. Zmienił się też teleobiektyw, który ma szerszy zakres powiększenia 3.5x-7.1x zamiast 3.5x-5.2x jak dotychczas.

    Specyfikacja aparatów:

    • 48 MP, f/1.9, 24mm, 1/1.35", 1.12µm, dual pixel PDAF, OIS – główny aparat
    • 12 MP, f/2.3, 85mm - f/3.5, 170mm, 1/3.5", 1.0µm, dual pixel PDAF, OIS, 3.5x-7.1x płynny zoom optyczny, OIS, makro z 4cm na 120mm bez AF
    • 12 MP, f/2.2, 16mm, 123, 1/2.5", 1.4µm, dual pixel PDAF – aparat ultraszerokokątny
    • 12 MP, f/2.0, 24mm – przedni aparat do selfie

    Techniczne możliwości aparatów Sony są na bardzo wysokim poziomie. Ustawianie ostrości działa błyskawicznie i może śledzić obiekty oraz źrenicę oka zarówno ludzi, jak i zwierząt. Kolorystyka jest naturalna, kontrast nie jest aż tak podbity jak w innych smartfonach i bardziej przypomina zdjęcia z dużego aparatu. Nie ma tu dedykowanego trybu zdjęć nocnych, który robi z nocy dzień. W efekcie Sony nie zawsze zachowa tyle szczegółów w światłach neonów i najgłębszych cieniach co inne smartfony kładące mniejszy nacisk na fotografię obliczeniową. Mimo to zdjęcia nocne wychodzą bardzo dobrze i bardziej naturalnie.

    Sony znacząco usprawnił teleobiektyw – poprzednio miał on znacznie mniejszy zakres powiększeń i był przy tym mniej ostry niż teleobiektywy konkurencji o stałej ogniskowej. Tym razem teleobiektyw wypadł naprawdę dobrze, jest bardziej ostry i szczegółowy, a przy tym mamy do dyspozycji szerszy zakres powiększeń. Wreszcie ma sens to rozwiązanie. Dodatkowo teleobiektyw ma teraz możliwość robienia zdjęć makro z jednym z największych powiększeń, jakie dotąd widziałem. Co prawda w tym trybie AF nie działa, ale ręczne sterowanie ułatwia kontrolowanie całego procesu i uzyskanie największych powiększeń. Tak samo fotografuje się przy użyciu dużych aparatów i obiektywów dedykowanych makrografii.

    Największym przełomem jest jednak zunifikowanie trzech aplikacji aparatu w jedną. Teraz, aby nagrywać wideo 4K/120p, nie trzeba uruchamiać osobnego programu, możemy te parametry wybrać w oknie normalnego nagrywania, dla każdego z aparatów – rewelacja. Nie umożliwia tego nawet Samsung, na którym 4K/120p jest dostępne tylko w osobnym trybie pro wideo i tylko dla aparatu głównego i szerokokątnego.

    Osoby, które korzystały z manualnych ustawień, też nie mają powodu do obaw. W ustawieniach można włączyć manualną kontrolę ostrości oraz migawki i będzie ona dostępna dla każdego z trybów foto oraz wideo.

    Mówiąc krótko, tak od początku powinien wyglądać zestaw aparatów i aplikacja do ich obsługi w smartfonach Sony, dokładnie na to czekaliśmy. Przy czym podkreślam, że Sony celuje raczej w użytkowników, którzy doceniają lub chociaż akceptują w miarę naturalny obraz. Jeśli ktoś potrzebuje maksimum kontrastu i rozpiętości tonalnej podbitej dzięki algorytmom, to Sony może nie zaspokoić w pełni jego oczekiwań.

    Bateria

    Ogniwo w telefonie Sony Xperia 1 VI ma pojemność 5000 mAh. Telefon obsługuje 30W ładowanie w uniwersalnym standardzie PD3.0 oraz 15W ładowanie indukcyjne. W pudełku z telefonem nie ma nic – ani ładowarki, ani nawet kabla. Ładowanie nie można nazwać szybkim. Do pełnego naładowania potrzebne jest półtorej godziny, a w pół godziny naładujemy telefon najwyżej w połowie.

    Xperie znane były z dobrego zarządzania energią i długiej pracy. Teraz dodatkowo w osiągnięciu dobrych wyników pomaga ekran LTPO. Połączenie jednego z drugim przyniosło spektakularne efekty. Po ośmiu i pół godzinie odtwarzania wideo telefon wciąż miał 73% baterii. Xperia 1 VI jest więc pierwszym smartfonem, który przebił barierę 31 godzin strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę. Sony to jeden z najdłużej działających flagowców na rynku.

    Podsumowanie

    Sony Xperia 1 VI to najbardziej udana flagowa Xperia od początku tej serii smartfonów. Dotąd dużo bardziej byłem skłonny polecić Xperię 5 V, która była tańsza i nawet lepsza od flagowej jedynki, ale opisany w tym teście model Xperia 1 szóstej generacji to zmienił. Wreszcie dostaliśmy ekran OLED LTPO, teleobiektyw ze zmienną ogniskową, który niesie ze sobą zalety, a nie tylko problemy, a także zunifikowaną aplikację aparatu. Krótko mówiąc, nowy model usuwa cały szereg kompromisów i problemów, które były powielane przez Sony przez kilka generacji telefonów.

    W zasadzie w przypadku Xperia 1 VI można mówić tylko o trzech minusach. Pierwszym z nich jest niższa wydajność od konkurencji – 1,6 mln punktów w Antutu to najniższy wynik, jaki widzieliśmy dla procesora Snapdragon 8 Gen 3. Nie przekłada się to znacząco na użytkowanie tego telefonu, ale też z pewnością trudno zaliczyć to do zalet. Drugim minusem jest wolne ładowanie baterii – jedno z najwolniejszych na rynku. Ostatnim minusem jest cena, plasująca się na samym szczycie nieskładanych smartfonów – 6499 zł za konfigurację 12/256 GB to o 500 zł więcej od Samsunga S24 Ultra. Jedyny droższy smartfon to Xiaomi 14 Ultra, ale on jest tylko w konfiguracji 16/512 GB, więc różnica 300 zł już nie jest takim jednoznacznym argumentem.

    Sony, podobnie jak wielu innych producentów, nie ma dla użytkowników żadnych funkcji AI. Całe szczęście, producent ma na tyle dużo godności, że nie udaje, że jest inaczej, szemranymi hasłami marketingowymi.

    Mówiąc krótko, Xperia 1 VI to porządny i drogi smartfon oraz najlepsza Xperia w historii marki. Nie jest to smartfon idealny, ale jeśli kogoś stać na taki zakup, nie będzie go żałował, czego nie mogłem powiedzieć o starszych wersjach Xperii 1.

  • Takie zdjęcia robi realme GT6

    Jeśli chodzi o zestaw kamer w realme GT 6 to mamy główną matrycę 50 MP, teleobiektyw 50 MP i szeroki kąt 8 MP.

    Aparaty:

    • Główny: Sony LYT-808, 50MP, 1/1.4”, f/1.69, OIS
    • Teleobiektyw: Samsung JN5, 50MP, 1/2.8”, f/2.0, EFL 46.91mm
    • Szerokokątny: Sony IMX355, 8MP, 1/4”, f/2.2
    • Przedni: 32MP, 1/2.74”, f/2.45

    Trochę szkoda, że teleobiektyw ma powiększenie optyczne tylko na poziomie 2X, a nie 3X lub 5X. Teleobiektyw nie ma też optycznej stabilizacji, więc przy zdjęciach trzeba o tym pamiętać. Dostępne w aplikacji powiększenie 4X to już cyfrowe wycinanie z matrycy.

    Zdjęcia z głównego aparatu i teleobiektywu są świetne, szczególnie przy dobrych warunkach oświetleniowych. Są bardzo szczegółowe i mają ładne, nasycone kolory „w stylu Samsunga”.

    Przykładowe zdjęcia:

  • Realme GT 6T - nasz test mocnego gracza ze średniej półki

    W Mediolanie miały premierę dwa modele smartfonów realme, a jednym z nich jest obecnie najwyższy model oferowany przez producenta – realme GT 6. Wraz z nim pojawił się bardziej przystępny cenowo model realme GT 6T. Łączy on wysoką wydajność procesora z atrakcyjną ceną. Nie ma też problemów z wyróżnieniem się na tle konkurencji dzięki maksymalnej jasności ekranu wynoszącej 6000 nitów w piku, 120W ładowaniu oraz baterii 5500 mAh. Niewiele smartfonów na rynku może pochwalić się choćby jedną z tych cech, nie mówiąc o modelach ze średniej półki cenowej. Czy to jednak smartfon godny polecenia? Sprawdźmy to.

    Design

    Realme nie boi się skrajności. W ostatnich flagowych modelach z 2022 roku, czyli GT 2 oraz GT2 Pro, wykończenie było matowe i naśladujące papier. Teraz GT 6 i GT 6T poszły w stronę przynajmniej częściowo lustrzanej powierzchni. Nawet etui zostało zaprojektowane tak, aby otwór obejmował nie tylko obiektywy aparatów, ale także lustrzany fragment obudowy. Przyciąga to uwagę, ale jest zupełnie niepraktyczne pod kątem utrzymania czystej obudowy. W tym wariancie trudno, aby telefon wyglądał na czysty nawet tuż po przetarciu szmatką, bo jakiś paproch czy smuga i tak zostaną widoczne. W modelu GT 6T tył jest wykonany z tworzywa, co dodatkowo naraża go na zarysowania. Choć lubię odważny design, zdecydowanie preferuję matową obudowę.

    Realme GT 6T można odblokować czytnikiem umieszczonym pod wyświetlaczem oraz za pomocą twarzy. Obie metody są bardzo szybkie i powtarzalne, dzięki czemu korzystanie z telefonu jest wygodne. Realme ma też głośniki stereo, które mają niemal całkowicie rozdzielone kanały i wystarczająco dobre brzmienie.

    Smartfon nie ma oficjalnej normy szczelności obudowy, ale na szufladzie SIM można znaleźć uszczelkę, więc jest do pewnego stopnia odporny na zachlapania.

    Wyświetlacz

    Ekran realme GT 6T jest dokładnie taki sam jak w wyższym modelu GT 6. Ma przekątną 6,78 cala, rozdzielczość nieco wyższą od FHD+ wynoszącą 2780 x 1264 pikseli. Jest wykonany w technologii LTPO AMOLED, pozwalającej dopasować odświeżanie w zakresie od 1 do 120 Hz. Najważniejsza jest jednak jasność, która punktowo i maksymalnie może osiągnąć 6000 nitów, co jest najwyższą wartością wśród wszystkich wyświetlaczy na rynku. Dla całego ekranu maksymalna jasność to 1600 nitów. Ekran jest przykryty szkłem Gorilla Glass Victus 2 i dodatkowo zabezpieczony fabryczną folią ochronną.

    Wszystko razem sprawia, że to naprawdę dobry wyświetlacz, wyjątkowy szczególnie w tańszym modelu. Jasność faktycznie mu nie brakuje nawet w słoneczny, letni dzień. W ustawieniach są wszystkie możliwe regulacje kolorów i balansu bieli. Jedyna uwaga dotyczy patrzenia pod kątem – jasność prawie nie spada, ale odcień bieli się zmienia i delikatnie zaczyna wpadać w zieleń. Nie jest to jednak zbyt dokuczliwe i wymaga skupienia, aby to zauważyć.

    Specyfikacja i system

    Realme GT 6T może pochwalić się mocną specyfikacją. Wewnątrz telefonu znajduje się procesor Snapdragon 7+ Gen 3, 8 GB RAM oraz 256 GB pamięci UFS 4.0 na system i pliki.

    W benchmarku Antutu realme uzyskał 1,37 mln punktów, czyli wynik przewyższający ubiegłoroczne flagowce wyposażone w Snapdragona 8 drugiej generacji. To doskonały wynik dla średniopółkowego smartfonu.

    Wydajność da się nie tylko zobaczyć w benchmarku, ale również poczuć podczas użytkowania telefonu, który działa całkowicie płynnie, nawet gdy szybko przełączamy się pomiędzy ekranami i aplikacjami. Z punktu widzenia użytkownika różnica w działaniu realme GT 6T i dwukrotnie droższego telefonu nie będzie odczuwalna.

    Reszta specyfikacji też nie pozostawia nic do życzenia. Pakiet komunikacyjny obejmuje: 5G, WiFi 6, Bluetooth 5.4, NFC i emiter podczerwieni. Za lokalizację odpowiadają systemy: GPS (L1+L5), BDS (B1I+B1c+B2a), GALILEO (E1+E5a), QZSS (L1+L5), NavIC i GLONASS. Jest także komplet wszystkich niezbędnych czujników plus czujnik spektrum kolorów.

    Telefon działa pod kontrolą systemu Android 14 z zabezpieczeniami zaktualizowanymi do wersji z kwietnia, a nakładka systemowa to realme UI 5.0. Nakładka systemowa posiada szereg znanych nam funkcji, takich jak elastyczne okno, inteligentny pasek boczny, tryb dla dzieci, tryb prosty i podzielony widok.

    Pojawiła się jedna nowość – inteligentne wykrywanie. Pozwala ono sterować telefonem bez dotykania ekranu, jedynie wykonując gesty przed przednim aparatem. Podobne funkcje widzieliśmy już wcześniej, ale w realme GT 6T zaimplementowano kompleksową obsługę, nie tylko np. przewijanie ekranu. Poruszając palcem można sterować kursorem na ekranie i wybierać poszczególne ikony, cofnąć się do poprzedniego ekranu albo wywołać listę ostatnio otwartych aplikacji. Nie działa to wszystko bezbłędnie i za każdym razem, podobnie jak w innych telefonach. Nigdy też nie miałem potrzeby skorzystać z takiej funkcji w praktyce, ale być może dla kogoś będzie to przydatne rozwiązanie.

    Zestaw aparatów

    Realme jest wyposażony w dwa aparaty z tyłu obudowy i jeden z przodu. Doceniam, że producent oparł się pokusie dodawania bezużytecznych aparatów makro i do detekcji głębi sceny. Co prawda zabrakło teleobiektywu, ale przynajmniej GT 6T nie udaje, że jest inaczej.

    Specyfikacja aparatów:

    • 50 MP, f/1.9, 26mm, PDAF, OIS – główny aparat
    • 8 MP, f/2.2, 16mm, 112˚ – aparat ultraszerokokątny
    • 32 MP, f/2.5, 21mm – przedni aparat do selfie

    Główny aparat realme dobrze spełnia swoją funkcję. Radzi sobie z dużym kontrastem, zdjęciami w pomieszczeniach, wieczorem i w nocy. Nawet bardzo ciemne zaułki nie spowodują, że zdjęcia przestaną się nadawać do pokazania. Szczegółowość jest na dobrym poziomie, nie zauważyłem problemów z ustawianiem ostrości.

    Aparat szerokokątny ma znacznie niższą rozdzielczość i to da się zauważyć nawet bez powiększania zdjęć. Poza tym jednak obrazy wyglądają dość dobrze jak na tego typu aparat. Nawet w słabych warunkach oświetleniowych są akceptowalne, choć nie tak dobre jak z głównego aparatu.

    Największym minusem w przypadku aparatów realme jest brak teleobiektywu, który znajdziemy np. w Samsungu S23 FE. Zoom cyfrowy x2 jest sensownej jakości, ale x5 już mocno niedomaga.

    Nagrania wideo mają dobrą jakość i przede wszystkim skuteczną stabilizację we wszystkich trybach, również w 4K/60p. Aparat nie gubi ostrości i dobrze sobie radzi podczas zmiany planu z bliskiego na dalszy. Nie jest jednak możliwe przełączanie się pomiędzy aparatami podczas nagrywania wideo, a szeroki kąt jest dostępny tylko w rozdzielczości 1080p.

    Bateria

    Smartfon realme może pochwalić się wyjątkowo dobrymi parametrami związanymi z zasilaniem. Ma baterię pojemniejszą od większości smartfonów na rynku, jej wielkość to 5500 mAh. Dodatkowo telefon obsługuje aż 120W ładowanie. Taka szybkość ładowania jest możliwa dzięki zastosowaniu dwóch ogniw o pojemności 2750 mAh ładowanych równolegle. Zaledwie 10 minut wystarcza, aby naładować baterię od 1% do 50%. Pozwala to także, według zapewnień producenta, zachować 80% pojemności po 1600 cyklach ładowania. Jest tylko jeden haczyk – ładowarki nie ma w zestawie. Trzeba odpowiednio szybką ładowarkę dokupić osobno, a 120W ładowarki nie należą do najtańszych.

    W naszym teście strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę, po 10 godzinach i 10 minutach telefon wciąż miał 66% baterii. Pozwala to oczekiwać blisko 29 godzin ciągłego działania. To doskonały wynik, plasujący się w ścisłej czołówce wśród smartfonów. To zasługa połączenia procesora najnowszej generacji wykonanego w 4 nm, zoptymalizowanego do dekodowania multimediów i pojemnej baterii.

    Podsumowanie

    Realme GT 6T kładzie nacisk na wiele elementów istotnych dla użytkowników: jasny, czytelny w każdych warunkach ekran z technologią dostosowania odświeżania do treści, pojemną baterię, superszybkie ładowanie i nowoczesny oraz wydajny procesor.

    Jest też wiele innych aspektów, które może nie wybijają się tak mocno ponad konkurencję, ale stanowią całokształt – jak głośniki stereo, bezproblemowo działający system i całkiem sensowny zestaw aparatów.

    Czego zabrakło, aby ten telefon był jeszcze lepszy? Normy uszczelnienia, matowej obudowy, aparatu z teleobiektywem i na deser ekosystemu oraz długiego wsparcia oprogramowania, które znajdziemy u takich gigantów jak Apple, Samsung i Google. Natomiast te elementy, choć istotne, nie są kluczowe dla tak szerokiego grona odbiorców jak wydajność czy długość działania na baterii i tutaj realme ma dużą przewagę nad konkurencją. Dlatego telefon uważam za udany i godny polecenia.

    Realme GT 6T kosztuje 2699 zł. Do 3 lipca będzie go można kupić taniej o 500 zł (na zasadzie cashback) i dodatkowo w komplecie otrzymamy do niego darmową mocną ładowarkę.

  • Test realme GT 6 - niczego mu nie brakuje

    realme wraca do Polski ze swoimi mocniejszymi smartfonami. Seria GT na rynku jest od 2021 roku, ale ostatnio modele realme z najwyższej półki nie trafiały na nasz lokalny rynek. To się zmieniło, bo przed chwilą w Mediolanie realme pokazało dwa smartfony. Jest to GT 6 – flagowiec oraz GT 6T ze średniej półki. Oba te urządzenia mamy już od dłuższego czasu w testach. Są one także już dostępne w sprzedaży w Polsce.

    Sprawdźmy więc, czym wyróżnia się realme GT6. Ma to być tzw. zabójca flagowców, także ze względu na swoją cenę, która wynosi 3500 zł (16/512). Wersja 12/256 kosztuje 3200. Dodatkowo do 3 lipca będzie go można kupić 500 zł taniej (promocja cashback) i dodatkowo dostaniemy do niego mocną ładowarkę, której normalnie nie będzie w komplecie. 

    Design

    Sam telefon będzie dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych – srebrnej i zielonej. Tył obudowy jest szklany. Design tyłu jest bardzo ciekawy – zamiast osobnej wyspy aparatów mamy fragment „lustra”. Telefon prezentuje się bardzo dobrze i oryginalnie, także gdy ukryjemy go w firmowym etui (znajdziemy je w pudełku). Szkoda tylko, że obudowa spełnia wyłącznie normą IP65, a nie wyższą. Obiektywy aparatów bardzo wystają z obudowy, co sprawia, że GT 6 mocno chybocze się na płaskiej powierzchni.

    Na górze obudowy jest rzadko spotykany nadajnik podczerwieni. GT 6 jest także wyposażony w bardzo dobrej jakości głośniki stereo, który mają bardzo podobną moc, co również jest rzadkością w telefonach.

    Wyświetlacz

    realme GT 6 to też rekordowo jasny wyświetlacz LTPO 120 Hz. Ma aż 6000 nitów w szczycie (Local Peak Brightness). Jego typowa jasność wynosi 1000 nitów, a jasność w trybie wysokim 1600 nitów. Tryb wysoki włączamy sami w ustawieniach ekranu. W tym samym miejscu możemy zmieniać charakterystykę wyświetlanych kolorów, a także zmieniać odświeżania – automatyczne, 60 Hz i 120 Hz. Trochę szkoda, że jest zakrzywiony na boki, bo obecnie modniejsze są proste ekrany. Ramki są wąskie, ale to już standard w droższych smartfonach. Ekran jest bardzo duży – ma 6,78 cala i rozdzielczość 2780x1264, którą sztucznie możemy obniżać w ustawieniach. Ekran wspiera tryb Always-On Display, a na samym dole wyświetlacza jest szybki czytnik linii papilarnych. Obsługuje też standardy HDR 10+ oraz Dolby Vision.

    Specyfikacja

    Jeśli chodzi o specyfikację to GT 6 ma się czym chwalić. Przede wszystkim jest napędzany szybkim i nowym procesorem Snapdragon 8s Gen 3. To zapewnia w AnTuTu około 1.5 mln punktów. RAM ma aż 16 GB, a pamięć na multimedia i aplikacje w naszej wersji to aż 512 GB. Moduły pamięci są w standardach LPDDR5X i UFS 4.0. Jest też WiFi 6, Bluetooth 5.4 i 5G. Telefon obsługuje 2 karty SIM, ale tylko fizyczne, bo nie wspiera niestety eSIM.

    System i usługi AI

    Jeśli chodzi o system operacyjny to ocena nie jest już aż tak łatwa. Realme UI 5.0 z Androidem 14 działa bardzo szybko i płynnie i ma naprawdę wiele przydatnych usług i ustawień. Niestety, jak to często bywa w chińskich smartfonach, przy pierwszym uruchomieniu otrzymujemy także pakiet dodatkowych aplikacji, których w telefonie nie powinno być. Już na starcie mamy AliExperss, Amazon, TikTok, weather24 itd i dziwny sklep App Market. Na szczęście tych aplikacji jest chyba mniej niż zwykle. Jeśli chodzi o AI to chyba można napisać, że na razie w telefonie tych usług nie ma. Przez chwilę w galerii była ikona gumki AI, ale po aktualizacji znikła. Żadne inne usługi nie są zaszyte w systemie. Nie jest to problem, bo po instalacji ChatGPT i Gemini każdy telefon staje się potężnym narzędziem z dostępem do najnowszych wersji modeli językowych. Usługi te działają już w języku polskim, a ich przydatność rośnie z miesiąca na miesiąc.

    Zestaw kamer

    Jeśli chodzi o zestaw kamer to mamy główną matrycę 50 MP, teleobiektyw 50 MP i szeroki kąt 8 MP.

    Aparaty:

    • Główny: Sony LYT-808, 50MP, 1/1.4”, f/1.69, OIS
    • Teleobiektyw: Samsung JN5, 50MP, 1/2.8”, f/2.0, EFL 46.91mm
    • Szerokokątny: Sony IMX355, 8MP, 1/4”, f/2.2
    • Przedni: 32MP, 1/2.74”, f/2.45

    Trochę szkoda, że teleobiektyw ma powiększenie optyczne tylko na poziomie 2X, a nie 3X lub 5X. Teleobiektyw nie ma też optycznej stabilizacji, więc przy zdjęciach trzeba o tym pamiętać. Dostępne w aplikacji powiększenie 4X to już cyfrowe wycinanie z matrycy.

    Zdjęcia z głównego aparatu i teleobiektywu są świetne, szczególnie przy dobrych warunkach oświetleniowych. Są bardzo szczegółowe i mają ładne, nasycone kolory „w stylu Samsunga”.

    Jeśli chodzi o nagrywanie wideo to mamy do dyspozycji tryb 4K 60 fps. Gdy włączymy HDR to klatka spada do 30 fps. Po włączeniu elektronicznej mocnej stabilizacji włącza się już tryb 1080p 60 fps. W czasie nagrywania wideo możemy przełączać się pomiędzy głównym aparatem, a teleobiektywem. Nagrywany obraz w jakości 4K jest stabilny, szczegółowy, a kolory są nasycone.

    Jakość zdjęć selfie jest bardzo dobra.

    Bateria

    GT 6 ma też większą niż aktualny standard baterię - ma 5500 mAh. Może być ładowana z mocą 120W, ale w komplecie niestety nie otrzymujemy takiej ładowarki (tzn. żadnej ładowarki nie otrzymujemy). Producent obiecuje, że potrzebujemy tylko 10 minut, aby GT 6 był naładowany w 50 procentach. Czas to 100% to 28 minut. Bateria ma zachować do 80% sprawności po 1600 cyklach ładowania. To 4 lata użytkowania telefonu.

    Podsumowanie

    GT 6 w materiałach promocyjnych realme jest porównywany z Samsungiem S24+. Telefon Galaxy kosztuje około 400 zł drożej w wersji 256 GB i około 1000 zł drożej w wersji 512. Czym wygrywa z nim realme? Ma jaśniejszy ekran, większe matryce aparatów, większą baterię i nieporównywalnie szybsze ładowanie. Realme ma nowoczesnego Snapdragona, a Samsung niezbyt lubianego Exynosa. Samsung natomiast to renomowana marka, która kojarzy się Polakom z flagowcami. Koreański producent to także obietnica wielu lat aktualizacji telefonu oraz bardzo rozbudowane usługi sztucznej inteligencji dostępne na starcie w języku polskim.

    Wybór nie jest więc łatwy. Większość Polaków zapewne zdecyduje się na Samsunga, ale Ci, którzy wybiorą realme na pewno nie będą swojego wyboru żałować. Realme stworzyło bardzo dobry smartfon, który nie ma zbyt wielu znaczących wad. Mocna specyfikacja, rozbudowane oprogramowanie, odważny design, dobre możliwości fotograficzne to główne przewagi. Nam zabrakło tylko normy IP68 oraz rozbudowanych usług opartych o AI, czyli zapewne bliższej współpracy producenta z Google. Pamiętajmy jednak, że w ciągu sekundy możemy na realme zainstalować asystenta Gemini (po polsku) oraz pobrać aplikację ChatGPT (także po polsku). Wówczas nas smartfon będzie miał do dyspozycji najpotężniejsze modele językowe, które pomogą nam w codziennych zadaniach.

    Smartfon otrzymaliśmy do testów od firmy realme Polska.

  • realme GT 6T - zaczynamy testy smartfonu, który w czwartek zadebiutuje w Mediolanie

    realme GT 6T to smartfon, który swoją europejską premierę będzie miał w najbliższy czwartek we Włoszech. Producent obiecuje zaawansowane funkcje i wysoką wydajność w przystępnej cenie. Przyjrzymy się jego specyfikacji i możliwościom.

    realme GT 6T przyciąga uwagę odważnym designem, który łączy matowe i błyszczące tekstury. Smartfon dostępny jest w kolorach Fluid Silver i Razor Green. Jego waga wynosi około 191 gramów.

    Wyświetlacz realme GT 6T wyróżnia się jasnością na poziomie 6000 nitów, co powinno zapewnić dobrą widoczność nawet w bezpośrednim świetle słonecznym. O ile dane ze specyfikacji się potwierdzą, powinien to być najjaśniejszy ekran na rynku. Technologia LTPO umożliwia dynamiczne dostosowanie częstotliwości odświeżania od 1 Hz do 120 Hz. Ekran ma przekątną 6,78 cala i rozdzielczość FHD+ (2780 x 1264 pikseli), a także obsługuje Dolby Vision, co powinno zapewnić lepsze wrażenia wizualne.

    Realme GT 6T jest wyposażony w procesor Snapdragon 7+ Gen 3, który według producenta zapewnia znakomitą wydajność w codziennym użytkowaniu oraz podczas grania w zaawansowane gry mobilne. Procesor ten zbudowany na zaawansowanym procesie 4 nm TSMC oferuje 15% wzrost wydajności CPU i 45% wzrost wydajności GPU w porównaniu do poprzedniej generacji. Urządzenie ma 8 GB RAM oraz możliwość dynamicznego rozszerzenia pamięci, co powinno zapewnić bezproblemowe działanie. Przeprowadziliśmy test wydajności Antutu i realme zbliżył się do 1,4 miliona punktów.

    Realme GT 6T ma system dwóch tylnych aparatów: główny aparat 50 MP z optyczną stabilizacją obrazu (OIS) oraz aparat szerokokątny 8 MP. Główny aparat wykorzystuje sensor SONY LYT-600, który ma zapewniać wysoką jakość zdjęć, szczególnie przy słabym oświetleniu. Przedni aparat o rozdzielczości 32 MP służy do selfie i wideorozmów. Pełna ocena jakości zdjęć i wideo będzie możliwa dopiero po dokładnym przetestowaniu urządzenia.

    Realme GT 6T jest wyposażony w baterię o pojemności 5500 mAh i wspiera szybkie ładowanie 120W SUPERVOOC. Według producenta, telefon może osiągnąć 50% naładowania w zaledwie 10 minut. Technologia podwójnego ogniwa oraz system Battery Health Engine mają zapewniać długotrwałą wydajność baterii. Zwracamy uwagę, że w zestawie z telefonem nie ma jednak ładowarki – trzeba ją dokupić osobno.

    Realme GT 6T to smartfon, który prezentuje się obiecująco dzięki zaawansowanemu procesorowi, jasnemu wyświetlaczowi i szybkiemu ładowaniu. Aby zapoznać się z pełną oceną tego telefonu zapraszamy do lektury pełnej recenzji, która powinna ukazać się u nas za kilka dni. Jeśli cena będzie wynosić około 2 tysięcy złotych to GT 6T  będzie ciekawą propozycją.